Co powiedzą nauczyciele?

W dniu swojego święta nauczyciele mają prawo głosu. Cokolwiek powiedzą, należy wysłuchać i przyjąć do wiadomości. Na krytykę przyjdzie pora po święcie. 14 października mogą mówić, co im ślina na język przyniesie i to całkiem bezkarnie. Takie jest prawo święta. Co to za święto, gdy trzeba trzymać język za zębami? A zatem niech dzisiaj gadają nauczyciele. Nikomu nic do tego.

Jeśli chodzi o mnie, to mam tylko tyle do powiedzenia, że wierzę w nauczycieli. Głęboko wierzę, chociaż wiem, że nie mam na to żadnych usprawiedliwień. Bo jak tu wierzyć w nauczycieli, gdy mają wakacje, ferie i wolne dni przed i po świętach? Jak wierzyć w nauczycieli, gdy jako jedyna grupa zawodowa sfery budżetowej otrzymali podwyżkę? Jak wierzyć w nauczycieli, gdy ich tygodniowe pensum wynosi tylko 20 godzin? Jak wierzyć w nauczycieli, gdy zarabiają średnią krajową, a wielu nawet więcej? Jak wierzyć w nauczycieli, gdy chroni ich Karta Nauczyciela? Jak w końcu wierzyć w nauczycieli, gdy mają takie przywileje, jakich inni pracownicy nie mają?

Wiem, że w nauczycieli można by wierzyć, gdyby zarabiali – jak wielu Polaków – nędzne grosze, o kilka dni urlopu musieliby żebrać u pracodawcy, zatrudnieni by byli na śmieciowe umowy z możliwością natychmiastowego wyrzucenia z roboty, ich czas pracy wynosiłby 12-14 godzin dziennie, a jak coś im by się nie podobało, to wynocha. Tak, w takich nauczycieli można by wierzyć. W pariasów.

Wolno wszystkim się szanować, a nauczycielom nie wolno? Wolno wszystkim się dorabiać, a nauczycielom nie wolno? Wolno każdemu być sobą, a nauczycielowi nie wolno? Niech wszelki duch chwali nauczyciela, błogosławi mu i życzy szczęścia, przynajmniej dzisiaj.