Centra handlowe przejmują obowiązki gmin
Gdy chcę pojeździć na łyżwach, muszę udać się do centrum handlowego. Dawniej wybrałbym się do szkoły i skorzystał z boiska. Pamiętam, że przed laty zimą wylewano boiska wodą, a potem przez kilka tygodni okoliczni mieszkańcy przychodzili się bawić. Obecnie boiska szkolne zimą są nieczynne. Nie ma pieniędzy na odśnieżanie, nie ma woli ani chęci, żeby szkoła służyła okolicznym mieszkańcom. Wszyscy chodzimy więc do centrum handlowego.
Centra handlowe wyręczają gminy we wszystkim, co należy zorganizować mieszkańcom. Miejskie place zabaw dla dzieci to meliny dla pijaczków, w piasku pełno kapsli, potłuczonego szkła, śmieci i kup. Widać, że nikt tu nigdy nie sprząta. Przyrządy pourywane, metal przerdzewiały – strach pozwolić dziecku na zabawę. Co innego na placu zabaw w galerii handlowej. Rozrywka bezpłatna, z licznymi atrakcjami. Widać, że politykę prorodzinną uprawia handel, natomiast gmina i państwo ani trochę. Dlaczego na coś takiego pozwalamy? Dlaczego nie żądamy od gmin, aby wywiązywały się ze swoich obowiązków?
Uważam, że prezydentem Łodzi powinien zostać dyrektor tego centrum handlowego, które najlepiej służy mieszkańcom. Co z tego, że handel zarabia na trosce o ludzi? Politycy też zarabiają, podatki ściągają, a w ogóle się o obywateli nie troszczą. Jak mam wybierać między obecnym prezydentem a szefem centrum handlowego, to zdecydowanie wybieram dyrektora centrum. Na początek roku centra handlowe zafundowały nam obniżki i wiele atrakcji, a państwo zafundowało nam podwyżki podatków i nic poza tym. Syf, gdziekolwiek by nie spojrzeć. Tylko centra handlowe stanowią piękny wyjątek.
Komentarze
Uczę w małej miejscowości gdzie lodowisko w miejscu boiska powstaje co roku.
Przepis:
Wystarczy tylko trochę chęci, zaangażowany nauczyciel oraz współpraca z OSP – to wszystko.
Biznesplan:
Koszty powstania lodowiska – 0 zł, koszty zakupu kilku par łyżew – ok 1000 zł, koszt wypożyczenia jednej pary na godzinę – 2 zł, zadowolenie wszystkich z zabawy na ślizgawce – bezcenne.
Pozdrawiam
Witam Szanownego Pana Profesora (!)
i innych miłych komentatorów w tym nowym roku 2011, przekazując serdeczne życzenia (z) Pokoju spod Katedry…
Oj, coś się blogsfera rozrzedziła przez te świętalne rozpusty niepracujące.
Tylko Gospodarz dzielnie puszcza wpis za wpisem, reszta jakby – ospała 🙂
A tymczasem handel, który jak wiadomo jest dźwignią oświaty społecznej (czego dowodzi wpis Gospodarza), od pracy przy ślizgawkach i rozrywkach się odżegnuje.
Chcą świętować i feriować – jak nauczyciele! W Wigilię prosi – nie kupujcie, pracy nam nie narzucajcie, my i tak mamy dość…jak nauczyciele!
Przyszło mi w tym kontekście na myśl, że wśród wielu zmian jakie niesie nowy rok w nauczycielstwie stosowanym, można by rzucić na Hall-ę pomysł re-edukacji w społecznej solidarności.
Tak więc – nauczyciele do sklepów (ale za ladę, za ladę…). Sprzedawcy, ekspedientki, komiwojażery i trądsetterzy wraz z kupowrajterami – do szkół (ale za katedrę, za katedrę…).
Jedni nauczą się ciężkiej pracy bez ochrony spod znaku (sus)pensum, drudzy – kultury sprzedaży wiedzy i dalszego doskonalenia humanizmu podejścia do niższych intelektualnie i rozwojowo braci klientów (czyli – uczniów).
Na fali Halli czy przy Van Selera kasie – może to rozwiązałoby nadciągający problemat tablicowości i pozatablicowości nauczycielskiej?
Z pewnością zaś ta oczekiwana zamiana miejsc byłaby wdzięcznym tematem sequela dla powyższego, jak zwykle przejmującego wpisu blogowego 🙂
Oraz źródłem rzeczywistej edukacji narodowej, będącej pierwszym naszym krokiem od plemienia do uspołecznienia.
Przyjemnych rozważań życzę, wraz z roztopowymi ukłonami spod Katedry.
Idąc dalej, można powiedzieć, że zakaz handlu w niedziele i święta spowoduje wzrost przestępczości wśród nieletnich:)
Basiu ja też i życze żeby się nic nie stało tym zadowolonym, którzy z niego korzystają. Bo w tym wyliczeniu pominięte zostały środki na zabezpieczenie terenu. A i jeszcze jedno. Kto te łyżwy wypożycza i czemu mu za jego pracę nie płacicie ?
No cóż, moje dzieci uczyły się w szkole, która miała wielkie „szczęście” otrzymać tzw. Orlika. W miejscu boiska. Zatem zysk był taki, że żaden niezorganizowany uczeń nie mógł ot tak, przyjść sobie na boisko, na dodatek, ponieważ w Orliku nie przewidziano bieżni, dzieciaki zamiast jak dotąd po prymitywnej bieżni biegały po betonie na czas wokół szkoły. O lodowisku nie wspominając, bo nikt nie zaleje przeciez sztucznej trawy wodą w zimie. Drabinki, wczesniej zlokalizowane na dawnym boisku, zlikwidowano. Czysty zysk – dzieciaki nie szlajaja sie po terenie szkoły po lekcjach, wszystko jest ogrodzone, wiec nic sie nikomu nie stanie i wszyscy maja świety spokój.
Eltoro spod katedry:
„Tak więc – nauczyciele do sklepów (ale za ladę, za ladę?). Sprzedawcy, ekspedientki, komiwojażery i trądsetterzy wraz z kupowrajterami – do szkół (ale za katedrę, za katedrę?).”
Nauczyciele dorabiają jak mogą, pracują także w supermarketach: http://www.edukacjawpolsce.pl/modules.php?op=modload&name=News&file=article&sid=269&mode=thread&order=0&thold=0
Patrząc na komentarze społeczeństwa pod każdym artykułem dotyczącym szkoły, należałoby wszystkich obowiązkowo zatrudniać w szkołach w charakterze samodzielnego nauczyciela na, conajmniej, miesiąc.
1 :Część szkół ma Orliki zamiast boisk (na tartanie lub na sztucznej trawie z odpływami bocznymi trudno bedzie wylać wodę !). Część szkół (w tym moja) ma boisko wysypane piaskiem, na którym wylanie wody również nie będzie łatwe. Pozostaje nadal wiele szkół. Od miejsca mojego zamieszkania do najbliższej szkoły z betonowym boiskiem jest 9 kilometrów. Dla porównania – do C.H. Port Łódź mam tylko 5 km ! 2 : nie wszyscy mają własne łyżwy. W centrum handlowym można wypożyczyć odpowiednie sprzęty, a czy szkoła będzie miała odpowiednie fundusze, aby zakupić gdzieś/wypożyczyć skąś łyżwy ?
3 : a co jeśli ktoś złamie rękę/nogę ? Czy sami są za siebie odpowiedzialni, czy to nauczyciele się nimi opiekują, a może miasto (do którego należy szkoła) ?
Basia pisze, że 1000 złotych na zakup k i l k u par łyżew. Skoro ilość osób na pseudolodowisku tak raduje, to nie sądze, aby kilka par wystarczyło ! A może po prostu jeździć na butach ? A co z odpowiedzialnością za łyżwy? Jeśli ktoś zepsuje, zostawi na lodowisku i ucieknie ?
Beaa, czy to nie jest przypadkiem link sponsorowany:)? Nauczyciel dyplomowany zarabia więcej, niż podano w Twoim artykuliku. Tyle, to w szkole zarabia poczciwa woźna. Że też rączek nie urwało piszącemu ten żałosny artykulik. Za kłamstwo i tendencyjność.
Droga beaa,
bardzo Ci dziękuję za cenny link.
Wyjaśnił mi odwieczną zagadkę – dlaczego w sieci supermarketów wymienionych w Twoim linku, odkąd pamiętam, w kasie notorycznie naliczane są inne niż na półkach ceny.
Próby zaś reklamacji tego niezgodnego z prawem postępowania są w sposób zdecydowany odrzucane przez obsługę – czasem za pomocą ewidentnej przewagi w godności osobistej a czasem – siły.
Dla uzupełnienia dodam, że w mojej okolicy guwernantki czy opiekunki dla dzieci zarabiają od 3 do 10 tys PLN na rękę, miesięcznie (+ wikt) , ale moje i znajomych doświadczenia z 3-ma nauczycielkami w tej roli są jednoznacznie tożsame – ich postawa i kwalifikacje w relacjach edukacyjno-wychowawczych wystarczyły na 2-3 dni zatrudnienia.
Pozostaje słuszny wniosek miażdżącej większości kompetentnych nauczycieli – nie ma to jak praca w publicznej szkole, byle tylko nie zniszczył jej jakiś wolny rynek swą brudną, niewidzialną ręką przypadkowego społeczeństwa.
🙂 🙂 🙂
Z uszanowaniami dla Ludzi Pracy…spod Katedry.
Zamieszczając link do artykułu, chciałam pokazać, że nauczyciele potrafią pracować w różnych zawodach, a nie jaka jest wysokość ich pensji.
Zdradź Eltoro, w jakim zawodzie pracujesz, a też napiszemy, co sądzimy o twojej profesji.Na podstawie postawy trzech nauczycielek wysnułeś wnioski o pracy tysięcy.
Droga beaa’o,
niestety, nic w Twoim linku o tym, że nauczyciele p o t r a f i ą pracować w różnych zawodach nie znalazłem, bo też nic takiego w tej publikacji nie zostało napisane… 🙂
Napisano jedynie, że podejmują się pracy w supermarkecie oraz – za ile.
Pisanie o jakiejś profesji na podstawie tego, kto ten zawód wykonuje jest niecelne.
O danej profesji świadczy nie kto, ale jak ją wykonuje.
Ja pisałem, jak można łatwo sprawdzić, o postawie i jakości pracy na stanowisku opiekunki-guwernantki osób, zatrudnianych uprzednio jako nauczyciele.
A nie o profesji nauczyciela.
Chętnie poznam „waszą” (czyli tych, których masz na myśli) opinię o jakiejkolwiek profesji, opartą na wnioskach merytorycznych a nie personalnych… 🙂
Jeśli zechcesz zdradzić mi swoją profesję, wiek i parametry biometryczne, chętnie w rewanżu powiemy Ci, co sądzimy pod Katedrą o Twoich perspektywach osobistych i finansowych na najbliższy miesiąc …:)
Z uprzejmym pozdrowieniem.
@ Eltoro
zaczynałam od pracy za ladą (w księgarni) przez kilka miesięcy. Nie wiem, czy to się liczy…
Trafiłam tam szukając pracy. Moja nauczycielka z ogólniaka, która zmieniła pracę z przyczyn gardłowych (przepraszam głosowych) powiedziała:
– Zostań z nami, więc na trochę zostałam.
Klienci bywali różni…
Ten tekst z lionka raczej nieaktualny, stażysta zarabiał 900 zeta już w 2006 (netto), wiem, bo zacząłem wtedy prace i jako że to było pól etatu, to dostałem pierwszą pensję 450 zeta 🙂
Całe:)
A obecnie jak ciągle kontraktowy (jeszcze przez 2 lata), chyba że się jednak przekwalifikuję zarabiam niecałe 1600 zeta na miesiąc, znaczy obecnie mam 17 godzin, więc 1460, od lutego (nowy semestr) będzie 18 więc będzie netto 1560.
Czy to dużo w 5-tym roku pracy, po 4 latach szkolenia się, studiów poduplomowych, dziesiątkach seminariów, konferencji, szkoleń, stypednium zagranicznym itd
Śmiem wątpić:)
Nie żebym porównywał rodzaj pracy (acz czasem bywa podobnie jak się ma pecha:)), ale kumpel, który rok później ode mnie zaczął pracę (w policji, zarabia obecnie 2 razy więcej.
A co do dorabiania poza szkołą, nie wyobrażam sobie, by np. językowiec dorabiał w supermarkecie, to by znaczyło, że cienias totalny:)
Myślę, że i z innych przedmiotów da się dorobić w branży, wuefiści jako trenerzy, sędziowie sportowi itd, inni korepetycjami, praca w kilku szkołach.
Itd
time,
to może się znamy w realu – ja często odwiedzam księgarnie, gdzie można jeszcze spotkać żywe słowo… ‚sprzedawcy’.
O, to jest wyzwanie – książek sprzedawanie!
Masz jakieś doświadczenie z księgarni, które pomagają w szkole?
Pozdrowienia 🙂
@Eltoro
amatorowi książki ze 100 przepisami na sałatkę śledziową można wcisnąć „Hamleta” (tylko po co?)
Doświadczenia pomagają. Nie tylko zza lady.
Pozdrawiam 🙂
@time,
co innego znaczy sprzedać, co innego – wcisnąć, ale jak już…
„…choć to słów, słów szaleństwo, lecz jest w nim metoda,
kawior dla ludu marnie leczy duszy głoda
trucizna kończy dzieło sałatek niewczesnych:
ryk łosia rannego słabnie wśród milczenia resztek
decyduj Panie co czytasz, nie sztuka jeść treści…
oto czym być możemy, a czym nie jesteśmy”
A po co? I w szkole i w księgarni – dla być, czyli kasy… 🙂
Ech, słabości – na czasie masz imię.
Pozdrowienia… 😉
@Eltoro
brawo, już Cię lubię za ten wpis