Nauczyciel szuka ratunku w sądzie
Trafiają się uczniowie, z którymi jakiś nauczyciel nie może sobie poradzić. Wtedy szuka pomocy u ich rodziców, u wychowawcy, u innych nauczycieli, u szkolnego pedagoga, a w ostateczności u dyrektora szkoły. Do sądu przeciwko uczniom się nie idzie. Tak było dawniej, natomiast teraz jest inaczej.
Nauczycielka suwalskiego gimnazjum wniosła pozew przeciwko swoim uczniom (zob. info). Media przerzucają odpowiedzialność albo na nauczycielkę (bezradna, nie radzi sobie, sama nie jest bez winy), albo na uczniów (wulgarni, rozwydrzeni, nie słuchają poleceń). Mnie jednak interesuje reszta osób. Przecież w tę sprawę nie są zamieszani tylko uczniowie i ich nauczycielka, ale kilkadziesiąt innych osób.
Dzieci mają rodziców, a nauczyciele kolegów po fachu, innych pedagogów, a przede wszystkim dyrekcję. Konflikt między uczniami a nauczycielem nie wyrasta nagle, lecz rozwija się miesiącami. Gdzie byli rodzice? Czy nic nie wiedzieli, co wyprawiają ich pociechy? Czy próbowali wychować swoje dzieci? A co z innymi nauczycielami? Czy nauczycielka prowadziła lekcje na Marsie, czy w sali obok? Czy ktoś próbował pomóc? Czy dyrekcja powołała zespół wspierający koleżankę? Czy w ogóle wiedziała?
Pójście po pomoc do sądu przeciwko własnym uczniom to nie jest drobna sprawa. I nie chodzi ani o zachowanie uczniów, ani o postępowanie nauczycielki. Chodzi o całokształt. Co się dzieje w polskiej oświacie, że na własnych uczniów trzeba nasyłać ochroniarza z pałką, policjanta z psem albo szukać pomocy w sądzie? Co się dzieje?
Komentarze
Też się nad tym zastanawiam, czy ona się do kogoś zwracała o pomoc. Osobiście znam dyrektorkę tej szkoły i nie sądzę, by „olała” prośbę o pomoc. Szum się zrobił, o szkole się mówi już nie tylko w mieście ale i w całej Polsce, a ta pani już tam nie pracuje, bo była tylko na rocznym zastępstwie.
przepraszam bardzo, ale jak ma reagować widząc, że jest konflikt między klasą a nauczycielem? W sytuacji gdy ja żadnego problemu z klasą nie mam? A i klasa i nauczyciel skarżą się na siebie nawzajem? Gdy wiem, że nerwy im puszczają i nie ma mowy o żadnych lekcjach? Mam iść z tym do dyrektora? I żyć z łatka donosiciela?
Gdy rady dawane koledze, który z innymi klasami nie miał nigdy problemu nie działają. Gdy przekonywanie uczniów aby odpuścili nic nie daje?
jedyny sposób to zmiana klasy dla nauczyciela, ale gdy dyrektor nic nie robi, bo nie sądzę że nie wie?
Tutaj akurat rok szkolny się skończył i przedmiot tego nauczyciela z ta klasą również. Najwyraźniej nie przypadł on do gustu jakiemuś uczniowi lub kilku, a ci pokierowali całą grupą.
Nauczyciel ten strasznie się przemęczył z nimi, a patrząc na to co się działo z dystansu widzę, że może paść na każdego. Łącznie z tobą gospodarzu.
Tylko, że takie sprawy nie są nagłaśniane tylko zamiatane pod dywan i nie wychodzą na światło dzienne. A powinny. Może gdyby częściej uczeń odpowiedział karnie za swoje czyny to cała reszta by się zastanowiła. Bo gdy skończą szkołę i przeniosą swoje standardy do pracy to albo koledzy szybko delikwenta usadzą, albo szef bez skrupułów wywali na zbity pysk z pracy.
A mnie się wydaje, że ta sytuacja obrazuje jak wyglądają obecnie relacje pomiędzy nauczycielami w wielu szkołach. Raczej nie mozna liczyć na pomoc koleżanek i kolegów. Brak godzin, miejsc pracy i kumoterstwo doprowadziły do tego, że nauczyciele zamiast współpracować kopią pod sobą dołki. Smutna rzeczywistość polskiej szkoły szczególnie w mniejszych miejscowościach
„Jeśli nie budujemy szkół, które uczą myślenia, to budujmy więzienia.” Uzupełniłbym: myślenia i wrażliwości.
„Jeśli ktoś chce nauczyć Johna matematyki, musi znać matematykę i Johna”. Szkoła zna tylko matematykę, i to coraz lepiej.
Co się dzieje ? Odpowiadam: w centrum uwagi szkoły jest ocenianie (już nawet nie uczenie, nie ma nie czasu). Szkoła nie interesuje się fundamentami. W centrum uwagi szkoły nie znajdują się fundamentalne, naturalne i zdrowe zasady (teraz modne jest słowo paradygmaty): szacunku, dialogu, autonomii, wyboru, konfliktu, współpracy, sukcesu. Szkoła łamie te zasady, a dokładniej: przeciwstawia się im, sprzeniewierza, odstępuje od nich.
Kto to jest szkoła ? Szkoła, to jest zbiór składający się z zasad, struktur, zarządzeń, procedur, uczniów, nauczycieli, rodziców i dyrektorów. Dlaczego ten zbiór tak źle działa ? Przyczyn jest wiele (historyczne, obyczajowe, psychologiczne, finansowe, strukturalne, itd.). Jedną z najważniejszych, a może najważniejszą, jest to, że faktycznym właścicielem tego zbioru, czyli szkoły, jest MEN. Taki system własności jest sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem, z zasadami skutecznego działania i z aksjologią demokratycznego państwa prawa. Taki system jest patologią na mniej więcej zdrowym organizmie RP.
Znając trochę realia szkoły, mogło się zdarzyć , że :
a/ dyrektorka miała taką liberalną filozofię kierowania szkołą : nauczyciel musi sobie radzić, musi sprawdzić się w realnych warunkach szkoły
b/ chciała „przeciągnąć dziewczynę po parkiecie” , bo może miała zbyt dobre wykształcenie , jakieś sukcesy ( na pewno nie było to związane z sympatią do tej osoby)
c/ w grupie rozrabiających uczniów był może syn dyrektora sąsiedniej szkoły, urzędnika wydziału , komendanta policji
Nauczyciele bardzo często słyszą teksty w rodzaju : „Jak nie radzi sobie , to arkusz A-4 można pobrać i wypełnić w sekretariacie”, albo „zawsze można zaskarżyć ucznia z powództwa cywilnego”. Rzadko z tych propozycji korzystają. Cóż , mamy liberalizm gospodarczy – niestety bez ludzkiej twarzy.
Moja dyrektorka jak zwróci się uwagę na trudnego ucznia to wzrusza tylko ramionami i twierdzi, że nauczyciel który nie radzi sobie z uczniami to niewydolny nauczyciel. Taka jest pomoc.
Tam nie było szkoły tylko wynajem klas i nauczycieli na godziny. W niektórych hotelach tak można a niektóre nie pozwalają sobie na wynajmowanie pokoi na godziny, bo to się brzydko kojarzy.
Może tak będzie wyglądała przyszłość?
Dlaczego tylko nauczyciel ma ganiać z jednego hotelu do drugiego? Może jeden hotel/grupa sal konferencyjnych dawniej nazywana szkołą zaczną specjalizować się w konferencjach danego rodzaju?
W jednej byłej szkole będzie tylko wuef. Bo mają świetną salę gimastyczną, stadion i basen. A w innej fizyka i biologia. Czasami polonista będzie jeździł po szkołach (bo on nie musi targać palnika Bunsena i próbowek) a czasami klasa.
Zamiast wszystkoizmu będzie specjalizacja. W końcu kto powiedział, że w jednym dniu musi być sześć przedmiotów? Może dwa razy po trzy godziny z przerwą na pobiegnięcie do tramwaju i na obiad?
A z zespołami nauczycielskimi to można się pożegnać. W przedsiębiorstwach też coraz więcej czasu ludzie spędzają pracując albo z domu albo w delegacji. O ile są stałymi pracownikami a nie tylko kontraktowymi na pewien czas.
Powinna zaskarzyc rowniez (a moze pzrede wszystkim) rodzicow
A to Polska wlasnie … Jak w „Krol Ubu, czyli Polacy”. Nauczycielka nie moze pozwac uczniow w sadzie. Sa nieletni i nie maja zdolnosci prawnej. Zrobic to moze prokurator w przypadku przestepstwa, ale wtedy sad rodzinny rozpatruje takie sprawy w procedurze niejawnej, bo dotyczy to nieletnich.
Nie krytykuje nauczycielki, bo uwazam, ze dobrze zrobila. Rozwydrzenie uczniow jest kolosalne, a szczegolnie w gimnazjum, gdzie uczniom na niczym nie zalezy. ”Za moich czasow” zeby sie dostac na studia trzeba bylo miec wyniki i zdac egzaminy wstepne. Dzis nie trzeba nic, ale absolwenci sa tacy, jacy sa. Wiec uczniom nie zalezy i wydaje im sie, ze moga sie zachowywac tak, jak chca. I na ogol – moga. Takie luzactwo i poczucie, ze wszystko im sie nalezy bolesnie i brutalnie koryguje zycie, gdy probuja juz znalezc prace. Obecnie bezrobocie wsrod mlodziezy przekracza juz 25 procent. Jakos nikt nie chce zatrudniac bezczelnych, a niedouczonych mlodzikow. Z danych wynika, ze brak jest w Polsce fachowcow, ale przeciez nie w tym kierunku sie ksztalca, tylko w dziedzinach, na ktore w ogole nie ma popytu.
To moze nauczycielka ma racje. Nie znam natury pozwu, ale zycze powodzenia. Moze cos wreszcie dojdzie do rodzicow tych dzieci. Szkola to nie przechowalnia dzieci, rodzice maja najwazniejsza role w wychowaniu swoich pociech. W tym przypadku zawiedli. A smutne w tym wszystkim jest to, ze nie odbije sie to nagorzej ani na rodzicach, ani na nauczycielach, tylko na tych biednych dzieciach, ktorym wmowiono, ze swiat do nich nalezy i nie musza sie poczuwac do zadnej odpowiedzialnosci.
Pozdrawiam.
Do pytan Szan. Gosp. dorzucilbym jeszcze: gdzie jest kuratrorium, po co jest kuratorium, dlaczego likiwdacji polskiego szkolnictwa nie zaczyna sie od likwidacji kuratorium, gdzie jest ministerstwo, po co jest ministerstow, czy likiwdacji polskiego szkolnictwa nie nalezy zaczac od likwidacji ministerstwa?
Male sprostowanie: w sadzie nie szuka sie ratunku. Gdyby nauczycielka chciala szukac ratunku, to wezwalaby policje, albo oplacila miejscowych kiboli. W sadzie szuka sie sprawiedliwosci, albo zadoscuczynienia. Swoja droga, to jedyna pociecha z calej aferey jet taka, ze cwaniacy, ktorzy wymylili sobie sposob na latanie budzetu przez wysylanie nauczycieli na smieciowki i likwidacje karty, coraz czesciej beda mieli do czynienie z sadem.
Ta nauczycielka dlatego odwazyla sie na tak drastyczny krok, bo i tak byla juz na bruku. Jak sie innych pozbawi nadziei na zatrudnienie, zaczna robic to samo. I bardzo dobrze!
Już kiedyś w tym miejscu o tym pisałam – w gimnazjum mojego dziecka pani poszła na policję ze skargą na ucznia, który za jej plecami powiedział o niej „ściera”. a może „szmata”. to była nauczycielka niesprawiedliwa, nieumiejąca uczyć, nieumiejąca rozmawiać ani z uczniami, ani z rodzicami, powszechnie znienawidzona. podobne obelgi mówiły jej w twarz panny palące pod szkolnym płotem, ale nie poszła ze skargą na nie – w końcu miała resztki instynktu samozachowawczego, a one miały kolegów, co właśnie wyszli z więzienia. poszła ze skargą na chłopaka z normalnego inteligenckiego domu, uczącego się przyzwoicie, na którego nie było żadnych skarg wcześniej. policja dała pani nauczycielce 24 godziny na wycofanie skargi. pani się nie ugięła, także pod wpływem próśb matki i dyrektorki (która to dyrektorka zresztą na co dzień z policją współpracuje, bo to zwyczajne rejonowe gimnazjum, a dyrekcja nie z tych, co rzeczywiste problemy zamiata pod dywan, byle tylko szkoła nie miała gorszej opinii). chłopak trafił pod sąd, sąd zarządził dozór kuratora. kuratorka przychodziła kilka razy, uśmiechała się i mówiła „jak ja lubię do państwa przychodzić, tak tu u państwa miło, wreszcie jakaś normalna rodzina i normalny dom”. chłopak ma tego kuratora w papierach, choć obiektywnie stopień jego demoralizacji . pani nauczycielce nie przedłużono kontraktu, mam nadzieję, że sprzedaje pietruszkę, bo zarówno nauczyciel, jak i pedagog był z niej jak z koziej dupy trąba. ale władzę pokazała.
cóż, mogę się tylko cieszyć, że nie na moje dziecko trafiło.
@ync
Tym razem pełna racja – tak to właśnie jest!!!Niestety …:-(
@kkokos
takie zdanie niestety pokutuje wśród rodziców. To jest klasyczny przykład postawy, która skłania młodych ludzi do niedopuszczalnych zachowań wobec nauczycieli. Nie wiem jak można utyskiwać nad tym, że ktoś zareagował na nazwanie go „szmatą”. Nieważne jaki poziom prezentowała nauczycielka, ważne że rodzice w „normalnym inteligenckim domu” nie przekazali swojemu dziecku, że nie używa się w stosunku do nikogo wyrazów mających go poniżyć. Żadnym argumentem nie jest to, że w innych przypadkach nauczycielka nie zareagowała (od nikogo nie wymagajmy bycia bohaterem). Szczerze współczuję nauczycielom na których Pani dziecko „trafiło”.
Może tak należało postąpić i potrząsnąć rodzicami. Może należy przypominać, że szkoła nigdy nie zastąpi rodziców. Gdyby ci uczniowie byli dobrze wychowani przez rodziców nigdy nie odważyli by się na ekscesy.
@ kkokos
17 września o godz. 9:14
„kkokos”? Moze do logopedy trzeba by pojsc? A jak chodzi o duze litery, to po obu stronach klawiatury jest taki przycisk, ktory nazywa sie „shift”. Jak sie go nacisnie i jednoczesnie nacisnie litere, to pokazuje sie duza litera. To taka malo znana zagadka komputerowa.
Jak sie w obecnosci nauczyciela wyraza takimi slowami (a podejrzewam, ze byly gorsze), to czego moze sie taki uczen spodziewac? W dawnych czasach wylecialby ze szkoly i obeszlo by sie bez policji. Malo prawdopodobne by przyjeto go do innej szkoly. To moze tak trzeba bylo zrobic. Ale w dzisiejszych czasach nie ma mozliwosci zastosowania takich sankcji.
Sadzac z tonu wypowiedzi, ma Pan(i) takie samo pojecie o wymiarze sprawiedliwosci, jak i o nauczycielach. „Chlopak” nie ma nic w „papierach”, bo sprawy dotyczace nieletnich sa niejawne i akta dostepne sa jedynie prokuratorom, policji i sadom.
Pozdrawiam.
Skoro nauczyciel nie ma innych narzędzi egzekwowania od uczniów własciwej postawy, nie ma się co dziwić pozwom sądowym. W innych systemach istnieje albo duże wsparcie dla nauczyciela przez szkołę (kolegów, dyrekcję, specjalistów, którzy potrafią zdiagnozować problem i podpowiedzieć rozwiązanie), jak np. w Finlandii, gdzie żaden, a już na pewno nie początkujący, nauczyciel nie pozostaje w sytuacji konfliktowej sam, albo mechanizmy pozwalające ukarać ucznia za niedopuszczalne zachowanie (zawieszenie, wilczy bilet itp, skutkujące poważnymi konsekwencjami dla dalszej edukacji dziecka). W naszym kraju, gdzie nie można z uczniem zrobić praktycznie nic poza wezwaniem rodziców, nawet pozbyć się go z klasy, choćby zachowywał się karygodnie, nic dziwnego, że tego typu sytuacje będą miały miejsce, skoro to jedyne wyjście dla nauczyciela.
I nie ma co tu mówić o tym, że jak ktoś nie potrafi sobie poradzić z młodocianym bandziorem, to się nie nadaje na nauczyciela. Nauczyciel realizuje różne cele podczas lekcji, ale nie ma obowiązku pełnić funkcji ochroniarza. Niestety u nas nauka wciąż jest obowiązkiem, nie przywilejem. Jakby taki jeden z drugim wiedział, że po trzech incydentach wyleci z tej szkoły i bezwarunkowo pójdzie do poprawczaka albo do OHP, na dodatek z wilczym biletem do jakiejkolwiek publicznej normalnej szkoły, to by mu się odechciało.
„Ściery” czy „szmaty” użytej w publicznym miejscu przez kogoś, kto szczyci się pochodzeniem z „normalnego”, „inteligenckiego” domu nie skomentuję, bo moje pojęcie normalnego inteligenckiego domu i zasad w nim panujących jest nieco inne.
Skoro istnieje obowiązek szkolny a dziecko czy młodzież nie ma jeszcze zdolności prawnych to za wykonanie tego obowiązku (również odpowiednie zachowanie) odpowiedzialni są rodzice. W końcu kto jest odpowiedzialny za to czy dzieciak nauczy się tabliczki mnożenia? Jak nie będzie chciał, to nauczyciel siłą mu jej nie wklepie a rodzic jednak może ….Podobnie z zachowaniem.
Powinien być dostępny zestaw „upomnień lub kar” dla rodziców których dzieci nie spełniają ogólnych norm społecznych. Podobnie jak w sytuacji gdy stłucze szybę piłką to rodzic płaci. Skoro nikt nauczycielce nie pomógł, to słusznie Sądem przywróciła właściwe postawy. I bardzo dobrze!
A małe parkerki i gekkonki i tak będą mówić o nauczycielkach, że idiotki. Duże napiszą nam to na blogu
Uczeń zachowuje się tak, jak jest traktowany. Autonomia jest przypisana człowiekowi przez naturę i potwierdzona przez kulturę cywilizacji, w której żyjemy. Jeśli autonomia ucznia/nauczyciela jest stłamszona w w najważniejszych obszarach działania szkoły, to musi wybuchnąć i wybucha w innych. Skoro uczeń nie jest traktowany jako autonomiczny podmiot edukacji, to odbija to sobie w innych dziedzinach, bywa, że robi to patologicznie. Swoją autonomię przejawia uczeń gdy: wierci się, krzyczy, nie odrabia, gada, nie słucha, przeklina, nie uczy się, itp. Żadne kary i przykręcanie śruby nie pomogą. Pomoże zastosowanie zasady autonomii i wyboru w stosunku do uczniów i nauczycieli.
Może ktoś napisze jakiś ładny apel-petycję-list w sprawie szkoły ? Do podpisania przez 34 intelektualistów-profesorów. Przecież zwykli ludzie, rodzice sądzą-wierzą, że system oświaty jest okej. Wszak w telewizji nikt nie informuje, że elity mówią o anachronicznej i szkodliwej edukacji powszechnej. Elity gadają w zamkniętym kręgu. Telewizja co roku informuje o szkole tylko z okazji, tak samo jak za komuny informowała o rolnictwie gdy były orki i zasiewy, a potem żniwa i wykopki. I wszystko było też okej, tylko z małymi potknięciami.
Rozumowanie jest logiczne: skoro profesory nie protestują, to znaczy, że popierają.
ync
Mądre słowa. Może nawet Parker albo Gekko chcą powiedzieć to samo, tylko artykulacja dla mnie trudna do strawienia. Podobno nadzieja umiera ostatnia, lecz przez najbliższe lata nie dostrzegam szans na poprawę. Pozdrawiam
@konie kaliguli
Podzielam Twoje obawy i nastrój. Tym bardziej, że czas nie jest sprzyjający. Nie dość, że nauczyciele zawsze byli nieco zastraszeni, to teraz doszła jeszcze obawa o pracę. Społeczność nauczycielska, ale chyba również rodzicielska, musi kombinować jak utrzymać się na powierzchni oceanu, więc nie ma sił aby rozmawiać o przebudowie okrętu.
Jeżeli traktuje się dziecko z sympatią i szacunkiem. Jeżeli okazuje mu się zainteresowanie i jeżeli uczeń widzi, że nauczyciel rzeczywiście stara się czegoś nauczyć to w większości przypadków do takich zachowań nigdy nie dochodzi. W okresie dorastania nie kary są ważne, ale konsekwencja. Kary nie działają, są powodem jeszcze większego buntu, zaostrzają konflikt. Pomaga rozmowa, próba zrozumienia. Gimnazjaliści potrzebują przestrzeni. Chcą już decydować o swoim życiu. Szkoła tej przestrzeni im nie daje. Tak jak powiedział @ync, oni potrzebują możliwości wyboru, a ja bym jeszcze dodała- zaufania. Ale edukacja według mnie powinna być powszechna i dostępna dla wszystkich.
Denerwuje mnie to mówienie,że dzieci są rozwydrzone (@werbalista). Nie są. Są dziećmi. Rozwydrzeni to jesteśmy my, dorośli. Przypomnę, że przez pół wieku byliśmy pod okupacją sowiecką i ani gospodarczo ani mentalnie jeszcze się po niej nie otrząsnęliśmy. Nadzieja tkwi tylko w naszych dzieciach, że będą potrafiły zorganizować ten kraj (jeżeli wszystkie nie emigrują), bo nam się to nie udało .
Nie rozumiem o jakim zdrowym organizmie RP mówi @ync. Ja widzę bardzo mało zdrowego.
Najbardziej zastanowiły mnie te słowa „Rodzice gimnazjalistów przyznają, że ich dzieci mogą sprawiać kłopoty, ale mówią, że takie sprawy powinno się załatwiać w szkole, a nie w sądach.”. O co chodzi?
Czy o to, że gdy pewne sprawy nie ujrzą światła dziennego, to podnosi sie raban, że szkoła ukrywa niewygodne problemy?
Nie – widać tu wyraźnie, że rodzice chcą tylko i wyłącznie chronić swoje dzieci.
W mojej 11-letniej pracy zdarzyło mi się pójść na policję, ponieważ jeden z uczniów (nie uczyłem chłopaka) zdobył skądś mój numer telefonu i zaczął mi grozić pobiciem. SMS-ów było kilka, policja spisała zeznania, założono mu sprawę w sądzie.
W efekcie dostał rok w zawieszeniu na 3 lata i musiał w szkole publicznie mnie przeprosić we wskazanej przeze mnie formie.
Dodam, ze chłopaka widziałem w sądzie pierwszy raz w życiu, nic mu nigdy nie zrobiłem przykrego, nie odezwałem się do niego słowem – a jednak…
Powiem tylko tyle, że podobnych spraw będziemy obserwować coraz więcej…
W mojej opinii, kobieta nie poszla zglosic przestepstwa, ktorego nie bylo. W programach TV wypowiaida sie ten kwiat mlodziezy i nie neguja, ze zachowywali sie po chamsku i tu jest sedno sprawy. Polska schamiala do reszty i od podstaw. Mlodzi ludzie nawet nie rozumieja, ze sa chamami. Z chamem nie ma dyskusji, bo jest na poziomie kultury 0, wiec nic do niego nie dociera. Zeby sie z chamem dogadac, trzeba zejsc na jego poziom, a wtedy okazuje sie , ze na tym polu jak jestes nowy, to nigdy nie wygrasz. To samo dotyczy Antykomora i innych chamow. Jesli nie bedziemy zalewu chamstwa ograniczac prawnie, to niestety innej metody nie ma i wszyscy w nim utoniemy. Cham, swobode obraznia i naruszania godnosci osobistej innych ludzi uwaza za prawo przyslugujace mu w demokracji.
Wszystko co napisał „ync” jest jak zauważyły już „konie kaliguli” bardzo mądre, jest tylko mały problem z tymi, co swoja autonomie traktują jako prawo do naruszania autonomii innych.
I jeszcze pytanie, czy aby na pewno zachowuje się tak, jak jest traktowany?
I czy zawsze?
@Jola
Zgadzam się z Twoimi słowami. Zaufanie, wybór, dialog, szacunek. To samo nie przychodzi, tego trzeba się uczyć, ćwiczyć, trenować – jak siatkówkę, czyli zespołowo, a nie jak pływanie, czyli indywidualnie. Nauczyciele ! Ręka w górę ! Kto z was czuje się w pracy „siatkarzem”, a kto „pływakiem” ? Ilu z was trenuje „siatkówkę” ?
@Władek. Proponuję na początek taką procedurę:
– i co dalej ?
– na jakie pytanie chcemy odpowiedzieć ?
– jaki problem rozwiązać ?
@jan – dla mnie ta nauczycielka pozostanie szmatą – otwarcie przyznała w rozmowie z matką, że musiała na kogoś donieść „dla przykładu”. tak, dla mnie to postępowanie małej gnidy. nie, nie wymagam od niej bohaterstwa. wymagam przyzwoitości. a tej jej zabrakło.
absolutnie nikt nie pogłaskał tamtego chłopaka za „szmatę” po główce. ale kara powinna być współmierna do winy. tak to widzisz? twoim zdaniem w tym przypadku była? kurator za „szmatę”? współczuję twoim uczniom. wierz mi, że bardziej niż ty nauczycielom mojego dziecka. bo z twojej wypowiedzi wnioskuję też, że przeczytałeś mój wpis wybiórczo.
@werbalista – na mojej klawiaturze nie ma przycisków shift – i co mi zrobisz? wiesz, jestem dorosła i trochę trudno mnie sprowadzić do parteru odesłaniem do logopedy – ale zawsze ludzie, którzy zaczynali polemikę z innymi od obelgi, budzili mój niekłamany szacunek. bo to takie szlachetne jest i pokazuje klasę. mam nadzieję, że nie stosujesz tej metody wobec młodszych i słabszych, na przykład uczniów (dlaczego podejrzewam, że tak?).
piszę – w przeciwieństwie do „niekturych” nauczycieli komentujących wpisy na tym blogu – ortograficznie, gramatycznie, klarownie. no i powtórzę: jestem dorosła, mogę mieć więc w nosie twoją nauczycielską potrzebę pouczania maluczkich o sprawach, o których wiedzą 🙂
>>>>>>>?Chlopak? nie ma nic w ?papierach?, bo sprawy dotyczace nieletnich sa niejawne i akta dostepne sa jedynie prokuratorom, policji i sadom.
to jest właśnie „w papierach”. wystarczy, że całkiem niewinnie zostanie napadnięty na ulicy przez innych młodocianych. niekoniecznie będzie od razu oczywistą ofiarą, bo przecież miał kuratora, kto go tam wie, jak było naprawdę, z jedną „szmatą” szkoła by do sądu nie ganiała, tam musiało być coś więcej…. ale cieszę się, że żyjesz w innym wymiarze sprawiedliwości i w twoim porządnym świecie z obowiązkowymi klawiszami shift taki tok myślenia nie występuje.
@don – wyluzuj trochę. rozumiem, że ty – zgaduję, że z normalnego domu 😛 – jako nastolatek nigdy nie powiedziałeś nawet „kurczę”, bo to brzydkie słowo. oczywiście nie obgadywałeś też nauczyciela za jego plecami, bo to brzydko obgadywać nauczycieli… jeśli nie, to się po prostu nie wymądrzaj. to, że byłeś cwańszy i nie dałeś się przyłapać, nie daje ci prawa do zgrywania katona.
@ Jola
17 września o godz. 20:04
Ma Pani swieta racje. Zapedzilem sie w kozi rog, nazywajac dzieci rozwydrzonymi. To przeciez nie ich wina. Powiniem byl napisac „rozwydrzeni rodzice”. W koncu dzieci zachowuja sie w taki sam sposob, jaki widza to u rodzicow. Chamstwo obecnie kroluje, wiec nie ma sie co dzieciom dziwic. Za moich czasow, mlokos za nazwanie jakielkowiej kobiety „szmata”, nie mowiac juz o nauczycielce ciezk by to odpokutowal w domu. Ale skoro rodzice tez sie tak wyrazaja, to czego mozna oczekiwac od dzieci. No, wlasnie! Niczego!
Tyle, ze zmienia to relacje nauczyciel – uczen. Jeszcze raz powtarzam: Wychowaniem dzieci zajmuja sie rodzice. To ich swiety obowiazek. Szkola nie jest od nianczenia, wychowywania, udzielania porad psychologicznych, ani pomocy duchowej. Szkola jest od nauczania przedmiotow na podstawowym poziomie – i tyle.
Rodzice oczekuja, by nauczyciele byli na poziomie takim, jak Korczak, tyle, ze on wychowywal sieroty, za ktore bral calkowita odpowiedzialnosc. Istnieje wiele opcji zeby poslac dziecko do odpowiedniej szkoly, gdzi bedzie nie tylko nauczane, ale takze wychowywane. Sa szkoly katolickie, przyklasztorne oraz szkoly prywatne. Wybor nalezy do rodzicow, ale nie mozna tego oczekiwac od szkoly „powszechnej”. To instytucja, do ktorej uczen idzie na kilka godzin i ktora nie ma zadnego wplywu na jego zycie i zachowanie poza terenem szkoly.
Pozdrawiam.
@zet
Masz rację, autonomia to nie jest prosta sprawa. Ale nawet wydawania rozkazów nie jest proste. O autonomii można, warto i należy rozmawiać. Ale chyba nie portalach i blogach, lecz twarzą w twarz i chyba najlepiej w miejscu gdzie toczy się akcja.
Czy zawsze ? Dobre pytanie. Sądzę, że kwantyfikator ogólny ma zastosowanie tylko w matematyce. Natomiast w życiu warto szukać zasad, prawidłowości, czynników sprzyjających – ciągle próbkować i przybliżać.
Następny czynnik: „dzieje się tak”, bo szkoła nie akceptuje konfliktu jako zjawiska naturalnego i potrzebnego. Ciągle słyszę w szkole: staramy się unikać i zapobiegać konfliktom. Odpowiadam: to źle robicie !
@kkoks
„dla mnie ta nauczycielka pozostanie szmatą ? otwarcie przyznała w rozmowie z matką, że musiała na kogoś donieść ?dla przykładu?. tak, dla mnie to postępowanie małej gnidy”
Nie będę pisał co myślę w tej chwili o tobie, dla mnie to u ciebie jest jakaś mentalność więzienno-lumpiarska.
Kara była współmierna do winy bo to nie pokrzywdzona nauczycielka ja wymierzyła a wymiar sprawiedliwości. Będziesz tez kwestionować działania prokuratora i sądu?
A tak na poważnie to na miejscu tej nauczycielki jeśli czyta tego bloga złożyłbym kolejne doniesienie do prokuratury o znieważanie funkcjonariusza publicznego, ale tym razem na ciebie niby „dorosła osobo”.
@ kkokos
17 września o godz. 21:15
Musi byc „Shift”. Ale rzecz to drugorzedna, bo oskarzasz mnie o obelgi. Tymczasem nie uzylem ani jednego obrazliwego slowa. Moze moj komentarz byl troche lekcewazacy, ale byl w odpowiedzi na Pani zarzuty. Jesli chodzi o obelgi, to przeciez Pani pisze: ”… dla mnie ta nauczycielka pozostanie szmatą …” oraz ”… dla mnie to postępowanie małej gnidy…”.
Co to znaczy „niewinnie napadniety”? Tak od razu napadaja niewinnych mlodziencow, ni z tego ni z owego? Dziwne. Przez cale (dlugie) zycie nie bylem napadniety ani winnie, ani niewinnie. Staralem sie unikac takich miejsc, gdzie moze sie to zdarzyc. Jak dotychczas (odpukac) – skutecznie. A ze dostal kuratora, to tylko swiadczy o trosce sadu o mlodego czlowieka. Byc moze to doswiadczenie czegos go nauczy.
Zycze powodzenia i juz Szanownej Pani nie pouczam.
Pozdrawiam.
„Uczeń zachowuje się tak, jak jest traktowany.:
Ync, niestety nie.
Nie zawsze i nie tak.
Uczeń często właśnie nie umie zachować się w sytuacji, gdy traktuje się go po partnersku, z szacunkiem i fair.
Wykorzystuje o, traktując jako słabość nauczyciela, chce go sprawdzić, czasem chce zaimponować w głupi sposób grupie, czasem z nudów, czasem, bo ma zły dzień, bo odreagowuje itd
Dlaczego młodzi nauczyciele mają więcej problemów z dyscypliną niż ci doświadczeni?
Właśnie dlatego, że traktują ucznia najczęściej autonomicznie, naiwnie myśląc, że dzięki swojemu urokowi osobistemu i temu, że zafascynowani są tym, czego uczą, sprawią, że uczniowie będą ich słuchać i szanować.
Nie działa, wiem, sam byłem strasznie zdziwiony, jak po 3 latach pracy ze studentami zacząłem pracę w technikum i (często z automatu i nieświadomie) przenosiłem swoje sposoby pracy z NKJO do technikum.
Nie wyszło i nie wychodzi.
I jeszcze jedno, co przeczy twojej tezie, są klasy/grupy, z którymi możesz pożartować,pośmiać się, poluzować im i oni nie wykorzystają tego jako twoją słabość i ci nie dowalą w jakiś sposób, sa takie, z którymi to nie wyjdzie.
A traktuję ich tak samo.
„Wychowaniem dzieci zajmuja sie rodzice. To ich swiety obowiazek. Szkola nie jest od nianczenia, wychowywania, udzielania porad psychologicznych, ani pomocy duchowej. Szkola jest od nauczania przedmiotow na podstawowym poziomie ? i tyle.”
Ostatni raz, coś mnie podkusiło, żeby tu zajrzeć.
Nie wiem czy autor jest nauczycielem ale to powszechna wśród nauczycieli, często wypowiadana na tym blogu opinia.
Straszna w ustach nauczyciela i przez żadnego nie oprotestowywana.
Czy naprawdę, nie ma żadnej rozmowy kwalifikacyjnej przed przyjęciem do zawodu?
Czy można z takimi poglądami zostać nauczycielem?
Jak można dziecko obwiniać za zaniedbania rodziców, rozumu trzeba nie mieć, a jak bez rozumu można zostać nauczycielem?
Karać rodziców za zaniedbania?
A jak nie potrafią, jak rodzina rozbita, jak inne problemy, jak bieda, jak?
Jak wykazać zaniedbanie, ile jest rodzin, które sobie z dziećmi nie radzą, bo sa prymitywni, niewykształceni, gdzie panuje przemoc?
Kto jak nie szkoła ma to naprawić, poprawczak?
Boże, przysięgam, więcej tu nie zajrzę, obrzydliwy blog.
@werbalista
Termin „rozwydrzeni rodzice” też mi się niespecjalnie podoba. Sugeruje, że rodzice są be, a nauczyciele cacy.
To jak szkoła już nie wychowuje to ja przechodzę na emeryturę (wcześniejszą).
Na litość zespół wspierający? A może nauczycielce trzeba było KIPU założyć? LITOŚCI!!!
Werbalista 17 września o godz. 21:20
„To instytucja, do ktorej uczen idzie na kilka godzin i ktora nie ma zadnego wplywu na jego zycie i zachowanie poza terenem szkoly.
Pozdrawiam.”
A ja pozdrawiam – w twoim imieniu – rozum i zdrowy rozsądek.
a, jeszcze jedno mi się przypomniało. tym wszystkim oburzonym, że jako zdemoralizowany do cna rodzic, którego mierzi, iż za jedną obelgę rzuconą za plecami nauczycielka wlecze ucznia przed sąd, śmiem podzielać (po fakcie) zdanie tego ucznia – tym wszystkim przypomnę, że także w ich szkołach, w statutach, zapisano pełen wachlarz kar. od upomnień po nagany, od obniżeń ocen po napiętnowanie na apelach. są też szkoły – ach, co za ekstrawagancja i niepotrzebne marnowanie cennego nauczycielskiego czasu i jeszcze cenniejszej energii, wszak lepiej spożytkować ją na pisanie w internecie o rozwydrzonych rodzicach – w których z delikwentem i rodzicami pisze się rodzaj kontraktu określającego warunki odpokutowania jakiegoś czynu czy poprawy zachowania.
być może w suwałkach nic z powyższych by nie zadziałało. w przypadku normalnego, niezdemoralizowanego chłopca, dobrego ucznia, na którego nie było przedtem żadnych skarg i którego największą szkolną winą było gadanie na lekcjach, podziałałoby z całą pewnością.
ale histeryczne nauczycielskie ego najwyraźniej zabrania widzieć rzeczy we właściwych proporcjach. no i nie łudźmy się, że jakakolwiek kara z klasycznego szkolnego repertuaru zaspokoiłaby potrzebę zemsty małej gnidy, jeśli ktoś gnidowaty charakter ma.
Szanowni Komentatorzy – niespodzianka! Nie jestem nauczycielem, nigdy nawet nie konczylem studiow pedagogicznych. Moje obserwacje wynikaja tylko i wylacznie z mojego doswiadczenia jako ucznia i studenta w wielu szkolach i uczelniach. A troche ich przeszedlem. Jedyne doswiadczenie, jakie mialem w tym kierunku, to proba pomocy dwom chlopcom sasiadki, pochodzacym z naprawde rozbitej rodziny (piecioro dzieci, pieciu ojcow – zaden w zasiegu wzroku). Moja zona robila im kanapki, a ja staralem sie wytlumaczyc zasady algebry i geometrii. Angielski byl juz poza moim zasiegiem, bo musialbym zaczac od podstaw ortografii.
Po dwoch latach cala rodzine eksmitowano z domu i tak zakonczyla sie moja proba pomocy dzieciom z rozbitej rodziny.
Szanowni Komentatorzy – zastanowcie sie, co piszecie i czego chcecie wymagac od nauczycieli. Szanowny Parker uwaza, ze to co pisze, to „obrzydliwe”. Inni rodzice (mysle, ze rodzice) tez palaja swietym oburzeniem, ze to przeciez nauczyciele maja zastapic cala kwestie wychowania dzieci i mlodziezy. Pani kkokos wyraza sie o „gnidowatym” charakterze jakiejs nauczycielki.
To, narazajac sie na dalszy gniew i obelgi, powiem: Ludzie, puknijcie sie w glowe. Nadal powtarzam, ze misja kazdej szkoly powszechnej jest wyksztalcenie na podstawowym poziomie. Zadnych cudow. Nie podoba sie to, co ufundowaly Wasze podatki. To – zabierac dzieci i poslac do szkol prywatnych. Jesli i to nie spelnia Panstwa oczekiwan, to przeciez rodzice moga swoje dziecko ksztalcic w domu. W koncu – wasze pociechy, to przyszlosc nie tylko Wasza, ale calego narodu. Uczcie je zatem od malego, aby o kobietach wyrazac sie „szmata”.
Pozdrawiam.
P.S. A przede wszystkim rozmawiac z nauczycielami. Nie czekac na problemy. Taki glupi srodek, a potrafi zapobiec tylu problemom.
Pozdrawiam raz jeszcze.
Dziwię się, że tak wielu ludzi dziwi, że kobieta broni swojego prawa do nie bycia wyzywaną. To normalne i słuszne by było, gdyby w tym kraju ludzie pozwalali bezkarnie się wyzywać?…
Wulgarne wyzywanie jakiejś osoby to przestępstwo w świetle polskiego prawa (i nie tylko polskiego). Jak każde inne, daje podstawę do ścigania prawem, karania, żądania zadośćuczynienia.
Nauczycielka postąpiła sensownie i bardzo wychowawczo: udzieliła uczniom najcenniejszej być może życiowej lekcji – pokazała, że należy przestrzegać prawa. Że wcale nie jest tak, jak wielu się wydaje, że prawo sobie, a życie sobie, można więc bezkarnie łamać paragrafy. Pokazała też, że polskie prawo jednak broni człowieka przed krzywdą wyrządzaną w formie słownej, przed werbalnym „gnojeniem” i znęcaniem się psychicznym. Wiele ofiar podobnych zachowań może zyskać odwagę do poszukania obrony w prawie – i odnieść sukces.
To bardzo dobry przykład, jak człowiek powinien szanować samego siebie i korzystać z form prawnych, które chronią jego godność. Brawo nauczycielka!
mam tylko nadzieję, że tym razem Sąd nie zawiedzie i również dołoży cegiełkę do tej nauki życia dla młodzieży
W wypowiedziach przewijaja sie dwa watki.
Chamstwo uczniow i bezsilnosc nauczycieli w obliczu tego chamstwa.
Schamienie spoleczenstwa, postepujace z roku na rok, jest zatrwazajace. Od czterdziestu lat nie mieszkam w Polsce, ale dosyc czesto tam bywam – ale, dzieki przerwom miedzy kolejnymi wizytami, jest to dla mnie bardziej widoczne, niz dla ludzi mieszkajacych w kraju.
Zachowanie uczniow tylko to odzwierciedla.
Co moze zrobic obrazany nauczyciel, ktory czesto nie ma poparcia dyrekcji? Tak nawiasem mowiac, jakie srodki i mozliwosci ma dyrekcja, wobec, jak to pisze don, powszechnego obowiazku nauczania?
Oddanie sprawy do sadu jest tylko odbiciem realiow panujacych w Polsce. Wszyscy pozywaja wszystkich. Kiedy bylem w szkole (matura 1961), za czasow glebokiej komuny, na lekcjach historii mowilo sie o „pieniactwie szlachty”, „prywacie” itd. Mysmy tylko wtedy usmiechali sie pod (jeszcze rzadkim) wasem i porozumiewawczo kiwali glowami.
Kiedy sie potrze na to, co sie teraz dzieje, to mysle, ze III Rzeczpospolita zdystansowala druga co najmniej o dwie dlugosci.
@ parker
Sugerowałeś wprawdzie, że okropna ze mnie matka, ale i tak Cię lubię.
@z zycia
>>>>>>>>>>?dla mnie ta nauczycielka pozostanie szmatą ? otwarcie przyznała w rozmowie z matką, że musiała na kogoś donieść ?dla przykładu?. tak, dla mnie to postępowanie małej gnidy?. Nie będę pisał co myślę w tej chwili o tobie, dla mnie to u ciebie jest jakaś mentalność więzienno-lumpiarska.
a ja napiszę, co myślę o tobie. widocznie sam postępujesz jak mała gnida, skoro takie postępowanie ci odpowiada. każesz bardzo surowo dobrych uczniów „dla przykładu”, bojąc się tknąć znacznie bardziej winnych? gratuluję, jesteś naprawdę fajnym człowiekiem. tylko takiego stawiać za wzór młodzieży!
>>>>>>>Kara była współmierna do winy bo to nie pokrzywdzona nauczycielka ja wymierzyła a wymiar sprawiedliwości. Będziesz tez kwestionować działania prokuratora i sądu?
kara była niewspółmierna, gdyż nauczycielka nie użyła żadnego z przewidzianych przez statut szkoły środków nacisku i kary, tylko od razu poleciała z gębą na policję, ignorując także rady (na co dzień współpracującej z policją, doświadczonej pedagożce, która już z niejednym młodocianym bandziorem musiała sobie poradzić, jak to w rejonowym gimnazjum) dyrekcji szkoły. ani słowem nie kwestionowałam działań sądu, bo sąd ma ręce związane przez kodeks. kwestionowałam postępowanie tej małej gnidy, która miała czelność uważać się za pedagoga. dla normalnego, niezdemoralizowanego 14- czy 15-latka już sam kontakt z policją, przesłuchanie itd. były karą niewspółmierną do przewinienia (gnida miała szansę się wycofać skargę w ciągu 24 godzin – chłopak już wtedy swoje usłyszał i od dyrekcji, i od rodziny, i był wystarczająco przerażony i zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji – nie, gnida poszła w zaparte). jeśli tego wszystkiego nie rozumiesz, to masz mentalność więziennego trepa strażnika, dla którego liczy się tylko „rozdeptać robala”. to taką mentalność ma mieć nauczyciel? chciałbyś, by twoje dzieci też tak traktowano?
>>>>>>A tak na poważnie to na miejscu tej nauczycielki jeśli czyta tego bloga złożyłbym kolejne doniesienie do prokuratury o znieważanie funkcjonariusza publicznego, ale tym razem na ciebie niby ?dorosła osobo?.
ależ sam złóż na mnie doniesienie, złóż! a najlepiej zacznij od ogłoszenia „nauczycielka, która zachowała się jak gnida kiedyś w jakimś gimnazjum i, choć wygrała w sądzie, poniosła moralną porażkę i musiała odejść z tej szkoły w niesławie, proszona jest o zgłoszenie się do >z życia< – jest nowa sprawa w sądzie do założenia!". może się zgłosi i pójdzie za twoją radą!
tak, jestem dorosła i dlatego widzę, kiedy ktoś postępuje jak gnida, a kiedy ktoś zachowuje się przyzwoicie. dorośli ludzie na ogół wyrastają z mentalności więziennego trepa i zaczynają a) widzieć odcienie szarości, b) zaczyna im być obce nastoletnie pragnienie rodem z brazylijskiej telenoweli "ja im pokażę, żeby sobie nie myśleli. nieważne co, ale pokażę, bo mogę". dorosły człowiek potrafi sobie powiedzieć "nie nadaję się do tego zawodu, trudno, poszukam sobie innego miejsca" zamiast "ja im dokopię za wszelką cenę, a potem choćby potop".
na blogu nie jesteś funkcjonariuszem publicznym. jesteś anonimowym autorem nieciekawych, świadczących o parszywym charakterze wypowiedzi, którego to autora nie znam ani imienia, ani miejsca zamieszkania, ani na dobrą sprawę nie wiem, czy naprawdę jesteś nauczycielem. mogę tylko oceniać twoje wypowiedzi. moje zdanie na ich temat (a pośrednio także na twój) już znasz.
pozostaję dalece bez szacunku.
@kkoks
Czy Pani probowala jakiejs kuracji? Moze jakies proszki? No ale jezeli chamstwo Pani wystarcza i koi jakies psychiczne problemy, to trudno. Jednak radzilbym sprawdzic na wszelki wypadek, czy Pani wypowiedzi aby na pewno wedruja przez jakis proxy serwer zacierajacy adres. Nazywanie kogos gnida moze sie okazac karalne nie tylko w szkole, w sieci tez. I nie wiem, czy Pani problemy mentalne okazalyby sie na tyle nasilone, zeby mozna je bylo uznac za okolicznosci lagodzace.
A skoro juz obracamy sie w sferze kodeksowej, chcialem zwrocici uwage szan. dyskutantow na aspekt, ktory zupelnie umknal w tej calej sprawie. Nie wiem jakie motywy kierowaly, nauczycielka, jednak niezalenie od tego, gdyby nie zlozyla doniesienia na zachownai e uczniow, to ona popelnilaby przynajmniej wykroczenie. W polskim prawie kazda osoba,
kora posiadzie swiadomosc popelnienia przestepstawa jest bowiem SPOLECZNIE zobowiazana do doniesienia o jego popelnianiu do stosownych organow. Natomiast osoba bedaca urzednikiem panstwowoym ma OBOWIAZEK pod sankcja karna uczynienia takiego doniesienia, jezeli popelnione jest przestepstwo scigane z urzedu. Zniewazanie urzednika panstwowego ( w tym wypadku nauczyciela) jest przestepstwem, nauczycielka byla w momencie zajscia urzedmikiem panstwowym. Miala wiec obowiazek skierowania doniesienia do odpowiednich organow zarowno jako urzednik, jak i prawo zlozenia takiego doniesienia jako osoba poszkodowana. Inaczej sama moglaby ponosic konsekwencje. Takie jest prawo! I to zdanie w cywilizacji konczyloby wszelkie dyskusje na temat gnidowadosci
nauczycielki, zakladajac, ze w cywilizacji tego rodzaju chamstwo w ogole zaslugiwaloby na miano dyskusji. Ale jak to wytlumaczych chamom?
Osoba wyzywająca nauczycielkę od „gnid” jest tak zaangażowana emocjonalnie w sprawę, że prawdopodobnie jest w niej stroną. Albo osobiście przeszła coś podobnego, np. jako matka małoletniego przestępcy, czyli, jej zdaniem, niewinnej ofiary skarżących „gnid”.
Mnie się na kanwie takich wypowiedzi przypominają słowa starego przeboju (sprzed 20 lat?) na temat przemocy: „Co się stało z Magdą K?”. Piosenka była o dziewczynie, którą zgwałciło kilku rówieśników. Historia autentyczna. Ona to ujawniła przed sądem – a zdaniem społeczeństwa miasteczka, postąpiła jak gnida, gdyż takie rzeczy powinno się rozwiązać polubownie, jakieś „przepraszam” i pudełko czekoladek powinno wystarczyć, bo i co takiego się jej stało?… Ale ta „gnida” doniosła, i „zmarnowała chłopcom siedem lat!”. A takich rzeczy nie robi się chłopcom! Z dobrych domów, fajnym chłopakom, z przyszłością!
Nikogo nie obchodziło, ile życia i przyszłości „chłopcy” zmarnowali Magdzie K. W tamtych czasach molestowanie seksualne, gwałty, wciąż jeszcze uważano za rzeczy wynikłe też z winy ofiary (a po co tam poszła? Czemu miała umalowane paznokcie, prowokatorka jedna?…). Minęło trochę czasu, i już dość powszechnie w Polsce uznaje się, że przemoc seksualna zasługuje na ujawnienie, sąd, karę.
Minie jakiś czas i w Polsce upowszechni się także świadomość, że doświadczona przemoc słowna to także nie jest problem ofiary – do zamiecenia pod dywan. Polacy będą coraz bardziej świadomi, że takie rzeczy nie powinny pozostawać bezkarne – i będą się przed taką przemocą bronić w formie prawnej.
Wpis p. kkos najjasniej uwidocznia problemy trapiace wspolczesne polskie spoleczenstwo. Poniewaz p kkos z czyms sie nie zgadza, uzywa inwektyw. W tym momencie dla mnie ten wpis przestaje miec JAKAKOLWIEK wiarygodnosc, bo forma wpisu odzwierciedla tylko zlosc nagromadzona w p. kkos, a nie racje majace uzasadnic jej poglad. Co wiecej, dla mnie oznacza to, ze p. kkos wie, ze nie ma racji, ale przynajmniej da upust swojej wscieklosci. Nie wiem, czym bylo spowodowane nieprzejednane stanowisko nauczycielki, ktora nie chciala pogodzic sie z tym, aby ktos ja obelzywie nazywal. Ale uzywanie obelg w stosunku do niej przez p kkos, sklania mnie do przypuszczenia, ze tak na prawde, to p. kkos wcale nie uwaza, aby to byl naganny proceder. I tyle.
Zgadzam się ze wszystkimi argumentami użytymi przez krytyków wypowiedzi @kkokos.
W IDEALNEJ/MODELOWEJ SYTUACJI macie państwo rację.
Chciałbym tylko przypomnieć – broń boże nie broniąc formy ataku @kkokos, iż podniosła ona także istotny – przynajmniej dla mnie – aspekt sprawy.
Obrażona nauczycielka poszukała bowiem sprawiedliwości (o ile @kkokos podaje prawdziwe informacje) decydując się na konfrontację z najsłabszym a nie z najsilniejszym przeciwnikiem. Ja w pracy zawsze stosowałem odwrotna zasadę ( i często ponosiłem tego konsekwencje). A mianowicie, gdy coś nie działało, to z pretensjami udawałem się do najwyższego znanego mi szefa, który był (lub mógł być) za to „coś” odpowiedzialny.
Zamiast poburczeć sobie pod nosem albo ponarzekać gdzieś w katku z najbliższą psiapsiółką lub najwyżej wylać swoje pretensje na głowę kogoś położonego niżej ode mnie.
O ILE @kkokos mówi prawdę, to owa nauczycielka MIAŁA DUŻO OKAZJI aby rzucić wyzwanie dużo gorszym chuliganom czy chamom w swoim miejscu pracy. Nie nazwę owego chłopaka „z dobrego domu”, bo nie wyobrażam sobie takich słów w ustach dziecka choćby jako-tako wychowanego. Ale mogę zrozumieć linie rozumowania @kkokos.
Metoda Pareto kłania się po raz któryś. Jeżeli w szkole byli gorsi (od chama z „dobrego domu”) chuligani to jak rozumiem nie trzeba by za długo czekać na podobna odzywkę z ich strony. I wtedy iść do sądu.
Ja się cieszę, że owa nauczycielka w ogóle uruchomiła taki mechanizm, właśnie w celach wychowawczych, choćby dla reszty społeczeństwa. Niemniej o ile @kkokos mówi prawdę, nawet o ile cham z „dobrego domu” zasłużył sobie to są inni, którzy „zasłużyli” sobie bardziej.
w czym problem
Po teutońsko-sowieckim, a następnie rodzimym dobijaniu elit oraz kilku falach emigracji, odwaga znów jest w cenie, zwłaszcza ten najważniejszy jej rodzaj: cywilna
nie, nie jestem matką małoletniego przestępcy, opisana historia zdarzyła się w klasie, do której moje dziecko chodziło, stąd dobrze znam szczegóły.
i tak, @w czym problem?, to jest absolutnie prawdziwa historia. cieszę się, że w tym zalewie obrzydliwie zakłamanych katonów znalazła się jedna osoba, która zrozumiała choć częściowo, na czym polega problem – i dziękuję.
dziękuję również reszcie za tę (nomen omen) lekcję wiedzy o świecie. dowiedziałam się od was, że:
– jak ktoś ma nicka z powtórzoną literą na początek, to dyskusję z nim należy zacząć od pogardliwego (przepraszam, zaledwie „lekceważącego”) wysłania do logopedy (to chyba pisał ktoś o mentalności dziewięciolatka?)
– w dyskusji w internecie najważniejsze jest używanie dużych liter (aż dziw, że temu nie towarzyszyło pytanie, czy wytarłam buty wchodząc do domu)
– potępianie metody „ukarzę surowo dobrego ucznia za mniejsze przewinienie, bo kogoś ukarać muszę, a ukarać uczniów winnych gorszych rzeczy się boję” jest przejawem „myślenia lumpiarsko-więziennego” (tego nie potrafię skomentować. choć nie, potrafię: to chyba pisał ktoś po prostu bardzo głupi)
– oburzenie na postępowanie nauczycielki jest równoznaczne z głaskaniem ucznia po głowie, a potępianie tej nauczycielki w internecie jest równoznaczne z utwierdzaniem ucznia w jego złych uczynkach (rozumiem, że wy też krytykujecie kolegów nauczycieli w obecności ich uczniów? nie? to skąd pomysł, że ja tak?)
– jak ktoś pisze emocjonalnie, to jest stroną, a najpewniej „matką młodocianego przestępcy” (oczywiście. rozumiem, że @kuka nie może sobie wyobrazić, że zwyczajna niesprawiedliwość może oburzać także osoby postronne. kuki nie oburza, dopóki jej nie dotyczy. wolno kuce. a mnie wolno takiej kuki za to nie szanować)
– najważniejsze w życiu jest prawo i obowiązek zgłoszenia przestępstwa, nieważny duch prawa i intencje ustawodawcy, tylko litera, a wszelka elastyczność w sięganiu po jego narzędzia to zło (rozumiem, że zgodnie z tym, co napisał, gdyby @zas był świadkiem opisanej przeze mnie sytuacji, a nauczycielka postanowiła zastosować tylko karę przewidzianą w statucie szkoły, sam pobiegłby na policję, bo nauczycielka nie dopełniła nakazanego przez ustawę doniesienia o przestępstwie znieważenia urzędnika państwowego. brawo, @zas!).
– dziecko z inteligenckiego domu nie powie o nikim „szmata” (z tego śmiałam się dwa dni; potem zaczęłam podejrzewać, że nikt z was w życiu w żadnej szkole na przerwie nie był, w szatni po wuefie, w kącie boiska… ale dobrze, róbcie sobie dobrze tym przekonaniem, że dobrze wychowane nastolatki to nigdy-przenigdy, a już na pewno wasze własne dzieci – przecież nie spotykają się na przerwie w żadnym, nazwijmy to symbolicznie, kącie boiska!)
– doniesienie na policję przez dorosłą, świadomą swej wartości, stabilną emocjonalnie, zdrową psychicznie (inna by przecież w szkole nie uczyła?) kobietę na małoletniego, który raz (!) za jej plecami powiedział coś paskudnego to działanie dokładnie z tej samej półki co doniesienie nastolatki zgwałconej przez siedmiu chłopaków, a krzywda moralna obu pań i możliwości obrony są porównywalne (tu też mi trochę brakuje komentarza; ale to @kuka, to przestaje mnie dziwić)
– stosowanie wobec dobrego ucznia kar z repertuaru kar szkolnych (obniżenie oceny – także drastyczne, nagana – także publiczna, praca społeczna na rzecz szkoły) jest „zamiataniem problemu zachowania tego ucznia pod dywan” (znów @kuka, przyjmuję zupełnie bez zdziwienia, za to ze szczerą nadzieją, ze jednak ktoś tak głupi nie pracuje w szkole)
prymitywizm, niechęć do szerszego spojrzenia, onanizowanie się własną (czasem urojoną) krzywdą, mściwość, zapiekłość, wręcz nienawiść do uczniów, zakłamanie, hipokryzja, mentalność kalego, pycha, niczym nieuzasadnione samozadowolenie, tym bardziej nieuzasadnione przekonanie o własnej wyższości – taki obraz mentalności nauczycielskiej prezentujecie, moi drodzy niechamowaci (no nie, są granice kłamstwa, wcale nie jesteście niechamowaci) rozmówcy.
a na do widzenia pozwolę sobie stwierdzić, że nikt komentujący moje wpisy nie napisał niestety nic, ani jednego rozsądnego argumentu, który pozwoliłby mi zmienić opinię o tej pani. znacznie łatwiej się oburzyć, że nazwałam ją gnidą niż naprawdę pokazać, że to nie była gnida. była. zachowała się jak gnida. z poczuciem własnej lepszości bronicie gnidy. a potem płaczecie, że nikt was nie szanuje jako grupę zawodową…
Pozwolę sobie zacytować cały tekst linkowany przez Gospodarza, gdyż mam wrażenie , że nie wszyscy czytali:
„Gimnazjaliści przeklinali, nie słuchali jej poleceń, rozmawiali na lekcji przez telefon. W końcu nauczycielka powiedziała dość i podała ich do sądu. Rodzice uczniów są tym oburzeni – podaje Radio 5.
Matematyczka z Gimnazjum nr 2 w Suwałkach zarzuca jedenastu uczniom znieważenie funkcjonariusza publicznego – używanie wulgaryzmów, rozmawianie przez telefon komórkowy i niestosowanie się do jej poleceń.
Rodzice gimnazjalistów przyznają, że ich dzieci mogą sprawiać kłopoty, ale mówią, że takie sprawy powinno się załatwiać w szkole, a nie w sądach. – Te dzieci będą miały założoną kartotekę. Nie wiemy w przyszłości, kim będą, ale karalność jest bardzo ważna dla przyszłości tych dzieci – mówi matka jednego z uczniów w rozmowie z Radiem 5. Kobieta mówi, że sama pracuje w gimnazjum i wie, że „są tam bardzo różne dzieci”, ale nigdy nie podałaby żadnego z nich do sądu, bo „jest to czyjś syn i czyjaś córka”.
Uczniowie mówią, że atmosfera w szkole jest napięta od momentu nagłośnienia sprawy. Przyznają, że ich zachowanie pozostawia wiele do życzenia, ale częścią winy obarczają nauczycielkę. – Było tak, że pani mówiła do nas wulgarnie, wypraszała nas z lekcji donośnymi słowami, no i obraziła moją koleżankę przede wszystkim. My nie mamy problemu z nauczycielami, jest odwrotnie – mówi jeden z uczniów.
Sama nauczycielka i dyrekcja szkoły odmawiają komentarza. Dyrektor delegatury lokalnego kuratorium mówi tylko, że jeśli nauczycielka poczuła się obrażona, to miała prawo skierować sprawę do sądu. Dyrektor obawia się też, żeby sprawa nie przyniosła większych problemów, a uczniowie innych placówek nie poczuli się bezkarni.”
Brak tutaj danych, aby jednoznacznie ocenić zasadność postępowania nauczycieli, ale mam wrażenie, że zdecydowała się na ten krok po dłuższym okresie czasu (szykanowania), a działania prawne dotyczą całej grupy uczniów.
Poniewaz zupelnie nie mam wspolnego jezyka z p. kkos, nie bede dalej kontynuowac tematu.
Chce tylko opisac zdarzenie z mojej szkoly sprzed paru lat.
Jeden z uczniow dosyc czesto byl orydynarny i arogancki. Kolejne spotkania z rodzicami, nauczycielami i dyrektorem nieodmiennie konczyly sie przyrzeczeniami i zapewnieniami, bez wielkich konsekwencji dla owego mlodzienca. Na dlugo to nie starczalo, ale nie znalazla sie zadna gnida ktora chcialaby obstawac przy ostrzejrzych konsekwencjach.
Na mniej wiecej miesiac przed matura (rzecz dziala sie w Kanadzie – tak dla uproszczenia nazwijmy koncowe egzaminy), chlopak wycial taki numer jednej z nauczycielek, ze dyrektor po prostu nie mial wyboru i musial go wyrzucic, ze wszelkimi tego konsekwencjami.
Podczas ostatniego spotkania z rodzicami, pozniej na radach pedagogicznych, wszyscy byli zgodni co do jednego: nie doszloby do tego ekscesu, gdyby ktos wczesniej mocniej zareagowal.
Moral – dla kazdego kto jaki chce.
W nawiązaniu do sprawy bez precedensu, w której jedenastu gimnazjalistów stanie przed sądem rodzinnym w Suwałkach. Uczniowie będą odpowiadać za znieważenie nauczycieli swojej szkoły.
ZAMIAST KODEKSÓW POLICJA I SĄDY!
SZKOŁA JUŻ NIE WYCHOWUJE, PONIEWAŻ NAUCZYCIELI stopniowo POZBAWIONO POWINNOŚCI I PRAW W TEJ MATERII. Odkąd szkoła przestała wychowywać, a wiem o czym piszę, ponieważ MEN od kilku lat jest głuche na opracowane przez prowadzony przeze mnie Ośrodek kodeksy: ucznia i nauczyciela ( figurują one na wielu witrynach w internecie oraz w prestiżowym czasopiśmie ,, DYREKTOR SZKOŁY” ), nauczycielom pozostało dochodzić swoich praw jedynie na drodze sądowej. Ten ważny, a jednocześnie smutny precedens musiał zaistnieć, ponieważ w obecnej sytuacji szkoły należy traktować jedynie jako zakłady czysto kształceniowe, podlegające ,,Ministerstwu Kształcenia Narodowego?! Wszakże EDUKACJA ( łac.educatio) to pojęcie w pierwszej kolejności oznaczające wychowanie, a w następnej kształcenie! Proponuję, aby nauczycielom, w zależności od rodzaju szkół, przydzielać zróżnicowane dodatki z powodu grożącego im uszczerbku na zdrowiu. RELACJE MIĘDZY NAUCZYCIELEM (nie mylić z edukatorem) A UCZNIEM w sytuacjach konfliktowych powinny być rzeczywiście regulowane jedynie przez policję i sądy!. W tej chwili prawdopodobnie z Karty Nauczyciela usunięto ostatnie ślady powinności i praw tegoż nauczyciela w procesie wychowawczym. Dobrze byłoby, gdyby sędziowie zapoznali się z owymi projektami kodeksów opracowanymi pod moim kierownictwem – w ciągu kilku lat – przez wiele znanych, kompetentnych osób, z różnych opcji politycznych, którym leżało na sercu wychowanie zgodnie z AKTUALNIE OBOWIĄZUJĄCĄ PREAMBUŁĄ USTAWY OŚWIATOWEJ, czyli w duchu chrześcijańskich i uniwersalnych wartości.
Przewodniczący OEN
Dr Ferdynand Froissart
PS. Nauczycieli obowiązują w ,,procesie wychowawczym” ustalenia wypracowane na szczeblu danej placówki oświatowej – a więc najniższej rangi – do których trudno się im odwoływać w sytuacjach konfliktowych między poważnymi stronami.
ZAMIAST KODEKSÓW POLICJA I SĄDY! – CIĄG DALSZY
(fragment z WIKIPEDII)
W szkołach wychowujących , kodeks nauczyciela powinien być ściśle zharmonizowany z kodeksem ucznia.
,,Współodpowiedzialność Ministerstwa Edukacji Narodowej za wychowanie w placówkach oświatowych ustała z momentem uchylenia ,,Kodeksu ucznia? na mocy Zarządzenia nr 14 Ministra Edukacji Narodowej z dnia 19 czerwca 1992 roku[4]. Ranga kodeksu ucznia stanowi dzisiaj element dyskusji nad wychowaniem w polskich szkołach[5]. Podejście do kodeksów ucznia w poszczególnych krajach bywa różne. Przykładowo, w Chicago(USA) ,,Kodeks Ucznia? dla szkół publicznych ustanawia wydział oświaty tego miasta, który jako organ prowadzący (odpowiednik naszego kuratorium) czuwa zarazem nad przestrzeganiem ustaleń zawartych w tym dokumencie. Ów Kodeks Ucznia musi być zgodny z Kodeksem Szkolnym stanu Illinois. Na uwagę zasługuje fakt, że rodzice z dziećmi otrzymują kopię ,,Kodeksu Ucznia? wraz z ,,pokwitowaniem?, na którym są zobowiązani potwierdzić otrzymanie tego dokumentu, oraz złożyć pisemną deklarację przestrzegania zawartych w Kodeksie zasad[6].
Na ogół kodeksy ucznia występujące w odrębnej postaci składają się ze wstępu (preambuły), praw ucznia, obowiązków ucznia, nagród, kar oraz postanowień końcowych, zgodnie ze swoimi pierwowzorami[7][8]. ”
Dr Ferdynand Froissart
Byłem dobrym uczniem i moje dziecko tez jest, ale b. często myślę z uzasadnionych powodow o mściwej nauczycielce „szmata”!!!!
W dzisiejszej szkole nauczyciel nie może liczyć na pomoc ani innego nauczyciela, ani dyrektora, choć w szkole jest monitoring. W jednej ze szkół warszawskich doszło do napaści czynnej na dwie nauczycielki. Jedna z nauczyciele stanęła w obronie innej nauczycielki, która wtargnęła do niej lekcję informując, iż pobił ją uczeń, przed którym ucieka. Nauczycielka widząc ucznia stanęła mu na drodze. Uczeń wycofał się. Po kilku minutach, gdy swojej pierwszej ofiary nie mógł znaleźć w szkole wrócił do nauczycielki, która obroniła pobitą nauczycielkę próbując ją też pobić. Całemu zdarzeniu przyglądał się z bliska biernie nauczyciel (mężczyzna) ze świetlicy jak nauczycielka próbuje się obronić przed zadawanymi ciosami. Po całym zdarzeniu, gdy sytuacja stała się bezpieczna, obie nauczycielki poszły zgłosić ten fakt dyrektorce szkoły. Dyrektorka szkoły ograniczyła się tylko do zadanie pytania, czy została wezwana matka. Gdy nauczycielki poinformowały dyrektorkę, że nauczyciel ze świetlicy wezwał tylko matkę, a policji nie, bo jak twierdził, o tym zdarzeniu nie wie pani dyrektor. Wtedy jedna z nauczycielek poinformowała dyrektorkę, iż wezwała policję, na którą teraz czeka. Dyrektorka oburzona postawą nauczycielki stwierdziła, iż niepotrzebnie została policja wezwana. Gdy przyjechała policja i wykonywała swoje czynności służbowe przyszła dyrektorka szkoły i już obecnej matce ucznia zaczęła bronić ucznia twierdząc, że się dobrze w szkole zachowuje. Do jednej z pokrzywdzonych nauczycielek, która nie chciała zrezygnować z obowiązujących jej praw z urzędu dyrektorka zadała pytanie, co chce tym osiągnąć? Dyrektorka nie podjęła czynności służbowych wynikających z art. 63 Karty nauczyciele. Gdy w grudniu 2013 r. gdy ten sam uczeń dokonał agresji na tą dyrektorkę szkoły, dwie pielęgniarki pracujące w szkole, pedagoga szkolnego oraz na nauczyciela w-f została wezwana policja. W listopadzie 2013 roku ten sam uczeń dokonał aktu agresji swoją wychowawczynię oraz pielęgniarkę. Natomiast w tym roku dokonał agresji jeszcze na innych nauczycieli. Pomimo tak licznych zachowani agresywnych uczenia w wobec nauczycieli wspomniany uczeń wciąż chodzi do szkoły. Nigdy jego sprawy nie były omawiane na radzie pedagogicznej. Zgłoszony fakt do organu prowadzącego szkołę w tym przypadku m.st. Warszawy nie podjęło od dnia zdarzenia (28 maja 2014 r.) żadnych czynności. Do kogo powinny skierować pokrzywdzone nauczycielki całą sprawę?