Nauczyciel ocenia rząd i ministra
Szkoła moja ma szczęście do doskonałych matematyków. Tak było w przeszłości, jest i teraz. Jeden z nich właśnie udzielił wywiadu. Wywiad bardzo ciekawy, przeczytałem go z wypiekami na twarzy.
Zacytuję wyrwane z kontekstu uwagi kolegi na temat rządu, Ministerstwa Edukacji i Nauki (MEiN) oraz samego ministra:
„Rząd czy MEiN nie pomagają.”
„Na MEiN nie ma co liczyć.”
„Na razie MEiN niewiele mówi na jakikolwiek temat.”
„Resort nie ma żadnej strategii.”
„Ostatnio były co prawda jakieś wywody wiceministra…, ale nie warto tego nawet komentować.”
To tylko cytaty z części wywiadu. Reszta równie mocna. Wszyscy powinni przeczytać, szczególnie minister edukacji i nauki. Niech mu w pięty idzie. Brawo, Szanowny Kolego!
Źródło tutaj.
Komentarze
@Gospodarz
Pańska szkoła nie słynie z poziomu matematyki i przedmiotów ścisłych akurat – w Łodzi jest co najmniej kilka lepszych … 😉
Czy Obajtek złożył już ofertę kupna Głosu? Elbanowscy świetnie nadaliby się na nowych redaktorów naczelnych. Ewentualnie Patryk Jaki, choć i Sasin do szkoły kilkanaście lat chodził, na edukacji więc się zna, jak mało kto. Nie można przecież dopuścić do szkalowania ministra w tak trudnych dla Polski czasach! Głos ma na oczach klapki ideologii poprawności politycznej, którą ktoś tu przywlókł z moralnie skompromitowanego, kosmopolitycznego Zachodu.
Na koniec fejsbukowa mądrość na sobotę:
https://scontent.fktw1-1.fna.fbcdn.net/v/t1.6435-9/s960x960/173969788_4131786873508031_1986118890883293182_n.jpg?_nc_cat=105&ccb=1-3&_nc_sid=8bfeb9&_nc_ohc=oIDCkRc2NaMAX8ufWDc&_nc_ht=scontent.fktw1-1.fna&tp=7&oh=8b2da9841a1eecf1713c679ff4f8e6da&oe=609EE7E2
PS. Mikrofon. Ten nauczyciel nie napisał, z jakiego mikrofonu korzysta. Moim zdaniem potrzeba czegoś przynajmniej połprofesjonalnego, żeby dobrze zebrać głos gościa, który stoi, a w zasadzie chodzi pod tablicą w pomieszczeniu, w którym zwykle jest pogłos. Kamera też nie może być taka z laptopu. Tak naprawdę jeśli wychodzi się poza krzesło przed stolikiem z laptopem, to trzeba by pomocy nie pieska Atosa, tylko drugiej osoby – operatora kamery. Ech…
@belferxxx
Chciałem napisać, że się Pan czepiasz i nie na temat, ale w klasie z rozszerzoną matematyką poziom podstawowy na 75% i się cieszymy? Nie ma się czym chwalić.
@b0r0
No właśnie … 😉
Szanowne grono! Poproszę o wytłumaczenie, o co tu chodzi. Za 2 lata licealiści będą musieli wybrać na maturze co najmniej 1 przedmiot na poziomie rozszerzonym, tak? I będą go musieli zdać na co najmniej 30%. A tymczasem technicy, czyli absolwenci techników, nie będą musieli wybierać niczego, tak? Gdzie sens, gdzie logika, gdzie studenci pierwszych lat politechnik (tak, większość z tych, co nie osiąga 30% i tak odpada, niemniej, czy ktoś to przemyślał?).
30% z matematyki rozszerzonej nie osiąga połowa zdających, pisze prasa. Na szczęście politechniki nie wymagają rozszerzenia. ALE, jezeli zaliczenie matury ma byc przepustką na studia, a ma być, i jeżeli zaliczenie matury wymagać będzie zaliczenie czegokolwiek na minimum 30%, to co zrobi młodzież?
Ja bym w ***** (najostrzejsze znane wam w tym kontekście słowo) rzucił matematykę i zają się np. angielskim. Nie zdać anglika podstawowego na 75%, a rozszerzonego na 50, to sztuka. A skoro na studia potrzebna będzie zdana matura, a polibudy zawsze przyjmowały także tych b rozszerzonej matematyki, tyle że licząc wynik z matury podstawowej z wagą 1/2 lub 1/3 matury rozszerzonej, to lepiej zdać anglika na 60% niż nie zdać matmy na 29%.
Alternatywą będzie obniżenie poziomu matur, faktyczne, choć werbalnie oczywiście wszystko idzie z duchem podstępu, czyli jest małolepsze, ale leprze.
A jeśli technicy nie będą musieli wybierać rozszerzenia, to jak warunki rekrutacji dla nich ustalą uczelnie? I jak wpłynie to na poziom nauczania np. matmy? A może technicy będą na uczelnie mieli zamkniętą drogę, żeby nie daj Boże student nie wiedział lepiej od profesora, jak posługiwać się lutownicą?
No to jak to widzą fachowcy? Może gazety konfabulują?
Miałeś Suwerenie, złoty róg. Teraz masz go głęboko wiadomo gdzie, i jeszcze każą ci na nim usiąść.
Na maturze z polskiego za dwa lata zdających czeka m.in. szczegółowy test z ok. 40 lektur (dotychczas było kilkanaście) oraz dłuższe wypracowanie (zamiast 250 słów – 400).
Dr Kinga Białek, polonistka i hebraistka, dydaktyczka literatury i języka polskiego w Szkole Edukacji PAFW i UW, uważa, że będzie to egzamin znacznie trudniejszy.
– Część środowiska polonistów oczekiwała zmiany obowiązującej od 2012 r. podstawy programowej, bo miało to zwiększyć rangę przedmiotu. Ale przecież nie wszyscy po ukończeniu liceum czy technikum myślą o karierze polonisty. W gronie zdających język polski na poziomie podstawowym będą też przyszli lekarze, biotechnolodzy. A ponaddwukrotnie większa lista lektur to nie wszystko – podkreśla.
Dr Białek zwraca uwagę na pierwszą część arkusza, która polega na sprawdzeniu rozumienia tekstu nieliterackiego: – Może on dotyczyć absolutnie każdej tematyki: od kuchni śródziemnomorskiej przez futbol po zlodowacenia. To znacznie zwiększa poziom trudności. Odpowiedzi na pytania do takiego tekstu nie wymagają posiadania specjalistycznej wiedzy z danej dziedziny, tylko czytania ze zrozumieniem. Ale z badań wiemy, że istnieje coś takiego jak „knowledge gap”: nawet wnikliwe przeczytanie tekstu o bejsbolu nie wystarczy, by zrozumieć istotę tej gry. I żeby było jasne: ja entuzjastycznie podchodzę do pomysłu o uczeniu w szkole czytania tekstów nieliterackich, uczenia radzenia sobie w świecie. Ale czy lekcje polskiego w czasie pandemii przygotują do tego przyszłych maturzystów? Tu już mam wątpliwość.
Ekspertka uważa też, że samo sformułowanie pytań jest bardziej skomplikowane. – Nie ma już wyszukiwania informacji i prostego wnioskowania. Jest synteza, analiza. Liczba intelektualnych czynności, jakie musi wykonać uczeń, jest duża. To czasochłonne i wymaga dużego skupienia – ocenia dr Białek.
Druga część arkusza to test historyczno-literacki. Nauczyciele okrzyknęli go testem dla literaturoznawców. Dr Białek: – Ma sprawdzać umiejętności posługiwania się kontekstem, wyciągania sensu tekstu, posługiwania się erudycją, czerpania z tradycji literackich. Zadania niby nie odwołują się bezpośrednio do wiedzy, ale zakładają, że uczeń ją posiadł i ma biegłość np. w nazywaniu motywów w tekstach literackich. Przygotowanie do takiej matury wymaga radykalnych zmian w warsztacie nauczyciela.
I trzecia część – wypracowanie. Dr Smolik podkreśla, że należało zwiększyć limit słów, bo ósmoklasiści piszą swoje teksty na 250 wyrazów. A na maturze z angielskiego limit to 200. – Nie chodzi o wyliczanie liczby słów, tylko o to, że razem z jej zwiększeniem zdający muszą odpowiedzieć na wielokrotnie bardziej złożone pytanie. To ciągnie za sobą zmianę myślenia o komponowaniu takiego tekstu. Do tego również potrzebna jest nauka i praktyka – uważa dr Białek.
Armagedon czy strachy na Lachy? A może słuszna zemsta za obowiązkową matematykę?
@Płynna nierzeczywistość
Zabawię się we wróżkę… 😉 Dzięki TAKIM głosom MEN/CKE spokojnie w kluczowym WYBORCZYM roku akurat 2023 ogłosi, że chciał podniesienia poziomu, ale przychyla się do głosu ludu i rocznik maturalny, okrutnie przez covid doświadczony, zostanie potraktowany preferencyjnie, a opozycji pozostanie bić brawo – sama TEGO chciała. PiS wygrywa po raz 3, po odegraniu tego, starego jak świat, numeru z „kozą rabina” – oklaski, fanfary, kurtyna … 😉
@Płynna nierzeczywistość
BTW Wybiórcza, jak zwykle, wybrała do roli „ekspertów” w tym tekście osobników w stylu p. Białek – „naukawców” z ZEROWYM kontaktem ze szkolną rzeczywistością … 🙁