Bardzo fajni gimnazjaliści

Gdy spotka się młodzież z dwóch różnych szkół w jednym miejscu na wycieczce, nie wróży to niczego dobrego. Dlatego zbladłem, kiedy okazało się, że w ośrodku wypoczynkowym oprócz uczniów z mojego liceum będą nocować gimnazjaliści. Kłopoty wisiały w powietrzu.

Jakiś czas temu przeżyłem niemiłe zdarzenie z tym związane. Trafiłem bowiem z klasą maturalną do miejsca, gdzie już stacjonowali licealiści z Warszawy. Niestety, opiekunom nie chciało się pilnować swoich uczniów, więc ci robili, co chcieli. Kiedy moi wychowankowie zobaczyli ten bajzel, pomyśleli, że też mogą. Krótko mówiąc, ja i moi koledzy umęczyliśmy się po pachy, aby nasz pobyt nie zakończył się katastrofą. Uczniowie z Warszawy dawali zły przykład, więc niełatwo było wytłumaczyć moim podopiecznym, że to nie nasza sprawa, co robią inni. My musimy zachowywać się godnie.

Dlatego teraz bałem się, że sytuacja się powtórzy. Tym bardziej, iż naszymi sąsiadami byli gimnazjaliści, czyli samo zło. Okazało się jednak, że jestem w błędzie, a moje obawy są bezpodstawne. Gimnazjaliści zachowywali się tak wspaniale (nie pili, nie rzygali, nie darli się do rana itd., byli grzeczni, kulturalni, nawet po pasach przechodzili), że musiałem zapytać, skąd są. Dowiedziałem się, że przybyli z Radziejowa. Korzystając z okazji, chwalę zarówno młodzież z tej miejscowości, jak i ich opiekunów. Uczniowie dali dowód, iż stereotypy o rozwydrzonych gimnazjalistach nie dotyczą wszystkich. A nauczyciele, że da się wychować ludzi także w najtrudniejszym wieku. Jestem pełen podziwu.

Miło jest jechać na wycieczkę z uczniami, którzy nie przeżywają syndromu zerwania z łańcucha. Niestety, to się zdarza tak rzadko, że jak się zdarzy, to trzeba to wyryć na dębowych drzwiach na wieczną pamiątkę. Co niniejszym czynię.