Jak zlikwidować Kartę Nauczyciela?
Znajomy, który pracuje jako brygadzista w firmie budowlanej, domagał się pewnych przywilejów, należnych – jak uważał – brygadzistom. Dowiedział się jednak od kadrowej, że przepisy się zmieniły i od jakiegoś roku nie jest żadnym brygadzistą, tylko majstrem. A majstrom przysługują zupełnie inne prawa. Jak nie wierzy, niech zerknie do umowy. Czy gdzieś jest napisane „brygadzista”? Okazało się, że kadrowa ma rację. Z umowy wyparował „brygadzista”, a na jego miejscu znalazł się „majster”. Kadrowa dodała, że „brygadzista” to przestarzała nomenklatura, teraz mówi się inaczej.
Gdy to usłyszałem, zakrztusiłem się piwem, które właśnie sączę w towarzystwie kolegi (dzisiaj w mojej szkole było posiedzenie rady pedagogicznej, a po czymś takim każdy nauczyciel musi się napić, inaczej skoczyłby z najwyższego piętra głową w dół). A zatem zakrztusiłem się, gdyż pomyślałem, że ze mną może być podobnie. Czy w jakiejkolwiek umowie mam zapisane, że pracuję jako nauczyciel? Może tak się utarło, że nazywają mnie nauczycielem, a wg dokumentów jestem tylko polonistą. Czy każdego, kto otwiera gębę do uczniów i objaśnia zawiłości swojego przedmiotu, trzeba nazywać nauczycielem? Może wystarczy, że ktoś jest biologiem, chemikiem, geografem czy historykiem?
Otworzyłem segregator z umowami i zacząłem czytać. Okazało się, że w pierwszej pracy powierzono mi obowiązki „prowadzącego lekcje języka polskiego”. Nigdzie w umowie nie pojawia się termin „nauczyciel”. Trzy lata pracowałem w charakterze „prowadzącego”, a wyobrażałem sobie, że jestem „nauczycielem”. Prawdę mówiąc, nazywano mnie tam nawet „panem profesorem”, ale też tylko ustnie, bo w umowie niczego takiego nie ma. Podobne wpisy znalazły się w kilku kolejnych dokumentach. Wszędzie powierzano mi obowiązki „prowadzenia lekcji języka polskiego”, nigdzie zaś nie zatrudniano mnie jako nauczyciela. Byłem więc majstrem od polskiego, a nie brygadzistą.
Dopiero w umowie, jaką zawarł ze mną dyrektor XXI LO w Łodzi, pojawia się wyraz „nauczyciel”. Kamień spadł mi z serca. W tej szkole jestem zatrudniony jako nauczyciel i chroni mnie Karta Nauczyciela, natomiast w pozostałych miejscach byłem tylko „prowadzącym lekcje”. A teraz dopiję w spokoju piwo.
Komentarze
No właśnie.
To piwo, to zdecydowanie Gospodarzowi pomogło. Od razu ludzkie podejście, praktyczne przykłady, zasadnicze problematy i pragmatyczne rozwiązania.
Ja jednak, trzymając się tradycji roli swej na blogu, będę szukał dziury w całym.
Albo zbyt długie posiedzenie w pokoju gogicznym (ach te na-rady!), albo zbyt krótkie przy piwie, przyćmiły, jak sądzę, Gospodarzowi istotę problemu, z którym społeczeństwo do majstrów i brygadzistów belfestwa występuje.
Nie jest nim: jak zlikwidować kartę, ale SKĄD WZIĄĆ NAUCZYCIELI?
Związki (!) przyczynowo-skutkowe niewykluczone, choć niekoniecznie kolejne.
Coś mi się zdaje, że rozwiązania należy szukać nie na gałęzi ale …przy piwie 🙂
Bo obawiam się, że nawet szanownej Dyrekcji XXI LO tuszu do tonera na kopie dla pół miliona etatów na papierowych nauczycieli nie wystarczy.
Pozdrawiam.
Tak, a brygadzistę na etacie majstra który z podatków na to wszystko łoży chronią tylko kompetencje i pracowitość, jak wszystkich zatrudnionych poza sferą budżetową.
Taka to sprawiedliwość
To nowomowa.
Nie można napisać „nauczyciel”, bo to brzmi zbyt pospolicie. Trzeba wymyślić jakąś zgrabną, nowatorską formułę.
Podobnie co parę lat zmieniają się nazwy przedmiotów w nauczaniu początkowym. Język polski np. kiedyś przemianowano na „edukację polonistyczną”. Że niby dzieciom w I-III będzie łatwiej taką nazwę zapamiętać… Również technika zwie się co rusz jakoś inaczej. Teraz klasy V i VI mają „technikę”, a klasy IV – „zajęcia techniczne”. Zresztą nie przysięgłabym, bo kto by za tym nadążył. Sensu w tym tyle, co trucizny w zapałce, jak powiedziałby Wokulski.
Notabene ktoś bierze za te głębokie zmiany pieniądze.
@Marit, no właśnie. A kolejny numer to IPETy. Podobno mają być jednak zlikwidowane. Ktoś wziął za te „genialne” plany kupę kasy.
@Gospodarz. U mnie konferencja w czwartek. Ile piwa trzeba zażyć, żeby jak najszybciej dojść do siebie?
@spam. Zdaje się, że doradzałeś Playboya albo coś w tym stylu do czytania pod stolikiem? A krzyżówki u konkurencji (Przekroju) jeszcze na poziomie? Dawno nie rozwiązywałam, może to pomoże nie zwariować.
Myślę, że brygadziści vel majstrzy też mają swoją ścianę płaczu, coś jak my na tym blogu.
Uważam, że KN nie zostanie zlikwidowana. Naloty na nauczycieli kończą się pomału.
Chodziło o oszczędności, dużo więcej już nie da się wycisnąć.
Zlikwidowano masę szkół, mnóstwo nauczycieli pozbawiono pracy. KN stanowiła zasłonę dymną. Nie przeszkadzała w zwalnianiu, miała tylko wzbudzić w ludziach niechęć do pracowników oświaty.
Nie rozumiem władz. Mimo protestów środowiska nauczycielskiego, dużymi kosztami powstały gimnazja oraz licea profilowane. Teraz, gdy okazało się to niewypałem, powstają ogromne molochy, hybrydy różnych szkół łączone w zespoły.
Twórcy chybionej reformy nie ponoszą żadnej konsekwencji. Winni są nauczyciele.
Nie byłbym zdziwiony gdyby za kilka lat sześciolatki cofnięto do przedszkoli. Zależy to od tego z której strony wiatr zawieje.
Zlikwidować KN = otworzyć drogę dla autonomii nauczyciela, szkoły i ucznia ?
– autonomia (podmiotowość) jest fundamentalną zasada naszej cywilizacji judeo-grecko-rzymsko-chrześcijańskiej
– nasza historia to, między innymi, dzieje walki przeciw łamaniu tej zasady, walki o jej realizację i rozwój
– nie istnieje pełna autonomia (tak jak nie istnieje pełna wolność)
– autonomia, podobnie jak demokracja, szacunek czy miłość, nie są czymś naturalnym (zaryzykuję: są sprzeczne z naturą), dlatego wymagają wysiłku, pielęgnacji, pracy, ciągłej troski i odnawiania
– nasza szkoła MEN-owska jest miejscem wyjątkowym w obecnej rzeczywistości: łamie zasadę autonomii, łamie podmiotowość ucznia i nauczyciela. Szkoła jest miejscem okaleczania nauczycieli i uczniów.
Autonomii brakuje nauczycielom, uczniom, rodzicom. Myślę, że to zaszłości poprzedniego systemu, bo do autonomii trzeba dojrzeć i trzeba jej tworzyć warunki rozwoju.
Wychować autonomicznych ludzi to dopiero sztuka! Szanujących siebie jak i innych. Jak do tego przygotować dorosłych-nauczycieli ?
1. autonomia jako pojęcie oznacza „możliwość samostanowienia” i nie jest dobrem, które można komuś dać – jest prawem.
2. autonomia szkół (nawiasem mówiąc też nominalnie prawem oświatowym zagwarantowana) oznacza, że szkoła ma prawo tak organizować swoje funkcjonowanie, żeby służyło jak najlepiej potrzebom danego środowiska – dobrym przykładem jest szkoła SOS w warszawie czy ASSA we Wrocławiu. nie oznacza, że szkoła „może wszystko”, bo nadal przecież znajduje się w sieci powiązań społecznych które narzucają naturalne ograniczenia (ale i szanse, jeśli się spojrzy twórczo)
„Otworzyłem segregator z umowami i zacząłem czytać. (…) Kamień spadł mi z serca.”
Eh, stary Kraj! Dzięcielina, ten tylko się dowie, bociany… Łza się w oku kręci! Tam kmieć jak mu poborca podatkowy kury, świniaka i worek zboża zabiera gębę SAM drze, SAM wideł szuka i SAM swojego próbuje dochodzić. Sprawiedliwości znaczy się.
Niby polonista a czytanie ze zrozumieniem leży i kwiczy.
Jurand poszedł we włosienicy zmiłowania i sprawiedliwości szukać i co znalazł?
W cywilizowanym kraju ludność wie od urodzenia, od pieluchy, że w takich sprawach SAMEMU to se można za telefon wziąć i do PRAWNIKA zadzwonić. Swoje umowy mu przesłać i SOLIDNIE ZAPŁACIWSZY – BO SIĘ OPŁACA!!! (tak, tak, trzy wykrzykniki, bo się po trzykroć opłaca) dostać prawniczą opinię.
Prawnik też się kolegi zapyta, jak sam nie jest specjalistą od prawa pracy, kontraktów i umów.
Chyba, że Gospodarz tylko tak na żarty, nie na serio, karta mu wisi, blog mu ciąży i o tematy trudno….wolę nie myśleć, że polonista z renomowanego liceum mógłby dostać zastępstwo na przykład z takich podstaw przedsiębiorczości…
„Może wystarczy, że ktoś jest biologiem, chemikiem, geografem czy historykiem?”
Wybory w Polsce były. Do Sejmu. W 2011 roku. Tych co wygrali, znaczy się posłami zostali, poproszono o podanie swojego zawodu. Warto się przyjrzeć, jak wybrańcy ludu sami siebie „zawodowo” widzą…
76 posłów jest nauczycielami…tak myślałem, dopóki nie sprawdziłem, jak sami siebie określają:
1…..nauczyciel akademicki – nauki humanistyczne
1…..nauczyciel dyplomowany
1…..nauczyciel historii
1…..nauczyciel konsultant
1…..nauczyciel politolog
1…..nauczyciel WF
33…nauczycieli
28…nauczycieli akademickich
2…..nauczycieli wychowania fizycznego
5…..pedagogów
2…..wykładowców akademickich
Na 76 nauczycieli tylko 5 pedagogów?
28-miu nie będzie się z motłochem mieszać.
2-óch nie naucza a wykłada.
Ten od nauk humanistycznych z pewnością po liceum matematycznym…
56 posłów jest z zawodu posłem. Ale ileż tam róznorodności!
26…parlamentarzystów
1…..poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej
6…..posłów
2…..posłów na Sejm
15…posłów na Sejm RP
6…..Posłów na Sejm RP
Nie dziwota, że prostemu posłowi ciężko się dogadać z parlamentarzystą, a posłowi na Sejm z Posłem na Sejm RP.
Mamy 16 historyków ale tylko 1 mgr historii…
27-miu urzędników to:
1…administrator
3…administratywistów
2…mgr administracji
1…pracownik administracji rządowej
6…pracowników samorządowych
1…pracownik socjalny
3…samorządowców
3…urzędników
4…urzędników państwowych
2…urzędników samorządowych
1…wyższy urzędnik samorządowy
No i kto mi powie, komu należy się na akademii miejsce bliższe biskupowi; wyższemu urzędnikowi samorządowemu czy magistrowi?
Na całe szczęście ani poseł-student ani poseł-emeryt nie mają takich problemów. Tak, tak, mamy jednego studenta i jednego emeryta. Z zawodu.
Ściana płaczu, ale wiele mówi.
Wydaje się, że motywującą wizją nauczycieli jest usunięcie opresyjnego państwa, samorządów, ministerstwa, urzędników i wreszcie zakazu obecności w szkołach dzieci, a poza nią – rodziców i obywateli.
W sumie, szkoły można by także znieść, o ile dla Karty i etatu nie okazałoby się to nieznośne.
Karta jest jednak – jakby nie zapłakiwać praw fizyki społecznej, kamieniem u szyi dla majstrów i brygadzistów belferstwa, mających naprawdę przekształcić się w nauczycieli i wychowawców.
Nie łudziłbym się natomiast, że półmilionowa rzesza majsterstwa jest zbyt mała, aby redukować ją dalej i wykroić z niej znacznie mniej liczną grupę posłusznych czeladników.
Tak właśnie będzie i to się nazywa downgrade, bo odejdą i zostaną usunięci wszyscy skażeni AUTONOMIĄ i kręgosłupem.
Warto więc już, dla umocnienia szans kariery (i przy piwie), trenować eskalację autooportunizmu, najlepiej z kontynuacją na blogu – wzorce są renomowane.
Opcja wzięcia się wspólnie do roboty i przekształcenia szkół przez przejęcie, to nie robota dla majstrów, co marzą o wiecznej bumelce, ale pod godnym, ochronnym mianem. Na przykład „mianowanego” (co przecież sugeruje: niekompetentnego). „Dyplomowanie” z kolei to dziś kwestia poligraficzna. To w kwestii nowomowy.
Mój Boże, i pomyśleć że tylko 24 lata wolnej Polski minęły, a już na koszt tych, co w tym czasie wzięli sprawy w swoje ręce, sklonował się neopegeer 😉
– – –
@ eb
Jeszcze gorsze rzeczy niż pod stołem, można znaleźć w wyobraźni. Ja na ten przykład, na wywiadówkach, umieszczałem wyobraźnią ciała gogiczne na stronach Hustlera (nie było fotoszopa jeszcze). Rezultaty sprawiały, że zawsze brałem konstruktywny i pożądany przez belfrów udział, w postaci błogiej i uśmiechniętej miny oraz całkowitego milczenia i braku pytań (przerywanego intelektualnie znamiennym krztuszeniem się w kułak). Raz o mało nie dostałem za to kwiatów i funkcji skarbnika!
Polecam więc zrobić to samo we własnym gronie brygady gogicznej 🙂 Pyszna zabawa i na piwie można zaoszczędzić.
Pozdrawiam.
Mianowany, znaczy niekompetentny, dobre:)))
Witam
Nazewnictwo jest jednak ważne, bo interpretacja zapisów może mieć duże znaczenie w statusie zawodowym
Niektórzy nauczyciele jednak chcą komunikować się z rodzicami 🙂
Nie wrzuciłabym wszystkich do jednego worka :)))
Pozdrawiam
spamie , no ty jak już coś napiszesz, to ja pierniczę. Próbowałam na dyrekcji ale nie dam rady.
Pytanie jest inne. Ale z gatunku majstrów i brygadzistów. Wie ktoś ile kosztuje atest na wykonany produkt spożywczy i czy można z uczniami pełnoletnimi założyć działalność i prowadzić ją w szkole?
@ExSpamie
Przybywam się pochwalić zdobytym doświadczeniem życiowym.
Wypowiadałem się w paru miejscach w temacie ‚likwidacji’ bibliotek. Zostałem nazwany m.in.:
– płatnym komentatorem,
– rządowym ekonomistą,
– radnym z Chmielnika.
Określenia bardzo grzeczne. Skromnie to wygląda wobec Twoich dokonań. Jednak jestem zadowolony. 😉
Spójrz tu oto: forum EBIB. Pan administrator zablokował mi tam możliwość wypowiadania się (chyba zbulwersowała go moja wypowiedź o podatnikach). Przeczytałem regulamin forum i nadal nie wiem dlaczego. Pan Dariusz Chętkowski ma do mnie widać znacznie więcej cierpliwości.
Żeby nie było, że nie na temat: właśnie o sposobie likwidacji Karty Nauczyciela napisałem na ww. forum i była to wypowiedź, po której zablokowano mi dostęp. 😉
Drogi @Michale,
pozwól, że skomentuję Twe doświadczenie na własnym sobie oddechu dziejów, które wywołałeś mową do ptaków drapieżnych (bo uwłaszczonych):
„Powiedzenie >Lenin wiecznie żywy< nabiera nowego znaczenia. Od wielu lat mumię radzieckiego przywódcy można oglądać w /…/ muzeum w stolicy Rosji, które od niedawna oferuje zwiedzającym woskową figurę Lenina, która… oddycha. Unosząca się klatka piersiowa dawnego dyktatora wzbudza przerażenie u części zwiedzających"
Wiżual tu:
http://www.tvn24.pl/wideo/z-anteny/lenin-znow-oddycha-pelna-piersia,702044.html?playlist_id=12681
Na przyszłość opłaca się sprawdzić, z kim rozmawiasz – oto credo wzmiankowanego przez Ciebie doktora bibliotekoznawstwa z Ossolineum:
"Przykazania urzędnika
Jak myślisz, to nie mów
jak powiedziałeś, to nie pisz;
jak napisałeś, to nie podpisuj;
jak podpisałeś to się nie dziw."
i : "Zabijanie dla pokoju jest jak pieprzenie się dla cnoty. "
https://sites.google.com/site/oleradwa/Home/varia
Tej i żadnej innej myśli edukacyjnej właśnie, strzeże zapewne karta i doktorat wzmiankowanego.
A z bibiliotekarskim tchnieniem Lenina, świetnie komponuje się łaska naszego Gospodarza – "mógł zabić, a pogłaskał".
Tak, Michale – masz za sobą edukację, że dla etatu publicznego podatnicy nie istnieją, dopóki nie staną się pracodawcami z dwururką.
Dziwisz się, że nikt z "ty biblioteki" nie wystawia głowy na świat wolnego rynku, z własnej woli?
Przenieś i Ty podatki do raju – będziesz mógł zaznać szczęścia w rozmowie z ptakami 🙂
Pozdrawiam serdecznie.
Michał 27 lutego o godz. 18:26
„Zostałem nazwany m.in. radnym z Chmielnika.”
Widzę, że twoja obsesja na temat tego miasteczka się powiększa i nie pozwala tak łatwo uwierzyć w powyższe zapewnienie. Ryzykownie zakładając jednak, że mówisz prawdę, jak tam z twą obiektywnością i praktyczną ochotą do zbadania powodów wprowadzenia zmiany? Jestem świadomy, że w Polsce niewiele się projektuje i nastepnie produkuje, a już takie skomplikowane rzeczy jak samochody to szczyt marzeń. Rozumiem więc, że nie miałeś gdzie zapoznać się ze standardowymi procedurami, jakie sprawiają, że miliony całkiem zwykłych, bardzo często bardzo głupich i niewykształconych ludzi może wsiąść do w znaczym stopniu idioto-odpornego samochodu i całkiem bezpiecznie dla siebie i dla otoczenia nim kierować. Nie wiesz więc, że w przemyśle samochodowym „zmiana” jest równoznaczna z „poszedł do diabła” oraz z „najpierw udowodni na sto pięćdziesiąt i pięć sposobów, że jego zmiana nie pogorszy tego, co już jest”.
Tak, przemysł samochodowy jest bardzo konserwatywny.
Dlatego jeszcze żyjesz.
To nie bibliotekarze szkolni chcą zmian.
To samorządowcy.
Wobec tego, GDYBY zastosować tu sprawdzone w cywilizacji standardy, to nie na bibliotekarzach ciążyłby obowiązek udowodnienia, że propozycja łączenia bibliotek szkolnych z publicznymi jest zła, ale na samorządach, że jest 1/ nie gorsza oraz 2/ lepsza – bo inaczej po co ją wprowadzać?
Możesz wskazać, gdzie są te dogłębne studia? Nie wiesz, że w przypadku głupiej śrubki w twoim autku każdy producent wymaga od ciebie całej baterii testów, i nie będzie z tobą w ogóle dyskutował zanim nie przedstawisz mu rezultatów tych testów. Standardowe testy (o których nie możesz niestety miec bladego pojęcia) trwaja najmniej 1 rok, bardzo często półtora. Robi się je i będzie sie je przeprowadzało. M.in. po to, aby spawaraka na pobliskiej budowie nie wyłączyła ci silnika albo nie otworzyła twoich okien a twój samochód nie zmienił świateł dwa skrzyżowania dalej.
Waaadza lekceważy ciebie, mnie, dzieci, bibliotekarzy, nauczycieli itd. Nie ma takich badań. Jest decyzja. Miliardy na stadiony dla półpijanych kiboli, których będzą obfotografowywać media zaprzyjaźnione z panem reżyserem jako dowód zielonej wyspy. Miliony na wojnę w Afganistanie.
Groszaki – w porównaniu do wojenek i do stanioników chcą zaoszczędzić na reorganizacji bibliotek i odebraniu KN bibliotekarzom szkolnym.
Gdzie są Marcinowe protesty wobec wydatków na eura? Na Afganistan?
Gdzie są te wpisy Marcina na forach samorządowców, wzywające urzędasów do tablicy i do raportu z ich budżetami i z ich intencjami? Jakie redukcje etatów urzedasy sami sobie zaordynowali? Bardzo chętnie dostałbym od Mracina link do strony z takimi syskusjami urzedników, z której Marcina zbanowali za agresywne spamowanie pytaniami o ich motywy i żądaniami jawnych rozliczeń finansowych.
@ExSpamie
Dziękuję za komentarz.
Tak, śmiechu jest trochę przy takich dyskusjach. Tylko wiesz, co? Mnie się to po prostu w głowie nie mieści. Nie pojmuję tego sposobu myślenia. Za nic. Z jednej strony niby inteligentny rozmówca się znajdzie, coś nawet kulturalnie powie, a jak mowa na temat skąd komu nogi wyrastają, to taki mur! Nie pojmuję tego dorabiania ideologii do własnego zawodu. Nie pojmuję wcale a wcale. To jakieś zjawisko, co powinno być dogłębnie zbadane przez psychologów. To przełączanie logicznego myślenia na OFF. Bo przecież nie jest tak, że ci ludzie w ogóle nie potrafią logicznie myśleć. Może przyczyna tkwi w odmiennym systemie wartości? Nie wiem. Gdy w pracy pierwszy raz napotkałem takich ludzi, nie mogłem się nadziwić. A tu widzę, że również nauczycieli dotyka ta zaraza. Hm. A może to ze mną jest coś nie w porządku?
Pod wpływem tych doświadczeń, całkowicie rozumiem Twój dystans i humor. Wiara w rzeczową dyskusję była naiwna. A przecież dyskutowałem grzecznie, tak jak uczyli w szkole. Jedynie mogę liczyć, że moje komentarze skłonią jakieś niewinne otwarte internauckie umysły do refleksji.
Nauczycielem nie jestem, ale już mam dosyć tej medialnej nagonki na nauczycieli oraz ich rzekome przywileje. Zastanawiam się kto im tak zazdrości? Chyba tylko gmin bez wykształcenia (a na pewno rozumu) posiadający niski dochód.
@ Michał
świat jest większy niż grajdoł zaginionego getta pegieeru i warto podjąć odpowiednie decyzje osobiste zawczasu, aby móc się mu przyglądać właśnie z obszaru nauk i praktyk oświeconych 🙂
Może to nie jest odkrywcze, ale jakże zabawne.
To jedyna wartość edukacyjna eksploracji katakumb.
Nie zaśpij swojego czasu, inaczej masz przed sobą męki Tantala, jakie relacjonuje Gospodarz.
Pozdrawiam.
@ Fandorin
28 lutego o godz. 7:51
– – –
Fajna definicja nauczycieli Ci wyszła, niechcący i nieświadomie, przez diagnostykę różnicową.
To właśnie „gmin bez wykształcenia (a na pewno rozumu) posiadający niski dochód”, ale uprzywilejowany (uszlachcony?) tym, że to dochód i przywilej darmowy.
Ech, jakby nie kręcić, prawda sama na wierzch wyłazi 🙂
Życzę prawdziwych przywilejów umysłu, wynoszącego może nawet ponad powiaty…:)
@Michał
>Nie pojmuję tego dorabiania ideologii do własnego zawodu.<
Akurat ci, których (pozorne!) interesy ty reprezentujesz czyli tzw. przedsiębiorcy też dorabiają (w Polsce prymitywną!) ideologię do własnego zawodu!!! Ta ideologia jest mniej więcej taka:"Wszystko jest dobre co pozwoli mnie(!) mieć trochę więcej kasy!I żadnych obowiązków w stosunku do współobywateli nie mam!" To,że za chwilę zabraknie im klientów, wykwalifikowanych pracowników albo infrastruktury potrzebnej do robienia interesów do nich nie dociera – oni, jak straszni mieszczanie Tuwima, widzą wszystko oddzielnie…;-) Porównaj to z myśleniem najbogatszych ludzi w USA…;-)
„Wszystko jest dobre co pozwoli mnie(!) mieć trochę więcej kasy!I żadnych obowiązków w stosunku do współobywateli nie mam!”
Jak ulał pasuje to do kraciarzy, czego domorosły Lenin xxxbelferstwa horyzontem nie sięga.
Podobnie, jak nie sięga rozumienia komentowanego tekstu i kultury polemicznej.
Autokompromitacja środowiska karcianego załatwia kwestię tytułową, czyli dyskusji „o skutecznym rad sposobie”.
W kwestii nie: jak likwidować kartę (to załatwia demokracja), ale „dlaczego”.
@ExSpamie
Chcę mieć nadzieję, że masz rację. To nawet inspirujące. Aczkolwiek pewnie zabolą mnie płuca zbyt przyzwyczajone do nieświeżych wyziewów Lenina.
Pozdrawiam!
@w czym problem?
Nie mam czasu by wzywać każdego do tablicy. Wystarczy mi już to jedno doświadczenie. I dość. Chyba, że chcesz współtworzyć ze mną stowarzyszenie ‚do wzywania do tablicy’? 😉
Masz rację. To nie bibliotekarze karciani chcą zmian. Mój zarzut jest jeden: protestujący nie piszą całej prawdy – ich retoryka wprowadza w błąd. Nic innego nie zarzucam (pomijając odbieranie mi głosu wbrew autonomicznie ustanowionym regulaminom).
Czym będzie ten projekt: nie wiadomo do końca. Z tego co rozumiem, to Ministerstwo niczego nie zlikwiduje, ani nie połączy, tylko da taką możliwość gminom. Właśnie: da możliwość. Czy to oznacza, że gminy z całą pewnością będą „likwidować przez łączenie”? Czy może istnieć gmina w której mieszkańcy uważają, że zmiany są potrzebne, bo mają bibliotek za mało/za dużo albo zorganizowanych nie tak jakby chcieli? Może przecież. Może istnieć i taka, że po projekcie wszystko zostanie po staremu, bo nikt nie będzie chciał zmian. A czy władze gminy nie powinny wychodzić na przeciw potrzebom mieszkańców? Powinny. Ale… Piszesz, że władza ma nas gdzieś. Nie zaprzeczę. Ale i my, obywatele, mamy często gdzieś swoje własne sprawy. Takim jesteśmy społeczeństwem: mało udzielamy się lokalnie, nie bierzemy udziału w dyskusjach, ok. 50% nie chodzi na wybory parlamentarne. Łatwo zebrać podpis pod petycją w internecie pod nośnym hasłem, a trudniej skłonić ludzi by przyszli protestować pod konkretną bibliotekę. Ministerstwo ma dać możliwość, czyli pozwolić działać gminom bardziej elastycznie. Dlaczego protestujący bibliotekarze nie chcą by było elastycznie, tylko sztywno: nie wolno i już? Czy czasem nie boją się… nas? Naszego lekceważenia sprawy? I przede wszystkim: obojętności lokalnej społeczności? Bo ta obojętność właśnie skaże ich na łaskę i niełaskę gminnych urzędników. Mylę się? Czy to nie my powinniśmy powiedzieć gdzie, ile i jakich bibliotek chcemy?
Podpisuję się jako Michał, a nie Marcin 😉
@ Michał
ad: 28 lutego o godz. 21:19
Odzywasz się we wskazanym komentarzu do gościa zbanowanego za antysemickie wpisy zza kałuży.
Ślady po takich ptakach sprząta się sikawką, a nie językiem.
Pozdrawiam.
Spam nic nie wypuknie z siebie poza kłamstwami, taki już jest.
Wschodzącej gwieździe polskiej polityki „określonego kierunku” przystawiłem do buzi lusterko i jak Bazyliszek nie wytrzymała widoku swojego potworzonego oblicza. Tylko i aż tyle.
@ExSpamie
Ta metafora to przywołuje w wyobraźni obrzydliwy obraz.
Uważam, że obok Ciebie, użytkownik @w czym problem? jest jednym z tych, którzy miewają interesujące komentarze znacznie częściej niż inni użytkownicy. Pomimo odczuwalnej w jego tekstach szorstkości.
Hm. A tak a pro po tego, że to Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji powinno badać i udowadniać.
Przecież to trochę taka ‚liberalizacja’ – gminy mogą działać elastyczniej: przekształcić/połączyć/zreorganizować/zlikwidować . Mogą zatem zastosować rozwiązania lepiej przystosowane do lokalnej społeczności. Mogą, ale nie muszą – też prawda. Jednak to trochę tak, jakby w warunkach centralnego planowania gospodarki domagać się dowodu i badań, że jej ‚uwolnienie’ będzie lepszym rozwiązaniem. Nie wiadomo czy będzie i nie wiem jakie badanie mogłoby odpowiedzieć na to pytanie. To zależy od konkretnych gmin, ich władz i lokalnej społeczności. Od konkretnych zachowań ludzkich. W ramach wolnego rynku istnieje możliwość, że pewnego dnia wszyscy nie pójdziemy do pracy tylko będziemy spać. Wtedy na pewno nasz byt materialny się nie poprawi i ktoś kto wspomni centralne planowanie, powie, że było lepiej. Podobnie z bibliotekami: rozwiązania zależą od postaw władz gmin i lokalnych społeczności. Tak mi się wydaje. Mogę się mylić.
Panowie. Bardzo proszę nie pozabijać się myszkami i klawiaturami. Salve.
Chcę uczciwie zakomunikować, że pan administrator forum EBIB przywrócił mi możliwość zamieszczania komentarzy. Sam o tym napisał TUTAJ.
Dziękuję.