Kogo pozyskają nauczyciele?

Najwyższy czas zacząć zabiegać o poparcie różnych grup społecznych dla strajku. Bez pozytywnych reakcji uczniów, ich rodziców, dziennikarzy, mieszkańców najbliższej okolicy nie ma co liczyć na strajkowy sukces. Warto więc, aby każdy nauczyciel zastanowił się, co robi, żeby ludzi pozyskać dla naszego strajku. Do 27 maja zostało dużo czasu, aby ludzi do nas zniechęcić, ale mało, aby zyskać przychylność. Trzeba więc ruszyć z kopyta.

Zacznijmy od uczniów. Co musielibyśmy zrobić, aby uczniowie dali się za nas pokroić, aby zechcieli rzucić się za nami w przepaść, aby stali za nami murem? Czy to w ogóle możliwe, aby uczeń opowiadał się za nauczycielem, a nie przeciw? Może trzeba by młodzież zapytać, czego oczekuje od swoich nauczycieli? Może trzeba ubić z młodzieżą interes? Może należałoby usiąść z przedstawicielami uczniów do stołu i omówić warunki poparcia strajku? Czy młodzież jest zainteresowana taką umową, a czy nauczyciele są gotowi potraktować swoich uczniów jak partnerów?

Co z rodzicami? Jaką opinię mają o nauczycielach rodzice naszych uczniów? Czy swoją postawą skłaniamy rodziców do obdarzania nas szacunkiem? Czy rodzice rozumieją, o co walczą nauczyciele? Czy uznają nasze roszczenia za słuszne? Co robimy, aby rodzice nas poparli w sporze z pracodawcą?

W mojej szkole dziennikarzy traktujemy bardzo dobrze, ale znam szkoły, które reagują na przedstawicieli mediów jak na epidemię dżumy, tzn. paniką. Pamiętam chociażby, ile musiałem się naprosić, aby dyrekcja jakiegokolwiek gimnazjum w Łodzi zechciała porozmawiać ze znajomą dziennikarką na temat przemocy wśród nastolatków. To było 5 lat temu. Czy od tamtej pory nauczyciele zrozumieli, że dziennikarzy należy traktować z szacunkiem i zrozumieniem ich roli w społeczeństwie? Czy szkoły są otwarte dla przedstawicieli mediów, a nauczyciele gotowi do udzielania informacji, czy też wszystko w szkole jest tajne przez poufne?

Dla kogo jest szkoła? Czy tylko dla nauczycieli, uczniów i firmy, która wynajmuje w niej pomieszczenia? A co z okolicznymi mieszkańcami? Czy dzieci z sąsiedztwa mają prawo pograć sobie w piłkę na szkolnym boisku, gdy nie korzystają z niego uczniowie (np. w dni wolne od nauki bądź poza czasem pracy szkoły)? Czy szkoła jest przyjazna dla sąsiadów, czy też zamknięta przed nimi na cztery spusty i odgrodzona wysokim murem?

Obawiam się, że w dniu strajku nauczycieli spotka nas albo krytyka, albo trafimy na mur obojętności. No cóż, gołąbki same nie przyjdą do gąbki. Na ludzkie poparcie musimy sobie zapracować. A do tej pory, niestety, zrobiliśmy w tej materii wiele złego.