Nauczyciele z łapanki

Do pokoju nauczycielskiego wchodzą i rozsiadają się obcy ludzie. Zakładam, że to nowi pracownicy. Przedstawiłem się jednemu i dowiedziałem się, że on tylko na miesiąc. Dłużej nie planuje.

Zmienia się oblicze polskiej oświaty. Dawniej szokiem było, gdy klasa miała co roku innego nauczyciela danego przedmiotu. Trzech matematyków w ciągu trzech lat – to było kuriozum. Język obcy co roku z nowym prowadzącym? Kolejny wychowawca? Przecież to nienormalne. Okazuje się, że to były wspaniałe czasy. Teraz można pomarzyć o takiej stabilizacji. Trzeba się przyzwyczaić do nauczycieli zmienianych co chwila. Dyrektor nie zna dnia ani godziny.

Nowy nauczyciel otwarcie powiedział, że nie zagrzeje w szkole miejsca. Ma inne plany życiowe. Miesiąc nauczania mu wystarczy. Normalnie dyrekcja nawet by nie spojrzała na takiego kandydata. Ale czasy się zmieniły. Nauczyciele przestali leżeć na półkach. Gdy pojawia się młody kandydat, to na pewno nie na długo. Jak tak dalej pójdzie, szukanie ze świecą nic nie da. Pewnych przedmiotów nie da się już obsadzić. Ostatnią deską ratunku są emeryci. Kochani staruszkowie, ratujcie, bo nie ma kto uczyć!