Żucie gumy
Różnych rzeczy domagają się młodzi. Dawniej było to prawo do wolnej miłości albo jeżdżenia na koncerty do Jarocina. Obecnie do sprawy najwyższej wagi urosło żucie gumy na lekcjach. Jeśli o mnie chodzi, to popieram to żądanie w całej pełni. Nie tylko więc pozwalam uczniom żuć gumę na moich lekcjach, ale daję też dobry przykład, tzn. sam żuję gumę, gdy prowadzę lekcję.
Muszę przyznać, że nie wszyscy moi uczniowie są młodzi duchem, więc niektórzy oburzają się, gdy widzą nauczyciela, który przewraca gębą i ciućka, ale to już ich problem. Obecnie niejeden młody człowiek zachowuje się gorzej niż moja prababcia, a poglądy ma tak anachroniczne, że powinien od razu starać się o przyjęcie na uniwersytet trzeciego wieku. Świeć Panie nad duszą stetryczałych uczniów i daj im lekkie odpoczywanie na lekcjach. Ja tam gumy żuć nie przestanę.
Z zapartym tchem śledzę badania uczonych, którzy zajmują się pozytywnym wpływem żucia gumy na inteligencję. Niestety, po rodzicach odziedziczyłem przeciętne IQ, dlatego cała nadzieja w żuciu. Wiele radości sprawiło mi poniższe doniesienie:
„Badacze z Baylor College of Medicine w Houston (w stanie Teksas, w USA) odkryli pozytywny wpływ żucia gumy na wyniki w nauce dzięki eksperymentowi. Po 14 tygodniach uczniowie, którzy żuli przez cały ten okres gumę na lekcjach, mieli lepsze wyniki w standardowych testach matematycznych i uzyskiwali wyższe oceny końcowe, niż reszta rówieśników.” (zob. źródło)
Mam nadzieję, że ww. badacze otrzymają za swoje prace Nagrodę Nobla, dzięki czemu ludzkość przekona się, że lekarstwem na głupotę jest żucie gumy.
Zauważyłem, że nie tylko żucie gumy potrafi rozruszać mózg, ale jest wiele innych podobnie działających czynności, które ludzie lekceważą. Na przykład doskonały wpływ na inteligencję ma dłubanie w nosie. Proszę się nie śmiać. Ze swoich studiów pamiętam, że najinteligentniejszy profesor, któremu cała Rada Wydziału mogłaby buty czyścić, miał zwyczaj podczas wykładu lepić pociski z tego, co wydłubał z nosa. Rzucał potem tymi pociskami przed siebie, dzięki czemu zapewne dochodził do nadzwyczajnego wręcz zrozumienia zawiłości nauki, którą się zajmował. Przyznam się, że gdy czasem pamięć mnie zawodzi, zaczynam wtedy grzebać w nosie, a rezultaty są oszałamiające.
Jeśli jednak nie chcemy poprzestać na małym, tylko zależy nam na osiągnięciu maksymalnej dla nas genialności, to powinniśmy na lekcjach żuć gumę, dłubać w nosie i puszczać bąki. Podejrzewam, że dla wielu osób innej drogi do zdobycia mądrości po prostu nie będzie.
Komentarze
No cóż, ja ze swoich obserwacjach na studentach mogę stwierdzić, że tym, którzy notorycznie żują gumę na zajęciach, bynajmniej ona nie pomogła na IQ. A jeśli tak, to strach pomyśleć, jakim IQ legitymowali się wcześniej.
Przy żuciu gumy przynajmniej jakaś część niejednej uczniowskiej główki pracuje 🙂
A ja ten błogosławiony efekt też zauważyłem! Wprawdzie u psów a nie ludzi, ale jestem pewien, że to analogiczny mechanizm.
Otóż byłem na spływie kajakowym w czasie wakacji, wzięliśmy też psa. Stworzenie było niezbyt zachwycone, podenerowowane, usiłowało wysiadać z kajaka na środku jeziora albo rzeki, szczekało bez sensu na przepływające obok kaczki, itp.
Wpadłem na pomysł i zaopatrzyłem się zapas patyków. Pies po ich dostarczeniu leżał na dnie łódki i spokojnie gryzł, zmieniając systematyczne gałęzie na trociny. Niewątpliwie rosła mu przy tym inteligencja, dzięki czemu już nie próbował wyskakiwać za burtę do wody ani hałasować. Efekt był niestety krótkotrwały, po zużyciu patyków inteligencja znowu mu się zmniejszała, ale zapewne u psów trzeba bardzo długiego żucia, by zmiany się utrwaliły, jeśli nawet wśród uczniów na wyniki trzeba czekać 14 tygodni.
Trzeba niezwłocznie wdrożyć pogłębione i szerokie badania na młodzieży i nauczycielach. Szanowny Gospodarz daje nam wspaniały przykład poświęcenia w służbie nauki i lepszego wychowania młodzieży. Chwała Mu za to!
Żułem dziś gumę podczas prowadzenia zajęć, zauważyłem, że mało mówię. Po przemyśleniu tej zależności dokonałem zaskakującego odkrycia – nie mówiłem w obawie przed zaślinieniem połowy sali. Dopowiedziałem sobie także, że moje milczenie sprzyjało pilnej pracy uczniów, którzy- niestety, przy tworzeniu notatki produkowali hałas w natężeniu niespotykanym dotychczas podczas zajęć ze mną ergo – niech uczniowie jedzą lub żują, będą mniej rozmawiać.
PS. Jeszcze jeden efekt żucia gumy – po 45 minutach żołądek wyprodukował tyle kwasu, że musiałem zjeść porządne śniadanie.
Po „wyżuciu” gumy miałem nieodpartą chęć przyklejenia jej pod blatem biurka.
Zapomniałem – pozdrowienia z Jarocina przywołanego przez Gospodarza:)
Swoją wiedzę na temat żucia czerpię z gazetki reklamującej gumę dla dzieci na literkę O. Wg niej rzucie pobudza ruch tętnicy która biegnie w żuchwie i przyspiesza dotlenienie mózgu. Poza tym „armia kropelek śliny” zwalcza pruchnicę. Zatem żujmy!
Żuć możecie, ale żujcie ładnie tj. bez mlaskania, otwierania buzi, bez robienia balonów i przyklejania wszędzie.
p.s. jednak „próchnicę”
Gospodarzu, Władku, nie żujmy podczas zajęć! Czy widzieliście sfilmowana lekcję, którą prowadziliście,żując gumę? Obawiam się, że nie. Ja w swojej klasie wprowadziłem zamordyzm usankcjonowany kontraktem, którym.in. wskazuje uczniowi: rób, co do ciebie należy,nie próbuj grać w karty, nie przeklinaj, nie zanieczyszczaj powietrza, nie żuj gumy, a ręce i nogi trzymamy przy sobie. Każdy siedzi przy oddzielnym stoliku. A gdy ktoś żuje gumę, wówczas patrzę na niego i mówię:”kosz do śmieci stoi tam”. Albo mówię: „Ty dobrze wiesz, że ja wiem, co masz zrobić z gumą, którą żujesz”. I przerywam lekcje i czekam , aż podniesie tylek i z furią wrzuci gumę do kosza. A ja jemu wówczas uprzejmym tonem mowię: „dziekuję”. Może wówczas mnie przekląć, a ja wtedy taktycznie udaję gluchego i pytam, czy chciał mi cos powiedzieć. A gdy nie chce mnie usłuchać, wówczas podczas lekcji otwieram drzwi i mówię: Twój wybór, albo dostosujesz sie do klasowego kontraktu, albo bierzesz torbę i szukasz innej szkoły. Moi ulubieńcy dobrze wiedza, ze inne uczelnie ich nie przyjmą, przed naszą budą zaliczyli parę innych, które musieli opuścić. Może w szkole Gospodarza uczniowie nie wykręcaja numerów z przeżutymi gumami, w mojej, niestety, tak. Często są one, delikatnie mówiąc, bardzo nietaktowne.
Panie Profesorze.
Nie ma byka – Pan musi nieustannie inspirować i motywować do pracy komentatorskiej, taki imperatyw kategoryczny.
Już myślałem, że poruszy Pan zwyczajowo jakiś banalny temat z katalogu cierpień i katuszy ducha, oblekającego się w ciało pedagogiczne – a tu proszę!
Niespodzianka – Pan znowu bliski codziennym problemom, ba! nawet fizjologii bytu uczniowskiego.
>Guma, guma do… żucia, nie do nakarmienia (…) a do wyzucia – ust ze słów<
Tak. Problem jak widać można rozwiązać śpiewająco i to nie od dziś.
Naukowcy z (nomen omen) Saliny (CA) już pół wieku temu opublikowali dowody, świadczące o znaczącym wpływie powstrzymania się pewnych jednostek od mówienia, na efektywność subomdalną procesów percepcji treści poznawczych na drodze pokarmowo-korowej. Śpiewała o tym właśnie Kora. I Pan to też nam odkrył.
Tak, temu właśnie służy guma do żucia, wprowadzona do US Army jako obowiązkowe wyposażenie jednostek niesubordynowanych. I jak to w Ameryce, szybko się umodniła (epimodalnie).
A teraz dołączyła do peletonu edukacyjnego – Łódź ( co prawda, stonce jednak się nie kłaniała, patrz- Pamiętniki Oświatowe Kaganowa, 1952). Lepiej późno, niż wcale.
Z kolei, za naszą wschodnią granicą preferowano inną metodę pobudzenia intelektualnego (na drodze palcowo-nosowej, z następczą emisją przestrzenną), ale i to Pan w blogu docenił.
Jednak dalsze wnioski, opisane we wpisie (ach ten pis – wszędzie!), niemal wyprzedzają rzeczywistość.
Toż dopiero kilka lat temu badacze ośrodka R&D firmy Procto-Gambler ukończyli badania nad dydaktyczną recepturą gumy perystaltycznej. Działa ona podwójnie – jak zwykła guma ślinowo-mózgowa oraz dodatkowo, rozszerzając transfer wiedzy o eliminację miazmatów drogą oddolną, uduchowioną, z możliwością bezgłośnej zamiany w spiritus (po połączeniu z katalitycznym nośnikiem nosowym za pomocą rurki).
I to Pan przewidział, łącząc zgrabnie tematykę wpisu w syntetyczny i smaczny, o wyszukanym smaku, dostępny dla każdej umysłowości, produkt.
Jestem pewny, że o postępach badawczych nad empirycznym współistnieniem korelacji dydaktycznych zjawisk nosowo-gardłowo-węchowych poinformuje Pan czytelników niezwłocznie.
Śpieszę więc donieść, że istnieją już badania nad prewencją, tak ostatnio powszechnej, migracji zjawisk perystaltycznych w stronę indukcji binarnych, takich jak np. puszczanie bloga.
W tzw. międzyczasie, dziękując za -wreszcie! – jakiś wpis dla normalnych ludzi, pozdrawiam więc słowami:
Tak trzymać!
Z uszanowaniem 🙂
PS Tak się składa, że ja też mogę dostarczyć trochę wyimków z fizjologii człowieka edukowanego, jak trzeba – nawet w trzy de. Proszę o sygnał czy mam przesłać próbki wspierające blogosferę 😉
Prowokator i szaleniec!
@Ino – hmm, a myślałem, że ironia w mojej wypowiedzi jest wyrazista…
Żucie gumy podczas rozmowy z KIMKOLWIEK to zwyczajny brak kultury i żadna teŁoria tego nie przykryje.
Pozdrawiam
A niech sobie żują gumę, niech mają wymyślne fryzury, niech jedzą, jak są głodni – to naprawdę najmniejszy problem w polskich szkołach. Ale niech będą wychowani, niech będą obowiązkowi etc. Jakby w polskich szkołach były tylko takie problemy, że uczeń na lekcji żuje gumę, to wszyscy nauczyciele, organy etc mogą się udać na pielgrzymkę do Częstochowy (na kolanach), dziękując niebiosom, czy jakiejkolwiek istocie wyższej, że tylko takie problemy są z uczniami.
@Wladek
Sek w tym,ze ironia w tekscie pisanym, czasami jest nie do wyczucia.
„@Ino – hmm, a myślałem, że ironia w mojej wypowiedzi jest wyrazista?”