Egzamin dla nauczycieli

ZNP traktuje strajk nauczycieli jak egzamin z solidarności zawodowej. Takie podejście ma zmotywować środowisko do masowego udziału w proteście w piątek 31 marca. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla szkół, które nie strajkują (info tutaj).

Przypomnę, że egzaminy szkolne oceniane są w Polsce procentowo. Wynik 30 proc. już zalicza. Wprawdzie minimum nie daje powodu do dumy, ale porażka to też nie jest. Czy gdyby udział w strajku był na poziomie 30 proc., można by uznać, że nauczyciele zaliczyli egzamin?

Jak to z egzaminami bywa, jedni są prymusami i chcą zdać na maksa, a wynik poniżej 100 proc. uznają za niegodny. Inni marzą o minimum i niczego lepszego nawet nie biorą pod uwagę. Po prostu na więcej ich nie stać. Zresztą 30 proc. pewnie osiągną też dzięki łasce oceniających. Średnio Polska zdaje wszelkie egzaminy na ok. 50 proc. Tak jest od lat i w aktywności strajkowej nie spodziewałbym się niczego lepszego.

Zapewne prymusami będą nauczyciele w gimnazjach. Wiele szkół będzie mogło pochwalić się wynikiem bliskim 100 proc. Natomiast nauczycieli liceum oceniam najniżej. Spodziewałbym się nawet dna, czyli nieprzystąpienia do strajku. Wiem, o czym mówię, gdyż w moim liceum też się wszyscy wahają. ZNP może ciągnąć za uszy, ale przecież przymusu nie ma. Jak ktoś się uprze, aby oblać egzamin z solidarności zawodowej czy innej, to nic się nie da zrobić. W ostateczności zgłosi się na poprawkę później – o ile ZNP w ogóle planuje robić jakąś poprawkę.