Wulgarność przedświąteczna
Przed świętami dramatycznie wzrasta liczba przekleństw w szkole. Klną zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Każdego dnia słyszę tyle razy „k…”, „ch…”, „pier…” itp., że mam wrażenie, jakby zbliżało się nie Boże Narodzenie, ale jakiś Szatański Kataklizm.
W zeszłym tygodniu podszedłem do uczniów, którzy raczyli się przekleństwami, i poprosiłem, aby przestali. Chłopcy przeprosili, usprawiedliwili się i obiecali poprawę. Oni przestali, ale zaczęli inni. Epidemia ogarnęła szkoła.
Co do uczniów, to na pewno mają powód – muszą się uczyć. W mojej szkole obowiązuje dziwny przepis, że w grudniu nie można zgłaszać nieprzygotowań. Każdy więc wzywany jest do odpowiedzi i, co normalne w okresie przedświątecznym, dostaje od św. Mikołaja rózgę, czyli jedynkę. Nie ma na to rady. Uczniowie się nie uczą, bo nie mają kiedy, a nauczyciele muszą mieć oceny przed końcem semestru, dlatego pytają każdego, kto się nawinie.
Nauczyciele klną z różnych powodów. Dzisiaj np. rzucamy mięsem, ponieważ musimy uczestniczyć w szkoleniowym posiedzeniu rady pedagogicznej. Zacznie się przed 16.00 i potrwa do późnego wieczora. Z tego powodu moja żona pójdzie na zakupy sama, co mnie tak zdenerwowało, że będę musiał sobie ulżyć mocnym słowem. Po co się szkolić, gdy idą święta?
Komentarze
Akurat z tego, że nie mógłbym iść z żoną na zakupy, to ja bym się cieszył.
Ale Gospodarz marudzi!
Było się wcześniej umówić! Zostały pieniądze, Dyrektorstwo musi się wykazać przed końcem roku budżetowego.
Ciekawy chociaż temat jakiś?
Drogi gospodarzu, smutne to co piszesz. Co robili nauczyciele cały semestr, że brak im stopni? To ciekawe. W mojej szkole przekleństwa przed świętami są zawsze, po świętach trwają około 2-tygodni. Nie stopnie są tu powodem przekleństw. Moi uczniowie spędzają czas w domach pijanych rodziców. Chodzą zimą w dziurawych butach, głodni i zmarznięci. Czasem przyjdą do szkoły na obiad. Świąt w ich domach brak, jest zimno, smutno i pusto. Jest jednak zawsze pełno reklam w telewizji o pięknych świętach. Oni świetnie wiedzą, że są dwa światy. Zdają sobie sprawę, że ich świat to ten o którym wszyscy chcą zapomieć. Mijają święta i ich żal też mija, do Wielkanocy tylko. Później historia się powtarza.
Zawsze warto się szkolić, choćby na blogu.
O szkole szkolenia w szkole Gospodarza wiadomo, dzięki temu wpisowi, że uczy powodów do nieuczenia się, skutkującego nieświadomością stanu nieuctwa, certyfikowaną rózgą.
W zamian, szkolący gratyfikują młodocianych (nie tylko) a uczących się czytelników bloga dyspensą od kultury słowa.
O k…wa!, chciałoby się jakże poprawnie (czyli konformistycznie) skwitować.
Więc nagrodą za nieuctwo jest wspólnota z nauczycielami w nobilitowanej tym wulgarności?
Wszak ‚vulgus’ to „powszechniak”…hi hi!
I to jeszcze w tym wypadku …publiczny!
Same to edukacyjne frukta, w sam raz na renomowany renklodą i orderem z kartofla wigilijny kompot.
(IYKWIM) 😉
U mnie tak nie było. Jak ktoś zaklął publicznie, to szła plotka na całą szkołę.
A swoją drogą czemu ma służyć pomysł braku nieprzygotowań w grudniu? Umożliwieniu nauczycielom nadrobienia zaległości w pytaniu?
Gospodarz powinien być dumny, że skutecznie wypromował w swoim środowisku twórczość ulubionego ‚poety’. Wraz ze zbliżaniem się Świąt, jak widać, całemu otoczeniu udziela się ich poetycko podniosła atmosfera.
Upps! Jedyny raz w zyciu kiedy napisalam prawdziwe, wulgarne grafitto, to kiedy moj szef na tablicy ogloszen, na firmowym papierze zlozyl mnie i moim kolegom „zyczenia zdrowych i pogodnych Swiat Bozego Narodzenia”. Na kartce z zyczeniami dopisalam grubym czerwonym flamastrem DUPA 😳 😳 😳
To bylo wiele lat temu, ale dzis pewnie zrobilabym to samo…. 😳 Cos we mnie sie zbuntowalo przeciwko zyczeniom na tablicy ogloszeniowej.
Pamietam ze wszyscy koledzy byli okropnie zadowoleni. Nie wiedzieli kto umiescil chuliganski napis, ale pokazywali sobie nawzajem te cztery czerwone litery chichrajac sie przy tym. W koncu zdenerwowany i upokorzony szef zdjal te kartke. I odtad zyczenia od niego byly wylacze ustne i osobiste.
http://youtu.be/myAJUEuLKjE
Dedykuję „Spamowi” z świątecznymi pozdrowieniami. Jaki piękny jest j. polski, nieprawdaż?
Jeżeli w szkole Gospodarza, uczniowie i nauczyciele przeklinają tylko w okresach przed świątecznych, to zapewne mamy do czynienia z postępującą laicyzacja, czuj duch, każdy. U „nasz” idzie to na okrągło, pewnie można by wysnuć wniosek, że plotki o państwie i oświacie zdominowanej przez krk są przesadzone. Czego sobie i innym nauczycielom życzę przedświatecznie.
Polecam wyjazd zagraniczny. Przekleństwa w obcym języku jakby mniej raziły uszy. Serio. A swojsko brzmiące k-słowo czasami może nawet rozrzewinić i ucieszyć. Wprost proporcjonalnie od czasu, jaki upłynął od usłyszenia ostatniego k-słowa. Ale to już muszą być lata.
Zachecił mnie Gospodarz do zadzwonienia do mamy i do poproszenia jej o głośne wypowiedzenie ch-słowa. Jak byłem mały, mama dyktowała mi kilometrami słówka w domu w nadziei lepszych stopni z ortografii. Metoda dobra, ale nie z mamą w roli wzorca. Pani w szkole wszelkie „h” czy „ł” wymawiała zupełnie inaczej i nici były z domowych dyktand.
Ciekaw jestem, czy mama wie, przez jakie „ha” pisze sie h-słowo.
To będzie DOKŁADNIE słychać! 😉
Uderz w stół w Łodzi a trzęsie się nawet w Londynie i to tak, że budzą się tam luksemburskie różyczki, siostrzyczki robotniczej walki o pogladową neutralność państwa…Budzą się i dawaj snuć swoje kombatanckie wspominki o uciemiężeniu wyznaniowym cierpianym w tym wstrętnym peerelu…uś, nawet dupa, przepraszam, DUPA dopisały!
I to NA TABLICY!
Nie tak jak u Mrożka czyli siedząc na sedesie, zabarykadowawszy się uprzednio solidnie w kiblu. One odważne były! Wiemy, wiemy. Podziemie nimi stało.
Milt Rosenberg, absolwent i wykładowca takich nieco bardziej policzalnych w świecie uczelni, od wielu lat prowadzący na falach radia WGN 720AM w Chicago bardzo ciekawą audycję, zawsze w okolicach Świąt Bożego Narodzenia ma zwyczaj nabijać się z dziwacznego według niego (on nie powie „idiotycznego” bo to jest kulturalny człowiek) zwyczaju składania sobie życzeń z okazji „świątecznego sezonu”, życzenia sobie „szczęśliwych świąt”, dekorowania „świątecznych drzewek” czasami nazywanych „rodzinnymi drzewkami”. Jako że profesor Rosenberg jest raczej konserwatywnym Żydem bo wszystkie piątki ma wolne i audycja wraca na antenę w niedzielę. Zresztą zawsze stara się zapraszać do studia albo Żydów albo Izraelczyków, jeśli tylko mają coś ciekawego do powiedzenia. Co roku jednak słyszę, jak wesołym głosem Milt informuje słuchaczy, kogo ostatnio poinstuował, żeby nie udziwniał już wystarczjąco pokręconego świata i życzył mu szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia. Zapewnia, że dobre życzenia wyrażone serdecznym głosem pod jego adresem są ostatnim powodem, dla którego miałby się obrażać. Sam także chwali się, że jak jest pewien, iż osoba, której chce złozyć życzenia jest chrześcijaninem, to głośno i wesoło życzy jej Happy Christmas! Dziwnym trafem przez gardło mu przechodzi.
Prof. Rosenberg robi to od lat i poglądów nie zmienił nawet wtedy, gdy wszędzie naokoło panoszyła się polityczna poprawność dla mądrych inaczej. Kto mówi „sezonowe życzenia” wyśmiewał wtedy, gdy jeden za drugim wielkie sklepy sieciowe na wyścigi raczyły klientów takimi dziwolągami.
Jeszcze dwa lata temu Brytyjczycy wpisywali się na amerykańskich stronach z ironicznymi komentarzami:
”
Gavin Wheeler London,
# 12 – Nov 19, 2010 11:53 AM
Ok so here is my 2 penneth worth from over the pond in London. Every year we see American Brands (e.g. Gap, Coke) running „Happy Holiday” campaigns in the UK. Now in the UK a holiday is something you take with your family in the summer at the beach for 2 weeks. So we sit bemused by what it means it has no resonance with consumers and is a great case study on why global campaigns fail, yet on my way in this morning I walked past the Coke „Holidays” campaign. Someone should tell them. We are a christian country, yet multi cultural and accept all religions and none of my staff refuse to take their Christmas vacation, their christmas half day shopping, their christmas party or indeed in better times their christmas bonus. We all celibrate what modern christmas represents (peace, goodwill to all and an excuse to party) regardless of faith. But please no more Happy Holiday Gap ads on TV”
Dzisiaj jakby znormalniało. W USA. W Londynie w pewnych kręgach jak widać konspirują dalej. Mrożek bis będzie miał nowy materiał. DUPA napisali i to nie było ogłoszenie Stowarzyszenia Postdoków Uniwersytetu Duke. Pewnie dlatego, że trochę trudniej się do takiego stowarzyszenia zapisać.
Ale niezdolność do tego nie upakarza. O nie. Za to własna interpretacja uczuć kulturalnego, dobrze ludziom życzącego człowieka, a przy tym zwierzchnika, co jak wiadomo z definicji umożliwia nam nieco głębsze poznanie duszy ludzkiej z tej „lepszej” strony, jeszcze po latach daje satysfakcję rozsadzającą tak, że domagającą sie wykrzyczenia na blogu.
Tak, życie to walka bestii, wszyscy musimy bronić swoich terytoriów. Do krwi. Jakiej to masady broni dzisiaj Helena?
Szczęśliwego Okresu Świątecznego życzę. A mógłbym, tak jak wszyscy ostatnio, różowi i czarni, mówiący w stukilkudziesięciu językach – Happy Hanukkah. Ale po wpisie Heleny aż kusi aby napisać:
A DUPA!
Zamiast.
Nawet „w czym problem?” odbiło… Po co jechać poza granice RP? Czyż nie prościej do Gdańska, gdzie prowadzący gimnazjum wielebni ojcowie nie takie teksty serwują uczennicom, że o oglądaniu zakonnikowi w gabinecie i na osobności [skromność, panowie, skromność!!] „ptaszka” nie wspomnę? Można co prawda po prostu nie kląć,ale czy to wypada? Czyż to my nie Polacy – Wartościami wypchani tak, że aż, k***a strach bierze,!
@w czym problem? – nie tupaj nogami, synku, wez walerianke. 🙂 🙂 🙂
Meskalamdug 12 grudnia o godz. 14:39
„Czyż nie prościej do Gdańska, gdzie prowadzący gimnazjum wielebni ojcowie nie takie teksty serwują uczennicom”
Ależ Meskalamdug, oczywiście, że należy takie kwiatki na pierwszych stronach opisywać i w telewizorni pokazywać. O ile jest to prawda a nie dziennikarska fabrykacja. To bije o trzy długości zlizywanie pianki. Ja mam nadzieje, że kto trzeba upewni się co do faktów i jednak dojdzie do emisji a dowcipasków jakoś ukarze. Na to musi być paragraf.
Helena 12 grudnia o godz. 16:29
„nie tupaj nogami, synku, wez walerianke.”
Musiałbym od mamy pożyczać, a nawet ona trzyma ją bardziej dla swojego kota choleryka.
Jestem po 3-godzinnym zebraniu rodziców i pracowników w szkole mojego dziecka. Jedna wspólna konkluzja: szkoła jest miejscem, w którym dominuje ciągłe napięcie emocjonalne. Dotyczy to nauczycieli, uczniów i dyrektora. Pani sprzątaczka stwierdziła, że „tu do nikogo lepiej się nie odzywać, wszyscy są tacy spięci, a najbardziej to dyrekcja”.
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym … .
Mnie też się cisną na usta różne Q.
Z roku na rok coraz bardziej nienawidzę grudnia. Na korytarzu ćwiczą kolędy zaraz po tym jak skończyli ćwiczyć „Pierwszą Brygadę”. Prowadzenie lekcji przy niemilknących „Cichych nocach” i „Przybieżeli” wprowadza mnie w prawdziwie świąteczny, pogodny i radosny nastrój… Wszędzie aniołki i choinki z różnych materiałów uczynione głównie przez ambitne mamusie (dzieci zbyt koślawe robią, jeszcze by potomek szóstki nie dostał).
Szkolenia w grudniu też wprowadzały w doskonały humor, o przemocy w rodzinie było…
Jak tak się zastanowić, Herod niespokrewniony z Dzieciątkiem, ale coś na rzeczy jest…
” Zacznie się przed 16.00 i potrwa do późnego wieczora. ”
– cóż, a ja dziękuję losowi za normalnego dyrektora, który uważa, że sensowa rada nie powinna trwać więcej niż 1,5 godziny 🙂 poprzedni dyrektor upajał się swoim głosem i potrafił bredzić i po 4 godziny.