Jak traktować uczniów ze specjalnymi potrzebami?
Zwiększa się liczba osób ze specjalnymi potrzebami. Uczniowie i uczennice przynoszą zaświadczenia z poradni psychologiczno-pedagogicznej, że mają różne dysfunkcje, dlatego muszą być w szkole inaczej traktowani. Coraz trudniej znaleźć nastolatka, którego można traktować – powiedzmy – normalnie.
Nie ma dnia, żeby do szkoły nie wpłynęło kolejne zaświadczenie z poradni. Następny młody człowiek dołączył do grona osób z dysfunkcjami. Trzeba dla niego tworzyć dokumentację. Każdy nauczyciel pisze ze swojego przedmiotu listę dostosowań, np. że z powodu strachu przed odzywaniem się dziecko nie będzie brane do tablicy.
To nie jest już tylko dysleksja, dysgrafia czy dyskalkulia, lecz wszystko. Każdy problem z funkcjonowaniem w szkole skutkuje jakimś zaświadczeniem. Dostajemy np. zalecenie, aby częściej wypuszczać dziecko z sali podczas lekcji, gdyż musi wyjść, aby rozładować napięcie. Woźne nie mogą sprzątać, ponieważ muszą dyżurować, aby zestresowane nastolatki mogły bezpiecznie pospacerować na korytarzu w czasie lekcji.
Wszystkich powinno się badać przesiewowo pod kątem dysfunkcji i specjalnych potrzeb. Byłoby nam łatwiej zaplanować pracę, gdybyśmy od początku roku szkolnego wiedzieli, jak traktować każde dziecko. Zwykle dowiadujemy się po klasówce, która źle wypadła. Jedynka tak działa na uczniów, że wydobywa z nich jakąś dysfunkcję.
Pewien nauczyciel w celach profilaktycznych całej klasie na początku roku wstawiał po trzy jedynki. Wtedy każdy przynosił zaświadczenie od psychologa, że jest w nim coś specyficznego, co utrudnia mu naukę. I wszystko było jasne.
Komentarze
Ciekawy filmik pokazała nam znajoma Ukrainka.
W klasie w ławkach grzecznie siedzą takie 12 – 13-lernie dzieciaki. Końcówka filmu pokazuje dlaczego.
Blat biurka nauczycielki pokryty rozłożonymi smartfonami tych dzieci a za biurkiem stoi nauczycielka ze stalowym ( ciesielskim) młotkiem w dłoni, którym waliła w ten blat, by przywołać do porządku niegrzeczne dzieci.
Myślę, że to zadziała w każdej klasie.
Wszyscy „eksperci” od nauczania, jak i „specjalisci” z poradni psychologiczno-pedagogicznej, ktorzy wymagaja aby nauczyciele dostosowali sposob nauczania do indywidualnych, specjalnych, potrzeb kazdego ucznia, powinni dac przyklad jak to indywidualne podejscie stosowac w praktyce. Kazdy „ekspert” powinien zastosowac swoja ekspertyze w klasie, w obecnosci nauczyciela, prowadzac klase przez pelen rok szkolny. Nauczyciel zrobi sobie notatki, moze tez nagra wideo z lekcji, i juz bedzie wiedzial jak nalezy „wlasciwie” nauczac swoj przedmiot w kolejnym roku szkolnym.
To była nauczycielka szewskiej pasji do przybijania fleków, zelówek i obcasów. Końcówka filmu pokazuje, że wszystkie wszystkie dzieci siedzą grzecznie, bo są bose!
Dzieci ze specjalnymi potrzebami można wysłać do Bostonu na maraton:
preludium:
https://pbs.twimg.com/media/GKYVbl9WcAAoJIL.jpg
trening:
https://pbs.twimg.com/media/GKYVbmcXcAAmgfQ.jpg
Perłę światowej literatury łatwo poznać w tłumie po tym, że jest najpiękniejsza: https://pbs.twimg.com/media/GKYqKjLaYAAqzGH.jpg
Moby Dick to, czy księga Hioba?
@wojtek_ab
Dokładnie tak!
Nie ma nic gorszego, jak przełożony, który poucza a nawet narzuca swym podwladnym metodę wykonania pracy, choć sam nigdy jej nie wykonywał .
Japończycy stosowali zasadę, że do usprawniania pracy najlepiej nadają się ci, którzy na co dzień jak wykonują dlatego bardzo szybko ” japońska tandeta” przeobraziła się w wysoką jakość produktów i usług.
A każde działanie zaczyna się od zdefiniowania celu, jaki chce się osiągnąć. Dopiero potem dobiera się najbardziej efektywne metody uwzględniające koszty i możliwości ich osiągnięcia.
O ile dobrze rozumiem, takie zaświadczenia są dożywotnie, bo dysfunkcja się nie cofnie. Zestresowany chirurg przerwie operację, kierowca tira puści kierownicę i zamknie oczy, a inżynier instalacji chemicznej rozpłacze się kiedy parametry zaczną odbiegać od zadanych. Wniosek – te zaświadczenia powinny być podstawą do odmowy przyjęcia kandydat(a)ki na studia czy dopuszczenia do kursu na prawo jazdy. Powinno się też utworzyć specjalne szkoły dla dysfunkcyjnych bo utrudniają uczenie się wolnym od zaświadczeń.
@Sky_Andy
Orzeczenia są czasowe, wydawane – o ile się orientuję – raz na parę lat. Z tego, co ostatnio słyszałam od znajomej psycholog pracującej z dziećmi w prywatno-publicznej placówce, nowa minister zapowiedziała ukrócenie takich praktyk, zwłaszcza tych, które skutkują orzeczeniem tuż przed maturą albo przed egzaminem ósmoklasisty (żeby zyskać dodatkowy czas). Rodzice będą musieli wykazać, że dziecko mierzy się z trudnościami od dłuższego czasu, mieć dokumentację medyczną, etc.
Swoją drogą, faktycznie w oświacie absurd goni absurd: orzeczenia to jedno, ale do wydłużenia czasu na egzaminie ósmoklasisty dzieciaki miały np. zaświadczenia o… alergii, na którą notabene wcale nie cierpiały. Tyle wystarczyło, żeby mieć pół godziny więcej.
Dzieci mają dysleksję, dysgrafię, dysortografię, dyskalkulię i dysmózgię. Dzięki temu mogą robić minimum i nie przemęczać się. Polska szkoła przeżywa zaświadczeniozę. To choroba.