Wielokulturowość uczniów
Daleko nam do szkół we Francji czy w Anglii, gdzie w jednej placówce można spotkać uczniów z kilkudziesięciu krajów, ale w Polsce też mamy młodzież reprezentującą różne kultury. Wystarczyło wejść dzisiaj do szkoły, aby się o tym przekonać. Część uczniów mówiła nauczycielom „dzień dobry”, a część nie. Pamiętam czasy, kiedy dyrekcja przymuszała wszystkich uczniów do kłaniania się pracownikom szkoły. Teraz – w imię respektu dla odmienności kulturowej – szanujemy zarówno tych, którzy się kłaniają, jak i tych, którzy tego nie robią.
O wielokulturowości uczniów mojego liceum świadczy nie tylko „dzień dobry”. Do dwóch różnych kultur należą ci chłopcy, którzy przepuszczają dziewczyny w drzwiach, oraz ci, którzy zawsze pchają się pierwsi. Także w tej kwestii my, nauczyciele, popieramy obie kultury. Jakże bylibyśmy ubodzy, gdybyśmy kogokolwiek tępili. Liczy się przecież różnorodność, a inny wcale nie znaczy gorszy.
Muszę przyznać, że w tolerowaniu wielokulturowości nie mamy żadnych zahamowań. Pamiętam te okropne czasy komuny, kiedy za byle spóźnienie obniżano uczniom ocenę zachowania. Teraz akceptujemy obie społeczności, zarówno tę, która spóźnia się nagminnie, jak i tę, która zawsze przychodzi punktualnie. Przyznam się bez bicia, że czasem pojawia się w mej głowie myśl, aby nie tolerować tych, którzy chodzą na wagary, ale zaraz koryguję to wstrętne preferowanie jednych kosztem drugich. Każdy ma przecież niezbywalne prawo być sobą. Dlaczego uczniowie mają być jednowymiarowi? Przecież wagarowicz to też człowiek i to wcale nie gorszy od osób, które na wagary nie chodzą.
Nie będę się dziwił, jeśli posuniemy się w tolerancji o wiele dalej. Ja sam na nic innego nie poświęcam tyle czasu, jak na sprawdzanie, czy przypadkiem nie tępię jakiejś społeczności. Jeśli to robię, to nie ze złej woli. W każdym razie codziennie uzupełniam listę kultur, jakie występują w moim liceum. Dzisiaj odkryłem w klasie ID nową kulturę, z braku oficjalnej nazwy określę ją mianem „cokaczy”. Otóż do ujawnienia tej grupy doszło, gdy poprosiłem uczniów o przeczytanie lektury. Wtedy z kilku miejsc sali doszedł mnie głos: „CO?! CO?! CO?!” Nie spodziewałem się, że w tej klasie jest tak dużo „cokaczy”. Jestem dumny, że się ujawnili. To dobrze świadczy o mojej szkole. Jest tolerancyjna na tyle, że nikt nie wstydzi się być tym, kim jest, nawet „cokaczem”. Muszę przyjrzeć się bliżej tej nowej kulturze. Dlatego nie krępujcie się, cokajcie, ile chcecie.
Komentarze
Panie Darku, współczuję.
U Pana w szkole praca jest widać naprawdę mało inspirująca… 🙁
Żałosna ta ironia. Ale to prawda, XXI LO jest bardzo tolerancyjne. Toleruje się tam w jednym budynku wybitnych nauczycieli i debili realizujących swoje chore i niespełnione marzenia, o byciu poetą i filozofem w jednym, na łamach tego blogu.
Polecam film ?Dzień świra? o zakompleksionym poloniście, w szczególności kawałek od 0.22.52 min. do 0.24.50 min.
? szkoła poetów? hahah
Pozdrawiam i współczuje.
…Jeśli trzeba wejść do miejsca niebezpiecznego, mężczyzna wchodzi pierwszy. Innym mężczyznom, zwłaszcza młodszym, też się nie ustępuje, a ponieważ dzisiejsza młodzież płci żeńskiej ma bardzo słabo widoczne drugorzędne cechy płciowe i ubiera się jak młodzież płci męskiej, zatem odruchowo nie jest przepuszczana w żadnych drzwiach…
W Pana wpisie jest na pewno dużo ironii, której celem przewodnim jest konstruktywna krytyka. Na swój, przedstawiony wcześniej sposób, odbieram właśnie Pańskie słowa odnośnie ludzi niekulturalnych, u których nie zaszczepiono zasady, iż kobiety się przepuszcza. Odnośnie chodzenia na wagary, trzeba każdego oceniać z osobna. Niektórzy decydują się na takie coś z powodu różnych przesłanek. U jednych jest to lenistwo, u drugich różnego typu problemy, a jeszcze w innej grupie – jakaś forma protestu wobec niedopracowanego systemu edukacyjnego w Polsce, który nie bez powodu uznaje się za stajnię Augiasza. Odnośnie lektur – są też i tacy, gdzie w ich domach regały niczym puste, chociaż pełne – i to nie kurz – przeszkadzają.
Nauczyciele zamiast walczyc z systemem poprawnosci politycznej, pokazujac na kazdym kroku, ze jest on nieadekwatny, jak zawsze biernie chowaja glowe w piasek i nie robia nic. Jesli nauczyciele chca, aby placowki oswiatowe byly bardziej aktywne w wychowaniu mlodziezy, nic nie stoi na przeszkodzie. Oczywiscie poza samymi nauczycielami i ich biernoscia/stagnacja. Zamiast tyle marudzic to dac po lapach, krzyknac na jednego z drugim – podniesie sia lament. Gdyby wtedy wszyscy staneli murem za takim nauczycielem, nie byloby sprawy – oskarzajacym zmiekla by rura. A tak to co – ogonek pod siebie i do kata, oto nauczycielska dola… I kto jest temu winien???
Do „u la la”:
Jesteś w błędzie jeśli myślisz że grono pedagogiczne jest zbiorem jakichś autorytetów czy ludzi niezależnych i samodzielnie myślących. Tacy ludzie owszem, zdarzają się ale nie dużo częściej niż np. w urzędzie miejskim dowolnego miasta w Polsce. Władze zwierzchnie na wszystkich poziomach wymagają od nauczycieli przede wszystkim posłuszeństwa i sprawnej realizacji wszystkich, nawet najbardziej bezsensownych zaleceń.
Wbrew pozorom, nauczyciele szkoleni są bardziej do wykonywania rozkazów niż do samodzielnej pracy. Tak jest ustawiony cały system edukacji, w którym materiału jest tyle że nie ma czasu na filozofowanie bo już zaraz jest kolejny egzamin. A liczą się słupki zdawalności i zwycięstwa w różnych konkursach a nie to czy uczeń mówi komuś „dzień dobry” albo czy przepuszcza koleżanki w drzwiach. Taka jest brutalna prawda.
A tak ogólnie to dla mnie ironia w tekście Gospodarza jest zrozumiała. Takie są czasy że grzechem jest jakakolwiek próba wartościowania, dlatego na leni mówi się „pracowici inaczej” a różnorakie przejawy chamstwa tłumaczone są odmiennością kulturową. A tu już zaczyna się śliski grunt i lepiej niczego nie ruszać.
Dziwne tylko że Gospodarz nie zauważył dość licznej kultury „Dys” (dyslektyków, dysgrafów itp.), mój kolega miał kiedyś w jednej klasie ok. 40% uczniów z zaświadczeniami.
Wszystko rozumiem, tylko mi się nie podoba wrzucanie dzieciaków z „prawdziwych” innych kultur do jednego worka z tymi, którzy lektur nie czytają albo tymi, co mają deficyty w kulturze osobistej. Pewnie chodziło tylko o wprowadzenie do wpisu, ale wyszło mocno niezręcznie. Tolerancja dla małego imigranta czy dziecka z mieszanego małżeństwa to chyba nie to samo, co tolerancja dla chama czy cokacza?
Mnie też wkurza to, że nikogo nie można skrytykować, bo podnosi się od razu szum o nietolerancję. Ponadto, jestem rasistką jeśli mówię „czarny”, antysemitką, kiedy mówię „żyd”, homofobem, jeśli mówię „gej” i tak dalej. Nazywanie rzeczy po imieniu jest niepoprawne politycznie, a zamiast tego wymyśla się coraz to nowe eufemizmy. Nie wolno też rozdawać bezdomnym posiłków na Boże Narodzenie, bo to mogłoby urazić tych, którzy nie obchodzą świąt (na szczęście to jeszcze nie w Polsce). Ale największym absurdem jest dla mnie oburzenie niektórych ustawą o zakazie palenia w miejscach publicznych- bo to przecież dyskryminacja palaczy. Przepraszam bardzo, ale to palacze dyskryminują mnie, każąc mi wdychać dym i niszcząc moje zdrowie.
To dopiero początek nowomowy i nowożycia (Orwell). Jak tak dalej pójdzie to nie będziemy pracować w szkole tylko w ?miejscach nauki?, książki będziemy pożyczać nie w bibliotekach tylko w ?sklepach idei? a – ?asystentki produkcji w edukacyjnym centrum żywnościowym” czyli szkolne kucharki bedą nam podawać obiad.
http://nczas.com/wiadomosci/europa/rezygnuja-z-nazwy-%E2%80%9Cszkola%E2%80%9D-bo-sie-zle-kojarzy%E2%80%A6/
Idzie nowe
Drogi Gospodarzu, myslalam, ze Pan ma uczniow z „wyzszej polki” a tu taki wpis pod Prusa.:( Jest grupa osob u ktorych lekka nawet krytyka poteguje agresje. A oni tez nie maja lekko z soba bo takie wzorce z domow wyniesli. Tylko „zalanie” ich prysznicem innych szablonow zachowania moze przyniesc efekt.
Cassandra tez mialam kolege, ktory sie czul dyskryminowany, bo nie moze truc innych na korytarzu. Wszystko odwroca do gory nogami: flejtuchowatosc, balagan – znak silnej osobowosci,
oszczednosc , gospodarnosc – skapstwo,
brak kultury – niezaleznosc
praca spoleczna, wspoludziel w sprawowaniu wladzy(na kazdy poziomie)-lizusowstwo i karierowiczowstwo
Koncza tacy potem gdzies blisko rynsztoka dlatego nie nalezy wdawac sie w dyskusje a wspolczoc braku zmyslu samozachowawczego.
Cassandro doczytalam Twoj wpis i cos mi sie w oczy rzucilo: Wydaje mi sie, ze jestes na tyle okrzeplym mieszkancem tej planety(„Nieziemianie” pewnie nie maja ras), zeby wyczuc pejoratywne znaczenie slowa „czarny” i neutralne „czarnoskory” lub „Afroamerykanin”. To samo z innymi slowami, ktore przytoczylas. Jesli nie, to proponuje jakis poradnik do wspomozenia inteligencji emocjonalnej. Jak donosi Gospodarz, sa na wysokim poziomie.
Nawet moja sprzataczka, ktora skonczyla tylko podstawowke, mowi o sasiedzie, ktorego nazwiska nie zna „Ten czarnoskory gentelmen”. No tak, ale ona nie jest Polka:(
To ja bardzo proszę, żeby o mnie mówić „białoskóra”, bo słowem „biała” czuję się obrażona i dyskryminowana. Prosze też nie mówić o mnie „dorosła kobieta”, tylko „późna nastolatka”. I tak dalej, i tak dalej… jak daleko mozna zajść w absurdach?
Widzisz, Tsubaki, to jest właśnie ta niezrozumiała dla mnie siła, która Tobie zdążyła już wpoić, że „czarny” ma negatywny ładunek emocjonalny. Ja nie widzę większej różnicy między „czarny” a „czarnoskóry”. Nie używam żadnego z tych słów, żeby kogoś obrazić, dlatego nie są według mnie obraźliwe. Co do „afroamerykanów”, to wybacz, ale, jeśli tak jest neutralnie, CZARNOSKÓRE dziecko urodzone w Polsce nie jest ani afro ani amerykaninem, więc nie widzę zasadności użycia tego słowa. Tak jak pisze Demonka, są to absurdy. Może jestem chamem, ale nie mam ochoty zastanawiać się za każdym razem gdy kogoś opisuję, czy nie zdyskryminuję go przypadkiem mówiąc, że ma duże uszy, zadarty nos, rude włosy czy że jest niski, bo przecież mogłabym użyć eufemizmów… Nazywam rzeczy po imieniu.
Dziekuje za wywazona odpowiedz mimo mojej opryskliwosci.
Zrozumialam, ze uzywanie tych slow w twoim przypadku nie ma na celu obrazanie innych. Ten temat bardzo mnie rozsierdza. Nie wiem jak wytlumaczyc, ze czarny moze czy wrecz ma negatywny ladunek emocjonalny. Moze po prostu kontrola w artykuowaniu wlasnych mysli (dorosli wszyscy sie kontrolujemy czy mamy na to ochote czy nie)? Moze kwestia kultury osobistej: jedni sie pytaja: „Twoj brat to ten gruby, niski rudzielec?” A inni: „Twoj brat to ten niewysoki, zlotowlosy mlodieniec?”
Droga demonko: Ty sobie zartujesz a moje dziecko po rozpoczeciu nauki w szkole codziennie plakalo wlasnie z powodu bycia jedynym „bialoskorym”. Musialm tlumaczyc dyrektorom kilku okolicznych szkol i gronu nauczycielskiemu, ze slowo „bialoskory” uzywane w tych ogolicznosciach jest dyskryminacja i ze warto to wytlumaczyc uczniom i rodzicom.
Wszyscy reagowali ze zrozumieniem choc moze i ktos tez myslal, ze przesadzam. Problem jednak zniknal.
KAŻDE słowo może zostać użyte z intencją obrażenia i analogicznie każde może zostać uznane za obelgę. Jestem jak najbardziej za grzecznością i dobrym wychowaniem, ale nie doprowadzajmy do sytuacji, w której na okrągło łapiemy się za słówka i wszędze węszymy obrazę. Znam osobę, która nie pozwala mówic do siebie „kotku”, „żabko” itd, bo uważa, że uzywanie nazw zwierząt w odniesieniu do człowieka jest dla tego ostatniego uwłaczające. Nawet, jeśli robi się to pieszczotliwie. I co tu z takim modelem zrobic? Najlepiej nic nie mówić, bo jak będzie chciał się do czegoś przyczepić, to się przyczepi.
Przykro mi, ze twoje dziecko źle wspomina szkołę. Ale, choc zabrzmi to brutalnie, nie ono pierwsze i nie ostatnie. Ja byłam „grubasem”, mój kolega „pryszczatym kujonem”, inni jeszcze czym innym. To kwestia braku kultury osób, które uzywają takich okresleń. Trzeba z tym walczyć, na ile się da, ale równoczesnie trzeba się opancerzyć psychicznie. Wyznaję niepopularną tezę, ze każdy człowiek sam decyduje o tym, czy chce poczuć się obrazony i pognębiony (i dac satysfakcję „prześladowcom”), czy nie. Także mały człowiek może się tego nauczyć, jeśli pomoga mu np. rodzice.
A politycznej poprawności nie znoszę i walczę z nią, jak tylko się da.
A wracając do tematu wypowiedzi Gospodarza… Uczniowie nie sa tacy straszni jak się wydaje-są wyuczalni wbrew pozorom. Najpierw trzeba spróbować wzmocnienia pozytywnego-jak ktoś powie dzień dobry,to mu ODPOWIEDZIEĆ, drodzy nauczyciele, gdyż łaskawe rzucenie spojrzeniem spode łba nie jest równoznaczne z powitaniem powiedzianym z usmiechem na ustach. Warto spróbować. Jak nie działa, witać się jako pierwszy z uczniem. Podważa autorytet? Nigdy w życiu! Do bystrzejszych uczniów dotrze i zrobi im się głupio, że do tej pory sami tak nie robili. To też nie działa? No to za każdym razem jak ktoś nie przywita się z Panem, niech Pan się wróci i zapyta czemu sie uczeń nie przywital. Czasochlonne ale nie po to się zostaje nauczycielem żeby szukać dróg najprostszych. Konsekwencja zawsze dziala. To są podstawowe zasady uczenia się-powtarzanie,powtarzanie i jeszcze raz powtarzanie.
Powodzenia w ukulturalnianiu
Tsubaki: Już dawno się nauczyłam, że odpowiadając agresją na agresję tylko pogarsza się sprawę, ale ja też reaguję pierwsza agresją kiedy ktoś próbuje łamać zasady ważne dla mnie, więc rozumiem Twoją „opryskliwość” jako że, jak wnioskuję, wynika ona z osobistych trudnych doświadczeń związanych z nietolerancją. Z Twojej wypowiedzi pozwolę sobie wyłowić zdanie: „Dorośli wszyscy się kontrolujemy czy mamy na to ochotę czy nie”. Ja tę kontrolę nazywam hipokryzją (bo myślę coś, niekoniecznie miłego, a potem ubieram to w takie słowa, żeby nikogo nie urazić, czyli myślę co innego niż mówię) i staram się jednak na tym polu pozostać dzieckiem- oczywiście, nie zawsze się to udaje, bo- tak jak napisałaś- cenzurujemy się wewnętrznie mimowolnie. Jasne, że nie trzeba używać najdosadniejszych sformułowań jakie komu przyjdą do głowy, ale w drugą stronę, myślę, też nie należy przesadzać. Jednak to wszystko kwestia intencji osoby, która się wypowiada i tego, czy zostanie ona właściwie zrozumiana. Dlatego jedni ludzie cenią moją szczerość, wiedząc, że potrafię powiedzieć „tak, wyglądasz grubo w tej sukience” i jak coś chwalę to nie przez grzeczność, a inni omijają mnie z daleka, bo boją się krytyki i wolą zawsze słyszeć ugładzoną wersję prawdy lub wręcz miłą nieprawdę. Pozdrawiam.
Tolerowac to nie znaczy to samo,co byc obojetnym.Jeżeli stoję na przystanku i właśnie banda wandali wybija szyby we wiacie,to czy będę stała spokojnie,bo będę uważała,że jestem tolerancyjna?Tolerowac to nie znaczy akceptowac.Znaczy to tyle co „znosic”,czyli szanowac poglady i zachowania,z którymi niekoniecznie musimy się zgadzac.Oczywiście tolerancja ma i powinna miec swoje granice.Nie wszystko musimy znosic-tolerowac.
Ostatnimi czasy hasło tolerancji stało sie bardzo rozdmuchane,popularne.Bycie tolerancyjny stało się modne.To jest na topie.Żeby nie byc gołosłownym najlepiej miec czarnego chłopka,przyjaciela geja,palic trawę z rastafarianami i zmienic wiarę na buddyzm.Pokój i przyjaźn wszystkim ludziom dobrej woli…najlepiej przez 3 dni na Woodstocku.Wtedy jest czad i jesteś w dechę,cool!
Przyznaj się tylko,że czegoś nie trawisz i coś ci przeszkadza.Zostaniesz zesłany do średniowiecza jako inkwizytor.Właściwie to trudniej w tych czasach byc nietolerancyjnym niż tolerancyjnym.Ja osobiście toleruje wszystkich ludzi,ale niekoniecznie zawsze toleruję ich zachowania.
A tak swoją drogą to smieszne,że łatwiej tolerowac Chińczyka,Żyda i transwestytę niż sąsiada obok,swojego szefa i minister Hall 😉
Cassandro, nie mozna mieszac hipokryzji z kultura osobista bo wtedy hipokryta bedzie dziecko dziekujace matce za sweter choc wstydzi sie go zalozyc do szkoly, maz podziwiajacy urode starzejacej sie zony, czy nauczyciel przasadzajacy w pochwalach slabych uczniow. Jedni sa „odporni” i cenia Twoja szczerosc, inni unikaja Cie i Twojej szczerosci. Wedlug badan psychologicznych, wiekszosc ludzi (ponad 90%-pamietaj o tej liczbie) nalezy do tej drugiej kategorii. Ty tez zepewne preferujesz nieszczery usmiech kelnera od jego opryskliwosci. Z czego to wynika i jak to analizowac-odrebny temat. Ja jestem klamczucha, hipokrytka bo poswiecam „szczerosc” dla harmonijnego wpolzycie z innymi.
Atomowka: wystarczy zdrowy rozsadek by wiedziec gdzie sie konczy tolerancja a zaczyna obojetnosc.
Demonka napisala „…Kazdy moze sie tego nauczyc jesli pomoga mu np rodzice”. Wlasnie sek w tym, ze dzieci np czarnoskorych rodzicow w Stanach nie mialy oparcia w rodzicach. Dyskryminowany rodzic nic dziecku nie pomoze.
JM i NN zgadzam sie z tym co napisaliscie.
Tsubaki, piszesz: „Dyskryminowany rodzic nic dziecku nie pomoze.”
Pozwole sobie nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Jeśli ktoś uważa, że jest dyskryminowany i uważa, że naruszana jest jego godność, to czy nie nauczy poczucia godności swoich dzieci? Żeby one też czuły, że „cos jest nie w porządku” i umiały się bronić albo uodpornić? Oczywiście nie przesadzając przy tym z nadwrażliwością i teoriami spiskowymi – „nauczyciel zwrócił mi uwagę na błąd jezykowy, na pewno nienawidzi Żydów”. – itp.
Nie wierzę, że każdy dyskryminowany rodzic chowa głowę w piasek i nie jest w stanie pomóc swojemu dziecku.
BTW – cykl zycia tego wątku nieźle się przedłuzył, a dyskusja zeszła nieco z pierwotnego tematu 😉 ale jak widać, obecny budzi sporo emocji.
Tsubaki: Ależ nie nazywam Cię hipokrytką. I nie mieszam hipokryzji z kulturą osobistą, bo można mówić co się myśli w sposób kulturalny- widocznie przeczytałaś mój wpis nie dość dokładnie. Tak- nie uznaję mówienia mamie, że sweter jest piękny, kiedy wstydzę się go założyć, co nie znaczy, że muszę w najdosadniejszych słowach wykrzyczeć jej jak bardzo jest ohydny. Również wmawianie sześćdziesięcioletniej żonie, że wygląda jak świeżo po maturze jest oczywistym kłamstwem, co nie znaczy, że mężczyzna który ją kocha nie może nadal zachwycać się jej urodą (jeśli jest to szczere!). Uważam, że bycie okłamywanym bardziej boli niż chwila zawodu, kiedy zostaniesz skrytykowany. Co do kelnerów- sama pracuję w gastronomii, więc wiem jak to jest i wybaczam kelnerom niechętne spojrzenia. A sama staram się szczerze uśmiechać do klientów, znaleźć w każdym coś wyjątkowego, za co mogę go polubić przez tę krótką chwilę i być jak najbardziej usłużna, jak dla swojego gościa. Ale kiedy zdarza się gbur, do którego nie mam ochoty się uśmiechać, to nie przyklejam sobie banana do twarzy. Widzisz, może i tylko 10% ludzi docenia moje zasady, ale nie będę z tego powodu ich zmieniać. Mogę się tylko cieszyć, że wśród moich znajomych jest aż tyle z tych 10% 🙂 Pozdrawiam.
Demonka,
Nie wierzac, ze „KAZDY dyskryminowany rodzic chowa glowe w piasek” dopuszczasz przeciez, ze istnieja rodzice, ktorzy nie sa w stanie pomoc dyskryminowanym, wlasnym dzieciom.
Sa tez rodziny, gdzie rodzice potrafia nauczyc dziecko godnosci ale czy to Ciebie lub innych upowaznia do jezykowego niechlujstwa w stosunku do niego, bo Ci sie nie chce myslec, zastanawiac, bo nie lubisz PPoprawnosci itd.
Sama napisalas, ze jestes jak najbardziej za grzecznoscia i dobrym wychowaniem, i ze nalezy walczyc z brakiem kultury szczegolnie jesli jest on skierowany przeciwko Tobie. Jesli jednak kultura i dobre maniery chronia innych, nazywasz to Poprawnoscia Politycz. i nie cierpisz jej.
Mam w klasie wspaniala dziewczynke. Pierwszy raz uslyszalam obelge „Ty grubasie” w jej kierunku, delikwent dostal niezla lekcje. Dziewczynce wytlumaczylam, ze nie wolno jej sobie pozwalac na takie impertynencje i dlaczego tak mysle. Nie obronie jej przed wszystkimi „delikwentami” ale w mojej szkole powtorka bodobnych „tekstow”na pewno podnioslaby larum, gdybym tylko poinformowala dyrekcje. Wszystkie takie zachowania (czeste bo dzieci to dzieci) konsekwentnie duszone sa w zarodku. Wystarczy stanowcza postawa nauczycieli i problemu nie ma.
Mysle, ze dopuszczasz dyskryminowanie=agresje, bo sama tego doswiadczylas. Wszyscy powielamy wzorce zachowan srodowiska, w ktorym sie wychowalismy czy chcemy czy nie. Wszyscy na siebie wzajemnie oddzialywujemy, odbijamy sie od siebie jak w Gabinecie Luster. Matka krzyczy na dzieci, dzieci krzycza na matke, ociec bije syna, syn tez bedzie bil slabszych bo tylko taki schemat rozwiazywania problemow poznal.
Tobie nikt nie ulzyl, nikt nie zaprotestowal kiedy cierpialas. Teraz tez wymagasz od innych by sami sobie radzili. Dla Ciebie to jedyny schemat, ktory znasz-uodpornic sie i znosic. Ja nawet jakbym chciala, nie potrafie.
W moim otoczeniu nikt nie znosi i nie bedzie znosil slownej agresji, dopoki mam na to jakikolwiek wplyw.
Ja chcę nawiąząć do tego co napisał gospodarz,pomijając dyskusję tsubaki,cassandry i demonki.
Tak,to prawda,że tolerancja zastępuje kulturę i nie mamy na to wpływu. Z dnia na dzień posuwa się to co raz dalej, aż pewnego dnia media nakażą nam tolerować przestępców, bo przecież „Polska to wolny kraj”. Kwestia tylko- jak długo ludzie wytrzymają w takim społeczeństwie? Być może trzeba wreszcie poprzeć grupę emigrantów poszukujących nie tylko dobrego zarobku,ale i życia w kraju,gdzie prawo jest stosowane przez wszystkich, a rządzący nie ubliżają innym publicznie. Znów pojawia się pytanie- ile jeszcze przetrwa Polska skoro sami ją unicestwiamy? Szkoda,że wszyscy bezczynnie patrzą na to co się dzieje z ludźmi w dzisiejszym świecie,choć prawdą jest,że najmniejszy ruch przeciwko „tolerancji” budzi powszechny sprzeciw i agresję. Spotkałam się z sytuacją,kiedy uczennica zwróciła uwagę swoim kolegom,że pchają się w drzwiach i to dziewczęta muszą przepuszczać chłopców. Brawo,ale i współczucia. Bohaterka szybko stała się wyrzutkiem społecznym,bo jakże ona śmiała pouczać kolegów?! Zyskała również miano „przewrażliwionej laski”. Bolesne.
Chciałabym jeszcze dodać,że serdecznie współczuję opisywanej po raz kolejny klasie Id, ponieważ stała się obiektem pańskich badań,Profesorze. Chyba skończyły się czasy cenzury,a uczniowie tej klasy (która wcześniej została opisana jako najlepszą w pańskiej karierze,prawda?) są pod pańskim specyficznym nadzorem. Czy słowo ‚co?’ jest powodem by mieszać tą młodzież z błotem? Najpierw wychwalani,a później porównywani do niewychowanych i niekulturalnych. Dziwne.
Obserwująca,
nie mieszam klasy ID z błotem, wprost przeciwnie, bardzo tę klasę cenię i szanuję. Podałem przykład z mówieniem „co?”, który zdarzył się akurat w tej klasie, ale przecież całej klasy nie dotyczył, a jedynie 3-4 osób. Kilka dni później w klasie maturalnej jeden z uczniów, gdy podawałem propozycję ocen na semestr, krzyknął spontanicznie „Co?”. Cała klasa zareagowała śmiechem, ja zresztą też. Wychowywanie polega na chwaleniu i krytykowaniu. Bardziej jednak krytykuję zjawiska, nie konkretne osoby, natomiast gdybym miał chwalić, to mogę po nazwisku. I daję słowo, w klasie ID jest wiele osób, które należy publicznie chwalić. Każda wizyta studentów kończy się tym, że metodyk, pani dr z UŁ, chwali uczniów klasy ID podczas oceniania lekcji prowadzonych przez jej podopiecznych.
A co do krytykowania uczniów, to – jak mówi Biblia – „nie kocha ten, kto żałuje karcenia”.
Pozdrawiam
DCH
Z pewnością ma Pan rację. Nie znam Pana ani uczniów tej klasy, więc nie mogę się wypowiadać z żadną pewnością. Po prostu takie wrażenie odniosłam i pragnęłam się nim podzielić, ale powyższy komentarz sugeruje mi,że uczniowie Id (cokacze również) są bardzo zdolni. Gratuluję Panu,im i ich rodzicom oraz życzę powodzenia.
Pozdrawiam.
Tolerowanie wszystkiego ma swoją inną nazwę 🙂 Nazywa się zobojętnienie.
To, czego nie tolerujemy nawet więcej mówi o nas, jak to, co gładko łykamy. Pokazuje, jakimi jesteśmy ludźmi, gdzie są nasze granice.
Wychowanie to stawianie mądrych granic 🙂 Z tolerancją wychowanie – jak mi się zdaje- nie ma zbyt wiele wspólnego. Tolerancja jest elementem mądrego wychowania, zatem utożsamianie wychowania z tolerancją jest pomieszaniem pojęć, dość katastrofalnym w skutkach 😉
Ironia- ciekawy kij w mrowisko 🙂