KUL też przeciwko reformie oświaty
Wydawało się, że uczelnie katolickie w sprawie reformy staną murem za PiS, tymczasem jest inaczej. Prof. Sławomir Jacek Żurek z KUL-u wyjaśnia, że jest u nich „bardzo duża grupa pracowników naukowych, którzy – posługując się rozumem – patrzą, analizują sytuację i mają swoje zdanie”. Niestety, zdanie bardzo krytyczne (źródło tutaj).
Opinia prof. Żurka to nie jest krytyka reformy, to nokaut. Profesor rzucił na deski podstawy programowe, a autorów zmian nazwał aroganckimi ignorantami. Mówiąc mniej profesorskim językiem, można by rzec, że to nadęte jołopy. Tacy ludzie – zdaniem pracownika KUL – decydują o przyszłości oświaty.
Anna Zalewska na ogłoszenie reformy wybrała w czerwcu Toruń, a nie Lublin. KUL mógł poczuć się pominięty. Zresztą nie chodzi tylko o ten gest. Chodzi o znacznie większe lekceważenie. Środowisko lubelskie zapewne nie może się pogodzić, że KUL nie jest najważniejszą uczelnią dla władzy. Dlatego pracownicy poszli po rozum do głowy i zaczęli krytykować PiS-owską reformę.
Krytyka prof. Żurka, choć bardzo fajna, jest fatalnie spóźniona i przez to znaczy niewiele. Niestety, jeśli chodzi o rząd dusz, Lublin i jego kadry naukowe do pięt nie dorastają Toruniowi. Takie są fakty, choć trudno w to uwierzyć.
Komentarze
No, cóż… Protestują, okazuje się, wyłącznie urażeni lub przestraszeni. Nie ma zewnętrznego wroga, żeby wszyscy równo zapłakali nad polską oświatą. Chóru z tego nie zmontujesz.
@Gospodarz
Żurek to taki facet, który u Hall, Szumilas, Kluzik-Drożdżówki/Berdzik zarabiał krocie z unijnych funduszy na pseudonaukowym reklamowaniu dokonań w/w paniuś i tworzeniu różnych akurat polonistycznych gniotów. Teraz korytko wyschło – nic dziwnego, że on i jego kumple z tego powodu gorzkie żale wylewają – nihil novi sub sole … 😉
Odkad to teologia nazywa siebie nauka i ma takich ze pracownikow naukowych posugujacych sie rozumem ? Oswiata powinna byc wolna od religi, a od katolicyzmu napewno. Daj Boze ludziom rozum w tym KUL – u. JB.
Świat się kończy, KUL przeciw Kaczyńskiemu? A tak się lubili.
No cóż, Kościół też jest podzielony. Najlepsze jest to, że podobnie jest wśród ogółu obywateli. Szkoda tylko, że ci mądrzejsi zostali odesłani na emigrację wewnętrzną. Albo jest ich za mało, aby cokolwiek znaczyli.
IPN za reformą:
http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/1017556,opublikowano-opinie-do-projektu-nowej-podstawy-programowej.html
Czas umierać!
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Nauczycielki-z-Zabrza-przed-komisja-dyscyplinarna-za-Czarny-protest,wid,18698656,wiadomosc.html?ticaid=11899f
@Jan Bohynski
Od jakiegoś półtora tysiąclecia? Czasem warto zapoznać się z tematem, na który się wypowiada.
Nauczycielska „Solidarność” rozsyła do szkół pisma, w których planowany przez ZNP strajk przeciw pisowskiej reformie edukacji nazywa nielegalnym. Ostrzega przed konsekwencjami dyscyplinarnymi. Szef ZNP: – Niebywałe. Związek zawodowy odmawia prawa do protestowania.
http://wyborcza.pl/7,75398,21354747,solidarnosc-straszy-znp-za-udzial-w-nauczycielskim-protescie.html
mpn – Nazywanie teologi nauka, nawet od 1500 lat, nie czyni z niej nauki. Prosze sie zapoznac z pojeciem ‚ nauka ‚. Z powazaniem. JB.
@Jan Bohynski
Polskie słowo nauka to nie to samo, co angielskie science. Oczywiście teologia nie jest science, tak jak i historia i cała humianistyka. Teologia jest więc klasyfikowana jako jedna z nauk (choćby Heller o tym pisze), a były i czasy, że uważano ją za jedyną czy nawet najwazniejsza z nauk (choć były to czasy, kiedy nauka miała zupełnie inny obraz niż dzisiaj). Teologia uprawiana jest na uniwersytetach. Używa specjalistycznego słownictwa i jakąś tam ma metodę. Nie można od tak sobie odmawiać tego statusu długim wiekom.
szpic ostrowłosy,
Kim jest kapuś/whistleblower?
W czasie lekcji siedział z nogami na biurku, popijając coca-colę i zajadając hamburgery. Kiedyś przez okno zobaczyłam bijących się chłopców, oczywiście znajdujących się pod opieką Rafała Siecha. On siedział oparty o drzewo. Zbiegłam i zaczęłam rozdzielać uczniów. W komentarzu kolegi usłyszałam: „w samą porę” – opowiada nauczycielka. Nauczyciele nieraz stawali w obronie obrażanych przez pedagoga uczniów. Długo bezskutecznie. Rafał Siech regularnie otrzymywał nagany do akt, które zacierały się po roku i z których nic nie wynikało. Jego stanowisko pracy chroniła funkcja związkowca – jest przewodniczącym szkolnej Solidarności (jego ojciec szefuje nauczycielskiej Solidarności w Zabrzu). Sprawy stanęły jednak na ostrzu noża, gdy zaczęli działać rodzice. Zachowanie Rafała Siecha analizowało Śląskie Kuratorium Oświaty, a prowadzone tam postępowanie doprowadziło do nałożenia na niego kary dyscyplinarnej – zwolnienia z pracy.
http://nowinyzabrzanskie.pl/publicystyka/wolnosc-czarnym-kolorze/
Ciekawe czy Autor sobie znowu żartuje, czy jego światopogląd jest już rzeczywiście zupełnie zdegenerowany konsumpcjo-klientyzmem. Jak ktoś wyrazi swoje zdanie to ani chybi został przekupiony albo ma w tym swój interes i robi to, ponieważ nie został jeszcze wystarczająco przekupiony.
Puste sale i korytarze. W proteście przeciwko reformie edukacji: http://fakty.tvn24.pl/fakty-po-poludniu,96/gdansk-rodzice-protestuja-i-nie-posylaja-dzieci-do-szkoly,714556.html
To akurat pokazuje, ile autor wie o KUL. To uniwersytet jak każdy inny, środowiska są w nim różne, i różnie podchodzą do poszczególnych reform nowej władzy.
Przepraszam, a kto jest za reformą?
Mam na myśli fachowców naukowo zajmujących się edukacją i pedagogiką?
Za likwidacją jest tylko ciemny lud jak określają pisowcy swój elektorat.
Nie spotkałem się z jednym rzeczowym argumentem za tą rozpierduchą.
Populistyczne granie na sentymentach ludzi, na wspomnieniach dzieciństwa kiedy trawa była zielona, powietrze i woda czysta, tak, katastrofę ekologiczną PRL też się dzisiaj pamięta jako czasy kiedy kosztele i dawne odmiany ziemniaków królowały a mięsa co prawda nie było ale jak było to jakie dobre było, nie to co dziś.
I zawodówki były, i praca po zawodówkach a dziś tylko liceum i studia, to marnowanie ludziom umysłu, wystarczy mam jajogłowych, po co kasjer ma czytać książki, oglądać ambitne programy jak mu tylko disco polo potrzebne?
Pogrobowcy PRL się dorwali do władzy i wszystkich nas chcą na swój obraz i podobieństwo ulepić, na obraz i podobieństwo troglodyty.
Jak to już wiele razy w historii bywało, miałeś chamie złoty róg. Stracona szansa.
Ps. Wesele jest w lekturze? Bo jakbym był pisowcem to bym zakazał.
@parker
Mówisz i masz … 😉
Podstawowe WADY STRUKTURALNE systemu wprowadzonego przez Handkego&Co żeby nieopodatkowaną kasę z PHARE zakosić:
>1) Straty czasu wynikające z konieczności dwukrotnego dostosowania się uczniów i ujednolicania ich wiedzy i umiejętności w nowych szkołach i u nowych nauczycieli.
2) Gimnazjum (albo klasy IV – VI SP) stanowi dodatkowy programowy cykl nauczania, co powoduje brak czasu na realizację każdego ze zwiększonej liczby cykli. Przy czym min. Hall wydłużyła cykl gimnazjalny do lat czterech, a skróciła licealny de facto do niepełnych dwóch lat nauki – pierwsza klasa liceum to, programowo, dokończenie gimnazjum.
3) Nawet dla dorosłego człowieka zmiana pracy (na ogół przejście z jednej ustabilizowanej grupy do innej) jest wielkim stresem. Tymczasem my to fundujemy dzieciom i młodzieży w najtrudniejszym okresie dojrzewania rozbijając ich dotychczasowe grupy i rozrywając nawiązane więzi społeczne oraz zmuszając do budowania od nowa swojej pozycji w powstających od zera klasach. Wymusza to walkę o pozycję w nowej grupie nastolatków, również przy pomocy różnych negatywnych zachowań cenionych w tym wieku. Nie przypadkiem dla zdecydowanej większości nastolatków gimnazjum to okres alkoholowej inicjacji, a wiek ten w przypadku dziewcząt po wprowadzeniu gimnazjów drastycznie się obniżył i dorównały one chłopcom. Okazało się, zgodnie z przewidywaniami, że to w jakiej sytuacji nastolatki spotykają najtrudniejszy wychowawczo okres burzy hormonalnej ma ogromne znaczenie. Znana, bezpieczna szkoła podstawowa, a po niej liceum z dominującymi maturzystami różni się tu ogromnie od gimnazjum, w którym w nowej, nieznanej grupie nastolatków trzeba sobie wywalczyć pozycję.
4) Wreszcie jest kwestia efektów szkolnego nauczania. Z jednej strony wiadomo, choćby z porównania programów, podręczników, zbiorów zadań itd., że te efekty drastycznie spadły. W przypadku np. matematyki (języka i narzędzia nauki, bez znajomości, którego na odpowiednim poziomie trudno o jej zrozumienie i dalszą edukację!) uczeń wybierający się świadomie na studia ścisłe, informatyczne, techniczne, przyrodnicze czy ekonomiczne stracił, jak wynika z porównań programowych około dwóch lat nauki. Na tle kolegów z krajów rozwiniętych jest „do tyłu” jeszcze bardziej – brakuje mu całego praktycznie rachunku różniczkowego i całkowego ze wstępem do równań różniczkowych, liczb zespolonych, macierzy, znacznego zakresu rachunku prawdopodobieństwa i statystyki oraz wielu innych zagadnień.
Właściwie jedynym argumentem na rzecz pozytywnych efektów reformy Handkego, jaki przytaczają jej zwolennicy, mają być wyniki badań PISA. Tyle, że jest tu spory kłopot ze względu na … nieporównywalność próbek. Dla badanych w roku 2000 „wytworów” poprzedniego systemu szkolnego forma testów PISA była czymś kompletnie nowym, wręcz zaskoczeniem. Kolejne badane roczniki (już z klas III gimnazjów) ze względu na oparcie egzaminów gimnazjalnych na testach PISO-podobnych (szczególnie w zakresie czytania ze zrozumieniem), miały za sobą 2,5 roku treningu w radzeniu sobie z podobnymi sprawdzianami. Co więcej, ze względu na podobny charakter egzaminu po klasie 6 SP, kolejne roczniki miały za sobą coraz dłuższy trening tego rodzaju. Przy czym testy PISA , z założenia, nie badają zaawansowania programowego badanych oraz stopnia ich przygotowania do dalszej edukacji matematycznej. Ich punktacja premiuje za to możliwie małe zróżnicowanie w próbce.
Żeby było zabawniej OECD, która badania PISA firmuje i finansuje, zarzuciła w roku 2015 Polsce, że wdraża kolejne zmiany i reformy w edukacji, nie monitorując skutków poprzednich. Jak widać nawet OECD nasz „sukces” w rankingach PISA jakoś nie zadowolił a i samych testów nie uznał za wystarczające narzędzie monitorowania skutków reform.<
Oczywiście jest pytanie, czy PRAKTYCZNE działania PiS doprowadzą do poprawy, ale że jest co poprawiać i to nie z nostalgii za PRL nie ma wątpliwości !!! 😉
Piszę przecież, prócz pogrobowców PRL, pogrobowiec PRL popiera działania przywracające PRL w szkolnictwie, służbie zdrowia, wymiarze sprawiedliwości, polityce, wszędzie.
Następnym krokiem będzie likwidacja zewnętrznego egzaminowania, mogę się założyć.
Już za dwa lata, jak się dwa roczniki w pierwszej licealnej spotkają to i łapówki i znajomości przy rekrutacji do liceum wrócą.
Wie poiksowany ile kosztowało w PRL miejsce w prestiżowym liceum na wolnym rynku? Pół malucha można było za to kupić, to też wróci.
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1690356,1,uczelnie-beda-rekrutowaly-mniej-studentow-to-niedobra-zmiana-w-edukacji.read
Trudno nie zauważyć, że Gowin z Zalewską jeden program realizują, ograniczania młodym ludziom możliwości zdobywania wykształcenia.
Ale jak ktoś traktuje życie społeczne i gospodarcze jako grę o sumie zerowej, gdzie zysk jednego musi oznaczać stratę drugiego to niezawodnie wyciągnie wnioski, że ilość wiedzy do zdobycia jest stała i szkoda, żeby ją tym mniej zdolnym rozdawać kosztem tych do niej predystynowanych.
@parker
Sam chodziłem do tzw. prestiżowego LO w PRL i w nim pracowałem, miałem kolegów po i w takich szkołach – NIC (oczywiście pewnie BYWAŁY wyjątki jak dziś z korepetycjami u pracowników CKE czy pomocą w gimnazjum przy egz. zew!!!) to nie kosztowało – trzeba było mieć w głowie. BTW w latach 70-tych maluchy były na talony (wielkie zakłady, aparat biurokratyczny,ale i zasłużeni AK-owcy via ZBOWiD), a w latach 80-tych- na przedpłaty … 😉
Bardzo możliwe, że nawet uczyłeś w mojej szkole, takie wnioski wyciągam z twojej twórczości tutaj. Nawet pasujesz mi do jednej z postaci, jak jedteś gejem, to znam twoje nazwisko:))). Powinieneś być po siedemdziesiątce i uczyć wtedy fizyki. Nic się nie zmieniłeś, jeśli to ty. Nie lubiłem cię, choć kontakt miałem tylko na przerwach i na kilku zastępstwach. Nikt cię nie lubił.
A ja dostałem się do tej szkoły właśnie za łapówkę, wiem jaką bo po latach mi ojciec powiedział stąd znam stawki.
parker,
Kopernik?
@parker
Pudło – nie mam 70 lat (sporo mi brakuje), a pedziem też nie jestem. Rozumiem, że ci nietypowa orientacja nauczyciela fizyki nie pasowała skoro o niej piszesz w tej negatywnej recenzji nauczyciela, homofobie, rasisto i faszysto … 😉
Że taki jak ty mógł się, z twoim intelektem, dostać do liceum w latach 70-tych WYŁĄCZNIE za bardzo(!!!) grubą łapówkę, to widać, słychać i czuć … 😉
Batory
parker,
Odnośnie linkowanego artykułu w Polityce: Gowin ma rację w diagnozie stanu rzeczy i nie ma jej w planach swoich działań naprawczych. W Polsce na wyższe uczelnie na ten sam kierunek może dostać się półanalfabeta i laureat olimpiady. Rozwiązaniem nie powinno być postawienie temu pierwszemu szlabanu, tylko rozszerzenie oferty edukacyjnej i dywersyfikacja oferty edukacyjnej. W USA community college to 2-letnia wyższa (bo pomaturalna) szkoła zawodowa. Gdzie u nas odpowiedniki takich instytucji *publicznych*? Skoro ich nie ma, to cały ten strumień wlewa się na te same uniwersytety, prowadząc do ich degradacji. Drugi problem to umasowienie wykształcenia magisterskiego: w liczbie magistrów jesteśmy mistrzem świata. W tym sensie zgadzam się z befremxxx: nie ma sensu pchać tych „połanalfabetów” do tych samych szkół, co olimpijczyków, ale nie zgadzam się z nim w tym, że oznacza to, że nie ma sensu ich kształcić. Tym bardziej, że ich „półanalfabetyzm” może być pozorny, a jego źródłem status społeczny ich rodziców.
W Batorym było sporo zdolnych uczniów ale w większości były to dzieci elity. Elity partyjno rządowej, dzieci adwokatów, profesorskich ale i z kręgów artystycznych, prywaciarzy z ambicjami też paru swoje dzieci posyłało. W matfizie do której chodziłem nie było łatwo się tym po znajomości utrzymać, zazwyczaj tam nie startowali a jak im się wydawało, że sobie poradzą, to się przenosili do biolchemu, tam pełna menażeria głąbów.
Łapówki dawali prywaciarze, ministry nie musieli, profesorzy też. W mojej ocenie z normalnego naboru była w szkole mniejszość, to oczywiście nie jest do zweryfikowania.
Jak dla mnie Batory to szach i mat. Tzn. niewiele jest w Polsce bardziej znanych (Polsce prowincjonalnej), wręcz legendarnych szkół średnich. Jako jej absolwent, musisz mieć więc we wszystkim rację, i to jest ten szach i mat zadany belfrowixxx jego własną bronią, he, he.
@parker
Ściemniasz – według znajomych z Batorego akurat odmienna orientacja była wizytówką łacinnika i polonisty. Podejrzewano historyka oraz, o odmienną orientację w wersji nieco pedofilskiej, geografa … 😉
parker,
A to ciekawe, bo w moim mieście jest szkoła, o której wszyscy wiedzą, że jest „najlepsza”, dlatego oprócz młodzieży naprawdę zdolnej trafiają tam dzieci nowobogackich z całego województwa. Taka krąży legenda, bo ja tam się nie uczyłem i dzieci bym tam, po zasięgnięciu języka, nie posłał na zmarnowanie. Jest to bardzo prawdopodobna legenda, bo wszyscy w mieście wiedzą, że jednocześnie szkoła ta jest głównym wytwórcą popytu na korepetycje. Gdyby tam szli sami zdolni, to one nie byłyby przecież potrzebne, nieprawdaż? No i różne opowieści o załamaniach nerwowych, proszkach itp…
W mojej klasie nie było nikogo z „elity finansowej PRL”. Zwyczajnie by się nie utrzymał, a poza tym co można było robić po takiej klasie? Nic tylko w nauczyciele… Albo dobrze wyjść za mąż…
Płynna, można się zgadzać lub niezgadzać z diagnozą, to nie ma znaczenia. Ważne są skutki wyciągniętych z diagnozy wniosków, te będą takie jak w artykule, zgadzam się z konkluzją.
Czy naprawdę uważasz, że zdolny student ma trudności ze zdobywaniem wiedzy, kształci się marnie na skutek niskiego poziomu uczelni państwowych?
Po reformie będziemy lepszych magistrów z UW, UJ czy SGH wypuszczać? Lepszych lekarzy zaczną Akademie Medyczne wypuszczać? Bo mnie się wydaje, że będzie ich mniej po prostu.
Mój syn który chodzi do społecznego gimnazjum na pytanie, jak ocenia poziom w stosunku do publicznej szkoły z której chodził odpowiedział, poziom jest taki jaki uczeń, jak ktoś chce się uczyć, to jest najwyższy, bo nauczyciele są do dyspozycji i chętni do pomocy, tłumaczenia, odpowiadają na pytania, cieszą się jak ktoś się interesuje.
Jak ktoś zlewa naukę, to ma poziom beznadziejny, tam nikt nikogo nie ciśnie.
Był taki fizyk, niewypada żeby podawać nazwisko, nawet nie wiem, może był żonaty, który chodził w charakterystyczny dla gejów sposób, kręcił dupą po prostu i był przez to obiektem drwin, uczniów nie podrywał więc o jego gejostwie lub nie nic nie wiedzieliśmy naprawdę. Ale taka była powszechna opinia za moich czasów. Ściemniać nie mam powodów, ja tu się znajomościami, kontaktami, przyjaciółmi z psami nie chwalę, nie mam kompleksu nauczyciela który nic w życiu nie osiągnął i na obcym blogu się przechwala.
A co do konkluzji artykułu w Polityce, to zgadzam się: jest trafna.
A przypomnę, że jeszcze niedawno w programie PiS była likwidacja licencjatów jako recepta na „przywrócenie rangi wykształcenia wyższego”. Zgroza!!!
@parker
> który chodził w charakterystyczny dla gejów sposób, kręcił dupą po prostu <
Nie wiedziałem, że z ciebie taki fachowiec od pedziów – jakieś osobiste doświadczenia przez ciebie przemawiają??? 😉
Co do reszty – nie wiesz kim jestem ani co osiągnąłem, niższa klaso średnia, sfrustrowana niepojmowaniem rzeczywistości … 😉