Matura bez Gombrowicza
W tym roku po raz ostatni maturzyści mają obowiązek znać Gombrowicza. Powieść „Ferdydurke” była w zestawie ośmiu lektur, które każdy zdający egzamin powinien przeczytać. Kolejne roczniki już tego obowiązku nie mają. Gombrowicza nie ma ani na poziomie podstawowym, ani na rozszerzonym. PiS usunął tego pisarza z matury.
Kilka dni temu Centralna Komisja Egzaminacyjna opublikowała wymagania egzaminacyjne na rok 2023 i 2024. Zestaw lektur obowiązkowych na poziomie podstawowym (przystępują wszyscy) budzi największe zdumienie. Zamiast Gombrowicza jest Piotr Skarga. Dla MEiN „Kazania sejmowe” z przełomu XVI i XVII wieku są ważniejsze od „Ferdydurke”. Takich zamian jest wiele.
Wymagania dla poziomu rozszerzonego też są dziwne (np. maturzysta musi znać eseje J. M. Rymkiewicza, ale Cz. Miłosza nie), jednak to nie jest egzamin obowiązkowy (informator CKE o maturze 2023 i 2024 tutaj, lektury s. 9-11).
Gombrowicz trafił do lektur u schyłku PRL, niedługo przed 1989. O wprowadzenie „Ferdydurke” do szkół ponadpodstawowych zabiegała komisja Solidarności, która negocjowała z komunistycznymi władzami nowy zestaw lektur. Komuna zgodziła się na tego pisarza. Teraz PiS usuwa Gombrowicza i zastępuje go pisarzami religijnymi. Uczniowie nie tylko mają czytać różne kazania, ale też o nich pisać na egzaminie maturalnym. Alleluja!
PS Uwaga! W tym roku Gombrowicz jeszcze maturzystów obowiązuje.
Komentarze
Może i rozłożenie akcentów jest momentami lekko łopatologiczne – i ja osobiście takiej decyzji bym nie podjął – ale teza o wyższości „Kazań” Skargi nad „Ferdydurke” w procesie kształcenia świadomego swoich praw i obowiązków młodego Polaka jest jednak do obrony. Tym bardziej, że – moim zdaniem – Gombrowicz, po decyzji jakiegoś ministerialnego pionu, czy komórki zębami raczej by nie zgrzytał.
Najważniejsze to zachować dystans. W szczególności nie wchodzić w zwarcie ze swoim ego. Moje.
A poza tym decyzja dotyczy jedynie dwóch następnych lat, czyli w następnej kadencji ponownie obaj – ze swoim dorobkiem – zajmą na pewno należne im miejsce w szkolnym panteonie wielkich i jeszcze większych pisarzy i poetów.
Z pewnością będzie więcej „dzieł” Wojtyły i Wyszyńskiego.
I oczywiście dzienniczki Faustyny.
Zabawne… zalinkowane wytyczne co do wymagań na maturze wymagają od ucznia rozumienia sarkazmu i ironii. Czego wymaga się w tej kwestii od ministra?
W warszawskiej szkole – uczniowie wywiesili plakat „Wolna Szkoła”. A dyrektor donosi…
Zdjęcie plakatu na Twitterze opublikował dyrektor liceum i bezpośrednio zwrócił się do ministra edukacji, pomysłodawcy ustawy, Przemysława Czarnka. „Uprzejmie donoszę, że w naszej szkole ktoś dopuścił się popełnienia powieszenia takiego plakatu. Nie zdejmuję, bo nie chcę zacierać śladów tej zbrodni. W zawiadomieniu do prokuratury proszę napisać, że lubię pospać do 10-tej, będę wdzięczny” – ironicznie podpisał zdjęcie dyrektor liceum.
https://mamadu.pl/159924,w-szkole-ktos-powiesil-plakat-wolna-szkola-dyrektor-uprzejmie-donosi?SGNT=
Zdecydowanie muszę podziękować poloniście (w niebie, jeśli się tam dostanę, On, mimo że komuch, jest tam na pewno) – mimo że oficjalnie nie miałem rozszerzenia z polaka, lista lektur obowiązkowych z rozszerzenia niemal w komplecie zaliczona.
To na pewno jest program **czteroletniego** liceum?
Lektury obowiązkowe do zakresu rozszerzonego kończą się w epoce Gierka – potem już nikt niczego ciekawego nie napisał? Papieru zabrakło? Przecież ja miałem dokładnie te same lektury (i jeszcze inne)!
I czemu tam tyle zadęcia patriotyczno-prawicowego? Nie można było dodać tam jakiegoś czytadła, ja wiem, władcy pierścieni albo nawet chorego portiera? Czegoś, co większość klasy po prostu przeczyta? To mogłaby być fajna lekcja: dlaczego Tolkiem większość wciąga, a Skarga większość nudzi, dlaczego niektórych Tolkien nie wciąga i dlaczego Skarga jest obowiązkowy, a Rowling nie.
W głowie mi się nie mieści edukacja polonistyczna bez Witkacego. Widocznie głowa mała.
Rzuciłem okiem na tę Wolną Szkołę i żadnych skojarzeń, czy aluzji do Ministra nie zauważyłem.
Zresztą uważam, że Minister też jest za wolnym i nieskrępowanym procesem dydaktycznym na który nie powinny wywierać wpływu osoby postronne.
Tak na logikę, to nie wiem, czy ta Wolna Szkoła nie jest po to, aby zdopingować Pana Dyrektora do wcześniejszego wstawania, bo dzieci czują się niepewnie, wiedząc, że może ktoś przyjść z zewnątrz.
Przecież mogą to być dilerzy narkotykowi.
Ja przynajmniej tak interpretuje całą tę historię.
Ale może się mylę.
W sumie to lista lektur obowiązkowych do matury powinna być krótka, góra 8 pozycji, natomiast lista lektur obowiązkowych dla bibliotek, ach tu wyobraźnie nie zna granic.
Żona anegdotkę mi podrzuciła. Rozmawiała ze znajomą bibliotekarką z biblioteki publicznej. Wstrzymali zakupy nowości, bo zbierają na prąd i ogrzewanie. I to wcale nie jest śmieszne, bo nie dość, że Polacy nie czytają, to jeszcze ambitne wydawnictwa się do tego rymują, czyli upadają. I tak jedni ciągną drugich.
@Płynna rzeczywistość 16 LUTEGO 2022 22:33
Właśnie – brak kasy i Polacy nie czytają. Dlatego – tak logicznie rzecz biorąc – może te szkolne lektury powinny tak po prostu być ciekawe? Żeby w ogóle rozbudzić potrzebę czytania? W takim układzie Skarga się nie kwalifikuje w żadnej mierze, a co do Gombrowicza… to ja nie wiem. Ferdydurke wykpiwa określoną mentalność, chyba ziemiańską raczej niż mieszczańską?
I wszechobecne „upupienie”, które nadal funkcjonuje doskonale, zresztą przecież nie tylko w szkole i nie tylko w Polsce. Ja w Kanadzie coraz bardziej mam wrażenie, że nasz Dżastin – podstarzały i wyliniały Piotruś Pan – traktuje obateli jak nieletnią dziatwę. A w sumie ci obecnie protestujący obatele są bardziej dojrzali od niego i doskonale wiedzą, czego chcą – jeśli posłuchać ich bezpośrednio. Ale w tym celu trzeba się nieco postarać, bo oficjalne media snują własną narrację… upupiającą.
Ale ja nie o tym. Do spisu lektur obowiązkowych w Polsce zaproponowałabym Boya – „Nasi okupanci” albo nawet „Dziewice konsystorskie”. Bo TO jest nadal w Polsce przerażająco aktualne. To kaka-szczujne instytucjonalne mataczenie.
No i trudno przecenić w tym wszystkim rolę polonisty. Kiedyś, skuszona entuzjastyczną recenzją, nabyłam dzieło „Ciężkie Norwidy” – takie „osobiste” spojrzenie autorów na szkolne lektury. I nie zwróciłam uwagi na fakt, że zainteresowania tych autorów są… religijne i mediewalne.
Czegokolwiek ci autorzy się dotknęli, zawsze zmierzało niezawodnie w stronę religii. W „Chłopach” Reymonta omówili… ludową religijność, którą było przesiąknięte życie wsi. Przy okazji omawiania wiersza Tuwima zapodali, że biedak nie mógł odnaleźć sensu życia, zatem od razu na odtrutkę zacytowali jakiś inny wiersz innego poety, który rzekomo ten sens życia odnalazł był – w religii! Chodzi mi o to, że bez względu na treść lektury to im się wszystko kojarzyło jak Jasiowi…
Książkę oddałam na przemiał jako niestrawną, ale wyniosłam z niej naukę – z każdej lektury przy odrobinie samozaparcia można doprawdy wyczytać co się chce. Jeśli ten religiancki (i narodowy?) obłęd znajdzie odzwierciedlenie w „jajcarsiej” pisiej szkole, to chyba byłby większy powód do obaw niż sam dobór lektur jako taki.
Panie WB. Z Pańskich wpisów wnioskuję, że starość nie radość. Od co najmniej 30 lat w szkołach są narkotyki, uczniowie sami dilują. Dilerzy pod szkołami to tylko w amerykańskich filmach d-klasowych i głowach czarnkowo-nowakowych.
Lektury jakie są każdy widzi.
Na szczęście młodzież ma swój rozum i będzie czytać (ta czytająca) to co wypadło z kanonu lektur obowiązkowych. Ta co nie czyta i tak jest stracona dla bibliotekarstwa czy kindla.
Płynny pyta:
„…dlaczego Skarga jest obowiązkowy, a Rowling nie…?”
Odpowiadam tym oto:
://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1972818,1,jk-rowling-kontra-gender.read
Mam nadzieję, że jakieś wnioski wyciągniesz.
A ponadto jeżeli chciałbyś poznać mechanizm w/g którego układana byłaby lista strony przeciwnej możesz przeczytać mój komentarz z blogu Joanny Brych.
„Trochę w konwencji pół żartem, pół serio i co by się wszystko zgadzało co do meritum, czyli o Netflixie słów parę
Zrozumiałe, że jest to wiedza w zasadzie „z drugiej ręki”, ( bo beneficjentem programowych dokonań Netflixa nie jestem), ale źródło owego komentarza mieści się w skali politycznej poprawności, bo jest nim weekendowa Rzepa, czyli Plus Minus. I żeby było jeszcze fikuśniej tekst ten dźwiga na swoich wiotkich ramionach tytuł…” Pół żartem, całkiem serio”( autor Łukasz Adamski).
Tekst – zdezorientowanym czytelnikom – wyjaśnia o co chodzi już na samym wstępie, czyli :
„Stojący na czele rewolucji obyczajowej Netflix” postanowił, że jego główny rozśmieszacz Dave Chappelle nie będzie już rozśmieszał beneficjentów programowych dokonań Netflixa.
Why?
Ponieważ odważył się stanąć w obronie „skasowanych raperów” za homofobiczne wywody.
Zacytuję co by nie uronić:
„Raper DeBaby wziął w obronę autorkę Harry’ego Pottera J.K. Rowling, która publicznie sprzeciwiła się stosowaniu określenia „miesiączkujący ludzie” zamiast „kobiety”.
Oto dwa zdania pisarki Rowling, które prawdopodobnie zarysowały cywilizacyjny fundament na którym posadowiony jest Netflix:
„Znam i kocham osoby transpłciowe, ale wymazywanie pojęcia płci pozbawia możliwości sensownej dyskusji o swoim życiu. Moje życie zostało ukształtowane przez bycie kobietą”
A w jaki sposób została ukarana Pani Rowling?
Otóż HBO Max ogłosiła, że pokaże specjalny program z okazji 20 rocznicy rozpoczęcia serii filmów z małym czarodziejem i na ów program zaprosi mnóstwo znamienitych gości, ale nie zaprosi …nie, nie Prezydenta Rosji Władimira, Władimirowicza Putina ( bo nie zaprosi)…nie zaprosi J.K. Rowling.
I taki to ten mój komentarz pisany w konwencji „pół żartem, pół serio”.
Jeszcze raz link do poprzedniego komentarza:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1972818,1,jk-rowling-kontra-gender.read
@Na marginesie
Cały problem z lekturami polega na tym, że to są książki dla dorosłych, do których lektury zmusza się dzieci. Gombrowicz w szkole dotrze na jakimkolwiek rozsądnym poziomie do może 10% młodzieży, mnie w każdym razie przerósł, te jego aluzje były wówczas zbyt subtelne; niemniej, nie należy rezygnować z lektur ambitnych, bo tylko takie mogą ten nasz „kapitał ludzki” pomóc doszlifować na diament.
Ja bym chciał, żeby lektury były różnorodne. Pokazywały świat z różnych perspektyw, skłaniały do refleksji, ukazywały różne możliwości układania życia osobistego i społecznego. Z lekturą trochę jak z muzyką: można podchodzić do niej intelektualnie, ale to wymaga lat nauki (czy ta muzyka jest polirytmiczna, czy w systemie dur-mol etc.) i zapewne daleko nie prowadzi. Zostają jakieś obrazy, wyobrażenia, przesądy. Np. z Pustyni i Puszczy może powstać, i zakorzenić się, obraz wielkiego Białego i przygłupiego Czarnego. Świat Quo Vadis jest równie czarno-biały, jak z opery mydlanej albo z nienapisanego tomu Winnetou, i **to** jest główny problem z Sienkiewiczem. No więc życzyłbym wszystkim, żeby w tych lekturach świat stał otworem; bardzo ciekawe byłoby np. spojrzenie na Polskę oczami przedwojennych Żydów (pamiętniki pisane w jidysz?), albo Hindusów lub Czarnych na Brytyjczyków czy Europę. Żeby w tych lekturach coś zaskakiwało, inspirowało do przemyśleń, w tym do refleksji nad własnym otoczeniem. I żeby zawsze na samym spodzie były tzw. wartości humanistyczne.
Nie wiem jak na to wpadłem, ale przypomniałem sobie, że na półce stoi…
…i jak już wpadłem to zajrzałem do „Historii literatury polskiej ” która sporządził i przyprawił znany i ceniony, czyli Czesław Miłosz.
Zajrzałem i co zobaczyłem.
Teraz już poważniej, czyli co pisze ( a opisze o Nim na prawie 6 stronach) na temat Skargi Miłosz i jaka jest zdaniem poety waga dorobku literackiego Skargi na tle swojej epoki, ale i wpływu na epoki kolejne.
Miłosz nie kryje, że szczególnym hobby Skargi była działalność kaznodziejska w sferze religijnej, jednakże od czasu do czasu – a może trochę częściej – wykraczał poza nią i wówczas:
„był on głęboko przejęty obowiązkami obywatela wobec państwa i wiele jego kazań ma charakter polityczny. Spośród nich najsławniejsze są „Kazania sejmowe”. Chociaż trudno u Skargi oddzielić słowo pisane od mówionego, można przyjąć, że posługiwał się kazaniem jako formą literacką, w której chciał zawrzeć traktat polityczny”.
I chociaż w zestawieniu z Fryczem ( nie Janem, ale Andrzejem Modrzewskim – 4 strony) Skarga wypada – zdaniem Miłosza- raczej blado, to jednak właśnie Skargę określa:
„…heroldem mesjanizmu w polskiej literaturze, a natchnieni intelektualiści XIX wieku wiedzieli ile mu zawdzięczają”
I w tym miejscu w tekście poświęconym Skardze, przytacza Miłosz naprawdę spory i robiący wrażenie fragment wykładu Adama Mickiewicza wygłoszonego w College de France (1841) w którym Mickiewicz „płynie”. czyli się rozpływa nad wrażeniem jakie robi na nim myśl Piotra Skargi.
I jedynie pierwsze zdanie z owego wykładu Mickiewicza, którego fragment przytacza Miłosz. Jest naprawdę rewelacyjne:
„W całej historii widzi on (Skarga) dwa ludy, które zdaniem jego odpowiadają wysokiemu pojęciu ojczyzny: lud wybrany, to znaczy hebrajski, oraz lud polski”.
I wypada zadać w końcu pytanie: Czy obecność kogoś z takimi rekomendacjami ( Miłosza i Mickiewicza) w wykazie osób zasługujących na umieszczenie wśród autorów lektur jest aż tak kontrowersyjna?
I jeszcze sprawa Gałkiewicza…przepraszam Gombrowicza( 7 stron).
Jeżeli w wykazie lektur zakresu rozszerzonego widnieją Schulz ( 3 strony) i Witkacy) 7 stron), a Czesław Miłosz przy okazji przybliżania dorobku polskiej literatury czytelnikowi anglojęzycznemu o Gombrowiczu pisze coś takiego”
„Razem ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem i swoim bliskim przyjacielem Bruno Schulzem, Gombrowicz radykalnie zerwał z XIX-wieczną powieścią – „zwierciadłem życia”
…to pomimo ewidentnej odmienności stylów, fabuły, filozofii itd. między w/w można uznać, że nieobecność Gombrowicza wśród wyróżnionych w wykazie, nie jest jakimś wielkim niewypałem.
@ Wawrzyniec Kukuła:
„Zresztą uważam, że Minister też jest za wolnym i nieskrępowanym procesem dydaktycznym na który nie powinny wywierać wpływu osoby postronne.”
Tak jest z pewnością ! O ile ten wolny i nieskrępowany proces dydaktyczny odpowiada wyobrażeniu Pana Ministra oraz Partii. A jak nie odpowiada, to znaczy, że nie jest wolny ani nieskrępowany 😉
Dziękuję za słuszne spostrzeżenie @Carolu Marxie Mad.
Widzę, że Kukuła Wawrzyniec serwuje “rekomendację Mickiewicza” dla kazań Skargi…
Co byłoby śmiechu warte, gdyby nie fakt, że opinia Mickiewicza może być jednak dla kogoś miarodajna.
Na odtrutkę proponuję Koropeckiego „Mickiewicz, życie romantyka” – jeśli ktoś przebrnie przez ten gąszcz szczegółów. Warto! Koropeckij drobiazgowo odtwarza realia życia Mickiewicza, luksusowe „zesłanie” w carskiej Rosji, prozaiczne zabieganie o pieniądze z pierwszych wydań poezji, wykłady na Zachodzie… ale przede wszystkim opinie i poglądy.
Otóż. Zapewniam czytaczy, że opinii Mickiewicza na większość spraw nie sposób poważnie zarekomendować (chyba że podzielamy, na przykład, poglądy Dugina na „mistyczne oddziaływanie” wielkiej Rosji i jej przewodnią rolę w Europie). Ja po przeczytaniu tego tomiszcza mam opinię ugruntowaną i niewzruszoną: Adam Mickiewicz pierwszej wody świrem był.
Wprawdzie odbrązowił go już nieco, wiele lat temu, nieco mądrzejszy (wtedy) Jarosław Marek Rymkiewicz w książeczce „Żmut”, ale treścią tego dziełka były raczej skandale obyczajowe, a nie poglądy.
Poglądy są dokładnie wyłożone tu:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/259163/adam-mickiewicz-zycie-romantyka
Posunięcie korzystne na zwiększenie zainteresowania Gombrowiczem wśród uczniów. Za „moich czasów” Gobrowicza wśród lektur nie było, a w niektórych kręgach był całkiem popularny.
Tak wygląda pedagogiczne Eldorado:
„Kryształowa” to również nazwa szkoły sportowej dla dzieci i młodzieży nr 37 przy ul. Związków Zawodowych, gdzie rządzi bezlitosną ręką trenerka Eteri Tutberidze, niczym Królowa Śniegu. O szkole nie mówi się inaczej niż Chrustalnyj, czyli Kryształowy. Uczęszcza do niej – uwaga! – 550 dzieci w grupach dla początkujących i 200 dzieci w grupach zaawansowanych, sportowych. Pierwsza grupa trenuje codziennie, druga dwa razy dziennie pod okiem ośmiu zespołów trenerskich. I jest jeszcze elita, grupa Tutberidze – kilkanaście dziewcząt, ale i soliści oraz pary. Każdego roku o przyjęcie rywalizuje 15 dzieci na jedno miejsce, rodzice zwożą je z całej Rosji. Walijewą z Kazania, Trusową z Riazania (Szczerbakowa urodziła się w Moskwie).
Tokarczuk się ostała…
W kontekście troski Prezydenta – na razie – Warszawy, o pomyślność wszystkich polskich szkół, której to pomyślności staje we wpoprzek codzienna posługa Ministra Czarnka, mam pomysł na cegiełkę, a może nawet całą ściankę działową owej wymarzonej przez Pana Prezydenta Rafała Trzaskowskiego budowli, jaką jest symboliczny gmach … co tam gmach!…Pałac Kultury i Nauki polskiej oświaty i edukacji…chyba napisałem to z sensem?
Oto owa cegiełka.
Otóż w książce wydanej przez Zeszyty Literackie, autorstw Renaty Gorczyńskiej zatytułowanej „Małe miłosziana” znalazł się rozdział zatytułowany „Ameryka smakuje polską poezję”.
I po lekturze muszę przyznać, że smakuje i może prosić o dokładkę.
Oczywiście z racji tytułu książki bohaterem zbioru esejów jest Iana Miłosz, ale już w taksówce z lotniska po gorącym wyznaniu że jest Polką, Pani Renata usłyszała od współpasażerki pytanie:
„Czy zna – bo oni teraz na zajęciacj przerabiają wiersz „Jechać do Lwowa” – takiego polskiego poetę jak Za – ga – dżeł – ski?
Na co Gorczyńska odpowiedziała: Znam, nawet go przełożyłam…
– Co za historia, ależ to genialny wiersz, to pani sama…
Początek już był, rozwinięcie prologu za mną, to przechodzę… ale w dużym skrócie.
Gorczyńska zadaje w pewnym momencie pytanie:
„Co takiego jest w polskiej poezji, że na wieczór poświęcony właśnie polskiej poezji przychodzi tysiąc nowojorczyków, a sama impreza swoją atmosferą przypomina jakieś misterium?
Co jest takiego w poezji Miłosza, Różewicza, Świrszczyńskiej, Zagajewskiego, Herberta Szymborskiej, że wzbudza zachwyt?
I nie chodzi o gombrowiczowski zachwyt.
Bo chyba nie o taki zachwyt chodzi, w sytuacji kiedy widzi się „arkusze poetyckie rozwieszane w środkach masowej komunikacji”
a wiersz Zagajewskiego poświęcony 11 września „Spróbuj opiewać okaleczony świat”
„trafił na mury pamięci ofiar terroru, był przesyłany e-mailem,umieszczany na szybach samochodów i witrynach sklepów”
I mam cichą nadzieję, że Rafał Trzaskowski doceni piękno polskiej poezji
…ale jednocześnie płonne okażą się obawy, że Pan Prezydent pójdzie na całość i każe obkleić budynek ratuszu kartkami z Ferdydurke, a pasażerowie metra będą mogli się zapoznać z treścią całej Trylogii.
@Płynna rzeczywistość 17 LUTEGO 2022 15:53
Kiedyś widziałam taki wywiad, gdy kilkuletnia rosyjska gimnastyczka oświadcza napuszonym głosikiem: „ja znaju paczemu ja zdies”. „A paczemu ty zdies?” zapytuje wywiadująca dziennikarka. „Sztoby (nie pamiętam dokładnie tego fragmentu) a możet byt’ i na mir popast’” – odpowiada z powagą smarkula. To był internat dla takich uzdolnionych dzieci.
A kiedy indziej widziałam tresurę (bo trudno to inaczej nazwać) młodych Chinek. Trener kładł dziecku jakieś ciężary na nóżki w ramach treningu siłowego czy jakoś tak. Łzy w oczach na porządku dziennym. Dziewczynka, oczywiście, mieszkała w internacie, gdzie dzieci pilnie uczestniczyły w pracach domowych i same sobie gotowały – jakąś lurę na przedpotopowym piecyku.
Na łóżku miała ta mała Chinka bardzo cennego misia – bo miś był prezentem z domu! A raz na jakiś czas przyjeżdżał tata i zabierał ją na spacer do miasta. Ale nie wolno było zmarnować tego dnia, więc tata jechał na rowerze, a dziecko biegło za rowerem – bo taki trening. I oczywiście taka zachęcał, żeby nie ustawała w ambitnych wysiłkach…
Co do łyżwiarek to mnie febra trzęsie gdy po wiadomym skandalu dopingowym rozważa się, jak to wpłynie na karierę 15-latki. A jak to wpłynie na jej zdrowie – nikt nie pyta.
Przy okazji maturalnej dyskusji – pozdrawiam wszystkich tegorocznych maturzystów płci obojga – dostrzegam sporą dyskryminację języka ojczystego.
Przecież tak naprawdę to krytykujemy jedynie język polski i to wszystko co z nim związane w kontekście maturalnym, a nikt nie czepia się matematyki, historii sztuki, fizyki, czy łaciny i kultury antycznej.
Nie wierzę, żeby nie było wątpliwości, jeżeli o merytoryczne akcenty w zakresie powyższych przedmiotów.
Przecież na czołówkach poczytnych gazet powinny się znajdować alarmujące tytuły informujące :
…że źle są rozłożone akcenty jeżeli chodzi o matematykę, że to wstyd, że pominięty został rachunek prawdopodobieństwa, a hołubiona geometria analityczna.,,
…kto się przyczynił do tego, że tylko ekspresjonizm i szkoła flamandzka, a tak mało dadaizmu i postimpresjonizmu? …to oczywiście historia sztuki
Czy odwieczny konflikt z fizyki:
…dlaczego tylko fizyka klasyczna, a fizyka kwantowa to dziecko specjalnej troski?
…a dlaczego ten idealista Platon, a nic z pierwszego materialisty Demokryta Abdery? Łacina i kultura klasyczna.
I są to tylko przykłady kontrowersji które powinny ujrzeć światło dzienne, a nikt jakoś się tym zajmuje, tylko wszyscy czepiają się biednego języka polskiego.
a słyszeliście o tym? https://thementorpl.wordpress.com/2022/02/17/kwarantanny-nie-mialy-zadnego-sensu/
Brak w lekturach szkolnych Gombrowicza i Witkacego to przyznanie IM racji. W kraju odmóżdżonych ludzi nie ma dla NICH miejsca, bo stawiają lustro przed ziomalami, a raczej krzywe zwierciadło i zmuszają do myślenia.
„Co do łyżwiarek to mnie febra trzęsie gdy po wiadomym skandalu dopingowym rozważa się, jak to wpłynie na karierę 15-latki. A jak to wpłynie na jej zdrowie – nikt nie pyta.”
Każda sekunda treningu się liczy! Ba, nawet kazdy ulamek sekundy! Właśnie radio podało, że Polski łyżwiarz zaliczył czwarte miejsce na czymś, co dzisiaj uchodzi za olimpiadę.
Od zawodnika na trzecim miejscu podium dzieliła go różnica 0.08 s (osmiu setnych sekundy!). Niedługo na zimowej olimpiadzie w jakimś Dubaju albo Gwinei Równikowej będzie obowiązywał całkowity reżim sanitarny, gdyż, o pozycji na mecie mogłaby decydować średnica bakterii, która przsiadzie na nosie zawodnika!
Kilka wątpliwości, a nawet pytań w związku z niektórymi komentarzami.
Na przykład: czy odmóżdżony naród mógł ze swojej pulu genetycznej wydać: Witkacego i Gombrowicza?
…że stawiają lustro. Witkacy i Gombrowicz.
Tak na marginesie chciałby jednak przypomnieć, że Witkacy popełnił samobójstwo w momencie kiedy wschodni inżynier, zaczął realizację kulturowo-politycznego, który jednak urodził się na terenie tej tzw cywilizowanej części Europy. Gdzie się urodził to urodził ów projekt – ważne że wkroczył.
I nie wiem, czy jest uprawnione aż takie porównanie, ale jednak to co dzieje się za naszą zachodnią granicą moim zdaniem też nosi znamiona eksperymentu kulturowo- politycznego i Polska ze swoją tożsamością ponownie bruździ i sypie piaskiem po oczach.
A zresztą…
Gombrowicz.
Gombrowicz dla wielu to pogromca Polski i polskości. Ten który stawiał wg niektórych lustra. Poniższych zdań kilka to Jego polemika z Miłoszem. Czesławem oczywiście:
„Miłosz chce, aby inteligencja polska dogoniła Zachód. Jest wyrazicielem powojennego polskiego zrywu w kierunku »europejskości« i »nowoczesności«. A ja, szlachcic hreczkosiej panie święty starej daty, wyciągam rękę i powiadam – z wolna! nie tędy droga! po diabła wam to?”
Po pierwsze nie dogonicie, bo formy myślenia i jego styl powoli się wykształcają.
Po drugie, nie warto, bo z tym więcej zawracania głowy niż czego innego.
Po trzecie, byłoby dobrze, gdybyście wzięli pod uwagę co następuje; dziś atuty s,a po waszej stronie: wasze powoli zaczyna być na wierzchu; to co dotychczas było po wasze wstydem; może być wprowadzone w Europę jako punkt wyjściowy zbawiennej konstrukcji.”
To też Gombrowicz i ponownie lustra:
Tekst powstał przy okazji opublikowania przez Zofię Nałkowską „Granicy” i jej osoba dała asumpt do ciekawej konstatacji. Szymanowski to oczywiście Karol.
„
Ale bo ja w gruncie rzeczy nie cierpiałem takich Europejczyków jak Nałkowska przyswajających sobie savoir-vivre Europy, a uchylających się od istotnej konfrontacji z Zachodem. Była to w moim pojęciu imitacja Europy, nie zaś rzetelna z nią styczność. Gdyby Nałkowska była silniej, boleśniej związana z rzeczywistością polską…Gdyby poszła śladami Szopena, który zdobył Europę swoją polskością, czyli swoją osobistą, autentyczną rzeczywistością…ale ona czuła się bliższa Szymanowskiemu, który – choć tak utalentowany – nigdy nie zdołał dotrzeć do swojej rzeczywistości osobistej, więc i narodowej…wyzyskiwał ją estetycznie, ale nie zdobywał duchowo. Była więc Nałkowska bardziej ambasadorem Europy w Polsce, niż przedstawicielem Polski w Europie, a to według mnie nie była najlepsza metoda żeby przeobrazić się w rzetelnego Europejczyka.”
Fragment artykułu „O stylu Zofii Nałkowskiej” w „Świat” 1936
1.Minister od zdrowia z PiS-u obiecywał nam pełne stadiony chorych na covid, dziś zdecydował o zaniechaniu publikacji liczby zarażonych i zgonów. Z kolei były premier obiecuje nam stadiony wypełnione zamiast łóżkami – europaletami pełnymi stosów euro. Tych pożyczonych euro, przeciw pożyczeniu których jego partia głosowała i namawiała władze unijne, żeby je Polsce odebrać. Potem człowiek idzie zobaczyć jakiś występ ludzi podających się za zawodowych kabareciarzy i myśli sobie: cóż za amatorzy.
2. Można się z @WB nie zgadzać, nawet z definicji lub dla zasady, ale cytaty krytyczne wobec kultu cargo? 100/100.
@Krzysztof Cywiński
Panie Krzysztofie mi się wydaje, że Pan lubi tak hobbystycznie zaprzeczać faktom. Na ten covid mamy nadal każdego dnia najwyższe liczby zgonów w UE, dziś jesteśmy na drugim miejscu, przez nami tylko Włochy( tylko o 10 więcej). W grudniu liczba nadmiarowych zgonów w Polsce w porównaniu do innych krajów UE jest ogromna-nadmiarowa śmiertelność w procentach w Polsce to 68,9, a np.w Hiszpanii to 9,6. Wśród osób , które znam były osoby, które zmarły (65-70 lat), osoby bez chorób współistniejących po 40- tce z b.ciężkim covidem w szpitalu, z powikłaniami, zniszczonymi płucami, znam lekarzy pracujących na oddziale covidowym, opowieści ordynatora z covidowego na czym dokładnie polega śmierć przy tej chorobie-to jeden z gorszych rodzajów śmierci jakie oglądają lekarze. Wydaje mi się, że nie trzeba mieć jakiejś przeogromnej liczby znajomych, żeby jednak takie bezpośrednie historie znać, przecież nie żyje Pan odcięty od ludzi.
@Róża
Tak zupełnie odcięty to nie: wczoraj pojechałem do Cieszyna na kawę i wuzetkę 🙂
Z zasłyszeń wiem o śmierci kilku starszych osób zaraz po zaszczepieniu. 14% populacji w Polsce, z uwagi na uwarunkowania genetyczne, jest szczególnie podatnych na infekcję kowidową: to co 6 mieszkaniec. Pozostała część, jeżeli zostaje zainfekowana, to przechodzi lżej lub z powikłaniami i objawami schorzenia o charakterze przeziębieniowym. To są fakty. U Niemców ten odsetek wynosi 9% populacji. Podatność jest więc zróżnicowana, a w konsekwencji liczba objawowych zakażeń i śmiertelność również. Jeżeli utrzymujemy 30 000 łóżek kowidowych, to nie leczymy 30 000 pacjentów zagrożonych innymi chorobami, również tymi, które skutkują zgonem. Jeżeli byliśmy straszeni nie tylko na blogu, ale również przez fachowców z najwyższej półki, zapełnieniem stadionów przez umierających na kowid i statystycznie ta prognoza nie zbliżyła się nawet do granicy błędu statystycznego, to inne opinie głoszone przez tych wybitnych specjalistów mogą mieć nie tylko podobną wartość. Skłaniają do namysłu. W szczególności wątpliwości, co do środków zaradczych, które zgłaszają np. lekarze z uchodzącej za najlepszą klinikę na świecie (JHH-) czy z Izraela.
Mój zaprzyjaźniony ordynator (kardiologia inwazyjna) twierdzi z kolei, że publiczna służba zdrowia w Polsce już nie istnieje. Co prawda mówił to do syna, a nie do mnie, ale to chyba niczego nie zmienia, a wręcz przeciwnie: ilustruje jego wiarę w wygłoszony pogląd na ten temat.To tak na marginesie, w kwestii nadmiarowych zgonów.
@Róża
Słyszałaś może o stwierdzeniu – ” ciężko z płaskoziemcami rozmawiać (BO MAJĄ RACJĘ – podkr. moje) ” ?
Jego autorem jest prof. Horban – do niedawna szef Rady Medycznej premiera.
Była ona częścią SMS-ów. które z prof. Horbanem wymieniał Jan Pospieszalski zapraszającego go do publicznej dyskusji na temat „pandemii” z udziałem m.in. dra Bodnara.
Jest to jednoznaczny dowód potwierdzający to, o czym byłem przekonany wcześniej. O tym, że ci tzw. „eksperci” mówią to, za co im płacą, choć mają odmienny, własny pogląd na pewne sprawy!
Tak więc nie wystarczy wierzyć w to, co głoszą inni – trzeba jeszcze potrafić ” oddzielić ziarno od plew” czyli ocenić wiarygodność i prawdziwość informacji.
Fakt jest faktem ale każdy z nich może mieć różne przyczyny.
Pan Krzysztof, podobnie jak ja potrafi dostrzec pewne związki przyczynowo – skutkowe, które umykają innym.
Ci, co umierają w szpitalach „na covid” najczęsciej wskutek tego, iż za późno rozpoczęto ich leczenie. Przykłady można mnożyć.
@Krzysztof Cywiński
Nie wątpię, że były przypadki starszych osób, które zmarły po szczepieniu. Ludzie starzy bardzo schorowani mogą umrzeć „od wszystkiego”-covida, szczepionki, gorączki. W zasadzie są w sytuacji bez wyjścia. Nie wątpię też, że były przypadki zapalenia mięśnia sercowego u ludzi b.młodych i wysportowanych i być może sam covid byłby dla nich mniej groźny niż okazała się akurat dla nich szczepionka. Zgadzam się z Panem, że publiczna służba zdrowia nie istnieje. I wiele zgonów było spowodowanych brakiem dostępu do służby zdrowia. Tylko, że złożyły się na to 3 powody: złe zarządzanie pandemią, zbyt mała ilość lekarzy w Polsce i zachowanie antyszczepionkowców. Od momentu powszechnego dostępu do szczepień na oddziałach covidowych większość pacjentów to były osoby niezaszczepione (w tym dużo 40, 50-latków bez chorób współistniejących), to one zajmowały łóżka i odbierały lekarzy pozostałym chorym na inne choroby, bo w tłumaczenia lekarzy o szczepieniach nie wierzą (wtedy to spisek BigFarmy i Billa Gatesa, autorytetem jest prof.Edyta Górniak), ale jak się duszą, to nie lecą do Prof. Górniak, tylko do tych spiskowców. Poza osobami niezaszczepionymi na oddziałach covidowych leżały tylko te osoby zaszczepione, które są tak mocno schorowane lub stare, że żadne szczepionki na nich nie zadziałają. Nie zamierzam absolutnie Pana przekonywać do szczepienia (nie jestem nawet osobą prowadzącą szczególnie zdrowy tryb życia), tylko zwrócić uwagę, że zgonów na covid mieliśmy i nadal mamy b.dużo. Przy omikronie mniej niż zakładały najczarniejsze scenariusze, bo selekcja naturalna zdążyła dokonać się w poprzednich falach, ale nadal na tle Europy b.dużo.
@Róża
Problemem dla mnie jest argumentacja typu: „kolejna burza nad Londynem dowodzi wyższości naszego ustroju nad kapitalizmem”.
Na wiele lat przed kowidem wprowadzono np. legalizację eutanazji w Holandii by nie przewlekać potworności cierpień ciężko chorujących ludzi. Obturacyjna choroba płuc, choroby nowotworowe, ludzie w hospicjach, niektóre porody: ogół jest mało świadomy w jakich mękach ludzie muszą znosić choroby. GW poświęciła całe cykle bólowi chorowania w Polsce. A teraz cytat z Pani wpisu:
„Nie zamierzam absolutnie Pana przekonywać do szczepienia (nie jestem nawet osobą prowadzącą szczególnie zdrowy tryb życia), tylko zwrócić uwagę, że zgonów na covid mieliśmy i nadal mamy b.dużo. Przy omikronie mniej niż zakładały najczarniejsze scenariusze, bo selekcja naturalna zdążyła dokonać się w poprzednich falach, ale nadal na tle Europy b.dużo.” Kilkadziesiąt wpisów temu pisałem o ludobójstwie w pandemii. To primo.
Secundo: niby nie rozmija się Pani z prawdą: kilka zgonów dziennie, a specjaliści wieszczyli ich tysiące. Hospitalizacje miały sięgać setek tysięcy wypełniając nie tylko szpitale, ale i stadiony. Oczywiście tylko w/g polskich specjalistów i dziennikarzy, a więc grupy zainteresowanej złymi wiadomościami, bo na nich zarabiają. Rzeczywistość nie dotarła nawet do wielkości, którą uznajemy za błąd statystyczny.
Porównajmy to do edukacji. Jest całkiem spora grupa tych „nieedukowalnych”. Wymyślono dla nich szkoły pn. matura w rok i ścieżkę akademicką na prywatnych uczelniach, na których za obecność są już zaliczane egzaminy. To po co licea, jeżeli jest tam taka dobra edukacja? Po co uniwersytety i politechniki? Jeżeli „teleporady” są równie efektywne, to po co hospitalizacje? Ok. dotyczą one ludzi chorujących, ale czyż sami lekarze nie twierdzą, że w procesie leczenia najważniejsze jest wczesne zdiagnozowanie choroby? Tak się składa, że z hospitalizacją związane są badania i diagnostyka. Jeżeli zostaje odwleczona o dwa, trzy lata, to jest już często za późno?
Brak hospitalizacji to kumulacja chętnych i wydłużenie się kolejek do wszystkiego, czyli zakłócenie relacji podaż-popyt oraz… zgrubienie kopert, etc.
„Historię pisze zwycięzca, ale prawdy dowiesz się od pokonanych”. Rada medyczna salwowała się na z góry upatrzone pozycje, gdyż te aktualnie zajmowane były już nie do obrony. Wracam do swoich zabawek 🙁
@Róża
„Pandemia” trwa już 21 m-cy . Szczepienia przeciw covid zaczęto stosować dopiero po 10-tym m-cu jej trwania. Do tego czasu mieliśmy ok. 28,5 tys. zgonów covidowych co daje średnią dzienną 95 zgonów dziennie. Dzisiaj mamy 109,8 tys. zgonów narastająco czyli 109,8 -28,5=81,3 tys. zgonów w okresie kolejnych 14-u m-cy gdy JUŻ szczepiono. Podzielmy tę liczbę przez 14 m-cy a następnie przez 30 dni w m-cu i otrzymujemy 193 zgony dziennie czyli 2 razy WIĘCEJ niż w okresie gdy jeszcze NIE szczepiono !
Wniosek – to nie antyszczepionkowcy lecz proszczepionkowcy są winni temu dwukrotnemu wzrostowi ilości zgonów.
To wynika z oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia i wystarczy umiejętność dodawania, odejmowania, mnożenia i dzielenia no i trochę samodzielnego myślenia co widać pani Górniak potrafi.
Pomijam tu te „nadmiarowe” zgony będące SKUTKIEM złego zarządzania „pandemią”.
Każdy, kto choć trochę zna się na ekonomii wyraźnie widzi, że forsowane były te „metody walki z pandemią” które napędzały kasę koncernom farmaceutycznym a zaciekle zwalczano tych, którzy propagowali skuteczne, tanie i bezpieczne metody walki z wirusem.
korekta
winno być :„Pandemia” trwa już 24 m-ce”
@kaesjot
Od momentu szczepień wśród zgonów covidowych jest ok.13 proc.zaszczepionych, reszta jest nieszczepiona. Dlaczego Pan stosuje swoje wyliczenia średnio-dzienne zgonów nie uwzględniając ilości zakażonych, których od marca do września 2020 prawie nie było, bo wszystko było zamknięte przez całą wiosnę. Naprawdę nie namawiam do szczepień, szanuję wolność wyboru, ale lubię konsekwencję w postępowaniu, dlatego przeciwnicy BigFarmy i tropiciele spisku mogliby być bardziej honorowi i iść na całość, jak się duszą, to nie dzwonić po karetkę spiskowców, tylko wziąć kolejną porcję amantadyny.
@Róża
Idąc tym tokiem myślenia, powinni być zwolnienie ze składek na ZUS, powiedzmy nawet, że z obowiązkowym odprowadzeniem na indywidualne konto, z którego można opłacać jedynie leczenie i emeryturę – rentę. Honor nie ma tu nic dorzeczy: chodzi o pieniądze. Jak jestem chory wzywam prywatnie lekarza, dbam o swoje zdrowie by się dobrze czuć i minimalizować koszty opieki medycznej. Każda opcja ma swoje „plusy dodatnie” i „plusy ujemne”. Skoro jednak publiczna służba zdrowia już nie działa, publiczna edukacja również galopuje w tym kierunku, inne usługi publiczne podobnie, więc właściwie można przestać się martwić, nabrać spokoju filozofów i czekać kiedy to wszystko się zawali 🙁
@Róża
A czy Ty wiesz, że u nas ( w USA podobnie ) osoby , które otrzymały dowolną dawkę szczepionki przez 2 tygodnie od jej otrzymania traktuje się jako NIEZASZCZEPIONE ?
Czyli WSZYSCY , u których stwierdzono covid w tym okresie w statystykach występują jako NIESZCZEPIONE !
Były przypadki zgonów osób BEZPOŚREDNIO po otrzymaniu szczepionki ale w statystykach ich nie ma.
A może śą jeszcze INNE CZYNNIKI sprawiające, że nieszczepieni nie chorują albo mają ( tak jak ja ) niemalże bezobjawowy przebieg choroby a ci potrójnie zaszczepieni chorują – niekiedy ciężko a nawet zdarza się, iż kończą się zgonem.
Niedawno opublikowano wyniki „badań” nad amantadyną – lekiem znanym od 60 lat, którego zakazano stosować a na tej samej konferencji zapowiedziano wprowadzenie w Polsce NOWEGO leku, który nie ma jeszcze aprobaty UE !
Czy to wszystko wg Ciebie „kupy się trzyma”?
Bo wg mnie NIE !!!