Kreda czy paralizator?

Nauczyciele coraz głośniej domagają się od uczniów szacunku. W razie czego potrafią nawet kierować sprawy do sądu przeciwko swoim wychowankom. Takich spraw już jest sporo, a będzie coraz więcej.

Nie chcę występować przeciwko kolegom, którzy w desperacji pognali do sądu, szukając tam pomocy. Na pewno mieli powód. Nie chcę też występować przeciwko uczniom, żądając dla nich surowych wyroków sądowych. Marzy mi się rozwiązanie problemu metodami pedagogicznymi i na gruncie szkolnym.

Trudno się spodziewać, że ktoś wymyśli cudowne lekarstwo. Należy raczej oczekiwać wielu drobnych pomysłów, które przyczynią się do poprawienia sytuacji. Każdy nauczyciel mógłby coś zaproponować, aby wyprawa do sądu po pomoc nie była już konieczna.

Metody wychowawcze, które stosuje się obecnie w szkołach (np. monitoring, kontrakty, ocenianie zachowania), dowodzą jednego: według nauczycieli, wina leży wyłącznie po stronie młodzieży. Tymczasem to tylko część prawdy. Oczywiście dzisiejsi uczniowie są mniej grzeczni niż dawniejsi, ale też dzisiejsi pedagodzy są mniej kulturalni niż ich poprzednicy. Gdy pomyślę o nauczycielach starszego pokolenia, moich kolegach z pracy, emerytach, to muszę przyznać, że byli bardziej wymagający, bardziej surowi, ale też byli bardziej na poziomie niż dzisiejsi pedagodzy. Poza tym mieli oni doskonałe oko do ludzi, więc młodzież czuła przed nimi respekt.

Dzisiejsi nauczyciele – młodzi i ci w sile wieku – prowadzą lekcje z miłym uśmiechem na twarzy, ale w środku często aż się gotują ze złości. To prowokuje do reakcji. Co jeszcze? Nieraz trudno jest odróżnić takiego nauczyciela od uczniów, a mam na myśli nie tylko ubiór, ale też język i światopogląd. Pamiętam, że zainteresowania mojej polonistki i jej styl bycia oraz wysławiania się stanowiły dla mnie niedościgniony wzór. Dzisiaj tacy nauczyciele też się zdarzają, ale o wiele rzadziej. Gdyby ktoś mnie wtedy poprosił o podanie definicji intelektualisty, bez wahania wskazałbym tę polonistkę, ponieważ stanowiła ona ucieleśnienie tego, co wyższe. Niestety, taki styl bycia odszedł do lamusa. Dzisiejsi nauczyciele paplą o tych samych sprawach co ich uczniowie, ekscytują się podobnymi tematami, tak samo obracają w rękach telefony komórkowe i mają podobne plany na wieczór, a czasem nawet gorsze (siedzenie przed telewizorem). Czyż można się dziwić, że są traktowani przez uczniów tak samo, jak się traktuje rówieśników, którzy nie trzymają poziomu?

Niestety, niejednemu nauczycielowi przydałoby się szkolenie na temat stylu bycia i zachowania. Przydałaby się nauka belferskiej estetyki i etyki. Mam na myśli także siebie, gdyż czuję, że schamiałem. Trudno za taki stan rzeczy winić konkretne osoby, to raczej znak czasów. Niestety, nauczyciele potrzebują wychowania tak samo jak ich uczniowie. A idziemy w całkiem innym kierunku. To uczniowie mają być grzeczni i kulturalni, mają nie razić ubiorem i mową naszego gustu, a my, nauczyciele, możemy zachowywać się, mówić i ubierać, jak nam się podoba. To zła droga, dlatego dochodzi do konfliktów i potrzebny nam jest sąd i proces, bo już nie radzimy sobie z uczniami. Jeszcze trochę i zapragniemy, aby młodzież siedziała na lekcji w kajdankach. A nauczyciel zamiast kredy będzie miał paralizator. Czy tak?