Dwa przecieki z matury? Wczoraj polski, dziś matematyka
Kraść trzeba umieć. Ci, co w poniedziałek wykradli tematy maturalne z polskiego, a we wtorek z matematyki, kraść nie umieli. Wrzucili bowiem natychmiast jeden z tematów do wyszukiwarki i chcieli otrzymać gotowe wypracowanie. Próbowano także w sieci rozwiązać zadanie maturalne, zanim zaczęła się matura. Internet wprawdzie pomógł, ale też zarejestrował zdarzenie i doniósł. Teraz sprawę bada policja.
Wyszukiwarka internetowa zarejestrowała, że o świcie w dniu matury z języka polskiego nadzwyczajnie wzrosło zainteresowanie motywami fantastycznymi w „Weselu” Wyspiańskiego. Na Podlasiu ktoś pilnie potrzebował wiedzy na ten temat. Nie mógł spać i szukał. Kilka godzin później okazało się, że wyszukiwane z rana zagadnienie to temat matury z języka polskiego. Także na Podlasiu znano zadanie maturalne z matematyki przed godziną 9:00 we wtorek, czyli przed egzaminem z tego przedmiotu. Policja bada, czy ktoś miał nosa, czy raczej dostęp do danych niejawnych.
Testy maturalne docierają do szkół każdego dnia od piątej rano. Paczki wożą kurierzy. Wyznaczony pracownik, najczęściej szef lub jego zastępca, musi być w szkole od świtu i czekać. Odbiera paczki, chowa do sejfu i zamyka na klucz. Nikt nie ma dostępu aż do godziny 8:30. O tej godzinie dyrekcja otwiera sejf, wyciąga paczki i dzieli je wstępnie na sale. Potem przychodzi przedstawiciel zdających i dopiero w jego obecności można paczki otwierać, liczyć i zanosić do sal egzaminacyjnych. Tyle procedura, a jakie są fakty?
Minister edukacji zapewnia, że konsekwencje poniosą tylko ci, co ukradli, oraz ci, co znali tematy czy zadania, a nie powinni. Reszta może być spokojna. Nie będzie unieważnienia matury dla całej Polski. Jeśli policja potwierdzi, że doszło do wycieku, maturę trzeba będzie powtórzyć w szkole, której doszło do tego zdarzenia. Czy też śledztwo zostanie tak dobrze poprowadzone, że powtórzą maturę tylko ci, co naprawdę znali tematy, a niewtajemniczeni z tej samej szkoły mogą być spokojni?
Żeby udowodnić taką kradzież, podlaska policja musiałaby mieć w swoich szeregach Sherlocka Holmesa. Dużo łatwiej będzie powiedzieć, że pomylił się wredny wujek Google i żadnego wyszukiwania podejrzanych treści nie było. Ot, głupia wyszukiwarka narobiła wiele hałasu o nic. I tak się ten problem rozwiąże (szczegóły sprawy z polskiego tutaj, a z matematyki tutaj).
Komentarze
@Gospodarz
O ile wiem z samochodu ustawionego pod muzeum Polin(jakieś 500 m od CKE), dysponując PROFESJONALNYM sprzętem można śledzić zawartość komputerów CKE(również odciętych od Internetu) jakby kto chciał i miał do sprzętu dostęp – takie czasy … 😉
Nie ma z czego robić problemu. Gdy pisałem maurę z matmy siedząca zamną koleżanka z innej klasy miała problem z rozwiązaniem zadań więc napisałemdla niej sciągę. Nie miałem jednak jak jej przekazać, bo matematyk stał przed moją ławką. Pokazałem mu dyskretnie ściągę. Zrozumiał – odwrócił się tyłem i mogłę ściągę dać koleżance. Świat się nie zawalił a dzisiaj to zaraz wzywano by policję i uniewazniono może nawet maturę. Pierdoły !
Sytuacja uzmysławia, jak nieuleczalnie chory to system maturalny.
Po kiego komu wiedza o „Weselu” – podrzędnej sztuce, o której nie wie świat? Każdy ma przy sobie bibliotekę – telefon komórkowy i w nim Internet, w dowolnej chwili można poczytać o „Weselu”.
Tymczasem inteligecja nie umie pisać. Ortografia, interpunkcja, poprawność zdań, odmiany – wszystko to leży i kw.
Gdybym był nauczycielem i gdybym przygotowywał tematy maturalne, na dzień przed egzaminem ogłosiłbym, że rzecz dotyczyć będzie „Wesela” i przypomniałbym, żeby na maturze mieć pustą głowę, jeśli chodzi o wiedzę, a otwartą, jeśli chodzi umiejętność poprawnego, ciekawego, bezbłędnego pisania. Godnego inteligenta.
Szkoda słów, nadal tkwią w średniowiecznym systemie i z niego nie wyjdą. Z tych kolein mentalnych.
ontario
10 CZERWCA 2020
8:16
Co z tego, że ktoś jest „inteligentem” skoro to nie ma nic wspólnego z „inteligencją”. Każdy ma system wartości wyniesiony z domu. Jeśli w tym systemie wartości jest konkretny przekaz , np. najważniejszy jestem ja i moje potrzeby, to teraz zależy.Jeśli rzeczywiście jesteś inteligentny, to zrealizujesz to niezależnie od okoliczności – wymyślisz coś. Jeśli jednak inteligencji ci brak, to musisz użyć manipulacji. Zawiesić się na innych. Najłatwiej to wytłumaczyć podając przykłady ludzi znanych . Takimi są np. Beata Szydło czy Andrzej Duda. Oboje byli w Unii Wolności. Jednak zabrakło inteligencji, mimo że – patrząc na wykształcenie – mogli mniemać, że są inteligentami. Niestety – tylko na piśmie. W praktyce, to się nie sprawdziło. Gdy przeszli do PiS-u sytuacja zmieniła się radykalnie. Tu hasło „ja i moje potrzeby” – a właściwie jego realizacja, była prosta jak „bułka z masłem”. Wystarczyło pozbyć się podmiotowości i „zawiesić” na innych. Sukcesy przyszły same.
Powiedz mi Ontario, co to ma wspólnego z tym, czy ktoś potrafi pisać. Chyba, że chodzi o „ładne lanie wody”.
kaesjot
10 CZERWCA 2020
7:56
W roku 1977 napisałem swoją maturę (LO). Wyszedłem po 2 godzinach. W parku napisałem maturę dla kolegów z technikum. Usłużni zdołali jeszcze te zadania podać, bo matura trwała 5 godzin.
W roku 1985 dyrektor szkoły podchodził do członków komisji z wyrzutem. Co ty tu jeszcze robisz (byłem przy stoliku komisji). Zbieraj się i „między ławki”. Uczniowie liczą na ciebie.
Jak ja się ucieszyłem, gdy w końcu zmieniono formułę matury i jest taka jak teraz.
Mogę sobie siedzieć przy stoliku komisji i nikt ode mnie nie żąda, abym robił uczniom ściągi.
Jednak dla ucznia zdolnego i ambitnego to nie jest dobre. Na rozwiązania ma bardzo „wyśrubowany” czas. Inaczej mówiąc, zdać jest łatwo (wystarczy 30%), ale zdać na wystarczającą ilość punktów, np. 85% bardzo trudno i to nie z racji niewiedzy, ale ze względu na czas.
@kaesjot
Wyszedłem na balkon zapalić anytcovid i usłyszałem z sąsiedztwa utwór rapera:
„jestem humanistą, ale nie renesansowym…” 🙂
Coś podobnego! Prof. Napiórkowski nie skończył matematyki, fizyki relatywistycznej czy choćby chemii kwantowej; jak sam się przyznaje „Wykłada w Instytucie Kultury Polskiej UW. Doktoryzował się z filozofii (IFIS PAN, 2010), habilitację ma z kulturoznawstwa (UW, 2015), specjalizuje się w semiotyce, czyli nauce o znakach i systemach komunikacji. ”
Ha! Czyli absolwent tak pogardzanego kulturoznawstwa, fabryki bezrobotnych, znawca tak nierynkowej i dawno Nietschem zabitej filozofii! I co to za słowo, semiotyka? Ten oto humanista zdekonstruował list Słoneczka Żoliborza do wyznawców swoich. I ja go widziałem, ten list, ale cóż ja, cóż ja, tylko w czółko się puknąłem delikatnie, a tu taka dekonstrukcja od morza do Tatr! Niesłuszną linę ma nasza Partia, że na takie pseudointelektualne wycieczki za publiczne fundusze pozwala. Niemniej, tego rodzaju lektura mogłaby nawet w młodzieży umysłowo ściśniętej coś tam w substancji szarej otworzyć i może nawet zaszczepić miłość do kulturoznawstwa i semiotyki, o czym niniejszym uprzejmie donoszę.
http://mitologiawspolczesna.pl/manicheizm-stosowany-analiza-listu-jaroslawa-kaczynskiego/
@Płynna nierzeczywistość
No niesamowite po prostu, ale co to ma do rzeczy … 😉
Tak przy okazji – w kontekście deklarowanych(!) priorytetów Trzaskowskiego dla Polski i realizowanych(!) w stolicy … 😉 Dr Jekyll & …
https://www.tygodnikprzeglad.pl/lekcje-wyzwania-pandemicznej-edukacji-polsce/
kwant25
10 CZERWCA 2020
12:42
Łącze sie z tobą w bulu.
@Płynna Rzeczywistość
Pośród młodzieńczych rojeń, marzeń i planów, lat temu 45 miałem m.in. semiotykę, ale życie takie przypadłości leczy tak samo jak ciągoty do socjalizmu, a i bardziej drastycznych form organizacji życia społeczeństw. Kiedy proza życia brutalnie ściąga na ziemię to i poglądy normalnieją. Proszę pamiętać, że PiS to partia lewicowa z co najwyżej konserwatywną nadbudową szefa i paru osób z bliższego otoczenia. Natomiast zupełnie inną kwestią jest elektorat, również ten, który werbalnie wspiera opozycję, ale głosuje na … PiS. 🙂
Kraść trzeba umieć. Ci, co w poniedziałek wykradli tematy maturalne z polskiego, a we wtorek z matematyki, kraść nie umieli. Wrzucili bowiem natychmiast jeden z tematów do wyszukiwarki
A zatem polska, katolicka, pisowska i bardzo religijna szkoła kształci nie tylko złodziei ale także debilów.
Wrzucili bowiem natychmiast jeden z tematów do wyszukiwarki
gdyż godzin lekcyjnych informatyki w polskiej, katolickiej, pisowskiej i bardzo religijnej szkole jest kilkanaście razy mniej niż godzin katechezy.
Gdyby było odwrotnie, to u uczniów mających rzeczywisty kontakt z pięknem matematyki i ze skondensowaną inteligencją ludzką zamkniętą w programach komputerowych i w urządzeniach komputerowyc, rodziłyby się w naturalny sposób uczucia szacunku do pracy, do mądrego człowieka, do ludzkiej pomysłowości.
Katecheza kończy się nabyciem przeświadczenia, że w tych religinych historyjkach i regułkach nie ma żadnego porządku, wszystko jest subiektywne i zależy od urzędowej, kościelnej interpretacji. Zwykle kompletnie nieintuicyjnej. W tzw. „dalszym życiu” każde zagadnienie potrącające tematy religijne najlepiej dać do „zaadresowania” księdzu, no bo on się zna, a tzw. „normalny człowiek” gdy spróbuje samodzielnie pomysleć to zaraz wpadnie na minę kolejnej herezji.
Jestem przekonany, że koniec końców taka ekspozycja (przedmioty ścisłe, przyrodnicze) dużo bardziej miałaby szansę „wyprodukowania” moralnego człowieka, człowieka kierującego się uczciwością a nie szukającego tylko dróg na skróty i mile po latach gaworzącego o ściąganiu. W radio polonijnego getta w Chicago te kilka maturalnych dni także jest ubarwionych rozśmieszającymi wszystkich słuchaczy historyjkami o tym, jak to „wszyscy ściągaliśmy”. Co się potem dziwić, że dla niemieckiego szefa polski inżynier (ewentualnie i po firmowym przeszkoleniu), nadaje się na początkującego technika.
W internetowym wydaniu „Komputer Świat” jest artykuł o uzbrojeniu południowokoreańskiej armii. Tak jak chciałbym być pacyfistą tak płakać mi się chce porównując osiągnięcia ich nauki, przemysłu i gospodarki z polskimi/wolskimi.
https://www.komputerswiat.pl/artykuly/redakcyjne/potezniejsza-niz-armie-europy-jakiego-sprzetu-uzywa-korea-poludniowa/by1pt20
Czy koreańskie dzieci też ściągają na potęgę?
Czy ich egazminy to też tylko taki pic na wodę jak w Polsce/Wolsce?
@zza kałuży
Co do dzieci koreańskich i ściągania nie mam danych. Ale dzieci amerykańskie, nawet te z „elit” , ściągają na potęgę przy pomocy kasy rodziców, mimo, że w USA stawką, w przypadku wykrycia, jest dużo więcej niż uniewazniony=niezdany 1 egzamin … 😉 Była taka głośna afera z celebrytami jakiś rok temu … 😉
zza kałuży
11 CZERWCA 2020
3:53
Wszyscy ministrowie edukacji z PO niedawno rządzącej przez 8 lat to katolicy. Serdecznie ci dziękuję za to, że przypomniałeś o tym fakcie.
Skopiuję siebie z sąsiedniego blogu:
*******************************************************
Za stroną https://www.worldometers.info/
na ten przykład porównując z taką Koreą Południową:
Rosja:
146 mln, czyli 1.87% populacji świata,
GDP nominal (2017) 1,578 mln $
powierzchnia: 17,098,242 km^2 co stanowi 11.0 % powierzchni świata
Korea Południowa:
51 mln, czyli 0.66% populacji świata,
GDP nominal (2017) 1,531 mln $
powierzchnia: 100,210 km^2 co stanowi 0.1 % powierzchni świata
Podsumujmy.
Korea Południowa na spłachetku ziemi 3 razy mniejszym od Polski wytwarza tyle samo dóbr co Rosja, kraj od niej 170 razy większy i 3 razy ludniejszy.
Teraz proszę sprawdzić CO SIĘ SKŁADA na PKB obu krajów, a zobaczymy, że Korea Południowa to supernowoczesna gospodarka a Rosja to stacja benzynowa plus kowal i spawacz próbujący w półtechnicznej skali klepać nową broń a zarazem oddalać w czasie katastrofę niewyobrażalnych ilości starej broni rdzewiejącej i bezlitośnie tykającej.
Współczesna gospodarka Rosji to jest jedna wielka tragedia, co porówując z maciupeńką Koreą Południową dobitnie widać. Strach się bać co się stanie, gdy obie Koree się połączą, podwoją powierzchnię i będą miały 75 mln mieszkańców.
Prorokuję że scalona Korea, o powierzchni 2/3 Polski, będzie produkowała tyle co 2 Rosje, a jak zdecyduje się na posiadanie broni atomowej to przez tydzień w jednych zakładach na jednej zmianie natrzaskają więcej transkontynentalnych rakiet z większą ilością głowic trafiających w chusteczkę do nosa na drugim końcu świata i sterowanych apkiem ze smarfona co Rosja od lat 60-tych…
@ontario 11 czerwca 2020 12:44
Korea Południowa też jest katolicka. Bawaria jest w znacznej części. Północne, uprzemysłowione Włochy, Austria.
A zatem może lokalna specyfika polskiego katolicyzmu?
W polonijnym radyjku i telewizji obowiązuje reguła, że jak zbliża się rocznica, a raczej ROCZNICA lub jakieś święto, a raczej ŚWIĘTO, nie daj boże religijna/religijne, to dziennikarz czuje się w obowiązku przeprowadzić wywiad/rozmowę/poradę/dokształt z którymś z polonijnych księży.
Kompletnie nie ufa swojemu własnemu osądowi.
Natomiast jeżeli chodzi o niepoliczalne gazyliony innych tematów to możemy usłyszeć podobne gazyliony niestworzonego i wesolutkiego bajdurzenia „co komu ślina na język przyniesie”. Bez najmniejszych śladów wstydu z powodu swojego nieuctwa. Osoba taka skonfrontowana z krytyczną opinia słuchacza zwykle zasłania się czymś na kształt: „a bo to nie wiadomo jak jest, gdyż zawsze na zdanie jednego naukowca jest inny naukowiec, który gada rzeczy zupełnie przeciwne!”.
Wróżki, horoskopy, numerolodzy, znachorzy w typie (inżyniera!) Zięby, felczerzy („pracowałem jako opiekun starszych w umieralni to się znam na medycynie”), strukturyzowana woda, leczenie kamertonami, syberyjskie zioła, itd., itp.
Wyjątkami są dziennikarze zatykający dziury w programie filmikami z youtube robionymi przez rzeczywiście mądrych popularyzatorów nauki czy dzwoniący do Polski aby robić wywiady z takimi ludźmi.
Pewnie to naiwność, ale czy nie jest możliwe, że Żydzi mają intelektualną przewagę trenując swoje dzieci w talmudycznych kłótniach i dyskusjach? Chociaż ze wspomnień np. takiego Infelda wynika, że to też mogło być bezmyślnym wkuwaniem na pamięć…
Nie wiem, czuję tylko przez skórę, że nawet religii można uczyć na madry i na głupi sposób i boje się, że polską specjalnością jest ten drugi.
@zza kałuży
Na pamięć nie na pamięć, ale
1.Uczony Żyd, nawet biedny, uchodzi za wymarzonego kandydata na zięcia dla ojca córki-Żydówki … 😉
2.Obcowanie z różnymi oderwanymi od fizycznej rzeczywistości problemami (tzw. talmudyczne myślenie) to świetna wprawka do różnych abstrakcyjnych dyscyplin typu matematyka, informatyka czy fizyka teoretyczna … albo wyrafinowane(!)operacje finansowe …
3.Nawet w II RP żydowskie dzieci nie były analfabetami, choć większość jej społeczeństwa była.
Taka kultura i tradycja.
Jak już jesteśmy przy Korei, to polecam zajrzeć do danych OECD na temat ich sytemu kształcenia. Jaki procent Koreańczyków kończy edukację na naszym poziomie maturalnym, jaki podejmuje studia wyższe?
No ale tam mieszkają dzikusy, skoro po wojnie koreańskiej (i wcześniejszej okupacji japońskiej) był to jeden z 10 najbiedniejszych krajów świata. Tutejsi blogowi spece w swej większości dobrze wiedzą, że na kształcenie plebsu szkoda publicznych pieniędzy. Lepiej sobie kupić tablet od LG i żyć w błogim przeświadczeniu, że z pewnością skonstruowali go koreańscy lub nawet amerykańcy geniusze w stylu
„spod Pałacu Kultury i Nauki”, elita elit, królowie szkolnych olimpiad przedmiotowych, ci, których naprawdę warto kształcić.
@zza kałuży
Fikcję egzaminów zafundowano społeczeństwu przy okazji powstania gimnazjów.
W roku ubiegłym na egzaminie z matematyki podział na zadania trudne i łatwe był 30 % i 70% dla gimnazjalistów, a dla SP odpowiednio 50% do 50%. Jeżeli ministerstwo będzie konsekwentne to jest nadzieja na … nadzieję. Jeżeli natomiast poziom ulegnie inflacji to osuniemy się w ciągu dekady do poziomu krajów III świata. Jakiś czas będziemy ciągnąć rentę z tytułu położenia geograficznego, ale najdalej za dwie dekady nie będzie czego zbierać 🙁
@Płynna nierzeczywistość
>Jak już jesteśmy przy Korei, to polecam zajrzeć do danych OECD na temat ich sytemu kształcenia. Jaki procent Koreańczyków kończy edukację na naszym poziomie maturalnym, jaki podejmuje studia wyższe?<
Już w latach 80-tych Korea Północna miała 100 % wykształcenia średniego. Akurat się wtedy trafił u mnie w szkole syn charge d'affairs ich ambasady (z TEJ rodziny – inaczej by nie dostał zgody na naukę w polskiej szkole) i nawet pojechał na obóz wędrowny. Pytany o tą ich szkołę średnią opowiedział, że to głównie intensywne szkolenie wojskowe i nauka na poziomie naszej podstawówki, co prawda ówczesnej… 😉 Więc taka statystyka dyplomów niewiele mówi!!! W kręgu kultury chińskiej (Chiny, Japonia, Wietnam , Korea, Singapur etc.) niezdolny do matematyki (a jeszcze chwalący sie tym!) uchodzi za idiotę, każdy dąży do mistrzostwa i wyznaje zasadę "Trening czyni mistrza!", pracuje się bardzo ciężko. Warto poczytać o PRACY koreańskich dzieci z południa w szkole (rano w szkole, wieczorem prep.school i jeszcze prace domowe do rana!), jakie egzaminy zdają, jaka jest pozycja nauczycieli(nadal biją!). Co to ma z powszechnym rozdawnictwem dyplomów i PRZEBYWANIEM lata w szkołach przy minimalnych wymaganiach ??? Co mają koreańskie, chińskie, wietnamskie, japońskie czy singapurskie uczelnie z naszymi SWGnG???
@Płynna nierzeczywistość
W takiej Japonii 40% populacji ma w szkole średniej całki, w Polsce około 0,1-02% – klasy IB i matexy. i to by było na tyle … 😉
Za moich czasów przecieki maturalne (a jak się okazało po kilku godzinach pseudoprzecieki, wymysły i plotki) też były. Ale ich ofiary mogły co najwyżej otworzyć książki i zeszyty, a następnie szybko doczytać przeciekowy temat.
Było to o tyle bezpieczne, że taki zeszyt nikogo nie podkablował.
Odnoszę wrażenie, że w Polsce nie brakuje tzw. ekspertyzy. Wiadomo co trzeba zmienić, wiadomo od kogo zmałpować. Wiadomości są, chociażby dlatego, że Polacy uczyli wszędzie na świecie i uczyli się wszędzie na świecie. A także jeździli w obie strony po kilka razy. Nikt nikomu nie blokuje informacji jak i co naprawić w edukacji. Można czerpać wzory od azjatyckich tygrysów po Finlandię. Podróżując między tymi punktami na kilka różnych sposobów, przez różne państwa i systemy nauczania.
Dawno temu czytałem, że kiedy Tajwan robił ostatnią zasadniczą reformę systemu opieki zdrowotnej to zaczął ją od wysłania ekspertów do (o ile się nie mylę) 10 uprzednio wysekcjonowanych krajów w celu zapoznania się na miejscu ze szczegółami lokalnych rozwiązań. Wad i zalet.
A potem zebrał do kupy uzyskaną wiedzę, zamieszał w garnku, zmodyfikował swoimi przyprawami i w taki sposób doszedł do tego, co teraz mają.
Mnie się taki proces podoba.
Innym spsobem byłoby skopiowanie wszystkiego „jak leci” np. od Niemców. Razem z wadami ich systemu, bo z pewnością on też idealny nie jest. No ale tak byłoby pewnie najtaniej, zero myślenia, zero dłubania i ryzyka spieprzenia. Patrzcie na ich gospodarkę, patrzcie na kulturowe podobieństwa, geograficzną bliskość. byłyby dobrymi argumentami.
Z kolei jak modyfikować uczelnie wyższe nie mam pojęcia. Amerykanie mają patent, w Europie Brytyjczycy, Szwajcarzy. Jak to przeszczepiać?
@zza kałuży
Skąd wiadomo, że polskie szkoły czy uczelnie trzeba *na gwałt* reformować? Zaorać i zbudować od nowa? Uczelnie są doskonałym przykładem, bo nie ma żadnego uczelnianego PISA, więc nie ma termometru, wagi, których można użyć do porównania uczelni w tym samym czy różnych krajach. Skąd wiemy, że UW kształci lepiej niż U Jana Kochanowskiego w Kielcach? Z szamańskiego rankingu „Wprost”, który został tak skonstruowany, by był tani, a na jego czołowych pozycjach nie było niespodzianek?
Obie reformy szkolnictwa powszechnego w Polsce przeprowadzono nie z potrzeby realnej, a z pobudek ideologicznych. Gimnazja były przed wojną, a zła komuna zastąpiła je niemal sowieckim modelem 4+8 (szczęście, że nie wprowadzono szkół 10-letnich!), więc Handke przywrócił tradycyjny model polski, szlachecki, wielkomiejski, przy okazji i chyba mimochodem załatwiając w oświacie kilka naprawdę dobrych spraw. Uśmiechnięta przywróciła w szkołach PRL z zupełnie niejasnych powodów, bez konsultacji z nikim, bez badania systemów w krajach ościennych. Profesor Legutko obiecał, że zlikwiduje gimnazja i dopiął swego. Nie ma innego uzasadnienia.
Poważne reformy szkolnictwa wyższego rozpoczęła ministra Kudrycka,
Gowin to taka Kudrycka na sterydach. Jak by mógł, wprowadziłby w Polsce 100% płatne studia. Kudrycka chociaż miała pieniądze unijne, Tymczasem Gowin zrobił reformę jak Zalewska – za zupełną darmochę, bo musiało starczyć na 300+ i 500+. Argument obojga był taki sam: tylko model anglosaski uczyni polskie uczelnie miodem innowacyjnej doskonałości płynące (innowacje i doskonałość to dwa słowa-klucze reformatorów). Minęło 10 lat, żadnej doskonałości, innowacyjności nie widać, dalej jesteśmy montownią na sterydach. Widać raczej pogłębiającą się zapaść – i w szkołach, i na uczelniach, młodzi ludzie wolą pracować gdzie indziej!
Ale skąd Pan może wiedzieć, że polskie szkoły wyższe uczą źle? Czy nie od polskich ministrów, którzy musieli znaleźć argumenty, że reformy są niezbędne, a minister finansów ma znaleźć na nie zaskórniaki? Kto w Polsce wprowadził modę na podniecanie się pozycją polskich uczelni w jakichś chińskich rankingach? I po co te reformy ministerstwu? Po co? – bo tylko tak można uzasadnić jego istnienie: przecież jeszcze kilkanaście lat temu nauka i edukacja były w jednym ministerstwie i przynajmniej kształcenie nauczycieli było w jednych rękach, tych, których właściciel naprawdę był zainteresowany wynikami tego kształcenia.
Absolwenci polskich szkół radzą sobie na uczelniach zagranicznych i w życiu; absolwenci polskich uczelni robią doktoraty i pracują na Zachodzie i Dalekim Wschodzie. Polskie szkolnictwo nie wyróżnia się z europejskiego ani in plus, ani in minus. Ale co chwilę trzeba je zaorywać, żeby kolejny raz udowodnić, że ministerstwo jak wół haruje.
Czy za Wielką Kałużą mają ministerstwo, departament nauki?
„Siła już by mogli mieć, ale oni nie chcą chcieć!”
Tak można skomentować politykę oświatową Solidaruchów po 1989 roku.
Wielokroć dyskutowaliśmy jak to POWINNO być i co ???
I GÓWNO !!!
Zaczynam nawet wątpić, że oni tego nie potrafią – oni tego nie chcą i to nie jest ich własny pomysł lecz wykonują czyjeś ( czyje ???) polecenia.
Innych, logicznych wniosków nie da się z tego wyciągnąć !
Warto jeszcze zwrócić uwagę na oficjalne stanowisko ministerstw w sprawie „response to COVID” podległych im placówek. Neo-Zalewski przecież już wyraził zachwyt, jak to nauczyciele i uczniowie wspaniale e-odnaleźli się w e-nauczaniu. I jak fantastycznie im w tym pomogło jego ministerstwo. Co ministerstwo, to sukces, a premier to już po prostu Sukces, sukces dumnie sunący niczym Miss Europy przed kamerami TV Nowy Sącz.
Kiedy nauczyciel jet zły? Kiedy przeszkadza ministrowi. Kiedy jest dobry? Kiedy własną kieszenią i bezpłatnymi godzinami dodatkowej darmowej pracy, w tym samokształcenia i samoorganizacji, ratuje mu 4 litery.
@kaesjot
10/10
@Płynna Rzeczywistość
O, pracuje Pan w Kielcach? 🙂
Ale oczywiście ma Pan częściową rację w kwestii oceny wartości uczelni. UW ciągnie w dół np. humanistyka. Nauki ścisłe sytuują bodaj w pierwszej 20.
@Płynna nierzeczywistość
1.>Absolwenci polskich szkół radzą sobie na uczelniach zagranicznych i w życiu; absolwenci polskich uczelni robią doktoraty i pracują na Zachodzie i Dalekim Wschodzie.< Owszem – na (czołowych – bo tam są różne!) uczelniach zagranicznych radzą sobie (i na nie się DOSTAJĄ!) dziś absolwenci polskich szkół średnich ale tego ich UŁAMKA głównie, które funkcjonują wg. zupełnie niepolskich systemów – IB(Matura Międzynarodowa) oraz matexów wprowadzonych w roku 1967 na wzór radziecki(!) przez wybitnego matematyka szkoły lwowskiej (oraz Żyda i przedwojennego komunistę z KPP) oraz ówczesnego członka KC PZPR prof. Stanisława Mazura .
2.W chińskim kręgu kulturowym, którego skład z grubsza wymieniałem(Chiny, Japonia, Korea, Wietnam, Singapur, Tajwan etc.) obowiązuje, obca podobnym do ciebie skrajnym lewicowcom czyli lewakom, zasada (zgodna zresztą z regułami RACJONALNEJ alokacji sił i środków!) – najlepsi nauczyciele i najlepsze warunki dla najzdolniejszych/najlepszych (czyli rokujących największe perspektywy!) uczniów!!! 😉
3.Oczywiście – "uniwersytet" w Kielcach dorównuje a nawet przewyższa zdecydowanie Harvard z MIT i Cambridge oraz uniwersytetami w Pekinie i Szangchaju razem wziętymi – niech żyją kompleksy polskiego lewaka!!! … 😉
@Płynna Rzeczywistość 12 czerwca 2020 10:34
Skąd wiadomo, że polskie szkoły czy uczelnie trzeba *na gwałt* reformować? Zaorać i zbudować od nowa? Uczelnie są doskonałym przykładem, bo nie ma żadnego uczelnianego PISA, więc nie ma termometru, wagi, których można użyć do porównania uczelni w tym samym czy różnych krajach. Skąd wiemy, że UW kształci lepiej niż U Jana Kochanowskiego w Kielcach? Z szamańskiego rankingu „Wprost”, który został tak skonstruowany, by był tani, a na jego czołowych pozycjach nie było niespodzianek?
Z jakości kadry nauczającej na danej uczelni. ocenianej za pomocą ilości i jakości zdobytych nagród. Popularności i ważności napisanych książek. Ilości cytowań według uznanych indeksów. Ilości publikacji w uznanych za najlepsze czasopismach. Pełnionych poza uczelniami, w tzw. poprzednim życiu stanowisk. Ilości otrzymanych patentów. Opinii tzw. środowiska.
Z jakości absolwentów. Wszystko to, co napisałem powyżej można skopiować także i dla absolwentów. Dokładając ważność, gospodarczą czy ogólniej cywilizacyjną oraz liczbę założonych firm.
Oczywiście znowu powyższe kryteria można zastosować także do aktualnych studentów, do tych, którzy niedokończyli studiów oraz do byłej kadry w jej dalszym, już pozauczelnianym życiu.
Można dodać perspektywy na odniesienie sukcesu zawodowego poprzez nawiązanie kontaktów towarzyskich wśród kolegów i koleżanek.
Wreszcie z wysokości czesnego, jakie zagraniczni studenci sa gotowi zapłacić za studiowanie na danej uczelni oraz z liczby tych studentów.
Całość należałoby normalizować za pomocą jakiegoś wskaźnika gęstości osiągnięć kadry, absolwentów i studentów umożliwiającego porównywanie ogromnych liczbowo uczelni z tymi dużo mniejszymi.
Zdaje sobie sprawę, że (przynajmniej dla uczelni technicznych), stan akademicki uczelni oraz stan gospodarki to jest probelm jajka i kury i nie jestem pewien poprawa którego elemntu jest łatwiejsza w pierwszej kolejności.