Klasa z dobrą nazwą
Zespół rekrutacyjny w moim liceum skończył pracę. Wszystkie klasy wypełnione mamy do ostatniego miejsca. Udało się, choć nie było łatwo.
A wszystko przez to, że nie każda klasa cieszą się jednakową popularnością. Na przykład do medycznej waliły tłumy, a do politechnicznej nie, mimo że obie oferują to samo. Różnią się tylko nazwą. Jednak nazwa klasy to podstawa.
Dawniej zauważyliśmy pewną niechęć w wyborze klasy humanistycznej, a mieliśmy takie dwie. Najtęższe głowy w szkole usiadły więc i przemianowały jedną na prawniczą, a drugą na dziennikarską. To był strzał w dziesiątkę. Od lat nie mamy problemu z naborem do tych klas. O niebo lepiej brzmi informacja, że dziecko dostało się do prawniczej czy dziennikarskiej, niż że do humanistycznej. My to rozumiemy, dlatego oferujemy dobre nazwy.
Mamy pięć klas, w tym trzy doskonale nazwane (medyczna, prawnicza, dziennikarska). Jedną mamy tradycyjną, czyli tzw. mat-fiz, a z ostatnią mamy problem, gdyż nie potrafimy znaleźć nazwy idealnej, dobrej na lata. Dotychczasowe nazwy sprawdzały się na rok-dwa, np. europejska, ekonomiczna, menadżerska, turystyczna i ostatnio politechniczna. Wprawdzie klasa oferuje zawsze to samo, więc nazwa nie ma większego znaczenia, ale dla kandydatów to właśnie liczy się najbardziej.
W tym roku stało się jasne, że musimy szukać dalej. Koledzy proponują klasę „polityczną”, „chrześcijańską” albo „narodową”, ale chyba jaja sobie robią, chociaż kto wie – może jedna z tych nazw chwyci najbardziej.
Komentarze
Klasa hackerska brzmiałaby dobrze i byłaby przez młodzież dobrze przyjmowana.
@Gospodarz
Proponuję: „Klasa interdyscyplinarna MENS-y” z dopiskiem „tylko dla wybitnie uzdolnionych”. Próżność ludzka nie zna granic. 🙂
klasa mat-fiz -> Klasa akademicka o profilu matematyczno-fizycznym, w skrócie: klas akademicka
klasa medyczna, prawnicza, dziennikarska, menadżerska czy akademicka to sprzedawanie rodzicom marzeń. To może pójść po bandzie i ostatnią klasę nazwać po prostu, bez owijania w bawełnę, klasą marzeń?
Ciekawe komu przeszkadzały dawne określenia klasa matematyczno-fizyczna, biologiczno-chemiczna, humanistyczna, przyrodnicza, artystyczna.
Szkoła, widać idzie z duchem czasu. Marketing, nowomowa, mataczenie, zaciemnianie pojęć. „Do medycznej walą tłumami a do politechnicznej nie, chociaż to to samo”. Widać szkoła znalazła sobie nowy target niedorozwiniętych idiotów. Chyba w celu wychowania wybitnych i rasowych idiotów idących na lep każdej pustej etykiety.
Tak było od zawsze. Promowany wśród ludzi plebejski egalitaryzm zabraniał nazywania po imieniu, np. jaki jest profil absolwenta kończącego daną klasę. Teraz to poszło w drugą stronę. Jest za mało dzieci, a za dużo klas, które można by otworzyć. Więc kłamiemy jak w reklamie. Kłamstwo w dobrej sprawie nie jest kłamstwem. Nawet hierarchowie Kościoła są takiego zdania.
@ kwant25
Co to jest ten „plebejski egalitaryzm”? Brzmi jak obraza, tylko trudno wyczuć za co i kogo.
@snakeinweb
W latach 70-tych w powiatowych LO klasę tworzoną z dzieci lokalnej inteligencji nazywano matematyczno-fizyczną. Absolwent po takiej klasie dostawał się zwykle na studia. Następna w kolejności była biologiczno- chemiczna, a ta reszta to humanistyczna i ogólna. Każdy wiedział, że chcąc iść na medycynę lub prawo trzeba być w klasie matematyczno- fizycznej, a nie biologiczno-chemicznej. Zatem nie nazwa profilu, a sposób tworzenia klas i przydział nauczycieli decydował o poziomie i profilu absolwenta. Po co dyrektor tak klasy nazywał ? Bo z grubsza chodziło o to, aby przynajmniej oficjalnie uniknąć posądzenia o tworzenie klas lepszych i gorszych co nie brzmiałoby dobrze w socjalistycznej retoryce. Taki rodzaj zakłamania nazywałem wtedy „plebejskim egalitaryzmem”.
@ kwant25
Dziwne porządki opisujesz. Ja to znam w warunkach dużego miasta i nie poznałem tego rodzaju hierarchizacji. A ci co chcieli iść na medycynę wybierali właśnie kierunek biologiczno-chemiczny, na którym zresztą i ja ale z innych powodów byłem.
…damy Koryntu mają wiele nazw… Mnie się podoba: „gejsza”. Niby to samo, co „tirówka”, a jednak coś innego… I poziom usług chyba inny. A w gruncie rzeczy kończy się tak samo?
kwant25
12 lipca o godz. 18:17
Chodziłem do „powiatowego” liceum na początku lat 70-tych.
Były 4 równoległe klasy :
A – koedukacyjna z miejscowych
B – koedukacyjna z dojeżdżających
C – żeńska miejscowa
D – żeńska dojeżdżających
Dziewczyny miały wybór – koedukacyjna lub żeńska.
W klasie IV-tej dochodziły zajęcia fakultatywne ( 4 godz./tydz. ) , które każdy uczeń sam wybierał stosownie do swego planu dalszego kształcenia.