Egzamin szóstoklasisty
1 kwietnia zaczyna się egzamin szóstoklasisty. Chociaż prima aprilis to dzień dobry do zabawy, uczniom nie będzie do śmiechu. Trzeba się naprawdę postarać, inaczej na kolejne lata trafi się do piekła, czyli złego gimnazjum.
Niedawno przyjaciele zapytali mnie, czy już wybrałem gimnazjum dla córki. Odpowiedziałem, że to jej sprawa, może przecież pójść do rejonowego. Nie jestem w stanie opisać reakcji przyjaciół. Byli tak przerażeni, jakbym zamierzał własne dziecko zrzucić w 300-metrową przepaść. Wyrodny ojciec!
Dowiedziałem się, że w Łodzi gimnazjów jest ponad sto, ale liczą się tylko dwa, ewentualnie trzy. Reszta to badziewie, zamulanie łbów, rzeźnia umysłów, gniazdo troglodytów, wylęgarnia chamstwa, same knoty i gnioty. Zmarnują mi córkę i tyle. Chyba nie pozwolę, aby jedyne dziecko poszło do rejonowej szkoły?
Mam jeszcze trochę czasu na przemyślenie swojej postawy. Może rzeczywiście zbyt nonszalancko podchodzę do przyszłości własnego potomstwa, może powinienem zagonić do nauki, otoczyć korepetycjami, zamówić osobistych trenerów, wziąć pożyczkę z banku i w ogóle zrobić wszystko, co w ludzkiej mocy, aby ocalić dziecko od tragedii. Może.
Patrzę na przyjaciół i szczerze im współczuję. Są zieloni ze strachu. Ich córka przystępuje do egzaminu szóstoklasisty. Od wyniku zależy cała przyszłość. To dla dziecka być albo nie być. Obiecuję trzymać kciuki i życzę szczęścia. Niech zwyciężą najlepsi i w nagrodę nie trafią do rejonowego gimnazjum!
Komentarze
Teraz chamstwo jest chyba wszędzie. Ale w niektórych rzeczywiście uczą lepiej, w innych gorzej. A które teraz jest na topie?
@mpn
Nie wszędzie – w gimnazjach dwujęzycznych czy z klasami eksperymentalnymi (np.matematycznymi!) go nie ma (prawie!) … 😉
Jak można porównywać gimnazjum mające 560 z tym uczącym 56 uczniów?
**http://tinypic.com/view.php?pic=97sols&s=8
@zza kałuży
Porównywać można i trzeba podobne placówki, szczególnie pod względem „materiału ludzkiego”, – to się daję robić… 😉
Sama chodzę do rejonowego gimnazjum do klasy matematycznej i bardzo się cieszę że wybrałam właśnie tę szkołę. W tym roku czekają mnie egzaminy i wcale sie ich nie obawiam bo wiem, że przez te trzy lata zarówno ja jak i moi nauczyciele ciężko pracowaliśmy na to aby nie musieć się teraz martwić o wyniki egzaminów. Chamstwo jest w niepublicznym gimnazjum w moim mieście. Uczęszczają tam „najlepsi” uczniowie i to właśnie tamta szkoła pokazuje największy brak kultury i wychowania. Nauczyciele w nim odpuszczają uczniów a oceny mają za dobre nazwiska. U nas każdy pracuje sam na własne nazwisko nie liczy się to kim są jego rodzice. Oczywiście nie można wszystkiego idealizować. Zdarzają się wyjątki i patolgie społeczne, ale takie właśnie jest nasze społeczeństwo zróżnicowane. Nie można wszystkich mierzyć jednakową miarą
Ja nie przywiązywałem żadnej wagi do egzaminu mojej córki, ot tyle co parę razy zwróciłem jej uwagę aby sobie coś powtórzyła. W gminie mamy tylko jedno gimnazjum więc wyboru nie ma żadnego, obowiązek szkolny istnieje więc jakich by wyników nie uzyskała to tak musiała być przyjęta do niego.
Z drugiej strony byłem ciekawy jak sobie poradzi bez naszej pomocy i korepetycji.
Ps. Do egzaminu gimnazjalnego już podejdziemy trochę poważniej, ale bez przesady.
„inaczej na kolejne lata trafi się do piekła, czyli złego gimnazjum” – dobry żart. Bez względu na wynik każde dziecko z małych miejscowości idzie do gimnazjum, które znajduje się w zespole szkół i nadal będzie uczone przez tych samych nauczycieli.
To samo na ogół dotyczy egzaminu w gimnazjum: ba, nauczyciele z liceów mówią dzieciom wprost, że nie ma znaczenia, jak zdasz, byleś tylko przyniósł świadectwo…
@zza kałuży; 31 marca o godz. 20:33 244431
Można porównywać, można, nawet salon BMW z tesco i osiedlowym warzywniakiem.
Byle wiedzieć, co porównywać. Oczywiście klientów, którzy zachodzą.
Autor tego bloga pisze z poziomu mieszkańca miasta gdzie ma się kilkanaście gimnazjów do wyboru, ty takei-butei piszesz z poziomu mieszkańca gminnej miejscowości w której umiejscowione jest gimnazjum, natomiast ja piszę z poziomu mieszkańca jednej z wiosek w gminie, która na 9 wsi ma jedno gimnazjum i dlatego moje dziecko ma szkołę w innej miejscowości niż podstawówkę i innych nauczycieli.
Także każdy z nas pisze z innej płaszczyzny.
A prawo selekcji do gimnazjów zabrania. A selekcja jest czego dowodzić nie trzeba. Dyrektorzy znaleźli sobie furtkę, żeby łamać prawo, klasy dwujęzyczne i test na inteligencję po przykrywką testu kompetencji językowych. Pisałem o tym wielokrotnie, skutkiem jest to piekło o którym pisze autor.
Mój syn zdawał dzisiaj test szóstoklasisty i stoi przed nim wybór gimnazjum. I oczywiście, nie będę się kopał z koniem, pójdzie do klasy dwujęzycznej, człowiek się musi przystosować, szkoda tylko tych dzieci które mniej zdolne lub mają mniej ambitnych rodziców, pójdą do piekła, mimo że nie nagrzeszyły. Ilu z nich się wykolei?
Szkoda dzieci, to dorośli im taki los fundują.
Elita, psia ich mać.
parker
1 kwietnia o godz. 13:05 244440
W niedużych miejscowościach podział na podstawówkę i gimnazjum jest sztuczny. Szkoła podstawowa i gimnazjum zwykle w jednym budynku, w zespole szkół, ci sami nauczyciele, nawet wychowawca klasy szóstej często zostaje wychowawcą klasy pierwszej gimnazjum…
Jeśli natomiast występuje w Polsce (w miastach?) selekcja, to wobec dziecka z szóstej klasy jest to niebywałe draństwo. Ale czy władzę tego typu świństwo zainteresuje? Wątpię…
Wyscig szczurow zaczyna sie coraz wczesniej…
Jakoś w Niemczech jest selekcja już po 5 klasie na trzy drogi (zawodowa, techniczna, „akademicka”, a ten kraj mógłby nam służyć za wzorzec relacji społecznych, egalitaryzmu, gospodarności i rozwoju gospodarczego … 😉 Bezmyślna urawniłowka zawsze szkodzi wszystkim. Po 6 klasie są analfabeci i półanalfabeci, którym z tym dobrze, i są amatorzy np.Marqueza czy wyrafinowanej matematyki. Co ich łączy i czego ich można w tej samej klasie(!) na polskim czy matematyce nauczyć???
Władza uchwaliła rejonizację do gimnazjów, ale czy to kogoś obchodzi?
Spróbuj zabronić, nauczyciele z „elitarnych” szkół zaprotestują. Widziałeś nauczycielskie dziecko w marnym gimnazjum?
A urzędnicze, lekarskie, sędziego lub adwokata czy prokuratora?
To dla nich te lepsze gimnazja, inacze by ich nie było.
Jakoś w Finlandii nie ma selekcji a nawet prywatnych szkół. Co tam łączy analfabetów i elytą, że mają najlepsze w świecie wyniki.
Tradycje selekcji ludzi w Niemczech są długie, poprawność polityczna mi nie pozwala na szczegóły:)))
@parker
W eksperymentalnej klasie matematycznej tępe dziecko sędziego, prokuratora, lekarza czy adwokata, a nawet parkera nie miałoby co robić i szybko by się wyniosło. A zdolne(i ambitne!) dziecko sprzątaczki może wykazać swój talent i go rozwinąć. Znam takie dzieci … 😉
belferxxx
1 kwietnia o godz. 14:53 244445
Piszesz, że w Niemczech jest selekcja na trzy drogi: zawodowa, techniczna i akademicka. Ale co to ma wspólnego z polską selekcją na: dobra szkoła – zła szkoła?
@takei butei
Oczywiście skierowani (w Niemczech) do kształcenia zawodowego to ci najmniej zdolni i ambitni(oraz, co ważne,najmniej umiejący po 5 klasach!) a ci na drodze „akademickiej” wręcz przeciwnie. Oczywiście kontakt z tymi pierwszymi nie jest zbyt rozwijający, a bywa niemiły i bolesny … 😉
Zawsze krzyżują się procesy selekcji wg. kompetancji oraz talentów i wg pozycji społecznej. Ta druga nie jest najlepsza i najbardziej lubiana, za to ta druga jest z różnych względów bardzo potrzebna i korzystna. Totalna urawniłowka (bogaci uciekają i tak do drogich szkół płatnych!) postulowana przez różnych „parkerów” najbardziej szkodzi b.zdolnym i ambitnym, ale biednym i jest rozwiązaniem najgorszym! Po prostu trzeba pilnować by selekcja wg zdolności i kompetencji rzeczywiście taką była!
Nauczyciel mówi, tępe dziecko, brawo!!!
I się nie wstydzi.
Selekcja tak, ale nie uczniów tylko nauczycieli.
@parker
„Egalitarysto”-manipulatorze! Ludzie są różni, ich potencjał w różnych dziedzinach jest rozłożony wg krzywej Gaussa, a żeby go rozwinąć jest niezbędna chęć(!) samego zainteresowanego i determinacja oraz masa pracy.. Dotyczy to tak samo talentów sportowych czy artystycznych jak i intelektualnych… 😉 Więc wyobraź sobie, że nie każdy może być np. dobrym muzykiem czy sportowcem albo komandosem, a również inżynierem czy lekarzem. I nie każdy chce. Czy może się mylę, jeśli tak to w czym konkretnie skrajny lewicowcu … ?;-)
Te bzdury które wypisuje xxx świadczą o kompletnym braku przygotowania pedagogicznego, tępe dziecko, ambitne albo mniej ambitne, czy na orawdę każdy może zistać nauczycielem? I potem plastrem działać.
Tak na marginesie, załatwili pozostali rodzice i szkoła matkę która ujawniła psychopatkę, za nauczycielką stanęło miejscowe środowisko, rodzice i mobbuje ujawniającą.
Przypomina mi to sprawę księdza pedofila z Tylawy, ten sam scenariusz. Jest przyzwolenie na znęcanie się nad dziećmi w społeczeństwie. Przemocowe społeczeństwo.
Skrajny prawicowcu, mylisz się, intelektualnie nie ogarniasz.
Tak ludzie są różni, i nie każdy może zostać sportowcem, muzykiem czy lekażem, każdy tylko miże zostać nauczycielem:)))))
Może lepiej nie wchodzić na tematy prawica-lewica…
Rebe!
Pomocy!!!
@parker
Więc nie ma osób bardziej i mniej zdolnych, ambitnych i mniej ambitnych??? Ciekawe rzeczy opowiadasz. I wszyscy są jednakowi, jak roboty z jednej taśmy 😉
Świat jest jaki jest niezależnie od twoich oburzonych wrzasków hipokryty – one go nie zmienią;-)
@parker
Owszem – parker by nie mógł być nauczycielem. Nawet nie wie jak się pisze „lekarz” … 😉
Panie @belferxxx, czy pan wiesz, z kiem pan idziesz się dotyczyć? Tu wystarczy rzucić się z okiem aby widzieć, jaki z niego mynister. Z latarkie światła publicznego tu się przyszedł oświecać.
Piszę to ze zmartwiona i nie mam korektora edytora.
@zza kałuży
😉
W Niemczech chyba dzieci dzielą po 4 klasie. Ciekawe, jaki procent dzieci zakwalifikowanych do potoków innych niż gimnazjalny 1/ próbuje oraz 2/ ilu się udaje zmienić swój potok i przejść z zawodowej do realnej i z realnej do gimnazjum. I czy komukolwiek udaje się / czy ktokolwiek próbuje pokonać oba stopnie, czyli po zakwalifikowaniu do zawodowej najpierw przechodzi do realnej a potem do gimnazjum aby pójść na studia?
Mnie nie boli tak sam podział na zdolniejszych i bardziej pracowitych oraz na resztę, ale martwiłbym się gdyby nieuniknione błędy podczas dzielenia 10 latków nie dawały się naprawić w następnych latach, niezależnie od chęci i od wkładu pracy dziecka.
SAPa w pracy uczyła mnie, pięknym akcentem i ładnym angielskim, niemiecka absolwentka szkoły realnej. Otwarta, wesoła, opowiadała jak to głowy do nauki za bardzo nie miała, szkołę (realną) skończyła, poszła do pracy do małej rodzinnej firmy i dopiero tam zaczęła mieć do czynienia z komputerami, bazami danych, logistyką, językami, solidnymi pracownikami i w ogóle „poważnym podejściem do życia”. Już w pracy zaczęła prosić pracodawcę o posyłanie na kursy zawodowe i tak nauczyła się/nauczono ją podstaw tego SAPu. Jak tylko mogła na CV wpisać „SAP” to zatrudniła ją firma-olbrzym, nauczyła angielskiego i wysłała do USA jako instruktorkę dla nas.
Moim zdaniem nie mogli lepiej trafić. Kobieta bez żadnych pretensji do naukowości, do bycia informatykiem, sama przyznawała, że nie zna się na programowaniu chociaż praktycznie umiała bardzo wiele rzeczy, które ktoś inny mógł tak nazwać. Zanała na wyrywki te aspekty SAPa któych miała uczyć i robiła to w bardzo dobry bo efektywny sposób. Po kursie słyszałem od wielu osób, że dali jej świetne oceny i zawsze starali się aby późniejsze pytania do niej kierowano, nawet jak już wróciła do siebie do Niemiec.
belferxxx
1 kwietnia o godz. 16:37 244450
Uczyłem się bardzo dobrze, ale zawsze chodziłem do złej klasy, potem złego liceum. Selekcja była związana z tym, kim byli rodzice. Moi byli chłopami…
Selekcja po szóstej klasie nie ma niczego wspólnego z wynikami egzaminu. Jest bowiem rejonizacja, więc do gimnazjum dziecko powinno iść w swoim rejonie (obwodzie). Nie można więc stosować dodatkowych kryteriów, a zwłaszcza fikcyjnego meldowania… Po szóstej klasie w Polsce nie powinno być żadnej selekcji, jeśli jest, to oznacza to draństwo, niezgodne z prawem draństwo.
@takei butei
Czyli również zero selekcji do szkół artystycznych, muzycznych zwłaszcza itd. ? 😉
I zamknąć wysokopłatne a dotowane przez budżet szkoły nie publiczne??? 😉 Może jakiś Pol Pot się ujawni to taki system wprowadzi – na parę lat … 😉
W zeszłym roku mój syn zdawał egzamin szóstoklasisty i dlatego musiałem się z tematem zmierzyć. Wcześniej twierdziłem, że to bezsensowne stresowanie dzieci, niepotrzebna rywalizacja trącąca wyścigiem szczurów, etc. Ze zdziwieniem i w sumie z dużą satysfakcją zauważyłem, że ta presja egzaminu przełożyła się na kilkumiesięczną sensowną pracę szkoły i nas rodziców z dzieckiem, która pozwoliła powtórzyć i usystematyzować dotychczasową wiedzę i umiejętności. Cały ten proces przygotowywania do egzaminu włączyliśmy w rytm dodatkowych zajęć sportowych i zabawy z komputerem w wygospodarowanym czasie wolnym i był to naprawdę sensownie spędzony rok szkolny.
Jestem rocznik ’70, ale dobrze pamiętam 2 ostatnie lata ośmioletniej podstawówki, kiedy jechało się na opini z lat poprzednich i nie trzeba było się za bardzo spinać.
Wybór gimnazjum to rzeczywiście w większym mieście stres i poważna decyzja i demagogiczne hasła o równości szans tego nie zmienią. Nasze rejonowe gimnazjum sąsiadowało z podstawówką, więc dzieci spotykały się stale na przykład na boisku szkolnym i pietnasto-szesnastoletnie byki wyganiały gówniarzy z podstawówki z boiska, albo popisywały się paleniem, piciem i wulgarnością. Dla mojego dziecka z różnych powodów nie stało się to wzorem do naśladowania, więc zdecydowanie powiedział nie dla najłatwiejszej technicznie opcji.
Szukanie innych szkół to oczywiście przegląd rankingów, opinii w necie, a także udział w organizowanych przez szkoły dni otwartych. Nie będę opisywał szczegółów, ale zajmowało to nas przez dłuższy czas i nie jest to proste, bo wiele czynników trzeba uwzwzględnić. Klasy dwujęzyczne przy dobrych liceach to rzeczywiście w niektórych wypadkach paranoja, bo punkty rekrutacyjne są niebotycznie wyśrubowane i na przykład decyduje świadectwo z podstawówki, gdzie szóstki z poszczególnych przedmiotów są przyznawane na wyrost i arbitralnie. Dla nas wybór końcowy był wypadkową następujących elementów : poziom szkoły mierzony w rankingach, opinia w necie i ocena po dniach otwartych; bezpieczeństwo (informacje uzyskane z wewnątrz); położenie czyli czas i łatwość dojazdu. Na teraz wszystko gra, czyli moje dziecko – bo to nadal są w większości dzieci, które powoli wchodzą w świat dorosłych – chętnie chodzi do szkoły i ma dobre kontakty z rówieśnikami, w miarę regularnie się uczy w domu i ma satysfakcjonujące wyniki, znajduje czas na zajęcia sportowe i swoje tematy z kompem, komórką i kolegami. Może łatwizna w stylu rejonowe gimnazjum dałaby ten sam efekt, ale wiem, że nie będziemy musieli w przyszłości pluć sobie w brodę, że coś zaniedbaliśmy.
belferxxx
1 kwietnia o godz. 23:07 244466
Delikatnie przypominam, że pisałem o selekcji NIELEGALNEJ i dotyczącej złej – dobrej szkoły. Ani słowem nie pisałem o zdolnościach uczniów.
Spróbuj się odnieść do tego, o czym piszę (nielegalna selekcja), może ci się jakimś cudem uda znaleźć choćby cień argumentu rzeczowego. Masz ZERO merytorycznych argumentów, więc pozostaje ci tylko odwracanie ogona kotem.
@takei butei
Co to jest nielegalna selekcja??? O ile wiem nikt kandydatom do PIT rodziców nie zagląda. Dobra szkoła(m.in wyspecjalizowana – języki, matematyka, muzyka etc.) przyciąga więcej kandydatów więc przy selekcji wg. kompetencji trafiają do niej zdolniejsi, lepiej przygotowani i zmotywowani. I takich też ma uczniów. Umie(ma takich nauczycieli) ich rozwinąć więc ma efekty – nie tylko w egzaminach – przede wszystkim w olimpiadach i konkursach. Te efekty i dobra opinia przyciągają innych.To wszystko. A teraz napisz o tej NIELEGALNEJ selekcji.
P.S. Ja nie piszę jakie masz argumenty tylko staram się z nimi polemizować. A ty widocznie nie umiesz polemizować z moimi, więc próbujesz je zakrzyczeć. To znana i, szczególnie w Polsce, popularna przypadłość … 😉
belferxxx
2 kwietnia o godz. 9:35 244471
Na czym polega nielegalna selekcja, już powyżej pisałem, ale powtórzę:
do gimnazjum przyjmuje się uczniów z urzędu, tzn. zamieszkałych w danym obwodzie. Wynik z egzaminu nic tu nie znaczy. I to jest LEGALNE.
Jeśli stosuje się dodatkowe kryteria: np. sprawdzian, fikcyjne zameldowanie, to jest to NIELEGALNY nabór, który nazywam draństwem.
Ps. Nie polemizowałeś ze mną, tylko ze swoimi wyobrażeniami na temat tego, co napisałem.
Ps. nr 2) Twoje argumenty na temat zdolności, szkół publicznych, Pol Pota, szkół artystycznych – podzielam, więc jakim cudem próbuję je zakrzyczeć. Proszę tylko, abyś odniósł się do tego, o czym faktycznie piszę, jeśli już raczysz podejmować ze mną dyskusję.
O twoich przypadłościach nie zamierzam się wypowiadać.
@takei butei
1.Co fikcyjnego zameldowania – szkoła nie ma uprawnień do weryfikacji. Więc po prostu źle ustalono kryteria i tego nie zrobili nauczyciele.
2.Sprawdziany uzdolnień (predyspozycji ) do klas/szkół specjalistycznych – np. muzycznych, matematycznych czy dwujęzycznych są legalne jak najbardziej – do dwujęzycznych samo kuratorium je organizuje. Oczywiście dotyczy to szkół publicznych. I raczej nie łamią tego przepisu bo ilość chętnych do składania donosów jest znaczna. W wielkich miastach rekrutacja jest zresztą elektroniczna i dotyczy całego miasta. Szkoły niepubliczne, choć finansowane też z naszych podatków, to inna bajka …;-)
@takei butei
P.S.
Te wyspecjalizowane szkoły są najczęściej bezrejonowe … 😉
belferxxx
2 kwietnia o godz. 14:29 244475
Jeszcze zatem raz: nie kwestionuję czegoś, co jest legalne i na ten temat w ogóle się nie wypowiadam.
Poza tym: nie pisałem o weryfikacji zameldowania przez szkołę, ale pisałem o nielegalnej selekcji, którą nazywam draństwem.
@takei-butei
No bardzo ładnie – też uważam, że” to” draństwo, tylko gdzie „to”, w dobie elektronicznej rekrutacji, jest … 😉 Jakiś konkret, przykład, może być bez danych topograficznych!
belferxxx
2 kwietnia o godz. 18:06 244480
1) parker (1 kwietnia o godz. 13:05) pisał o furtce umożliwiającej łamanie prawa. Potwierdzam, na własne oczy widziałem test kompetencji językowych. Nie zdawałem sobie sprawy, do czego służy. Teraz się już wiem…
2) powiem w stylu autora tego bloga: Nie tak dawno znajomi rozważali sprawę fikcyjnego zameldowania dziecka u kolegi z pracy, chodziło o bezproblemowe przyjęcie dziecka do dobrego gimnazjum, które jednak znajdowało się w innym rejonie. We właściwym dla ucznia rejonie było gimnazjum mające fatalną opinię. Udało im się jeszcze jakimś innym sposobem, nie wiem, jakim, nie informowali już mnie, bo dosadnie wyraziłem swoje zdanie o tego typu postawie…
Chodzi mi o zjawisko, ohydne draństwo, ono istnieje, natomiast nie jestem śledczym, nie złapałem za rękę… Elektroniczna rekrutacja nie ma tu nic do rzeczy, przecież gimnazjum nie weryfikuje (sam pisałeś) danych meldunkowych, zresztą, meldunek to meldunek, nie ma zakazu meldunkowego… Jaki problem zameldować dziecko u znajomych mieszkających w rejonie dobrego gimnazjum?
Czy ja o tym zjawisku już tu nie pisałem? Przyszło do Polski? A dlaczego nie miałoby przyjść, skoro wszystko inne przychodzi…
Rodzice mieszkają w złej dzielnicy, zapożyczają się po czubek nosa i przeprowadzają do lepszej dzielnicy m.in. w celu posłania dzieci do lepszej szkoły. Tak jest koszernie.
Rodziców nie stać na zamieszkanie w dobrej dzielnicy ale mają znajomych, którzy tam mieszkają. Dla szkoły dowodem zamieszkania może być np. korespondencja przychodząca na dany adres. Rodzice proszą więc znajomych o „uprzejmość” i zgodę na podanie szkole ich adresu jako swojego.
Rodzina mieszkała w dobrej dzielnicy ale wolała przeprowadzić się do gorszej z powodu nowej pracy, konieczności opieki nad dziadkami, itp. Prosi więc nowych nabywców domu o „uprzejmość”.
Warunkiem zatrudnienia przez dane miasto bardzo często jest zamieszkanie na jego terenie. Jeżeli chcemy dzieci posłać do dobrej szkoły (a takie są na przedmieściach) ale pracować jako policjant czy strażak dla miasta to mamy wybór…
Karą za fałszerstwo przy zatrudnieniu rodzica jest utrata pracy plus grzywna i wyrok kilku lat w zawieszeniu. Karą za fałszerstwo przy zapisywaniu dziecka do szkoły jest wyrzucenie ze szkoły plus grzywna i (dużo rzadziej w/g internetów) latka w zawieszeniu. Szkoły rzadziej podają rodziców do sądu niż miasto byłego pracownika. Znowu, w/g Googla.
@zza kaluzy, takei-butei
W Polsce to zjawisko jest skutkiem ubocznym systemu rejonizacji i tyle. W USA szkoły w danej jednostce samorządowej są utrzymywane z podatków lokalnych płaconych przez ich mieszkańców, więc oni mają większy powód do eliminacji „intruzów”. W Polsce jest inaczej(subwencja jest centralna, choć dopłaty samorządu już nie!), choć to się zmienia – różne samorządy chcą skłonić ludzi do płacenia podatków akurat u nich.
Jeśli są klasy dwujęzyczne zakładające nauczanie niektórych przedmiotów w stosownym języku obcym to warto sprawdzić predyspozycje do tego! I kuratoria takie testy predyspozycji językowych przygotowują. Parker jest w ogóle przeciw jakiemukolwiek uwzględnianiu talentów i kompetencji w rekrutacji, więc dla niego jakikolwiek ich sprawdzian jest be… 😉 Oczywiście w szkole publicznej bo w niepublicznej – cacy … 😉
Usunięcie mojego wpisu (totalnie zgodnego z regulaminem) nie usuwa problemu nielegalnej selekcji. Nie zamierzam więcej tu zaglądać, panie blogerze.
@belferxxx 2 kwietnia o godz. 22:41 244483
„Parker jest w ogóle przeciw jakiemukolwiek uwzględnianiu talentów i kompetencji w rekrutacji”
Wszyscy pamiętamy 1001 wpisów @parkera o błogosławionych pożytkach spływających na mądrzejszego, bardziej utalentowanego, zdyscyplinowanego i zmotywowanego za sprawą codziennego kontaktu z głupszymi, mniej zdolnymi, niegrzecznymi i olewającymi wszystko.
Baśń skończyła się w momencie posłania własnego syna do gimnazjum. Wśród amerykańskich demokratów takich idealistów jak on są tysiące. Spróbuj tylko spóźnić się na partię golfa na Florydzie dzisiaj po południu. Zapraszający i ty stoicie teraz przy pomoście na Martha’s Vineyard.
Stanford właśnie ogłosił, że dzieci rodziców zarabiających rocznie mniej niż:
$65k – nie płacą ani za akademik, ani za utrzymanie ani czesne za studia,
$125k – nie płacą czesnego
Od każdego studenta wymagane jest zarobienie w czasie lata $5k.
Koszt roku na Stanfordzie to dzisiaj ok. $65k.
Uczelnia się chwali, że obecnie 77% absolwentów kończy studia bez długów.
Ostatnio:
aplikowało – 42487 kandydatów z 50 stanów USA i z 77 krajów świata
przyjęto – 2144, czyli jednego na dwudziestu.
**http://news.stanford.edu/news/2015/march/new-admits-finaid-032715.html
Kapitał/fundusz (endowment) Stanfordu to $21 (polskich) miliardów a rocznie zbierają/dostają w prezencie około $1 (polskiego) miliarda.
Mają więc z czego fundować studia niezamożnym.
takei-butei
Myślę, że Twój wpis nie został usunięty, Gospodarz nawet ksenofobicznych i antysemickich wpisów nie usuwa ani obrażających innych uczestników bloga. Jakiś chochlik to sprawił, nie obrażaj się:)
Działalność edukacyjna, tak jak i inne formy ludzkiego działania winna kierować się zasadami racjonalnego i efektywnego działania.
Znam dwie takie zasady :
– zasada minimalizacji nakładów, gdzie określony cel osiąga się minimalnym nakładem kosztów
– zasada maksymalizacji efektu , gdzie z określonych zasobów staramy się wyciagnąc maksimum korzyści.
Nasze dzieci, ich zdolności i potencjał intelektualny to nasze zasoby zatem postarajmy się je w możliwie najlepszy sposób wykorzystać. Po co głuchego uczyć muzyki, ślepego – malarstwa, grubemu kazać biegać a cherlakowi – dźwigać ciężary?
Selekcja, jakkolwiek kiepsko to brzmi, jest działaniem jak najbardziej racjonalnym. Chodzi o to, by treści i wymagania dostosować do możliwości ucznia.
Przykład : jeśli mamy 3 tragarzy – słabego , co udźwignie 30 kg, średniaka – 50 kg i osiłka – 70 kg.. Jeśli każdemu damy taki sam ciężar to razem przeniosą :
– jeśli po 30 kg to razem 90 Kg
– jeśli po 50 kg to razem 100 kg ( słaby nie poradzi )
– jeśli po 70 kg to razem 70 kg bo tylko osiłek da rade.
Jeśli natomiast obciążenie dostosujemy do możliwości każdego z nich to razem przeniosą
150 kg. I to jest efektywne wykorzystanie możliwości !!!
I takie możliwości należy dać dyrektorom szkół, bo teraz , jak powiedział mi przyjaciel, dyrektor zespołu szkół, gdyby tylko tak zrobił to w pierwszej kolejności „zadziobaliby” go rodzice.
Najlepiej funkcjonują zespoły szkół łączące SP i gimnazjum a czasem i przedszkole w jednym obiekcie, pod jedna dyrekcją i tym samym zespole dydaktyczno – pedagogicznym liczące do 500 – 600 uczni.
A może wrócić do idei 10+latki Kuberskiego ?
Selekcja nie odbywa się wg. kryterium zdolności tylko kapitału kulturowego wyniesionego z domu. To potwierdzają i badania i obserwacja. Dlatego mamy tak wielu beznadziejnych lekarzy, adwokatów, nauczycieli itd. A Janko Muzykant to cały czas aktualna lektura.
Egalitaryzm w edukacji nie opóźnia zdolnych a słabszym pozwala się podciągnąć, tego też uczą doświadczenia takich krajów gdzie selekcji nie ma jak również potwierdzają to pedagodzy uczeni w swoim fachu
Mój ” ekspert” to pedagog nie „uczony” lecz „pracujący” w swoim fachu od 33 lat ( 27 lat w tej samej szkole ) nie z wybranymi ale ze wszystkimi „jak leci”.
Ważne , moim zdanie jest, jaki jest „rozrzut” między tymi „zdolnymi” i „opóźnionymi” i chyba trzeba tu zaufać nauczycielom, którzy pracując na co dzień z takim dzieciakiem przez kilka lat potrafi lepiej ocenić jego możliwości niż urzędnik z MEN czy „ekspert” z uczelni.
Lecz nauczyciel taki musi wiedzieć, ze w razie konfliktu z rodzicami ( bo sporo jest takich co widza swoje dziecko takie jakim chcieliby je widzieć a nie jakim jest w rzeczywistości ) władze staną po stronie nauczyciela.
@parker
1.Kapitał kulturowy owszem, ułatwia rozwój talentu jeśli się go ma… 😉 Jeśli nie – żaden kapitał kulturowy nie pomoże 🙁 Z drugiej strony znane są przypadki ludzi bez(!) kapitału kulturowego, którzy zostali wybitnymi naukowcami światowej sławy – choćby Faraday czy nasz Banach, którzy weszli do nauki … bez matury.
Z drugiej strony ten tajemniczy i wredny „kapitał kulturowy” to dobre wychowanie, przykład rodziców, ich troska o rozwój ważnych w życiu i zawodzie umiejętności, ich doświadczenie życiowe,biblioteczka w domu, … etc. Czy to coś złego? I czy to nie pomaga (!) w rozwoju dobrego lekarza, prawnika, uczonego, nauczyciela, muzyka i generalnie profesjonalisty?
Kapitał kulturowy to nie złoto, które w stopach nie ginie – można go zniszczyć bez żadnego pożytku dla innych. Będzie równo, co nie znaczy, że lepiej. Bo to, że ktoś umie więcej i lepiej różne rzeczy to jest społeczna wartość(!). A generalnie zdobyte umiejętności zależą od wielu czynników – talentu, ambicji, warunków rozwoju (jakości szkoły i potencjału kolegów), motywacji. Również od kapitału kulturowego – za to (zdolni!) ludzie „z nizin” mają często większą determinację by się wybić … 😉
Skądinąd jedyny skuteczny sposób na te znienawidzone przez ciebie różnice w kapitale kulturowym to model Korei Północnej – dzieci bodajże od 7 roku życia są poza domem, a z rodzicami spotykają się poza domem. Zapewniam cię jednak, że i tam są rodzice o takiej pozycji, którzy temu nie podlegają – miałem do czynienia z jednym z takich dzieci … 😉
2.A teraz wyjaśnij, czemu, skoro (jak to przytomnie zauważył „zza kałuży”) tak opiewałeś pożytki jakie zdolnym i ambitnym niesie nauka w jednej klasie z bardzo mało zdolnymi a jeszcze mniej zmotywowanymi, na dodatek lubiącymi przemoc, posyłasz jednak syna do dwujęzycznego gimnazjum, gdzie są raczej sami zdolni, ambitni i względnie dobrze wychowani., na dodatek na ogół z tak znienawidzonym przez ciebie kapitałem kulturowym”. Dokładnie jak skrajny lewak Pacewicz (z-ca naczelnego „Gazety Wyborczej”), który tak walczył na łamach swojej gazety z selekcją społeczną w szkołach i wygadywał podobne bzdury o kapitale kulturowym, ale potomstwo posłał do drogiej i modnej szkoły „społecznej” dla „lepszych” (II SLO W-wa), a na dodatek wziął mu korepetycje 😉 Ot „lepszy” drogowskaz nie musi iść drogą, którą wskazuje, a ornitolog nie musi fruwać … 😉 Bez racjonalnej odpowiedzi na to pytanie twoje wywody, doktrynerze, nijak nie mogą być wiarygodne … 😉
P.S. Chętnie się dowiem, jakie to doświadczenia (konkretnie- autor, rok, warunki eksperymentu), że wybitnie zdolny matematyk uczony razem z półanalfabetami (np. w gimnazjum rejonowym) przez byle jakiego bo przeciętnego nauczyciela (tym wybitnym realnie potrzebny jest przede wszystkim dobry matematyk(!), tym drugim – raczej dobry streetworker) nie opóźniają swojego rozwoju. To o czym piszesz to są doktrynerskie teorie nie poparte eksperymentalnie bo to niemożliwe … 😉
@parker
c.d.
To co napisałem dotyczy wszystkich wybitnych uzdolnień – instruktorzy gry na pianinie z domu kultury nie wychowają laureata Konkursu Chopinowskiego, trenerzy trzecioligowego klubiku – mistrzów olimpijskich czy nawet reprezentantów Polski!
Darku, aż się zarejestrowałem bo bzdury piszesz! Od kiedy egzamin szóstoklasistów ma jakikolwiek związek z rekrutacją do gimnazjów? Przecież wyniki tego egzaminu ogłaszane są w czerwcu czyli dobre półtora miesiąca po wywieszeniu listy przyjętych przez gimnazja. Podstawowym kryterium przyjęcia (poza rejonem oczywiście) to świadectwo na koniec piątej klasy.
@parker
errata
Dzieci w Korei Płn. z rodzicami spotykają się (albo i nie!) tylko w niedziele … 😉
„Ważne , moim zdanie jest, jaki jest “rozrzut” między tymi “zdolnymi” i “opóźnionymi” i chyba trzeba tu zaufać nauczycielom,”
Współczesna pedagogika mówi, że rozrzut nie ma znaczenia, obaj panowie reprezentujecie XIX wieczne podejście, elitarne. Słyszeli o szkołach integracyjnych?wszyscy na nich kożystają, ci słabsi z różnymi dysfunkcjami i ci zdolni którym w nauce ci słabsi nie przeszkadzają a rozwija się u nich empatia tak potrzebna przyszłym liderom w swoich dziedzinach.
Ale nie rozpatrujemy skrajności, system egalitarny przynosi korzyści społeczne i pedagodzy jak również praktyka to udowadniają.
Zarówno z wybitnie zdolnymi jak i ze znajdującymi się po drugiej stronie krzywej Gaussa trzeba pracować indywidualnie a nie posegregować na zdolnych i mniej zdolnych zwłaszcza, że jak pokazuje praktyka nie wg. zdolności podział przebiega.
Z tego podziału właśnie mamy tak dużo beznadziejnych przedstawicieli zawodów wymagających ponad przeciętnych zdolności intelektualnych, skończyłem elitarne liceum w latach 80′ i co ja się na idiotów zakuwających napatrzyłem którzy zostali lekarzami, sędziami czy adwokatami zgodnie z wolą rodziców to tylko ja wiem. Szkoda ich pacjentów i klientów. Szkoda też tych dzieci zmuszanych do wysiłku ponad ich możliwości. A mogliby zostać dobrymi mechanikami, pielęgniarkami, sprzedawcami czy kimkolwiek dla dobra społeczeństwa.
Co do mojego wyboru, to napisałem, kopać z koniem się nie będę, systemu nie zmienię swoim przykładem, trzeba się przystosować.
Nie ma egalitarnych szkół, są dobre i złe, mam dziecko do złej posłać?
@parker
No to przecież twój syn miałby odnieść te niebotyczne korzyści z kontaktu z niezdolnymi, leniwymi oraz niezbyt grzecznymi! I ty z tych wspaniałości rezygnujesz??? 😉
Co do szkół integracyjnych to tam są dzieci niepełnosprawne fizycznie (co na głowę i ambicję nie szkodzi, wręcz przeciwnie, a i agresję utrudnia) i intelektualnie – w roli „maskotek”. Ich liczba w klasie ograniczona, a klasy mniejsze i z 2 osobami (nauczyciel + asystent!) uczącymi. A i to nie wiadomo czy wyspecjalizowane(!) w określonych przypadłościach (np. głuchota czy ślepota całkowita) szkoły specjalne nie są lepsze …
Jesteś obrzydliwy, twój stosunek do dzieci który prezentujesz na blogu wzbudza mój wstręt do twojej osoby, nawet mnie nie denerwujesz.
@parker
Jakieś konkretne argumenty i odpowiedzi na moje pytania czy histeryczne westchnienia mające (nieudolnie!) zamaskować czyste i jałowe doktrynerstwo … 😉 Obrzydliwe to jest namawiać innych, mało tego namawiać do użycia państwowego przymusu(!) do egzekwowania swoich doktrynerskich pomysłów , których samemu się nie ma zamiaru realizować … 😉
To czemu w końcu pozbawiłeś swojego syna tak wspaniałej okazji do rozwoju cnót wszelakich oraz wspierania rozwoju tych niezdolnych i nieambitnych oraz niezbyt grzecznych??? Przecież to właśnie chciałeś zafundować innym rodzicom i ich dzieciom, doktrynerze … 😉
Przyczepiłeś się do mnie jak rzep psiego ogona i cały czas obrzucasz inwektywami, od lewaków, doktrynerów i co ci tam przyjdzie do chorej głowy, dzieci od tępaków i innych maskotek, gardzisz słabszymi.
„Na świecie spotyka się matołków, tępaków, głupców i szaleńców. (…) Powiedzmy, że osoba normalna to ktoś, kto ma w sobie rozsądną miarkę tych wszystkich składników, tych typów idealnych. (…) Geniusz to człowiek, który uruchamia w oszałamiający sposób jeden element, karmiąc go pozostałymi. (…)
Matołek nic nie mówi, toczy ślinę, jest spastyczny. Z powodu braku koordynacji przykłada sobie lody do czoła. Wchodzi od złej strony w drzwi obrotowe.
– Jak żyje?
– Radzi sobie. Właśnie dlatego jest matołkiem. (…) Z tępakiem sprawa jest bardziej złożona. (…) To złowiek, który mówi zawsze obok kieliszka. Chce mówić o tym, co jest w kieliszku, ale poniważ jest tak, jakby go nie było, mówi obok. Wyrażając to w terminach obiegowych, właśnie tępak popełnia gafy, zwraca się bowiem z pytaniem, jak się miewa małżonka, do faceta, któego żona dopiero co rzuciła. Tępak jest bardzo pożądany, zwłaszcza w towarzystwie. Wprawia wszystkich w zakłopotanie, ale później przysparza okazji do komentarzy.
W swej odmianie pozytywnej staje się dyplomatą. Mówi obok kieliszka, kiedy gafy popełniają inni, doprowadza do tego, że zmienia się temat rozmowy. (…) Tępak nie twierdzi, że kot szczeka, ale mówi o kocie, kiedy pozostali rozmawiają o psie. Myli reguły konwersacji, lecz kiedy myli je dobrze, bywa wyborny. Sądzę, że należy do gatunku na wymarciu, jest nosicielem cnót typowo mieszczańskich. (…)
Głupiec nie błądzi w zachowaniu. Błądzi w rozumowaniu. To człowiek, który mówi, że wszystkie psy są zwierzętami domowymi i wszystkie psy szczekają, ale koty są też zwierzętami domowymi, więc też szczekają. Albo że ponieważ wszyscy Ateńczycy są śmiertelni i wszyscy mieszkańcy Pireusu są śmiertelni, to mieszkańcy Pireusu są Ateńczykami.
– Co jest zgodne z prawdą.
– Tak, ale akcydentalnie. Głupiec wygłasza czasem twierdzenia słuszne, ale buduje je na fundamencie fałszywych przesłanek.
– Można głosić wnioski błędne, lecz przesłanki muszą być niewzruszone.
– W tym rzecz. W przeciwnym razie, po co byłoby tak się trudzić, by stać się zwierzęciem rozumnym? (…) Głupiec jest niezwykle zdradziecki. Tępaka poznaje się od pierwszego rzutu oka (nie mówiąc o matołku), podczas gdy głupiec rozumuje prawie tak samo jak pan i ja, tyle że z nieznacznym odchyleniem. Jest mistrzem paralogizmu.
Szaleńca rozpoznaje się natychmiast. To głupiec, który nie ma pojęcia o sztuczkach. Głupiec próbuje dowieść swojej tezy, ma logikę wykoślawioną, ale ma. Natomiast szaleniec nie ma żadnej logiki, zdąża od jednego krótkiego spięcia do drugiego. Dla szaleńca wszystko stanowi dowód wszystkiego. Szaleniec ma idée fixe i cokolwiek wpadnie mu w ręce, służy potwierdzeniu tej idei. Szaleńca rozpoznaje się po swobodnym podejściu do sprawy dowodu, po gotowości do szukania objawień. I wyda się to panu zapewne dziwne, ale szaleniec prędzej czy później zawsze wyciąga z rękawa templariuszy.”
To fragmenty „Wahadła Foucaulta”
Jak myślisz, do którego z typów idealnych się zaliczasz?
@parker
Nawet zdolny przedszkolak potrafi kopiować i wklejać, więc ty też. Nawet gdzieś się dowiedziałeś, że to szpanerska książka i szpanerski, wieloznaczny autor(Eco), więc wkleiłeś, zgrywając intelygenta … 😉
Konkrety parker, konkrety!!! Gdzie są odpowiedzi na moje, bardzo konkretne pytania???
Co z twoim synem – chcesz by na innych i ich dzieciach wymuszano(!) to co tobie i twojemu synowi, jak widać, niemiłe i czego sam(!) dziecku robić nie zamierzasz … 😉
No to jak doktrynerze – jeszcze coś wkleisz???
@parker
A kim ty jesteś u Fucaulta? Może nad tym najpierw pomyśl … 😉
Ja tylko wyciągam logiczne wnioski z twoich własnych słów – słowa mają konsekwencje, a myśl jest bronią … 😉
@belferxxx
Nie trać czasu na @parkera bo on już tłumaczy sobie googlem czy te fundowane studia na Stanfordzie należą się także polskiemu obywatelowi.
Z tobą będzie gadał bo widać ma czas i stać go na to. A swoje będzie robił, głupi nie jest.
Swoją drogą zawsze byłem zwolennikiem przymusowego uczenia dzieci polityków i urzędników państwowych w publicznych szkołach, leczenia tychże osób w publicznych szpitalach oraz posyłania na front w pierwszej kolejności dzieci/wnuki polityków podejmujących decyzje o wojnie.
@zza kałuży
Ja mam parkera tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę!!! 😉 Wiem, że jest nieuleczalny!
Za to jest okazja żeby się z „argumentami” podobnych do niego lewackich doktrynerów rozprawić … 😉
„głupiec rozumuje prawie tak samo jak pan i ja, tyle że z nieznacznym odchyleniem. Jest mistrzem paralogizmu.”
Wytłaczę ci, to o tobie, kiedy ja mówię o zaletach egalitaryzmu, to ty mi mówisz, że co? Że zdradzam swoją idee, i posyłam dziecko do dobrej szkoły? I że powinienem posłać, bo uważam że skorzysta? O tóż to jest właśnie „paralogizm”. Nie, nie skorzysta, bo w tym systemie stworzyliście złe szkoły. Bo chodzą do niej dzieci odwrotnie wyselekcjonowane, w dół, wybrano dzieci ze słabych środowisk społecznie, rodzicom nie zależy na edukacji. Nie interesują się, a dzieci jak to dzieci, zaniedbane, od młodości w blokowisku albo pod GS-em, Bo odseparowaliście dzieci zdolne, dobrze wychowane i zostawiliście najgorszych, intelektualnie i społecznie. I w takiej szkole syn nie skorzysta, Skorzystałby, jak by nie było sekekcji. Jak by chodzili z nim ci koledzy których ma w szkole teraz. Oczywiście, do podstawówki chodzi rejonowej, ale rejon zamożny, inteligencki. Mam go na Szmulki wozić? Jak by było referendum zagłosowałbym za egalitarną szkołą i zabronił prywatnych. Teraz po co go narażać? Jestem odpowiedzialnym ojcem.
Rozumiesz teraz Paralogiku?
@parker
Dzieci zdolnych, ambitnych i dobrze wychowanych jest zdecydowana mniejszość. Nauczycieli umiejących z tymi zdolnymi w ramach ich najmocniejszych stron pracować efektywnie jest również zdecydowana mniejszość w morzu przeciętności (ot statystyka!). Dlatego twój „egalitaryzm” to wepchnięcie garstki tych zdolnych i ambitnych pomiędzy masę zupełnie nieambitnych oraz zdecydowanie źle wychowanych, żeby użyć tego eufemizmu, przeciętniaków z blokowisk (oraz grupkę przeciętniaków agresywnych!) pod opiekę bardzo przeciętnych w ramach uśredniania nauczycieli, którzy w pierwszej kolejności muszą sobie radzić z tą masą źle wychowanych przeciętniaków, szczególnie tych agresywnych. Ta „lepsza” garstka (nie więcej niż 5% populacji!) pozostanie na marginesie ich uwagi, a i niewiele w swojej przeciętności mogą jej dać. Bogaci uciekną z systemu np. w tzw. „nauczanie domowe” (czyli drogi system nielegalnych szkół!), w prywatne kursy i inne formy rozwijania potencjału, w ostateczności do szkół za granicą. Zostaną ci zdolni i ambitni, ale biedni, których rodziców na to nie będzie stać! No i tak to jest lewacki doktrynerze – matematyka, a zwłaszcza statystyka, to wielkie narzędzie! Niestety nie dla ciebie … 😉
@parker
A to skutki lewackiej tolerancji dla głupoty (również w szkole!) :
http://www.macleans.ca/politics/america-dumbs-down/
W boksie, to się nazywa odporny na ciosy, zazwyczaj taki ma twarz troglodyty.
Pod opiekę bardzo przeciętnych nauczycieli mówisz, tak, nie wspomniałem, że KN trzeba zlikwidować, a was na o orzedterminową emeryturę,pomieważ ze mnie lewak nie na zbity pysk, lepiej płacić, niż patrzeć na szkody jakie potraficie wyrządzać. Ty w mojej ocenie nie powineś się zbliżać do dzieci sądząc po pogardzie z jaką się wypowiadasz o słabszych uczniach.
Czy ktoś z Grona mógłby interweniować?
Pisze, że w większości jesteście słabi, i ze zdolnymi sobie nie poradzicie, już nie tylko mnie i dzieci obraża!!!
@parker
Zachodnie szkoły mają cały politpoprawny kod na opinie o uczniach żeby takim lewackim doktrynerom jak ty dogodzić. Np. zdolny ale leń to ” ma wielkie możliwości ale wymaga ciągłego nadzoru”. No i co lepiej ? 😉 Tu jest blog, o nikim konkretnym nie mówimy, to można mówić o realnym świecie. A teraz mam propozycję – idź wieczorem tam, gdzie ci twoi „słabsi uczniowie” mieszkają w twoim mieście – w Warszawie to np. okolice ul. Stalowej. O ile przeżyjesz, to twój stosunek do „młodych proletariuszy” trochę się zmieni … 😉
Już pisałem, urodziłem się na rogu Ząbkowskiej i Brzeskiej, tam mieszkała babcia, potem już chodziłem do dobrej podstawówki a potem byłem w elitarnym liceum, zapewniam cię, nie mam cykora, tylko po ci nam ryzykować, miasto powinno po preferencyjnych cenach sirzedawać mieszkania inteligentom, zdolnym nauczycielom co do Miasta chcieliby przyjechać u uczyć, urzędnikom ci to zbyt wiele nie zarabiają i nie stać ich na mieszkanie, trzeba prowadzić rozumną politykę spiłeczną, ty to nazywasz lewactwem?
OK, co to za różnica jak to się nazywa, mam zdolność do abstrakcyjnego myślenia, ty myślisz, nazwę to tak, że mnie to obrazi, znów jesteś w błędzie. Możesz nazywać mnie jak chcesz, ale mówisz obok tematu .
@parker
Ty i abstrakcyjne myślenie??? Ty bujasz w doktrynach oderwanych od realiów… 😉 Nie wiem jakie warszawskie liceum, które nazywasz elitarnym, skończyłeś, ale nie wystawiasz mu najlepszego świadectwa … 😉
@parker
A to coś dla równościowych doktrynerów i losie przeciętniaków już niezbyt długo … 😉
http://wyborcza.pl/magazyn/1,144507,17705218,Z_ipadem_w_nowe_sredniowiecze__Nadciagaja_zbedni_ludzie.html