Nauczyciele z łapanki
Do pokoju nauczycielskiego wchodzą i rozsiadają się obcy ludzie. Zakładam, że to nowi pracownicy. Przedstawiłem się jednemu i dowiedziałem się, że on tylko na miesiąc. Dłużej nie planuje.
Zmienia się oblicze polskiej oświaty. Dawniej szokiem było, gdy klasa miała co roku innego nauczyciela danego przedmiotu. Trzech matematyków w ciągu trzech lat – to było kuriozum. Język obcy co roku z nowym prowadzącym? Kolejny wychowawca? Przecież to nienormalne. Okazuje się, że to były wspaniałe czasy. Teraz można pomarzyć o takiej stabilizacji. Trzeba się przyzwyczaić do nauczycieli zmienianych co chwila. Dyrektor nie zna dnia ani godziny.
Nowy nauczyciel otwarcie powiedział, że nie zagrzeje w szkole miejsca. Ma inne plany życiowe. Miesiąc nauczania mu wystarczy. Normalnie dyrekcja nawet by nie spojrzała na takiego kandydata. Ale czasy się zmieniły. Nauczyciele przestali leżeć na półkach. Gdy pojawia się młody kandydat, to na pewno nie na długo. Jak tak dalej pójdzie, szukanie ze świecą nic nie da. Pewnych przedmiotów nie da się już obsadzić. Ostatnią deską ratunku są emeryci. Kochani staruszkowie, ratujcie, bo nie ma kto uczyć!
Komentarze
@Gospodarz
I Łódź i stolica to BOGATE wielkie miasta, gdzie i PŁACE i CENY są dużo wyższe niż w Polsce gminno-powiatowej. Z tego są też wielkie WPŁYWY podatkowe i inne!!! Tyle, że samorządy tych miast, ze względów politycznych (licząc na zaszkodzenie PiS w wyborach!)udają, że to nie ich sprawa dostosowanie płac nauczycieli do LOKALNEGO RYNKU pracy. Tymczasem za edukację, od „reformy” Buzka odpowiadają SOLIDARNIE i rząd i samorządy. Przy tym nie chodzi o PiS czy antyPiS, o Kaczyńskiego czy Schetynę, ale o NASZE dzieci!!!
@Gospodarz
Warto zobaczyć jak zmieniał się UDZIAŁ wydatków na edukację (mimo narzuconych przez Kluzik-Drożdżówkę serwitutów przedszkolnych („przedszkole za złotówkę” etc.!) w budżetach wielkich miast ( w tym stolicy!) w latach 2016-2018 (za rządów PiS!). On w Warszawie ZMALAŁ w tym czasie o ponad(!) punkt procentowy!!! Czyli, przy 19 MILIARDACH zł budżetu, to spadek o 200 MILIONÓW rocznie!!!
https://forsal.pl/finanse/aktualnosci/galerie/1425764,duze-zdjecie,1,wydatki-na-edukacje-zajecia-pozalekcyjne-oswiata.html?fbclid=IwAR0zEJ2hRWJQUn22gzSOmtxlgMBMCYSUDgHJe4oFlxyL4elYVspYAYYYpVw
28-08-2019 – a więc kilka dni temu, pan Broniarz wieszczył: Wskutek reformy pracę straciło lub straci ponad 30 tys. nauczycieli.
7-09-2019 – a więc dziś, p. Chętkowski błaga: – „Ostatnią deską ratunku są emeryci. Kochani staruszkowie, ratujcie, bo nie ma kto uczyć!”.
Ubogaceni pięćsetplusem rodzice nie chcą płacić nauczycielom w pensji, więc płacą w korkach.
Już widzę ministra Ziobrę, jak tryumfalnie obwieszcza zmniejszenie miliardowej luki w korkach (znaczy się, w podatkach).
Doprawdy, nie ma kto uczyć? Zatrudnić youtuba plus ciecia do pilnowania porządku. Będzie tanio i nowocześnie. Program można nazwać cieć+ albo cieć 2.0.
@ontario
„pan Broniarz”
To Ontario to gdzies blizej Grojca czy w okolicach Mławy? Tak czy owak – z Broniarzem to chyba mozna Zrobic Porzadek. Az dziwne, ze waadza do tej pory sie cacka i ceregieli. Nie da sie zadnego paragrafu dopasowac czy jak?
„bo nie ma kto uczyć!”.
Problem w tym, ze np matematyk (taki prawdziwy a nie po ogolniaku z troja na maturze), jak bezczelny i zlosliwy – to sie szybko czegos innego nauczy. Dla czlowieka, ktory ukonczyl matematyke czy fizyke na dobrej uczelni, wyuczenie sie na blache i na sto dziesiec procent dajmy na to jakiegos C++, C, Javy czy ASP.NET / C# to bulka z maslem. Pikus. Pryszczyk, A potem nie ma rozwydrzonych bachorow czy „mlodziezy” ze smartfonami, za to sa znosne zarobki. A perspektywy jeszcze lepsze. Doswiadczony spec od Javy, C++ czy od systemow wbudowanych to nawet Polsce wyciagnie 11-12 kola.
Sprawa pewnie sie rozwiaze sama. Kto rzeczywiscie chce sie uczyc i wybiera sie na medycyne czy na politechnike – nauczy sie czego trzeba o wlasnych silach (albo pozna angielski i bedzie kupowal kolejne „Schaum Outline” czy tez kursy z Udemy). Reszta jakos tego drwala pokoloruje. Ja mysle, ze waadza wprowadzi na nowo jakies Studium Nauczycieskie, dajmy na to szesciomiesieczne. Wiecej nie potrzeba, zeby doroslych bykow „uczyc” procentow.
Z okresu minionego, z epoki samostojow „Syrenka”, wind chodzacych skosem i roerow-skladakow, w ktorych kierownice mialy miliy zwyczaj pekac i odpadac w czasie jazdy – pamietam dowcip, ktory mi przywiozla kolezanka.
„Czym sie rozni szmina od inzyniera?
…??
To proste. Szminki mamy do ust – a inzynierow do d…”
@Krzysztof Cywinski
” Tyle, że w kwietniu był antysemitą,”
Krzysztofie Cywinski, Wisla sie pali.
A wizje to masz – odlotowe.
A uczyc w Szkole Podoficerskiej Milicji Obywatelskiej – to musiala byc niezla fucha w czasach wojny polsko-jaruzelskiej.
Nie wszędzie brakuje nauczycieli, np w małych miejscowościach jest ich wystarczająco, a nieraz w nadmiarze, brakuje uczniów. Natomiast braki kadrowe nie powodują zamykania szkół, zatrudnia się ludzi z dyplomaci, ale bez chęci zakotwiczenia w szkole. Zilustrował to pan Dariusz, ja także mógłbym dać przykłady.
Kwestia płac, szok wywołany szkolnymi realiami, podziały w pokoju nauczycielskim- to także przyczyny rezygnacji z pracy w oświacie. Można je mnożyć. Ale czy to coś zmieni?? A więc strajk. Do jest przebite. Gorzej być nie może. Chociaż minister ma inne zdanie o tej,, Arkadii,,
nie tylko szkoły
to samo w medycynie
w mojej przychodni tzw. rodzinnej lekarze na jeden miesiąc to nic nowego
tak się kręci już od lat
cudem jest, gdy tego samego lekarza widzę kilka miesięcy z rzędu
Dno jest przebite. A więc strajk. Ale to zdanie, znając część belferskich stanowisk, można zakończyć znakiem zapytania. Przecież mogą być głosy: Co nam to da, nie chcę mieć ponownie okrojonej pensji, już coś dostaliśmy, ministrowi dobrze z oczu patrzy….
Będzie łapanka na belfrów, nadgodziny w dużych szkołach, znerwicowana młodzież, rodzice i nauczyciele rozdarci między pracą w szkole a dodatkowymi źródłami zarobku. Przepełnione szkolne korytarze, kolejki w toaletach, stołówkach, zajęcia w salach, które z trudem przystosowano do odbywania w nich lekcji. Słowem, termin,, buda,, jest przepełniony treścią. Pejoratywną. A my?
Obawiam się, że pląsamy w chocholim tańcu. Przygrywa minister. Część z nas z tym się pogodził. Alleluja! I do tyłu!
jajczarz
7 września o godz. 23:13
W nauczaniu początkowym matematyki o wiele bardziej istotna jest wiedza i umiejętności dydaktyczne niż matematyczne.
Wiedzę z matematyki, której uczy się w klasach 1-3 SP posiada każdy przeciętnie rozgarnięty absolwent klasy 4- tej SP – pod warunkiem, że wcześniej uczył go tego nauczyciel o odpowiednim przygotowaniu DYDAKTYCZNYM a nie MATEMATYCZNYM.
W praktyce okazuje się, że nauczyciele nauczania początkowego lepiej radzą sobie na zastępstwach z różnych przedmiotów w klasach starszych niż „przedmiotowi specjaliści” z tych klas wysłani na zastępstwo w nauczaniu początkowym.
Wiedza naukowa nie zawsze chodzi w parze z umiejętnościami dydaktycznymi co wielu z nas doświadczyło w czasie studiów.
jajczarz,
Podane przez Pana zarobki *doświadczonych* specjalistów w branży IT to oczywiście netto, a i to chyba nieco zaniżone.
Jednak z tym wykuciem na blachę to Pan pojechał… Główny problem ze zmianą zawodu polega na tym, że najpierw zawsze trafia się na staż, na którym takiego nauczyciela do zawodu przyuczaliby młodsi od niego.
@kagan
Zawdzięczamy Panu cenzurę na blogu. Przez tyle lat posty ukazywały się natychmiast, a Pan może sobie teraz wpisać do cv nauczyciela akademickiego jako największe osiągnięcie intelektualne. Nauczyciel akademicki to jak świnka morska: ani świnka ani morska, nieprawdaż? Ponieważ widzę, że mocno Pana zaintrygował mój ojciec, spieszę donieść: po rozruchach w Radomiu, przeszedł po rocznym zwolnieniu w 1977 roku na własną prośbę na rentę inwalidzką. Proszę zwrócić uwagę, że inkryminowane artykuły nie są wywiadami. Dziennikarka (płeć jest tu nie bez znaczenia) napisała to co napisała. Pretensje, o użyte w artykule słowa i nazwy własne proszę kierować do autorów 🙂 Nie mam zielonego pojęcia, co to była za fucha, ale wygląda na to, że Pan wie :). Ojciec był ekspertem techniki kryminalistycznej: pomiary długości śladu hamowania, technika daktyloskopijna, mikroślady, zabezpieczanie dowodów materialnych pozostawionych na miejscu zbrodni czy włamania sprawców morderstw i przestępstw drobniejszego płazu, etc. Teraz o tym kręcą filmy: takie CSI. Opublikował nawet o tym jakieś artykuły. Śmialiśmy się , że w prasie międzynarodowej bo po polsku, rosyjsku i niemiecku. W Słupsku i Darłówku przekazywał wiedzę o tym przyszłym dzielnicowym. W sensie technicznej roboty policyjnej był więc ważnym gliniarzem, natomiast w hierarchii milicyjnej watahy był nikim. Ponieważ miał stopień starszego chorążego, do annałów rodzinnej anegdoty weszła opowieść, jak to w mundurze chorążego zameldował się u komendanta szkoły w Słupsku, a tamten wpadł w szał: „Kogo te Katowice tu przysłały. Tu wykładowcami są jedynie starsi stopniem oficerowie”. Ojciec otrzymał polecenie służbowe przebrania się w mundur porucznika. I tak, przez bodaj trzy lata, był człowiekiem podszywającym się pod oficera Milicji Obywatelskiej, gdyż wykładowcy i słuchacze na zajęciach musieli być umundurowani. Musi Pan nieco zrewidować swoje chore fantazje.
@Ino
Strajk, i to generalny, całego społeczeństwa, czeka nas dopiero wtedy, gdy załamie się gospodarka. Połowa środowiska, w wymiarze lokalnym, znakomicie zarabia, pracując oczywiście 40 godzin „przy tablicy”. Każdy, kto ma takie dochody w Polsce, ma nienormowany czas pracy: oprócz konkretnej roboty na 40 godzin, narady, odprawy, szkolenia, kontakty z klientami, i jeszcze zabiera robotę do domu. Takie ministerialne: „sorry, taki mamy klimat”. Dopóki połowa środowiska może zapewnić sobie niezłe dochody, to macha ręką na strajki: straty wizerunkowe – obojętnie czy zasłużone, czy też nie – kosztowały nauczycieli sporo.
@kagan zwócił również uwagę na łatwość przekwalifikowania się i przebranżowienia. Żeby wygrywać wojny, trzeba mieć wojsko. Proszę zauważyć, że nieistotne są tutaj racje, a istotna siła, niekoniecznie argumentów.
@Ino, KC
Po prostu różne ośrodki, które NAPRAWDĘ rządzą Polską, przeprowadzają w tej chwili totalną PRYWATYZACJĘ polskiej oświaty znaną już i opisaną (np. przez Naomi Klejn!) metodą wprowadzania” kontrowersyjnych” rozwiązań TINA (There Is No Alternative!) czyli „nie ma(już!) wyboru(alternatywy!)”. Ona polega na tym, że najpierw się kompletnie(!) rozwala(pod różnymi pretekstami i przy pomocy różnych pomysłów oraz ideologii. Następnie, jak już jest tragicznie, wprowadza się pod hasłem „Nie mamy wyboru i MUSIMY!” te „kontrowersyjne” rozwiązania. W tym wypadku tą prywatyzację – stąd JUŻ nagły wysyp w internecie osławionych neoliberalnych pomysłów typu „bon edukacyjny” … 😉
@belferxxx
Pisaliśmy o tym od dawna. Jeżeli pieniądze już wędrują za uczniem, to jest to tenże bon oświatowy. Jest to jeszcze mgliste, niezdefiniowane do końca prawnie, ale w istotnej części tożsame z bonem oświatowym. Wystarczy już tylko krok i będzie „po ptokach”. Tam, gdzie się wytwarza nastroje społeczne przygotuje się odpowiednią narrację, „wadza ustwodawcza” odpowiednio „ustawi”, a wykonawcza zrobi przepiękny w obietnicach i planach słuszny „wykon”. A wyjdzie jak zwykle zresztą.