Ostatnia szansa na zmianę szkoły i dopuszczenie do matury
Są sposoby, aby otrzymać pozytywną ocenę na koniec roku, mimo zagrożenia jedynką. Jednym z nich jest zmiana szkoły na ostatnią chwilę.
Nauczyciel chce wystawić ocenę niedostateczną, ale nie zdąży, gdyż uczeń zabierze papiery i przeniesie się do innej szkoły. Takiej, gdzie jedynek nie stawiają.
Maturzyści, którzy przenieśli się do takiej szkoły, narzekają tylko, że muszą zapłacić czesne za cały rok. Będą uczniami tej placówki niecały miesiąc, kilka tygodni wręcz, może nawet krócej, ale każe im się ponieść takie koszty, jakby uczyli się tu od 1 września.
Moim zdaniem, nie powinni narzekać. Przecież ocena pozytywna kosztuje. Nie chcieli się uczyć, muszą płacić.
Nie wiem, jaki jest ostateczny termin na zmianę szkoły, aby zostać jej absolwentem. Podejrzewam, że formalnie można przenieść się nawet na jeden dzień. Być uczniem danej szkoły tylko przez 24 godziny i mieć prawo do tytułowania się jej absolwentem – to jest dopiero sztuka!
Nauczyciel z poprzedniej szkoły, który przymierzał się do postawienia oceny niedostatecznej, może takiego ucznia w d… pocałować. Zresztą nie jest on już jego uczniem.
Komentarze
„Ocena pozytywna kosztuje”
Dzięki Gospodarzu za tę rewelację belferską
Takich tongue-in-cheek wpisów nie popełniano na tym blogu zbyt wiele dotychczas
@lela22 – 23:30 (poprzednii wpis)
„Różnica jest taka, że na Zachodzie ludzie rywalizują ze sobą o to, kto lepszy i bogatszy a Azjaci współpracują we wspólnym dziele i dzielą się sprawiedliwie zyskami proporcjonalnie do wkładu.”
@Płynna rzeczywistość już ci odpowiedział, pod poprzednim wpisem. Tu dodatkowy link wyjaśniający co nieco jak ta ‚współpraca’ w interesach wygląda, podobno, w dzisiejszych Chinach
https://globalcompetitionreview.com/guide/digital-markets-guide/third-edition/article/china-the-latest-steps-towards-more-robust-enforcement-framework-anti-monopoly
Zdawanie matury to osobna umiejętność?
– Ba! Matura, czy jak inaczej szumnie ją nazywaliśmy „egzamin dojrzałości”, to coś, czemu w szkole poświęcamy wiele miesięcy, a nawet lat. Popatrzmy, co tak naprawdę robią uczniowie, przygotowując się do matury.
Uczą się!
– Ale czego?
Robiłam rok temu wywiady z maturzystami, więc przytoczę dokładnie ich słowa. Olga, 18 lat, mówiła: „Wkuwam konstrukcje czasu, retrospekcje, archaizmy, archetypy i konteksty – te ostatnie po dwa do każdej lektury”. Moim zdaniem brzmi to bardzo poważnie. To akurat z twojej działki, z języka polskiego.
– No właśnie… a teraz wyobraź sobie, że to jest ten czas, który polonista mógłby poświęcić na rozmawianie z młodymi ludźmi o literaturze. W swobodny sposób – uwalniając nieoczywiste skojarzenia, słuchając z zainteresowaniem interpretacji, nawet mocno odbiegających od utartych. Nawet tych szalonych z punktu widzenia historii literatury, nawet tych bezczelnych – bo młodzież miewa do tego naturalną skłonność. Można by w tym czasie choćby gadać o „umarłych poetach”…
Tymczasem nauczyciel jest spętany. Nie może tracić czasu na utwory, których nie ma na maturze. A te, które potencjalnie będą, musi omawiać w taki sposób, żeby wyuczyć schematów przydatnych na egzaminie. Nie liczy się znajomość tekstu, tylko wiedza, co należy o nim powiedzieć. Pada hasło „Słowacki”, więc zdający ma wiedzieć, dlaczego wielkim poetą był. Pada hasło „Gombrowicz” – ma wiedzieć, że ten autor szydził z tamtego schematu. Ale jedno i drugie nie ma prowadzić do własnej refleksji. „Patrzą i widzą wszystko oddzielnie” – jak pisał Tuwim.
Wkuwanie archetypów i retrospekcji to przeciwieństwo tego, co moglibyśmy wynieść z mądrej rozmowy o przeczytanych utworach.
Na egzaminie ustnym z języka polskiego losuje się do omówienia tekst lub reprodukcję. Któregoś roku był obraz Beksińskiego. Beksiński, poza najwcześniejszymi latami, nigdy nie tytułował swoich prac. Na potrzeby matury egzaminatorzy nadali jednak temu dziełu tytuł: „Katyń”. Widocznie zbyt niebezpiecznie byłoby dać obraz bez tytułu, bo młody człowiek mógłby przecież zobaczyć tam coś swojego, zupełnie innego niż komisja by się spodziewała, zapanowałaby konsternacja. I jak to wtedy oceniać?
Niestety, na własny, wolny odbiór dzieł w szkole nie ma czasu. Już pierwszoklasiści, kiedy wchodzą do liceum, zaczynają słyszeć magiczne słowo „matura”. Matura jako centralny punkt całego edukacyjnego sensu, zwieńczenie wieloletnich wysiłków dzieci, rodziców i szkoły. Apogeum. Supersprawdzian. Oświatowy orgazm.
https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,30861803,zalozyciel-osrodka-kat-matura-niczemu-nie-sluzy-postuluje.html
Nie wszystko stracone…
Nasz system jest bardzo dumny z tego, że matura jest procedurą pod linijkę, maksymalnie obiektywną. W rzeczywistości służy systemowi głównie do tego, żeby wynieść w rankingu te szkoły, które wystawią do startu najlepiej przygotowanych maturzystów. Koszt? Nie ma znaczenia. Można odsiewać wcześniej uczniów, którzy zaniżyliby wynik; można dawać do zrozumienia, że bez prywatnych korepetycji się nie obejdzie. Można zupełnie nie zwracać uwagi na psychikę ucznia. Wynik jako chwała dla instytucji.
To, co się dzieje w szkole przed egzaminem, nazywasz „permanentnym stanem przedmaturalnym”.
– Pierwsza i druga klasa to rodzaj preludium. Potem napięcie narasta. I najważniejsze – nie można tracić czasu na nic, czego nie będzie na maturze. Młodsze roczniki w maju de facto nie mają szkoły. Próbne matury, prawdziwe matury. Młodsi w tym czasie siedzą w domu, w najlepszym wypadku piąty raz z rzędu idą na wycieczkę klasową, na lody. Tracą czas…
A nauczyciele podczas matur pełnią funkcję ochroniarzy. Noszą kartony, rozpieczętowują, zapieczętowują i przede wszystkim nadzorują i pilnują. Niestety, smutna prawda jest taka, że jakiejś części taka rola nie przeszkadza. Nie każdy polonista jest gotowy, żeby jego uczniowie zaczęli mówić, jak szczerze odbierają dane dzieło literackie. Lata negatywnej selekcji do zawodu i lata grania roli trenerów, którzy mają za zadanie tak wytrenować swoje drużyny, żeby nie spadły do niższej ligi (nie obniżyły ogólnoszkolnego wyniku matur), zrobiły swoje.
Mały Jasiu był z rodzicami na aukcji koni. Uważnie przyglądał się, jak jego ojciec przechodzi od konia do konia, przesuwając dłońmi w górę i w dół końskich nóg, ich zadów i klatek piersiowych. Po kilku minutach Jasiu pyta:
– Tato, dlaczego ty to robisz?
– To dlatego, że kiedy kupuje się konia, trzeba się upewnić, że jest on zdrowy i w dobrej kondycji, zanim się coś kupi.
Po jakimś czasie Jasiu, wyglądający na zmartwionego:
– Tato, ten facet siedzący obok mamy myśli żeby ją kupić
No i belferska story
Nowa nauczycielka próbowała wykorzystać swoje kursy psychologii. Zaczęła zajęcia od słów:
– Wszyscy, którzy uważają się za głupich, proszę powstać.
Po paru minutach wstał mały Johny.
– Myślisz, że jesteś głupi, Johny? – zapytała nauczycielka
– Nie, ale nie lubię patrzeć, jak pani tak sama stoi
Regionalna wojna w strefie Gazy zmienia świat
https://www.youtube.com/watch?v=e_db9h5lINA
„Izrael grozi teraz wciągnięciem całego regionu w wojnę regionalną, a Palestyna stała się decydującą kwestią polityczną w kilku krajach. Nie ma już powrotu do tego, co było wcześniej.
Mówiąc wprost, wojna w Strefie Gazy zmienia charakter globalnej polityki.”