Ocenianie metodą krojenia salami
Uczniowie wracają do domu z mnóstwem ocen. Rekordzista otrzymał dzisiaj dziewiętnaście stopni ze wszystkich przedmiotów. W ten sposób wyrobił normę półroczną. Teraz może być spokojny o oceny na koniec roku.
Statut szkoły nie przewiduje nauczania bez ocen. A ocen nie ma lub jest ich za mało. Dzisiaj ze 20 osób stawiło się przede mną – nie widzieliśmy się od przełomu marca i kwietnia – i zapytało, co z nimi będzie, gdyż nie mają ani jednej oceny. Sam jestem zaskoczony, ale tak wyszło (choroba uczniów, moja choroba, wycieczka, strajk, matura).
Powiedziałem uczniom, aby się nie martwili. Są metody na specjalne okazje. Jedna z nich nazywa się techniką krojenia salami. Stosował ją mój śp. nauczyciel chemii. Właściwie do ostatniego tygodnia nauki nikt nie miał ani jednej oceny. Nie było czasu na takie bzdury, gdyż zajmowaliśmy się ważniejszymi sprawami. A potem – metodą krojenia salami – na jednej lekcji chemik tak ocenił klasę, że każdy miał 5-6 ocen.
Teraz muszę sobie przypomnieć tę metodę, ponieważ znalazłem się w podobnej sytuacji.
Komentarze
To ile godzin pan pracował od końca marca do dziś? Dwa tygodnie, czyli 36 godzin? Od końca marca do dziś to jest 7 tygodni.
Polecam odmianę krojenia salami. Gdy w klasie zachowały się dwie lub trzy tradycyjne tablice, wówczas powierzchnię każdej oddzielamy pionową krechą i mamy cztery lub sześć części, na których stosowną liczba uczniów może pisać na zadany temat. Oczywiście, tematy tak skonstruowane, aby nie było wodolejstwa. Następnych czterech siedzi w pierwszych ławkach i także tworzy, krótko i na temat. Na przykład, mają skserowany krótki wiersz, np,, Pedagogikę,, Bursy i się produkują.
Inna strategia obejmuje wystawianie oceny za każde pytanie na sprawdzianie trwającym jedną lekcję. Natomiast zagonionym belfrom o wielkich sercach polecam pracę w grupach, gdzie każdy uczeń dostaje ocenę i to dobrą.
W wypadkach opisanych przez Gospodarza powinna obowiązywać zasada: nie szkodzić uczniowi. W jej realizacji pomocne są pytania typu:,, Ile lat trwała wojna trzydziestoletnia, do czego służy wieszak na ubrania, jak miał na imię Bolesław Prus? ”
Kiedyś zapodziałem kartkówki. Koleżanka je zgarnęła do swoich szpargałów. A tutaj czas wystawiania ocen. Powiedziałem klasie, że prace zgubiłem, ale pamiętam ich skupione, pracowite miny, więc każdemu postawię ocenę dobrą. Kto chce wyższą, dostanie. Nikt nie chciał. Tacy byli skromni.
@ontario,
pracuję cały czas, nawet dwa razy więcej, ale prawie nie prowadzę lekcji. Od początku maja siedzę non stop na maturze (pisemnej i ustnej). A wcześniej był strajk.
Pozdrawiam
Gospodarz
Nauczyciel zwykle zna swoich uczniów. Ja mówię o ogólniaku bardzo wczesnych lat 70-tych. Było odpytywanie, dwóje i zagrożenia różnymi tam poprawkami etc, a na koniec nauczyciel ratował tych beznadziejnych, bo jeśli w innych przedmiotach bywał średni, a w jakimś innym wybitny albo do przyjęcia, to po co usadzać go z przedmiotu, którego nie pojmie i który do niczego w życiu mu się nie przyda?
@Gospodarz
Kilka KRÓTKICH testów wyboru i wszyscy mają po kilka ocen. Szybko się pisze, jeszcze szybciej sprawdza … ;-)To największe źródło tzw. testomanii w polskiej szkole…
Dariusz Chętkowski
20 maja o godz. 22:10 268041
Słowem, altruista i wolontariusz z pana, chwała i cześć.
Ps. Ale ja nie o tym, a o tym, co we wpisie: czyli o lekcjach. Ile pan miał lekcji, 36 przez 7 tygodni?
@Alicja-Irena
W latach 70-tych w LO przedmioty miały(z drobnymi wyjątkami dla michałków typu plastyka czy PO!) wymiar min. 2 godziny tygodniowo przez 4 lata. Dziś niewiele przedmiotów tak ma, bo ich namnożono strasznie ze względów PR-owych. Ale i ocena w tych latach była oceną miała swoją wagę (dziś to tylko znaczek !)- w mojej klasie (najlepsza w roczniku w dobrym stołecznym LO) co roku(!) 2-3 osoby zostawały na drugi rok a 2-3 inne do nas spadały. I tak było również w innych liceach … 😉
Tradycje z oślej łączki idące przez szkołę ławą.
– – –
Tradycyjna technika wyrobu ocen salami pochodzi z przetwórczości spomiędzy oślich uszu.
Szkoła publiczna, ciężkim trudem klasowym swych etatystów, o jakim donosi z aromatycznie spoconą dumą belferblog, przywraca jednak bardziej narodowe tradycje – wyrobu ocen na końskim targu w Długosiodle.
Siodło tradycji tym staraniem edukacyjnym na gumnie dłuższe, niż zasięg obcych nam rączek cywilizacji.
– – –
Nie wiem, na czym polega technika krojenia salami śp. chemika, ale „taktyka salami” znana z historii to raczej działanie nieśpieszne.
Alicjo-Ireno, już tych nauczycieli nie ma, ściskając emerytury że starego portfela, jest inna młodzież, szkolny slang, odmienny kształt matur, nie ma wizytatorów-cerberów szkół. Są jednak jeszcze wychowawcy walczący dzielnie o ucznia i chwała im za to, że dostrzegają w nim nie tylko maszynę do przyswajania wiedzy.
Belferxxx, poruszyłeś moje wspomnienia. Nie było jedynek, dopalaczy. Trójka miała swój koloryt: trzy, trzy plus, trzy z minusem, trzy na szynach, trzy z dwoma minusami. Paru miało kibel, kiblu się sztachało ćmikiem. Nie było ę-dzienników, a te papierowe niekiedy pęczniały od wpisywanych ocen bynajmniej nie nauczycielką ręką.
Dzisiaj ucznia i jego rodziców nie obchodzą tłumaczenia o przyczynach braku systematyczności w wystawiania ocen. Można stosować różne metody,, krojenia salami,, Ale zawsze z korzyścią dla ucznia, gdy to się robi na ostatnią chwilę. Jest również, chyba trochę zapomniana metoda ściągania stopni z sufitu. Czasami ona sprawia, że uczeń zmienia zdanie o swoim belfrze. Zwłaszcza, gdy te oceny są pozytywne dla niego. Nie muszą być to same piątki.
A kto pamięta tarcze na uczniowskich rękawach, parogodzinną maturę z matematyki i różnie zachowujących się podczas niej nauczycieli. To się nie wróci. I dobrze.
Radio podało, że gostek od cierpkich mirabelek (szukać w Google: Giertych + mirabelki) utworzył komisję do badania przypadków pedofilii „we wszystkich środowiskach, w tym wśród duchownych, artystów i nauczycieli”.
A fe! Nauczyciele – wstydźcie się! W jednym worku z artystami!
W sumie to zamiast komisji mógł przecież zwołać na Stadionie Narodowym im. Johna Bashobory okrągły stół Piotrowiczów tylawych, duchownych, artystów i nauczycieli z ZNP.
Po wakacjach nauczyciele dowiedzą się, że ukradziono całe salami, bo ktoś nie domknął lodówki.
Walkirio, nie. Po wakacjach, gdy nie będzie spełniony postulat płacowy – odwieszenie strajku.
Zaiste wspaniałe. A jak ktoś przez ten ostatni tydzień będzie chory?
Nie rozumiem tego, że nauczyciel nie ma ocen. Podobno każdy dział kończy się sprawdzianem. Nie wiem czy tak powinno być, ale ja osobiście tak myślę.
Z drugiej strony czytam o szkole fińskiej, gdzie nie ma ocen. Z trzeciej strony mógłbym każdemu uczniowi wystawić ocenę z tego, co zaobserwowałem podczas lekcji, ale ponoć tak nie wolno, bo jest to subiektywne. Z czwartej strony uczeń ma prawo do poprawy, ale nie zawsze chce, a w niektórych szkołach nie może jeżeli otrzymał ocenę pozytywną. Tak jakby jedynkowicze byli uprzywilejowani.
Jak do tego ma się salami ? Broni metody fińskiej. Chodzisz, to masz. Czy tak powinno być ? Aby nie było stresu – tak. Ale, aby był efekt na maturze – to pewnie prywatne korepetycje.
A nie można zadać zadania grupowego? Sprawdza się raz, a oceny wstawia od razu 4-5 uczniom?
@Płynna nierzeczywistość
1.Na zadanie grupowe potrzebny jest CZAS, którego akurat nie ma … 😉
2.Kilka 10-minutowych kartkówek z testem wyboru, z punktu widzenia wygenerowania odpowiedniej liczby znaczków zwanych ocenami, a wymaganych przez polski system biurokratyczny(!), o co w tej zabawie chodzi, jest na pewno efektywniejsze – w sumie czasowo(!) 1-1,5 lekcji, a ocen multum i bez wysiłku przy sprawdzaniu … 😉
Panie Gospodarz, podaliśmy różne sposoby krojenia salami. Którą Pan preferuje? To w ramach wymiany doświadczeń.
Przepraszam, Gospodarzu
Przepraszam za brak odpowiedzi. Właśnie kroję salami jakkolwiek, ale ocen wciąż mam za mało. Pozdrawiam
Gospodarz
NIK kroi Zalewską na plasterki:
https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/reforma-oswiaty-w-czesci-sfinansowana-przez-samorzad.html
Notabene. Poszukuję jakichkolwiek publicznie dostępnych materiałów promujących Zalewską do Europarlamentu. Ulotki, banery, cokolwiek. Ktoś, coś?
@Płynna nierzeczywistość
Dokładnie takie same zarzuty można by postawić Handkemu z Dzierzgowską i Hall z Kluzik-Drożdżówką i Berdzik… 😉 Tylko oni mieli lepszą osłonę medialną i w NIK „właściwi” ludzie rządzili … 😉 WSZYSTKIE te 3 „reformy” zostały koncertowo „schrzanione”, a ich autorzy doskonale pasuję do powiedzenia o Pacu i jego pałacu … 😉 W normalnym kraju chowaliby się ze wstydu po kątach, a u nas nadal „twarze” do kamery wystawiają … 🙁
Płynna Rzeczywistość, i co z tego druzgocącego raportu w obliczu hasła: Teraz, kurwa, my. I co z tego??
Tango prowadzi Edek. Może pozwoli nam na dietę?
Żadnego końca świata po tym raporcie nie będzie. Dominuje temat nadchodzących wyborów. Kto by tam, panie, zajmował się teraz edukacją??
Niestety, jest, jak jest, a jak jest, to każdy widzi i bez inspektorów z NIK – u. Płynna, zobaczysz, jaką zgrabną odpowiedź skrobnie ministra do szefa tej instytucji. W zaleceniach pokontrolnych nie będzie wniosku o przywrócenie stanu sprzed deformy. Możemy się o to założyć.
Ja tam nie wiem. Propozycja 250 złotych za ca. 9 godzin w miesiącu daje 27, 8 za godzinę brutto. Kobieta mówiła o 90 minutach. Pomijam fakt, że godzina pracy nauczyciela wynosi 60 minut.
Znam nauczycieli, którzy oddaliby zarobek z każdego dyżuru. Lekcja-dyżur-lekcja-dyżur-lekcja-dyżur-szaleństwo.
Po wakacjach, Ino, stanie się coś złe.
Ino,
Faktycznie, masz rację, ministra odpowiedziała, że tak dobrej sytuacji w oświacie jeszcze nie było:
https://www.gov.pl/web/edukacja/zmiany-w-oswiacie-zostaly-przygotowane-rzetelnie
Ino,
Ja pamiętam tarcze w podstawówce, i że polonista przed maturą kilkukrotnie podkreślił, jakiego używa(ć) atramentu.
I do tej pory nie wiem, czy na jedyną w życiu piątkę z polskiego zapracowałem ja, czy on.
@belferxxx
22 maja o godz. 20:29 268063
100/100.
Zakłamanie i hipokryzja wielu ludzi – i mediów głównego nurtu – przechodzi ludzkie wyobrażenie.
Ale czego się nie robi aby znowu dorwać się do koryta?
belferxxx
22 maja o godz. 20:29 268063
To dlatego, że jedni za to samo zło są wynoszeni pod niebiosa, a drudzy ochlapywani w błocie – guzik mnie interesują wszelkie ich raporty, komisje, wnioski, sprawozdania, komisje, zalecenia pokontrolne, programy naprawcze itd. Guzik.
walkiria
22 maja o godz. 23:32 268065
„Znam nauczycieli, którzy oddaliby zarobek z każdego dyżuru. Lekcja-dyżur-lekcja-dyżur-lekcja-dyżur-szaleństwo.”
Ja bym chętnie zrzekł się części zarobku, abym mógł odpocząć na przerwie. Może to w szkole średniej nie jest problem, ale „niżej” jak najbardziej.
Gospodarzu, u Passenta jest taki system, że wygłusza się siemrane wypowiedzi.I dopiero ten, kto chce, czyta. Nie dałoby się tu tak zastosować?
@walkiria
Proszę o cierpliwość. Robię, co mogę. Zmiany są możliwe, ale ich wprowadzenie – niczym w urzędzie – wymaga czasu.
Pozdrawiam
Gospodarz
A tu biurokraci z MEN w walce o bezpieczeństwo ucznia i PR zatroskanej instytucji 🙁
http://www.wokolszkoly.edu.pl/blog/osaczony.html
Czy istnieje sposób, by zmierzyć efekty nauczania? Egzamin, test? Obiektywny, układany przez niezależnych ekspertów, taki sam dla wszystkich?
Wśród osób zainteresowanych zmianami w edukacji trwa na ten temat burzliwa dyskusja. No bo jeśli nie egzaminy, to co? A jeśli egzaminy, to co powinno od nich zależeć? I czy w ogóle coś powinno? I kiedy w ogóle je robić? Może wystarczy tylko matura?
Za wzór – jak zwykle – stawiany jest system fińskiej edukacji, w którym przez całą szkołę podstawową nie ma żadnych egzaminów. Tamtejsi edukatorzy wychodzą z założenia, że najbardziej obiektywną, rzetelną informację od dziecka może dać jedynie nauczyciel, który je zna, wie, ile pracy włożyło w zdobycie wiedzy, jaki jest jego potencjał, kapitał społeczny, na ile wspiera je rodzina. Dopiero wiedząc to wszystko, można w miarę obiektywnie wyrokować o powodzeniu lub niepowodzeniu dziecka i jego możliwościach w dalszej edukacji – tak twierdzą Finowie.
Egzamin może jedynie sprawdzić, co danego dnia o danej godzinie to dziecko było w stanie zrobić z takim zestawem zadań – argumentują przeciwnicy egzaminów. – Nie pokaże nam całego obrazu.
No i dyskusja trwa, a że dotyczy raczej przekonań i wartości, a nie danych popartych naukowymi badaniami – nie przynosi żadnego rozstrzygnięcia.
Ale uwaga – ktoś wreszcie postanowił podejść do sprawy metodycznie. Wzięli się za to brytyjscy badacze z King’s College w Londynie.
A że Brytyjczycy hołdują kulturze testów, sprawa robi się interesująca. Uczniowie na Wyspach zdają standardowe egzaminy w trakcie edukacji szkolnej w wieku 7 i 11 lat, następnie jako 16-latkowie i po osiągnięciu 18. roku życia. Co na to twarda nauka?
Możemy o tym przeczytać w piśmie „Journal of Child Psychology and Psychiatry”.
– Po raz pierwszy pokazaliśmy, że nauczyciele dobrze znający swoje dzieci są w stanie z 90-procentową skutecznością przewidzieć wyniki egzaminów własnych uczniów – mówi dr Kaili Rimfeld z Instytutu Psychiatrii, Psychologii i Neurologii King’s College.
– To, że wyniki egzaminów tak bardzo korelują z ocenami nauczycieli, rodzi pytania o wartość kultury testowania, która charakteryzuje obowiązkową edukację w Wielkiej Brytanii – dodaje.
Wtóruje mu współprowadząca badania dr Margherita Malanchini z University of Texas w Austin. Uważa, że choć testy mogą działać mobilizująco zarówno na uczniów, jak i na nauczycieli, egzaminy „wysokiej stawki” – takie, których wyniki decydują np. o przyjęciu do dobrej szkoły średniej – mogą przesunąć wysiłek uczenia się dla poszerzania wiedzy na uczenie się dla egzaminu. A na to chyba jednak szkoda czasu. To marnowanie potencjału dzieci.
Naukowcy sugerują, że oceny uczniów powinny więc raczej opierać się na monitorowaniu postępów przez nauczycieli, a nie na testowaniu – szczególnie podczas pierwszych lat nauki w szkole.
Wcześniejsze badania sprawdzały, czy wyniki egzaminów lub oceny nauczycieli skutecznie przewidują sukces edukacyjny dziecka. Do tej pory jednak nie porównywano ich ze sobą.
Naukowcy zrobili to teraz, analizując dane z badań ponad 5 tys. par bliźniąt pozyskanych z programu Twins Early Development Study (TEDS). Wyciągnęli z akt dzieci oceny ich nauczycieli i sprawdzili wyniki z egzaminów z Krajowej Bazy Uczniów.
Zgodność była ogromna! Nauczycielskie opinie i przewidywania w blisko 90 proc. zostały potwierdzone wynikami testów.
Dziś konieczność przygotowywania dzieci do egzaminów to wielka presja dla nauczycieli, wyniki testów negatywnie wpływają na ich morale – skłaniają do uczenia „pod testy”, ciągłego robienia testów próbnych i uwikłania w testomanię – znaną także z naszych polskich szkół.
Także w Polsce coraz głośniej podnosi się temat nieustannych sprawdzianów i testów, którymi obarczona jest szkolna nauka. Jedną z osób nawołujących do zmian jest dr Marzena Żylińska, metodyk, inicjatorka ruchu Budzących Się Szkół – placówek, które wprowadzają oddolnie zmiany w systemie edukacji.
– Co jest celem szkoły: pomiar dydaktyczny czy proces uczenia się umożliwiający rozwój uczniów? – pyta dr Żylińska. – Z roku na rok w naszych szkołach pomiaru dydaktycznego jest coraz więcej i odbywa się kosztem czasu, który mógłby i powinien być przeznaczony na naukę. Jeśli szkoła zmienia się w wielką testowalnię, to nauka musi odbywać się w godzinach popołudniowych gdzie indziej. Jeśli czasu jest zbyt mało, to z czego można zrezygnować, z nauki czy z pomiaru? Czy uczniowie rozwijają się dzięki temu, że się uczą, czy dzięki kontrolom?
Dr Marzena Żylińska doradza, by tak planować lekcje i zadania, aby można było oceniać postępy dzieci w procesie edukacyjnym, nie przerywając go.
Na szali leży także zdrowie psychiczne uczniów, na które negatywny wpływ mają często doświadczenia szkolne. Badania pokazują, że około 20 proc. nastolatków ma dziś problemy psychiczne.
Polska jest na drugim miejscu w Europie w statystykach samobójstw popełnianych przez dzieci i młodzież.
Co dziesiąte dziecko wymaga dziś pomocy psychiatrycznej. Tymczasem człowiek może skupić się na rozwoju tylko wtedy, gdy ma poczucie bezpieczeństwa. Celem szkoły jest rozwój i nauka, a nie kontrole.
Czy można to pogodzić? Brytyjskie badania pokazują, że można. Należy tylko lepiej przygotować nauczycieli, by uniknąć obaw, że ich oceny mogą być tendencyjne. Kształćmy nauczycieli i zaufajmy im. To się opłaci.
http://wyborcza.pl/7,75400,24816343,skonczmy-juz-z-tymi-z-testami.html
Gospodarzu, jest Pan bardzo zmęczony. Proszę odpocząć.
Nie żyje Pan, aby pracować, ale odwrotnie. Nikt Panu nie podziękuje. Czego się Pan spodziewał ? Nie żyje Pan na tym najlepszym ze światów od wczoraj?
belferxxx
24 maja o godz. 23:01
To co proponuje MEN w młodości określaliśmy mianem „leczenia syfa pudrem” . Objawy maskuje, choroby nie leczy !
Skuteczne rozwiązanie problemu to usunięcie ich PRZYCZYNY a w 99% przypadków dzieje się poza szkołą a prowadzona polityka władz centralnych wręcz uniemożliwia stosowanie SKUTECZNYCH METOD.
Władze winny się ograniczać do wytyczanie CELU a wybór i zastosowanie odpowiednich, SKUTECZNYCH METOD pozostawić tym, którzy codziennie tę pracę wykonują, bo oni najlepiej się na niej znają.
Takie działania władz oświatowych tylko odpychają ludzi od tego zawodu a tym bardziej od sprawowania funkcji kierowniczych i może dojść do tego, że na dyrektorów będą mianowanie nauczyciele za karę !
No i jak tam, Zalewska w nagrodę do Brukseli?
Jutro będzie wiadomo…
No i wyszło na moje – mimo wrednej Zalewskiej opozycja z „twarzami”(i ich „reformami” w plecaku!) jej poprzedniczek Kluzik-Drożdżówki&Berdzik&Augustyn, Hall, Szumilas czy aspirantki Lubnauer jako kandydatek do MEN oPOzycja wygrać nie może nawet wyborów, które miała, jeszcze pół roku temu tak mówiono, wygrać swobodnie … 🙁
Dla ucznia, z uwagi na dojrzałość własną, ocena była zawsze informacją: „na ile dobry jestem, np. z chemii”. Wagi ocen spowodowały racjonalizację w uczniowskich głowach. Brakuje dobrowolnych, semestralnych arkuszy egzaminów, pozwalających na weryfikację oceny własnej ucznia i nauczyciela, (w skali centylowej) dla całego kraju. Nieomylność nauczycielska w GB to ponoć 90%. Ciekawe, jak to wygląda w Polsce.
Po klęsce Legutki w eurowyborach staje się on naturalnym następcą Zalewskiej na stolcu (!?) MEN-owym.
Polska podzielona na 2 części : wschodnią i zachodnią. Salami nie podzieliło się dokładnie na pół. Wschód wygrał. Mnie się najbardziej kojarzy to nie z pieniędzmi, ale wpływami Kościoła, wbrew temu co mówią powyborcze komentarze. Kto ma za sobą Kościół, ten wygrywa. I tak jest od zmiany ustroju.
Jeśli chcecie innej przyszłości dla Polski powinniście odsunąć od władzy Kościół. Film Sekielskich, to mało, choć zarazem bardzo dużo, bo zachwiał wiarą w czystość intencji. Wiara jest ślepa. Nie widzi racjonalnych argumentów, zwłaszcza, gdy obejmuje każdą świecką instytucję – wojsko, policję, szkołę, samorządy oraz nasze codzienne życie – śluby, komunie, pogrzeby. Wydaje się, że jest wszechwładna i niezastąpiona. Zapewnia uznanie życia w zgodzie z „prawdziwą moralnością”, w przeciwieństwie do tzw. „bezbożnictwa” jak brak ślubu kościelnego, dziecka poza małżeństwem, innej orientacji seksualnej, innego wyznania, podmiotowego traktowania kobiety.
I właśnie jedyną rzeczą, której nie mogę zrozumieć, to bezgraniczna wiara w Kościół i jego intencje polskich kobiet. Jeśli miałbym wskazać kogo Kościół najbardziej wykorzystuje i krzywdzi, to typował bym kobiety. Z drugiej strony, kobiety są lepiej wykształcone, niż mężczyźni. Nie rozumiem dlaczego kobiety, mimo lepszego wykształcenia, tego nie widzą.
Nawet myślę, że jest tak. Na kogo głosujemy decyduje mężczyzna. I cała rodzina tak głosuje. A mężczyźnie jest wygodnie, że rządzi Kościół. Jego ideologia zapewnia władzę mężczyzny i ostatnie słowo. A mężczyzna w naszej rzeczywistości ma utrzymać rodzinę i zachować tę pozycję. Gdyby nie ideologia Kościoła trudno by mu było. Zwykle jest gorzej wykształcony od kobiety. Ale dzięki ideologii Kościoła lepiej zarabia. Ile jest takich małżeństw – świetnie wykształcona nauczycielka i elektromonter.
@kwant25
Niech zgadnę: napisała to świetnie wykształcona, ale słabo zarabiająca nauczycielka, której sp… życie nudny poczciwiec w brudnym drelichu. Ale co ma do tego kościół? Twój elektromonter pracuje na plebanii, czy jak? Może pora się rozwieść i rozejrzeć się za jakimś księciem?
@Płynna nierzeczywistość
Legutko wszedł – nie wiem czy się cieszyć czy płakać … 😉
@kwant25
Kombinujesz jak koń pod górkę… 😉 A jaką ALTERNATYWĘ miała do zaproponowania opozycja? Programowej żadnej, bo jak twierdził wielki wódz Schetyna&Co nie była potrzebna. Kadrową – czy Kluzik-Drożdżówka, Hall, Szumilas, Berdzik, Augustyn czy Lubnauer są lepsze od Zalewskiej w sferze edukacji na przykład??? 😉
@kwant25
27 maja o godz. 10:44 268082
„Kto ma za sobą Kościół, ten wygrywa. I tak jest od zmiany ustroju”.
Co za bzdury. To w roku 1993 i później w 2001 roku SLD wygrał dzięki Kościołowi?
A może Kwaśniewski dzięki Kościołowi dwukrotnie został prezydentem?
@kwant25
27 maja o godz. 11:01 268083
„Ile jest takich małżeństw – świetnie wykształcona nauczycielka i elektromonter”.
To Pana przypadek?
@belferxxx
27 maja o godz. 7:23 268079
„No i wyszło na moje…”
Przypomnij sobie jak to co poniektórzy skrzykiwali się aby wysadzić w wyborach minister Zalewską.
A to ona wysadziła – i to z przytupem – ich…
@belferxxx
Dyktatura z poparciem Kościoła bez niezależnych od polityków instytucji publicznych lub powrót państwa obywatelskiego z niezależnym sądownictwem i instytucjami publicznymi.
Pytałeś o alternatywę, to tak ją widzę.
Teraz to nawet nie pytajmy kto, ale należy nie dopuścić do wszechwładzy dyktatora. Liczę na to, że mogą to zrobić już tylko kobiety.
@kwant25
>lub powrót państwa obywatelskiego z niezależnym sądownictwem i instytucjami publicznymi.<
Dla 99% ludzi tzw. niezależne polskie sądownictwo (czyli panienki i kawalerowie nie odpowiadający za to co robią (sumarycznie) de facto przed NIKIM i korzystający w sposób nieograniczony z immunitetu!) nie jest wartością. I liczni przedstawiciele sędziowskiej KASTY udowodnili to i wyrokami i wypowiedziami – vide wypowiedzi "elity elit" tej kasty – prezes Gersdorf ( o 10 tys miesięcznie i życiu) oraz choćby sędziego NSA Kamińskiej (to ona stworzyła termin "nadzwyczajna kasta", mówiła też publicznie(!) o sądowniczym odwecie i naginaniu prawa!). Wystarczy jedna rozprawa sądowa w kwestiach choćby emerytalnych, żeby się z wiary w "niezależne sądy" wyleczyć i pozbyć szacunku dla nich. Podobnie "niezależność " innych instytucji to w polskich warunkach synonim SAMOWOLI ich pracowników 🙁
belferxxx
27 maja o godz. 21:47 268094
Dobrze, ty tak myślisz, ja myślę inaczej.
Warunki polskie są oczywiście jaskrawo postkomunistyczne, ale stopniowo to się zaczęło zmieniać i szło w dobrym kierunku. Tendencję tą przerwał PiS. Teraz się cofamy, a na widnokręgu – Hugo Chávez vel Kaczyński.
Wenezuela to kraj mający duże złoża ropy naftowej (my tylko węgla). Mógłby mieć dobrobyt porównywalny z Arabią Saudyjską. Ale nie ma, bo na arenie politycznej pojawił się Hugo Chávez. On też miał taki pomysł, aby pieniądze rozdawać biednym. Gwarantowało to wygrane wybory „w cuglach”. Doprowadziło do … – przeczytaj sobie w internecie co się tam teraz dzieje.
Naśladowców jest wielu, w tym Kaczyński. Widzisz, on też „w cuglach” wygrał wybory do Parlamentu Europejskiego. Jaki myślisz – dlaczego ?
Na szczęście Polacy, to nie Wenezuelczycy. Na nieszczęście – katolicy. Gdyby nie Kościół, Kaczyńskiemu by się nie udało.
@kwant25
To co się dzieje w Wenezueli dzieje się z „niewielką” pomocą USA, podobnie jak na Kubie – chodzi o to żeby wenezuelskie złoża pracowały dla USA i ich koncernów. Gdy nie pracują – dzieje się to, co w Libii np. 😉
@belferxxx
„To co się dzieje w Wenezueli dzieje się z „niewielką” pomocą USA, podobnie jak na Kubie – chodzi o to żeby wenezuelskie złoża pracowały dla USA i ich koncernów.”
U nas dyktatorkowi też o to chodzi. Aby miał pieniądze na zapewnienie wyborców też się „podkłada” koncernom, np. kupując rosyjski węgiel.
Mając zaplecze wierne, ale mierne nie ma szans w inny sposób zarobić.