Goście, goście

Dzisiaj co czwarta osoba w mojej szkole była gościem. Miało się jednak wrażenie, jakby wszyscy byli obcy. A wszystko przez to, że goście inaczej wyglądali, inaczej się zachowywali, więc zwracali na siebie powszechną uwagę. 140 uczniów z innych szkół robiło wrażenie.

W moim liceum obowiązuje zasada, że uczeń może wyróżniać się tym, co ma w głowie. W ubiorze zaś i zachowaniu wyłącznie skromność. Młodzieży nie wolno się malować, tatuować, farbować włosów, zakładać butów na wysokim obcasie itd. Nic więc dziwnego, że przy gościach nasi uczniowie wyglądali jak szare myszki. Tamci zaś kolorowo. Reprezentowali wszystkie style młodzieńcze, oprócz szarości i skromności.

Atmosfera w szkole była taka, jakby przechodziło przez nią tornado. Zasady, które z wielkim trudem wpajamy uczniom, zostały wywrócone do góry nogami. Goście tak zawrócili naszym w głowach, że trzeba paru tygodni, a może miesięcy, aby znowu było po staremu. W związku z tym zacząłem się zastanawiać, czy następnym razem nie powinno się gości przeszkolić w znajomości zasad, jakie obowiązują w naszej szkole. A może powinno się wpuszczać tylko takie osoby, które gotowe są upodobnić się do nas. W przeciwnym wypadku uczniowie mogą myśleć, że skoro gościom wolno wszystko, to im też.