Czy nauczyciele są intelektualistami?
Praca umysłowa to za mało, aby czuć się intelektualistą. Potrzebna jest jeszcze „miłość do spraw ducha” (Jan Parandowski). Nie wystarczy więc wiedza, nawet wszechstronna, tę bowiem posiada erudyta. Intelektualista ma wyższe ambicje niż nabijanie głowy informacjami. On chce kierować umysłami i wpływać na sumienia.
Zastanawiam się, jakie ambicje przyświecają nam, nauczycielom. Podobno nie chcemy być wychowawcami? Podobno chcemy tylko uczyć swojego przedmiotu. Godzina wychowawcza jest nam do niczego niepotrzebna, bowiem nie mamy uczniom nic do powiedzenia od siebie. Żadnych moralnych przestróg czy ideowych drogowskazów. Podobno chcemy tylko dobrze przygotować uczniów do egzaminów, natomiast w roli wychowawców młodzieży się nie widzimy. Czy to prawda?
Wyrzekając się prawa do wychowywania uczniów, przestajemy być intelektualistami, a stajemy się zwykłymi pracownikami. Praca nauczyciela polega wtedy na – mówiąc słowami Kołakowskiego – wkładaniu kwiatów do wazonu i dbaniu, aby nie zwiędły. Dlaczego więc domagamy się, aby Wkładacza Kwiatów do Wazonu obdarzano takim samym szacunkiem jak wychowawcę młodzieży? Czy osobę, która podaje piłkę zawodnikom, należy traktować podobnie jak trenera?
Uprawianie edukacji bez wychowywania wzbudza wśród dzieci chaos i niepokój. Wyobraźmy sobie sytuację, że nauczyciel zarzuca uczniów mnóstwem słów, ale ma w nosie to, jakimi są ludźmi, dokąd zmierzają, jakie mają problemy. W razie czego wysyła ich do psychologa, księdza albo po prostu odsyła z kwitkiem. Jest nauczycielem, który swoim uczniom oferuje tylko – jak mówi Szekspir – „words, words, words”. On nie kształtuje charakteru, tylko realizuje materiał.
Świat stawia przed nauczycielami coraz to nowe wyzwania, którym trudno sprostać, dlatego ma się ochotę z czegoś zrezygnować. Ale czy z wychowywania? Przecież dla dzieci nadal ich własna przyszłość jest Wielką Czarną Dziurą. Wepchnijmy uczniów w tę dziurę bez moralnego przygotowania, a uczynimy z nich potwory.
PS: Do napisania powyższych słów zainspirował mnie Belfer 40 (zob. komentarz 19 do wpisu „Kreda czy paralizator”), za co serdecznie dziękuję.
Komentarze
Nauczyciel nawet gdyby miał ochotę wycofać się z wychowania ,to nie jest w stanie tego dokonać.Każdego dnia stając przed klasą mimochodem wychowuje.Stąd opowiadanie,że nauczyciele wycofują się z wychowania jest nieuprawnione.Nie mogą tego zrobić,nawet gdyby chcieli. Inna sprawa czy każdy nauczyciel jest intelektualistą? Jeden z moich profesorów akademickich ,mający znaczne dokonania,twierdził,że jest nauczycielem matematyki a czasem bywa matematykiem. Rzeczywiście,czasem bywa się matematykiem,fizykiem,chemikiem…Jak się ma to szczęście.Czy każdy piszący i wydający książki to intelektualista? Możemy jako nauczyciele być posiadaczami większej niż przeciętnie wiedzy,ale czy to wystarcza by twierdzić,że jest się intelektualistą?
Do Gospodarza
>Godzina wychowawcza jest nam do niczego niepotrzebna, bowiem nie mamy uczniom nic do powiedzenia od siebie.<
Zwracam uwagę,że wobec licznych formalnych(!) obowiązków wychowawcy klasy (frekwencja choćby) ta godzina głównie im służy.Bywa,że nauczyciel, w imię częstszego kontaktu z uczniami, swoje inne lekcje [o ile je ma;-)] na te administracyjne cele poświęca.Często więc potem nadrabia z kolei na GW,ale to w sumie jest tosamo o czym wczesniej pisałem. Ja się bardziej czuję wychowawcą na dłuzszej wycieczce czy w indywidualnych rozmowach wychowczych lub innych niż na tej godzinie…;-)
GW jest wychowawcza tylko wtym sensie, w jakim wychowawcze jest prawienie kazań;-)
Uzupełnię swoją wypowiedź. Wychowanie dzieci przez rodziców i nauczycieli ,uczenie ich etyki , rozumienia innych,empatii,życia w zespole i rodzinie itd., jakkolwiek jest czynnością intelektualną ,to chyba nie czyni z wychowawców intelektualistów? Kto na to miano zasługuje, dla kogo jest zarezerwowane?
Manager, rozumiem, ze jestes pedagogiem i masz odruch nauczac, nawet juz nauczonych. Proponuje jednak wiecej merytoryzmu, jak mowi Pies Bobik. To co proponuje z taka zarliwoscia ync jest, jak dotad jedna z nielicznych konkretnych propozycji poprawienia doli i uczniow i nauczycieli w polskim sysyemie oswiaty. . Nie „morduje blogu” jak piszesz, tylko probuje rozmawiac. I rozmawia ciekawie. Jak chcesz troche ponauczac, to ponauczaj wlasne dzieci.
Sorry za ten ton, ale slabo toleruje gnojenie ludzi, ktorym o cos w zyciu chodzi.
@Helena
To nie jest gnojenie ludzi bo mój stosunek do ync jest jak najbardziej pozytywny.
Dałem temu wyraz w licznych komentarzach.
Uważam jednak, że forma w której to robi staje się męcząca.
Wałkuje swoje niezależnie od tematu.
Może forma mojej wypowiedzi byłaby niewłaściwa w realu ale na blogu uważam ją za dopuszczalną.
W necie chowamy się za nikami nie bez powodu.
Chyba bardziej obraziłem Ciebie niż Jego.
Slowo „intelektualista”, „intelektualisci” zmienilo dzis chyba troche znaczrnie i wydaje mi sie ze zacelo znaczyc zwyczajnie „inteligencja”, warstwa wyksztalcona, wykonujaca wolne zawody. A stalo sie tak pod wplywem jezyka angielskiego, w ktortm takie slowo jak inleigencja w naszym znaczeniu nie wystepuje. Jesli jest uzywane, to niemal wylacznie do opisywania inteligencji w Europie wschodniej (jak w „Russian inteligetsya ” z natychmiastowym wytlumaczeniem co to znaczy n- ze chodzi o okreslona warstwe spoleczna).
Zostawilabym slowo intelektualista w jego pierwptnym znaczeniu – mysliciela, czlowieka sprawnie poruszajacego sie po terenie mysli, filozofii, refleksji nad swiatem i zjawiskami w nim zachodzacymi, potrafiacego analizowac i syntetyzowac.
Nauczyciel moze byc intelektualista, ale wiekszosc chyba nie jest.
Ja też myślę że patrzenie na wychowanie w szkole przez pryzmat godziny wychowawczej jest lekkim nieporozumieniem. To coś jak subwencja oświatowa którą niby powinno się przeznaczyć na oświatę ale w praktyce przynajmniej część z niej idzie na inne cele. Oczywiście że nie da się nauczać z zupełnym pominięciem wychowania choćby przez sam fakt że nauka wymaga minimalnej dyscypliny która jest elementem wychowania. Problem polega na tym że mamy sytuację w której coraz więcej mówi się o wychowaniu a jednocześnie w praktyce zabiera się ostatnie instrumenty tegoż wychowania. Dotyczy to już nie tylko szkoły, ostatni projekt ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie wprowadzał tak szerokie pole do interpretacji że nawet zakaz oglądania telewizji mógłby być poczytany za przemoc psychiczną.
Muszę przyznać że pisząc swoje posty często czuję się podle sprzeciwiając się takim pięknym słowom niektórych dyskutantów o misji, powołaniu, głębokiej zadumie nad sobą itd. Ten wpis @Belfer40 był wspaniały, ‚dyskutujmy o wartościach’, ‚pedagogami jesteśmy 24/dobę’, szkoła z nauczycielem świadomym swojej roli i wartości itd. No pięknie, zgadzam się, ja też bym tak chciał! Widzę tylko że z takich dyskusji nic nie wynika, powtórzę słowa Gospodarza użyte w innym kontekście: „”jak mówi Szekspir – ?words, words, words?”. Owszem beautiful words, but only words, bo po wysłuchaniu ich idzie się do pracy. Zastanawiam się czy jeszcze w jakichś grupach zawodowych podejmuje się dyskusje na tematy: „czy mamy autorytet”, „czy jesteśmy intelektualistami” lub inne podobne, czy może pozostało to już tylko domeną nauczycieli chcących zrekompensować sobie materialną mizerię moralną wyższością?
Mnie rowniez zainspirowalo to co napisala belfer40:
„Pedagogami jesteśmy 24/dobę. Nauczycielem się jest, a nie bywa. Pedagog to charakter, a nie zawód!
Proponuję dyskusję nad cechami współczesnego pedagoga. Jakie cechy osobowości sprzyjają naszemu zawodowi – bo zmienia się świat zewnętrzny, zmienia się młodzież, która poszukuje autorytetów”.
Też bardzo mi się podobał wpis belfer40.
Na pytanie tsubaki odpowiem:
Trzeba lubić ludzi.
Trzeba lubić swój zawód.
Trzeba lubić swoją pracę.
Przy różnych cechach osobowości można wypełnić te warunki.
Można być flegmatykiem i cholerykiem.
Cierpliwym i niecierpliwym.
Mądrym i głupim.
Intelektualiści, często gęsto ostatnia przeczytana pozycja to rachunek bankowy. Nie przesadzajmy, 550 000 ludzi, którzy do pracy w szkole trafili na zasadzie doboru negatywnego, toć nie są nawet inteligencją w przed wojennym znaczeniu, a cóż dopiero intelektualistami. I śmieszno, i straszno …
Nie zgadzam się z tym, że nauczyciel, gdy włączy się aktywnie w proces wychowania swoich uczniów, to automatycznie staje się intelektualistą. To jakieś nieporozumienie, a może takie „wołanie na puszczy” pana Dariusza, aby do aktywnego wychowywania dzieci zachęcać. Kierowaniem umysłami i wpływaniem na sumienie zajmują się głównie specjaliści od reklamy i politycy. Nie odbierajmy im chleba !!!
Intelektualistą można zostać po latach umysłowych doświadczeń, przemyśleń i rozważań i tylko nieliczni mają na tyle otwarty i sprawny umysł oraz niezwykłą osobowość, że im się to w końcu udaje.
Wygląda na to, że pan Dariusz coraz bardziej ulega presji czasów i „spłaszcza” znaczenie niektórych słów. Podobnie jak nasi uczniowie, którzy swojego kolegę otrzymującego dobre oceny chrzczą określeniem „geniusz”.
Jeśli chodzi o główny wątek dyskusji, to dziwi mnie postawa niektórych blogowiczów, a i samego pana Dariusza. Jakoś nie chcemy pamiętać, że osoba młoda, przechodząca okres dojrzewania, dopiero uczy się hierarchii wartości, postaw i tego co w życiu ważne. Jeśli będzie partnerem dorosłego nauczyciela w sprawach wychowawczych, to dopiero się pogubi. Myślę, że nasze kłopoty z zachowaniem uczniów w szkole wynikają właśnie z tego, że już w domu rodzinnym, będąc 5 czy 6 latkami ci młodzi ludzie są traktowani przez rodziców nie jak dzieci, ale jak ich partnerzy. Pozwala im się krytykować, decydować i narzucać rodzicom swoją wolę. Jeśli grona pedagogiczne zaczną zachowywać się podobnie (jak ci rodzice), to pogubią się również pedagodzy.
A tego chyba chcielibyśmy uniknąć.
Bo co to znaczy gdy pan Dariusz w poście pisze : „Wiadomo, że uczennica powinna przyjść do dyrektorki i powiedzieć jej prosto w twarz, co o niej myśli. Tak samo powinna wygarnąć nauczycielce angielskiego. ”
Dla mnie oznacza to, że uczennica powinna być partnerką dyrektorki oraz nauczycielki j. angielskiego w sprawach wychowawczych. Czy aby na pewno ? Czy jej (tej uczennicy) doświadczenie życiowe, mądrość i dojrzałość są już na tyle ukształtowane, że uprawnia ją to do tego ? A może jednak ta uczennica ma rodziców, którzy mogliby w tej sprawie przyjść do dyrektorki, a ta z kolei mogłaby wezwać do siebie nauczycielkę j. angielskiego ?
Również wypisywanie na stronach internetowych okropnych rzeczy o nauczycielach („wypluwanie ciemności” – ładne usprawiedliwiające określenie), ku uciesze tłuszczy, nie jest moim zdaniem wołaniem o autorytet lecz dowodem na to, że mądrość i dojrzałość tej uczennicy trzeba jeszcze kształtować, a więc przykładnie ją ukarać. W końcu życie polega na tym, aby wiedzieć co i kiedy można, a czego i kiedy nie można mówić. Jeśli ludzie żyjący w pewnej zbiorowości mają się nie pozabijać, to muszą trzymać się norm obyczajowych, a szkoła przestrzegania tych norm powinna uczyć.
Służę przykładem na to, w jaki sposób bezkarne wypisywanie tego co się chce na internetowych forach przynosi następstwa o jakich nam się nie śniło, bo w imię źle pojętej troski o młodzież brakuje nam wyobraźni. Podaję link :
http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie/1171/bij-policjanta!,55153,1
Przepraszam, że tyle razy wklejam, ale strona jakoś nie chce się wyświetlać.
Spróbuję jeszcze raz:
http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie/1171/bij-policjanta!,55153,1
@Belfer40, jeśli pracuje w szkole, musi być aniołem, podobnie jak Gospodarz. Piszę to bez żadnej ironii. Jak czytam takie słowa, tą głębię rozterek moralnych, ogarnia mnie niekłamany podziw dla tego ile ci ludzie od siebie wymagają, jak się starają aby ciągle być coraz lepsi, jak nie poprzestają na tym co mają ale chcą więcej i ciągle patrząc w lustro pytają się „czy ja jestem dobrym nauczycielem/człowiekiem”. To jest chyba jedna z odpowiedzi na pytanie jaki powinien być dobry nauczyciel. Na pewno nie powinien być to człowiek który w pewnym momencie osiądzie na laurach. Nauczyciel, któremu przestaje się chcieć nie jest dobrym nauczycielem. Racja że świat się zmienia i zmienia się młodzież, tak było zawsze ale teraz to zachodzi szybciej, coraz częściej jesteśmy przez to zagubieni. Odpowiedzią na to powinien być nieustanny wysiłek intelektualny, praca nad sobą i pokora.
Nie chce się wyświetlać i już!!!
Wejść na ten link i znaleźć artykuł „Bij policjanta”.
http://www.newsweek.pl/
Oczywiscie, ze kazdemu dziecku trzeba wytoczyc granice: nie wolno ciagnac kota za ogon, nie wolno wyzywac kolegi od baranow, nie wolno przychodzic do szkolu jak do dyskoteki, nie wolno stosowac agresji.
Ale mysle, ze proces nauczania szkolnego musi zakladac jakies partnerstwo miedzy uczniem a nauczycielem. W przeciwnym razie ten DIALOG o ktorym ten przekonujaco pisze YNC stanie sie niemozliwy. I wtedy szacunku sie wymaga tylko z jednej strony – ucznia do nauczyciela.
Ciekawa sprawa szacunek. Moge kogos szanowac tylko wtedy, kiedy sama potrafie uszanowac siebie. Troche to jak z miloscia. Jesli kochasz kogos, siebie nie kochajac, milosc sie przeradza w cos bardzo niedobrego – jest wzechwybaczajaca: amoralne zachowanie sie obiektu, bicie, zniewagi, upokorzenia, zdrady. Taka milosc kazda wiejska baba nazwie chora miloscia. Wiec wracajac do szacunku. Szacunek zaklada partnertswo, rownosc naszego czlowieczenstwa, godnosci wlasnej, praw.
Ja idę do pracy i robię swoje- czyli to co danego dnia trzeba. Jak trzeba rozmawiać – rozmawiam, jak nie to nie, czy temat lepszy czy gorszy – uczę tej matmy i tyle. Nie zastanawiam się czy jestem intelektualistą czy nie- nie wiem czy kiedykolwiek będę bo wg mnie po pierwsze brakuje mi szerokiej wiedzy na prawie każdy temat, a po drugie ja w życiu w zbyt wielu sprawach kieruję się emocjami i nie umiem brać na zimno – tak żeby to intelekt rządził.
I teraz pytanie: czy to przeszkadza mi w byciu dobrym nauczycielem? Nie mnie to oceniać prawda? W każdym razie ja bym chciała żebyście jednak odbrązowili się trochę, dali nauczycielom prawo do bycia normalnymi ludźmi, prawo do „nie chce mi się i jestem zmęczona”, prawo do „dzisiaj dzieci mnie denerwują” itp. Wg mnie ważne jest to, że nawet jak mam gorszy dzień to nie będę się na nich wyżywać, nie walnę nikogo, nie będę przeklinać na lekcjach albo opowiadać przez 45 minut o ząbkowaniu swojego synka. A czy mi sie musi całe życie chcieć??? Ja jestem normalna, mi nie musi 😀
Mylicie nauczyciela intelektualistę z nauczycielem inteligentnym.
Ten pierwszy, zabiega tylko o umysł, drugi o umysł i kasę.
Wiedza kosztuje wszędzie, tylko nie w polskiej publicznej szkole.
Co wart jest intelektualista, jeśli sam nie nie docenia swojej wartości.
„Wyrzekając się prawa do wychowywania uczniów, przestajemy być intelektualistami, a stajemy się zwykłymi pracownikami.” Wolę być zwykłym pracownikiem i normalnie zarabiać, niż być górnolotnie intelektualistą i zarabiać jak sprzątaczka (z całym szacunkiem dla pań sprzątających).
Lidqa
Ależ gdybyśmy się kierowali w życiu tylko chłodnym intelektem to bylibyśmy psychopatami. Po to mamy emocje aby nam w życiu pomagały. Nic w tym złego – to się chyba nazywa inteligencja emocjonalna. Intelektualiści też kierują się emocjami a poza tym niekoniecznie muszą wszystko o wszystkim wiedzieć.
Pozdrawiam serdecznie
Panie Dariuszu,
żyjemy w czasach, w których wyższe wykształcenie stało się tanim i łatwo dostępnym towarem, a dyplomy (wszelkie dyplomy) podlegają galopującej dewaluacji. Frank Furedi w pasjonującej książce „Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?” pisze, że temu stanowi rzeczy winne jest pozornie szlachetne dążenie do „inkluzji”, tzn. włączenie do życia społecznego warstw, które dotąd w nim nie uczestniczyły. Podobny punkt widzenia prezentuje Jose Ortega y Gasset, który w cytowanym ongiś przeze mnie „Buncie mas” tak oto scharakteryzował „produkt” awansu społecznego mas: „Człowiek jest intelektualnie masowy wtedy, gdy postawiony wobec jakiegoś problemu zadowala się tymi myślami, które na ten temat przyjdą mu akurat do głowy. Człowiekiem wybitnym jest natomiast ten, kto nie zadowala się tym, co mu od razu, bez uprzedniego wysiłku, przyjdzie do głowy, lecz za godne siebie uznaje to, co go jeszcze przewyższa, a czego poznanie i zrozumienie wymaga zdwojonego wysiłku”. Myśl tę można potraktować jako wyrażoną nie wprost definicję intelektualisty.
Zgodzi się Pan ze mną, że intelektualista wzorcowy nie istnieje. Jednakże wielu ludzi, w tym spora część nauczycieli, pragnie zbliżyć się do tego ideału, który powinien odznaczać się kilkoma ważnymi przymiotami. Przede wszystkim gruntownym wykształceniem i znacznym, ponad praktyczną potrzebę, oczytaniem. Niezbędna jest też wiedza na temat poglądów uznanych myślicieli, co pozwoli uniknąć błędu wyważania otwartych drzwi. Intelektualista powinien znać się na sztuce, posługiwać się aparatem krytycznym wobec rozmaitych przejawów artyzmu. Samodoskonalenie w myśl łacińskiej sentencji: „Non progredi est regredi” to bezwarunkowy obowiązek człowieka intelektu, a pracowitość i dyscyplina nieodzowne cechy charakterologiczne. Dorzucę jeszcze odpowiednie przymioty intelektu: zdolności poznawcze, intuicja, zdolność do wnioskowania, wyjaśniania zjawisk zewnętrznych i wewnętrznych, krytycyzm. Ot i (prawie) wszystko…
PS:
Wyznam, że pisząc ten tekst, miałem przed oczyma moją mistrzynię, prof. Marię Janion.
Serdecznie pozdrawiam!
grab
Dla mnie w definicji intelektualisty jest szeroka wiedza- ja nie mówię że na każdy temat- ale już na pewno szeroka oznacza wg mnie „spoza mojej dziedziny”, „duża wiedza ogólna o świecie, historii, polityce, literaturze itp” (czemu to zawsze są humanistyczne nauki to nie wiem, ale w takim 1 z 10-ciu pytania z historii są straszliwie szczegółowe a z matmy banalnie proste i na poziomie podstawówki).
Teraz poszukałam definicji i wg języka polskiego to człowiek o dużej wiedzy i wybitnych zdolnosciach, wg Hyde’a „Intelektualista to czlowiek wyksztalcony ponad swoja inteligencje”. Wg wikipedii w końcu: „ntelektualista to osoba, którą cechuje rozwinięta inteligencja (władza rozumienia, myślenia i rozumowania), szczególna zdolność do krytycznej analizy i syntezy, bogata wiedza (erudycja) („człowiek o dużej kulturze umysłowej i osobistej” [1]); która powyższe cechy wykorzystuje do wykonywania zawodu („zajmuje się twórczą pracą umysłową” [2]); która w życiu kieruje się raczej intelektem niż emocjami („którego postawę cechuje przewaga intelektu nad emocjami” [3]), która stanowi autorytet publiczny. Intelektualista to zatem – w zależności od ujęcia – inaczej „erudyta”, „naukowiec”, „zimny myśliciel”, „guru”, ale także po prostu „przedstawiciel inteligencji”.”
Myśleć mogę i rozumować też- choć może mi się tak wydaje- ale na pewno nie jestem erudytą, ani zimnym myślicielem. Mało tego- mam problemy z wysławianiem się pomimo tego, że czytam masę książek i rozumiem wiele trudnych słów 😀 NIE JESTEM INTELEKTUALISTĄ. I wrócę do tematu: co to ma do rzeczy??? Czy jestem gorszym nauczycielem albo wychowawcą?
Aro
To jak mimo wszystko jesteś nauczycielem to może do niczego innego się nie nadajesz
Znów chaotycznie, za co przepraszam.
Nauczycieli jest kilkaset tysięcy, czy jest możliwe aby wszyscy lub większość byli intelektualistami, entuzjastami, pasjonatami ? Zakładam, że to niemożliwe i dlatego należy stworzyć odpowiednie warunki dla tych , którzy są. Tak by mogli być aktywni, inspirujący innych, twórczy, aby mogli być LIDERAMI w swojej szkole. W jaki sposób ? Metodą SZACUNKU i DIALOGU (patrz: wpisy Grzegorza Spichała i moje).
Gospodarzu. Niech Pan zgłosi na radzie pedagogicznej taką propozycję: zapraszam na zebranie klubu reformatorów, zebranie dla chętnych w sobotę o 9.00. Ci co przyjdą, to są intelektualiści.
Czemu nie chce Pan zgłosić ?
Idealna sytuacja byłaby wtedy gdyby to dyrektor był intelektualistą, entuzjastą, pasjonatem. Czy znacie takiego w promieniu 100 km od Poznania ? Chciałbym nawiązać z nim kontakt.
Lub sam wystartuję w konkursie na dyrektora.
1)Ci co przyjdą nie tyle sa intelektualistami co nie mają w sobotę rano obowiązków 😀 Ja mam. Muszę dać śniadanie mojemu dziecku i zacząć sprzątać mieszkanie. A poza tym o tej porze to najchętniej to bym spała.
2) Czy chęć przyjścia na spotkanie o 9 rano w sobotę wyznacza intelektualistę? A jak idiocie się zechce przyjść- BO TAK – to już zaraz intelektualista jest?
3) Znam nawet w samym Poznaniu- ale nie pracuje w szkolnictwie a poza tym „zarobiona” jest
4) Czemu reformator= intelektualista? Wałęsa był reformatorem. Z całym szacunkiem dla dokonań pana byłego prezydenta nie nazwałabym go intelektualistą.
Ja mam chyba kłopoty z definicją. Ja po proszę o żyjące przykłady intelektualistów to może zrozumiem w moim nieintelektulanym mózgu o co tu chodzi…
Panie Grabie,
doskonała definicja inteligenta. A szczególnie cenny jest wzór (postać mistrza), który Pan wskazał, czyli prof. M. Janion. I nie chodzi mi tylko o to nazwisko, lecz o sam fakt, że wskazuje Pan taki wzorzec (konkretną postać). Uważam, że nauczyciele wzmocniliby swój wizerunek/ autorytet, gdyby otwarcie opowiadali, kto jest dla nich autorytetem moralnym, wzorcem intelektualnym itd. W ogóle podstawę nauczania i wychowywania stanowi, moim zdaniem, umiejętność określania wzorców, własnych mistrzów. Kto nikogo nie obdarza podziwem czy szacunkiem, ten sam nie zasługuje na takie uczucia.
Pozdrawiam
DCH
@Gospodarz
To żebym ja zasłużył to Barbarę Skargę wymienię.
>Uważam, że nauczyciele wzmocniliby swój wizerunek/ autorytet, gdyby otwarcie opowiadali, kto jest dla nich autorytetem moralnym, wzorcem intelektualnym itd.<
W życiu!!!Podpierają się innymi zakompleksione i niepewne siebie jednostki, które dzięki takim opowiastkom chcą, nieskutecznie, poprawić sobie wizerunek! O mnie świadczy i mój(!) autorytet buduje to co ja(!) robię i jak ja(!) się zachowuję!!!
I być może to jest właśnie mój problem. Ja nie mam mistrza i chyba nigdy nie miałam. Chyba najbliżej wzorca intelektualnego był mój promotor na studiach ale za mało o nim wiedziałam żeby powiedzieć że to mój mistrz. Podziwiam różnych ludzi za różne rzeczy, ale żeby tak powiedzieć że TO WŁAŚNIE ON! MÓJ WZORZEC! Siedziałam, myślałam i … no nie mam.
Chyba się zwolnię z pracy i zostanę urzędniczką bo nie ma dla mnie nadziei. Wzorców nie mam, wzorcem nie będę, kak żyć… nu kak?
Gospodarz.
Pana marzenia są szlachetne, ale naiwne i nierealne.
Szkoła, nauczyciele potrzebują w swoim gronie LIDERÓW. Entuzjastów, pasjonatów, profesjonalistów, ludzi otwartych i dojrzałych, a przy tym niespokojnych i niepokornych, inicjatorów i inspiratorów. Jeśli przy tym zdarzy się wśród nich intelektualista, to super. Jest ich mniejszość, to naturalne. Potrzebuje ich , przede wszystkim pozostała większość.
W każdej szkole są potencjalni liderzy. Znam osobiście. Wszyscy nie chcą się ujawnić. Mówią, ale po cichu, tylko w zaufanym gronie. Głowy mają pełne pomysłów. Są gotowi do działania. Milczą. Dlaczego tak jest ? Bo system jest oparty na MONOLOGU, zarządzaniu z zewnątrz i od góry, na komunikacji JEDNOKIERUNKOWEJ, na wszechobecnej biurokracji, na zakłamaniu i obłudzie.
Inaczej byłoby w SZKOLE SZACUNKI I DIALOGU. Nieprawda ? Żeby stwierdzić, że nieprawda, trzeba najpierw spróbować.
Helena, manager.
Osiągniemy sukces ! Nie wiem jeszcze jak i kiedy, ale jestem pewien sukcesu.
Brzmi to po amerykańsku, naiwnie i idiotycznie. Nieprawdaż ?
lidqa.
W sobotę przyjdzie entuzjasta, pasjonat, ktoś kto żyje pracą jak pisze Belfer40.
Już pisałem, że łatwiej być pasjonatem i liderem, gdy odchowało się już dzieci. Dlatego w sobotę przyjdzie trzech nauczycieli starych i jeden początkujący. I to wystarczy. Nie muszą być intelektualistami.
Gospodarzu.
Proszę pamiętać , że obok intelektualistów świetlanych byli też mroczni, groźni, dranie.
Pojęcie intelektualisty to szyld, pieczątka. Ja wolę określenia bogatsze w znaczenia, pełniejsze. Człowiek otwarty, gotowy do dialogu, spolegliwy, umiejący słuchać, okazujący szacunek, wrażliwy, odważny, życzliwy. Taki może być nauczyciel. Do tego sprawny, profesjonalny, komunikatywny. Też nie zaszkodzi.
Być może to jest problem- być matematykiem- ale ja mam trochę inne spojrzenie na słowa i definicje- albo coś jest zawsze takie albo to w ogóle nie jest prawda 🙂 Tak jest w matematyce. Więc jeśli piszesz: ci co przyjdą to są intelektualiści- to znaczy że w ten sposób to definiujesz. I dla mnie ta definicja jest od razu do podważenia. (patrz któryś z postów powyżej) Więc zdecydujmy się czy chcemy pasjonata czy intelektualistę- bo znowu- dla mnie to nie jest tożsame.
I jeszcze jedno: mam koleżankę pasjonatkę wariatkę. Ona weekend nie weekend i wszystkie popołudnia coś robi z dziećmi i dla dzieci. Liczy żaby, ptaki obserwuje, jak jest 2 zainteresowanych tylko to jedzie z 2-ką. Projekty pisze żeby mieć kasę i zasuwa jak głupia. Nie dla kasy, z miłości do przyrody. Ona nawet nie tyle lubi dzieci co przedmiot 🙂 Czy jest intelektualistką? Moim zdaniem nie. Czy jest pasjonatką- zdecydowanie tak. Czy zajęłaby się reformowaniem szkoły? Jak ją znam to na pewno nie. A gdyby się zajęła to nie miałaby czasu na to co naprawdę lubi. Czy żyje pracą? Zdecydowanie tak. Czy przyszłaby na spotkanie? nie sądzę.
I ona zawsze mówi że nienawidzi być wychowawcą 🙂 Bo bycie wychowawcą wcale nie polega na wychowywaniu! Polega na podliczaniu, załatwianiu, wypisywaniu świadectw itp. Ja sama chyba bardziej przemycam wartości w jej klasie niż w swojej- bardziej na matematyce i kołach niż na lekcji wychowawczej. Czy ja jestem pasjonatem? Powiem tak: nie wyobrażam sobie w tej chwili innej pracy dla siebie. Ale czy przyszłabym w sobote o 9? NIE!
lidqa.
I tu Cię popieram. Ja też nie mam swojego idola i nie zmierzam nim być. W polskiej szkole przecenia się indywidualność i osobowość nauczyciela. Natomiast niedoceniana jest praca zespołowa grona, współpraca, dialog między nauczycielami, uzgadnianie wspólnych działań.
Paradoksalnie, im więcej zarządzania z zewnątrz, sterowania i traktowania nauczycieli jak pionki (żeby nie powiedzieć, jak głupków (o pardon)), tym bardziej akcentuje się rolę talentu, powołania i osobowości. Osobowości, która nie na prawa głosu, tylko musi posłusznie wykonywać zarządzenia urzędników.
Droga Heleno (i do wszystkich tez).
Wystawiam kolejną niedostateczną z angielskiego.Nie piszemy „inteligetsya”, tylko „intelligentsia”, a oznacza to ogolnie ludzi chcacych znac sie na rzeczy, to znaczy na kulturze, sztuce i (jakze by inaczej) na polityce. Wyksztalceni i dowiedzeni.
A co do inspiracji, to mi akurat bardziej przypadl do gustu komentarz nr.14 z wpisu o paralizatorach osoby zręcznie uktywajacej sie pod pseudonimem Fanka. Ta osoba wlasnie swietnie zwrocila uwage na te nauczycielki, co sie nie umieja zachowac i chodza do tych samych lokali co ich uczniowie.
Podoba mi sie tez postawa Ynca, szesc komentarzy pod rząd, istna intelektualna zawierucha. Drogi Yncu, piszesz:
„Znów chaotycznie, za co przepraszam.” Po co nas za to przepraszasz? Denerwujesz sie czyms, nie mozesz zdązyc? Dlaczego chaotycznie? Czy to oznacza, ze masz gdzies w zanadrzu jakies lepiej sformulowane przemyslenia? Moze udostępnisz nam swoja bazę cytatow? Dialog, czy monolog ma nas zdominować?
Uroczysci blogowicze! SZKOLA LADU I SKLADU, oto najlepszy pomysł na dziś.
Mówi się SZKOŁA CZASU I ATŁASU Głupku
Juz bylo o tym atlasie, wymysl cos swojego Manager.
Stopniujmy:
– człowiek mądry [ mądrością tzw. życiową lub nabytą podczas procesu kształcenia ],
– inteligentny – wykorzystuje mądrość w praktyce,
– intelektualista – tworzy na bazie powyższego nowe wartości.
A może przyjąć definicję „wypadkową” w stosunku do nauczyciela?
Naszym tworzywem jest „żywa materia” – uczeń, w którego życiorysie pozostaje „kawałek” osobowości DOBREGO [! ] PE-DA-GO-GA – Twórcy. Bądźmy zarozumiali!
@andre:
nie jestem aniołem, chociaż do aniołków mam coraz bliżej – pracuję 40 rok w oświacie, w tym 36 lat z młodzieżą nieprzystosowaną społecznie i z dysfunkcją intelektualną [ z definicji i orzecznictwa ]. Ale to moja młodzież [ czasem jej rodzice ] nauczyli mnie pokory, cierpliwości, nadziei …
Jestem też dobrym przykładem złego przykładu ;-]]] – i często podaję się jako przykład nauczycielom i studentom.
Mam też sporo wad, a jedną z nich jest mentorstwo, lecz wiedząc o tym, pracuję na sobą.
Dzisiaj usłyszałam od ucznia, że „trochę zgrubłam” i o tym troszeczkę pogadaliśmy[ myślę, że to był DIALOG ] , a od innego usłyszałam, że „pani zawiodła moje zaufanie!”, ale [ UFFF! ] to było nieporozumienie, które sobie wyjaśnimy – i myślę, że to był obustronny SZACUNEK.
Ync:
SZKOŁĘ DIALOGU i SZACUNKU noszę w sobie – nie potrzeba dla mnie szyldu.
Studiuję obecnie „100 osób, które zmieniły świat” i typuję wśrd nich swój autorytet
Szanowny Gospodarzu,
nieskromnie cieszę się, że moja wypowiedź Pana zainspirowała . Dziękuję za możliwość dyskusji na Pana blogu – z ciekawymi, zakręconymi i tymi, którym jeszcze na czymś/na kimś zależy.
Wszystkich serdecznie, porannie, pozdrawiam.
Do ync
>W polskiej szkole przecenia się indywidualność i osobowość nauczyciela.<
Mógłbyś to zegzemplifikować???;-) Ja mam raczej wrażenie,że nauczyciel jest traktowany(i to coraz bardziej!) jako łatwa do wymiany i zamiany standardowa śrubka!!!
A te opowieści o duchu zespołu itp.to zwykłe brednie są. Szczególnie, że nauczyciele są baaardzo różni i rzadko w ramach jednego przedmiotu mają tę samą klasę, nie mówiąc o zbliżonych poglądach.A nie zawsze głośniejszy jest mądrzejszy. Oczywiście jak jest wielu nauczycieli na poziomie to iszkoła jest.Ale w klasie z uczniami jesteś Ty i tylko Ty!Natomiast takie gadanie bardzo ułatwia dyrekcjom eliminowanie i izolowanie w gronie indywidualności(a to potencjalna konkurencja!)…;-)
manager,
flegmatyk szyblo skonczy z koszem na glowie.
Mysle, ze tezyzna fizyczna tez potrzebna. Wbrew pozorom uczenie to nie tyllko wysilek intelektualny ale i fizyczny.
tsubaki
Ten co z koszem na głowie ląduje to nie flegmatyk tylko ofiara losu która nie nadaje się do zawodu który wymaga kierowania ludźmi.
Ciężarówką niech kieruje.
Nauczyciel musi rządzić.
Jakimi metodami to już zależy od charakteru.
Rządzenie polega na osiąganiu zamierzonych celów.
S-21
A te opowieści o duchu zespołu itp.to zwykłe brednie są. Szczególnie, że nauczyciele są baaardzo różni i rzadko w ramach jednego przedmiotu mają tę samą klasę, nie mówiąc o zbliżonych poglądach.A nie zawsze głośniejszy jest mądrzejszy. Oczywiście jak jest wielu nauczycieli na poziomie to iszkoła jest.Ale w klasie z uczniami jesteś Ty i tylko Ty!Natomiast takie gadanie bardzo ułatwia dyrekcjom eliminowanie i izolowanie w gronie indywidualności(a to potencjalna konkurencja!)?;-)
Jestem odmiennego zdania. To co napisałeś było dobre w przeszłości i nie pasuje do obecnej i nadchodzącej epoki w rozwoju oświaty i społeczeństwa.
Z szacunkiem – ync.
A mógłbyś to uzasadnić – co się zmieniło?Marker zamiast kredy czy e-dzienniki zamiast zwykłego???;-)
Wychowuje dobrze konkretny człowiek.System może mu nie przeszkadzać albo wychowywac i nie tylko wyłącznie źle;-)
S-21.
Zadałeś bardzo poważne pytanie. Co się zmieniło, zmienia, zmieni ? To jest jedno z najbardziej fascynujących pytań, które porusza każdego człowieka.
Każdy ma swoją odpowiedź. Ciekawe są wspólne mianowniki.
Przygotuję się do odpowiedz i nadam ją. Ale na początek drobiazg: jeszcze niedawno gdy ktoś w telewizji w rozmowie użył słowa „zajebiście”, pojawiał się pisk. Od niedawna obserwuję, że już można słuchać dosłownie. Czy niedługo młodzi nauczyciele będą tak mówić do swoich uczniów też ?
Belfer40
SZKOŁĘ DIALOGU i SZACUNKU noszę w sobie – nie potrzeba dla mnie szyldu.
Bardzo zmartwiło i zaniepokoiło mnie to zdania. Nosi pewne znamiona zagrożenia, pesymizmu, … .
@ync:
mnie martwi Twoja idea i to, że prawdopodobnie jesteśmy z innych bajek.
Nie można wartości ponadczasowych w[ PiS] ywć w szydy – za przykładem np. partii.
Ja je „praktykuję”. Nie dalej jak wczoraj – „dialogowałam” z moimi draniami o wielu ważnych sprawach.
Mój smutek wynika stąd, że zasady/normy oczywiste, które trzeba wyssać z mlekiem matki, w dzisiejszych czasach wpisujemy w szyldy.
Z poważaniem – Stara Belferka
belfer40
Twoje stanowisko zrozumiałem tak:
Polska szkoła nie nie wymaga działań naprawczych. Jeśli trzeba coś w niej poprawiać i ulepszać, to niepotrzebne jest do tego wspólne działanie nauczycieli ani obywateli. Wystarczy, że każdy nauczyciel będzie doskonalił się sam, niech inni nauczyciele nie wtrącają się do jego pracy bez jego wyraźnej zgody. To czy prowadzę dialog, czy jestem otwarty , czy przestrzegam zasad szacunku jest moją prywatną sprawą, ewentualnie między mną a dyrektorem. Większość dyrektorów i nauczycieli pracuje profesjonalnie i nie trzeba ich do niczego zmuszać.
Jeśli szkoła, nauczyciel mają problemy z dialogiem, właściwą komunikacją, asertywnością, to mnie to nie obchodzi. Ja nie mam, ja prowadzę dialog, jestem asertywny, uczniowie mnie lubią. Swoją wiedzę i umiejętności mogę przekazać innym, pod warunkiem, że sami się do mnie zgłoszą. To mi wystarczy.
Czy dobrze Ciebie zrozumiałem ?
@ync:
może ja źle zinterpretowałam Twoją ideę. Potraktowałam ją jako szyld i ofertę, a w Twoim ostatnim poście „rozczytuję” ideę.
Bo w mojej wcześniejszej interpretacji zawęziłam jej realizację do miejsca, w którym jest każdy z nas, więc realizacja hasła [ przepraszam za uproszczenie, a nawet trywializację ] jest prosta – w wykonaniu każdego z nas.
Na zasadzie – od szczegółu do ogółu.
Ale polecam Ci DIAGNOZĘ SPOłECZNą prof. Czapińskiego – ostatnią z 2009.
W niej jest odpowiedź dlaczego jkest jak jest. Zacytuję jej interpretację W. Gadomskiego: [ GW z 8 marca ]: Nie interesujemy się sprawami publicznymi, nie cenimy demokracji i nie chcemy w niej uczestniczyć nawet na poziomie podstawowym. […]. A to, co ważne, jest zamknięte w czterech ścianach naszych mieszkań.”
Ja w swojej „karierze” belferskiej próbowałam, za co ponosiłam koszta osobiste, a koledzy z lękiem mnie omijali. Nie jestem buntowniczką czy awanturnicą, ale widząc nieprawidlowości szkodliwe dla ucznia lub nauczyciela, proponowałam lub wprowadzałam zmiany – w relacjach lub systemie – metodą dialogu i z zachowaniem szacunku oraz swojego miejsca w szeregu. Nie miałam partnerów lub sojuszników. Nie, nie zmieniłam swojej postawy…ale realnie patrzę na oświatową rzeczywistość i realizuję to, co naprawdę zależy ode mnie.
Już nie wiem czy chcę naprawiać świat.
Podziwiam Gospodarza i mój ogromny SZACUN [ jak mówią moi chłopcy ]
dla wszystkich, którzy nie tracą nadziei.
W. Gadomski c.d. „Profesor Janusz Czapinski, który kieruje od lat programem „Diagnoza”, nieustannie podkreśla, ze brak kapitału społecznego [ niski poziom zaufania i uczestnictwa w zyciu społecznym ] STAJE SIĘ [ pokreś. moje ] coraz więksż barierą utrudniającą nasz rozwój. Profesor wierzy, że da się top naprawić przez zmiane programów edukacyjnych, naukę współdziałania od najmłodszych lat.”
No to zmieniajmy ten KAGANIEC OŚWIATY……
YNC, jesteś konsekwentny [ mój Twój portret psychologiczny ], powodzenia.
Belfer40.
W pełni zgadzam się. Też boli mnie ta niemożność ruszeni do przodu. Chociaż po trochu. Ale spotykam ludzi podobnie myślących i to budzi nadzieję.
Życzę nadziei – tobie i wszystkim nieobojętnym.
Ja tez chcialbym wyrazic zadowolenie z tego, ze spotkalem na tym blogu ludzi podobnie myslacych do mnie, jak np. pana Ynca z jego wspanialym projektem SKOLY SZACUNKU I DIALOGU. Ync, prosilem cie o wprowadzenie mnie do swojej bazy cytatow. Czy moje podanie zostalo pozytywnie rozpatrzone, jaka jest twoja decyzja?
Belfer40
Do uruchomienia SZKOŁY PRZYSZŁOŚCI czy SZKOŁY SZACUNKU I DIALOGU (nazwa nieistotna) wystarczą dwie osoby w jednej szkole: dwóch nauczycieli, albo, najlepiej, dyrektor + nauczyciel. Ta propozycja wydaje się śmieszna, absurdalna i naiwna. Zbyt prosta. Dlatego warta jest spróbowania, sprawdzenia.
Co o tym sądzisz ?
Pozdrawiam – ync.
Głupek.
Bardzo chętnie. Czekam na jakąś odkrywczą myśl. Z góry rewanżuję się poniższym cytatem.
„Nie przejmuj się za bardzo, gdy mówię, że cię nienawidzę. To nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga.”
@ync
Twoja propozycja jest geeeeeeeenialna. Powtarzam [ nie wiem za kim? ], że sprawy/rzeczy genialne są proste, a proste – genialne.
Takie ŚWIADOME duety, tercety i e.t.c. mogą wiele….
Niech nazwą jeszcze ideę/działania chytrze „projektem” – chwyci.
Pozdrawiam.
Belfer40
Tym bardziej, że ludzi myślących podobnie , a przy tym mądrze, otwarcie, odważnie, bez kompleksów jest trochę i wszędzie. Widać to na tym blogu. I właśnie tacy ludzie nie powinni siedzieć cicho w szkole. Samemu jest trudno. Dwójka, trójka, czy czwórka stanowi OLBRZYMIĄ SIŁĘ. Trzeba tylko chcieć spotkać się i zacząć. Dalej pójdzie z górki. Bo „przeciwnik” jest bardzo słaby.