Mocne wejście
Na początek roku szkolnego każdy przygotowuje mocne wejście. Jedni pokażą doskonałą opaleniznę, świetny humor i uśmiech od ucha do ucha, a inni nowe ciuchy, masę fotografii z wakacji i niekończącą się opowieść o tym, gdzie byli i co widzieli. To wszystko piękne. Gorzej, że do szkoły przyjdą też sfrustrowani, zniechęceni i zaleją otoczenie swoim pesymizmem. Zresztą to nie wszystko. Niektórzy planują tak mocne wejście, że interesuje się nimi policja (zob. materiał).
Jakiś czas temu poproszono mnie o skomentowanie fragmentu scenariusza pewnego filmu. Była w nim planowana scena, która miała rozegrać się w pierwszym dniu po wakacjach. Otóż scenarzysta wymyślił, że pewien sfrustrowany uczeń wejdzie na dach szkoły i z tego miejsca będzie obserwował uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Miała być piękna pogoda, uroczystość rozgrywałaby się na boisku. Po przemówieniu dyrekcji, po powitaniu uczniów i nauczycieli, po ogłoszeniu, że nowy rok szkolny właśnie się zaczął, miały paść strzały. Uczeń znajdujący się na dachu szkoły miał jednak strzelać nie z prawdziwej broni, lecz z markera (paintball). Oczywiście, na początku ludzie myśleliby, że to prawdziwa broń, a z ubrań spływa nie farba, lecz krew. Powstałaby panika, ekstra widowisko, prawdziwa frajda dla ucznia, który strzelał z dachu.
Scena była dobrze napisana, więc nawet mi się podobała. Jednak po chwili naszła mnie refleksja. Czy to dobry temat do zabawy? Po co wywoływać wilka z lasu? Miałem więc trudny orzech do zgryzienia. W końcu pochwaliłem formę, ale skrytykowałem sedno przekazu. Pokazywać w filmach zabawę w strzelanie do nauczycieli i kolegów z klasy to zbyt duże kuszenie losu. Nie takie wejście jest nam potrzebne 1 września. Jak się bawić, to się bawić, ale może jednak w co innego.
Komentarze
Takich pomysłowych młodych ludzi jest więcej.
Wpis na YouTube:
uf tgat that existed in real live…. i would buy one and blow my school upp:D?
dar260 2 days ago
Gdyby to istniało naprawdę…kupiłbym jednego i rozpieprzył moją szkołę 😀
pod filmikiem sci-fi o niemieckim czołgu-pająku (niby) z 1945 roku.
http://www.youtube.com/watch?v=NPnINKwWUiY
Wpisałem w googla „blow up my school” i dostałem jakieś nieziemskie miliony stron.
Ale jedną z pierwszych była strona na YouTubie z nagraniem genialnej ośmiolatki dzwoniącej do firmy rozbiórkowej ze zleceniem na zburzenie jej szkoły.
Niezaleznie od tego, czy dziewczynka sama na to wpadła czy ktoś jej to podsunął, wykonanie w moim pojęciu jest genialne. Uśmiałem się jak norka.
Zamieszczam link do wersji filmiku z transkrypcją aby łatwiej było zrozumieć irlandzki akcent i idiomy:
http://www.youtube.com/watch?v=WydmNRX2Hy8&feature=related
Miłej zabawy!
No i na koniec absolutna klasyka w temacie poruszonym przez Gospodarza, czyli Pink Floyd- Another Brick in the Wall:
http://www.youtube.com/watch?v=t4SKL7f9n58
Dobre wskazówki dla zbuntowanej młodzieży. Ale Pink Floyd chyba już tylko zza kałuży słuchają. Zamiast gasić – wzniecasz. Jeżeli chcesz kogoś przestraszyć ew. dać tzw. impuls – to chyba nieodpowiednie miejsce.
Ponieważ jest to blog belferski,więc spróbuję nagiąć wpis Gospodarza do oświatowych realiów. A więc od poniedziałku zaczynamy sezon egzaminów poprawkowych. Dla wielu z nas będzie on okazją do zadawania nerwowych pytań: „Jaki mamy nabór”,”Ile mam godzin lub czy znowu obdarzono mnie wychowawstwem”. Mocne wejście wobec części z nas będzie miała dyrekcja odnośnie wyników matur z matematyki. Z praktyki wiem, jakie mogą panować trendy przed egzaminami poprawkowymi:”Oni muszą zdać, inaczej rozwalimy klasę, zlecą godziny, jak pani spojrzy w oczy grona, jak się panu nie podoba – droga wolna, biurko mi pęka po podań o pracę…..
A jak wyglądać będzie mocne wejście nauczyciela w powakacyjny gwar klasy? Ciężka harówa, konieczność bycia w stanie gotowości do natychmiastowej reakcji w odpowiednim momencie. Jesteśmy w klasie zdani tylko na siebie, to ja muszę narzucić uczniom swoją definicję sytuacji, to moją wola musi dominować, inaczej nie skupię uwagi klasy nad tym, z czego będę rozliczany, niestety z wyników egzaminów zewnętrznych, o czym niejeden dyrektor zagrzmi na inauguracyjnym posiedzeniu rady pedagogicznej.
I na koniec moich refleksji o mocnym wejściu w początek roku szkolnego: otóż chciałbym zobacżyć wśród grona młodę, nieżnane twarze, (co raczej jest niemożliwe) niż dobrze znane oblicza belfrów- emerytów, zabierających robotę młodszym (co, niestety, jest realne i budzi mój sprzeciw)
Chciałbym prosić państwa o własne sugestie na poruszone wyżej kwestie, co pozwoli nam oswoić się trochę z o szkole,a w ten blog wleje więcej belferskiego ducha.
Ino: „nieżnane twarze, (co raczej jest niemożliwe) niż dobrze znane oblicza belfrów- emerytów, zabierających robotę młodszym (co, niestety, jest realne i budzi mój sprzeciw)”
BRAWO! Sluszny sprzeciw. Emerytow do gazu! MLODYM jak wiadomo, SIE NALEZY!!!
Ja, jak to robię od 3 lat, będę świętować te dni (31.08-1.02), wspominając konferencje, bezsensowny plan, p…nie o planach wynikowych, wizytacjach, itd. itp., i ciesząc się, że jednak skorzystałam z tej wolnej drogi…
Brawo Ino
Zgadzam się. Nowy rok szkolny na pewno nie będzie cudowny. W gimnazjach egzamin w nowej formie (za rok kolejna nowa podstawa programowa dojdzie do szkół średnich). Ostatnia szansa na projekty edukacyjne w gimnazjach, gdzie również zacznie obowiązywać rozporządzenie o pomocy psychologicznej. Istny koszmarek w realizacji. Osoba, która wymyśliła to w takiej formie musiała przeżyć traumę w dzieciństwie.
O egzaminach poprawkowych Ino napisał już wszystko. Jeżeli nauczyciel będzie chciał postawić ocenę niedostateczną, to napotka na gwałtowny sprzeciw, głównie dyrekcji.
Nie chcę już kolejnych zmian na gorsze w oświacie. Czekam na odwołanie pani minister i trzymam kcjuki aby nowy był praktykiem.
Ino pisze:
2011-08-20 o godz. 16:40
„I na koniec moich refleksji o mocnym wejściu w początek roku szkolnego: otóż chciałbym zobacżyć wśród grona młodę, nieżnane twarze, (co raczej jest niemożliwe) niż dobrze znane oblicza belfrów- emerytów zabierających robotę młodszym (co, niestety, jest realne i budzi mój sprzeciw)”
Dlaczego budzi to Twój sprzeciw?
Dlaczego odmawiasz emerytom możliwości dorobienia do skromnych emerytur?
Czy uważasz, że młodzi będą zawsze lepsi od tych „starych”?
Znam jedną panią profesor – emerytowaną nauczycielkę matematyki. Zwolniono ją w naszej szkole i przyjęto na jej miejsce młodą, po 3 semestrach studiów podyplomowych z matematyki.
Fachowców od matematyki po pełnych 5- letnich studiach mgr, którzy by chcieli do prowincjonalnej szkoły do pracy przyjść to teraz ze świecą by szukać. Ta „młoda” nie najlepiej sobie radzi.
Emerytowana pani od matematyki została zatrudniona w innej szkole ponadgimnzjalnej. Jest świetnym fachowcem – chyba najlepszym w naszej mieścinie. Co roku uczniowie i rodzice wręcz zabiegają o to by uczyła ich klasy. Od propozycji korepetycji wręcz nie może się opędzić.
Szkoda, że nie została w naszej szkole. Gdybym była dyrektorem zrobiłabym wszystko, by takiego fachowca u siebie zatrzymać.
Dla mnie osobiście jest wzorem. Chciałabym po latach pracy cieszyć się wśród uczniów taką renomą i szacunkiem, jak ona.
Nie zawsze „nowe – młode” oznacza lepsze niż „stare – doświadczone” 🙂
Chciałbym przyłączyć się do obrony kompetencji, zarówno pedagogicznych jak i naukowych nizależnie od wieku.
W pierwszej klasie liceum zacząłem strasznie brać w tyłek z matematyki. Oj, jak ambicja bolała, bo taki najlepszy w całej podstawówce w liceum spotkał się z dużo lepszymi od siebie i z innym typem wykładu. Do tego doszły olimpiady. Mama poradziła, aby po pomoc pójść do ojca jej koleżanki z pracy, przedwojennego profesora matematyki z wileńskiego gimnazjum.
Do pomysłu piętnastolatek podszedł sceptycznie, bo co taki ponad siedemdziesięcioletni dziadek może jeszcze pamiętać? Ale że wizyty w tamtym domu zawsze wiązały się z jedzeniem dużej ilości słodkości,-poszedłem.
Dziadek może i był dziadkiem ale umysł miał jak żyleta. Był widocznie zadowolony, że komuś jego wiedza jest potrzebna i w małym palcu miał technikę nauczania. Wypytał się mnie dokładnie o wszystko co wiedziałem z matematyki tak, że nie zauważyłem nawet, iż właśnie przeszedłem wyczerpujący egzamin. Pewnie dlatego, że usłyszałem od niego bardzo dużo pochwał. Po ustaleniu poziomu mojej niewiedzy dobrał kurację dając mi kilka swoich zbiorów zadań i polecając skoncentrować się bardziej na niektórych zagadnieniach. Byłem u niego jeszcze ze dwa-trzy razy w związku z matematyką (i ciastami!) i wystarczyło. Jak teraz myślę to głównie pochwałami („Prosiłem, abyś rozwiązał tylko pięćdziesiąt zadań z tego rozdziału a ty zrobiłeś wszystkie, bardzo to ładnie.”) odbudował mi wiarę w siebie, zaufanie do własnej intuicji i niebanie się wyjścia na idiotę przed cała klasą.
Bardzo miły człowiek, pomagałem mu potem w ogrodzie i w pracach przy domu.
zaza pisze: 2011-08-20 o godz. 14:06
„Zamiast gasić ? wzniecasz.”
Pochlebiasz mi zazo. Śmiem watpić aby mój wpis miał podobną siłę rażenia co Pink Floyd.
Nawet na tym blogu. A oni przerysowywali, bo artyści tak często robią. Uważam się za dziecko szczęścia, gdyż żadnej szkoły nie znielubiłem ani jako instytucji ani jako konkretnej grupy ludzi. Bywały ciężkie chwile, ale tylko „dzięki” pojedynczym uczniom, wyraźnym aberracjom na w sumie pozytywnym tle. W całym swoim szkolnym życiu tylko jeden nauczyciel zdołał mnie zawieść, ale w końcu nawet z końcową trójką z geografii też można żyć. I niekoniecznie pamietać o niej przez 33 lata…
Najpierw zakazali kar fizycznych, teraz dwóje na koniec roku próbują skasować.
To jak ja mam uczyć?
odnośnie matematyki to może opowiem swoją historię z nią zmagań w szkole średniej. Od pierwszej klasy mieliśmy dobrą, doświadczoną matematyczkę, która niestety w klasie maturalnej odeszła na emeryturę. Nie miałem żadnych problemów z matematyką, 5 była co roku, aż do klasy maturalnej.
Zatrudnili młodą, ambitna zaraz po studiach. Co to nie ona. Pech chciał, że nie zdawałem ustnie matematyki a język obcy. Panienka olała całkowicie całą klasę oprócz tej grupki, która zdawała na ustnym jej przedmiot. A szkołę skończyłem z oceną 3. Mimo, że pisałem sprawdziany na poprawie chłopakom i dostawali oceny bardzo dobre.
Na szczęście na egzaminie maturalnym jako jedyny zdałem na 6. I lekko się tylko to 6 gryzie z 3 z przedmiotu.
Jednak nie zawsze to co młode jest dobre, uważam, że nie ma nic lepszego niż stary, doświadczony nauczyciel. pod warunkiem, że prezentuje sobą wysoki poziom.
http://blog.rp.pl/wiadomoscdnia/2011/08/17/pani-minister-klopoty-z-autokreacja/comment-page-1/#comment-18217
A tu coś o „mocnym wejściu” p.Hall,która sesją w reformach postanowiła wygrać wybory do Sejmu;-)
S-21.
Jestem bardzo zdziwiony, że ta sprawa odbija się tak szerokim echem. Ustawka, nie ustawka, co za różnica. Równie dobrze można się ekscytować niekonwencjonalną fryzurą czy makijażem. Gdyby wystąpiła w odważnej sesji dla „Playboya” no to jeszcze, ale tak… Dla mnie w tej fotce nie ma nic szokującego, a i niewłaściwego również. Inna sprawa, że miałem podobny stosunek np. do „wybryków” Palikota. Zresztą w niektórych przypadkach zwracał uwagę na poważne problemy. Kwestia wrażliwości. Jeśli masz inne zdanie, chętnie wysłucham argumentów, gdyż naprawdę nie rozumiem, skąd takie zainteresowanie mediów tą sprawą.
Hildo, taka jest kolej życia, wszystko ma swój kres: stary, doświadczony belfer powinien ustąpić młodemu. A rzeczą dyrektora jest otoczyć młodego opieką,życzliwą radą , by nie stał się, np. zaszczuty przez klasę. Ten stary swój profesjonalizm zawdzięcza m.in. latom praktyki, uczenia się na swoich i cudzych błędach. Młody zaś powinien mieć szansę na zaistnienie w zawodzie.
A.L.- szarżujesz kolego, stosując ironię. Wśród emerytowanych nauczycieli nam sporo dobrych znajomych, z którymi wypiłem morze wódki i zawsze o nich wyrażam się z szacunkiem.
AdamieJ,
„Dla mnie w tej fotce nie ma nic szokującego, a i niewłaściwego również.
fakt, ale nie wydaje ci się ta ustawka i zdjęcia w SE zupełnie bez sensu.
tak się zastanawiam, w jakim celu to pani minister zrobiła i co chciała osiągnąć i nie mogę się w tym ni grama sensu ni celu dopatrzeć.
@AdamJ
Uważam,że taki sposób promowania się przed wyborami odkrywa niesamowitą nędzę intelektu tej pani, który mogła(bo był spektakularny!) zobaczyć cała Polska;-) Ona ma w MEN takich wpadek średnio jedną tygodniowo,ale nie są tematem dla tabloidów. Tym razem to był temat dla nich i bardzo dobrze;-)Niech sobie Polska zobaczy szefową polskiej edukacji w całej krasie!!!
Panie Gospodarzu, popraw frazeologizm, bo poloniście renomowanego lyceuma nie uchodzi pisać „trudny orzech…”
Moje rózowe gimnazjalistki Cię wyśmieją, a zaręczam, że czytają Twój blog 🙂
Innni przyswoją nieprawidłową formę i dostaną po ja*** lub po du*** za jakiś czas 🙂
Pozdro.
S-21, patrząc tej perspektywy – masz rację. Warto się jednak zastanowić, jaka była grupa docelowa tej maskarady. Politycy wyczyniają przedziwne (z mojego punktu widzenia) rzeczy, aby zdobyć popularność. Nierzadko skutecznie. I nie jest to domeną Polaków, my raczej naśladujemy starsze demokracje.
Ino: „stary, doświadczony belfer powinien ustąpić młodemu”.
Dlaczego?… Bo mlodemu sie nalezy?… Pzrepraszam ze pytam kolejny raz, ale chcialem przypomniec ze nie po to moje pokolenie bylo palowane, polewane kolorowa woda z sikawek i wsadzane do pierdla zebysmy mieli teraz z powrotem bolszewickie metody „z rodzielnika”. Walczylismy o to zeby rynek parcy byl RYNKIEM pracy, i o to aby firmy mogly zatrucniac kogo chca. Widac jedank olodziey system rodzielnikowy podoba sie bardziej. Szkoda ze nie doswiaczyligo na wlasnej skorze. On bowiem dziala w obie strony
Ino pisze:
2011-08-21 o godz. 22:03
„…stary, doświadczony belfer powinien ustąpić młodemu.”
Dlaczego powinien?
Przecież mamy wszyscy, niezależnie od wieku równa prawa?
Ja uważam, podobnie jak A. L, że „stary – doświadczony” powinien mieć zagwarantowane prawo do decyzji, czy i kiedy chce odejść z pracy.
To nie wina tych „starych”, że obecnie trudno o pracę, ze „młodzi” często bezmyślnie wybierają studia, gdzie najłatwiej się dostać i które często najłatwiej skończyć, nie zastanawiając się przy tym, jakie szanse na znalezienie pracy będą po nich mieli.
I nie piszę tego z pozycji tego „starego” – bo przepracowałam dopiero połowę czasu potrzebnego do osiągnięcia wieku emerytalnego.
W swoim życiu już się raz przekwalifikowałam, jak po 10 latach pracy zostałam zwolniona, w związku z likwidacją placówki, w której pracowałam.
Przeczuwając wcześniej ten fakt, przeanalizowałam potrzeby na rynku pracy, i po prostu uzyskałam w międzyczasie dodatkowe kwalifikacje.
Nie miałam problemów ze znalezieniem pracy.
Denerwują mnie więc narzekania młodych i ich oczekiwania, że praca powinna na nich czekać i tylko z racji tego, że są młodzi to ona im się należy w pierwszej kolejności.
A jak nie czeka, to trzeba zwolnic tych „starych”.
Taka kolej rzeczy, że każdy kiedyś będzie „stary” , a mimo to też będzie chciał godziwie żyć. Warto, by „młodzi” o tym pamiętali domagając się tak bezkompromisowo i bezceremonialnie zwolnienia miejsc pracy przez tych „starych”.
„Trudny orzech do zgryzienia”…?
hilda: „Denerwują mnie więc narzekania młodych i ich oczekiwania, że praca powinna na nich czekać i tylko z racji tego, że są młodzi to ona im się należy w pierwszej kolejności.
A jak nie czeka, to trzeba zwolnic tych ?starych?.”
Nie wiem skad sie wzielo w spoleczensywie glebokie przekonanie ze ukonczenie JAKICHKOLWIEK studiow GWARANTUJE natychmiast dobrze plata prace. Najlepiej ze sluzbowym samochodem, sluzbowa komorka i delegacjami zagranicznymi. Niestety, studia odbywa sie na wlasny koszt i ryzyko.
Kiedys tak nei bylo. Konstytucja gwarantowala prace. W uczelniach byl Pelnomocnik do Spraw Zatrudnienia ktory mial moc nakazac zakladowi pracy aby zatrudnil okreslona ilosc absolwentow. Mial rozniez moc wydawania absolwentom „nakazow pracy” – absolwent mial obowiazek podjac prace w miejscu wszkazanym przez Pelnomocnika. Od nakazu pracy nie bylo odwolania, i na ogol nie mozna bylo w nakazach pracy przebierac. Tzreba bylo brac co Pelnomocnik dawal. A propozycje mial takie sobie. Pewien moj kolega, wybitny student elektroniki ze zdolnosciami do dosyc zaawansowanych rzeczy (mikrofale), urodzony i wychowany w Warszawie dostal nakaz do zakladu naprawy telewizorow w Zabnie kolo Tarnowa. Udalo mu sie z tego wywinac, bo swa osoba zinteresowal wojsko ktore go potzrebowalo do parc nad radarem i mialo wieksza sile pzrebicia niz Pelnomocnik. Ale sporo osob urzezlo w roznych dziwnych miejscach. Niektorzy z nie najlepszym skutkiem. I do konca zycia.
Bylo to powszechie uwazana za aberracje. Czy obecna mlodziez do tego teskni?…