Poloniści nie chcą „Pana Tadeusza”?
Niezłego bigosu narobiła polonistom koleżanka po fachu z bydgoskiego liceum. W rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” powiedziała, że z kanonu polskiej literatury prawie nic nie działa. Nie sprawdza się ani Borowski, ani literatura wojny i okupacji, ani Mickiewicz, ani romantyzm. Działa tylko literatura powszechna, np. Molier, i trochę polska najnowsza, tj. z XXI wieku, np. „Nasza klasa” Słobodzianka z 2008 r. (zob. tekst z „TP”).
Polonistce z liceum wtóruje polonista akademicki. I to nie byle jaki, bo sam autor cenionych podręczników dla szkół średnich, ekspert ministerialny od nowej podstawy programowej, Witold Bobiński. Twierdzi on, że nieznajomość „Pana Tadeusza” nie jest żadną przeszkodą w funkcjonowaniu we współczesnej kulturze. Uczeń poznaje polską literaturę tylko dla celów egzaminu, natomiast do życia jest mu ta wiedza w ogóle niepotrzebna. Tyle polonista z UJ. A właściwie powiedział więcej, ale dalej go cytować nie mogę, bo nie zdzierżę.
Tak oto spełnia się przepowiednia biblijna, że największymi wrogami człowieka będą jego domownicy, a nóż w plecy polonisty wbije nie kto inny, tylko drugi polonista.
Teraz odsłonię, jak się robi język polski w mojej szkole. Dzisiaj prowadziłem akurat lekcję o „Panu Tadeuszu” w matfizie. Jak zwykle dałem uczniom wolną rękę. Niech przygotują się do analizy dzieła wg własnego pomysłu. Czterech młodych facetów przygotowało analizę biesiady z eposu w porównaniu z fragmentem filmu „Project X”. Ostry to film, więc nie zachęcam do oglądania, szczególnie polonistę z UJ. Jeśli jednak ktoś nie jest akademickim polonistą, to zachęcam – źródło tutaj. Moralistów zapewniam, że w szkole obejrzeliśmy jedynie najgrzeczniejszy fragment.
Chłopcy porównali dzieła, wyjaśnili, czym się różni szlachecka biesiada od współczesnej imprezy. Zestawili bohaterów – w eposie Podkomorzy, Sędzia, Tadeusz, w filmie Costa, Thomas, JB, u Mickiewicza wódka, tam narkotyki, tu przestrzeganie tradycji, szacunek dla kobiet, tam spontaniczność, rozpasanie i mizoginizm. Oprócz tego chłopcy z matfizu wyjaśnili, co to jest epos, a co to jest „cinéma vérité” (zobacz). Fajna lekcja była i – co dziwne – „Pan Tadeusz” w niczym nikomu nie zaszkodził, a raczej zainspirował.
Gdybym słuchał, co wygadują poloniści, szczególnie akademiccy, o polskiej literaturze, to dawno strzeliłbym sobie w łeb. Całe szczęście, że mam fajnych uczniów, którzy trzymają mnie w tym zawodzie. Wniosek: uczniowie gonią za współczesnością, ale to nie znaczy, że nie pragną zrozumieć tradycji.
Komentarze
Poloniści z UJotu to zupełnie wyalienowane środowisko. Pamiętam jak grupa „fachowców” z UJ przygotowała za duże pieniądze dla Hallowej projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty i reformę nadzoru pedagogicznego. Była to jedna wielka żenada, świadcząca o dużych brakach w podstawowej wiedzy o systemie oświaty. Zresztą biuro legislacyjne Sejmu nie zostawiło na tym gniocie suchej nitki.
Nie pozwólmy gmerać tym pseudofachowcom przy zmienianiu oświaty.
A ja się obawiam, że brak zainteresowania osiągnięciami narodowej kultury wynika z tego, że… to nie są osiągnięcia ‚naszego’ narodu. ‚Naszego’ w sensie cywilizacyjnym i mentalnym. Bo w sensie biologicznym to jak najbardziej wielu z nas może wykazać, że dziadek/pradziadek był Polakiem. Natomiast obecnie jesteśmy społeczeństwem wyznającym zupełnie inne wartości niż społeczność naszych dziadków, żyjących niespełna 100 lat temu. Np. dziś pojęcie honoru jest całkowicie abstrakcyjne (a mówiąc bez ogródek: puste), a dawniej było jasne i proste kto go ma a kto nie i na jakich zasadach się to opiera. Jeszcze na początku XX wieku obowiązywał kodeks honorowy i ludzie wyzywali się na pojedynki! Dziś rzecz kompletnie niepojęta.
Pojęcie honoru jest jednak nadal kojarzone pozytywnie, jako coś wartościowego. Natomiast gdyby skupić się na tym czego on konkretnie dotyczy, to dziś przekonalibyśmy się, że nie dotyczy niczego konkretnego. A gdybyśmy z kolei skupili się na konkretach, czym był honor niespełna 100 lat temu, dziś wielu by się obśmiało mając to za egzotyczne dziwactwa. Może nawet bardziej dziwne niż zwyczaje Indian czy Eskimosów.
Niby też jesteśmy Polakami, ale jakimi? Kto miał szczęście spotkać się z przedwojennym inteligentem (którzy to szlachetni ludzie są dziś niestety w wieku już sędziwym), ten nie mógł nie dostrzec przepaści między tą klasą i kulturą osobistą, a ‚klasą’ i ‚kulturą’ nam współczesnych ‚elit’.
Na współczesnej lekcji polskiego równie dobrze można porównać współczesną imprezę do jej odpowiednika w innej, starożytnej i wymarłej cywilizacji. Tak samo to pożyteczne dla umysłu jak porównywanie do biesiad z „Pana Tadeusza”. Odpowiedzmy sobie szczerze: czy gdyby nie musieli porównywać do „Pana Tadeusza”, to faktycznie by go wybrali? Myślę, że woleliby się zainteresować ‚imprezami’ Indian. Sam bym wolał.
Nie ma poczucia potrzeby w utożsamianiu się z kulturą naszych przodków. Poza samymi słowami o patriotyźmie, nie ma czynów, które potwierdzają jego autentyczność. Nie ma poczucia wspólnoty. Cudzy problem nie jest moim problemem. Niesprawiedliwość, która spotyka mojego rodaka, to jego problem, a nie mój. Dopiero gdy kogoś nieszczęście ze strony państwa spotka, wtedy zaczyna rozumieć, że jest sam i jest bezsilny wobec biurokratów dzierżących władzę. I brakuje mu wsparcia rodaków. Rodaków, którzych de facto nie ma, bo gdyby nimi byli, to nie byłby samotny ze swoją krzywdą. Każdy skupiony na chodzeniu do pracy, zarabianiu pieniędzy, unikaniu problemów i umywaniu od nich rąk. W tym ostatnim szczególnie lubują się przedstawiciele rozmaitych władz urzędowych powołując się zresztą na prawa i ustawy, których przecież skrupulatnie przestrzegają.
I jak tu się utożsamiać i interesować tradycjami z „Pana Tadeusza”? Toż to jakaś odległa baśń o ludziach, którzy szczerze kochali swoją Ojczyznę.
Ja musiałem być w liceum jakimś patentowanym debilem, że mi te wszystkie panytadeusze do łba wchodziły bez iksprojektów. A przecież była i aleksisopodobna koleżanka, co to jak się ją w domu odwiedziło to „musiała” brać prysznic i z łazienki wychodziła w szlafroczku, kóry miał bardzo widoczne trudności z domykaniem się. Łapek na swoim biuście wpradzie kłaść nie kazała, ale kto wie, jakbym nie uciekł zdegustowany to może i by kładła? Byli i koledzy z drogimi samochodami i z willami, ze sprzętem hajfaj i w ogóle… Nie pamiętam żadnych iksprojektowych ciągotek. A współczesnych łodzianków tak do tego australijsko-kalifornijskiego pieca ciągnie?
Tak im jest bliski? Mam nadzieję, że przynajmniej któryś z tych czterech facetów przeżył kilka czy kilkanaście latek gdzieś za morzami i ma realne pojęcie o kontekście iksprojektu.
No chyba, że lekcja była wypruta z wszelkich izmów.
I zabrakło dorosłego, który przypomniałby łodziankom, kto i jak w końcu zapłacił za obie rozróby. Ciekaw jestem, czy nie byłoby większego pożytku z lekcji, gdyby zamiast w liceum imienia Prusa odbyła się ona w pruskim liceum? Czy któryś z łodzianków wie, co to znaczy płatne studia i utrzymanie siebie w czasie studiów? Czy autko rodziców w ich, bo nie w swoim baseniku chętnie utopi?
Fajnie jest poogladać iksprojekty nie mając codziennego doświadczenia pracy z ludźmi, którzy strzelaniem do innych, żywych ludzi, w „zamorskich” krajach zapłacili za swoje studia i za tiket do lepszego świata. A teraz przeżywają koszmary i szajba im odbija, bo sumienia nie mogą zagłuszyć. I posłuchać ich opinii na temat złotej, balującej młodzieży – wypisz wymaluj takiej z iksprojektu.
Skoro lekcja ograniczyła się do porównywania form zachowania, to czy przynajmniej łodziankowie nauczyli się, jak się używa i gdzie się kładzie sztućce?
Szanowny panie Redaktorze,
czasami zastanawiam sie, co taki rozsadny czlowiek jak Pan,
robi w takim pismie, jak „POLITYKA”.
Pan Tadeusz? Pytanie, czy ‚fajne’ jest szkolne odczytanie. Bo pamiętam, że w szkole „Pana Tadeusza” męczyłem, bo trzeba, bo obowiązek, bo zapytają o opisy przyrody… Z przyjemnością przeczytałem go na dorosło dopiero, znajdując analogie do powieści Jane Austen (ta sama epoka, też dworek za miastem i romansowe historie młodych ludzi, też sporo humoru; oczywiście różnic też sporo bym znalazł 😉 ) — ale czytałem z przyjemnością dlatego, że nikt mi nie wmuszał takiej, czy innej interpretacji.
PS.
A o lekturach trzeba wciąż dyskutować. Nie tak dawno rozmawiałem z synem kuzynki, narzekał, że musi czytać „jakiegoś” Twaina i zadawał pytania: — Wujek, a co to jest? (już nie pamiętam słowa, chodziło o jakiś parawanik przed kominkiem) Lektura została zapewne tak dobrana, by dzieci czytały o ciekawych i zabawnych przygodach rówieśnika, ale odmienność realiów tylko dzieci odpychała.
@”Wniosek: uczniowie gonią za współczesnością, ale to nie znaczy, że nie pragną zrozumieć tradycji.”
Tylko polonista mógł na podstawie powyższego postu wysnuć taki wniosek 😉
@ Michał 5 grudnia o godz. 23:28
” dziś pojęcie honoru jest całkowicie abstrakcyjne (a mówiąc bez ogródek: puste), a dawniej było jasne i proste kto go ma a kto nie i na jakich zasadach się to opiera.”
Sadze ze to pranie mózgu przez media i specjalistów takich jak ci UJ.
Gdybyś był businessmanem i ukradł innemu businessmanowi portfel wypchany szmalem to całe środowisko by Cie zbojkotowało.
Bo to nie honorowo.
Ale gdybyś nie płacił swoim pracownikom i oszukiwał US, Zus, PIP, Sanepid itp. to uważaliby Ciebie za łebskiego faceta.
Podobnie z posłami (polecam stenogramy Sawickiej, tej, którą uwodził „brzydki” Tomek), ministrami, innymi urzędnikami czy sportowcami (np. Sląsk Wrocław).
„Pan Tadeusz” to wyidealizowany obraz ówczesnego społeczeństwa, ku pokrzepieniu serc. I mało ma wspólnego z ówczesną rzeczywistością.
Takie pranie mózgu na temat naszej historii
@ Anonim @Michał
Chyba innego „Pana Tadeusza” czytałem.
Wyidealizowany obraz społeczeństwa? „Basń o ludziach, którzy kochali swoją Ojczyznę?”
PT jest może pisany z łezką w oku i z tęsknotą, ale to jest też genialny obraz nszej typowej polskiej małostkowości, zawiści, bezmyślności („i jakoś to będzie”). Gerwazy i Protazy to jest dla mnie mentalność dzisiejszego PISu. PT to świetny przykład, że nie warto mitologizować „dawnych czasów” (jak mam wrażenie robisz to @ Michał) – nie były lepsze niż obecne, i myśmy też byli podobni.
Czy ktoś z forumowiczów orientuje się, jakie lektury teraz mamy w podstawówce?
Za moich czasów (rocznik 72) to była dopiero jazda! Mam tu na myśli pozytywistyczne nowele – „Katarynki”, „Kamizelki”, „Janki Muzykanty”, „Antki” „Nasze szkapy” i tym podobne. Koszmarne historie, które w intencji szanownych pedagogów miały chyba kształtować wrażliwość społeczną. Albo ktoś to wybrał bo było krótkie, czyli dla dzieci się nada. Do dziś pamiętam opis, jak w którejś nowelce dziecko piekli żywcem w piecu, żeby odpędzić chorobę. I upiekli na smierć, chociaż krzyczało. Do jasnej cholery, to powinno być dozwolone od 18 lat, tak jak „Apokalipto”! Nie mam nic przeciwko pozytywistycznym autorom, oni po prostu nie pisali tego dla dzieci 🙂
@jarek zamorski
Patrz np. tu:
http://www.sp101.edu.lodz.pl/lektury.pdf
@Anonim
” „Pan Tadeusz” to wyidealizowany obraz ówczesnego społeczeństwa, ku pokrzepieniu serc. I mało ma wspólnego z ówczesną rzeczywistością.”
Być może. A czy współcześnie cokolwiek powstaje „ku pokrzepieniu serc”? A jeśli powstaje to czy ma jakikolwiek rozgłos i znaczenie?
@jarek zamorski
Masz rację, że „Pan Tadeusz” to również obraz polskiej mentalności. Jednak główny wątek dotyczy odkupienia winy za zbrodnię poprzez wierną służbę Ojczyźnie. Czy dziś komukolwiek przyszłoby do głowy, że za zrobienie czegoś złego należy odpokutować moralnie np. robiąc coś pożytecznego dla Ojczyzny? Nie mówię, że ówcześnie to była norma i dlatego to były lepsze czasy. Samo to, że był taki Mickiewicz, opisał to i dzieło ‚trafiło pod strzechy’, o czymś świadczy. Czy we współczesnej polskiej literaturze można znaleźć podobne postawy i wątki?
Ówcześni na pewno mieli swoje problemy i wiele spraw im się nie podobało. Wydaje mi się jednak, że wraz z postępującym czasem, wartości wyznawane dawniej coraz bardziej tracą na znaczeniu. Wręcz rozmywają się znaczenia pojęć. Poezji choćby. Dziś byle bełkot może być za nią uważany. Honoru, o którym pisałem. Patriotyzmu.
Mogę się z Tobą zgodzić, że cechy o których napisałeś nadal w nas, Polakach, są. Zauważ natomiast, że… wymieniłeś same negatywne cechy. To tylko tyle w nas zostało z tamtych Polaków?
Fajna lekcja.
Co prawda nie wiemy, do czego „zainspirowała”, jakie z niej konkluzje i czego nauczyła oraz w jakiej sprawie. Ale jak praca fajna to i lekcja ma fajne wyniki.
Moje typy:
a/ kreatywność jako funkcja skręcania węża morskiego z gniota metodycznego
b/ abstrakcja, czyli dlaczego szkolne głupoty można ujarzmić za pomocą ich twórców – belfrów
c/ porównania od czapy w służbie relatywizacji, czyli wiesz, co zjesz
d/ i wiele wiele innych…
Chętnie odszczekam, gdy Pan Chętkowski zdradzi jakikolwiek namacalny wynik edukacyjny takiej lekcji z „Pana T.”.
A na razie bardzo wspieram autentycznie mądry głos Michała w tej sprawie (kolejny raz – szacun!)
Michał, szkoła w służbie relatywizacji to zapewne jedyny uboczny, ale namacalny efekt edukacji Prawdziwego Polaka.
Kto nie wie, czego szkoła i pokolenia przewalające Mickiewicza (się) nauczyły – niech poczyta występy kształconych Wieszczami w sieci.
Ostatnio, po sąsiedzku, cytat „a to Polska właśnie” z ukontentowaniem dyskutowano jako rasistowską inwektywę. Nie w gronie młodzieży, bynajmniej.
„Pan Tadeusz”, ballady i pomniejsze utwory liryczne to najbardziej sympatyczne dzieła Mickiewicza. Jeśli nie obrzydzi się uczniom „Tadeusza” uderzaniem w zbyt wysokie i nadęte tony, to lubią omawiać tę lekturę. Gdyż zdrowy psychicznie młody człowiek nie ma nic przeciwko zanurzaniu się w ciepłą opowieść, pełną humoru, z wiarygodnymi psychologicznie postaciami bohaterów i malowniczym opisem minionego świata i jego obyczajów.
Ja bym wyrzuciła z lektur przede wszystkim schizofreniczno-psychotyczne, maniakalno-depresyjne, ziejące złością, agresją i mizoginią „Dziady” oraz wszelkie utwory romantyczne spod znaku „mesjanizmu polskiego” (do psychiatry z tym!). „Tadeusz” – ok!
@Albert
Jak miło być w naszych czasach uczniem szkoły podstawowej! Dla mnie te Antki Muzykanty i Nasze Katarynki to też była trauma. Silnie zniechęcało to-to do czytelnictwa.
Spam ma rację. Co dało takie zestawienie uczniom? Strategia dydaktyczna polegająca na „ratowaniu” tekstu klasycznego współczesnym filmem, który ma się nijak do tego, o czym jest tekst z XIX w…. szkoda gadać. Pomysł paradoksalnie potwierdza rozpoznanie Bobińskiego, który został przywołany przez Gospodarza we wstępie.
Mnie tam sie Antki i Janki mUzykanty podobaly.?Nie wprawialy w depresje a uwrazliwialy.
Moze wlasnie dzieki nim, jestem dzis ciepla osoba, wrazliwa na nieszczescia innych?szczegolnie dzieci.
@Spam
Dziękuję uprzejmie za słowa uznania.
Z tą relatywizacją możesz mieć niestety rację. To co napisała @Kuka, rozumiem tak, że Mickiewicza warto młodzieży przedstawić tylko o tyle gdzie „ciepło, śmieszno, sympatyczno i malowniczo”. Natomiast tam, gdzie chodzi o jakąś ideę (i już ani ciepło, ani śmieszno), choćbyśmy się z nią nie zgadzali, nie warto nawet zaglądać i próbować zrozumieć. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że współcześnie w ogóle człowiek oddany idei (jakiejkolwiek) postrzegany jest właśnie, jak to opisała dosadnie @Kuka: „do psychiatry z tym!”. Stąd też zapewne wynikają: niskie zainteresowanie poezją „w której o coś chodziło” oraz mizerna wartość poezji współczesnej „w której o nic nie chodzi”.
@ Michał
9 grudnia o godz. 12:53
– – –
Ja też tak to widzę i rozumiem.
To szersze zjawisko – oderwania konsumpcji od uprawy. Czyli: w gaju bananowym tylko małpy się tuczą.
A na jałowym gruncie idei (ergo: wartości) łatwo władać sadząc toksyczne chwasty. Tego właśnie uczą trzódkę w szkole i wyznaniowej zagrodzie.
🙂
PS Mam nadzieję, że nie jesteś, Michale, starcem 😉 To by dawało nadzieję, że nie wszystkich nawet szkoła jest w stanie wyjałowić.
Byłem jakieś półtora roku temu na wykładzie profesora polonisty, który opowiadał, jak należy o „Dziadach” mówić współczesnej młodzieży. Kładł nacisk na poczucie niesprawiedliwości, wewnętrzną potrzebę wyrównania krzywd, wspólny wszystkim młodym wszystkich epok sprzeciw wobec zła w świecie. Nie martyrologia polska, ale przesłanie uniwersalne.
A zebrane w kuluarach panie polonistki poczuły się urażone: To już nam niedługo zabronią używać na lekcjach słowa „patriotyzm!”. Nie chciałbym być ich uczniem, przy takim podejściu do tekstu nawet najnowsza Masłowska stanie się anachroniczna.
@Spam
Nie. Starcem nie jestem. 😉
@Kuka@
opamiętaj się! jak można zrezygnować z metafizyki dla Mickiewiczowskiej przyjemnej komercji? Są gusta i guściki, a do wielu osób trafiają właśnie te „schizofreniczno-psychotyczne, maniakalno-depresyjne” utwory, które choć są trudne w odbiorze myślę że są wartościowe.
@nosferatu_mysli
„A zebrane w kuluarach panie polonistki poczuły się urażone: To już nam niedługo zabronią używać na lekcjach słowa ?patriotyzm!?. Nie chciałbym być ich uczniem, przy takim podejściu do tekstu nawet najnowsza Masłowska stanie się anachroniczna.”
Wszystkim przyszlym nauczycielom, jeszcze na studiach powinno sie wtlaczac do umyslu jak mantre: „Dobry nauczyciel to taki, ktory sam uczy sie cale zycie i zawsze ma watpliwosci”.
Niestety panie opisane powyzej zarzynaja mlodziez. I jeszcze sa z tego dumne.