Co ty, k…, wiesz o maturze?
Od pierwszej klasy tłumaczę licealistom, czym jest egzamin maturalny i jakie nim rządzą zasady. Dwa i pół roku podawania informacji powinny zaowocować wiedzą. Niestety, niektóre osoby do ostatnich chwil swojej nauki w szkole nie znają podstawowych reguł i wciąż zadają te same pytania. Na przykład nieśmiertelnym pytaniem jest kwestia liczby słów w wypracowaniu z języka polskiego. Jak długa musi być praca stylistyczna?
Kilkadziesiąt razy odpowiedziałem na to pytanie, mówiąc, że co najmniej 250 słów. Znaczy to, że można więcej, a nawet trzeba, bo przecież 250 słów to minimum. Jasne? Często też cytowałem odpowiedni przepis, który brzmi następująco:
„Wypracowanie maturalne zdającego powinno być nie krótsze niż około 250 słów. W wypracowaniu krótszym niż około 250 słów będzie oceniane tylko rozwinięcie tematu, natomiast styl, kompozycja, zapis i język pracy nie będą oceniane.” (zob. źródło, s. 20 i tu, s. 21)
Kto pyta, nie błądzi, dlatego nikomu nie bronię bycia dociekliwym. Martwi mnie jednak, że non stop muszę odpowiadać na te same pytania, a i tak wiem, że nie do wszystkich uczniów dotrze informacja, mimo że wszyscy byli wiele razy na lekcji i słuchali, jak wyjaśniam.
Niestety, taka niewiedza na własne życzenie to nie jest prywatny problem nastolatków. Przecież różne nadzory sprawdzają, najczęściej metodą ankietową, czy uczniowie otrzymali podstawowe informacje o maturze. Analiza wyników takiego badania dowodzi, że 30 procent uczniów wie dobrze, 50 procent trochę wie, trochę nie wie, a 20 procent nic nie wie. Oczywiście, winny jest nauczyciel, bo przecież nie poinformował.
Tak sobie myślę, może to kwestia języka. Może trzeba używać innych słów, bardziej dosadnych, żeby aż w pięty poszło. Kiedy więc trzecioklasista zapyta mnie, ile słów powinno mieć wypracowanie z języka polskiego na egzaminie maturalnym, może należałoby odpowiedzieć: „Od ch… i jeszcze trochę”. Czy wtedy będzie jasne?
Komentarze
Wydaje mi się, że określenie przytoczone przez Gospodarza w ostatnim akapicie nie jest adekwatne do ostatniego akapitu. 😉
Jeśli ktoś wie co pisze (albo przynajmniej dobrze udaje, że wie), to 250 słów to bariera trudna do nie przekroczenia. Z doświadczenia wiem, że limity słów stanowią znacznie większą trudność przy maturze z języka obcego – ale są to limity górne.
Nie chciałbym Gospodarza denerwować swoimi pytaniami ale ile w Pana szkole to jest około?
Manager,
nie ma znaczenia, jaka jest interpretacja mojej czy innej szkoły, decyzję musi podjąć CKE, gdyż maturę sprawdzają egzaminatorzy pod kierunkiem tej instytucji. Wg mojego doświadczenia „około” znaczy plus minus 10 proc. Myślę, że słowo „około” jest niepotrzebne w regulaminie, gdyż wprowadza wątpliwość w interpretacji przepisu i daje maturzystom nadzieję, że zostanie zakwalifikowana praca krótsza niż 250 słów.
Pozdrawiam
DCH
W rzeczywistości, 250 słów wystarcza na wstęp, i fragment rozwinięcia. Mieć mniej niż przytoczona norma przewiduje, na prawdę jest bardzo ciężko.
Tak jak napisał Tomasz, górne limity to jest problem.
Moim zdaniem jest jedno rozwiązanie do opisanej powyżej sytuacji. Na Pana miejscu spróbowałbym wydrukować te informacje na kartkach i rozdać klasie – małe kompendium co uczniów na maturze czeka.
Pamiętam jak byłem w liceum (wcale nie tak bardzo dawno temu) – dużo bardziej przemawiały do mnie informacje podawane na papierze (lub inną metodą wizualną) niż ustnie.
ps. To mój pierwszy komentarz na tym blogu, ale śledzę go już od jakiegoś czasu. Bardzo jest to ciekawe, jak wygląda funkcjonowanie szkoły „z drugiej strony”.
pozdrowienia
Witam,
proponuję część lekcji, podczas której wyjaśnia Pan zasady pisania matury poświęcić na zapytanie uczniów i sprawdzenie tego, co zapamiętali np:
„Ile słów powinno zawierać wypracowanie maturalne?” itp. Sądząc z mojej praktyki, można usłyszeć ciekawe rzeczy. Na to, co z tego co usłyszymy dotrze do naszej świadomości ma przecież wpływ wiele czynników. Silne emocje związane z myśleniem o egzaminie maturalnym (np: strach) też mogą zakłócać rozumienie i zapamiętywanie. Pozdrawiam z sympatią (odczuwanie sympatii do osoby przekazującej komunikat sprzyja zapamiętywaniu). Ha!
A ja jutro wstanę o świcie.
Nie wiem tylko o której mi jutro świt wypadnie.
A z braku Głupka pozwolę sobie na pytanie czy słowa mogą się powtarzać?
Ba znam wiele osób po maturze które nie posługują się aż taką ilością słów na co dzień.
No nie zalamujcie mnie. Ile razy można powtarzać ludziom – „około 250 słów!” by zapamietali. To nieprawdopodobne. Raz wystarczy powiedzieć.
Pozdrawiam zniechęcony
A nie można im z tego kartkówki zrobić? Na oceny oczywiście, jaki to problem?
Z opisu wynika, że większość uczniów w jednym z lepszych liceów to prawie debile, a z tym się trudno zgodzić. Problem leży więc zapewne gdzie indziej, a szukając jego rozwiązania (i pozostawiając, przynajmniej póki co, na boku przyczyny) proponuję zrobić to, co przewija się w wielu wątkach krytykujących sposób nauczania w naszych szkołach. Tak więc, przede wszystkim zrezygnować z metody podawania tej suchej wiedzy w formie suchego wykładu (a tak pan opisuje swoje wysiłki). Dla polonisty okazja może być wręcz wymarzona – otóż problem, jaki pan opisuje, znakomicie nadaje się na sztukę teatralną, może nawet coś w stylu Mrożka. Scenariusz oczywiście można powierzyć uczniom, reżyserię i wykonanie jak najbardziej także. A dyskusja po wykonaniu sztuki może pozwoli obnażyć przyczyny (tu do nich wracamy), dla których prosta sprawa przeradza się w groteskę, farsę i co tam jeszcze. A przygotowania, uczestnictwo czynne i bierne w przedstawieniu pozwolą ten regulamin wykuć na pamięć. Już widzę te sceny, gdy Wspaniały Wykładowca wykłada Opornemu Tumanowi zawiłości regulaminu, którego literalne trzymanie się przekształci Opornego Tumana w Przyszłego Wspaniałego Wykładowcę.
Mówi pan, że nie ma na to czasu w przeładowanym programie? Ależ właśnie skarży się pan, ile to czasu traci pan i to bezproduktywnie, że nie wspomnę opowieści o życiu szkoły po pierwszych trzech miesiącach roku szkolnego. To co i jak robimy?
Powyższy, komentowany felieton ma około 280 słów. Jest krótki, ale wystarczająco treściwy. Nie jest przy tym pracą maturalną. >;-)
Matura to egzamin dojrzałości. Jak można wykazać własną dojrzałość intelektualną w któtkim na 250 słów wypracowaniu?
Chyba tylko pisząc krótkie opowiadanie w stylu Hemingwaya. Ale jeśli potrafi ktoś pisać jak Hemingway, nie zadaje głupich pytań.
Oczywiście, że trzeba dać informację na kartce. Przecież, Gospodarzu, gdy lekarz Panu mówi jak dawkować dwa lekarstwa, to zaraz po wyjściu z gabinetu ma Pan kłopot z powtórzeniem. Czyż nie ?
Gospodarzu.
Przyczyną takich porażek jest bierność słuchaczy. Polski uczeń ma taką postawę wobec szkoły i nauki, o jakiej pisał Pan przy okazji powrotu z ferii. Abolinia, czy jakoś tak. Tylko, że uczeń ma „powrót z ferii” codziennie.
Polski uczeń jest bierny ponieważ:
– naśladuje nauczycieli, którzy nie są aktywnymi twórcami działań dydaktycznych i wychowawczych, ale posłusznymi i sfrustrowanymi wykonawcami zarządzeń władz
– szkoła nastawiona jest na wtłaczanie wiedzy i testowanie jak to się udaje
– szkoła, czyli nauczyciele, unikają DIALOGU, różnicy zdań, dyskusji, konfliktu
– szkoła, czyli nauczyciele, nie kierują się zasadami SZACUNKU
– uczniowie są częścią społeczeństwa, które jest bierne, nieobywatelskie, roszczeniowe, nie nastawione na DIALOG
Gospodarzu. Pozostaje Panu trwać i narzekać, męczyć się i wypalać. Albo tworzyć coś nowego , inną jakość. Na przykład SZKOŁĘ SZACUNKU I DIALOGU.
…a co to za jełopa te 250 słów wymyśliła???
Po każdym napisanym słowie ma maturzysta kreskę stawiać…
Czy dopiero akapity bilansować?
A zadają też pytania typu: „A „i” lub „z” też się liczy?”
Grzegorzu, jełopa, która dba o to, by człowiek nauczyć się pisać na temat, trzymając się ograniczeń co do rozmiaru tekstu.
Przykładowo, czy napisałbyś 25-stronicowy list motywacyjny, a może jedno zdanie: dajta mi robotę.?
Czy Twoja notatka służbowa wysłana mailem ważyłaby kilka MB?
Czy pracę magisterską napisałeś/napiszesz/napisałbyś na 5 stron?
Matura nie jest obowiązkowa, szkoła średnia ma przygotowywać do pracy akademickiej.
Uczniowie zawodówek nie muszą się tym przejmować.
Ponieważ często moje intencje w komentarzach nie są jasne chciałbym powiedzieć,że kpiąc sobie z około 250 słów nie kpiłem z gospodarza tylko z tej jełopy jak ją trafnie Grzegorz określił.
A już „nie mniej niż około” świadczy, że to okołojełopa była.
Na poważnie to praprzyczyną jest szaleńczy i moim zdaniem szalenie szkodliwy pomysł utestowienia matury.
Uczniowie zamiast zdobywać wiedzę ćwiczą się w rozwiązywaniu testów.
Jak wiadomo nawet największa jełopa jest w stanie się nauczyć rozwiązywania krzyżówek.
A dlaczego?
Bo urzędnicy nie ufają nauczycielom i postanowili odebrać im możliwość oceniania wiedzy na maturze.
Jak by ujednolicenie kryteriów było wartością samą w sobie.
Jak by coś się stało gdyby w jednej szkole na trójkę były wyższe wymagania niż w drugiej na piątkę.
Uważam, że należy przywrócić egzaminy na wyższe uczelnie i wrócić do oceniania dojrzałości uczniów przez nauczycieli a nie komisje zewnętrzne.
Testy można uczniom robić ale nie żeby ich wiedzę oceniać tylko pracę uczącego nauczyciela.
Wczoraj był próbny test w naszej szkole. Dziecko ma pisać CZARNYM długopisem (nie mam pojęcia czemu, chyba BO TAK) i nie może oczywiście mieć telefonu komórkowego, za to musi mieć legitymacje. I te polecenia też przerosły niektórych. No i reakcja dyrekcji: to czemu wyście im nie powiedzieli?
Nigdy nie umiałam pisać długich prac z polskiego. Moja matura miała 3 strony podaniowe na siłę 🙂 Jeśli chodzi o polski to mi nowa matura odpowiadałaby bardziej niż stara.
W każdym normalnym kraju nieznajomość prawa szkodzi. Kwity prawne związane z maturą są publikowane jak każde inne prawo, są wywieszane w szkole,można je powieścić na stronie internetowej szkoły, są na stronie CKE i OKE, więc owe nadzory, co one sprawdzają? Sprawdzają zaangażowanie uczniów i efekt pracy szkół podstaowoych i gimnazjów.No to jak są takie wyniki niech się sami pozwalniają z roboty i napiszą kwit do Trybunału Stanu na REFORMATORÓW. Ale polski nauczyciel będzie się zapowietrzał, tłumaczył. chodził na zebrania z rodzicami i po setny raz opowiadał te same bzdetki. O polski nauczyciel – albo ma powołanie, albo jest idiotą. Przychylam się do tego ostatniego. Pozdrawiam
Dolny limit słów wziął się stąd, że maturzysta, przygotowując pracę na 1 stronę formatu A5 gotów iść w zaparte, że jest to wypracowanie. „Bo on takie pisze”. Tymczasem ocena wypracowania z języka polskiego zawiera w sobie elementy odwołujące się do formalnej strony pracy. W zbyt krótkich pracach ich się nie stosuje, gdyż elementy te w nich nie występują.
Do ync
Mam dosyć zwalania całej winy na nauczycieli. Należy wiedzę podawać odpowiednio i ją egzekwować. Młodzież jest bierna w szkole bo wie, że musi być nauczona (na siłę) minimum materiału. Jeżeli nie opanował to winny jest nauczyciel. Wiedzą o tym z mediów oraz od swoich rodziców.
Z problemem Gospodarza uporałem się w następujący sposób: lekcja na temat zasad obowiązujących na maturze, każdy się pod nimi podpisuje (że zapoznany), materiały przypinam na gazetkę. Wszystkich zadających z uporem maniaka to samo pytanie odsyłam do „gazetki”.
Managerze drogi,
Rozpatrując, czy zachować egzaminy wstępne czy można pokusić sie o długa dyskusję.
Skoro jednak działamy w danej rzeczywistości, tj. mamy zunifikowany egzamin maturalny, który zastępuje egzaminy wstępne w rekrutacji na studia, to musi on byc jednolity, a więc wymagania w różnych szkołach musza być takie same.
Dwóch nauczycieli, nawet równie godnych zaufania, może ocenić tą sama prace nieco inaczej.
Urzędnicy ufaja nauczycielom, bo po 30-paru godzinach szkolenia nadają im uprawnienia egzaminatora. Ba doświadczenie w tej pracy jest warunkiem koniecznym, by do szkolenia takiego zostać zakwalifikowanym.
Ujednolicenie ma słuzyc sprawiedliwości społecznej, choć drobne róznice nadal między egzaminatorami istnieć będą.
Ujednolicenie to jest elementem, nie stanowi o wartości egzaminu jako jedyne kryterium.
Abstrahuję od tzw. problemu pisania „pod klucz” na j. polskim, które jest szeroko krytykowane.
Zastanawia mnie jedno: kogo z Państwa zdziwiło przedostatnie zdanie tekstu Gospodarza? Przecież zawiera ono jeden z „mocniejszych” wulgaryzmów. Drogi autorze, pisał Pan niejednokrotnie, że uczy Pan w renomowanym liceum. I co, czy do swoich maturzystów zwraca się Pan również używając słowa, które zostało wykropkowane? Jeśli tak, to skandal, jeśli nie, to po co zaśmieca pan „bluzgiem” blog jednego z lepszych tygodników? Przyznam, że jestem zbulwersowany, choć szkolnym polonistą jestem od ponad dwudziestu lat i niejedno widziałem i słyszałem. Nie uchodzi, kolego! Chciałoby się zakrzyknąć za Cyceronem: O, tempora, o mores! Jeśli tak pisze nauczyciel, to czego oczekiwać od jego wychowanków, choć jestem przekonany, że język zaprezentowany przez wychowawcę jest językiem obcym również dla lwiej części uczniów szacownego XXI LO w mieście Łodzi. Więcej szacunku dla czytelników, panie Darku!
vuem
Zgadzam się, że skoro matura ma być przepustką na studia to musi być zunifikowana.
Moim zdaniem unifikacja matury jest szkodliwa.
Prowadzi do obniżenia poziomu nauczania i żadnej sprawiedliwości moim zdaniem nie zapewnia.
Czy porównywalność wyników jest wartością samą w sobie?
A co jest złego w egzaminach na studia?
Co jest dobrego w braku tych egzaminów?
Przecież niezależnie czy egzaminy są czy nie to struktura społeczna studentów bezpłatnych państwowych uczelni się nie zmienia.
To po co ta unifikacja?
Mam do Was pytanie, a szczególnie do Managera, jak można ćwiczyć w rozwiązywaniu testów z historii, bo choć uczę 30 lat, to nie wiem. Zawsze mi się wydawało, ze w rozwiązaniu zadania (np. na podstawie tekstu wyjaśnij dlaczego Napoleon podjął decyzję o ataku na Rosję), liczy się umiejętność analizy i interpretacji tekstu, a tu tymczasem „można tego nauczyć największego jełopa”. OK, nich będzie, ale ja się pytam, jak go nauczyć, jak on nic nie wie o kontekstach, sensu podanego tekstu nie rozumie, a ponadto potyka się nie tylko o język tekstu, ale również o własny.
Aha, dla tych, którzy nie widzieli matury z historii. W arkuszu egzaminacyjnym praktycznie NIE MA ZADAŃ ZAMKNIĘTYCH. Są otwarte do wyposażenia (a to mapa, a to ilustracja, a to tekst), oraz wypracowanie. Ponieważ w historii nie ma dolnego limitu słów, więc zdarzają się wypracowania na pół stroniczki.
Z zainteresowaniem czytam – wiele się zmienilo w ostatnich latach. Menager, od wielu lat piszę rożne teksty zawodowo i dla swojej satysfakcji. Mam łatwość pisania, już w szkole pisałem dla jełopowatych przyjaciółek by zaskarbić sobie ich wdzięki. Umiejętność pisania dawała mi fory w szkole, na uczelni i w życiu zawodowym. Pomaga mi też psychicznie jako swoista psychoterapia. Natomiast nigdy nie zdarzyło mi się rozwiązać krzyżówki. Mam jakiś defekt mózgu – po prostu nie umiem. We współczesnym systemie edukacji odpadł bym z zawodów w przedbiegach, bo tak jak nie umiem rozwiązywać krzyżówek tak nie umiem też rozwiązywać testów. Współczesny sytem edukacji odsiałby mnie do kopania rowów. Zabawnie to urządzono!
Pozdrawiam
Jacenty
A co ty k…a wiesz o współczesnej popkulturze
A jak nie wiesz ile to jest od ch…a to spieszę wyjaśnić, że to jak od Twojej szkoły w piz…u
@Jury
Może historia ma taki specyficzny typ testu, że uczniowie przed maturą czytają,analizują i w ten sposób się do matury szykują.
Z tego co wiem to od kiedy wprowadzono testy uczniowie nic innego tylko je na kilometry rozwiązują zamiast się uczyć.
I nie zaczynają na miesiąc przed maturą tylko często już w pierwszej klasie.
Ale nie uczę w szkole więc się może mylę.
A, że mistrz krzyżówkowy wcale nie musi mieć rozległej wiedzy i nic nie ma wspólnego z erudytą to się zgadzamy czy nie?
@Manager
Co ty k… wiesz o szkole …
Bo ja wiem za dużo. Wiem też, co to jest uczenie pod egzamin. Tylko problem polega na tym, żeby uczyć pod mądry egzamin … Ten z historii jest mądry, dlatego zdaje go coraz mniej chetnych.
A co do egzaminów wstępnych, do których ktoś wyżej wzdychał (czy nie Ty?), to Uniwersytet Łódzki nie wymaga zdawania historii na żaden kierunek, poza jednym …
Uwaga – błyskawiczny konkurs audiotele. Na jaki kierunek na UŁ należy koniecznie zdać historię? Czyżby prawo, a może historia? Nic z tych rzeczy – jest to proszę Państwa – archeologia.
A dlaczego? Bo historia trudna jest. I trzeba coś czytać, analizować, syntetyzować (w głowie, w głowie oczywiście). Znać jakieś daty, wydarzenia, nazwiska, adresy, telefony. Dlatego nie wolno od maturzysty wymagać zdawania historii, bo jeszcze nie daj Boże, zechce studiować na AHE.
@Jury
Czy my aby na pewno się nie zgadzamy ze sobą?
na pytania: ‚A skąd ty to wiesz?’ odpowiadam od paru lat niezmiennie: ‚Bo mam starą maturę’.
Czytam.
Pozdrawiam.
Panie Jacenty! Tym razem będę bronił Gospodarza, który parafrazując wypowiedz Bogusława Lindy, podkreślił problem zwiazany z komunikacją językową. Wyraznie o tym pisze na poczatku ostatniego akapitu. To mieści się w granicach prowokacji intelektualnej zmuszającej czytelnika do refleksji. Natomiast w Pana wypowiedzi, niestety, nie znalazłem odniesienia do problemu zasygnalizowanego przez autora blogu. A szkoda.
Teraz napiszę, w jaki sposób wpoiłem moim uczniom liczbę wyrazów, którą powinno zawierać wypracowanie maturalne: skandowali głośno: 250, Kolejorz, 250, 250, Kolejorz 250, zgodnie z rytmem popularnej stadionowej piosenki kibiców KKS Lech Poznań. Polączyłem ich uczucie do ukochanej drużyny z marzeniami o zdobyciu większej ilości punktów za drugą część pracy maturalnej.
@Manager
Czy coś złego było w egzaminach wstępnych? Niekoniecznie, jak napisałem, dyskutuję w danej rzeczywistości, a więc obowiązywania matury jako przepustki na studia.
Albo dyskutujemy o obecnej maturze i zasadach jakimi się rządzi albo o ewentualnych korzyściach jej zniesienia.
Totalna swoboda w egzaminach też dobra nie jest, sądzisz, że „stara matura” podnosiła poziom nauczania? Pracowałeś przy niej?
Wiesz ile wtedy wszelkich nacisków i „niesprawiedliwości” miało miejsca?
Ile nauczycieli kosztowała sprawiedliwość i trzymanie się zasad?
A ilu potrafiło podciągnąć, czy obniżyć z takiego, czy innego powodu ocenę?
Porównywalnośc wyników?
Jeśli rozumiesz przez to, że uczeń w Krakowie i Bzduchowie Górnym zostanie oceniony wg tych samych zasad i wg tych samych wymagań, to tak, to jest wartość.
Czemu miałby służyć fakt, że w jednej szkole na 2+ trzeba zapracować ciężej niż w innej na 4?
Niechaj dobre szkoły wyprzedzają program, rozwijają talenty uczniów ponad obowiązkowy poziom, ale w ramach tego poziomu, wszak takiego samego w całym kraju niechaj uczniowie będą oceniani tak samo.
Pytasz po co ta unifikacja. No właśnie po to.
Czy natomiast na pewno osiągamy korzyść z takiego sytemu, czy też system egzaminów wstępnych był lepszy, to się okaże.
Myślę, że w takiej materii kilka zaledwie lat „eksperymentu”, to za mało, by wygłaszać sądy.
Pozdrawiam:)
A to niezłe, naprawdę.
Manager, wyprostuj sie, przeklinasz jak jakis pierwszy lepszy wiechol. I Daras to toleruje. Do prawdy, dla mnie nie ma różnicy, czy stawiasz jakies kropki miedzy poczatkiem i koncem kazdego wyrazu, czy jakbys pisal caly wyraz. Jechanie na zasadzie: ja cie zniszcze (dodaj slowo na jedeneastą litere z alfabetu, albo na czternastą) dla mnie brzmi jak przeciąganie nożem po talerzu. I to samo sie tyczy G…..d…a. Kultury troche!
Stary, Gospodarzu, …
Obarczam winą nauczycieli nie za wyniki uczniów, ale za to, że są bierni, przyjmują be zoporu wszystkie zarządzenia i pomysły władz, nie starają się być partnerami dla MEN, nie organizują się, nie zgłaszają sprzeciwu ani własnych pomysłów. Pracownik bierny zawsze ma gorsze efekty pracy niż aktywny. W dodatku odczuwa mniejszą satysfakcję z pracy, idzie do niej niechętnie i wychodzi pospiesznie, narzeka i jest sfrustrowany. Z ulgą oczekuje na przerwy, ferie, wakacje i emeryturę.
Często czytam komentarze ync i wprost nie mogę się doczekać, kiedy sam założy idealną placówkę, o której wciąż wspomina :). A tak, ync jest tylko ‚teoretykiem’, do praktyki się nie zniży, bo nie może, nie ma warunków, robi coś innego itd, itp. :).
Co do możliwości zapamiętania. W mojej szkole obowiązkowo wręcza się uczniom wydruki z zakresu systemu ocenienia. Pierwsza lekcja dotyczy wyjaśnienia zawiłych sformułowań (np. kartkówka obejmuje trzy ostatnie lekcje). Po pół roku i tak część osób wciąż nie wie, jak często może mieć sprawdziany, jakie są warunki poprawy oceny.
Dlaczego? Bo przyjęło się tłumaczyć tumaństwo pospolite górnolotnymi „bo system nakazowy szkoły…”, „bo brak nauczania dialogu…”, „bo totalitaryzm nauczycielski…”. O większe głupoty chyba trudno: znajomość przepisów jest konieczna do odpowiedniego funkcjonowania, czy w szkole, czy w państwie jako takim. Chroniąc bezmyślność dzieci, ich prawo do niewiedzy, ze skrajnym zidioceniem włącznie, pozwala się na zaistnienie po czasie coraz większej grupy dorosłych, którzy nie przyjmują do wiadomości podstawowych zasad regulujących ich życie. Nieznajomość prawa szkodzi, dura lex, sed lex, a czy to prawo z zakresu matury, czy kodeksu drogowego, to już rzecz obojętna. Jeżeli ktoś chce poruszać się w świecie, musi znać jego reguły, jeżeli tego nie chce- jego sprawa i jego problemy. Czy ktoś usprawiedliwia kierowcę, który nie wiedział, że nie wsiada się po pijaku za kierownicę? A może na usprawiedliwienie zasługuje osoba, która nie zna przepisów swojego ubezpieczyciela i celowo okaleczyła się w celu uzyskania odszkodowania, którego nie przyznano? Tak jest w normalnym świecie, każdy odpowiada za swoje zdurnienie i niewiedzę, oczywiście z wyjątkiem szkoły, w którym to nie uczeń piszący rzeczoną maturę martwi się o zasady nią rządzące, tylko nauczyciel. O większego samobója, zezwalającego i usprawiedliwiającego, skrajną ignorancję i głupotę wydumanym „brakiem DIALOGU” czy „brakiem szacunku”, dla tego społeczeństwa to już naprawdę trudno. Trzeba – że tak eufemistycznie stwierdzę- być obdarzonym bogatą wyobraźnią, aby usprawiedliwiać fakt niemożności zapamiętania „250 słów na pracę” brakiem szacunku w stosunku do uczniów… Proszę usprawiedliwiać, na pewno na tym wózku jako społeczeństwo zajedziemy daleko, mając za współobywateli coraz większą ilość nieudaczników specjalizujących się w szukaniu winnych.
@vuem
Jakoś nie chciało mi się dyskutować o zapamiętywaniu regulaminu przez uczniów.
Problem który poruszyłem wydawał mi się ciekawszy.
Nie zgadzam się z tym co napisałeś ale nie podejmę polemiki.
Jest jak jest i o tym jak jest trzeba gadać.
A o tym jak jest mi się nie chce.
@Głupek
Z obrzydzeniem wstawiam kropki do tekstu.
Tym razem to zrobiłem bo taką konwencję przyjął gospodarz w tym wpisie i niegrzecznie byłoby ją łamać.
Uważam, że bez wulgaryzmów język byłby uboższy i czym je zastąpić?
A dzielenia wulgaryzmów na mocne i słabe nie rozumiem.
Wolę gówno niż kupę.
http://www.youtube.com/watch?v=4bBWrQzpU8E
W wywiadzie z jakimś mądrym człowiekiem /przepraszam autora, ale nie pomnę nazwiska/ wyczytałam, że obecnie młodzież pół roku przygotowuje się do studniówki, a tydzień do matury. To chyba wiele mówi….
Oczywiscie, ze wiele to mowi, a jakze by nie!
Bez wulgaryzmow jezyk bylby ubozszy jak herbata bez cukru albo frytki bez soli. Ale jak za duzo tego dajemy, to robi sie niedobre. Chodzi o „szczyptę”. O szczyptę chodzi szanowni wybawiciele. Myslmy wiecej ze zrozumieniem, a nie takie lelum polelum. To co w jezyku na zywo jest okay, w tekscie moze epatowac niepotrzebną agresją, jakims takim nerwowym machaniem reką w kierunku rozmówcy. Jeszcze raz podkreslam, duzy minus dla Dariusza za wywlekanie tego typu stylistyki. Manager, do ciebie mam o to pretensje tez. Nie mowmy tu o jakims „poziomie intelektualnym”, gust estetyczny, to jest wszystko o co kazda z nas (osba) chcialaby sie starać. Ladne otoczenie, konkretny jezyk, proste zasady, gra fair itd. Ync o tym szeroko sie rozpisuje, wiec ja po nim chce sie powtarzac.
Amelko z Berlina, a co z naszym Berlinem? Gdzie jestes, na ktorym metrze wysiadasz?
Przyszły rok będzie zarazem 50 -leciem po zdaniu matury.Pamiętam,że
pisałem wypracowanie związane z Medalionami,chyba Nałkowskiej.
Starałem się pisać co wiem na ten temat.Było trudno,wolałem matmę.
Uważam,że nauczyciel ma prawo do pełnej oceny dojrzałości prezentowanych ocen w oparciu o nabytą wiedzę.
A jak od ch… to k… od czyjego?
ja
Często czytam komentarze ync i wprost nie mogę się doczekać, kiedy sam założy idealną placówkę, o której wciąż wspomina :). A tak, ync jest tylko ?teoretykiem?, do praktyki się nie zniży, bo nie może, nie ma warunków, robi coś innego itd, itp. :).
Ync nie jest ważny. Ważny jest problem. Ynca może jutro przejechać samochód na śmierć. Czy to znaczy, że problemy, o których piszę ja, Belfer40, n… oraz inne, podobnie myślące osoby, znikną ?
Jeśli jesteś zadowolony z polskiej szkoły, to bardzo dobrze. Ale jeśli nie, to co proponujesz … ?
Czy podoba się Tobie sposób zarządzania nauczycielami i uczniami ? Czy uważasz że działanie oświaty są dostosowane do możliwości nauczycieli i potrzeb uczniów ? Itd, itp., …
A jak od h… to k… czyjego.
Od Gospodarza – to ja wykropkowałem.
I tak mnie to nie zadowala.
250 słów wypracowania z polskiego? To niepojęte! Matura jest przecież egzaminem dojrzałości. Czy w 250 słowach można dokonać jakiejkolwiek analizy i syntezy czegokolwiek?
Ja na (starym) egzaminie maturalnym z polskiego napisałem 16 stron, nie lejąc przy tym wody. Wybrałem tzw. temat przekrojowy, który dawał możliwość zaprezentowania nie tylko biegłości w dziedzinie ortografii, gramatyki i stylu, lecz również szeregu kontekstów, cytatów, nawiązań i punktów widzenia.
250 słów może liczyć chyba jedynie wypracowanie uczniowskie, napisane w ramach zadania domowego…
Zupełnie nie rozumiem nadto pretensji, wygłaszanych przez dyskutantów pod adresem nauczycieli. Od lat odnoszę wrażenie, że polski nauczyciel to chłopiec do bicia, a rzekomym brakiem umiejętności dydaktycznych usprawiedliwia się brak szacunku ucznia do szkoły, wynikający między innymi z karygodnych zaniedbań wychowawczych, za które winę ponoszą rodzice, oraz z dominującego paradygmatu gloryfikacji materializmu oraz lekceważenia wartości duchowych. Moi nauczyciele też nie byli idealni, ale wiedziałem, że to JA się muszę wszystkiego nauczyć. Co więcej, sam tego chciałem. Dla chcącego, nic trudnego, jak mówi mądre przysłowie.
Kilka lat temu miałem okazję rozmawiać z nauczycielem akademickim z Grecji. Rzeczona Pani profesor wygłosiła pean na cześć polskich studentów, którzy w jej opinii byli zmotywowani do nauki i posiadali ogromną wiedzę ogólną, której brakowało ich kolegom z Zachodu. Przyznała, że cieszy się na wieść o każdym polskim ERASMUSIE 🙂 Ale Ci studenci rekrutowali się z roczników, które jeszcze pisały normalną maturę. (słowa „normalną” używam tutaj z premedytacją).
Niski poziom dawnego polskiego szkolnictwa to mit, podobnie jak rzekomo wysoki poziom utylitarystycznego modelu zachodniego.
A czemu służy nowa matura? Zamiataniu pod dywan idiocenia społeczeństwa i upadku etosu uczniowskiego?
Przepraszam, że się rozpisałem, ale takie sprawy bulwersują… 😐
Taki pasztet zafundowała nam „reforma” Handkego:
http://www.polskatimes.pl/opinie/wywiady/229354,prof-turski-grozi-nam-cywilizacyjna-zapasc,id,t.html