Pozywajmy się!
Nie tylko uczniowie lądują na ławie oskarżonych za obraźliwe słowa (zob. przykładowy proces), także nauczyciele mogą zostać pozwani przez uczniów. Całe szczęście, że ryba psuje się od głowy i jako pierwszy w roli pozwanego wystąpi były minister edukacji, Ryszard Legutko (zob. tekst). Mam nadzieję, że ryba dalej się nie popsuje i po odcięciu zatęchłego łba będzie się jeszcze do czegoś nadawała. Inaczej mówiąc, nie będzie potrzeby, aby uczniowie kierowali pozwy przeciwko nauczycielom za obraźliwe słowa. Korpus oświatowej ryby jest zdrowy.
Sprawa Legutki jest nam dobrze znana. Zachciało mu się nazwać uczniów smarkaczami i szczeniakami. To bardzo brzydko, ale się zdarza nawet najbardziej kulturalnym ludziom przekroczyć granicę dobrego smaku. Mnie też się zdarzyło, ale gdy do tego doszło, stosowałem biblijną zasadę, że trzeba się z ludźmi pogodzić, zanim zajdzie słońce. Szybko więc przepraszałem i obiecywałem nigdy więcej tego nie robić. Biblia mówi, że kto nie popełnia błędów w mowie, ten jest człowiekiem doskonałym, a tacy będziemy dopiero w niebie. Zatem w życiu doczesnym każdy z nas uchybia mową, czyli czasem ubliża bliźniemu swemu. Gdy tak się dzieje, trzeba umieć okazać skruchę i prosić o wybaczenie.
Piszę w tonie religijnym, ponieważ Ryszard Legutko jest praktykującym chrześcijaninem. Myślę więc, że zna Biblię na tyle, aby rozumieć, że przyznanie się do błędu jest cnotą i nie hańbi człowieka wiary. Gdyby publicznie przeprosił, tak jak publicznie zniesławił, nie byłoby sprawy w sądzie. Mam nadzieję, że proces byłego ministra będzie dobrym przykładem dla nauczycieli, że jednak przepraszać warto. Przede wszystkim dzieci i młodzież.
Nauczyciele pozywają uczniów, ponieważ czują się obrażeni, np. za bycie nazwanym k… Muszę przyznać, że mnie nazwano już ch…, co nie było miłe. Nie skierowałem sprawy do sądu, ponieważ koleżanka przekonała mnie, że uczeń nie może obrazić pedagoga. To nie ta liga. Słowa koleżanki wziąłem sobie do serca. Wprawdzie nie pozwalam komuś, aby mnie nazywał ch… lub inaczej, ale nie czuję się obrażony, gdy do tego dojdzie. Po prostu bez poczucia krzywdy wykorzystuję wszystkie dostępne mi środki pedagogiczne, aby osobnik przestał mnie tak nazywać i wyraził żal za swoje postępowanie. Gdybym skierował sprawę do sądu, obraziłbym tym swoich kolegów, całą radę pedagogiczną oraz dyrekcję szkoły, bo dałbym dowód, że nie udzielili mi pomocy, pozostawili mnie bez wsparcia. W każdym razie gdy mam poważny problem z uczniem, to uznaję, że nie tylko ja mam problem, ale wszyscy pracownicy szkoły. Cała szkoła może w ostateczności pozwać ucznia, ale nie pojedynczy pracownik – to byłoby śmieszne i bardzo nieprofesjonalne.
Wydaje mi się, że wkraczamy w fazę pośpiechu. Tylko zamiast spieszyć się kochać ludzi, spieszymy się ich pozywać, bo jeszcze nam umkną. Jak mamy problem, to straszymy sądem, a czasem nawet zakładamy sprawę. Być może niedługo, gdy nie będę sobie dawał rady z niesfornym uczniem i zwrócę się o pomoc do dyrekcji szkoły, ta mi powie, abym go pozwał. Co tam się bawić w nieskuteczne wychowanie – pozywajmy się!
Komentarze
Myślę, że nie ma Pan racji. Chroni Pana prawo, jest Pan urzędnikiem państwowym. Dzisiaj uczeń określi Pana ch….., jutro za to przeprosi, a swoim kolesiom powie, że to ściema i że zrobił ch… w ch… .
Natomiast, gdy się sprawę nagłośni, a nie zmiecie pod dywan, wówczas będzie to ostrzeżenie dla szkolnych osiłków. Kara, również sądowa, to także środek wychowawczy. Drastyczny.
Może być inaczej, możemy odpuścić, czekać, aż nam włożą kosz na głowę lub naplują i powiedzą, że pada deszcz.
Polska jest jednym z nielicznych jeśli nie jedynym krajem w Europie gdzie za słowa można trafić do więzienia.
Jak sąd będzie łaskawy może nas skazać na grzywnę lub co najbardziej śmieszne i kuriozalne może nas skazać na przeproszenie.
I nie mówimy o agresji słownej, o mobbingu czy nękaniu człowieka jak w przypadku pani wyzywającej sąsiada od pedałów i ciot.
Mówimy o zniesławieniu.
Ktoś się poczuje urażony opinią na swój temat, uzna ją za zniesławiającą i jak sędzia ma podobne poczucie honoru to może nam zafundować roczek odsiadki.
To proszę mnie pozwać.
Ten kto uważa, że tak powinno być to ćwok,burak i kanalia.
Adres do dyspozycji prokuratora w redakcji.
A ja myślę tak, jak Gospodarz. Nauczyciel pozywający swoich uczniów przed sąd daje świadectwo swojej pedagogicznej bezsilności. Bezsilności całego systemu edukacji. Być może są sytuacje, gdy innego wyjścia nie ma, wszak uczniowie bywają czasem z piekła rodem… Jednak zawsze jest to klęska. I czy AŻ sąd konieczny jest, aby uświadomić uczniom, że obelgi to cos złego? Że obrażanie jest przestępstwem? Verba docunt, exempla trahunt. Niechże tylko przykładem dla młodzieży nie będzie profesor Legutko
W kraju trudno znalesc cos co by mialo rece i nogi.
Nie mozna wiec sie dziwic ze mlodziez uczy sie od doroslych (Kaczynscy, Macierowicze, Tuski, Sikorskie, Grzeski itp o dzienikarzach nie wspominajac)
Swoja droga Legutko powinnie zaplacic duze, duze odszkodowanie.
Jako MEN lamal Konstytucje pozwalajac na katolizacje panstwowych szkol.
Jako europosel wystapil przeciw mlodziezy ktora chciala by wyrok sadu UE byl respektowany w ich szkole.
I jak to sie dziwic mlodziezy ze ludzi pokroju Legutki nazywaja po imieniu ?
Verba docunt? Exempla trahunt? Co to za cuda? Margot Noir, co znaczą owe mocne slowa? Czy nie za wczesnie na takie exemplowanie?
Niedługo idę pracować do szkoły. Bardzo się cieszę, ale obawiam się takich przypadków, o jakich pisze p. Dariusz. Myślę, że pozywanie uczniów to faktycznie wyraz pedagogicznej bezsilności, ale i do niej należy się uczciwie przyznać, jeśli zachodzi taka potrzeba. A zachodzi, jeśli uczeń nie widzi w tym nic złego, jego rodzice nie mają nic przeciwko temu, przełożeni nauczyciela, również radzą mu to zignorować. Wtedy w istocie pokazuje się uczniowi, że w wyzywaniu nauczyciela nie ma nic złego.
Gospodarz jednak napisał o środkach pedagogicznych, które zastosował – jako niedoświadczony pedagog pytam, co to za środki – tłumaczenie uczniowi, że nauczycielowi jest teraz przykro, wyjaśnienie mu, że daje innym zły przykład i teraz wszyscy, którzy chcą, tak będą wyzywać nauczycieli, czy też przekonywanie go, że ten, kto używa słowa na ch nie może być zaliczony do ludzi kulturalnych? Wydaje się, że właśnie to wszystko chciał osiągnąć uczeń… Inne środki pedagogiczne – rozmowa z rodzicami, obniżenie stopnia z zachowania, dywanik u dyrektora – czy są skuteczne?
Bardzo proszę napisać, co Pan zrobił, żeby tak się uczeń więcej nie zachowywał i Pana przeprosił – może mnie to wkrótce pomoże w razie kłopotów. Serdecznie pozdrawiam.
Pytanie do Glupka w zwiazku z wczesniejszym tekstem. Czy mam rozumiec, ze osoba intelektualna to taka jak Ty;)
Wartosciowe kolezanki i koledzy w pracy to wielkie szczescie, Gospodarzu.
Do mnie rowniez przemawiaja slowa Pana kolezanki. O tym, ze uczen nie moze obrazic nauczyciela, ze to nie ta liga.
Uczen obraza, a dzidzius placze cala noc.
Dobra matka wlicza nieprzespane noce w koszty maciezynstwa. Kto nie wliczy zlego zachowania uczniow w koszta zawodu, nie bedzie pedagogiem.
To cos innego niz zamiatanie pod dywan.
MargotNoir pisze -„Nauczyciel pozywający swoich uczniów przed sąd daje świadectwo swojej pedagogicznej bezsilności. Bezsilności całego systemu edukacji. ?” Przestańmy w końcu obarczać odpowiedzialnością zwykłego nauczyciela za niepowodzenia całego systemu. Można taką sytuację przyrównać do pretensji na lekarza pierwszego kontaktu, że nie leczy zębów. Przecież od tego jest inny specjalista. Podobnie jest w szkole. Od nauczania – nauczyciel, a od patologii w szkolnej inny specjalista np. psycholog czy nawet psychiatra, ale ich niestety nie ma 🙁
Ino ! Masz słusznego.(gospodarz jako polonista…)
Do MargotNoir.Które słowa w tym przypadku uczą.Gdzie kształcący przykład?Gospodarz się starzeje,czy dał się ponieść komercji?Z wyrazami szacunku Jantra.
Wito! Myślałem, że Gospodarz odpowie na Twój apel. I ja kiedyś zaczynałem pracę i rozumiem Twoje obawy. Nie wiem, w jakiej szkole będziesz działać, ale pamiętaj o zachowaniu spokoju, nie stój podczas prowadzenia lekcji w jednym miejscu, klasa to twoje terytorium, Ty tam masz rządzić. Rozmawiaj z uczniami, bądż konsekwentna, nie krzycz, miej dobrze zrobiony makijaż i pamietaj, że dywanik u dyrektora może działać tylko na nauczyciela lub ucznia renomowanego liceum. I jeszcze jedno: nie dotykaj ucznia (piszę to bez żadnego podtekstu) oraz do każdej lekcji bądz dobrze przygotowana, nawet gdybyś do szkoly przyszła prosto z imprezy. Uczniowie psychologii nie studiowali, ale o każdym z nas mają wyrobioną opinię nieraz trafniejszą niż nasz szef.
Powodzenia!
Ino,
dziękuję za pomoc. Właśnie przygotowuję się do zajęć ze studentami, podczas których będę tłumaczył to zagadnienie przez wiele godzin. Sensem tych zajęć jest myśl, że nauczyciele w danej szkole powinni się trzymać razem, a ci mniej doświadczeni niech nie obawiają się prosić starszych kolegów o pomoc. Przekonuję studentów, że w każdej szkole są mistrzowie, którzy doskonale radzą sobie w nawet najgorszych sytuacjach. Trzeba się z nimi zakolegować, a pomogą.
Pozdrawiam
DCH
@Vita: w pracy belferskiej najtrudniejsze jest pierwsze 20 lat, a potem juz zleci!
A serio:
– rozmawiaj z uczniami – nie przemawiaj do nich [ w sytuacjach i dydaktyczych i wychowawczych ],
– uważnie ich słuchaj – to trudne, ale możliwe,
– posłuż się czasem dowcipem/żartem – uczniowie to lubią,
– jest duuuuużo dobrej literatury – czytaj ją refleksyjnie,
– nie obrażaj się na uczniów i nie obrażaj ich – są wrażliwi, ale też wdzięczni za podmiotowe ich traktowanie [ nie partnerskie! ],
– z porażek wychowawczych [ a będą! ] wyciągaj wnioski – nie konsekwencje dla ucznia,
– szukaj wśród przyszłych kolegów /koleżanek mentora/superwizora – zaufanego, mądrego, odważnego, który pocieszy, pouczy, wyjaśni,
– nigdy nie okazuj, że uczeń/rodzic Cię obraził – Twoją przewagą jest Twoja wiedza i znajomość przyczyn, bo wpraktyce spotykamy sie z ich skutkami.
Poza pwyższymi [ nie jedynymi i jedynie słusznymi ] radami, panuj nad sobą – to najwyższa władza.
Nigdy nie żałowałam, że zostałam belfrem tzw. trudnej młodzieży, czego i Tobie życzę!
Do wszystkich:
i my i uczniowie jesteśmy ofiarami systemów – ale nie obrażajmy się na rzeczywistość i nie zachowujmy sie jak ofiary, które inni [ dyro, rodzice, wadza ] „dziobią”. Polecam stronę Towarzystwa Nauczycieli Szkół Polskich.
A pozywać kogokolwiek jest najłatwiej….
Amelio z Kreuzbergu, jeszcze raz udowadniam: to ja jestem osobnikiem intelektualnym, to moja osoba odzwierciedla intelektualnosc najlepszej wody. Poczytaj zreszta wczesniejsze moje wpisy z tego roku, rewelacyjny intelekt w full kontakcie z uroczystymi blogowiczami. Uczta dla czytajacych.
Gospodarzu.
„W każdym razie gdy mam poważny problem z uczniem, to uznaję, że nie tylko ja mam problem, ale wszyscy pracownicy szkoły.”
Tym samym zrobił Pan pierwszy (kolejny) krok w kierunku SZKOŁY SZACUNKU I DIALOGU.
O innych pisze Belfer40. Szczególnie polecam SŁUCHANIE ucznia. Bardzo lubimy rozmawiać z uczniami, prawda ? Tylko czy nie jest zazwyczaj tak, że to my głownie mówimy, okazując swoją mądrość, ważność, wyższość, a uczniowie słuchają.
Glupku, skad ten pomysl ze to Kreuzberg, ja mieszkam w dzielnicy dla intelektualnej elity. U mnie sa zdjecia , ktore zdradzaja, ze to na pewno nie Kreuzberg. Osoba intelektualna zna stolice europejskie i nie bedzie miala problemu odgadnac o jaka dzielnice chodzi
Okej, mieszkasz w dzielnicy dla intelektualnej elity, czyli tam, gdzie ja chcialem zawsze mieszkac. I nigdy chyba niestety nie zamieszkam, z wiadomych powodów… No dobra, strzelam teraz, mieszkasz na Bemisze Dorfe, czy tak? Albo nie, jestes raczej dziewczyną z A’der Platz.
Tradycyjnie nie pozdrawiam.
PeEs.
I jeszce raz ci powtarzam, osoba intelektualna to nie taka, ktora zna stolice, lecz taka co gra na instrumencie. 🙁
Glupek, co Ty robisz o tej poznej porze, na jakim instrumencie cwiczysz??
Przepustka do naszej dzielnicy jest istotnie umiejetnosc gry na instrumencie. Zdradz mi swoj repertuar, moze da sie cos zrobic
Droga Amelio, zarzucasz mnie pytaniami nie zdradzajac nic wiecej o sobie. Ja sie tak nie bawie.
No dobra, powiem ci… jestem wirtuozem gitary. Gram na gitarce klasycznej, akustycznej i elektrycznej. Kupilem sobie ostatnio Gibona rogacza i musze przyznac, ze jesli w koncu zdecydujesz sie wywalic troche kasy na porzadny instrument, to zawsze nigdy sie nie zawiedziesz (you basically get what you pay for). I tak to w sumie leci. Nowy instrument nagle zapodaje ci tyle inspiracji, motywuje cie do dalszych cwiczen, ze naprawde wszyscy zaczynamy czuć blusa. Hmm… jeszcze nic mi o sobie nie opowiedzialaś. Amelio aus dem Wunderland.
Przepraszam cala spolecznosc na blogu, wiem ze kampaniowałem za pełnym zwracaniem sie do wszystkich w kazdym przypadku nie pomijajac nikogo, ale zrozumcie, Amelia tak mnie zainspirowala…