Kogo pozyskają nauczyciele?
Najwyższy czas zacząć zabiegać o poparcie różnych grup społecznych dla strajku. Bez pozytywnych reakcji uczniów, ich rodziców, dziennikarzy, mieszkańców najbliższej okolicy nie ma co liczyć na strajkowy sukces. Warto więc, aby każdy nauczyciel zastanowił się, co robi, żeby ludzi pozyskać dla naszego strajku. Do 27 maja zostało dużo czasu, aby ludzi do nas zniechęcić, ale mało, aby zyskać przychylność. Trzeba więc ruszyć z kopyta.
Zacznijmy od uczniów. Co musielibyśmy zrobić, aby uczniowie dali się za nas pokroić, aby zechcieli rzucić się za nami w przepaść, aby stali za nami murem? Czy to w ogóle możliwe, aby uczeń opowiadał się za nauczycielem, a nie przeciw? Może trzeba by młodzież zapytać, czego oczekuje od swoich nauczycieli? Może trzeba ubić z młodzieżą interes? Może należałoby usiąść z przedstawicielami uczniów do stołu i omówić warunki poparcia strajku? Czy młodzież jest zainteresowana taką umową, a czy nauczyciele są gotowi potraktować swoich uczniów jak partnerów?
Co z rodzicami? Jaką opinię mają o nauczycielach rodzice naszych uczniów? Czy swoją postawą skłaniamy rodziców do obdarzania nas szacunkiem? Czy rodzice rozumieją, o co walczą nauczyciele? Czy uznają nasze roszczenia za słuszne? Co robimy, aby rodzice nas poparli w sporze z pracodawcą?
W mojej szkole dziennikarzy traktujemy bardzo dobrze, ale znam szkoły, które reagują na przedstawicieli mediów jak na epidemię dżumy, tzn. paniką. Pamiętam chociażby, ile musiałem się naprosić, aby dyrekcja jakiegokolwiek gimnazjum w Łodzi zechciała porozmawiać ze znajomą dziennikarką na temat przemocy wśród nastolatków. To było 5 lat temu. Czy od tamtej pory nauczyciele zrozumieli, że dziennikarzy należy traktować z szacunkiem i zrozumieniem ich roli w społeczeństwie? Czy szkoły są otwarte dla przedstawicieli mediów, a nauczyciele gotowi do udzielania informacji, czy też wszystko w szkole jest tajne przez poufne?
Dla kogo jest szkoła? Czy tylko dla nauczycieli, uczniów i firmy, która wynajmuje w niej pomieszczenia? A co z okolicznymi mieszkańcami? Czy dzieci z sąsiedztwa mają prawo pograć sobie w piłkę na szkolnym boisku, gdy nie korzystają z niego uczniowie (np. w dni wolne od nauki bądź poza czasem pracy szkoły)? Czy szkoła jest przyjazna dla sąsiadów, czy też zamknięta przed nimi na cztery spusty i odgrodzona wysokim murem?
Obawiam się, że w dniu strajku nauczycieli spotka nas albo krytyka, albo trafimy na mur obojętności. No cóż, gołąbki same nie przyjdą do gąbki. Na ludzkie poparcie musimy sobie zapracować. A do tej pory, niestety, zrobiliśmy w tej materii wiele złego.
Komentarze
To bardzo wazne spostrzezenia. Obawiam sie, ze nie tylko uczniowie ale i ich rodzice nie bardzo wiedza, czego moga oczekiwac od nauczycieli. Szkola czesto traktowana jest jako jakies zlo konieczne, a nie mozliwosc zdobycia wiedzy, ktora potem bedzie w zyciu procentowac.
Czesto spotykam sie z uwagami, ze nauczyciele protestuja nieslusznie, bo i tak niezle zarabiaja, biorac pod uwage to, co z siebie daja. W tych opiniach, nie wydaje sie wcale dziwne, ze zarobki nauczycieli sa niewiele wyzsze niz pensja minimalna, a czesto sa duzo nizsze niz pobory pracownikow wykonujacych proste fizyczne prace.
To bardzo wazne, zeby nasze spoleczenstwo zrozumialo, jak wazna dla rozwoju ich dzieci jest praca nauczycieli.
Dziennikarze w tej chwili piszą to co chce i jak chce wlasciciel (ma swoje różne interesy do promowania) lub najwięksi reklamodawcy. Cenzura maistreamu dziala, a wg niej nauczyciele to banda niekompetentnych leni, których nalezy zagonić do roboty przepisami biurokratycznymi i pdwyższonym pensum.Taki obraz i stereotyp ma być lansowany.I jest…;-)
Panie Darku, praktycznie trwa już matura. Praca związana ze zbliżającym się egzaminem zajmuje mi praktycznie całą dobę oprócz kilku godzin snu. W chwilach odpoczynku, gdy siadam nad kawą, czytam Pana bloga.
Nie rozumiem, przeciwko czemu miałbym strajkować i – szczerze – mam już trochę dość tego Pańskiego stękania. Jeśli chodzi o uczniów i ich rodziców, to gdybym zastrajkował, mógłbym się co najwyżej ich bardzo wstydzić.
Czy naprawdę, pan jako wykształcony człowiek, uważa,że strajk to jedyna metoda na poprawę bytu nauczycieli? Czy faktycznie, wśród nas są same orły, czy nie należy dyskutować z MEN w sprawie reform?
Poza tym, czy ten strajk nie wpisuje się w scenariusz powrotu do władzy Lepperów, Kaczyńskich, Gosiewskich i Giertychów, bo SLD, z którym nieformalnie/formalnie związane jest ZNP, nie ma szans na wyborczy sukces?
Do tego gdy odwaga tanieje to rozum drożeje!
Dla przeciwwagi od siebie powiem krótko, że nie dziwię się nauczycielom. Ten strajk był przekładany z roku na rok, odbędzie się być może za późno :-(. Ale chyba musi nadejść, bo lekką ręką rozdało się pieniądze np. górnikom, gdy rzucali cegłami w Kancelarię Premiera, a nauczyciele są ignorowani od lat. Każdy widzi, że w tej grupie zawodowej jest teraz sporo „amatorów”, czas to zacząć to zmieniać. Podnieść prestiż zawodu, zarobki, ale i wymagania. A jeśli chodzi o reformę, ja w projekcie jakoś nie widzę, by szczególną uwagą obdarzono tych, którzy mają pracować w „szkole przyjaźnie wymagającej” (ależ to hasło jest gładkie).
Panie Marcinie,
pisze o strajku, ponieważ został on zapowiedziany przez ZNP. Organizacja ta zrzesza ponad 100 tysięcy nauczycieli. Zatem nie jest to mój indywidualny strajk. Zabieram glos w sprawie nauczycielskiej. Coś mi się wydaje, Panie Marcinie, że kawa była za kwaśna.
Serdeczności
DCH
Panie Dariuszu – szkoła powinna być środowiskowa (szczególnie w małych miejscowościach), nie ograniczać się do zajęć edukacyjnych, nie zamykać po lekcjach. Tyle mówi się o permanantnej edukacji, a faktycznie jest ona fikcją, dostęp do wiedzy został juz mocno skomercjalizowany i „szary obywatel”, dorosły, prawie nie ma szans na swój indywidualny rozwój. Sam prowadziłem kiedyś sporo zajęć pozalekcyjnych (w tym nawet krótkie zajęcia z technologii informacyjnej dla grupy rodziców … ), potem już na nic nie było środków, a uważam, że kształcenie w systemie edukacji jest i tak najtańsze. Formy kształcenia organizowane przez różne „firmy”, są o wiele droższe i mniej efektywne, często marnuje się tam czas i pieniądze klientów – uczestników szkoleń. Pamiętam, jak dawno temu w szkole, której dyr. był mój Ojciec, rodzice stworzyli zupełnie niezłą amatorską grupę teatralną, jak odbywały się tam różne kursy, także w ramach pedagogizacji rodziców, a nawet imprezy towarzyskie dla rodziców (nie tylko imprezy dla młodzieży)… Dzisiaj, to już historia, ale tamci Rodzice poszliby z nauczycielami protestować, nawet pod URM w Warszawie… Na rozmowy z rodzicami i młodzieżą zawsze jest pora, ale trzeba do tego podejść nie tylko rozważnie, ale odważnie i otwarcie, a często szkolni „funkcjonariusze” boją się – nawet ci na najniższych szczeblach, ale po wywalczone profity idą pierwsi… Pozdrawiam serdecznie
Podnieśmy wymagania a nie będzie miał kto uczyć. Nie oszukujmy się bez reform, zniesienia obowiązku szkolnego i stworzenie szkoły do której uczniowie chcą chodzić bo mogą się czegoś nauczyć nie zmienimy nic. Godzin dydaktycznych mogło by być mniej, ale za to efektywne – ktoś przeszkadza, rozwala lekcje znaczy że nie jest zainteresowany i wylatuje z klasy, później szkoły. Po za tym sensowne technika i zawodówki, bo to co dzieje się w liceum teraz to dramat.
To może tak z punktu widzenia uczennicy przeciętnego, łódzkiego gimnazjum… Czego wymagam od nauczycieli? Takiego samego nakładu pracy, jakiego chcą od nas. Systematyczności. Ciekawych zajęć? Nauczycieli naprawdę dobrych wymienię czterech, może pięciu ? to o nich chciałabym zawalczyć, wspomóc! Prawdą jest, że większość lekcji w przeciętnej szkole jest naprawdę tragiczna, bo albo to pani X ma lepsze sprawy do roboty i prowadzi zajęcia na pół gwizdka, albo pani Y zajmuje się ?taśmą produkcyjną? ? zdajcie egzamin, idźcie do liceum, do widzenia. Tymczasem sprawa ma się tak: uczniowie udają, że się uczą, nauczyciele udają, że nas uczą, a rząd udaje, że nauczycielom płaci. To katastrofa. Chciałabym pomóc, ale przykro mi stwierdzić, że 80% moich nauczycieli zwyczajnie na to nie zasługuje.
Powodzenia.
Rzecz cała rozbija się o kilka faktów :
1. nauczyciele to bardzo liczna grupa zawodowa. Znacznie łatwiej podnieść uposażenia 6 tys sędziów, niż 600 tys nauczycieli. Tu minimalna nawet podwyżka przekłada się na miliardy.
2. nauczyciele to środowisko zatominizowane. Łatwo organizować protesty w wielkich miastach. Co ma zrobić nauczyciel w miejscowości, w której szkoła jest jedynym pracodawcą dla człowieka o jego kwalifikacjach i to całkowicie zależną od lokalnych władz i ks.proboszcza? O tych nauczycielach dowiadujemy się wyłącznie wtedy, kiedy radni chcą daną szkołę zlikwidować.
3. Przynajmniej oficjalnie nauczycielom stawia się bardzo wysokie wymagania kwalifikacyjne, a szkoły i ich rady pedagog. brną w tonach papierów wymaganych przez nadzór. Na dodatek oczekuje się, że nauczyciel załata dziury w procesie wychowania ucznia, zsocjalizuje rodziców, będzie animatorem kultury i sportu, zapewni opiekę uczniom w wakacje i wykona dekorację sali sesyjnej urzędu gminy. I to wszystko za ok 1200 zł miesięcznie.
4. Stawki uposażenia nauczycielskiego na jednolitym poziomie awansu zawodowego są jednolite – i te w szkole, w której jest 100 uczniów i w elitarnym liceum, z którego większość młodzieży bezproblemowo uzyskuje indeks.
Jest nas dużo. Mamy sprzeczne interesy. Zależymy w zbyt wysokim stopniu od administracji. Nie wróżę dobrze takim formom protestacyjnym, jak strajk.
Rękami i nogami podpisuję się pod postem Karoliny. Większość nauczycieli nie zasługuje nawet na tyle pieniędzy, ile teraz otrzymuje. Są za to (nieliczni, niestety) prawdziwi PEDAGODZY, NAUCZYCIELE z prawdziwego zdarzenia, którzy podwyżek nie dostają przez pseudonauczycieli. Tylko że Ci prawdziwi nauczyciele nie krzyczą tak głośno jak pseudo – swój zawód uważają za powołanie i na pierwszym miejscu stawiają EDUKACJĘ, a dopiero na drugim zarobki.
Pokażcie, wszyscy pseudo- i niepseudonaczyciele, że zasługujecie na podwyżkę, a dopiero później strajkujcie.
Myślę, że szkoła obecnie staje się bardziej instytucją, niż przyjaznym miejscem. Zarówno uczniowie jaki i ich rodzice traktują nauczycieli z dystansem i to samo dostają w zamian. Uczniowie na ogół nie szanują pracy nauczycieli, dopiero po wielu latach zaczynają doceniać wiedzę, którą od nich otrzymali. Dlatego jeżeli chodzi o poparcie strajku nauczycieli przez uczniów – będzie cięzko!! To oczywiste, że każdy chciałby otrzymywać godziwe pieniądze za wykonywaną pracę, a od nauczycieli wymagane są wysokie kwalifikacje, dobry kontakt z młodzieżą, zaangażowanie w życie szkłoły też mile widziane i to wszystko za marne pieniądze. Jak najbardziej popieram ten strajk, lecz nie wiem czy to coś da. W każdym bądź razie trzymam kciuki.
Do Kasi
To zawsze będą fatalni nauczyciele!Żeby móc wybierać i stawiać wymagania trzeba odpowiednio wynagradzać ew.tworzyć warunki do efektywnej oceny jakości pracy nauczycieli i odpowiednich do niej zarobków.Nawet najbardziej zaangazowany nauczyciel musi jeść, mieszkać i utrzymać rodzinę etc.Co więcej – musi czasem kupić np.książkę czy, nie daj Boże, laptopa.Musi też być w miarę wypoczęty i rozluźniony bo inaczej jego samopoczucie(nie ma cudów!) odbija się na uczniach!
Szanowna Pani Danko,
miałam w życiu wielu nauczycieli i – tak mi się przynajmniej wydaje – wszyscy otrzymywali takie samo wynagrodzenie. A różnica, jaka była między tym, jak UCZYLI, była przeogromna. Kobieta, która całą lekcję siedzi z nóżką założoną na nóżkę, a jedynym wysiłkiem do jakiego jest zdolna jest przepisanie nieobecności z poprzedniej lekcji – sprawdzenie obecności to byłoby już za dużo! – o sprawdzianach czy jakimkolwiek przygotowaniu do lekcji mowy w ogóle nie ma, bo jeśli robi cokolwiek, to CZYTA z podręcznika, nie zasługuje na miano nauczyciela, a co dopiero na godziwe zarobki. Ale Nauczyciel, który od kilkudziesięciu lat przygotowuje się na każde zajęcia, który wkłada SERCE w pracę z uczniami, zasługuje na szacunek i poczwórne zarobki. Na które zapracował. Takich Nauczycieli też w życiu miałam i poszłabym z nimi na strajk, a nawet głodowała przypięta do klamki drzwi sejmowych.
Dziwi mnie konsekwencja z jaką Polityka unika podejmowania tematu sytuacji w oświacie !
Oj, Panie Darku, to Pan pija ostatnio samą kwaśną kawę. To Pan narzeka na wszystko, na co tylko Pan rzuci okiem.
Mieć czas na pieprzenie o strajku w czasie, kiedy toczy się praca przy maturach, to jakaś paranoja.
No i sorry, ale ja zarabiam trzy razy więcej niż mój kuzyn, który wykonuje ciężką – aczkolwiek prostą – pracę fizyczną grabarza. Zarabiam więcej, niż każdy z moich sąsiadów w klatce (za wyjątkiem jednego sąsiada, który jest nauczycielem o dłuższym od mojego stażu). I dlatego wstydziłbym się, gdybym miał zarabiać jeszcze więcej. Tym bardziej, że wśród nauczycieli jest tak naprawdę mnóstwo obiboków, którzy nie zasługują na podwyżki.
Jestem członkiem ZNP, nawet niby jestem u siebie w szkole szefem organizacji związkowej, ale przypuszczalnie się wypiszę. Wstydzę się takich wypowiedzi, jak Pańska w powyższym poście.
Panie Marcinie,
czy dobrze rozumiem? Jest Pan prezesem ogniska ZNP w szkole i myśli Pan o wypisaniu się ze Związku? Może po kolei. Najpierw proszę złożyć rezygnację z funkcji, wyjaśnić kolegom, dlaczego ich Pan fałszywie reprezentuje, a potem rozstać się z organizacją związkową. Szanuję Pana i cenię za wrażliwość, ale widzę, że przechodzi pan kryzys – wulgarne wypowiedzi, sztywne poglądy, skłonność do konfliktów, nieuzasadnione ataki na środowisko. Przesilenie wiosenne czy coś więcej?
Pozdrawiam
DCH
Strajku nie poprę.
jaruta ładnie nakreślił jak zróżnicowane jest środowisko. Już tutaj widać, że rozbieżne poglądy na szkołę ma pan Dariusz z panem Marcinem. Pan Marcin wstydziłby się gdyby dostał podwyżkę, więc mam propozycję aby oddał ten naddatek mi. Dobrowolnie przyjmę na swoje barki ciężar ewentualnej podwyżki, bo ja po 6 latach w szkole dostaje do ręki 1100, pln łącznie z 20,- pln motywacyjnym i 35,- pln dodatkiem za wychowawstwo.
pomimo to strajku nie poprę przede wszystkim za żenującą działalność związków.
Nic nie wiemy o tym czy jest jakiś dialog z ministerstwem. Docierają za to żądania: My chcemy podwyżek.
Absolutnie nic się nie robi aby zjednać tzw opinię publiczną do swoich akcji. Tymczasem istnieje mocne przekonanie, że szkoły są na mizernym poziomie, a nauczyciele to niedouczone darmozjady, które mają wakacje, ferie święta.
Czy ZNP ma pomysł na uzdrowienie polskiej oświaty? Dzisiaj widzę tylko wyciągniętą rękę.
@ Gospodarz:
Pan BYŁ kiedyś moim idolem. Zarażał Pan zapałem do pracy w zawodzie nauczyciela. Chyba Panu przeszło.
@ Sajonara:
Nie twierdzę, że nauczycielom wiedzie się tak, że lepiej już być nie może, albo że zarabiają za duzo. Znam jednak wielu ludzi, którzy pracują co najmniej tak ciężko, jak ja, a czasem bez porównania ciężej, a mimo to zarabiają mniej.
Dziwię się, że Pan Darek – mimo że mógłby bez trudu zafundować sobie sam podwyżkę korzystając z łatwo dla siebie dostępnej ścieżki awansu zawodowego – nie korzysta z tej możliwości, a tylko wyciąga rękę.
I właśnie tu z Tobą się zgadzam najmocniej – że wyciągnięta w roszczeniowym geście ręka związku wydaje się nie mieć nic do zaoferowania, chce tylko brać.
Gospodarzowi bloga życzę troszkę więcej dobrego humoru i konstruktywizmu. Nie będę nękał Pańskiego bloga dalszymi komentarzami, bo mam trochę pracy. Jutro razem z grupą kolegów i koleżanek przygotowujemy sie mimo niedzieli do organizacji pracy przy ocenianiu matur w naszym OKO, czy też, jak to postrzega Pan Darek, zajmujemy się – w przeciwieństwie do niego – konfliktami i atakami na środowisko.
Miłego weekendu.
Karolina, Kasia – bardzo surowo oceniły swoich (mam nadzieję) nauczycieli.
Widoczne jest ,że one wiedzą po co jest szkoła i czego od niej oczekiwac.
Wszyscy wiemy,że tacy uczniowie to niestety wyjątek.W szkołach zawodowych jest diametralnie inna sytuacja. Wyjątkiem sa uczniowie tacy jak Karolina czy Kasia. Podobnie jest w LO. W dużych miastach i w renomowanych szkołach, jest zupełnie inaczej niż na prowincji. Jeśli różni są uczniowie to i rózni bywają nauczyciele – bo oni z ludu przecież i dziedziczą zachowania takie jakie bywały w ich szkolach, w ich domach i w ich miejscach pracy. Często mają już popodcinane skrzydła i objawy wypalenia zawodowego. Nie zamierzam jednak nikogo usprawiedliwiac.
Dzięki „Naszej – klasie” odezwał się do mnie uczeń,który w 2-giej klasie LO przeniósł sie do wojewódzkiego miasta i do LO o dużej renomie.
Pouczające są jego opowieści. Piątki otrzymywane u nas nie ostały się.Wiedzy wystarczalo na trójki. Wziął się ostro do nadrabiania zaległości bo jak napisał: „Tam uczniowie wyznaczali poziom szkoły a nie nauczyciele. Wyścig szczurów jaki tam panował, skłaniał niektórych nauczycieli do „odpuszczania”, aby niektórzy z uczniów nie zrobili sobie krzywdy”. Osiągnął swój cel. Jest w dobrej uczelni, na dobrym kierunku i dalej pracuje nad sobą pod kierunkiem innych już nauczycieli.
Czy naprawdę wszystko zależy od nauczyciela? A uczeń wszystko robi aby szkoła (nie sam nauczyciel) przyniosła zakładane cele?
„Prawdziwym celem nauczyciela nie jest dostarczanie odpowiedzi, lecz stawianie pytań i zachęcanie ucznia do samodzielnych poszukiwań odpowiedzi” to Albert Einstein
Dziwię się bardzo, że Marcin jest szefem ZNP w swojej szkole. Jego poglądy zaprezentowane w komentarzach dyskwalifikują go jako prezesa ogniska. Ciekaw jestem jak wypełnia on swoje zadania związkowe wobec pracodawcy, czyli dyrektora. Jeżeli ludzie o podobnych zapatrywaniach na sprawy strajku kierują związkiem na dole, to nic dziwnego, że mamy tak małą skuteczność, a rządzący mogą robić z nauczycielami to co tylko chcą.
Jeśli rząd, przy biernej postawie nauczycieli wprowadzi w życie swoje plany, np. zwiększy pensum do 27 godz., co spowoduje zwolnienie co drugiego nauczyciela (może będzie nim Marcin – nie życzę mu tego), wtedy krytycy strajku będą mogli pluć sobie w brodę. Ale to będzie musztarda po obiedzie
Jeżeli nie podoba Wam się praca w szkole to się zwolnijcie a nie trujecie o jakichś strajkach. W normalnym kraju (gdzie szkoły nie byłyby państwowe) za strajki zasądzono by Wam kary za niewypełnianie obowiązków, ale niestety ostatnie wieki oprócz wielu dobrodziejstw przyniosły nam takie kretynizmy jak faszyzm, komunizm czy związki zawodowe…
mkmk,
bardzo łatwo jest pouczać innych. Czy Ty, gdy zaczęła Ci się nie podobać szkoła i zacząłeś łamać przepisy szkolne (tzn. strajkować), zwolniłeś się ze szkoły i poszedłeś gdzie indziej? Wprost przeciwnie, prawda? Tak to już jest, że na zachowanie innych oburza się najbardziej ta osoba, która sama robi dokładnie to samo. Pewnie oburza się tak dlatego, ponieważ dobrze wie, że postępuje źle, i ma wyrzuty sumienia, że nie stać jej na bohaterski exodus. Mkmk, pomyśl, że inni ludzie są podobni do Ciebie. Też się boją i wolą zostać, niż ryzykować w nowym miejscu. Nie myśl tak źle o sobie. Ani ja, ani Ty nie jesteśmy kretynami. Nie zawsze trzeba uciekać, czasem trzeba zostać i próbować sobie radzić tu. Zostało jeszcze 5 dni do zakończenia nauki w klasach maturalnych. Nie pluj sobie w brodę, że nie stać Cię było na zwolnienie się z tego miejsca. Takie jest życie.
Pozdrawiam
DCH
Do mkmk
1.Widać myślenie a’la J.Kaczyński i J.Stalin – do dobrej pracy powinien mobilizować sąd i prokurator;-))))))))
2.Wyobraź sobie, że wszyscy niezadowoleni z warunków fin. pracy w szkole zwalniają się wg twojej recepty.Kim ich zastąpisz na obecnych warunkach finansowych i nie tylko???
Miły Panie, różnica polega na tym, że to ja jestem klientem w szkole, a Wy pracownikami. Tak samo ja kiedyś gdzieś będę pracownikiem a Wy klientami. Jak klient nie przychodzi do sklepu to nie strajkuje tylko bojkotuje. Druga sprawa – jak mogłem sie ze szkoły zwolnić, skoro ja w niej nie pracuję? Mogłem przestać korzystać z jej usług, rzeczywiście, nie zrobiłem tego, bo wszystkie szkoły są tak samo szare, państwowe. Poza tym tu są ludzie których znam i cenię, więc zmieniać nie było sensu wcale.
Tak samo jest z moją osiedlową cukiernią: co z tego że ekspedientka jest niemiła, skoro ciastka są wyborne – i tak do niej chodzę. Gdyby to jednak ekspedientka nie przyszła, olała klientów żeby strajkować, to powinna zostać ukarana nie niewypełnianie obowiązków. A gdybym ja nie przyszedł, to też należy mi się kara?
Danka:
widać nie rozumiesz tego co napisałem. nie sąd powinien mobilizować do pracy, tylko karać za niedopełnianie umowy. każdej umowy, również tej o pracę.
Do mkmk
No dokladnie.Niedopelnienie umowy o pracę to również nie taka praca jak by pracodawca oczekiwal albo wyników jakie mu się marzą.No to po twojemu do prokuratora i sądu. A może to urzędnicy, którzy za twoje pieniądze(i place wyższe od nauczycielskich!) coś nie tak robią?Nie tak zarządzają, nie tak motywują, nie tak organizują etc.
A strajki są normalną rzeczą również w zamożnej „starej”Europie!Również straki nauczycieli.I nikomu nie przychodzi do glowy reagować prokraturą i sądem.Bo to stalinowskie i kaczyńskie metody!!!Na dodatek nieskuteczne – pracownicy pracują formalnie(wiesz jak wloski strajk wygląda),byle zbyć i tyle.To akurat w szkole jest szczególnie szkodliwe!!!
Jak lekarze strajkowali to wszyscy krzyczeli, ze jak im się nie podoba to niech się zwalniają i idą w cholerę. Jak zaczęli się zwalniać to wszyscy krzyczą i się oburzają jak tak można się zwalniać z ‚misji’.
Nauczyciele to nie służba mundurowa, mają prawo strajkować (tak, mamy to zapisane w konstytucji).
Porównywanie związków zawodowych do faszyzmu i komunizmu jest bardzo zabawne. poelcam zapoznać sie z sytuacją robotników w XIX i XXwieku. Tak, na pewno domaganie się zakazu pracy dzieci, 8godzinnego dnia pracy oraz odpowiedniego wynagrodzenia to prawie jak Holokaust. Jak ci się tak nie podoba ze związkami to zapraszam do USA (gdzie są tuszowane urazy i wypadki np w rzeźniach) lub wręcz do krajów 3ego świata. Nadasz się na szycie butów przez 16godzin.
Do jaruta
Nauczyciele są wyjątkowo liczną grupą zawodową to na place na miarę kwalifikacji i pracy szans nie mają.
To może się zastanowić jaki sens ma tak rozdęty kadrowo system edukacyjny przerastający realne mozliowści ekonomiczne.My np. mamy obowiązek nauki do 18 roku życia, a w bogatych USA jest do 16 roku życia. U nas do szkól maturalnych chodzi 92% rocznika, a w zamoznej UE docelowy(!!!) wskaźnik jest – 85%, a aktualny – 78%.Itp.itd.Na każdą rzecz trzeba mieć środki, również na odpowiednie oplacenie odpowiednich pracowników.Inaczej mamy, szczegónie w oświacie, fikcję!!!Kosztowną fikcję. Mamy też rozdętą oswiatową biurokrację(to kosztuje!), no i w sposób niespotykany w świecie(również tym zamożnym) finansujemy pobierające czesne szkoly niepubliczne(dostają na ucznia poza czesnym dokladnie tyle z podatków co szkoly publiczne!!!).
Najpierw przekonajmy mkmk i jemu podobnych do słuszności naszych postulatów. Przekonajmy, że chodzi nam o coś więcej niż wydarcie kasy z budżetu. Tego związki nie robią.
Potem pomyślmy o formach protestu. To co proponuje ZNP jest żałosnym dowcipem. Dlatego z szacunku do siebie oraz uczniów i rodziców ja w tej farsie nie zamierzam brać udziału. Z drugiej strony rozumiem mkmk
tow. Owca pisze:
„tuszowane [są] urazy i wypadki np w rzeźniach” – A CO DO TEGO MAJĄ ZWIĄZKI ZAWODOWE????? od tego jest Sąd, żeby wnosić ew. skargi. A co innego, jeżeli pracownik wsadził łapę nie tam gdzie trzeba i mu ją ucięło: związki zawodowe domagały by się ukarania pracodawcy za to że nie napisał tabliczki: „nie wkładać rąk między turbiny”, i wtedy ludzie by byli zadowoleni że podły kapitalista dostał po kieszeni. Nie musisz mi polecać zapoznania się z sytuacją XIX wiecznych robotników bo ją bardzo dobrze znam. Wtedy jeżeli robotnik chciał pracować 24h w fabryce to miał do tego prawo, bo BYŁ WOLNY. Teraz nie może, bo żaden pracodawca go nie będzie mógł zatrudnić ze względu na przepisy. A porównanie do faszyzmu nie jest zabawne: owszem, fizyczne pozbawianie wolności jest bardziej spektakularne, ale psychiczne bardziej niszczy.
Do mkmk
Nie odpowiedzialeś na moje pytanie:
>2.Wyobraź sobie, że wszyscy niezadowoleni z warunków fin. pracy w szkole zwalniają się wg twojej recepty.Kim ich zastąpisz na obecnych warunkach finansowych i nie tylko???<
Niewygodne? Za trudne?;-)))))))
Danka,
nie za trudne, tylko bezsensowne
wyobrażam sobie, że wszyscy się zwalniają: wariant 1) na miejsca tych nauczycieli przychodzą nowi młodzi, dla których możliwość pracy w roli nauczyciela jeszcze jest gratką i 2) nie szukać tylko sprywatyzować, zmniejszyć podatki i pozostawić ten „problem” w rękach prywatnych inwestorów. Oni zracjonalizowali by pod presją klientów wydatki, uwydajnili pracę w szkole i z 1500zł zrobiło by się 5…
Do mkmk
Ty jesteś z fanatyków prywatyzowania wszystkiego.
Znam polskie prywatne szkoly.W takiej jednej w Konstancinie czesne wynosi 22tys(tak!)USD rocznie.A mimo to uczniowie narzekają i …biorą korepetycje.
Na świecie też wcale te szkoly nadzwyczajne nie są.
W USA do prywanych szkól uczęszcza zaledwie 10% uczniów.Tych najbogatszych…
w Polsce nie można mówić o prywatnym szkolnictwie, dlatego że istnieje sektor państwowy. W Stanach też, one są akurat złym przykładem, bo tam edukacja też jest silnie upaństwowiona. Żeby była konkurencja, państwo nie może zajmować żadnej części danego sektora.
Większość członków ZNP w mojej szkole to nie nauczyciele, tylko pracownicy administracji. Większość członków ZNP w mojej szkole jest przeciwna dalszym podwyżkom płac nauczycieli (nauczyciele dopiero co dostali podwyżki), ponieważ administracja zarabia znacznie mniej, a żadnych podwyżek nie dostała.
mkmk. Bardzo byłbym wdzięczny za informację co do dalszego kierunku studiów jakie wybierasz. Podziwiam wiedzę abiturienta i pasję z jaką bronisz swoich poglądów. Młodość to bezkompromisowość ? Czy istnieją gdzieś na świecie czysto liberalne systemy gospodarcze? Na czym opierasz swoje święte przekonanie o wyższości swoich racji nad innymi?
Może wskażesz na jakieś godne rozważenia dzieła , które Cię ukształtowały?
myślę Czesławie że to nie młodość w tym wypadku, tylko najzwyczajniejsze wyciąganie wniosków. Wystarczy otworzyć pierwszą lepszą rzetelną książkę o historii (niekoniecznie liberałów). Wszędzie gdzie pojawia się myślenie socjalistyczne kończy się to mniejszą lub większą klęską. Mówiliśmy o związkach zawodowych: czy już nikt nie pamięta co działo się w połowie lat 70 w UK pod rządami labourzystów a co pod rządami konserwatywnymi? ba, czy nikt nie widzi co dzieje się po ich powrocie do rządu? Ludzie, na kompromis można a nawet trzeba iść, ale z ludźmi którzy przestrzegają podstawowych zasad logiki, mają JAKĄKOLWIEK RACJĘ. A czy socjaliści którzy mówią że popierają wzrost gospodarczy i wysokie podatki mogą być stroną do zawarcia kompromisu? Zdaję sobie sprawę z tego, że liberalizm w czystej postaci jest w zasadzie nieosiągalny, bo skoro od najmłodszych lat w szkołach uczy się dzieci myśleć odwrotnie, a 70% społeczeństwa nie rozumie dziennika telewizyjnego, jednak uważam, że trzeba tego bastionu Normalności bronić.
Faktycznie, socjaliści nie potrafili nawet poradzić sobie z problemami, które sami stworzyli. Populiści natomiast mamią ludzi mirażami nie do spełnienia i …wiemy dlaczego lud im ufa. Wiemy przecież : „aby wyjąć trzeba najpierw włożyć”. Jak już znajdzie sie u nas ktoś na miarę Airon Lady, to jeszcze niczym Mojżesz musi przez kilka pokoleń prowadzić nasz lud do ziemi obiecanej – przez liberałów,zanim trafimy wszyscy do krainy wiecznej szczęśliwości. Trzeba nam ewolucji a nie rewolucji.
ewolucja była byłaby wskazana, ale w Polsce nie ma parlamentarnych tradycji tak jak w UK, więc raczej chilijskie metody były by skuteczniejsze… no ale one są koniec końców nietrwałe, więc problem pozostaje nie rozwiązany…
Do mkmk
Rozumiem,chwaląc chilijski wzór, że akceptujesz tortury, wyrzucanie żywych ludzi setkami do oceanu z samolotów ,likwidację na podstawie podejrzeń itp.środki.
A wszystko po to żeby osiągnąć twój miraż doskonalego systemu?
Pinochet też bral lapówki i robil różne kanty,podobnie jego otoczenie.Twój rynek nie dziala więc idealnie.A mogliby się pomylić i zgarnąć ciebie – w końcu trepy nie są od myślenie.No i po paru tygodniach „rozrywek” zostalbyś zlikwidowany w mniej lub bardziej przyjemny sposób;-)))Też byś to, dla wyższych celów, akceptowal???
Danka,
doczytaj o chilijskiej juncie…
i co z tego że brał? brało kilka osób a nie armia urzędników tak jak teraz
poza tym wymyślasz o jakichś setkach ludzi wyrzuconych z samolotów co jest bzdurą kompletną. Zginęło jakieś 3tys osób, ale nie z rąk Pinocheta tylko w ogóle zginęło. Raporty wskazują na to, że porównywalna ilość ludzi zginęła z rąk junty, co z rąk jej przeciwników (ok. 150 z każdej ze stron).
Poza tym mówiąc o przykładzie chile, mam na myśli bardziej formę sprawowania władzy niż te konkretne metody.
Mialem okazje zyc pare lat w Europie Zachodniej i pare lat w Chile, spotykajac czesto ludzi z obu Ameryk, Europy i Azji. Przez caly ten czas obserwowalem i porownywalem spoleczenstwa tych kontynentow. I co teraz o tym mysle?
Hasla liberalizmu, ktory pozwala sie wszystkim rowijac, a mechanizmy wolno-rynkowe prowadza do najefektywniejszego zaspokojenia potrzeb – to brzmi bardzo ladnie. Podobnie, jak ladnie brzmia hasla socjalistow. Jedno i drugie to utopia. Liberalowie przeceniaja skutecznosc wolnego rynku a socjalisci sie myla co do efektywnosci centralnego planowania. Jednym ze swiezych przykladow nieskutecznosci wolnego rynku jest kryzys na rynku kredytow w USA…
Juz w Stanach Zjednoczonych, ktore wedlug mkmk sa mocno socjalne, niedostatek instytucji dbajacych o harmonijny rozwoj spoleczenstwa doprowadzil do fatalnego stanu edukacji. Przez to utrwalilo sie rozwarstwienie spoleczenstwa – nieliczni bogaci maja swietna edukacje i rzadza calym spoleczenstwem; wiekszosc spoleczenstwa jest raczej uboga, ciezko pracuje i marnuje czas na przemieszczanie sie od jednej pracy do drugiej, nie ma srodkow ani energii na edukacje dla dzieci.
Prosze nie mylic tego z sytuacja amerykanskiej nauki, ktora pompuje olbrzymie fundusze w stosunkowo nieliczna grupe uczelni (jak na liczebnosc tego spoleczenstwa), dzieki czemu sciaga najzdolniejszych z calego swiata – w ten sposob nie musza sie tak bardzo troszczyc o poziom nauki w amerykanskich szkolach.
W Chile sytuacja jest jeszcze gorsza. Owszem, gospodarka szybko sie rozwija dzieki rozwojowi kilku dziedzin przemyslu o bardzo duzej koncentracji. Pieniedzy z surowcow naturalnych, lososia i innych owocow morza, owocow i win jest tak duzo, ze makroekonomicznie kraj ma sie bardzo dobrze. Ale te sektory oferuja bardzo niewiele posad dla ludzi wyksztalconych. A przemysl i uslugi, ktore w Polsce teraz kwitna, dzieki dostepnosci wyksztalconej kadry, w Chile nie moga sie rozwijac. To wlasnie niski poziom podstawowej i sredniej edukacji jest jednym z glownych problemow tego panstwa.
Rzad chilijski rozwija programy majace nadrobic wieloletnie zaleglosci w dziedzinie edukacji. Od strony zachecania nauczycieli, pensje w liceach panstwowych juz teraz wynosza ok 2500 zlotych brutto na miesiac. podczas gdy przecietna pensja plasuje sie w okolicach 1200 zlotych. Ale dobrych nauczycieli ciagle brakuje, bo ich pozyskanie trwa wiele lat – zwlaszcza, jezeli najpierw trzeba rozwinac uczelnie ksztalcace nauczycieli.
Nie mozna dopuscic do roztrwonienia kapitalu jakim teraz dysponujemy. Jezeli sytuacja w edukacji sie nie poprawi, to ludzie zdolni beda coraz liczniej odchodzic do sektorow, gdzie ich praca jest doceniana. Jezeli teraz dopusci sie do upadku szkolnictwa, odbudowanie go w czasie, gdy w koncu rzad przyjmie edukacje jako priorytet, bedzie duzo bardziej kosztowne, pracochlonne i powolne.
Wolny rynek nie wyczaruje dobrych nauczycieli. A sciagniecie ich ze wschodu, inaczej niz w przypadku robotnikow rolnych czy budowlanych, nie zda egzaminu.
„nieliczni [:)] bogaci maja swietna edukacje i rzadza calym spoleczenstwem [w USA] – tylko zauważ co to znaczy bogaty w Stanach a co u nas… a że rządzą to dobrze
„wiekszosc spoleczenstwa jest raczej uboga” – myślę, że nie jeden Polak chciałbyby być ubogi po Amerykańsku
„nie ma srodkow ani energii na edukacje dla dzieci” – nie ma środków, bo nie ma energii – sprawiedliwe
mówisz o przecenianiu możliwości wolnogo rynku – Chiny, czy Malezja są chyba dobrym przykładem, że to jest najwydajniejszy mechanizm.
szczególnie w porównaniu z socjalistyczną wspólnotą europejską
piszesz też o rozwarstwieniu społecznym: BARDZO DOBRZE ŻE ONO JEST! dzięki rozwarstwieniu społecznemu ludzie z niższych sfer są motywowowani do dawania z siebie wszystkiego i awansowania. A nie powiesz mi, że awansowanie w USA jest niemożliwe… gdyby rozwastwienia nie było, ludzie stwali by się coraz mniej wydajni, nowatorscy i bardziej leniwi co poskutkowałoby spadkiem tempa rozwoju.
„mkmk” -Wojna ze wszystkimi ? Nie czujesz się osamotniony w tej walce?
Nawet tzw. empiria przedmówcy niczego nie załatwia? Byłeś w tym raju amerykańskim aby samemu zarobić na siebie i np. sprowadzić tam rodzinę z Polski? A może zgłębiłeś stosunki społeczno-ekonomiczne w Chinach i Malezji i sprawdziłeś na sobie jak działa ten najwydajniejszy mechanizm kapitalizmu socjalistycznego. Przed olimpiadą będą dużo o tym pisać i mówić, bo te rozwiązania społeczne są podstawą buntu wobec Chin.
Zaproś p. Korwina Mikke do wypowiedzii. On chętnie wesprze Ciebie jako swego wyznawcę.. Piszę z goryczą, bo tam (w USA – przez 2 1/2 roku) byłem, „miód i wino piłem…” i nie zdecydowałem sie przenosić tam swojej
rodziny. Los sprawił,że teraz jest tam moja córka z rodziną. Jnna jest dzisiaj Ameryka. Zaufaj przedmówcy. On doświadczył.Wie. Ty tylko przypuszczasz, że jest jak myślisz. Trochę pokory.
ja nie mówię o rozwiązaniach społecznych tylko gospodarczych.
żeby się o czymś wypowiadać, nie trzeba tam być: czy każdy historyk był w starożytnym rzymie?
proponuję zakończyć tę dyskusję, bo do niczego nie prowadzi.
Coz, widze ze argumenty humanistyczne do niektorych nie trafiaja 😉 Rozwine wiec aspekt ekonomiczny…
Wolny, nieregulowany rynek wcale nie gwarantuje optymalizacji wydajnosci. Bez instytucji chroniacych konkurencje i konsumenta, rynek jest opanowywany przez grupe najmocniejszych – tworzy sie oligopol. A na tym etapie, wielcy gracze moga sie juz porozumiec miedzy soba i zamiast walczyc o klienta jakoscia i cena, spokojnie odcinac kupony.
Potrzebne byly interwencje Unii Europejskiej by banki obnizyly koszty przelewow miedzy unijnymi bankami, podobnie z uslugami operatorow sieci komorkowych – by wymienic tylko najglosniejsze przyklady ostatnich lat. Same z siebie, te przedsiebiorstwa juz nie mialy zamiaru starac sie o zwiekszanie wydajnosci.
Co do wydajnosci Stanow Zjednoczonych, to trzeba pamietac ze ten kraj wyrosl na prawie nieograniczonych zasobach naturalnych. Ameryka od stuleci rozwija sie dzieki ciezkiej pracy imigrantow z krajow, gdzie tych zasobow brakuje. Dysponujac olbrzymim rynkiem, Ameryka produkowala na wielka skalei rozwinela produkcje masowa – i tu osiagnela wysoka wydajnosc. Sukces w tej dziedzinie wcale nie oznacza, ze w innych jest rowniez swietnie. W sytuacjach gdzie produkcja masowa sie nie spisuje, Europa radzi sobie duzo lepiej. Poza prosta produkcja masowa, szeroki dostep do dobrze wyksztalconych fachowcow (na poziomie edukacji sredniej) jest niezbedny.
Prosta produkcje masowa, to przenosi sie teraz do Chin – amerykanski robotnik, chociaz by stal przy tasmie 20h na dzien, nie bedzie tanszy od Chinczyka. Musimy konkurowac umiejetnosciami, ktorych Chinczycy, utrzymywani w ubostwie przez rezim srogo karajacy wszelkie proby rozwijania niezaleznych zwiazkow zawodowych, nie posiadaja. Nasz kapital to powszechnie dostepna edukacja.
Na marginesie, Amerykanin spedzajacy 3-4 godziny dziennie przejezdzajac od jednej pracy do drugiej, ze zdrowiem nadszarpnietym przez niewlasciwe odzywianie sie, i psychika zrujnowana przez brak normalnych relacji miedzyludzkich i troska o fizyczne przetrwanie, regularnie tracacy czas na poszukiwanie nowej pracy, etc – on wcale nie jest bardziej wydajny (nie pracuje lepiej) niz wypoczety Europejczyk. Wrecz przeciwnie. Tyle, ze poswieca na prace wiecej czasu – iloscia nadrabia jakosc. Za to cierpi rodzina – rowniez dzieci, ktore nie dostaja dobrego wyksztalcenia/wychowania ani w domu, ani w szkole. Przez to dzieci powtorza los rodzicow.
Gospodarka, jako calosc, traci na tym, ze nie jest wykorzystywany potencjal wiekszosci spoleczenstwa. Zyskuja tylko gorne warstwy spoleczenstwa, ktore utrzymuja staly doplyw taniej sily roboczej. Ponad to, taka sytuacja ogranicza konkurencje do dobrych posad – wiec ich wyksztalcone dzieci nie beda mialy najmniejszych trudnosci ze znalezieniem dobrej pracy.
Wskazniki makro Stanow Zjednoczonych raczej nakazuja pewna ostroznosc w nasladowaniu ich modelu: ten kraj jest potwornie zadluzony, ma olbrzymi deficyt w handlu miedzynarodowym, polityka miedzynarodowa kierowana przez waskie grupy interesow prowadzi do konfliktow – co obniza bezpieczenstwo, itd.
Wszystkim entuzjastom pozaeuropejskich rozwiazan radze chwile refleksji. Wiekszosc rozwiazan przyjetych w Europie to nie przypadek, ale wynik wielu wiekow prac i analiz. Nawet jezeli na pierwszy rzut oka wydaja sie niemadre, czy nawet glupie – to zwykle sa sluszne.
do mkmk
>ja nie mówię o rozwiązaniach społecznych tylko gospodarczych<
Nie da się rozwiązań spolecznych oddzielić od gospodarczych – spoleczeństwo to jedna calość.
Jesteś fanatykiem i dyskusja z tobą nie ma sensu.Życzę ci tylko by twoje recepty wyprobowano na tobie. Będzie ciekawie…;-)
anarsynd, nie dogadamy się, bo Ty masz inne założenia i ja mam inne – o 180 stopni. Jeżeli zakładasz, że wolny rynek powoduje tworzenie się monopolu to nie ma możliwości, żebyśmy doszli do porozumienia…
życzę Ci więc dostatniego życia we wspólnocie (a niebawem kraju), która od kilku lat przestała się rozwijać. W kraju który zabiera kreatywnym ludziom możliwość szybkiego rozwoju, w kraju w którym często nie opłaca się działać, bo państwo temu nie sprzyja. Tego nowoczesnego socjalizmu miałem przyjemność doświadczyć i wiem na pewno że nie w takim świecie chcę żyć. Pozdrawiam
Dla cieplejszego spojrzenia na europejski model rozwojowy, proponuje lekture wywiadu z Josephem Stiglitzem:
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33211,3862752.html
Podejrzewam, ze on ma dobry wglad w to, co sie dzieje w swiatowych gospodarkach. Pozdrawiam
dziękuję za lekturę, ale uważam, że w kwestiach gospodarczych bardzo się myli. Z lektur ja polecam ci ustawę celną wspólnoty europejskiej, polską ustawę o VAT i o ZUS: żebyś spojrzał mniej ciepło, a bardziej realistycznie. I przestał słuchać „fachowców”, tylko obiektywnie sam to ocenił.
http://rapidshare.com/files/109815985/ROZPORZ__260_DZENIE_KOMISJI__WE__NR_15492006.pdf.html
http://rapidshare.com/files/109816166/Ustawa_z_11_marca_2004_o_podatku_od_towar_w_i_us__322_ug.pdf.html
(o zusie nie mam w komputerze)
Dziekuje za linki, chetnie rzuce okiem.
Jezeli te prawa sa zle spisane, to nalezy je poprawic. Obecny rzad w koncu sie za to zabiera. Sadze, ze prawo finskie jest lepiej skonstruowane i od nich sie trzeba uczyc.
Tak czy inaczej, panstwo polskie bedzie potrzebowalo finansowania. A przyklad krajow skandynawskich pokazuje, ze na wysokim poziomie finansowania panstwa gospodarka moze dzialac bardzo dobrze.
Jak wspomina Stiglitz w powyzszym artykule, to dopiero Reagan w USA i Thatcher w UK poszli w kierunku neoliberalnym. Wczesniej te panstwa rozwijaly instytucje harmonizujace rozwoj gospodarki. Miedzy innymi dlatego obecnie poziom zycia w tych krajach ciagle jest wysoki – nedza nie siega poziomow powszechnych w dawnym Trzecim Swiecie, ktory tych instytucji jeszcze nie zbudowal. Wystarczy przejechac przez polnocne dzielnice Rio de Janeiro, by sie przekonac jak katastrofalne sa tego skutki dla spoleczenstwa – zauwaz, ze ludzie skazani na zycie w favelach sa bardzo malo produktywni.
Obecnie, po kryzysie kredytowo/nieruchomosciowym, nawet kraje anglosaskie decyduja sie przywrocic kontrole instytucjonalna nad rynkiem finansowym – przekonaly sie, ze rynek bez nadzoru prowadzi do oszustw i chaosu (pamietaj rowniez o aferach w stylu Enron).
„Miedzy innymi dlatego obecnie poziom zycia w tych krajach ciagle jest wysoki” – hmm, polecam książkę „Margaret Thatcher” Kennetha Harrisa. Nie opiniuje, bardzo uczciwa.