Urodzeni w rocznicę ważnego wydarzenia
Dzisiaj są piąte urodziny mojej córki. Nie bez powodu nosi imię Wiktoria. Wprawdzie jeden z dziadków, zapalony frankofon, bardzo chciał, aby urodziła się 14 lipca, ale mamie udało się ją przetrzymać do Grunwaldu (zobacz). Poród był zwycięski.
Dzięki bohaterskiej postawie mojej żony córka urodziła się w tym samym dniu co drugi dziadek (niestety, już nie żyje). Jego mama musiała się bardziej starać, gdyż kopał strasznie, ale udało się chłopca zatrzymać do odpowiedniej chwili. Był to rok 1939.
W mojej rodzinie prawie wszyscy rodzili się w rocznice ważnych wydarzeń, a jak nawet rodzili się źle, to później tak kombinowano, aby w papierach było patriotycznie. Tylko ja okazałem się wyrodkiem. Rodzina zaplanowała, że urodzę się 8 maja, od biedy 9. Niestety, uparłem się i nie wyszedłem aż do 11. W papierach niczego nie dało się poprawić, gdyż poród odbywał się w szpitalu. Długo mi tego rodzina nie chciała darować. Dopiero jak moja córka przyszła na świat w tym samym dniu co dziadek, rodzina przebaczyła.
Mam jedynaczkę, więc przyjaciele i znajomi namawiają mnie na kolejne dziecko. Jednak to nie takie proste. Najpierw trzeba zaplanować poród w odpowiednią rocznicę, no i potem… człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi. A jak się nie uda?
Komentarze
Szczerze radzę wziąć pod uwagę cesarskie cięcie. Termin można uzgodnić z lekarzem na wymarzony dzień.
Zawsze też można wyszukać sobie jakąś rocznicę: http://pl.wikipedia.org/wiki/11_maja 😉
Piszę kierowany doświadczeniem: gdy ma się dwoje lub więcej dzieci, wówczas, np. uwaga rodzicielska jest podzielona, nie skupia się na jedynaku, mamy większy bagaż doświadczeń, możemy bardziej wyrobić sobie święte cnoty cierpliwości, zaradności oraz konsekwencji,gdyż patrzy na nas więcej domowników, a w praktyce szkolnej to się przydaje. Przyłączając się do rad znajomych, piszę : strzelaj więc Gospodarzu, co się ma nie udać?
Cóż stoi na przeszkodzie, aby ustrzelić osóbkę, której urodziny będzie obchodził „cały świat”.
Dobrego i pięknego życia dla córuni. 🙂
A ja mam niedzielne dzieci: syn 1. o1. 1984 – niedziela Nowy Rok, córka a 19. o3. 1989 – niedziela palmowa. I myślę, że to też fajne daty.
Moja córka też urodziła się 15 lipca tylko, że w 1988r. Żartujemy, że powinna mieć na imię Jagienka, a jest Beatką.
Urodziłam się 4 lipca!
A mój synek miał być urodzony we wrześniu a urodził się 3 lipca. Chciałam wytrzymać do 4-tego (i przeprowadzic się do USA) ale się nie dało 🙂 Ale tego samego dnia urodził się Buzek i Miller… 🙂
A ze mną Urban i Macierewicz… bosz…
Skoro zrobiło się tak rodzinnie to i ja coś dodam, córka „królewna”, bo urodzona 6 stycznia w święto Trzech Króli, a my z mężem obchodzimy urodziny tego samego dnia – 24 sierpnia, czyli jesteśmy astrologicznymi bliźniętami 🙂
Miałam ucznia Adasia, który urodził się w Wigilię i miał jednego dnia urodziny, imieniny i wigilijne prezenty.
Odgrażał się, że gdy dorośnie to zmieni sobie imię na Kleofas (tak, tak)
i będzie miał chociaż imieniny zupełnie indywidualnie.
flora- bliźniętami? jesteś pewna?
O, proszę, mój 16-letni syn też urodził się 15 lipca 🙂
Tyle się na Świecie wydarzyło, że co dzień jest czym fakt narodzenia uzasadnić.
Choć jak się aspiruje do elitarnego liceum to rzeczywiście są takie oczywiste daty:)
Ale świat się zmienia a data urodzenia niestety nie, ku oburzeniu mojej żony.
Można być passe.
Lepiej iść na żywioł.
Moja mama urodziła się 15 lipca a syn miał być w Sylwestra, ale przetrzymałam do 4 stycznia, żeby nie był najmłodszy w klasie.