Czy pan chodzi do kościoła?
Dawniej uczniów interesowało, któremu klubowi kibicuję: ŁKS-owi czy Widzewowi. Prowokowałem, mówiąc, że Wiśle Płock. Dzisiaj młodzi potrafią zapytać, dlaczego nie widzieli mnie w kościele. I wtedy, i teraz chodzi o to samo: jestem swój czy obcy?
Rosną w szkole skrajności. Sporo uczniów przestało chodzić na religię, za to ci, co zostali, zaczęli chodzić mocniej. Grupy nastawiają się też do siebie negatywnie. Zwolennicy i przeciwnicy religii przypominają kibiców. Tak też się czuję, gdy pytają, czy byłem w kościele: jest pan za ŁKS-em czy Widzewem. Odpowiem źle, mogą być z tego kłopoty.
Nigdy nie spotkało mnie nic złego, gdy oświadczałem uczniom w Łodzi, że kibicuję Wiśle Płock. Mieszkałem w Płocku w dzieciństwie, chodziłem z tatą na mecze tego zespołu i tak mi zostało. Jestem wierny starej miłości. Czy to coś złego? Czy liczy się tylko ŁKS albo Widzew?
Także teraz mam nadzieję przetrwać, gdy mówię, że nie byłem w kościele, ponieważ chodzę do cerkwi. No tak mam. Chodzę rzadko, zwykle raz-dwa razy w roku, ale chodzę. Po której stronie barykady jestem?
Komentarze
Jak to po której?
Juści nie po tej, co ‚kapitan’ Rajs-Bury i jego dzisiejsi czciciele.
Z tą cerkwią to Redaktor trochę tak jak ja, tylko ja uczestniczę w nabożeństwach częściej. Średnio dwa razy w miesiącu, ale na blogach uznawany jestem za wtyczkę KK, bo w większości polemik gdzie staję w obronie KK, tak naprawdę chodzi mi o obecność i prawa religii w wybitnie zsekularyzowanej publicznej czasoprzestrzeni.
Wiem, że Polska nie jest najlepszym świadectwem mojej tezy, ale przy postępującej kulturowej ( raczej pseudokulturowej) globalizacji, światowe trendy zawitają i u nas.
A jeżeli chodzi o młodzież i jej mało tolerancyjne usposobienie wobec kibiców drużyny przeciwnej, myślę że jest to coś pozytywnego.
Najgorsza w przypadku duchowej tożsamości jest chyba jej „letniość”.
Jeżeli jest się letnim wobec jakiejś kwestii, sprawy, wartości to może być letnim wobec następnej, następnej, następnej…bo ta poprzednia była letnia… tak letnia jak będzie ta kolejna.
Dzisiaj młodzi potrafią zapytać, dlaczego nie widzieli mnie w kościele
Odpowiedzi mogłoby być kilka.
1. Nie chodzę do tego kościoła (katolicki) co ty.
2 Byłem o innej godzinie.
3. Byłem na chórze, widziałem cię, nie byłeś zbyt aktywnym uczestnikiem mszy, jakie masz wytłumaczenie
4. Jestem agnostykiem (wot zagwozdka).
5. Czy ja cię pytam gdzie byłeś z Kasią wczoraj po 20-stej.
Pytania uczniów typu: „Czy pan chodzi do kościoła” wskazują na bezrefleksyjność młodego pokolenia. Czy wierzę lub na kogo głosuję to moja i wyłącznie tylko moja sprawa.
A propos „chodzących mocniej”.
Kiedyś Kołakowski w jednym z esejów dal obrazowy przykład wiary gorącej i wiary…z włączoną klimatyzacją.
Przedstawicielami tej pierwszej byli katolicy, ci drudzy to przedstawiciele wyznań protestanckich.
Rzecz dzieje się w Ameryce w czasach wypraw konkwistadorsko-misyjnych.
Niby obie przybyły w tym samym celu, ale jedna rzecz ich dzieli.
Reakcja na napotykane po drodze ze szczerego wykonane złota totemy, posągi pogańskich bóstw, czy innych mniej lub bardziej zantropomorfizowanych i drogocennie materialnych manitu.
Ci pierwsi (katolicy) w religijnym uniesieniu roznosili w pył cenne posągi barbarzyńskich bożków.
Wszystko czynione oczywiście ku chwale Boga.
A jak zachowywali się przedstawiciele duchowej konkurencji?
Po rozprawieniu się z zasobami ludzkimi…nie, nie naśladowali katolików.
Podchodzili z błyskiem w oku do dorobku kulturowo-duchowego miejscowych i…oceniali ile kasy mogliby za przetopionego złotego bożka uzyskać. Może i nasz Bóg się trochę obrazi, ale nikt nie jest ideałem, a poza tym byłoby grzechem takie coś niszczyć jak zrobili ci prymitywni katole.
A jaki morał z tych historii wyciąga Kołakowski.
Kultury, całe cywilizacje upadały za sprawą właśnie takich letnich, cynicznych, liczących jedynie gdzie tu można trochę grosza zarobić, a klubu, ojczyzna, skrzydłami jakiego Boga…kto się takimi rzeczami będzie przejmować
Z reguły społeczności, narody, plemiona których zachowanie przypominało owych hiszpańskich, portugalskich barbarzyńców, a przede wszystkim te które na serio traktowały swoją duchową tożsamość, świat swoich kulturowych prawd ostawały się na dziejowej scenie. Na przykład Żydzi.
Chociaż ostatnio ta scena coraz częściej przypomina cyrkową arenę. Przy czym jest śmieszno, ale też i trochę starszno.
Oczywiście można sprawę bagatelizować, ale:
W napisanym kilkadziesiąt lat zbiorze esejów zatytułowanym „Starożytni i my” W. H. Auden zamieścił rozdział poświęcony starożytnemu Rzymowi i początek tego rozdziału stanowi tej treści fragment:
„Upadek Imperium Rzymskiego przypisywano rozmaitym przyczynom: ułomnościom gospodarki, spadającej liczbie urodzeń, suszy na stepach Azji która zmusiła barbarzyńców do emigracji, chrześcijaństwu i żadna z nich nie jest bezpodstawna.”
czyli nieśmiało pewnej analogii można się doszukiwać, a jeżeli tak, to kto będzie będzie bronił tym razem może z lepszym skutkiem nowożytnej już Europy przez ludami sąsiednich kontynentów?
Może „chodzący mocniej…
@Gospodarz
Cerkiew to Cimoszewicz i Putin – fatalnie. To już lepiej do zboru jakiego … 😉
Na szczęście nie mam tego problemu, po prostu mam swój wiek i już wyrosłem z bajek. Co do dzieci, nigdy nie ingerowałem, córkę od wiary odepchnął katecheta, syn … chyba jest zbyt inteligentny żeby to w ogóle zgłębiać. Wnuki mają stosunek okazjonalny, lubią święta (prezenty).
Mam to szczęście, że żyję w dużym mieście, tu nikt mi w duszę nie zagląda, nawet nie dla tego, że nie ma ochoty, po prostu wieść by się rozniosła, że ma takie tendencje, a takich się omija, ignoruje, unika.
W mniejszych miejscowościach to może być problem.
NIE jesteśmy en masse społeczeństwem tolerancyjnym,
bo tak zostaliśmy wychowani, takie pobieramy wzorce np z TV-PiS.
Religia jest dla mnie wirusowym zapaleniem myślenia,
nie mózgu, tylko MYŚLENIA irracjonalnością swoją zaraża podstawy logiki i racjonalności.
Niestety jak każdy wirus ma tendencje i możliwości masowego rozprzestrzeniania się wśród ludzi.
Co czyni póki co skutecznie.
Jedyna nadzieja w szczepionce zwanej Internet.
Dla mnie, w „moich” czasach szczególnie bolesne było powstanie ZHR. Kilku dobrych kumpli poszło zakładać ZHR i jakoś tak szybko zaczęło okazywać swoją wyższość tym, którzy zostali w „komunistycznej” ZHP. Szczególnie smutne, że co do jednego byli to bardzo dobrzy, wręcz wzorowi istruktorzy.
Pan Wawrzyniec właśnie odkrył, że konkwista to dzieło protestantów, a w Mayflower do USA przybyli katolicy.
I jak potem dziwić się, że niewinna młodzież pyta się nauczycieli, jakim ziołem się napruli, poświęconym czy zwyczajnym.
@zza kałuży
I wręcz ich obsesją stało się ZHP – jeśli ich pytałeś o ZHR, prawie zawsze odpowiadali litanią „grzechów” ZHP … 😉
Katolicyzm i prawosławie, dwie siostrzane religie, śmiertelnie skłócone, ich konflikt przeniesiony na relacje międzypaństwowe. To kolejny dowód na to, że religie winne być wyeliminowane z przestrzeni publicznej i zredukowane do sfery prywatnej.
@fuqu 24 lutego o godz. 23:03.
„córkę od wiary odepchnął katecheta, syn … chyba jest zbyt inteligentny żeby to w ogóle zgłębiać”.
Jeśli córka w przeciwieństwie do syna jest niezbyt inteligentna, to w sumie miała szczęście, że trafiła na dobrego, to znaczy marnego katechetę.
I jak tu nie zacząć chodzić do kościoła! Niedługo ogłoszą ją świętą!
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,25729067,zalewska-nominowana-do-osobowosci-roku-za-reforme-edukacji.html#s=BoxOpImg10
Uczniowie przede wszystkim źle zadają pytanie, siląc się na jakieś podchwytliwe teksty. Gdyby zapytali wprost: „Czy był Pan wczoraj w kościele?”, odpowiedź byłaby prawdą albo kłamstwem (nauczyciel nie powinien kłamać…)
A tak, sprawny polonista-erudyta na poczekaniu wymyśli tysiąc odpowiedzi, które niczego nie wniosą (vide @zezem).
„A dlaczego ja nie widziałem Ciebie??”
„A dlaczego ja nie widziałem Ciebie??”
Serio??? Wynika z tego, że nauczyciel powinien egzekwować obecność w kościele?
Stąd tylko krok do nieco bardziej wnikliwych pytań, które w Umęczonej zadają katecheci: „Czy u ciebie w domu wisi krucyfiks? A jak nie wisi, to dlaczego? Czy twoja mamusia nie zabiła co braciszka? A jak tam z kółkiem różańcowym i rekolekcjami, uczestniczysz?”
Pytania uczniów świadczą po prostu o tym, że Polska nie jest normalnym krajem. Smutne.
A nauczyciel, zamiast się wykręcać, powinien ucznia poinformować, że religia i praktyki religijne to prywatna sprawa. I kropka. Miejmy nadzieję, że na naukę nie jest za późno…
@Na marginesie – celem takiego pytania (z odpowiednim ironicznym uśmieszkiem) jest tylko uświadomienie uczniowi, że jego pytanie jest tyle nie na miejscu, co bezsensowne. Nikt niczego od nikogo nie egzekwuje. Czy ja tego jasno nie napisałem?
Dzisiaj młodzi potrafią zapytać, dlaczego nie widzieli mnie w kościele.
Czy nauczycielowi wolno odpowiedzieć słowami:
Не твое собачье дело!