Jak rządzić na lekcji?
Bulwersujący materiał o relacjach między uczniami i nauczycielami przynoszą najnowsze „Wysokie Obcasy”. Wprawdzie tekst bardziej pasuje do gazety o nazwie „Zafajdane Cholewy” niż do pisma kobiecego, ale widocznie ohydą i okropieństwem nikt nie gardzi (zob. materiał).
Tekst nie jest odkrywczy, gdyż mniej więcej wiemy, do czego są zdolni uczniowie na lekcjach, jednak szczegóły porażają. Autorka cytuje bowiem liczne odzywki młodzieży do nauczycieli, w tym najbardziej wulgarne, o których nie śniło się nikomu, że tak w ogóle można. Nie będę ich tutaj powtarzał, bo jeszcze mi ręka uschnie albo język sparcieje. Kto ciekawy, niech zajrzy do „Wysokich Obcasów” i się nasyci.
Jak wynika z omawianego tekstu, nauczyciele nie radzą sobie, więc chwytają się brzytwy, czyli odpłacają pięknym za nadobne. Dają uczniom w ucho, ale tak, aby kamera nie widziała. Odzywają się równie plugawie jak dzieci i dzięki temu zyskują poważanie. Widać więc, że każdy orze, jak może. Kto nie potrafi wejść w rolę prymitywnego chama, ten przegrywa w starciu z uczniami i traci władzę na lekcji. Nie autorytet, bo ten nauczyciele stracili razem z innymi dorosłymi, ale władzę. Chodzi o to, kto będzie rządził na lekcji. I o to trzeba, niestety, codziennie walczyć.
Na miejscu nauczycieli, którzy sobie nie radzą, poprosiłbym o pomoc woźną. W mojej szkole pracuje hetera, która w razie czego tak walnie szmatą, że do wesela się nie zagoi. Czyli zawsze jest jakiś sposób, tylko trzeba poszukać.
Komentarze
Proszę bardzo, gospodarz ustalił kto zaczął, oczywiście oni.
A czemu to jednym nauczycielom się zdarza a innym nie?
Wiadomo do czego są zdolni uczniowie na lekcjach, szkoda że nie wiadomo do czego są zdolni nauczyciele.
W domu też się dziecko bije jak zacznie, wiadomo, jak by było grzeczne toby nikt nie bił więc same sobie winne.
„Kto nie potrafi wejść w rolę prymitywnego chama, ten przegrywa w starciu z uczniami i traci władzę na lekcji.”
Kompromitujący wpis z przykrością muszę stwierdzić.
Nie mogę się zgodzić. Może to wyjątek, ale sam chodzę do liceum (aktualnie klasa maturalna) i to, że obecnie słowo „nauczyciel” nie wiąże się ze słowem „autorytet” nie jest regułą. Nauczycielka języka polskiego, kobieta, osoba z delikatną wadą wymowy i nerwowym jąkaniem (z którym skutecznie walczy; wspominam o tych przywarach dlatego, że są to teoretycznie „bogate złoża” kpin i szyderstw) potrafi zachować spokój i ciszę na lekcji, bez podnoszenia głosu. Wystarczy wzrok, wyraz twarzy, ewentualnie, intelektualny prztyczek w nos. Z początku trzymała ten rygor nieustępliwie, z czasem, klasa nabrała do niej szacunku i obecnie nie karze, nie poraża wzrokiem, bo zwyczajnie nie musi. Na tych lekcjach nikt nie rozmawia, nie śmieje się głośno, o jakichkolwiek wyzwiskach czy innych kuriozach nie wspominając. Wszystko z szacunku i respektu. Do wiedzy, jaką posiada i do niej, jako człowieka.
Można „utrzymać władzę” bez zniżania się do poziomu chamstwa. Trzeba po prostu umieć wyegzekwować ją w odpowiedni sposób.
Zapraszam więc do zwykłego, gminnego gimnazjum, najlepiej gdzieś w Polsce „B”, może wtedy zrozumiecie o czym jest mowa w tym artykule, a nie tylko liceum. A rodzice? Skoro na zebrania przychodzą po wpływem alkoholu, to o czym mówić.
Całkowicie zgadzam się z wpisem parkera.
Pan, Gospodarzu, w ogóle minął się w tym wpisie z powołaniem. W szkole bowiem nie chodzi o władzę, a autorytet nie służy do rządzenia.
A już na pewno nie chodzi o władzę nad uczniem.
Chodzi, Gospodarzu, o wpływ.
Kto na kogo i czym wpływa, a przede wszystkim – po co.
Problemy, o których się nie mówi, a jak mówi – to po myśli władzy, nie znikają pod burą szmatą.
Zwłaszcza miotaną przez kobiety, którą to kobietę w tym wypadku, zapewne wreszcie szczerze, tak czule i z własciwą sobie ępatią określił Pan – heterą.
Tak, prawie w każdym poście, pozwalam sobie skomentować wpływ, jaki Pan wywiera poprzez blogging.
Zaczynam mieć wrażenie, że coraz bardziej wpływ ten oddala Pana od kontroli nad percepcją i sytuacją, w której tak pożądana władza może obrócić się przeciw nauczycielowi.
Mam nadzieję, że Pana uczniowie i studenci bardziej docenią Pański urok towarzyski, pomijając kontrproduktywne przesłania, jakie wioną (oby tylko) z Pańskiego belferbloga.
Z wyrazami zdegustacji.
Liceum i gimnazjum to trochę inne światy. Myślę o kulturze uczniów.
Jakoś przebrnąłem i nasyciłem się niewyobrażalną ohydą kolportowaną przez „Zafajdane Cholewy”.
Mam sporo zastrzeżeń do wnikliwości dziennikarki, kompetencji cytowanego specjalisty i jeszcze paru spraw merytorycznych.
Ale nie do faktów.
Tam nauczyciele mówią sami za siebie i to mówi o nich więcej, niż byliby w stanie przyznać.
Zrozumiałem, dlaczego Gospodarz tak wstrząśnięty, że usiłuje władzę nad światem złapać niewybrednym fajdaniem cudzych cholewek.
Co ma odpowiednio nastawić i zniechęcić czytelnika do zapoznania się z linkowanym materiałem.
A tymczasem, opisywane zachowania uczniów łatwo można powiązać z wpływem, jakim legitymują się w swoich zachowaniach opisywani nauczyciele.
Jako osobnikowi, mającemu zawodowo do czynienia z przeróżnymi ludźmi, do głowy by mi nie przyszło, że można podejmować się pracy, w której nie potrafi się podołać zwykłym objawom (choć w zdegenerowanej kulturowo formie) dynamiki grup, adolescencji i reakcji na opresyjne warunki skoszarowanie.
Przecież, podobne co do przyczyn, zachowania uczniów opisuje już Gomulicki w starodawnych „Wspomnieniach Niebieskiego Mundurka”.
Problem w tym, że obecnie kultura naszego społeczeństwa, co prawda – schamiała, ale przecież nie tylko w szkole. To samo na drodze, sklepie, urzędzie.
Tyle, że instytucja szkoły ma mechanizm z ubiegłych wieków (te belferskie marzenia o policji, władzy i przemocy!) a zapełniają ją belferskie nieporadne albo do cna cyniczne „emo”, przerażone bezczelnością uczniów pytających ‚już na wstępie lekcji’ : do czego mi się to przyda?
Ja też pytam: do czego nadają się tacy ‚nauczyciele’, jak dają sobie radę z pozaszkolny życiem społecznym i ekonomicznym bez wymarzonej władzy?
Wszystko staje się jasne, gdy artykuł na końcu ujawnia wyjątkowo ohydne i porażające okropieństwem wnioski – nauczycielki i specjalisty:
„…Prawda jest też taka, że połowa nauczycieli nie powinna iść do tego zawodu….nauczyciele wstydzą się swojej bezradności, niedołęstwa i wolą milczeć…”
Niestety, nie zawsze na temat, na który powinni – i cytując – vice versa, dostrzegają w artykule (i pracy dziennikarskiej zacnego pisma) wyłącznie zafajdanie cholewek, których sami nie potrafią skierować we właściwe miejsce pracy, takie, aby bez trudu wymuszać swą władzę z poziomu wysokich obcasów nieumytych aspiracji.
Proponuję hodowlę nierogacizny.
„@Parker
A czemu to jednym nauczycielom się zdarza a innym nie?”
Moze przypadek? Jednym sie zdarzaja nieszczesliwe wypadki innym nie, jak w zyciu.
A Twoje pytanie mozna odwrocic:
Dlaczego ten sam nauczyciel w jednej klasie jest szanowany a w innej wyszydzany i ponizany? Zmienil sie jako czlowiek w ciagu dziesieciu minut, po przejsciu z klasy do klasy?
Nie, nie zmienil sie. Zmienil sie „material” na jakim pracuje.
@parker – autor tylko komentuje banalne wnioski oryginalnego artykułu, nie widzę tu kompromitacji. Przeczytawszy WO miałem podobne odczucia.
@cbsky – I tym się właśnie klasa maturalna od gimnazjum różni – są w niej ludzie zazwyczaj dojrzali lub mocno dojrzewający, którzy nauczyli się szacunku dla człowieka. Tekst WO jest natomiast głównie o dziczy gimnazjum i o niemocy lub braku opanowania u nauczycieli.
Swoją drogą nie wiem z zasadzie co było celem oryginalnego artykułu. Większość przypadków tam opisanych to jednocześnie patologia szkolna i kompletna rezygnacja nauczycieli. Mam im współczuć? Sam mam wykształcenie nauczycielskie, ale na szczęście na czas pojąłem, że to nie moja bajka. Dyplom nie musi mnie od razu pchać do szkoły. No, przynajmniej nie gimnazjum. A z wykształcenia i tak korzystam, tylko ciut ciut inaczej.
Mam pytanie do Gospodarza i piszących na blogu nauczycieli – jak to jest możliwe, żeby pewne technikum (a właściwie zespół szkół – technikum + liceum profilowane) rokrocznie ‚osiągające’ najniższe lub prawie najniższe wyniki z matury w województwie (połowa uczniów nie przystępuje; z przystępujących połowa nie zdaje) znakomicie wypadło po wizytacji frontalnej. Pisze o tym prasa lokalna, dyrekcja udzieliła wywiadu dla TV. Czegoś tu nie rozumiem.
P.S. To pytanie powinno być pod wpisem „Ankieta dla nauczyciela”, ale wtedy jeszcze nie było tak głośno ‚o sprawie’.
@cbsk
Jeśli nauczyciel umie postępować z uczniami, rozumie ich problemy, traktuje jak ludzi, a nie bezkształtną i bezrozumną masę, która tylko czyha, aby mu włożyć wiadro na głowę, na pewno sobie poradzi.
Tzw. godność albo się ma, albo nie. Nikt jej nie może odebrać.
Chyba megiera, nie hetera. Hetera jest z całkiem innej bajki. Ale mylenie hetery z megierą to powszechna w polszczyźnie rzecz. W zamierzchłych czasach PRLu poloniści na pierwszym roku studiów czytali wielu starożytnych i pięknych, mądrych heter z okrutnymi megierami nie mogli pomylić.
Nobody’s perfect.
Taka ciekawostka w wypowiedziach wielu belfrów publicznych:
zazwyczaj uważają, że to klient, a więc uczeń, ma za zadanie „dojrzeć” kulturowo, emocjonalnie i zawodowo (!) do ich, belfrów poziomu profesjonalnej kompetencji…
Jaki to poziom, opisuje linkowany artykuł poprzez wypowiedzi i zachowania samych belfrów, identycznie jest na tym blogu.
A tymczasem, jest zupełnie odwrotnie, dopóki wiedza o zachowaniach ludzkich jest dziedziną naukową (a nie np. „kaskową”, od: wyścig w kaskach).
To postawa i zachowania dorosłych belfrów wpływają na behawior zgrupowanych i pojedynczych nastolatków.
I za ten wpływ belfrom się płaci nawet, jeśli nie mają o tym pojęcia, szukając protezy w terroryźmie władzy.
To jest ważna przyczyna trwania skansenu publicznego i konserwowaniu patologii społecznych u młodzieży.
To jest też różnica wobec niepublicznych warunków edukacji, gdzie próby posługiwania się samozwańczą władzą, zamiast kompetencjami, eliminuje w praktyce belfra z zawodu (albo szkołę z rynku).
Czy Szanowne Grono nie widzi, że kłopoty z gimnazjami ale też czasem ze szkołami średnimi są spowodowane selekcją uczniów. Wam się wydaje, że trzeba tych dobrych wybrać i uczyć w lepszych szkołach.
Niekoniecznie najzdolniejszych, tylko tych którzy się chcą uczyć albo nie chcą ale rodzina ich do tego zmusi, dzieci z domów gdzie dba się o edukację swoich pociech i nie przychodzi pijanym na zebrania.
Czy trzeba nauczycielowi tłumaczyć, że to nie wina tych dzieci że się w takich rodzinach czy środowisku chowają?Zamiast im pomóc, wyrwać ze środowiska to selekcja, niech spadają, a potem narzekanie, że kosz na głowę zakładają.
Gimnazja złe, bo się w nich młodzież w trudnym wieku zbiera. Które gimnazja, wszystkie?
Macie to co chcecie, są wybrani, są dobre gimnazja w których takie jak opisywane przypadki się nie zdarzają.
Ale nie umieć powiązać faktu istnienia dobrych z koniecznością istnienia złych świadczy o zdolności percepcji otaczającego świata?
I nie piszę do wszystkich nauczycieli, z pewnością są tacy co to rozumieją.
open
16 kwietnia o godz. 8:48
– – –
Bardzo słuszna uwaga.
Ja, nazywając kobietę, na przykład Panią Woźną, „heterą”, wiedziałbym że mówię, ex definitione, o zawodowej prostytutce, o wysokiej pozycji materialnej.
Nazywając ją z kolei „megierą”, pisałbym o
„kobiecie o twarzy wykrzywionej wściekłością, z wężowymi włosami oraz batem w ręku, mającą zatruty oddech i pianę płynącą z ust; złośliwa, kłótliwa, zawzięta i zła, zwykle przy tym stara i brzydka…”
Rzeczywiście, będąc kobietą (a nawet uczniem), wolałbym ze strony belfra większego zniuansowania w epitetach.
Ostatecznie wyrafinowane ku…stwo nie musi łączyć się ze starością brzydotą, można popełnić wobec Pani Woźnej i innych kobiet – faux pas…
Wydaje mi się, że artykuł pochodzi z innego dodatku GW, a mianowicie z Dużego Formatu http://wyborcza.pl/1,75480,11480300,I_co_mi_zrobisz__stara_krowo.html . Nie dokońca rozumiem potrzebę ataku Wysokich Obcasów, tylko z powodu ukazania się w nich artykułu, z którym się nie zgadzamy. Problem w relacjcji nauczyciel – uczeń istnieje. Pewnie w jednych szkołach jest lepiej w innych gorzej i uważam, że warto o tym rozmawić i szukać dobrych rozwiązań. A nie tylko krytykować tych, co sobie nie radzą z uczniami.
gospodarz żyje w jakims odizolowanym środowisku elitarnego liceum i nie widzi co się dzieje dookoła,
w dodatku mimo, że polonista chyba jednak nie zrozumiał artykułu.
@parker „Czy Szanowne Grono nie widzi, że kłopoty z gimnazjami ale też czasem ze szkołami średnimi są spowodowane selekcją uczniów.”
Tak i nie. W szkole podstawowej te dzieci były przecież razem, przynajmniej wiekszość z nich, pomijając te, które izolowane były od maleńkosci w prywatnych placówkach. Moje dzieciaki tez chodziły do jednej szkoły z marginesem. Jakoś nie widać było pozytywnego oddziaływania tych grzeczniejszych na tych niegrzecznych. Ci chamscy i ci niechamscy z ulgą się rozstali i nie zauważyłem tęsknoty za kontaktami z żadnej strony. Sami tez raczej kończyliśmy szkoły (licea) w pewien sposób wyselekcjonowane. Trudno porównywać te sprawy. Słynny kosz na głowie zdarzył się akurat w szkole zawodowej – czy tych uczniów w ramach powszechnej deselekcji należało raczej przyjąć do elitarnego liceum? Gdzieś selekcja musi nastąpić. Granica chamstwa przesunęła się znacznie niżej w porównaniu z „moimi” czasami. Nic dziwnego, że i selekcja schodzi coraz niżej. Rodzice tych dzieci kończyli jeszcze szkoły bez selekcji – skąd w tych rodzinach tyle chamstwa?
Chamstwa jest tyle, bo na to jest tzw. społeczne przyzwolenie. Sa chamscy, bo mogą tacy być i tak im sie podoba. Rodzice większości z tych dzieciaków przestali dawno wykonywac swoje obowiązki rodzicielskie. Ale oczywiście to nie oni sa miernotami i nieudacznikami, bo nie potrafili wychować swoich dzieci.
Jasne, sporo młodych nauczycieli jest naiwna, myśli, że praca w szkole polega na przekazywaniu wiedzy. Rzadko z podobnymi problemami spotykaja się w czasie praktyk. W czasie praktyk jest starszy nauczyciel, sa to zwykle szkoły lepsze, takie, które prowadza praktykantów. Młody nauczyciel mówi sobie: dam radę, a tu trafia do zakładu karnego, tyle ze bez krat i bez możliwości egzekwowania tego, co powie. Problem u nas jest jednak inny – ze nauczyciel z problemami (a większość problemy ma) nie otrzyma znikąd merytorycznej pomocy ani wskazówki, bo wszędzie pełno jest parkerów i gekkonów, którzy z lubościa wyzwą cię od nieudaczników i miernot. Tymczasem jest o wiele więcej miernot w innych zawodach, być może i tacy pewni siebie wypowiadający się tutaj są takimi miernotami, tyle że łatwiej ukryć swoją miernotę za biurkiem czy w zaciszu gabinetu niż przed całą klasa dzieciaków, wyczekujących na każde potknięcie.
Kwietniowa
16 kwietnia o godz. 11:43
„…warto o tym rozmawiać i szukać dobrych rozwiązań. A nie tylko krytykować tych, co sobie nie radzą z uczniami.”
– – –
Dużo słuszności piszesz, ale nie do końca.
Bo przecież to nie na nieradzenie sobie z uczniami zwraca uwagę swoim wpisem Gospodarz, belfer zapoznany, ale na brak kultury mediów i uczniów oraz pań woźnych, w walce o władzę w szkole.
Sam, inwektywami we wpisie, tej kultury dając wątpliwy przykład.
Rozmowa publiczna o kompetencjach nauczycieli nie jest „tylko krytykowaniem”, a koniecznym warunkiem funkcjonowania zdrowych relacji społecznych z konsumentami publicznego grosza.
O ile nauczyciele publiczni poczuwają się do opłacanej im roli w tych relacjach a nie uzurpują sobie bezrefleksyjnie prawa wyjęcia spod krytyki.
Z kolei „szukanie rozwiązań” na blogu to chyba trochę za późno i w nietrafnym miejscu, skoro chodzi o podstawowe kompetencje ludzi przyjmujących za pieniądze, z własnej woli, pewne obowiązki zawodowe.
Nie są polegają one jednak na dyktowaniu ubezwłasnowolnionym kukiełkom informacji, wkutych belfrom na ichniejszych ‚studiach’.
Równie dobrze można by na blogu poszukiwać rozwiązań, pomocnych lekarzowi – ignorantowi w diagnozie i leczeniu. Ale to właśnie byłaby sytuacja chora i chore rozwiązanie, którego chyba nie chcielibyśmy sprawdzać w praktyce na własnej skórze?
(Chociaż coraz częściej i ta choroba dziesiątkuje nasze społeczeństwo, zgodnie z prawami Darwina).
No to, dużo zdrowych rozwiązań życzę w tej dyskusji.
„Taka ciekawostka w wypowiedziach wielu belfrów publicznych:
zazwyczaj uważają, że to klient, a więc uczeń, ma za zadanie ?dojrzeć? kulturowo, emocjonalnie i zawodowo (!) do ich, belfrów poziomu profesjonalnej kompetencji?”
No, ale skoro Gekko the Great Educator zawodowo zajmuje sie ksztalceniam nauczycieli, to powinien wiedziec, czego sie uczy na kierunkach pedagogicznych. Nie ma absoutnie zadnych zajec, uswiadomiajacych studentow, ze beda w szkole pomagac uczniom ?dojrzeć? kulturowo, emocjonalnie i zawodowo”. Studenci zdobywaja wiedze w swojej specjalnosci i troche pedagogicznej teorii. Oczywiste jest, ze ida do szkoly nie przygotowani, a tam juz kazdy orze jak moze.
Jego Kompetencja Gekko nie wiedzial? To coz on tam robi w swojej pracy? Aaa… w godzinnach pracy czytuje Belferbloga i komentuje przesmiesznie, kompromitujac swoje stanowisko, ktorym sie „pod wplywem” pochwalil pare wpisow wczesniej. Nie dosc, ze stoi na gorze piramidy i psuje ja swoimi wyimaginowanymi „kompetencjami”, to jeszcze obsmiewa i wyszydza dol. Fe nieladnie.
Pozostaje sie tylko zastanowic skad tyle frustracji.
jest jest
@Albert
Ładnie i na temat.
tsubaki
16 kwietnia o godz. 14:48
– – –
Tak, zastanowienie pozostaje…w sferze Pani nieosiągalnych kompetencji, jak widać z Pani tekstu.
Ale przy okazji warto poczytać ze zrozumieniem, co Pani pisze (szkoda, że wzajemność niemożliwa):
a/ nadal nie pojmuje Pani sensu edukacji, to nie zależy od tego, cyt.: czego się uczy, jakie są zajęcia, zdobywania wiedzy, uświadamiania, oraz teorii.
Edukacja, również nauczycielska, polega na uzyskaniu wyniku, w którym edukowany chce, wie jak i potrafi robić i osiągać to, za co się zabiera.
b/ „Oczywiste jest, ze ida do szkoly nie przygotowani, a tam juz kazdy orze jak moze.”
I to jest w istocie oczywisty wynik. Ale właśnie braku edukacji, ponieważ to nie edukacja „ma przygotowywać” a sam podmiot edukacji ma się, dzięki niej również, przygotować. To skutkiem edukacji ma być, że „się idzie” tam, gdzie się potrafi sprostać obowiązkom, a nie tam, gdzie można „orać jak można”, czyli bezradnie i niekompetentnie i brać za to kaskę. Ale za swój poziom i decyzje zawodowe – już niekoniecznie.
c/ a propos Pani osobistych wycieczek, to też dobrze ilustrują ale wyłącznie Pani właśnie osobiste frustracje; choćby tym, że nie wyobraża Pani sobie pracy bez wyznaczonych przez kogoś „godzin” i to zwłaszcza na „górze piramidy”, której Pani jedynie zawiści.
A i tak wszystko, co Pani o mnie pisze i ‚wnioskuje’, w tym zwłaszcza insynuacje obyczajowe, wynika z całkowitej arogancji i niezdolności do zrozumienia czytanego tekstu, ani pojęcia tego, że szczytem żadnej piramidy nie jest etatowe klepanie na godzinki programów dających papier nauczyciela.
Tym bardziej, nie jest to moim udziałem, co i tak nie ma tu żadnego znaczenia.
Mam nadzieję, że kiedyś napisze Pani coś w wyniku i o edukacji, może nawet w temacie bloga?
Hetera, Szanowni Przedpisarze, ma dwa znaczenia, o czym informuje większość słowników.
Zacytuję drugie („Wielki słownik wyrazów obcych PWN”):
2. kobieta kłótliwa i dokuczliwa; jędza, sekutnica, megiera.
Może najpierw należy się upewnić, a potem pisać?
Albert
16 kwietnia o godz. 14:08
– – –
„Rodzice tych dzieci kończyli jeszcze szkoły bez selekcji…”
To akurat ciekawe, bo jak się zdaje obaj wiemy, że nieprawdziwe.
I ja i poprzednie pokolenia (o czym wiem z opowieści atentatów), i przed wojną i za komuny, i po niej, WYBIERALIŚMY sobie szkoły, wedle ich renomy.
A skoro zawsze ludzie będą dążyć, mieć ambicje i wybierać, to zawsze będą powstawać rozwiązania, odpowiadające na ten wybór.
Nieprawdą przecież, że kiedykolwiek placówki edukacyjne były „równe”; za komuny także nie były, ja np. kończyłem jedno z 10 najlepszych w PRL liceów (bo i wtedy były rankingi formalne i nieformalne). Był egzamin (umiejętności, rzecz jasna) selekcja społeczna – do pewnych szkół dążyli jedni, do innych – drudzy.
Było tak nawet w podstawówkach! I znam takich, co ze wsi do miasta dzieci do szkół posyłali…co nie?
Jak można próbować odebrać ludziom ten wybór, pod oczerniającym i demagogicznym pretekstem, że to selekcja?
Nawet komuna nie dała rady, a próbowała jak mogła.
Więc parker próbuje zawrócić Wisłę kijem.
Bo przecież, skoro drogi są publiczne i z podatków, to jak to możliwe, że jedni jeżdżą po nich furmanką (np. w zamojskiem), inni – własną bryką, jeszcze inni – pekaesem?
Zabrać, wyrównać, i niech już nic nie będzie?
–
Poza tym, Albercie, problemy nauczycieli, które przywołujesz, nie powstają w wyniku nieuniknionej w demokracji, obecności złośliwych gekkonów (ani innych szczających w nasze mleko krasnoludków).
Przeciwnie, w demokracji, to problemem obywateli gekkonów są ludzie, którzy przymusem zabierają im podatki i mają osobisty problem, aby wywiązać się z obowiązków.
Ale z przeznaczaniem pensji na leczenie własnych problemów etatem, zamiast na pracę zgodną z umową, problemu już nie mają.
Zastanawiam się, czy rzeczywiście i po prostu nie jest to kolejny wyraz upadku naszej służby zdrowia.
Kroplówki w szkole zamiast wywiadówki?
Pozdrawiam gekkonim rechotem przypadkowego społeczeństwa 🙂
Albert
To dobrze, że chociaż tak i nie, jest się o co zaczepić w dyskusji.
Czy granica chamstwa się przesunęła niżej można polemizować, zaliczyłem w swoim życiu trzy podstawówki i granica chamstwa się przesuwała wraz ze zmiana dzielnicy w wielkim mieście. Natomiast granica selekcji rzeczywiście, znacznie się obniżyła, kiedyś była po ośmiu klasach dziś po sześciu, jak widać nie wpłynęła ona korzystnie na chamskie zachowania skoro zgadzamy się, że jest go więcej. Ja twierdzę, że jest więcej właśnie przez selekcję.
Bo słusznie zauważasz, że w podstawówkach ten problem też istnieje, ale jego skala nie jest tak dotkliwa.
Piszesz: „Jakoś nie widać było pozytywnego oddziaływania tych grzeczniejszych na tych niegrzecznych.”
A może niezbyt dokładnie obserwowałeś, może byliby dużo gorsi jakby nie wpływ tych grzecznych?
Ale wróćmy do gimnazjów.
W wyniku selekcji wybieramy z całej populacji tych grzecznych, zadbanych przez rodziców lub/i obdarzonych przez naturę zdolnościami czy pracowitością.
Co nam pozostaje w zbiorze?
Same łobuzy?
Nie, choć oczywiście stanowią oni już większy procent naszej grupy niż w niewyselekcjonowanej podstawówce. Z racji swojego charakteru element dominujący nad innymi.
A kto to, ci inni?
Ano ci słabsi. Mniej zdolni, bo się boją dobrego gimnazjum o wysokim poziomie. Choć to niekoniecznie, bo nie tylko zdolności ale często ambicje rodziców są czynnikiem decydującym, generalnie z gorszych domów gdzie się wagi do nauki nie przywiązuje. Ale nie łobuzy, w podstawówce nie sprawiali problemów.
Co się z nimi dzieje jak trafiają do takiego gimnazjum, gdzie łobuzerka rządzi?
Część się do silniejszych przyłącza, część się staje ofiarami. I jednych i drugich szkoda a patologia się mnoży.
Teraz wróćmy do tego dobrego gimnazjum, poziom wysoki, dla zdolnych.
Czy tam trafia zdolna młodzież? Na pewno tak, choć jak wcześniej zauważyłem nie cała, ta zdolna z gorszych domów często nie, ta pada ofiarą tych gorszych gimnazjów i ich podopiecznych.
Więc kto poza zdolnymi, ci mniej zdolni ale z dobrych domów, ambitnych rodziców.
Ci też przeżywają gehennę, bo nie są w stanie sprostać wymaganiom szkoły, dostają gorsze, nie na miarę oczekiwań rodziców stopnie a przecież liceum renomowane czeka. Mimo że ryja i zakuwają ambicji rodziców nie zaspokajają, frustrują się, maja niska samoocenę, potem są nieszczęśliwymi ludźmi w życiu.
To oni potem często zostają nauczycielami, wymagań żadnych, papier jest, ambicje rodziców zaspokojone, bo to inteligencki zawód. Masz takich kolegów i koleżanki w pokoju Albercie?
I żeby być dobrze zrozumianym, niech oni tymi nauczycielami zostaną, tylko jakże innymi ludźmi będą jak skończą mniej opresyjną dla nich egalitarna szkołę. Może nawet będą lubili swoich uczniów:):):)
Tak więc patrząc na problem selekcji trzeba patrzyć szeroko a nie oczami furmańskiego konia.
Rachunek zysków i strat jakie niesie ze sobą selekcja jest moim zdaniem zdecydowanie negatywny.
Tytułem uzupełnienia linkowanego artykułu – głos drugiej strony: http://wyborcza.pl/1,75480,11480319,Zadnej_litosci.html?as=1&startsz=x
@Gekko – zaledwie dwa posty wcześniej zachęcałeś mnie, żebym podawał jakieś konstruktywne rozwiązania problemów polskiej edukacji – dziś piszesz, że to nie czas i nie miejsce, ekhm!!!
Gdybym był głupcem, pokusiłbym się o miałki intelektualnie belferski wpisik z kilkoma chwytliwymi hasełkami, żeby podbudować swoje mierniutkie belferskie ego i umożliwić Tobie naklepanie w wolnej chwili kolejnych mądrych słów (czytaj: jak dokopać ćwiercinteligentom z bloga).
Co do metodyki na kierunkach nauczycielskich (bo taki skończyłem) – przez dwa semestry byliśmy męczeni sztuką pisania szczegółowych konspektów lekcji (z podziałem na pytania nauczyciela, odpowiedzi ucznia, z drobiazgowym rozpisaniem celów i metod), sama teoria nauczania – rodem z I połowy XX wieku – teoria, teoria, teoria!!! W tym czasie – na III roku – jedna lekcja pokazowa i jedna próbna w podstawówce (później miesiąc praktyk), na IV roku jedna lekcja pokazowa i jedna próbna w liceum (później miesiąc praktyk).
Nie przypominam sobie żadnych zajęć warsztatowych, które nauczyłyby nas – przyszłych nauczycieli, rozmowy z rodzicem, postępowania z problematycznym uczniem, radzenia sobie z własnymi rozterkami i problemami. Słusznie zauważa jeden z komentujących – każdy orze, jak może – bo tak jest, choćby i sam Gekko twierdził, że nie jest.
I jeszcze jedno – zarzucasz Gekko innym userom wycieczki personalne – a sam piszesz tak ohydnie w odpowiedziach, że aż smutno to czytać – to się nazywa chamstwo i hipokryzja, prawda? Ale tutaj możesz sobie tak pisać, ciekawe, czy w podobnym tonie rozmawiasz z podwładnymi???
Gekko
16 kwietnia o godz. 14:24
„Chociaż coraz częściej i ta choroba dziesiątkuje nasze społeczeństwo, zgodnie z prawami Darwina”
Pamiętam że kiedyś, jak jeszcze nie byliśmy tak zakolegowani blogowo, zarzucałem Ci hołdowanie skompromitowanej teorii darwinizmu społecznego który leżał u podstaw ideologii nazistowskiej a potem eugeniki w Skandynawii.
Nie odniosłeś się wtedy do tego zarzutu czy też komplementu.
Może teraz się odniesiesz?
Dla niezorientowanych wklejam link gdzie skrótowo można przeczytać co to za głęboka dziewiętnastowieczna idea.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Darwinizm_społeczny
Niestety taka jest przykra prawda, że dzisiejsza szkołą nie jest dla ucznia miejscem wychowania a miejscem demoralizacji.
Władek
16 kwietnia o godz. 18:26
– – –
Władek, co chcesz wnieść do dyskusji swoim linkiem?
Jest ciekawy, może skomentujesz?
A propos personaliów:
1/ Mijasz się z prawdą o zachęcaniu – tak, zachęcałem Ciebie do podzielenia się doświadczeniem polonisty w technikum, a nie do rozwiązywania czegokolwiek. I to w odpowiedzi na Twoją bezradność wobec prostego pytania ewaluacyjnego, która sam zgłosiłeś. Zaproszenie podtrzymuję.
2/ Mam rozumieć, że Twoim zdaniem milczenie, aby nie dać pretekstu do rzeczowej dyskusji to oczywiście wyraz mądrości? A ja myślę, że bezradności, wyprowadź mnie z błędu.
3/ Nieumiejętność czy bezradność zawodowa na skutek „męczenia się” metodyką na studiach to też dowód na kondycję i archaiczne nastawienie do nauki studenta a nie status metodyki. To nastawienie zakłada, że odpowiedzialność za wynik własnej edukacji nie leży po stronie dorosłego, który wybrał takie studia (fakt, że same niedoskonałe metodycznie), tylko zawinili inni. Można więc było studia zmienić, porzucić, ale skoro się zawód wykonuje z własnej woli, to nie pora teraz na biadania, że na studiach ‚nie dali’.
Władku, nie sądzisz, że aby uczyć innych, trzeba samemu umieć i chcieć to robić a nie męczyć się?
Dzieciaki to widzą i okrutnie wykorzystują, o czym mówi Twój link, jak zapewne zauważyłeś.
4/ Oczywiście nie twierdziłem nigdzie, że nie ma „orania jak możenia”, tylko, że to kompromitujące kompetencje i postawa, których można się wstydzić, a nie publicznie szczycić, użalając nad nimi (i sobą) jednocześnie.
5/ Ohyda i, ulubione przez bezradnych oszczerców, ‚chamstwo’ to tylko inwektywy. Pokazuje to wpis inicjalny a Ty idziesz tym, hm…zafajdanym śladem w polemice.
Co konkretnie jest ohydne w moich odpowiedziach i dlaczego?
Chętnie się pokajam wobec rzeczowych argumentów, tymczasem nie ja nadaję ton dyskusji ani atmosferze bloga, takimi epitetami, zauważ – jeśli Cię na to stać cywilnie i belfersko.
W przeciwnym razie, dołączasz tylko do jałowego fajdania (aby trzymać się autorytatywnego arbitra elegantiarum belferensis) własnego ethosu i środowiska.
PS Powiedz, że to ohydne, a dodam, że nie pracujesz w szkole tylko zafajdanej cholewie – i będzie po belfersku, elegancko.
Pozdrawiam
parker
16 kwietnia o godz. 18:43
– – –
A to my jesteśmy ‚zakolegowani’ ????
(minuta ciszy z osłupienia)
Nie złapałeś w równościowym amoku polemicznym, że Darwina wspominam w kontekście ginięcia gatunku i osobników obdarzanych takąż nagrodą, za skuteczne samounicestwienie. Niewątpliwie, lecząc się zastępczo, w internecie, podług mądrości Goździkowej, zmierzamy w tym kierunku.
I to wynika jasno z kontekstu, a nie opętujący Cię darwinizm społeczny.
Oczywiście, możesz ignorować ewolucję i inteligencję przystosowawczą gatunków, bez której grozi im przyrodnicza zagłada, ale nie staniesz się przez to bogiem wyjętym spod praw ludzkich.
Ewangelia nie pomoże, prędzej wiara w zmartwychwstanie 😉 , ale co to ma wspólnego z nauką, jaką jest medycyna, o czym pisałem?
Ech, jak wiadomo, lepsi już wrogowie, niż koledzy… 🙂
Kilka miesięcy temu ktoś na tym blogu śmiał się, że moje tłumaczenie pochodzenia pensji nauczyciela brzmi, jak opis barona Münchhausena, który sam wyciąga się z bagna za włosy…
Teraz czytam wpisy Gekko i widzę, że żąda ode mnie, żebym takiejż baronowej sztuczki dokonał kolejny raz – a ja odpowiadam NIE!
Dlaczego? Jeśli ja sam mam dokonać autoewaluacji, to zaczynam się uśmiechać, bo nie ma chyba nic zabawniejszego, niż zapytanie delikwenta, jak ocenia swoją pracę. Jeśli udzielę opisowej odpowiedzi „oceniam ją dobrze, bo…”, to spodziewać się mogę jedynie kpiny ze strony osoby, która a priori zakłada, że szkolnictwo w Polsce to szambo.
Jeśli z kolei ocenię swoją pracę negatywnie, to w niczym nie zmienię postrzegania pracy nauczycieli przez rzeczonego rozmówcę.
Panie Gekko – może zaczniemy od przewrócenia do góry nogami pewnej zasady – zasadę „CO mam zrobić” zamieńmy na „Jak mam to zrobić”???
Bo informację o tym, że mam coś zrobić (jako nauczyciel) słyszę z każdej strony, nikt jednak nie jest w stanie odpowiedzieć na proste z pozoru pytanie, które mnie gryzie od 2002 roku – JAK mam to zrobić.
Nawet Ty Gekko nie napisałeś do tej pory ŻADNEJ sensownej propozycji.
A więc Gekko kształci pedagogów, a potem miażdży ich na blogu waląc we własne gniazdo?! Fuj … wyjątkowo świńska etyka zawodowa przygotowuje nam belfrów do pracy …
A tu – > http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11542985.html <- jeszcze o jednym ex, "pomocniku nauczycieli" ( pkt 9 zadań kuratora oświaty – badanie potrzeb nauczycieli w zakresie doskonalenia oraz inicjowanie i koordynowanie działań związanych z doskonaleniem nauczycieli) …
Swoje sugestie na temat poruszony w wpisie Gospodarza zawarłem w nr9 „Problemów Opiekuńczo-Wychowawczych z listopada 2010r w artykule „Dyscyplinowanie trudnej klasy”. Zawiera on szereg sugestii z moich wieloletnich doświadczeń z pracy z niepokorną dziatwą w placówkach resocjalizacyjnych, klasach uzawodowionych OHP oraz zespołu szkół plasującego się w rankingach w dolnej strefie stanów niskich.
Proszę bardzo nie odbierać mego wpisu jako kryptoreklamy. Może się treść mojego artykułu komuś przyda (to przepis na zamordyzm okraszony życzliwością, z domieszką Herberta)
Władek
16 kwietnia o godz. 19:41
– – –
Gwoli uczciwości, której Ci, Władku nie staje (ech, te emocje…) prostuję, niestety Twoje kłamstwa:
a/ „żąda ode mnie, żebym takiejż baronowej sztuczki dokonał kolejny raz” – nieprawda, niczego takiego i w ogóle niczego od Ciebie nie ŻĄDAM;
b/ „Jeśli ja sam mam dokonać autoewaluacji” – ale to nie ja Cię o to pytam przecież, sam zacytowałeś ‚mistrzowskie’ pytanie, nie pochodzące ode mnie. Ja oczekiwałem, że podasz odpowiedź na to pytanie, pt. „jak szkoła…” – a więc to ewaluacja szkoły.
Na marginesie, Twoje oburzenie na rzekome (i nie moje) pytanie o własną ocenę pracy, jest naprawdę kuriozalne. Dlaczego – to inny temat, możemy pogadać ale nie w takim nieuczciwym trybie, jaki chcesz narzucić.
c/ Ja nigdzie nie pytałem Ciebie, ani nie wskazywałem co i jak Ty masz robić, jako nauczyciel. Co ma robić nauczyciel określa Twoja umowa o pracę, pochodne ustawy oraz podstawa programowa.
Dziwna byłaby dyskusja o tym, JAK wywiązywać się z dawno podjętych i formalnie i prawnie oraz opłacanych pensją obowiązków, skoro pyta o to (na blogu!) nauczyciel z doświadczeniem i wykształceniem (jak sądzę) a nie maturzysta, myślący dopiero o wyborze zawodu. Tym bardziej to przebudzenie dziwne, jeśli wątpliwym się zdaje, czy rzeczywiście ma on świadomość CO jest jego obowiązkiem. A to wynika z np. podejścia do ewaluacji.
d/ Jeśli moje propozycje (wyrażone uprzejmą prośbą, można sprawdzić), abyś podzielił się Twoim doświadczeniem polonisty i tym, jak Ty widzisz wpływ swojej pracy na uczniów, uważasz za pozbawione sensu, to być może w tym tkwi sens odpowiedzi na moje pytanie, jakiej jednak udzielasz w ten sposób.
Życzę więcej radości z pracy a mniej złości z tego, że ją widać, popychającej do brzydkich kłamstw.
– – –
@ Mni
16 kwietnia o godz. 20:34
A skąd to „a więc” droga Mni, gdzież to Pani(?) sobie wyczytała, że Gekko zajmuje się pedagogami?
No, oczywiście nigdzie, a są to jedynie wyssane z palca urojenia, mające usprawiedliwić iście belferskie (?) świństewka insynuacyjne?
A może są belfrzy, którzy odpowiednio skomentują kalających zawód kłamstwem i nienawiścią koleżanki (?).
Inaczej trudno uwierzyć, że takie oczerniające paszkwile personalne, to coś dla atmosfery zaduchu w belfer-pokoju, o jeden bąk za daleko, godny wykluczenia i dystansu.
Na wypadek nieświadomości, jaka to atmosferka, przedostaje się nie tylko blog ale i dzieciaki w klasie, uprzejmie zapodaję wyniki pomiaru naukowego:
„Póki co naukowcy zalecają częste wietrzenie klas podczas przerw”
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11499295,Wyjatkowe_badania_naukowcow__Nauczycielu__wietrz_klase.html
Mni(j) zaduchu, więcej światła i tlenu.
Rozmowa trzech osób, a na lekcji kosze na głowach, ech nauczyciele.
„Recepta na dobrą szkołę jest prosta, choć może trudna w realizacji. Nauczycielami powinni zostawać wyłącznie ludzie wykształceni, zdrowi psychicznie, sympatyczni i dość inteligentni, żeby ciekawie przekazać posiadaną wiedzę. Lekcja powinna być tak ciekawa, żeby zakładanie na głowę kosza było w porównaniu z nią nudne jak flaki z olejem”.
Tekst przytoczony (bez ironii) przez nauczyciela.
Trochę inna filozofia, niż: „kto kogo skuteczniej za mordę przytrzyma” i „każdy orze, nawet jak nie może”.
Całość:
http://blog.glos.pl/lorek/2012/04/11/i-co-mi-zrobisz-nudny-lorku/
@Mni
Gekko tu sie przyznal, pod wplywem „serum prawdy”, (tak wykwitna ekstraklasa akademicka nazywa naduzywanie alkoholu, prawda ze wyrafinowanie?):
„Zapewniam też Panią, że gdybym kiedyś zarzucił zawód akademizmu edukacyjnego edukatorów, będę z równym szacunkiem słuchał,”
We wpisie z 1 kwietnia „Gdzie uczyc historii.”
@Wladek
„I jeszcze jedno ? zarzucasz Gekko innym userom wycieczki personalne ? a sam piszesz tak ohydnie w odpowiedziach, że aż smutno to czytać ? to się nazywa chamstwo i hipokryzja, prawda? Ale tutaj możesz sobie tak pisać, ciekawe, czy w podobnym tonie rozmawiasz z podwładnymi???”
Wladziu, z takimi typami sie nie dyskutuje, tylko osmiesza. Sa dwie szkoly: jedna nie znizaj sie do jego poziomu, bo Cie doswiadczeniem znokautuje, druga: stosuj te same metody i narzedzia. Doswiadczenie mowi mi ze typ Gekko zasluguje na drugi wariant. On nie jest tu po to, zeby przedtawic konstruktywna krytyke, tylko zeby poprawic swoje ego zranione niskimi zarobkami. Wiesz kto zostaje na uczelni? Ci bez pomyslu na zycie, najslabsi. Tysiak czy dwa na reke to jest dopiero bol istnienia. Z samego rana roboty nie ma, nuda do kwadratu.
@Gekko
Twoje wywody sa jak pusty, stary kufer z bogatym ornamentem. Nikt tu nie ma czasu podziwiac ornamentow, nie dziw sie, ze nie chce sie nikomu czytac czy prowadzic jalowa polemika. Nasadzales smierdzacych bakow i narzekasz, ze duszno w pokoju. Idz sie odswierz, wroc jak sie nauczyc zyc miedzy ludzmi.
„Mam nadzieję, że kiedyś napisze Pani coś w wyniku i o edukacji, może nawet w temacie bloga?”
Tak, zastanowienie pozostaje?w sferze Pana nieosiągalnych kompetencji, jak widać z Pana tekstu.
Ale przy okazji warto, zeby poczytal Pan ze zrozumieniem, moje posty i pojal w koncu, o ile to mozliwe, ze najpierw trzeba stworzyc warunki dla rzeczowej dyskusji. Tam gdzie inwektywy, obrazanie i finezyjne chamstwo, tam smietnik. Ale jesli Pan tak lubi te klimaty, to polecam jakies mniej wymagajace forum, onet, pudelek itp. Bedziesz Pan zachwycony, nasycony i podbudowany, ze tak malo kto czyta „ze zrozumieniem” Panska „tfurczosc”. Bo widze, ze najbardziej w tej tfurczosci chodzi o to, zeby czytelnik kilka raza czytal co Wasc chcesz przekazac.
Może troszkę optymizmu nam trzeba ? Wczoraj podczas długiej przerwy grupa gimnazjalnych trzecioklasistów zaproponowała mi wyjazd na wspólną zabawę paintballową – w czasie majowego weekendu. Drgnęło belferskie serce: chłopaki, w szkole pracuje jeszcze czterech mężczyzn, sprawnych, trzydziestoparoletnich (w tym dwóch wuefistów), gdzież mnie, dobijającemu do sześćdziesiątki, po lesie ze spluwą ganiać. – Ale my chcemy z panem. . .
Jedziemy, choć nieco się obawiam, czy podołam. Wieczorem, rozmyślając o mijającym dniu (a był bogaty w różne wydarzenia) zastanawiałem się nad motywami kierującymi tą grupą. Dlaczego ja ? Czy dlatego, że ostatnio (w ramach przedmiotu zaliczanego – nie wiedzieć czemu – do „michałków”, czyli kolejno: prac ręcznych, zajęć praktyczno – technicznych, pracy – techniki, techniki, a teraz – zajęć technicznych) dwie godziny dyskutowaliśmy (zawzięcie – na bazie prezentacji przygotowanych przez tych właśnie uczniów) o silniku Wankla ? A może dlatego, że wykonane w ramach tychże zajęć elektroniczne gadżety świąteczno – choinkowe zadziałały ? Czy może dlatego, że w czasie ostatnich „Dni Naszego Miasteczka” odpaliliśmy ku wielkiej uciesze widowni kilka samodzielnie wykonanych (w ramach projektu edukacyjnego) rakiet ? Czy też dlatego, że rodzice tych chłopców wiele lat temu poznawali uroki naszego kraju pływając ze mną kajakami po szlakach spływowych całego pasa pojezierzy ? A może po prostu lubią mnie i szanują, bo na lekcjach „rządzimy” razem ?
To był dobry dzień. Pozdrawiam.
To był dobry dzień.
@corleone – a co ja innego powiedziałem poza tym: „Nawet jak odziejesz żołnierzy słabo wyszkolonych w kosmiczne kamizelki, dasz im noktowizory i nawet żołd godziwy zapewnisz, to i tak polegną.” (blog.glos.pl/lorek…)
Jednak Gekko nadal będzie się upierał, że to już wina studenta kierunku nauczycielskiego, że nie uczył się rzeczy PRAKTYCZNYCH, skoro uczelnia ładowała łopatą tylko sutą teorię…
paw
Serce rośnie jak się czyta Pana komentarz. Czemu pasjonatami w szkołach są najczęściej nauczyciele od WF i ZPT?
Czemu im się chce zainteresować uczniów swoim przedmiotem?
Oczywiście uogólniam, ale jakoś długoletnia obserwacja w ramach mojej edukacji, teraz moich dzieci jakoś mnie utwierdza w tym stereotypie.
Choć są wyjątki, niedawno opowiadałem o nauczycielce plastyki moich dzieci która z nimi plastykę przerabia teoretycznie, czytają na głos podręcznik w czwartej klasie podstawówki, a jak coś robią, to tylko kredkami skarży się dziecko które ma potrzebę tworzenia. Nawet pytałem gospodarza co mam z tym zrobić, zapadła solidarna cisza.
Może Pan mi podpowie.
@parker
15 kwietnia o godz. 21:27
„Proszę bardzo, gospodarz ustalił kto zaczął, oczywiście oni.”
„Kto zaczął”? A może: „kiedy się zaczęło”?
Jeszcze w szkole podstawowej, a może w przedszkolu. Kiedy zacząłeś poznawać reguły w nowym świecie.
Może byłeś zaciekawiony, może zafascynowany?
Przekonałeś się szybko, że nie masz prawa, bo jesteś mały.
Reguły ustalają duzi. Ale tylko dla małych.
Jeżeli tobie się nie chce, jesteś leniwy, jeżeli dużemu się nie chce, to ty musisz się nudzić albo siedzieć na korytarzu. Jeżeli duży się pomyli, ty masz go przeprosić, jeśli ty się pomylisz dostaniesz pałę.
Rosłeś. Uczyłeś się życia w dżungli. Coraz lepiej przyswajałeś reguły gry. Już nie pytałeś, na co mi się to przyda? Po co narażać się dużemu, powie, że jesteś krnąbrny. Jeżeli dużemu się nie chciało, bywałeś zadowolony, miałeś już swoje sposoby, po dużych już niczego nie oczekiwałeś.
Wyobrażałeś sobie że cały świat, to taka dżungla, w której duzi udają, a mali mają milczeć.
Rosłeś dalej, czułeś się, że stajesz się duży.
Ale duzi dalej traktowali cię jak małego.
Jakbyś niczego nie rozumiał, nie widział udawania.
Musiałeś pokazać im, że już jesteś duży, że nie mogą cię ignorować, że masz prawo udawać, tak jak oni. Poczułeś się silny.
Musiałeś spróbować. Jesteś dobry, uczyłeś się reguł dzień po dniu i klasa po klasie. Teraz duzi będą się ciebie bać.
@tsubaki
16 kwietnia o godz. 5:17
„Dlaczego ten sam nauczyciel w jednej klasie jest szanowany a w innej wyszydzany i ponizany? Zmienil sie jako czlowiek w ciagu dziesieciu minut, po przejsciu z klasy do klasy?”
On nie jest szanowany, ale nie jest atakowany, dlatego, że jest tolerowany ? zresztą z różnych powodów. To zupełnie coś innego.
To nie ma nic wspólnego z szacunkiem, ani tym bardziej autorytetem.
„Nie, nie zmienil sie. Zmienil sie „material” na jakim pracuje.”
Tylko że ten „materiał” to nie bryła w kamieniołomie obrabiana młotkiem, którą można od czasu do czasu odłożyć ze znudzeniem albo zniecierpliwieniem, albo rzucić nim o ziemię a później wrócić z nim do pracy. To Materiał, który ma oczy i uszy dookoła głowy i chłonie i koduje każdy wyraz lekceważenia, każdą niesprawiedliwość, każde szyderstwo. Ale również każdy wyraz szacunku. Tak, to może szokujące, że ?małemu? też należy się szacunek. A po jakimś czasie (może po kilku klasach?) to co wchłonął – wraca jak powracająca fala.
Kiedy utworzono gimnazja, przeszłam z podstawówki do gimnazjum przy renomowanym liceum w naszym mieście. Nienawidzono nas, nauczycieli gimnazjum od początku. „Profesorowie” uważali nas za bardzo podrzędny gatunek nauczycieli. Naszą młodzież nazywano zwykle „bydło z gimnazjum”. Kiedy zaczęły się zastępstwa (LO w PG), godziny nadliczbowe lub po prostu ratunki etatów dla nauczycieli licealnych, zrozumieli oni w jakich warunkach my pracujemy. Wielu nie kryło uznania, że sobie radzimy i jeszcze mamy jakie takie wyniki. Do tej pory unikają jak ognia godzin u nas, ale juz dawno jest to jedyne wyjście, by zatrzymac etat.
Przepraszam, powinno być: Naszą młodzież nazywano zwykle ?bydłem z gimnazjum?.
@Gekko
16 kwietnia o godz. 0:18
„Ja też pytam: do czego nadają się tacy ‚nauczyciele’, jak dają sobie radę z pozaszkolny życiem społecznym i ekonomicznym bez wymarzonej władzy?”
Zauważ, że nie radzą sobie. Dlatego zaczynają ewoluować od grupy zawodowej do grupy społecznej. Poprzez alienację i hermetyczność. Tworzą zamknięte światy, w których czują się bezpiecznie, swoiste towarzystwa wzajemnej adoracji a na świat zewnętrzny reagują gotowością do obrony lub agresją, poczuciem wyższości i lekceważeniem obcych.
tsubaki
17 kwietnia o godz. 13:07
– – –
Nudne to, ale pomimo wzorcowych belferskich atmosfer, jakie Pani roztacza (nie będę cytował Pani prostackich inwektyw, wrzeszczą o Pani same) naprostuję tylko to, czego Pani klasa, skromność i kompetencja nie komentuje sama przez się:
a/ niech się Pani, belferko, nauczy czytać ze zrozumieniem poprzez sylabizowanie najlepiej, zamiast łżeć publicznie bez opamiętania (Boże, co na to biedne dzieci w klasie…).
I zauważy różnicę pomiędzy kłamliwym zarzutem (!) „kształci pedagogów” a moimi słowami „akademizm edukacyjny edukatorów”.
To badanie różnic w literkach (znaczenia i tak Pani nie pojmuje) rozwinie Panią w lepszym, niż bluzgi, kłamstwa i insynuacje, kierunku.
b/ niech się Pani, belferko, poduczy ortografii i nie sadzi publicznie byków, bo sromotą to jedzie nie-świerzą, w takim zawodzie.
c/ Niechże Pani też, wraz z Mini-koleżanką od „świńskiej etyki”, zademonstruje polemicznie coś więcej, niż wtykanie mi w gębę nie tykanego przeze mnie i nie pisanego nigdzie o innych alkoholu, o którym same nożyce mni-tsubakowe, pod wpływem serum na stole – zgrzytają.
A w ogóle, Pani posty do mnie są naprawdę zabawną tragi-groteską, będę czytał i komentował z zapałem, obiecuję!
Nic na uczelni nie zostawię i będę za marne gorsze cytował Panią in extenso studentom, jak Pani kompleksy podpowiadają (o rany, skręciło mnie z ubawu…).
Proszę spełnić też swoje pogróżki – i nie czytać po prostu moich postów, i tak Pani nic z nich nic nie czai, jakby będąc w przyrodzonym w wiaderku na głowie (co nie ja zakładam, ale widać), hihi 🙂 🙂 🙂
– – –
@ corleone
Co z tego, że cytujesz świętą i prostą w świętości prawdę, jak rzeczywistość ani prostoty, ani prawdy nie sięga, jak w komentowanym przeze mnie powyżej belfer – teamie?
Ale i tak – cóż więcej, niż zacytowałeś trzeba pisać?
Pozdrawiam 🙂
paw
17 kwietnia o godz. 15:51
– – –
To jest najlepszy komentarz, jaki tu od tygodni się pojawił, gratuluję i bardzo Ci dziękuję za ten wpis, jako były, ale ustawiczny uczeń 😉
Ja też miałem takich belfrów, np. nieodżałowanego Pana od PO – wykrył na strzelnicy że jestem strzelcem wyborowym (ale i tak było 2 lepszych).
Strzelaliśmy z prawdziwych KbkAK, bo nam to on ‚załatwił’ w zaprzyjaźnionej jednostce; inni mieli tylko pukawki kbkesy.
Przedmiot był potencjalnie propagandowym michałkiem, ale Ten Pan nauczył nas strzelać oraz np. udzielać fachowej !szej pomocy, wykrył talenty, wzbudził wiarę w siebie (ja np jestem okularnikiem
No i silnik Wankla… słyszałem, że Japończycy wracają do pomysłu wziętego z NSU 🙂
Pawiu, tyś narodów…orłem.
Poważnie – to ja tak sobie wyobrażam misję i praktykę belfra, jak to, co Ty robisz i piszesz.
Ateńczyk- Masz rację, jako 2gie /ale tylko potoczne/ podane jest takie znaczenie. Dzięki za inf. Ja jednak słowa hetera w znaczenie jędza nie użyję nigdy, dla mnie to jak powiedzieć ‚I potem poszłem na pocztę.’
corleone
17 kwietnia o godz. 20:22
– – –
Dodaję odpowiedź dopiero teraz, bo wcześniej nie widać było Twoich postów.
Popieram to, co piszesz i dokładnie tak samo postrzegam to, o czym piszesz.
Również to , jakie mechanizmy i patologie społeczne trawią tę grupę zawodową, (i nie tylko tę), jakie są tego objawy społeczne i psychologiczne, wiem nawet, jak się to leczy – i systemowo i medycznie.
Problem mam w tym, że ja nadal traktuję nauczycieli odruchowo, jako autorytety.
Nie da się wykonywać tego zawodu bez poczucia misji osobistej, misji wpływu na tych, którzy są w naszej władzy edukacyjnej, ale nie w karcerze, są pod wpływem autorytetu, ale nie w świątynni, zobowiązani do daniny bóstwu.
Wreszcie, są poddani naszemu wpływowi i autorytetowi ludzie młodzi – dojrzewający, chłonni jak gąbki, przy tym krytyczni i kontestujący z mocy… biologii, nad czym nie panują.
I napotykam na tym blogu, w większości, stróżów z pgr-u, usiłujących w intencji zaganiać przemocą instytucji stado, jak stare bydło.
A gdy władzy systemowej (a także odwagi osobistej) im nie staje, chcą dla odmiany nieudolnie, ale w kupie, grać na współczucie i poczucie winy wobec belferskiej, rzekomo oblężonej twierdzy, krzywdzonej jakoby tym, że świat którego nie rozumieją i izolują się, po prostu istnieje.
I nie chce być taki, w jakim sądzą oni, że żyją.
To mnie przeraża, bo skutki tego, jacy ludzie wpływają na dzieci w szkole i na system, który sobą samymi tworzą, widać już wyraźnie, po tych kilkunastu latach po komunie.
Do drzwi naszej przyszłości wspólnej pukają kolejne pokolenia wytworów wykoślawionego systemu.
A system sam się żywi i sam napędza swoich pasażerów, aż do śmierci ostatniego uczciwego podatnika w tym kraju.
No to dlatego, nie chce mi się w tym tonie do nich pisać i tak święcie, jak Ty.
Uczyć jeszcze belfrów na blogu to już dla mnie za dużo, skoro im już płacę.
Tym bardziej że sam zawodowo zarabiam uczeniem tych, co belframi tak rozumianymi być nie muszą ani nie chcą.
Gdyby ludzie w mojej branży i sektorze tak robotę edukacyjną ośmieszali, nie o nauce by mowa była, ale o zmianie zatrudnienia, po prostu i natychmiast.
To dlaczego belfrów dyplomowanych ma pracodawca uczyć za własne pieniądze? 🙂
Więc dalej czekam, czego ja się tu nauczę.
Na razie z belfrów to mnie w tej dyskusji oświeciło czymś dwóch – paw i ino.
Dobre i to – i to jak!
Tak jak i to, co spoza skansenu donosisz Ty i parker.
Czyli -jest coś konstruktywnego, oby dla Gospodarza – tyż.
🙂
Mam nadzieję, że Gekko się nie obrazi i nie uzna, że go traktuję instrumentalnie.
Pisze Gekko na jedną nutę, patykiem po klatce jeździ, ale styl ma oryginalny, błyskotliwy i dowcipny.
A wy ujadacie, jak psy durne, co za samochodem biegną nie wiadomo po co skoro i tak prowadzić nie potrafią. Chamskie odzywki mu się zdarzają, ale taka specyfika blogowej wymiany poglądów w dodatku zazwyczaj, w reakcji na wasze personalne ataki.
Ale jakie świadectwo o sobie Wy wystawiacie, nauczyciele wdając się z nim w personalne pyskówki.
Nie mam wątpliwości, że tak samo reagujecie na uczniów, którzy z jakiś powodów są wam niepokorni.
Nie jest możliwe, żeby było inaczej.
On Wam przystawia lusterko, a Wy się w nim odbijacie w pełnej krasie.
Gdybym nie wiedział, że mam z nauczycielami do czynienia pomyślałbym, że dzieci.
Nic dziwnego, że sobie z młodzieżą nie radzicie, bo jak sobie radzić, jak człowiek na krytykę czy złośliwości reaguje agresją.
Wam jest brak podstawowych kompetencji do bycia nauczycielami co na tym blogu tak celnie Gekko punktuje, służąc jako ofiarny kozioł.
Obciach i żenada.
corleone
17 kwietnia o godz. 20:12
Zamiast odpowiedzi, podziekowania:)
Jak rządzić na lekcji???
Jestem przekonana, że:
Primo – Życzliwie (!) wymagać (nauczyciel to nie żandarm, ale przewodnik)
Secundo – Być konsekwentnym (Tylko wyjątkowi będą wymagać od siebie, skoro od nich się nie wymaga )
Tertio – Pokazywać swoją pasję – codziennie (!) (Znudzony nauczyciel to przecież oksymoron)
Pracuję w tzw. trudnej szkole, póki co te zasady na ogół (choć mówią, że wyjątki tylko potwierdzają reguły) !!!
I jeszcze kilka rad z gatunku „Jak wydobywać z ludzi to co, w nich najlepsze”
1. Po pierwsze oczekuj tego co najlepsze od ludzi, którymi kierujesz.
2. Pamiętaj, abyś wysoko stawiał poprzeczkę. Odbiegaj od przeciętności.
3. Po czwarte uświadom, że niepowodzenie nie oznacza przegranej.
4. Chwal osiągnięcia i okazuj szacunek.
5. Motywuj pozytywnie jak i negatywnie.
6. Pamiętaj, aby Twoja motywacja była na bardzo wysokim poziomie.
A na koniec wszystkim życzę, aby na zakończenie swoich lekcji często słyszeli takie oto słowa „To już jest dzwonek! Szkoda!”.
Władek
17 kwietnia o godz. 19:36
– – –
No sam pomyśl, Władku, czy to Gekko się upiera, czy też tak to w życiu jest, że jak pilot leci na drzwiach od stodoły i trafia w brzozę, to mu na epitafium napiszą „ten, co mu studia rozumu nie dały, a brzoza rozwinąć się nie pozwoliła”???
🙂 🙁
A poza tym, też mi się cytat z Lorka transferowany podoba, o tych kamizelkach, co ja już je na małpę z brzytwą niepedagogicznie nałożyłem i tu opisałem.
Tak, Lorek jest kumaty i ma jaja.
Na miejscu własnej lokalizacji zawodowej! 🙂
No i -też jest belfrem, Władku, więc można.
– – –
@ parker
No to jak już instrumentalnie, to Ty mi przyłożyłeś na to moje lustro – lupę.
Fajnie przeczytać, że się jest przenikliwie zrozumianym, dziękuję, masz co do mnie w tej roli pełną rację.
A także trafnie wnioskujesz reakcję.
I wcale mnie nie smuci, że na stu zdarza się jeden kumaty obserwator. To a propos selekcji, parker 🙂 🙂
– – –
@ CAPRICORNUS 🙂
Czyżbyś ruszył z posad masę nauczycielską swoim wpisem?
Oby…bo mądre i zwięzłe (a także przydatne) I presume,
pozdrawiam, fajnie coś takiego przeczytać 🙂
@Gekko
„będę za marne gorsze cytował Panią in extenso studentom,”
Ha, ha ha!
Czyli jednak uczy Pan studentow?
Oszalamiajaca dyscyplina intelektualna. W jednym poscie zaprzeczyc i przyznac sie pare linijek dalej. Serum prawdy jednak dziala, tylko ze do weekendu daleko. Zeby tak od wtorku impreze zaczynac, no,no. Akademicy to maja dobrze, za pienoadze podatnikow.
Slonko, ja rowniez bede osmieszac (przynajmniej nie nie myle pojec nazywajac tego „polemika”) Twoje komiczne wywody, jesli tylko czas mi pozwoli. A mam go wiecej niz przecietny belfer, ktory ma wazniejsze sprawy na glowie niz komentowanie dyletanctwa Jego Kompetencji Gekko.
A tak z czystej wrazliwosci, drogie dziecie, polecam zmienic lekarza i specyfik na jakis nowej generacji, bo to co Pan bierzesz, to Panu szkodzi najwyrazniej.
A co do alkoholu, to nie odwracaj Pan kota ogonem. Napiles sie Pan pare wpisow wczesniej, probowales z kogos pijaczka zrobic, a terz piszesz, ze nie tykasz. Jak ktos nie tyka, to mu takie pomysly po glowie nie chodza.
I nie, ze nie rozumiem Panskich wywodow tyko odmawiam polemiki z chamami. Zeby bylo jasno.
Pewnie to co napiszę wzbudzi wątpliwości ale w moim technikum wyglada to tak:Pracuję od 8 lat,mam 160 cm wzrostu,drobna blondynka, która w wiekszości ma klasy męskie, do tego 35 osobową klasę wychowanków-siedemnastoletnich młodzianów. We wrześniu były zgrzyty-wkurzała ich moja stanowczość,jasno postawione granice i mój uśmiech. Dziś nie mam problemu z egzekwowaniem zadanych zadań, rozliczaniem frekwencji, za spóźnienia biegają,za wybryki przepraszają.Można!
@Gekko i parker
młodych uczymy wszyscy (my-nauczyciele i Wy-nienauczyciele)
i biorąc rzecz statystycznie
reagujemy na siebie alergicznie…
SZKODA 😉
time
21 kwietnia o godz. 9:32
– – –
time, nie chodzi o alergię i nie ona tu występuje.
To zupełnie inna sprawa, wychowanie i uczenie SIĘ w rodzinie i od świata a UCZENIE KOGOŚ za pieniądze, w ramach profesji i to powszechnie przymusowej dla klienta…
Inne wymagania, inne obowiązki i odpowiedzialność.
Doświadczenie opalania się na plaży nie daje prawa i nie przynosi odpowiedzialności takiej, jak zarabianie na prowadzeniu działalności gospodarczej w solarium…
🙂
Miło Cię znowu tu zobaczyć.
@Gekko
Odpowiedzialność jest potrzebna i na plaży, i w solarium.
pozdrawiam 🙂
W Polsce wielu nie rozmawia o pieniądzach inaczej niż w kontekście, że zawsze ich brakuje do pierwszego. A już z dziećmi rozmawia się o nich rzadko.
Pieniądze albo szczęścia nie dają, albo pieniądze to nie wszystko, albo mówimy, że kto dba o swoje pieniądze jest dusigroszem, ale najczęściej o pieniądzach w ogóle nie rozmawiamy – jako dżentelmeni ma się rozumieć.
Może warto dzieciom(młodzieży) mówić, dlaczego trzeba się 10 razy zastanowić, zanim weźmie się kredyt i co to znaczy wolność finansowa.
Może angliści mogliby potłumaczyć teksty typu
http://www.heritage.org/index/country/poland# i porozmawiać o tym z młodymi ludźmi.
Zajęcia PP traktowane są czasem jak „michałki”; może szkoda.
?Ten Pan (?) wzbudził wiarę w siebie?, pisze Gekko. To jest (wzbudzanie u uczniów wiary w siebie), moim zdaniem, jednym z ważniejszych mierników jakości naszego belfrowania: czy ?przeuczymy? trzydzieści parę lat i znikniemy w anonimowym tłumie emeryckim, czy też staniemy się (i zostaniemy) kimś ważnym dla mniej lub bardziej licznej grupy ludzi. Wśród gimnazjalistów, o których poprzednio pisałem, przeważają tacy, dla których chlebem codziennym na większości przedmiotów są oceny dopuszczające i dostateczne, a wyższe pozostają w sferze pobożnych życzeń. W ramach michałkowatych zajęć technicznych realizowali w poprzednim roku szkolnym moduł ?podstawy elektroniki?, a w bieżącym moduł mechaniczno ? elektryczny. Jaka to dla nich szansa ! Tu mogą sprzedać swoją wiedzę (a większość dysponuje pojazdami typu motorynka czy motorower) na temat silników, przekładni itp., pochwalić się znajomością tematyki motoryzacyjnej, i co najważniejsze ? dostać piątkę czy szóstkę za np. umiejętne (po kilku godzinach ćwiczeń) wlutowanie elementów na płytkę czy zaprojektowanie (oraz wykonanie !) obudowy dla urządzenia. Dowiadują się wtedy, dlaczego taką właśnie ocenę dostali. Nie, to złe określenie: zdobyli ! Czasem można się wzruszyć?
Pozdrawiam.
Troszkę popsuły mi wpis te znaki zapytania, a niektóre wypaczyły sens nieco :), przepraszam.
@ paw
„Dowiadują się wtedy, dlaczego taką właśnie ocenę dostali. Nie, to złe określenie: zdobyli ! Czasem można się wzruszyć?”
No własnie na tym polega sens cywilizowanego nauczania, jak mniemam 🙂
Boże, myślałem już, że nikt z belfrów tego nie wyrazi, a co dopiero – wyrazi z doświadczenia własnego…
Jednak warto znosić razy na blogu, aby od pawia przeczytać takie rzeczy.
Serdecznie pozdrawiam 🙂
– – –
time
21 kwietnia o godz. 17:13
@Gekko
Odpowiedzialność jest potrzebna i na plaży, i w solarium.
Tylko, że słońce jest za darmo a solarium daje komuś pensję, z Twojej odpowiedzialnosci, time?
Ech, romantycy mistyczni i humaniści – na plaże i agory, a nie w belfrów padoły…
Dużo odpowiedzialnego słońca, time, życzę 🙂
@Gekko
Dziękuję, wzajemnie 🙂
@Gekko
z wyrazu padoły „pa!” jest milsze niż „doły”…
Rozumiem, że potraktowałeś mnie z pewną taką pobłażliwością 🙂
pozdrawiam
PS sparzyć można się i na plaży, i w solarium, czego osobiście nie życzę, bo zabrzmiałoby mało romantycznie
time
22 kwietnia o godz. 23:31
– – –
Czy byt belfra (belferki?) ma być romantycznem?
Czy odpowiedzialność zawodowa nie może iść w parze z romantyczną osobowością?
A Kafka Franz, księgowy?
😉
W czułym wyrazie: Pani, „pa” jest zapowiedzią „ni”cości związku – nieuchronnej, więc pozwól Pani, że się pożegnam z wizją belfra, co mu dystynkcja zawodowa w człowieczeństwie nie przeszkadza… 🙂