Uczeń wiarygodny, nauczyciel nie
Dlaczego nauczyciel musi odbierać zestawy egzaminacyjne w towarzystwie ucznia, czyli pod jego czujnym okiem? Tuż przed egzaminem maturalnym nauczyciel prosi jednego ucznia, aby zszedł z nim do pokoju dyrekcji i był świadkiem odbioru nienaruszonej koperty z testami. Dlaczego uczeń jest wiarygodny, a nauczyciel nie?
Jeżeli jednak wierzymy bardziej młodzieży niż pracownikom szkół, to bądźmy konsekwentni. Niech także dyrekcja, w końcu to też nauczyciele, odbiera testy maturalne od kuriera na oczach uczniów. Dlaczego wierzymy dyrekcji? Czyż jest bardziej wiarygodna od przewodniczących komisji?
Ale bądźmy konsekwentni. Dlaczego członkowie CKE i OKE pracują bez kontroli uczniów? Dlaczego dyrektorowi CKE wybrani uczniowie nie patrzą na ręce? Dlaczego minister edukacji nie jest kontrolowana przez uczniów? Jeśli nie wierzymy nauczycielom, to dlaczego ufamy urzędnikom kuratoriów, wydziałów edukacji czy ministerstwa?
Autorytet nauczyciela niszczony jest każdego dnia, ale nie przez uczniów, tylko przez idiotyczne przepisy. Zestawy maturalne powinien odbierać zespół egzaminatorów, czyli nauczyciele (dwóch wystarczy). Na sali można okazać uczniom, że koperty nie zostały naruszone. Natomiast za niedopuszczalne uznaję wybieranie ucznia, który w roli świadka udaje się z nauczycielem do pokoju dyrekcji po testy.
Wprowadźmy wojsko na maturę, a nauczycieli w tym czasie wyślijmy na poligon i przeczołgajmy. Innych upokorzeń nie wolno belfrom fundować.
Komentarze
Czy Pan trochę nie przesadza? W naszej szkole idzie nawet dwóch uczniów by odebrać arkusze – i nikt tego nie traktuje jak upokarzanie nauczyciela czy traktowanie go jako niegodnego zaufania, ot po prostu śmieszna zasada, tak jak pytanie o dobrowolność przyjścia na egzamin. Poza tym po drodze jest możliwość przyjemnej, odprężającej pogawędki z nauczycielem (co rzadko zdarza się podczas nauki w szkole…). I jeszcze jedno – u nas matury pisze się w salach – po 16, 17 osób, więc koperty są rozrywane u dyrektora i odpowiednia ilość arkuszy jest przekazywana nauczycielowi. Więc jeśli mamy być świadkiem nieuszkodzenia kopert, musimy iść z nauczycielem. Nie róbmy ze wszystkiego problemu.
Panie Dariuszu, moim zdaniem zdecydowanie Pan przesadza. W końcu matura jest bardziej dniem maturzystów i dla maturzystów, takie coś zdarza się raz w życiu (przynajmniej większości). Dajmy im więc partycypować w całym procesie, pozwólmy uwierzyć że są jego częścią i że to wszystko dla nich.
Aż tak się Pan czuje upokorzony tym że uczeń idzie z Panem kopertę odebrać? Jeśli oboje składacie się na całe zjawisko zwane maturą, to czemu nie możecie odebrać koperty razem?
Obiema „ręcyma” podpisuję się pod tym postem. Wreszcie ktoś IM to powiedział. Tylko czy aby ONI to czytają ?
A nie pomyślał Pan, że to też forma psychologicznego odziaływania na uczniów, dzięki któremu mają poczucie, że jednak ‚jakiś tam’ wpływ na to wszystko mają?
Nie, bo nauczyciele zazwyczaj prezentują postawę ‚JA! JA! JA!’
A może trzeba do tego podejść inaczej? Uczniowie są świadkami ważnego wydarzenia i ich obecność w gabinecie dyrektora, przyniesienie zestawów pozostałym zdającym (na egzaminie gimnazjalnym jest podobnie), to wyróżnienie. Takie przespacerowanie sie po zadania dodaje samemu egzaminowi ważności. Oto przynoszę z MOIM NAUCZYCIELEM wprost z rąk SAMEGO DYREKTORA Waszą i moją przyszłość. Gimnazjaliści takie odbieranie zestawów traktują niezwykle poważnie. Na ostatnim egzaminie jeden z chłopców z wrażenia nie umiał policzyć do 28 – tyle miał odebrać zestawów. Nie było to śmieszne ani straszne, po prostu ważne, pełne emocji. Osobiście wolę w taki sposób odbierać konieczną obecność ucznia przy kolportażu zestawów.
hehe, byłem w tym roku z nauczycielem po arkusze w pokoju dyrektora, a w sumie nawet było nas dwoje bo ja i koleżanka. Zbędna formalność, co nie zmienia faktu że uczniowie wtedy czują się równie ważni jak nauczyciele;) i w sumie chyba nikt nie odbiera tego jako nieufność do nauczyciela… tzn ja tego tak nie odebrałem i nie wydaje mi sie aby moi koledzy odebrali to inaczej, po prostu takie przepisy i cóż…
Nie wiem jak po maturze, ale po egzaminie gimnazjalnym kilkoro uczniów zostaje (ja zostałem), by obserwować, czy komisja nie „oszukuje” przy segregowaniu prac i poprawianiu listy obecności. Potem uczniowie muszą towarzyszyć komisji w drodze do dyrektor szkoły i patrzyć, jak sprawdzane jest, czy właściwa ilość prac jest przyporządkowana do danej „kategorii” itp.
Marsz po zestawy maturalne w towarzystwie ucznia to dla mnie zwieńczenie akcji:”uczeń wiarygodny,nauczyciel – nie”.Cała nasza praktyka szkolna i atmosfera w mediach o tym zaświadczają.
Przykładami na poparcie tej tezy każdy nauczyciel może sypać jak z rękawa.
Cóż, ludzie są tylko ludźmi, lepiej dmuchać na zimne i stosować zasadę ograniczonego zaufania w stosunku do wszystkich. Mamy teraz klucz maturalny na maturze z języka polskiego- czy nie został on wprowadzony po to, żeby zobiektywizować system oceniania, uniknąć faworyzowania jednych i dyskryminacji innych? A dlaczego na maturze ustnej w komisji nie siedzi nauczyciel uczący danego ucznia przy jego prezentacji? Nikt nie zakłada, że nauczyciele dopuszczą się jakichś nieuczciwości, ale wiadomo, że są tylko ludźmi, więc zawsze lepiej takie ryzyko wyeliminować. A Pana, Gospodarzu, chyba ostatnio dopadają urojenia prześladowcze i wszędzie doszukuje się Pan ataku na nauczycieli. W związku z tym życzę więcej spokoju. Pozdrawiam.
A dla mnie to bardzo miły moment – ufam moim nauczycielom, ale uczestniczenie w tym było dla mnie czymś ważnym i miłym. Nie poszłam tam po to żeby patrzeć komuś na ręcę, lecz by wziąć swoją przyszłość w ręce.