Zamiast wcześniejszej emerytury
Prawo do wcześniejszych emerytur zostało przedłużone do końca 2008 r. Kto się załapie, ten szczęściarz. Oczywiście można by w nieskończoność przedłużać ten przywilej o kolejny rok, ale przecież kiedyś to się musi skończyć. Skoro nie ma szans na trwały przywilej, skończmy z tym od razu i nie dzielmy środowiska na tych, którzy będą wcześniejszymi emerytami, i tych, którzy nie będą. Znowu bowiem rzucono nauczycielom kawałek wyborczej kiełbasy. Niestety, kawałek tylko dla jednego rocznika.
Zamiast kiełbasy dla nielicznych wolałbym rzetelną dyskusję o tym, jak organizować pracę dla najstarszych nauczycieli. Nie jestem wcale za tym, aby nauczyciele mieli prawo do wcześniejszej emerytury. Jestem za tym, aby seniorzy w zawodzie nie mieli takich samych obowiązków jak nowicjusze. Dziś każdego obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy, w tym 18-godzinne pensum dydaktyczne. I nie ma żadnego znaczenia, czy się pracuje w liceum czy w szkole podstawowej, nie ma też znaczenia, czy szkoła ma wysokie wyniki nauczania czy żenująco niskie. Obowiązki nauczycieli wszędzie są takie same. I co najważniejsze, nie ma znaczenia, ile lat pracuje się w zawodzie, czy prowadzi się klasę maturalną, czy kieruje się grupą studentów w ramach praktyk pedagogicznych. Te same pieniądze i te same obowiązki. Różnice w zarobkach wynikają ze stopnia awansu zawodowego. Taki system pracy powoduje, że najbardziej opłaca się co roku pracować mniej i gorzej. A w końcu najsensowniej jest obliczyć sobie, ile jeszcze zostało do emerytury i robić wszystko, aby jakoś się doczołgać.
Tymczasem obowiązki starszego nauczyciela, znawcy zawodu, człowieka z cennym doświadczeniem nie mogą być takie jak nieopierzonego belfra, co to niewiele umie. Jeśli więc senior prowadzi grupę studentów, powinien mieć obniżone pensum dydaktyczne. Jeśli doświadczony nauczyciel kieruje stażystami, nie można od niego wymagać, aby tyrał z uczniami jak młodzieniaszek. Jeśli wykorzystuje się seniora do kształcenia młodej kadry, trzeba mu zmniejszyć liczbę obowiązkowych godzin. Jeśli daje się takim nauczycielom klasy maturalne, to trzeba zmniejszyć obłożenie innymi obowiązkami. Uważam, że starsi nauczyciele są bardzo potrzebni w szkole. Nie powinni odchodzić tak szybko na emeryturę. Powinni najpierw przekazać swoje doświadczenie młodszym nauczycielom. Jednak nie można wymagać od starszych ludzi, aby uczyli dzieci i jeszcze dzielili się doświadczeniem zawodowym ze studentami i kolegami. Już nie to zdrowie.
Nauczyciele między 55. a 65. rokiem życia, z co najmniej 25-letnim stażem pracy w szkole, powinni mieć 40-godzinny tydzień pracy i 6-godzinne pensum dydaktyczne oraz 12-godzinne zajęcia z młodymi nauczycielami bądź praktykantami (w tym hospitowanie lekcji).
Komentarze
Drogi Belfrze,
niestety, dopóki to nie dyrektor albo właściciel szkoły będzie decydować, ile kto jest dla niego wart, to z Pańskich pomysłów niestety, nici. Jeśli stary belfer jest slaby a młody i nieopierzony pełen entuzjazmu (nauczyciel angielskiego może być dobrym przykładem, gdzie senior uczył się z książek a młody praktycznie) to każdy sztywny system będzie krzywdzący. Czemu dyrektor nie może, w oparciu o roczną ocenę, podpisywać kontraktu z belfrem? Czemu słabe szkoły nie splajtują? Czemu nauczycieli, którzy zniechęcają do swojego przedmiotu nadal mają uczyć? Czemu mamy się bawić w systemy i systemiki, zamiast traktować szkołę jak każdą inną firmę, gdzie rządzi szef?
Hip
fajnie mowisz – tylko ze Dyrektorami zostaja niewydarzeni byli nauczyciele PO lub WFu — ktorzy nigdy nic nie umieli, dzis nic nie umieja i jutro bedzie tak samo….
W szkole pracuja najciezej najmlodsi, majac czesto po 20 godz, 4 okienka i dwie grupy studentow, podczas gdy Ci najstarsi i zaluzeni nic nie robia ….
I jest to przyklad z zycia (szkola mojej zony) a nie bzdurna teoria.
Pozdr
Marcel
Marcel, dzięki 🙂
Swoją drogą, gdyby dyrektora poddawać okresowej ocenie menedżerskiej i podpisywać z nim kontrakt lub nie… I wysyłać na szkolenia z zarządzania, choćby organizowane w kuratorium?
Hip,
popieram podpisywanie kontraktów z nauczycielami pod warunkiem, że także z dyrektorami szkół byłyby podpisywane kontrakty. Nie mówiąc już o dyrektorach wydziałów edukacji, okręgowych komisji egzaminacyjnych i kuratorach. Jeśli wprowadzamy kontrakty, to zacznijmy od góry. Nie może być tak, że na kontraktach będzie najniższy personel pedagogiczny, a ten wyższy według klucza politycznego czy innych tajnych zasad.
Zgadzam się, także z Marcelem, że niejednokrotnie młodzi nauczyciele biją o głowę starszych. Jednakże to nie jest reguła.
Pozdrawiam
DCH
Dlaczego ministerialni urzędnicy nie są w stanie wymyślić nic tak doskonale prostego i oczywistego?
Ostatnio poczułam się po raz koleiny wykorzystana, gdy bez zażenowania zaplanowano mi całą sobotę i niedzielę dodatkowych obowiązków, bo koleżankom potrzebna jest możliwość pokazania się wobec władz. Gdy pracę wykonałam, obarczono mnie następną. Młodsi wciąż jeszcze nie potrafią! – uzasadniono. Ileż to może trwać? Do ich emerytury? Porównywanie obowiązków jest nieprzekładalne na dodatki, bo służą – jeśli w ogóle są zróżnicowane – do towarzyskich dopieszczeń w stylu. „Ach, pani skończyła studia, gratulujemy” (nauczycielowi, który wreszcie skończył studia kierunkowe!)
Dyrektorzy też potrafią wykorzystać nauczycieli do pracy, a potem zapominają o wynagrodzeniu za ich pracę. Mają swoich pupili, wymagają przygowań do konkursów i olimpiad nie wiadomo kiedy. Gdy nauczyciel poświęca czas na przygotowanie ucznia, dyrektor stwierdza, że liczy się efekt, a nie godziny pracy nauczyciela przeznaczone na przygotowanie. Jedni nauczyciele wkładają wiele trudu i czasu na przygotowanie, a innym się uda uzyskać dobry wynik i korzystają z nagród. Czasami sąto wyniki przypadkowe, a żmudna praca z uczniami daje efekty na dalszych etapach kształcenia. A więc ten wysiłek nauczyciela procentuje. Szkoda, że nauczyciel z tego nic nie ma, poza satysakcją i szacunkiem ze strony uczniów. Chociaż ucznowie potrafią docenić solidnego nauczyciela i jego ogromny wkład pracy, porafią odróżnić karierowicza od prawdziwego nauczyciela. Szkoda, że nie zauważają tego dyrektorzy, może nie chcą … Oprócz tego cały sztab pracowników np. kuratoriów powinien częściej podlegać weryfikacji. Siedzą te wizytatorki i patrzą, co nauczycielowi nie wyszło i bardzo się z tego cieszą. Zastanawiam się dlaczego one patrzą na nauczycieli z taką zawiścią (szczególnie kobiety), takie niezadowolone, nie doceniają zaangażowania nauczyciela i ogromnej pracy nauczyciela. Często o dydaktyce nie mają pojęcia, bo od lat nie uczą w szkole i chciałyby żyby uczyć tak jak one 35 lat temu. Tyle mówi się, że praca nauczyciela nie może przekraczać 40 godzin tygodniowo, a przekracza każdego tygodnia o wiele godzin.