Drobne niepowodzenia w powodzi sukcesów

Narzekamy na oświatę jako taką, ale większość szkół świętuje sukces za sukcesem. Jak Polska długa i szeroka, nauczyciele codziennie mają powód, aby otworzyć szampana i ogłaszać zwycięstwo. Także w moim liceum nie zauważamy, aby działo się coś złego. Czujemy się super, po prostu giganci. Gdzieś tam pewnie są źli i kiepscy nauczyciele, ale przecież nie u nas.

Podobne zjawisko występuje w większości placówek. Gdy rozmawiam z kolegami z różnych szkół, to ciągle słyszę, że u nich nie jest wcale źle, a kadra wręcz rewelacyjna. Czasem trafi się zgniły owoc, jednak większość belfrów to championi. Wypinamy więc pierś do orderów, ponieważ czujemy, że nam się słusznie należą. Oświata wprawdzie zła, ale my dobrzy.

Gdyby posłuchać, co mówią nauczyciele na radach pedagogicznych, to można by nabrać przekonania, że w szkołach mamy powódź sukcesów i parę drobnych niepowodzeń. Oczywiście, nie jesteśmy głusi i ślepi na to, co się mówi o nauczycielach jako takich. Ja sam naprawdę współczuję tym szkołom, w których ci źli nauczyciele pracują. Jednak szczerze mówiąc, nigdzie tych złych belfrów nie widziałem. Wszystkie szkoły, w które wdepnęła moja stopa, uznawały się bowiem za najlepsze z najlepszych, a kadrę miały z pierwszej ligi. I ja się z tym zgadzam, bo przecież jestem nauczycielem, więc mam doskonale wyrobione przekonanie, że krytykować trzeba innych, ale nie siebie. Za co wszystkich serdecznie przepraszam, szczególnie Parkera i Eltoro, ale innego sumienia nie mam niż nauczycielskie.