Wielokulturowość uczniów

Daleko nam do szkół we Francji czy w Anglii, gdzie w jednej placówce można spotkać uczniów z kilkudziesięciu krajów, ale w Polsce też mamy młodzież reprezentującą różne kultury. Wystarczyło wejść dzisiaj do szkoły, aby się o tym przekonać. Część uczniów mówiła nauczycielom „dzień dobry”, a część nie. Pamiętam czasy, kiedy dyrekcja przymuszała wszystkich uczniów do kłaniania się pracownikom szkoły. Teraz – w imię respektu dla odmienności kulturowej – szanujemy zarówno tych, którzy się kłaniają, jak i tych, którzy tego nie robią.

O wielokulturowości uczniów mojego liceum świadczy nie tylko „dzień dobry”. Do dwóch różnych kultur należą ci chłopcy, którzy przepuszczają dziewczyny w drzwiach, oraz ci, którzy zawsze pchają się pierwsi. Także w tej kwestii my, nauczyciele, popieramy obie kultury. Jakże bylibyśmy ubodzy, gdybyśmy kogokolwiek tępili. Liczy się przecież różnorodność, a inny wcale nie znaczy gorszy.

Muszę przyznać, że w tolerowaniu wielokulturowości nie mamy żadnych zahamowań. Pamiętam te okropne czasy komuny, kiedy za byle spóźnienie obniżano uczniom ocenę zachowania. Teraz akceptujemy obie społeczności, zarówno tę, która spóźnia się nagminnie, jak i tę, która zawsze przychodzi punktualnie. Przyznam się bez bicia, że czasem pojawia się w mej głowie myśl, aby nie tolerować tych, którzy chodzą na wagary, ale zaraz koryguję to wstrętne preferowanie jednych kosztem drugich. Każdy ma przecież niezbywalne prawo być sobą. Dlaczego uczniowie mają być jednowymiarowi? Przecież wagarowicz to też człowiek i to wcale nie gorszy od osób, które na wagary nie chodzą.

Nie będę się dziwił, jeśli posuniemy się w tolerancji o wiele dalej. Ja sam na nic innego nie poświęcam tyle czasu, jak na sprawdzanie, czy przypadkiem nie tępię jakiejś społeczności. Jeśli to robię, to nie ze złej woli. W każdym razie codziennie uzupełniam listę kultur, jakie występują w moim liceum. Dzisiaj odkryłem w klasie ID nową kulturę, z braku oficjalnej nazwy określę ją mianem „cokaczy”. Otóż do ujawnienia tej grupy doszło, gdy poprosiłem uczniów o przeczytanie lektury. Wtedy z kilku miejsc sali doszedł mnie głos: „CO?! CO?! CO?!” Nie spodziewałem się, że w tej klasie jest tak dużo „cokaczy”. Jestem dumny, że się ujawnili. To dobrze świadczy o mojej szkole. Jest tolerancyjna na tyle, że nikt nie wstydzi się być tym, kim jest, nawet „cokaczem”. Muszę przyjrzeć się bliżej tej nowej kulturze. Dlatego nie krępujcie się, cokajcie, ile chcecie.