Matura – sen czy mara?

Najtęższe głowy w stolicy próbują rozstrzygnąć problem, co robiła Izabela Łęcka: śniła czy też marzyła (zob. Awantura o błąd w maturze z polskiego). Głowią się mędrcy, ale chyba na próżno. Rozwiązania jak nie było, tak nie ma. A wypracowania z polskiego będą sprawdzane już w ten weekend. Tylko według jakiego wzorca, skoro dotychczasowy niewiele warty?

Ludzi chyba pamięć zawiodła. Przecież przed laty geografowie głowili się nad równie trudnym problemem. Otóż zastanawiali się, jak wielka powinna być mapa terenu, którą maturzyści otrzymują wraz z testem: formatu A-5 czy A-4, a może jeszcze innej wielkości. W końcu stwierdzono, że mapa – jeśli chcemy wymagać od uczniów naprawdę dokładnych odpowiedzi – powinna być tej samej wielkości, co teren, który oznacza. Jeśli więc ma to być mapa Polski, to wielkości Polski. Tylko taka mapa będzie idealnie ścisła. Ponieważ tego pomysłu nie można wprowadzić w życie, geografowie przestali wymagać od uczniów dokładnych odpowiedzi. O geografach można poczytać w „Małym księciu”, jak kto ciekawy.

Poloniści jednak niczego się z rozterek geografów nie nauczyli. Nadal wymagają od maturzystów, aby podawali dokładne odpowiedzi, czyli zgodnie z kluczem. A przecież jeśli chcemy napisać doskonałe wypracowanie na temat snu, to powinniśmy się na maturze po prostu przespać. A jeśli chcemy napisać idealny esej na temat marzeń, to musimy po prostu zacząć marzyć.

Marzy mi się świat, w którym nie trzeba marzyć na ocenę. Śni mi się świat, w którym nikogo nie egzaminuje się ze snów. Niestety, CKE i OKE są nie z tej bajki. Przydałby się smok, który pożera klucze maturalne. Wystarczyłoby jedno kłapnięcie paszczą i byłoby po kłopocie.