Nauczyciel płaci za siebie
W szkołach zaczął się sezon wycieczek. Młodzież chce coraz więcej atrakcji. Ceny takich imprez rosną i przerażają rodziców. Czy to dziwne, że niektórzy pytają, czy nauczyciele mogliby zapłacić za siebie?
Koszt wycieczki szkolnej to nie tylko autokar, wyżywienie i spanie, ale także wejścia do bardzo atrakcyjnych miejsc, np. do stref rozrywki (aquapark, kręgle, bilard), na oryginalne wystawy, np. typu bodyart, połączone z pokazami body modification, na przedstawienia z udziałem celebrytów, np. na sztukę, w której gra Kuba Wojewódzki (teatr nie przewiduje darmowych biletów dla opiekunów grup). Młodzież na wycieczce chce doświadczać niesamowitych przeżyć i dobrze się bawić, a to kosztuje.
Rodzice łapią się za głowę, gdy słyszą, ile trzeba zapłacić. Pada więc pytanie o nauczycieli. Dzieciom coś się od życia należy, nie będziemy żałować, ale czy opiekunowie mają te wszystkie atrakcje za darmo? Proszę nas źle nie zrozumieć, ale to chyba przesada.
Komentarze
Co by nie powiedzieć, opiekunowie przez cały czas trwania wycieczki są w pracy, a właściwie na 24 godzinnym dyżurze. Ja widzę 2 wyjścia:
1. opiekunowie mają wszystko za friko (kto płaci: szkoła czy rodzice uczestników to inna kwestia)
2. Opiekunowie dostają przepisowe wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe + przepisowe diety delegacyjne i wtedy płacą sami za siebie
I proszę mi nie mówić, że przecież w nocy śpią – lekarz na dyżurze też posypia.
Mądrego i przyjemnie poczytać.
Podczas ostatniej wycieczki nie spałam całą noc. Dzieci dawały czadu. O czwartej nad ranem z pokoju dziewcząt usuwałam chłopców z jakiejś innej wycieczki, mniej dopilnowanej.
Za TO miałabym jeszcze płacić?
lordjohn
w samo sedno.
Inni Europejczycy mają podobne problemy…
**http://www.theguardian.com/money/2014/feb/01/parents-pay-state-school-trip
No dobrze, a jeśli nauczyciela nie stać na takie wycieczki. Nie stać go na wejścia do aquaparku, lot balonem i inne tego typu atrakcje, bo np. za mało zarabia, ma niepracującego małżonka, chore dziecko itd.? Płaci ten, kto DECYDUJE SIĘ na taką imprezę, nie ten, kto MUSI z racji obowiązków służbowych w niej uczestniczyć. Mówiąc szczerze, zupełnie nie rozumiem postawy rodziców, o których piszecie. Moim zdaniem, to nie ten kierunek myślenia. Może lepiej wybierać mniej snobistyczne (i tańsze) wycieczki, na które każdy uczeń mógłby pojechać; takich, w których za nauczyciela nie trzeba płacić kilku tysięcy:)
Jak dla mnie sprawa jest prosta- jeżeli rodzice chcą, żeby nauczyciele płacili za udział w wycieczce, to nauczyciele powinni wycieczkę zbojkotować. Nie ma opiekunów- nie ma wycieczki, młódź siedzi na tyłku i się uczy.
Atrakcje, dobre sobie. Kilka dni ciągłego pilnowania nader pomysłowej dziatwy trudno uznać za atrakcję. No, chyba że ktoś lubi adrenalinę.
Drogi Belfrze,
bycie opiekunem na wycieczce to żadna frajda, ale duża odpowiedzialność w tym sądowa.
Wec nie bądźcie frajerzy i zażądajcie całkowitego ubezpieczenia od odpowiedzialności karnej (za wypadki) i 500% stawki, albo i więcej.
Macie długie wakacje i możecie pojechać na wycieczki gdzie i z kim chcecie.
Osobiście jestem bardzo wdzięczny mojemu wychowawcy za bycie świetnym opiekunem na wycieczkach i w szkole. Ale wtedy nikomu nie przyszło do głowy by belfer płacił. Katolicka III RP to wredny kraj dla Polaków, wiec i my stajemy się coraz wredniejsi
Zdecydowanie zgadzam się z Agnieszką. Nie wydaje mi się, aby dla nauczycieli wycieczka z rozbrykaną klasą była szczytem marzeń o udanym urlopie – tym bardziej, że są w pracy 🙂 .
Przykre, że Gospodarz wpisuje się w retorykę rządzących – nauczyciel; pasożyt, leń, kombinator, roszczeniowiec, żerujący na ?biednych?.
W czasie wakacji zmienimy wam KN.
Dodam jeszcze: w myśl logiki Autora blogu maszynista Eurocity powinien płacić za bilet 1 klasy
Niech rodzice jada i pilnuja.
Idźmy krok dalej…… nauczyciel niech płaci za przychodzenie do szkoły.
Wszak „obcuje” z mądrą dziatwą, która nie musi się uczyć, bo już wszystko wie (albo w sekundę znajdzie w necie).
@Nauczyciel, @lordjohn
Ośmielam się przypomniec Panom, że istnieje ironia…
nie róbcie wycieczek. Ktoś wam każe? Myślicie , że dla uczniów to przyjemność oglądać was też popołudniami i wieczorami?
Nigdzie nie spotyka się tylu chamskich i pogardliwych wypowiedzi co na forach dla nauczycieli. Ich autorami są oczywiście nauczyciele.
To smutne, kto uczy nasze dzieci
Zdaje się, że nauczyciele są wtedy w pracy.
Jak sie uczen w trakcie wycieczki utopi w jeziorze, nauczyciel pojdzie siedziec. Nei wiem dlaczego mialby jeszcze za to placic z wlasnej kieszeni.
Poza tym, gleboko niemoralne jest aby organizowac wycieczki na ktore rodzice musza zapozyczac sie u lichwiarzy. Koszt wycieczki powinien byc taki aby byla ona dostepna bez problemu dla najmniej zamoznego rodzica. Jezeli szkola chce cos ponad ten poziom, to powinna zapewnic dofinansowanie
@lordjohn: „Dodam jeszcze: w myśl logiki Autora blogu maszynista Eurocity powinien płacić za bilet 1 klasy”
Nie. Ale wedlug filozofii Urzedu Podatkowego powinien placic podatek za bezplatne udostepnienie narzedzia niezbednego do wykonywanai zawodu. Wiec nei wiadomo czy nauczyciele nie musieliby placic podatku od wycieczek za ktore nei placiliby z wlasnej kieszeni
Marit 22 maja o godz. 15:13
„Podczas ostatniej wycieczki nie spałam całą noc. Dzieci dawały czadu. O czwartej nad ranem z pokoju dziewcząt usuwałam chłopców z jakiejś innej wycieczki, mniej dopilnowanej.”
Pracodawca dawał służbowy pager. Potem służbowy telefon komórkowy. Potem smartfona. Za każdym razem z pełnym pokryciem rachunków i za każdym razem bez ograniczeń ani kwotowych ani rodzaju rozmów.
Za każdym razem brałem i po zakończeniu dnia pracy wyłączałem. Wtedy szefostwo zaczęło mieć pretensje. Że ktośtam chciał się ze mną skontaktować o 2-giej w nocy z soboty na niedzielę i nie mógł. Kiedyś zapomniałem wyłączyć i dostałem właśnie taki telefon.
Wtedy mój sprzęt zaczął się psuć. Awaria za awarią. Aż wreszcie sekretarka(?) zrozumiała i przestała zamawiać nowy.
Na miejscu @Marit nie wyjechałbym z uczniem bez numeru telefonu komórkowego jego rodzica. O czwartej nad ranem zadzwoniłbym do rodzica i poprosił albo na pozwolenie córce na przespanie się z kolegą z innej wycieczki albo o wyperswadowanie jej tego.
@Emilia
Od takiej „ironii” roi się w Internecie. I nic dobrego z tego nie wynika.
@ w czym problem: „O czwartej nad ranem zadzwoniłbym do rodzica ”
Nei wiem jak w Polsce, ale w Ameryce byloby to „naruszenie prywatnosci ucznia” I nauczyciiel moglby niezle beknac
Taka specyfika pracy, ale nauczyciel wykonuje godziny ponadwymiarowe, więc powinien mieć za nie zapłacone ,nie mówiąc już o całej reszcie. Czyn społeczny to już był!
@A.L. 24 maja o godz. 2:03
„w Ameryce byloby to ?naruszenie prywatnosci ucznia? I nauczyciiel moglby niezle beknac”
Mógłby pan podać podstawę prawną? Ten blog traktuje o uczniach szkół różnych poziomów, ale najczęściej jeszcze nie studentów uczelni wyższych.
Spędziłem prawie godzinę szukając po internecie regulacji obowiązujących w USA i nie znalazłem niczego takiego. Są różne prawa, w tym regulujące takie sprawy jak prywatność ocen, ale nie znalazłem niczego zabraniającego nauczycielowi komunikowanie rodzicom jego spostrzeżeń na temat zachowania ich dziecka.
Być może znacznie inne są prawa do prywatności jakie przysługują pełnoletnim studentom uniwersytetów (dziwnym byłoby dzwonienie przez dziekana na skargę do mamy studenta) a inne dla uczniów w szkole średniej czy podstawowej?
W sprawie chłopaków w pokoju dziewcząt o 4 nad ranem: ryzyko przespania się było minimalne, bo chodziło o VI klasę, a w pokoju mieszkało 8 dziewczynek… Tylko nawiązywali kontakty… Co prawda jedna był w spodenkach i staniczku, ale po prostu chyba nie czuła, że tak nie wypada. Problem polegał na tym, że nie mogliśmy spać, bo oni też nie spali. Gdy inna nauczycielka poszła tam w pół godziny po wywaleniu tych chłopców, dziewczynki były już w sukienkach i malowały sobie oczy. Jakoś nie przyszło nam do głowy dzwonienie do rodziców, żeby oni kazali swoim dzieciom iść spać. A pewnie trzeba było. Rano oczywiście wszyscy, łącznie z opiekunami, wyglądają jak zombie i zwiedzanie czegokolwiek wymaga zmuszania dzieci do tego, a człowieka cholera trzęsie na tę ich głupotę. Ja lubię wycieczki, ale ryzyko zawsze jest, a i zmęczenie duże. No i oczywiście żadnych extra pieniędzy, to nie ten przypadek.
To proste, jak wysikać dziurkę w śniegu: jeżeli jadę na wycieczkę, za która płacę, to jestem tej wycieczki uczestnikiem, a nie opiekunem. I wcale mnie nie obchodzi to, że Patryk się schlał, Ania zaszła w ciążę, a Jakub utonął.
Ja jestem na wycieczce (bo miałem ochotę się wybrać w zaproponowane miejsca).
To należy powiedzieć rodzicom.
@w czym problem: „Mógłby pan podać podstawę prawną? Ten blog traktuje o uczniach szkół różnych poziomów, ale najczęściej jeszcze nie studentów uczelni wyższych. \”
Pan zartuje? Jaka podstawa prawna potrzebna zeby sie komus dobrac do d…? Telewizji Pan nie oglada?
Znany mi jest przypadek „po sasiedzku” gdy uczen molestowal innego ucznia („bullying”), nauczyciel zatelefonowal do rodzicow I zostal oskarzony o „znecanie sie” and ich dzieckiem, z tego powodu ze ich dziecko bylo traktowane wyjatkowo – tylko do nich telefonowal a do innych rodzicow nie.
Jakby Pan byl nieswiadomy co do dzialania amerykanskiego prawa – moj sasiad kupil sobei rower I jechal pzrez las kreta droga w nocy. Nie mial swiatel, I zostal potracony przez samochod. Zaskarzyl wiec a) Sprzedawce roweru ze sprzedal mu rower bez swiatel, b) Producenta roweru ze w instrukcji nie bylo napisane ze trzeba zalozyc swiatla. Dostal pol miliona odszkodowania. Dlatego na widelcach jest napisane ze nie mozna wkaldac widelca do oka, a na pascie do zebow jest napisane ze nie mozna jej jesc.
Po tylu latach w Ameryce powinien Pan wiedziec ze prawo amerykanskie nei jest oparte na kodeksach, a jest „uznaniowe” i oparte na precedensach
A.L. 25 maja o godz. 20:09
„Po tylu latach w Ameryce powinien Pan wiedziec ze prawo amerykanskie nei jest oparte na kodeksach, a jest ?uznaniowe? i oparte na precedensach”
Nie oparte na kodeksach… ja szukałem pomiędzy prawami podobnymi do FERPA skoro już mówimy o prawach ucznia do prywatności…
Opisana historia wygląda jak sytuacja gdzie jakikolwiek indywidualny kontakt nauczyciela z rodzicami uczniów sprawiających (indywidualnie a nie jako cała klasa) kłopoty wychowawcze byłby niemożliwy i dlatego ją pomiędzy bajki włożę.
Słyszał pan o detention? Jak pan wyjaśni rodzicowi przyjeżdżającemu do szkoły po dziecko, że musi na siedzącego w kozie synka zaczekać 2 godziny bez mówienia mu że synek dostał karę kozy za bójkę z kolegą?
Skoro według pana nauczyciel nie ma prawa zadzwonić i powiedzieć przez telefon, to według pana kierowca autobusu odwożącego do domu ma (jak? chyba na migi) wyjaśnić domownikom nieobecność ucznia w autobusie?
Myśli pan, że w amerykańskiej szkole nauczyciel ma zabronione powiadomienie rodzica o szkolnej bójce? Że ze strachu przed wyimaginowaną sprawą zostawia wszelkie wyjaśnienia do rozmowy pomiędzy rodzicem a małym chuliganem?
W sieci jest zatrzęsienie aktualnych manuali amerykańskich szkół wszystkich poziomów gdzie opisane są prawa i obowiązki uczniów i jest rozdział na temat metod dyscyplinowania uczniów i ich zachowania.
Pierwszy z brzegu przykład:
„Actions which may be used by staff to discipline students and/or encourage them to modify their behavior include but are not limited to: student conference, parent or guardian notification, parent or guardian conference, parent shadow, fine, restitution, detention, removal from class, in-school suspension, dismissal from school, out-of- school suspension, exclusion, expulsion, referral to law enforcement authorities and recommendation of alternative community services.”
Na wycieczki wykorzystuje 1 dzien wolny z czasu pracy. Tak sie sklada, ze przy 18 h mam go. Place za siebie i oddajac kazdemu uczniowi rozliczenie z wycieczki do wgladu rodzica informuje, ze wszelkie oplaty ponosze sam. W przypadku mniejszej oplaty za nocleg, wejscie za darmo do obiektu jest to wliczne do ogolnego rozliczenia.