Korepetycje z matematyki – brak miejsc

U większości matematyków nie ma już wolnych miejsc na korepetycje. Jeżeli u kogoś wciąż są, warto sprawdzić kwalifikacje belfra. Popyt jest tak wielki, że nawet przeciętni nauczyciele mają branie.

Znajomi matematycy mogliby jeszcze kogoś przyjąć, ale tylko wtedy, gdyby zrezygnowali z pełnego etatu w szkole i przeszli na połowę. Praca w szkole jest nieopłacalna przy tak wielkim popycie na korepetycje. Mieć w szkole cały etat to okradać własną rodzinę. Jeśli popyt się utrzyma, opłacać się będzie rzucić robotę w szkole i żyć wyłącznie z prywatnych lekcji.

Nie wiem, jak dyrektorzy szkół zatrzymają nauczycieli matematyki. Jest wrzenie. Do każdego dociera, że zaczęły się tłuste lata dla matematyków. Inni przedmiotowcy też mają się nieźle, ale tak, jak matematycy, to raczej nikt.

Do dyrektorów dociera zaś, że nauczyciele matematyki zostaną w szkole, jeśli nikt im nie będzie zawracał głowy dodatkowymi obowiązkami, a tych jest mnóstwo (wychowawstwo, wycieczki, zajęcia pozalekcyjne, praca z uczniem słabym, trudnym, dysfunkcyjnym, zdolnym, olimpijczykiem, nadrabianie braków w klasie, zajęcia dodatkowe przygotowujące do matury, koło zainteresowań, rady pedagogiczne, szkolenia itd.). Matematycy chcą tylko prowadzić lekcje, a resztę czasu poświęcać na dorabianie. Wtedy może zostaną.

Obawiam się, że dyrekcja nie ma wyjścia. Obowiązki dodatkowe matematyków przejmą nauczyciele, którzy nie udzielają korepetycji, bo nie ma na nie dużego popytu, np. poloniści, historycy. Nie zdziwię się, gdy do matury podstawowej zajęcia wyrównawcze z matematyki zaczną prowadzić humaniści.