Wolne podczas egzaminów
Polska tradycja nakazuje, aby w dniach, kiedy odbywa się matura, nie organizować lekcji. Niech się młodsze klasy cieszą, że najstarszy rocznik zdaje egzaminy. Wolne dla wszystkich, z wyjątkiem komisji egzaminacyjnych.
W szkole podstawowej egzamin szóstoklasistów trwa godzinę zegarową, ale tradycja jest przestrzegana. Nie organizuje się żadnych lekcji dla klas 1-5, gdyż podstawówka nie może być gorsza od liceum. Zresztą to tylko jeden dzień, więc nic się nie stanie. Dzieci z braku lekcji nie zgłupieją, a może nawet zmądrzeją. Gwoli sprawiedliwości, niektóre szkoły nie robią w tym dniu wolnego, ale to są czarne owce w rodzinie, więc szkoda gadać.
Egzamin gimnazjalistów trwa dłużej, gdyż do 12.30, więc rozumie się samo przez się, że lekcje dla młodszych klas muszą być odwołane. To tylko trzy dni, więc jedynie oszołom będzie miał pretensje.
Niestety, ja mam pretensje, ale w drugą stronę. Otóż zauważyłem, że moje liceum niszczy tradycję. Nie całkiem, na szczęście, tylko częściowo. Zajęcia zostaną odwołane jedynie w dni, kiedy odbywa się matura obowiązkowa na poziomie podstawowym (polski, matematyka, angielski), a w pozostałe będą i lekcje, i egzaminy. I to mi się nie podoba. Naprawdę wielka szkoda, że nie szanujemy tradycji. Jak matura, to matura (zob. harmonogram egzaminów).
Komentarze
A jak oceniacie zwolnienie z lekcji z powodu arcyważnej próby misterium wielkanocnego ?
Święto, czyli prawo tradycji?
„Polska tradycja nakazuje, aby w dniach, kiedy odbywa się matura, nie organizować lekcji.”
To ciekawe.
Dni kiedy odbywa się matura to okres od 5 do 30 maja. To 15 dni lekcyjnych. Tradycja polegająca na 15 dniach maja bez lekcji to zupełna nowość w Polsce, a nawet w szkole. Chyba, że Polska i jej tradycje widziane ze szkoły w Łodzi to podróż przekraczająca jakieś granice państwowe. Belferblog nie raz dowodził, że żyje w innym niż obywatele państwie, więc może nie ma się co czepiać.
Ale ustawy oświatowe i władze Polski też mają tradycje łodzkie za obcą monetę. Prawo daje szkołom możliwość wykorzystania 10 dni wolnych od lekcji, w tym z okazji matur. Jak się zdaje, XXI zamierza z tej okazji wykorzystać, ‚wbrew swej tradycji’, dni 3. Czy to znaczy że w poprzednich latach było to dni 15? (a te 5 ponad 10, dla samej matury, to tytułem nie prawa ale tradycji świętowania?).
O jaką tradycję tu więc chodzi i kto ją łamie?
Tradycję łamania prawa łamie prawo oświatowe, czy też XXI po prostu wykorzystało na świętowanie brakiem lekcji, z innych powodów niż matury, swoją pulę – dni 7 z 10, więc trzyma się nie rzekomej tradycji, a prawa i stąd na matury zostaje dni 3?
Czytając kolejny odcinek belferbloga, jak zwykle będący przeciw – ludzkiej, nauczycielskiej krzywdzie, można sobie istotnie tą łamigłówką, o co tu chodzi, połamać tradycyjnie świeckie i racjonalne liczenie …do trzech.
Chętnie bym się dowiedział, czy prawi się tu o łamaniu tradycji, czy tradycyjnie łamie prawo.
Taka lekcja przejrzystości byłaby na blogu świętem, że aż szkoda wziąć wolne.
Uprzedzając konsekwencje dyscyplinarne, donoszę uprzejmie, że komentarz Anonima wysmażył Eltoro.
–
A skoro już wzywam do przejrzystości, to napiszę jasno:
absurdalnie łkający w tęsknocie za rzekomą tradycją wolnego od lekcji wpis Gospodarza, jest oczywiście rekompensatą dla zmieszanych z szarą strefą (w poprzednim wpisie) uczniów.
Trudno stawiać codziennie czoła wrogom, skoro na tradycyjne wolne od Golgoty nie ma co liczyć 😉
Z pozdrowieniami dla rycerzy Tradycji Niepokalanych.
Stronnicze są i niejasne dla mnie teksty Pana Dariusza. Niby tu chwali szkołę, że takim dobrym wyjściem jest organizowanie lekcji w szkole podczas dalszych egzaminów maturalnych, a gani i rozpisuje się na temat rekolekcji w szkole, że niby tak nie wolno. Czy na tym polega etyka, żeby pisać to co się ludziom podobai, czy raczej to co zgodne z rzeczywistością, czyli prawdę.
Jeszcze nie słyszałam ,żeby poza trzema dniami egzaminów z polskiego ,matematyki oraz języka angielskiego jakaś szkoła okoliczna, bliższa bądź dalsza,miała wolne dni.
Oszołomka:
Pan od religii w mojej szkole z błoosławieństwem dyrektorskim „ćwiczy” do misterium już od miesiąca regularnie zabierając całe tabuny z kolenych lekcji. I mogę sobie pogadać.
Zgadzam się z tym, że lekcje w matury powinny być odwołane. Rozumiem akurat, że przy pisaniu obowiązkowych przedmiotów nie ma lekcji, bo to chyba logiczne. Jednak wiele szkół (mam tu na myśli licea) organizuje już normalne lekcje w dni, gdy są zdawane matury dodatkowe oraz ustne.
Nie mogę tego pojąć, ludzie cholera jasna co z tego, że np. mature z WOSU, czy rozszerzenie z chemii zdaje 10 osób na cały ogólniak? Hałas, przerwy, rozmowy na korytarzu i w klasach – to wszystko źle wpływa na garstkę ludzi, która to pisze, więc myślę, że powinno być z góry wytyczone, aby w dniach matur i wszelakich egzaminów lekcje odwoływać na całe dnie. Przecież kilka odwołanych lekcji w przeciągu całego roku nic nie zawali, nie oszukujmy się!
Pozdrawiam i zapraszam na swój blog,
-Scenarist
Witam. Chciałabym prosić o radę i wskazówki co robić. Jestem w klasie maturalnej, więc kończę już swoje „ukochane” liceum. Niestety ze strony mojego matematyka, który jest vice dyrektorem spotkało mnie wiele nieprzyjemności przez prawie 3 lata. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie jego zachowanie które irytuje wszystkich uczniów. Ale nikt nie ma ochoty, siły i odwagi by z nim walczyć. Przedstawię jak wyglądają nasze lekcje. W tygodniu mamy 3 godziny matematyki w środy ( jedna lekcja 45 minut) i czwartek ( 2 razy po 45 minut). Niestety pan vice dyrektor nie jest sumienny i przychodzi na lekcje „kiedy mu się przypomni”. Lekcja która powinna trwać 45 minut trwa po 20-35 minut ponieważ nasz nauczyciel nie jest łaskawy przeprowadzić z nami lekcji. Oczywiście znajdzie sobie zawsze wytłumaczenie że musiał zrobić coś bardzo ważnego, ale czy naprawdę ma aż tyle ważniejszych rzeczy niż nasza matura? Taki jest z każdą klasą z którą prowadzi lekcje. Wszyscy nauczyciele zdają sobie z tego sprawę i główny dyrektor w mojej szkole również. Proszę o wskazówki, podpowiedzi jak walczyć z nim by jego zachowanie się zmieniło. Czy cokolwiek można z tym problemem zrobić? Czy jeśli jest na tak dużym stanowisku jest nietykalny? Kompletnie nie mogę tego pojąć, jak tak nieodpowiedzialny człowiek może pracować z młodzieżą, który swoją osobą powinien dawać przykład. Czekam na odpowiedź. Pozdrawiam Aleksandra.
Eltoro, 10 kwietnia o godz. 20:28
Oj, Eltoro od tego smażenia Ci ostatnio dowcip zjełczał. Nie widisz w tekście ironii Gospodarza, takiej wyraźnej jakby palcem pokazywał?
W dniu egzaminu szkoła musiała być pusta. Musiałam wyjść z dzieciakami do kina o godz. 8.00 (oddział przedszkolny). Powrót do szkoły-godz. 11.30. A potem….praca z przedszkolakami do godz. 18. I znowu wymówka dyrekcji, że to moja praca w ramach „40 godzinnego tygodnia pracy”. Po takim dniu z maluchami nie wiedziałam jak się nazywam – jak wróciłam do domu. Nie życzę tego nikomu: hałas, stress o bezpieczeństwo 5, 6-latków przez 10 godz, zero przerwy w ciągu dnia (no, jedynie w kinie na początku, potem film moich maluchów znudził).
To już się staje żenujące.
Aleksandra 10 kwietnia o godz. 22:24
„Proszę o wskazówki, podpowiedzi jak walczyć z nim by jego zachowanie się zmieniło.”
Dla tegorocznych maturzystów jest już za późno na pożytki z jakichkolwiek akcji niemniej dla dobra następnych pokoleń proponuję zacząć od pochlebstwa i po dobroci.
Idzie delegacja paru najlepszych z matmy, tegorocznych maturzystów i (mówiąc z angielska) „nakładają grubo” ten puder 😉
-Panie psorze, pańskie lekcje takie dobre, tak nam rozjaśniają w głowach, pański przedmiot najważniejszy, matura z matematyki taka ważna, itd. w ten deseń.
-Bardzo korzystamy z tych lekcji i tylko martwi nas, że pan psor taki zapracowany i raz po raz inne sprawy uniemożliwiają mu spędzenie całej godziny lekcyjnej z nami. Jak pan psor dobrze wie, nie wszyscy z nas takie znowu orły i prosimy aby pan psor dołożył starań aby odbywać z nami pełne, 45-minutowe lekcje.
Może w jakiś sposób moglibyśmy pomóc panu psorowi tak, aby łatwiej mu było znaleźć czas na nasze lekcje?
Ostatnie zdanie opcjonalne, bo jak każdy widzi, w zależności od tonu i doboru wyrazów może zostać różnie zrozumiane.
Wszystko oczywiście zależy od tego, czy uczniowie chociaż sprawiają wrażenie zainteresowanych matematyką. Jak przez trzy lata matma wam zwisała i powiewała to ciężko będzie teraz rżnąć głupa i czekiwać cudów za pięć dwunasta.
W każdym razie ja zacząłbym od przypodchlebiającej i wyraźnej prośby.
Z „walczeniem z nim” zaczekałbym na efekty proszenia. Miejmy nadzieję, że facet się zreflektuje i wszystko będzie O.K. Dopiero jak wasze miłe proszenie nie odniesie efektu poszedłbym do dyrektora szkoły. Ale wtedy nic na gębę. Taka rozmowa musi być udokumentowana przez dyrektora podpisującego zaświadczenie dla was, że rozmowa w temacie takim i takim miała miejsce.
w czym problem?
11 kwietnia o godz. 9:34
„-Panie psorze, …”
-Moi kochani, jestem naprawdę wzruszony, ale co ja mogę? Tyle obowiązków, urzędasy gnębią, dokładają coraz więcej, dodatek funkcyjny to grosze, nie ma czasu na wasze lekcje. No, chyba, żeby na korepetycjach, ale nie, niemożliwe. Nie mogę swoich uczniów. Ale mam pomysł! mój kolega z dziewiątego LO przygotowuje tanio do matury. Mógłbym z nim pogadać.
//zastanawiam się// Nie mogą tych sprawdzianów, egzaminów i matur pisać w soboty? albo w ferie? albo w wakacje? – kiedy szkoła pustkami świeci 😉
Najlepiej niech młodzież nie zdająca matury od maja ma wakacje, na pewno zadowoli, to nauczyciel i młodzież.