Pensje nauczycieli powinny zostać podwojone – i mogą takie być
Jeśli chcemy zatrzymać upadek oświaty publicznej, należy w roku 2024 pensje nauczycieli podwoić. Takie jest zdanie prezesa ZNP Sławomira Broniarza. Najpierw jednak związek domaga się podwyżki 20 proc.
W roku 2024 nauczyciel dyplomowany będzie zarabiał 4850 zł brutto (pensja podstawowa), czyli zaledwie 500-600 zł więcej niż pensja minimalna (od 1 stycznia 2024 – 4242 zł, a od 1 lipca – 4300 zł, obecnie 3600 zł brutto). Nauczyciel początkujący dostanie więc wynagrodzenie minimalne, czyli 4300 zł brutto, i obietnicę, że po wielu latach jako mistrz może zarobić tylko 500 zł więcej. To przerażająca perspektywa.
Jeśli więc chcemy zatrzymać odpływ pracowników ze szkół, trzeba wynagrodzenia nauczycieli naprawdę podwoić. Mniejsze pieniądze – nie mówię, że na starcie, lecz u schyłku kariery – będą odstraszać. Zresztą wiedzą o tym dyrektorzy szkół, którzy już teraz oferują nauczycielom podwójną pensję, ale za podwójną liczbę godzin. Inaczej na razie się nie da.
Oczywiście dwa etaty to praca nastawiona tylko na ilość, czyli chałtura. Rządowi to jednak nie przeszkadza. Podwyżki w roku 2024 mają wynieść 6,6 proc (szczegóły tutaj).
Komentarze
Nadal nikt nie odważył się skomentować?
Dziękuję za ten i ostatnie artykuły. To już dawno nie jest ironia, to nie sarkazm.
Te ostatnie artykuły to głęboka depresja polskiej szkoły.
Ale mimo wszystko praca w szkole to robota, która ma sens.
Ludzie, którzy w szkole zostali, lubią to, co robią.
W innych miejscach głównie chodzi o kasę.
@mamatytusa
wydaje mi się, że w weekend był problem z dodawaniem komentarzy. Teraz jednak już wszystko działa poprawnie. Dziękuję komentarz.
Zapraszam wszystkich do komentowania i dyskusji.
Pozdrawiam
Gospodarz
Dodatek stażowy 1% za każdy rok pracy przez 20 lat pracy ale potem 2% za każdy kolejny rok. Dalej dodatek od ilości uczniów, od rodzaju nauczanego przedmiotu . Najlepiej wprowadzić to wszystko do stawki za godzinę lekcyjna – łatwiej będzie rozliczyć należne wynagrodzenie. Ponadto będzie system ten promował fachowców z doświadczeniem .
Ja od zeszłego robię już na 3 etatach.. Odwalam chałturę.. ale jak nikogo to nie obchodzi to mnie również… praca od rana do wieczora w kilku szkołach, w których podobno nie ma braków belfrowych… Pozdrowionka dla prof. Ministranta..
@Jacek.NH
To nie wyłącznie wina nauczycieli – przeładowany program, jednolity dla wszystkich, pełen niepotrzebnej wiedzy teoretycznej nie pozwala nauczycielom na dostosowanie jej do zróżnicowanych możliwości i potrzeb dla poszczególnych grup.
W życiu zawodowym korzysta się z 1/3 wiedzy szkolnej a pozostałe 2/3 z praktyki i kursów dokształcających.
Ale języka można by się nauczyć solidnie, nawet drugiego.
Za to mamy lament chóralny rodzicielski: dzieci obciążone.
Drugi język dopiero od siódmej klasy, ale dałoby się osiągnąć solidne A2 – dobre komunikacyjne podwaliny.
Ale dzieciakom się nie chce, nawet przy wykorzystaniu najnowszej technologii. No przecież coś zapamiętać trzeba samodzielnie – ale to wysiłek. A te dzieci takie obciążone…
A nauczyciel musi się tłumaczyć, że średnia ocen słabiutka…
Inna rzecz, że w polskiej szkole nadal uczy się niemieckiego metodą gramatyczno – tłumaczeniową.
Oj boli!
@mamatytusa
Na ostatniej lekcji języka francuskiego w LO ( 50 łat temu) spytaliśmy naszą nauczycielkę czy wie, jaki błąd popełniła ucząc nas języka?
Jestem ciekawa – odpowiedziała.
Nie przepytywała nas Pani ze znajomości słówek!
To dlaczego teraz mi o tym mówicie? – spytała.
Żeby nas Pani tym nie męczyła! – odpowiedzieliśmy .
Uczymy się języków obcych, po to, by porozumiewać się z ludźmi, którzy się nim posługują i do tego wystarczy znajomość słownictwa. Gramatyka i ortografia przydatna ale już nie konieczna bo jej znajomość niezbędna będzie nielicznym.