Minister edukacji dziękuje, ale nie wszystkim
Dariusz Piontkowski napisał list z okazji zakończenia roku szkolnego. List długi, pełen pochwał dla prawie wszystkich, podkreślę, prawie wszystkich. Minister bowiem nie wspomniał ani słowem o pracownikach szkół, którzy w okresie epidemii też nieźle się natyrali. Może nawet bardziej niż nauczyciele.
Pracownicy obsługi i administracji są bardzo wyczuleni na pomijanie ich podczas różnego rodzaju uroczystości szkolnych. Nieraz przypominają z goryczą w głosie, że oni też stanowią część szkolnej społeczności. Pracownicy szkoły to nie tylko dyrektor i nauczyciele, ale także woźna, portierka, sekretarka czy księgowa. Dariusz Piontkowski jest nie tylko ministrem pracowników pedagogicznych, ale także niepedagogicznych, gdyż wszyscy razem tworzymy edukację. Należy im dziękować, gdyż to ludzi motywuje.
Minister podziękował dyrektorom „za zorganizowanie pracy w zupełnie nowych warunkach i wspieranie nauczycieli”. Nauczycielom podziękował „za pełne zaangażowania oraz profesjonalne podejście do nowych wyzwań zawodowych”. Rodzicom – „za okazaną pomoc”, a uczniom „za otwartość na nowe sposoby przekazywania wiedzy”.
Minister edukacji nie podziękował pracownikom niepedagogicznym, więc niech poprawi ten list i wyśle ponownie. Jak minister nie wie, za co dziękować, to zapraszam do mojej szkoły. W okresie epidemii ramię w ramię z nauczycielami pracowali przy maturach, bo takie były przepisy sanitarne. Dzisiaj też nie będą się lenić. Przy tak małych środkach finansowych ludzie dokonują tu cudów, zdzierają ręce do kości, aby wstydu nie było. Koleżanki i koledzy, wielkie dzięki.
List ministra edukacji tutaj.
Komentarze
W szkole można też nasiąknąć sztuką. Na przykład tym obrazem:
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/e/ed/The-problem-we-all-live-with-norman-rockwell.jpg
Przedstawia on córkę woźnej, która jako pierwsze dziecko w historii tego kraju podejmie naukę w klasie, do której dotąd przyjmowano wyłącznie dzieci dyrektorów, inżynierów, profesorów i na otarcie łez – nauczycieli. To bardzo niebezpieczna misja, malarz pominął szpaler szydzących z niej krewnych dyrektorów, inżynierów, oficerów, nauczycieli, dlatego w drodze do szkoły eskortują ją Dobrzy Szeryfowie.
@Płynna nierzeczywistość
To czasy busingu Kennedy’ego. W ramach tej samej(!) gminy/miasta wożono przymusowo dzieci z gett murzyńskich do szkół w białych dzielnicach. Skończyło się tak, że co zamożniejsi i dbający o dzieci niemurzyni wynieśli się do gmin/hrabstw poza granicami wielkich metropolii, zostawiając Afroamerykanom zrujnowane , głównie przez nich, centra (downtowns) z narkotykami etc. do lepszych i lepiej finansowanych szkół dla swoich dzieci. I wszystko wróciło do normy … 😉 Inżynieria społeczna motywowana ideologicznie nie działa na dłuższą metę, również w Polsce…
https://www.youtube.com/watch?v=_i2X2Bgj_ig 😉
@Płynna Rzeczywistość
Wielu żydowskich rodziców posyła dzieci do szkół katolickich. O czym to ma świadczyć?
@Gospodarz
Takie listy piszą zwykle jacyś wynajęci ghostwriterzy – polityk jedynie podpisuje. Jak już mleko się rozlało to na miejscu ministra wysłałbym teraz list odrębny do pracujących w szkole nienauczycieli, w którym podkreśliłbym, że są właściwie najważniejsi w szkole, bo w chwili próby takiej, jak pandemia, tylko oni pozostali na posterunku, a reszta wiadomo, etc. Pamiętam, jak mój woźny w szkole (wymyśliłem dla niego ksywkę „docent” – przyjęła się), zwykł był mawiać:
„Jo i pan dyrektor, my zarzondzili, że…”
Przeczytałem list ministra. Najlepsze jest ostatnie zdanie : „W tym trudnym czasie byli Państwo blisko swoich dzieci, motywując je do pracy i wspierając w nauce na odległość”.
Chodzi o to, kto to pisze. Ten, który nikomu wsparcia nie dał. Bo czyż można nazwać wsparciem dyrektywne, nie konsultowane z zainteresowanymi rozporządzenia, za których wcielenie w życie uczyniono odpowiedzialnymi dyrektorów, nauczycieli i rodziców ?
belferxxx
26 czerwca 2020
12:49
Inżynieria społeczna motywowana ideologicznie nie działa na dłuższą metę, również w Polsce…
Co innego gdyby przesiedlić tych Murzynów do Afryki, tak jak po wojnie przesiedlono te głupie kilka milionów Niemców do Niemiec….
Artykuł o lekcjach online:
https://kobieta.onet.pl/koronawirus-i-szkola-kiedy-koniec-zdalnej-edukacji-i-ruszy-szkola/n9w3szq
„blisko swoich dzieci (…) na odległość”
Wiem, wiem – czepiam się. Ale można było inaczej dobrać słowa i uniknąć akcentu kabaretowego. W końcu minister od – kurde! – edukacji to napisał, a nie od wojska czy innej policji 🙂
@Maciej2
Owszem, jest pewna różnica: czy szefem psychiatryka jest lekarz psychiatra czy też , dajmy na to pacjent 🙂
Jeżeli zajrzeć w biogramy, to zdumiewające postaci zaludniają od zarania III RP ministerialne (i nie tylko!) gabinety. Lenin wiecznie żywy:”[…]państwem może rządzić kucharka”
@zza kałuży
Widziałem w swoim czasie 2 publiczne szkoły średnie (highschools)w Springfield (MA), gdzie dominowali Latynosi i Murzyni. W jednej (przerobionej za 20 mln$ z budynku banku) była szkoła nauk ścisłych i przyrodniczych był regularny posterunek policji (5 funkcjonariuszy z siatką informatorów), bramki do wykrywania metalu i … uczniowie/uczennice śpiący (dosłownie!) na lekcjach (np. grafiki komputerowej) mimo wejścia dyrektora z grupą nauczycieli z całego świata. W drugiej (Putnam coś tam) niczego takiego nie było, za to uczono tam m.in. cenionego w lokalnej społeczności zawodu ciastkarza. Busing, jako prymitywna urawniłowkowa inżynieria społeczna, traktował Murzynów jako jednorodną grupę. Tymczasem oni są różni – od b. zdolnych do przeciwieństwa tegoż, ambitni i pracowici oraz leniwi, Gdyby stworzono szkoły dla wybitnie zdolnych dzieci z gett (nawet jednorodne rasowo), to dano by im szansę – później mogliby trafiać i do takich dla białych. A tak wygenerowano konflikt, w którym ci b.zdolni(!) musieli(!) zostać ofiarami. Po upadku busingu zreszą w USA poszli zdaje się tym tropem tworząc tzw. „Magnet Schools”. BTW – Azjaci, choć też kolorowi, poradzili sobie w USA śpiewająco – dziś stanowią podstawę reprezentacji USA na IMO, IPhO, IOI etc.
belferxxx
27 CZERWCA 2020
16:01
Nie trzeba szukać przykładów w USA. Państwowa szkoła podstawowa, gdziekolwiek w Polsce, to ewidentny przykład, gdzie wygenerowano konflikt , w którym ci bardzo zdolni są ofiarami. Wynika to z krzywej Gaussa i podstawy programowej. Podstawa jest skrojona pod ucznia, który ma kontynuować naukę w LO. Ale z krzywej Gaussa wynika, że na to intelektualnie jest gotowy tylko co 3 uczeń. Natomiast co 10 uczeń jest bardzo zdolny. Zatem na tej samej lekcji, co 10 uczeń się nudzi, co trzeci jest w stanie nadążyć, a 2/3 uczniów prawie nic z tego nie rozumie. No to jak w praktyce wygląda lekcja ? Kto jest w przewadze i narzuca reguły gry ?
Oczywiście szkoła wypracowała mechanizmy radzenia sobie z tym, np. 30% na ocenę dopuszczającą czy unikanie drugoroczności wprowadzając niepisaną zasadę, że dopuszczający należy się tylko za przyzwoitą frekwencję.
A uczeń bardzo zdolny ? Jest przez rówieśników nazywany „geniuszem” i z całą bezwzględnością tępiony na wszelkie sposoby. Ba, jest również tępiony przez nauczycieli, bo aby zasłużył na ocenę bardzo dobrą musi napisać na ponad 90%, co zupełnie nie jest adekwatne do 30% za ocenę dopuszczającą. Potem się dziwimy, że gubimy talenty. My ich nie gubimy, my je „dusimy w zarodku”.
Wracając do poprzedniego wątku. Statystycznie, to 2/3 z tych 2/3 głosuje na Dudę. Zatem ostatnia reforma oświaty miała głębokie uzasadnienie merytoryczne, gdy weźmiemy pod uwagę cel. Celem tym jest według mnie Państwo o strukturze dyktatury, jednocześnie wyznaniowe, a konkretnie katolickie. Taki sojusz ołtarza z tronem. Kaczyński to dobrze wymyślił i nie przypadkowo zajął się akurat taką reformą oświaty jaką mamy teraz. Zapewni mu to rządy na długie lata. Konkretnie, jeszcze 20 lat. Ma teraz 61 lat, więc szacunkowo te 20 lat spokojnie będzie rządził.
Błogosławieni ubodzy w duchu, którym do zrozumienia złożoności świata wystarczają proste teorie, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Pierwsza Nauczycielka Rzeczpospolitej promieniowała dziś szczęściem. Szczęście Pierwej Nauczycielki jest szczęściem wszystkich nauczycieli. Ci, którzy nie są szczęśliwi, zmienili zawód.
@kwant25
Proszę sobie nie schlebiać. Mam na myśli pańskie przekonanie, że reformę edukacji zaplanował Kaczyński i że to fragment jakiegoś szerszego planu. Kaczyńskiego zajmują tylko te Najważniejsze Idee Machiavellego a nie jakieś duperele, czy w jakimś Krasnymstawie mają być tylko podstawówki, zawodówki i licea, czy może także gimnazja. Zbawca narodu z pewnością jest też zbawcą woźnych, ale tylko w planie ogólnym, np. poprzez wyrzucenie z kierowniczych stanowisk postkomunistycznych złogów, oczywiście o ile nie mają poparcia miejscowego księdza.
Jeżeli w swoim otoczeniu widzi Pan, że reformę strukturalną wykorzystano do posadzenia swoich ludzi na szkolnych stołkach, to przynajmniej widzi Pan empiryczny dowód na wprowadzanie w życie planu „Czyja jest Polska”. Planu, podkreślmy, czysto emocjonalnego, prostego jak bejsbol w rękach tzw. kibica. Podejrzewam jednak, że nawet tego tym nieudacznikom zabrakło. Bo przecież siłą napędową tych szkolnych „reform” były wyłącznie emocje, zero pomyślunku, zero szerszej wizji. Proszę więc nie obrażać inteligencji Prezesa ani przypisywać mu większej empatii niż u stułbi.
Nie było przecież żadnych ekspertyz. Żadnych dyskusji. Żadnych Kongresów Edukacyjnych. Tak jak u Witkiewicza pojawiła się Czysta Forma, tak prezes promieniuje Czystą Wolą. Choć mieszka na Żoliborzu przecież.
Ile to już lat wdrażania reform? Gospodarzu, wiem, żeś nie popierał, ale napisz kiedyś, warto było? Tak ze swojego siłą rzeczy nieobiektywnego doświadczenia? Boć przecież inne jest doświadczenie wielkomiejskie, inne wiejskie, inne gimnazjalne, inne licealne, inne stażysty, inne nauczyciela dyplomowanego, inne w szkole zawodowej, inne w prestiżowym liceum. Inne nauczyciela, inne rodzica, inne ucznia. Naprawdę warto było?
Przeczytałem, co właśnie napiasłem i proszę o małe wsprostowanie: w poprzednim wpisie „schlebianie sobie” użyte było w sensie „niech nauczyciele zdejmą różowe okulary: na samej górze nikt się wami nie przejmuje”. Teraz napisałbym raczej „Proszę sobie z racji wykonywanego zawodu nie schlebiać”, choć to też nie jest dobre, bo cały czas zbyt bezpośrednie. Jeśli choć trochę uraziłem, to przepraszam, nie taka była intencja. Tak będzie jeszcze lepiej: „Nauczyciele, przestańcie sobie schlebiać z racji wykonywanego zawodu”.
@kwant25
1.Rozkład uzdolnień i krzywa Gaussa a organizacja edukacji w praktyce są na belferblogu przywoływane systematycznie.
2.Wiara w to, że są jakieś plany polityków w odniesieniu do edukacji to zwykła naiwność. Wszystko puszczone jest na żywioł, dzięki czemu łatwo, pod pozorem nowoczesności i zapatrzenia w mityczny zachód, indoktrynować ekstremizmami dzieci i nauczycieli. Np. wysokie płace nauczycielskie i prestiż społeczny zawodu to zatęchły konserwatyzm. Nowoczesność nakazuje niszczenie starych ( obowiązkowo zatęchłych) elit. Szkoła, niejako z definicji nowoczesności, stała się placówką opiekuńczą. Jedynie jacyś konserwatywni rodzice i wczorajsi nauczyciele domagają się czegoś tak elitarnego, jak wykształcenie, vide wpisy @Płynna Rzeczywistość.
3.Na światowym poziomie, w szkołach średnich, kształci się w Polsce pewnie jeden lub dwa promile w roczniku.