Taki mamy program: uwielbienie i dużo radości
W poniedziałek w czasie lekcyjnym uczniowie łódzkich szkół wychodzą pod opieką nauczycieli na religijne spotkanie zwane „Areną Młodych”. Zapewne będą tam działy się same wartościowe rzeczy, ale młodzież pyta o program.
Tymczasem program jest taki (spisuję ze strony organizatora – zobacz tutaj): „dużo radości, integracja, zabawa, śpiew, taniec, modlitwa, słowo Arcybiskupa, uwielbienie, spowiedź, zaskoczenie”. Na coś takiego zgodę wyraził łódzki kurator oświaty.
Wyobraźmy sobie, że podobny program przedstawiłaby Kampania Przeciwko Homofobii albo Owsiak. Będzie zatem dużo radości, integracja, zabawa, śpiew, taniec, refleksja, słowo guru, uwielbienie, medytacja i zaskoczenie. Czy to wystarczy, aby kurator zaakceptował?
Być może kurator otrzymał bardziej szczegółowy program, a może nie. Zresztą kurator nie jest tu najważniejszy. Przede wszystkim uczniowie chcieliby wiedzieć, na co się piszą. Czasy, kiedy nie miało to znaczenia, na co zaprasza Kościół, się skończyły. Uczniowie chcą wiedzieć, czy warto. Z mojej klasy zgłosiły się aż cztery osoby. Piszę „aż”, bo w innych klasach było jeszcze gorzej. W następnym roku prosimy o bardziej konkretny program.
Komentarze
Do d..y taką demokracją..
uwielbienie, spowiedź, zaskoczenie:
https://www.youtube.com/watch?v=Kknk-wMQb5M
„Taki mamy program: uwielbienie i dużo radości”.
Skończyłem właśnie oglądanie ceremonii wręczenia nagród na festiwalu filmowym w Wenecji.
W programie konkursów głównych festiwali filmowych w Berlinie i Cannes nie było żadnej polskiej produkcji. Natomiast na trzecim wielkim festiwalu, właśnie w Wenecji, do konkursu głównego zakwalifikował się najnowszy film Jana P. Matuszyńskiego zatytułowany „Żeby nie było śladów”.
W internecie znalazłem dobry tuzin zagranicznych recenzji – generalnie, mówiąc bardzo delikatnie, bez entuzjazmu…
Nie był więc zaskoczeniem brak jakiejkolwiek nagrody dla filmu Matuszyńskiego.
Skąd więc „uwielbienie i dużo radości”?
Otóż do Wenecji przyjechała wyjątkowo liczna ekipa reprezentująca film.
Uwagę dziennikarza Marcina Mellera (kiedyś „Polityka”) przykuło nawet zdjęcie, które członkowie ekipy zrobili sobie na czerwonym dywanie.
Obok Jana P. Matuszyńskiego i jego żony, pojawili się producenci Aneta Hickinbotham i Leszek Bodzak, członkowie obsady: Sandra Korzeniak, Tomasz Ziętek, Agnieszka Grochowska, Tomasz Kot, Jacek Braciak, Robert Więckiewicz, Mateusz Górski, scenarzystka Kaja Krawczyk-Wnuk oraz projektant mody Tomasz Ossoliński.
„Kogo brakuje na tym zdjęciu? Może się zdziwicie, ale człowieka, bez którego nie byłoby tego filmu: Cezarego Łazarewicza, który napisał wstrząsającą, rewelacyjną książkę reporterską ‚Żeby nie było śladów’, na podstawie której zrobiono film” -zauważył prowadzący „Drugie śniadanie mistrzów” TVN24. Do facebookowego postu załączył zrzut ekranu ze zdjęciem, zaznaczając jedną z pozujących fotografom postaci.
„W kółku zakreślony jest projektant mody Ossoliński, dla którego znalazło się miejsce na dywanie, ale nie dla Łazarewicza. Pewnie Ossoliński zrobił im kiecki (ale nie Łazarewiczowi, który pożyczał garnitur od kolegi). Łazarewicz tylko napisał książkę dzięki której się dzisiaj pysznią. W ostatniej chwili przypomnieli sobie, żeby w ogóle go do Wenecji zaprosić. Ale przecież nie na czerwony dywan. Słuchajcie aroganckie dzbany! Gdyby nie pasja Cezarego, gdyby nie jego wrażliwość i poszukiwanie prawdy, lata pracy, gdyby nie jego genialna książka, to by Was tam nie było” – stwierdził (informacje za portalem TVN24).
Szkoła talibów.
Poprawka: szkoła radosnych talibów.
Moim zdaniem trudno jest na tematy wybitnie związane z wydarzeniem religijnym pisać językiem matematyki, filozofii analitycznej, laickiego dyskursu…z dyskretnie zasygnalizowanym odcieniem antyklerykalizmu.
A brak ewentualnego poparcia dla Forum przeciwko homofobii odwołującego się do podobnej ornamentyki w trakcie spontanicznie organizowanej imprezy jest konsekwencją ostatnich demokratycznych wyborów,.
Gdzie -przypomnę jedynie – w wyborach prezydenckich kandydat odwołujący się go tej – antyhomofobicznej narracji – uzyskał wynik 2,192393 % ważnych oddanych głosów. Przy czym co ważne, w owym wyniku „trójkę” ( jako szóste miejsce po przecinku) zaokrągliłem w górę).
Po prostu.
Ten rząd, ten minister odwołuję się do usankcjonowanej wielowiekową tradycją poetyki katolickich spotkań i świąt. Kropka.
O o tej formie publicznej ekspresji, przystępnie swego czasu pisał rosyjski filozof Michaił Bachtin i ten rodzaj publicznej wizualizacji( ale też czegoś znacznie pojemnego) nazwał terminem „karnawalizacja życia”, a źródła owej karnawalizacji upatrywał Bachtin w czasach średniowiecza.
I barwnie i różnorodnie można pisać o średniowieczu, ale trudno tamtą epokę nazwać czasami walki z homofobią.
A kuratorium jest instytucją ściśle współpracująca z obecnym ministrem.
Jak również urzędnicy owych kuratoriów.
Może się na to krzywią, ale tak obecne wyzwania nazywa duch politycznego czasu.
@Płynna Rzeczywistość
Bł. Wawrzyniec nadstawia drugi policzek 🙂
Swoją drogą, chyba wypada zauważyć porównanie jednego z dyskutantów, sytuacji z łódzkiego kuratorium do realiów afgańskich.
Otóż nie on pierwszy i zapewne nie ostatni.
Znakomicie oddaje to niedawna decyzja przywódców amerykańskich, którzy musieli uznać moralną wyższość Pusztunów i ich przywódców.
Bo czym inaczej można tłumaczyć niesmaczne zwijanie manatków i opuszczenie Afganistanu z podkulonym ogonem.
To przecież uznanie swojej moralnej klęski, bo walczyć z talibami mogliby przecież interwałem liczonym setkami olimpiad, ale uznali swoją moralną niemoc.
I to porównanie, które kiedyś dla tak nazywanych nie było powodem do dumy, dzisiaj oznacza coś zupełnie odmiennego.
Wytrwali talibowie, my również możemy.
Bo racja jest po naszej stronie.
Tak na marginesie: wyzywanie od talibów kogoś (w tym przypadku pracowników kuratorium)odwołującego się w swoich decyzjach do tradycji i to przez właściciela nicku @pombocek, który kiedyś nawet nie zająknął się, kiedy na „jego” blogu kamieniowano dyskutantów jest sporym wyczynem aksjologicznym.
Kamienowano? 🙂
@KC
Pan Wawrzyniec sprawia wrażenie osoby, która już się zamknęła we własnym kokonie i dopuszcza z zewnątrz tylko te bodźce, które tego kokonu nie naruszają. Ten kokon z czasem będzie tylko sztywnieć. Nie wolno takich osób próbować budzić, tym bardziej – prać po drugim policzku. Trzeba z miłością przytulić – to wszystko.
Gdzie bowiem drogi i prawdy ma szukać osoba wierząca? Czyż nie w hymnie św. Pawła, „Choćbym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał…”? Tu jest odpowiedź na pytanie o czucie i wiarę a mędrca szkiełko i oko.
Idąc tym tropem – czyż wzór cnot ateistycznych, pombocek, nie kocha swojej żony, dzieci, czyż obce mu są postawy altruistyczne, społecznikowskie, a więc czyż nie kocha także bliźniego swego, być może nawet tego ciapatego zzadrutukolczastego? To jest prawdziwa miłość! Poznać ją po tym,że jest cierpliwa, życzliwa, nie zazdrości, nie przechwala się, nie unosi się pychą, nie postępuje nieprzyzwoicie, nie szuka swego, nie jest porywcza, nie myśli nic złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale raduje się z prawdy; wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko przetrzyma, nigdy nie ustaje.
Czyżby więc Bóg przemawiał dziś przez pombocków?
Pozdrawiam w zamyśleniu
Prawdopodobnie tak. Kamienowanie to tradycja obcych cywilizacji, ale aby nawiązać do niej jej lokalną emanacją, użyłem tego terminu… w znaczeniu oczywiście symbolicznym.
Wawrzyniec Biebrzeniewierzyński
12 WRZEŚNIA 2021
16:49
Nie tylko się nie zająknąłem, ale i sam kamienowałem Ciebie, Aaronku tysiąca nicków. Nic to, jak widać, nie dało, skoro jesteś w świetnej formie i bierzesz natchnienie z sufitu bez stawania na palce, tak Ci dopomóż bóg Ormuż i bogini Amaterasu.
Pisze Redaktor o czwórce „swoich” uczniów która postanowiła wziąć udział w owym spotkaniu ( w innych klasach było jeszcze gorzej).
I się w zasadzie takim proporcjom nie dziwię. Ja, prawdopodobnie gdybym dzisiaj, ze swoim rozumkiem w ich wieku – musiał wybierać – wybrałbym podobnie. Taki jest młodzieżowy kod, wszystko co narzucają starzy trzeba olać.
Ale zastanawia mnie źródło decyzji owej czwórki.
Czy są oni pozostałością – wyniesionej zapewne z rodziny – tradycyjnej, dziedziczonej pokoleniami religijności, czy może jednak…
Zadaję to pytanie nieprzypadkowo. W lipcu bodajże dziennikarz Rzeczpospolitej w weekendowym wydaniu Plusminus zamieścił cotygodniowy felieton zatytułowany „Kolejna rewolucja będzie chrześcijańska”. Nie kolorowa, nie czerwono-biała, nie czerwona, ale chrześcijańska. Treść felietonu jest w sieci zakodowana, ale przepisałem koniec z papierowego Plusminus, Wcieliłem się przy okazji chyba w rewolucjonistę, bo
po pierwsze: jakiś czas temu sam do podobnych wniosków doszedłem i je empirycznie popularyzuje,
a po drugie: przepisując ów tekst z gazety, czułem się, co najmniej jak bym był jakimś Bakuninem.
I żeby nie trzymać czytających w rewolucyjnej rozterce, przytoczę fragment tego felietonu z delikatnym wstępem i końcową dygresją:
Najpierw owe terminy które pomogą zrozumieć przytaczany fragment:
beatnicy – ostra kontrkultura, czyli taki trochę amerykański odpowiednik rosyjskich nihilistów i anarchistów. Poprzednicy i ideolodzy hippisów
Hippisi – wiadomo
punk rock – raczej też
Oto końcowa część owego tekstu o chrześcijańskich rewolucjonistach:
„Czy istnieje zespół prawd i postaw który budziłby tak zgodny i zdecydowany sprzeciw?
Przecież hippisom, łatwiej było pół wieku temu nosić długie włosy, mniejszy spotykał ich za to społeczny ostracyzm niż obecnie za wieszanie na szyi krzyża. Każdy z tamtych buntów zdążył się już dziesięć razy przejeść i skomercjalizować. Wywołuje co najwyżej wzruszenie ramion. Znakiem sprzeciwu mogą już być tylko wyznawcy i naśladowcy Chrystusa. Jak wiele innych rzeczy, tę również jako pierwszy zrozumiał Joseph Ratzinger, ogłaszając, że katolicyzm musi być kontrkulturą. I nią się właśnie staje. Tradycjonaliści są nowymi beatnikami. Chorał gregoriański stał się nowym punk rockiem. W świecie gdzie wszystko można, tylko ci, którzy szukają reguł i wyrzeczeń są wywrotowcem. A co najważniejsze nie chodzi im o żadną ideę, ale Tego który jest źródłem ich wszystkich.
Bez obaw , to będzie najłagodniejszy ze wszystkich przewrotów. Przemoc jest taka reakcyjna, tak bardzo passe, w stylu starego reżimu. Tę nadciągającą, najpiękniejszą ze wszystkich rewolucji zauważycie dopiero wtedy, gdy zorientujecie się, że znaleźliście się po jej stronie.”
Wypada jeszcze wyjaśnić, że wymieniony przez Jana Maciejewskiego – autora cytowanego tekstu -Joseph Ratzinger nie był beatnikiem – był papieżem.
I stąd moja ciekawość: gdzie można usytuować ową czwórkę?
******* **********!
W Norweskiej szkole nie ma pojęcia obowiązkowej lektury! NIE MA!!!
A najważniejszym celem edukacji jest dobrostan ucznia a nie realizacja programu!
Książki są przechodnie, trzeba je obłożyć i o nie dbać. Wyposażenie uczeń dostaje w szkole. Szok. Takie same zeszyty, wszystko takie samo, bo ministerstwo edukacji jest też ministerstwem integracji.
https://oko.press/w-norwegii-nikt-nie-mowi-witaj-szkolo-wita-sie-ucznia-a-nie-instytucje-powiekszenie/
* Wygwiazdkowałem wykrzyknienie religijne, przecież mogłoby urazić czyjeś uczucia… religijne.
Zastanawiam się przy okazji dyskusji nad układami choreograficznymi które ubarwiają religijnie umocowane konwentykle i ich (układów choreograficznych) potencjalnemu uniwersalizmowi, jak również celebracji setnej rocznicy urodzin Stanisława Lema która miejsce na blogu szalonych naukowców ( tam również staram się od czasu do czasu zabrać merytorycznie głos), jakbym mógł połączyć te dwa wątki i doszedłem do wniosku, że optymalnym rozwiązaniem będzie cytat (cytata) z wywiadu-rzeki jaki udzielił pisarz Tomaszowi Fiałkowskiemu („Świat na krawędzi”) i w którym Stanisław Lem pokazał, że będąc w zasadzie obojętnym na sferę Absolutu (Lem deklarował agnostycyzm) można jednak spokojnie, bez zacietrzewienia spojrzeć na religię i dostrzec jej wagę we współczesnym świecie, bo zdanie które przytoczę niezbicie o tym świadczy:
„Co się tyczy społecznego funkcjonowania religii – doceniam to i uważam za zasadne usiłowanie Kościołów, aby od najmłodszych lat wdrażać ludzi do wiary.” (Świat na krawędzi”, str 129)
Lem pokazuje…że, można jednak spokojnie bez zacietrzewienia spojrzeć na religię…ale konsekwencją głoszenia publicznie takiego sądu, może być nazwanie pisarza „uczniem szkoły talibów”.
Jeśli, o ile dobrze rozumiem, Wawrzyniec vel Aaron itd. jest admiratorem edukacji a la minister Czarnek, to już nic nie rozumiem.
@mag
Komentarz zainspirowany Twoją uwagą w kwestii mojego odbioru ministerialnej posługi b. wojewody lubelskiego Przemysława Czarnka, ale jego trzon w zasadzie stanowi tekst, który zamieściłem na blogu Agaty Passent i ogólnie stanowi formę poradnika „Zrób sobie dobrze sam, bo inni tego za Ciebie nie zrobią”, czyli
… poradnik „Jak możemy przeciwdziałać propagandzie” który jest owocem mojej lektury książki zatytułowanej „Wieku propagandy”, autorstwa Anthony Pratkanisa i Eliot Aronson.
Ciekawa. Bardzo.
Jest rys historyczny zjawiska. Są przykłady „Jak to się robi?” . Informacje o tym jaka jest siła mediów, reklamy, marketingu. A jaka jest, najlepiej niech świadczy wypowiedź pracownika pewnej amerykańskiej firmy PR, który oświadczył kiedyś wręcz, że gdyby chciał to następnym prezydentem swojej amerykańskiej ojczyzny zostałby baton Mars…
…na razie mu się nie chciało.
No i są w części kończącej rady. Co robić, jak się zachowywać, jak reagować aby nie robiono cię w balona, a przynajmniej sensownie odczytał(a), co stało u źródła powstania tego akurat komunikatu.
Oto te rady ( większość). W zasadzie w krótkich, przystępnie podanych frazach.
– poznawaj mechanizmy działań perswazji i spróbuj uznać, że ty także możesz być podatny na propagandę
– analizuj motywację nadawcy komunikatu ( dlaczego komunikuje ta osoba? Co ma do zyskania? Czy nadawca komunikatu jest wiarygodny)
– czy są inne stanowiska prezentowanego problemu? Co by się stało, gdybym wybrał inne stanowisko od proponowanego
– nie patrz politykom na usta, lecz na ręce, czyli nie ważne jest to co mówią, ale to co robią, albo robili
– pamiętaj, że nie każda uzyskana przez ciebie informacja musi być faktem, może to być również plotka lub insynuacja
– jeżeli wszyscy wokół robią lub mówią to samo, albo słyszysz w kółko tę samą informację, zapytaj „dlaczego ja mam robić lub mówić to samo?”
– zawsze zadawaj pytanie : „Jakie są argumenty za przeciwnym stanowiskiem?” i „W jaki sposób można wykazać, że ja albo ktoś inny nie mamy racji?”
– unikaj uzależnienia od pojedynczego źródła informacji
(tutaj zacytuje dosłownie radę autorów książki o propagandzie) „Telewizja publiczna jest alternatywą dla telewizji komercyjnej.”
– wspieraj działania zmierzające do bogacenia społeczeństwa, bo niezadowoleni są bardzo podatni na demagogię i łatwe prawdy
– promuj instytucje demokratyczne
I wg autorów najważniejsza wskazówka, czyli nakaz wyjęcia belki z własnego oka zanim zabierzemy się za wyjmowanie źdźbła z oka naszego bliźniego.
Trochę długie, ale problematyka marnych poczynań mediów na odcinku propagandy jest wielowątkowa.
A dlaczego staję w obronie Czarnka?
Odpowiedź może mało merytoryczna, ale zawsze to jednak odpowiedź.
Cytat z powyższej listy, czyli jedna z rad jakich udzielają Aronson i Pratkanis:
„ jeżeli wszyscy wokół robią lub mówią to samo, albo słyszysz w kółko tę samą informację, zapytaj „dlaczego ja mam robić, lub mówić to samo? ”
I już na koniec chyba smutna uwaga.
Jestem chyba w jakimś dołku poznawczym -za nic nie mogę pojąć racji oponentów ministra Czarnka.
Najwięcej uwielbienia i najmniej zaskoczenia jest w Krakowie:
Dyrektor XLIV Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie wzywa rodziców uczniów klas pierwszych, aby ci tłumaczyli się z tego, dlaczego ich dzieci nie chodzą na religię
Ludzki Dyro! Przecież mógł ich postawić do kąta, na kolanach, na grochu!
https://www.onet.pl/informacje/onetkrakow/krakow-dyrektor-lo-wzywa-rodzicow-uczniow-ktorzy-nie-chodza-na-religie/wrs3kdp,79cfc278
„I już na koniec chyba smutna uwaga.
Jestem chyba w jakimś dołku poznawczym -za nic nie mogę pojąć racji oponentów ministra Czarnka”.
No to mamy ten sam problem z dysonansem poznawczym, tylko że ja nie mogę pojąć, jak można opowiadać się po stronie fundamentalisty ministra Czarnka.
@mag
A czym się Czarnek różni od identycznych mentalnie(!) paniuś Hall czy Kluzik-Drożdżówki(zresztą byłej ( nieudanej „Szydło model2010!)byłej wielkiej gwiazdy PiS)??? 😉 Konkrety proszę!!!
@belferxxx
Są „nazi” a min. Czarnek jest nie „nazi” 🙂