Uparty geniusz
Uczeń niezdolny to uparty uczeń zdolny, podobnie jak linia krzywa jest upartą linią prostą. Kieruję się tą zasadą od wielu lat, dlatego nie dzielę swoich uczniów na zdolnych i niezdolnych. Dzielę ich na mniej lub bardziej upartych. Im ktoś bardziej uparty, tym częściej mam ochotę powiedzieć o nim, że jest niezdolny. Ale się powstrzymuję, ponieważ oznaczałoby to moją porażkę zawodową. Gdy określę kogoś jako niezdolnego, mam święty spokój. Gdy nazwę go upartym, mam ręce pełne roboty.
Szkolnictwo polskie idzie w przeciwnym kierunku. Sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży rozpoczęła prace nad nowelizacją ustawy o systemie oświaty, która umożliwi uczelniom wyższym zakładanie szkół dla szczególnie uzdolnionych dzieci, tzn. według mnie dla mniej upartych. Szkoła przyuniwersytecka miałaby być finansowana z budżetu i to w wysokości ok. 3-krotnie wyższej niż pozostałe szkoły.
Idea piękna, ale obawiam się, że pieniądze na jej realizację nie spadną z nieba, tylko zostaną wzięte z ogólnej subwencji oświatowej. Aby zdolni, czyli mniej uparci, dostali więcej, niezdolni, tzn. bardziej uparci, muszą dostać mniej. Bo przecież jednemu trzeba zabrać, aby dać drugiemu. I to się nazywa wyrównywanie szans edukacyjnych. Mniej uparta młodzież zyskałaby wiele – lepsze warunki nauki, profesjonalnych nauczycieli, opiekę medyczną, pedagogiczną i psychologiczną. Znowu sprawdzi się przysłowie, że pokorne cielę dwie matki ssie. Dla upartych będzie zero pieniędzy na naukę, zero tolerancji dla braku pokory i oczywiście mundurki. Szkoły przyuniwersyteckie będą wolne od wyżej wymienionych zer i od mundurków.
A zatem w najbliższym czasie czekają nas poważne zmiany w oświacie. Będą trzy typy szkół: getta dla wyjątkowo upartych uczniów, niedofinansowane szkoły dla średnio upartych i placówki edukacyjne z prawdziwego zdarzenia dla najmniej upartych. A ponieważ zdolnej, czyli nie upartej młodzieży mamy bardzo mało, państwo polskie będzie mogło ogłosić, że wypełnia obowiązek edukacyjny wobec swoich obywateli.
Szlag mnie trafi, jak się dowiem, że władza chciała dobrze, a wyszło jak zwykle. To znaczy okaże się, że najzdolniejsze będą dzieci vipów i to one wypełnią sale lekcyjne szkół dla geniuszy. A Janko Muzykant, który jest uparty jak osioł, bo tylko by grał i grał – nie będzie miał żadnych szans na tę elitarną szkołę.
Komentarze
zgadzam sie w 100 proc. Co najzdolniejsi i tak sobie poradza, trzeba sie zajac tymi przecietnie uzdolnionymi i uswiadomic im drzemiace w nich talenta
A są nauczyciele nieprofesjonalni? 🙂
Ja jestem przeciwny temu pomysłowi z innego powodu, niż ten, że najzdolniejszymi będą dzieci vipów. Sam niedawno zakończyłem edukację licealną, podczas której byłem uczniem mocno opornym. Wiem więc, że właśnie na takich uczniów powinno się wydawać więcej pieniędzy i poświęcać się więcej czasu, gdyż aby zaczeli się uczyć trzeba ich tematem zainteresować, a ci najzdolniejsi poradzą sobie nawet jakby mieli uczyć się matematyki od historyka mówiącego z pasją i energią drzemiącego żółwia.
Ad. ostatniego akapitu – polecam „Reprodukcję” Bourdieu. Żeby Pan nie uprawiał taniej demagogii.
A gdyby było prywatne to każdy wybrałby sobie sam do której szkoły chce iść i po problemie… Ale partia obywatelu wie lepiej!
No tak, a Pan znowu nas zdradza z Wikusią…
Te pomysły z segregacją uczniów (studentów) na lepszych i gorszych przestały już być zabawne. Tak to jest, gdy szefem oświaty jest ignorant.
Chodzę do szkoły „przyuniwersyteckiej” od tego roku szkolnego i jestem naprawdę bardzo zadowolona. Nie podoba mi się co prawda pomysł, aby szkoły przyuniwersyteckie dostawały więcej pieniędzy, ale pomysł na szkołę dla uzdolnionych uczniów uważam za trafiony. Wiem to z własnego doświadczenia- w podstawówce, do której chodziłam śmiano się ze mnie, kiedy chciałam zrobić coś więcej, pchano mnie w dół, a nauczyciele zajmowali się słabszymi uczniami, dopiero teraz w moim ukochanym gimnazjum czuję, że robie to co lubię i nikt mnie do tego nie zmusza. Nauczyciele moga się zając każdym z nas z osobna, klasy mają po 15 osób. Jest po prostu wspaniale!
Moja szkoła jest stosunkowo młoda- ma niecałe 10 lat, jest to połączone gimnazjum i liceum, a program przewidziany na 6 lat (3+3) robimy w 5. Sądzę, że byłoby wspaniale, gdyby powstało więcej takich szkół, mimo internatu wiele zdolnej młodzieży nigdy do nas nie dotrze, pójdzie do rejonowego gimnazjum, czy liceum i będzie po prostu spychana w dół…
Pan tu po prostu wciska nam kit o tych niby zdolnych ale upartych uczniach
Mam identyczne zdania jak moi przedmówcy…