Czy nauczyciele są intelektualistami?

Praca umysłowa to za mało, aby czuć się intelektualistą. Potrzebna jest jeszcze „miłość do spraw ducha” (Jan Parandowski). Nie wystarczy więc wiedza, nawet wszechstronna, tę bowiem posiada erudyta. Intelektualista ma wyższe ambicje niż nabijanie głowy informacjami. On chce kierować umysłami i wpływać na sumienia.

Zastanawiam się, jakie ambicje przyświecają nam, nauczycielom. Podobno nie chcemy być wychowawcami? Podobno chcemy tylko uczyć swojego przedmiotu. Godzina wychowawcza jest nam do niczego niepotrzebna, bowiem nie mamy uczniom nic do powiedzenia od siebie. Żadnych moralnych przestróg czy ideowych drogowskazów. Podobno chcemy tylko dobrze przygotować uczniów do egzaminów, natomiast w roli wychowawców młodzieży się nie widzimy. Czy to prawda?

Wyrzekając się prawa do wychowywania uczniów, przestajemy być intelektualistami, a stajemy się zwykłymi pracownikami. Praca nauczyciela polega wtedy na – mówiąc słowami Kołakowskiego – wkładaniu kwiatów do wazonu i dbaniu, aby nie zwiędły. Dlaczego więc domagamy się, aby Wkładacza Kwiatów do Wazonu obdarzano takim samym szacunkiem jak wychowawcę młodzieży? Czy osobę, która podaje piłkę zawodnikom, należy traktować podobnie jak trenera?

Uprawianie edukacji bez wychowywania wzbudza wśród dzieci chaos i niepokój. Wyobraźmy sobie sytuację, że nauczyciel zarzuca uczniów mnóstwem słów, ale ma w nosie to, jakimi są ludźmi, dokąd zmierzają, jakie mają problemy. W razie czego wysyła ich do psychologa, księdza albo po prostu odsyła z kwitkiem. Jest nauczycielem, który swoim uczniom oferuje tylko – jak mówi Szekspir – „words, words, words”. On nie kształtuje charakteru, tylko realizuje materiał.

Świat stawia przed nauczycielami coraz to nowe wyzwania, którym trudno sprostać, dlatego ma się ochotę z czegoś zrezygnować. Ale czy z wychowywania? Przecież dla dzieci nadal ich własna przyszłość jest Wielką Czarną Dziurą. Wepchnijmy uczniów w tę dziurę bez moralnego przygotowania, a uczynimy z nich potwory.

PS: Do napisania powyższych słów zainspirował mnie Belfer 40 (zob. komentarz 19 do wpisu „Kreda czy paralizator”), za co serdecznie dziękuję.