Facet z wakacjami
Czternaście lat temu zostałem wzięty za męża. Dziś mam rocznicę ślubu. Wtedy pracowałem już w szkole, więc znalezienie żony nie było proste. Szczególnie kobiety spoza oświaty. Która bowiem chciałaby mieć nauczyciela za męża. W końcu jednak udało się. Moja luba nie jest i nie była nauczycielką. To dziewczyna z firmy.
Co kobieta może widzieć w nauczycielu? Na nauczycielkę to jeszcze jakiś facet poleci. Żona mająca krótszy dzień pracy i wakacje przyda się jako opieka do dzieci. Ale chłop nauczyciel? Po co kobiecie mężczyzna, który pieniędzy nie zarobi, a poucza przy każdej okazji? Sam się nad tym zastanawiam, dlaczego z konieczności nie pozostałem starym kawalerem. Gdy w 1996 roku się żeniłem, miałem za sobą ponad dwa lata pracy w szkole. A zatem widziały gały, co brały. Moja żona wiedziała, czego może się spodziewać po nauczycielu.
W mojej szkole jest paru starych kawalerów i parę starych panien. Pamiętam, że dawniej niektórzy z nich mieli się ku sobie, ale jakoś nie doszło do małżeństw. Być może para nauczycieli w domu to zbyt wybuchowa mieszanka, więc lepiej nie ryzykować. Zresztą jak pomyślę o swoich wadach, mam na myśli ułomności wynikające z profesji, to zapewniam, że jeden nauczyciel w rodzinie w zupełności wystarczy. Współczuję dzieciom, które muszą znosić dwoje nauczycieli w roli rodziców. Ja w każdym razie takiej traumy swojemu dziecku nie zafundowałem.
Komentarze
😀 Gratuluję. Przeczytałam mojemu męzowi zdanie o tym, że się do czegoś mogę przydać… Przynajmniej do tego jednego się nadaję…
czasem słyszę: „nie wygląda pani na nauczycielkę” i nie wiem, czy to jeszcze komplement, czy już potwarz…
Życzę dobrych chwil dalszego pożycia małżeńskiego (mimo obciążenia zawodem n-la) 🙂
Wiele szczęścia na następne lata!!! 🙂
„Współczuję dzieciom, które muszą znosić dwoje nauczycieli w roli rodziców. Ja w każdym razie takiej traumy swojemu dziecku nie zafundowałem.
„- cóż, rozumując w ten sposób powinniśmy z mężem skazać się na bezdzietność???
Gratuluję i życzę dalszych szczęśliwych dni w małżeństwie.
PS. U nas i ja i mąż nauczyciele, mało tego w tej samej szkole 😀
A propos time. Stereotyp „wyglądającej na nauczycielkę/-la” i takoż się zachowującej osoby zna całe nasze przemądre i niekonwencjonalne społeczeństwo. Kiedy więc poznaję kogoś nowego, bawię się tym stereotypem. Jestem delikatna, nieśmiała, mówię cicho, niepewnie i niewiele, i…czekam. Zwykle ktoś się z czasem wysypie, że – pedagog. To pani pracuje w szkoleeee?????- nie może wyjść ze zdumienia nowy znajomy. Gdybyż on słyszał mój wewnętrzny chichot. Jeszcze raz się udało! Bo inteligentny – pochlebię sobie – nauczyciel dostosowuje środki wyrazu do okoliczności. Jak trzeba jest twardy, śmiały, głośny, pewny siebie i – nie do przegadania. A poza szkołą – nie trzeba.
Zapomniałam dodać, że nauczyciele to fajni mężowie. Gratulacje dla żony.
Moja żona też z firmy.Ja miałem 35 wakacji.Wakacji z synami.Różne bywały(takie czasy),ale razem.Żona w wakacje tydzień urlopu,po latach zdarzało się dwa tygodnie.Najczęściej jednak wrzesień,pażdziernik.W wakacje wyższy szczebel.Gratuluję czternastki u mnie to razy dwa plus…
Jako nauczycielskie dziecko, muszę powiedzieć, że belfer belfrowi nierówny…
i trochę mnie to pańskie poczucie niższości wobec „ludzi z firmy” zirytowało.
Chyba tu właśnie jest pies pogrzebany, jak chodzi o społeczną percepcje zawodu. Bo zarobki to jedno. Wśród belfrów, jest sporo niespecjalnie interesujących osobników. Jest też równie wielu na prawdę wartościowych ludzi.
A pan jedzie po badzie i powiela spereotypy:
czy to, że ktoś wołał zostać singlem świadczyć może o tym, że jest nieudacznikiem… no właśnie, gdy napiszemy singlem, brzmi jakoś inaczej niż starą panną i kawalerem. Każdy pamięta ze swojej szkoły obrazki belfrów tragicznych i to zawsze będzie dobry temat do kabaretów.
Właśnie skończyłam studia i mam świetne relacje z moimi
domowymi belframi. I wie pan co, oni nie czują się gorsi, od „ludzi z firmy”
Pozdrawiam serdecznie
jestem dzieckiem nauczycielskim, nie mam zadnej traumy z tego powodu i nie trzeba mi współczuć. średnio zabawne moim zdaniem
Ja od czasow studenckich zawsze zawsze zarabialem korepetycjami. Konczac 4 rok zalegalizowalem dzialalnocs aby moc placic podatki. Kiedy skonczylem studia w 2001 marzeniem byla praca za 2000 na reke. Ja z korepetycji mialem 25-30zl za 45min. Szczerze mowiac denerwowaly mnie mnie stawki jakie proponowali w firmach i wliczajac czego wymagaja. Obecnie fakt znajomi maja fajne pensje ale szczeerze mowiac i moja stawka wzrosla przeszlo dwa razy. Do tego od paru lat pracuje w szkole na 16/18 etatu w 2,5 dnia (9-15.30 12.00-15.30, 8.00-15.30) i tak wysle ze skoro szkola placi
1750 zl + 800zusy * 13,5 = 35000 jeszcze jakies bony 2 razy do roku moze nagroda to dostaje za wizytę w szkole 350 zl dziennie. W korepetycji w mlodym wieku kupilem mieszkanie (tracac na nie duuuuzo czasu) ale szczerze powiem, ze „firmowcom” nie zazdroszcze tej nerwóki siedzenia po godzinach (teraz korkow mam mniej 20 tyg) zyje sobie spokojnie i sie ciesze. Zwolnic mnie trudno. Dyrektorka mnie widzi raz na miesiac a ja ją. Zero stresu jesli chodzi o prace merytoryczna. Luz blues