Twórzmy mniejsze klasy
Epidemia powinna nas czegoś nauczyć. Choćby tego, że klasy powinny być mniej liczne. Byłoby bezpieczniej dla wszystkich. I dla uczniów, i dla nauczycieli. Niestety, dyrekcje liceów planują otworzyć 32-osobowe klasy pierwsze, czyli jakby epidemii nie było. W praktyce zespoły mogą być nawet liczniejsze.
Jeśli po wakacjach wrócimy do szkół, trzeba będzie wprowadzić nowe zasady dystansu między uczniami. W licznych zespołach nic się nie da zrobić. Zachowanie odstępu choćby jednego metra w sali lekcyjnej jest niemożliwe. W klasie 32-osobowej siedzi się łokieć w łokieć.
Z klasami starszymi nic się pewnie nie da zrobić. Są, jakie są. Ale nowych uczniów należałoby łączyć w mniejsze zespoły,15-20-osobowe. I takie właśnie powinny być wszystkie klasy pierwsze. Wtedy będzie możliwa w miarę bezpieczna nauka. Gdy klasy będą tak liczne jak obecnie, do prowadzenia lekcji będzie się nadawać jedynie aula albo sala gimnastyczna. Nawet nauka na trzy zmiany nie rozwiąże problemu.
Komentarze
Gospodarz chce ciąć klasy, a samorządowcy – nauczycielskie wynagrodzenia.
Gdy w urzędach wstrzymywane są premie, nauczyciele muszą się liczyć z realną obniżką wynagrodzeń. – Gmina nie zapłaci nam w tym miesiącu za ponadwymiarowe godziny, nawet jeśli przepracowaliśmy je, prowadząc lekcje z uczniami – mówi nam anonimowo polonistka z długoletnim stażem z wiejskiej podstawówki w Małopolsce. – Pensum nauczycielskie to 18 godzin tygodniowo, ja uczę 20 godzin, a więc za kwiecień nie dostanę pieniędzy za dodatkowe 8 godzin lekcyjnych, co oznacza wypłatę mniejszą o 500 zł – wyjaśnia.
O problemach nauczycieli wiedzą w Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Gminy będą musiały zaciskać pasa, choć jeszcze nie wiedzą jak bardzo. Do pracy nauczycieli już podeszły oszczędnościowo i wielu z nich nie dostanie w kwietniu pieniędzy za faktycznie wykonaną pracę – mówi Sławomir Broniarz, przewodniczący związku. – Dyrektorzy dostali instrukcje: łączcie klasy, tnijcie godziny i etaty, żeby zaoszczędzić. W wielu szkołach nie będzie kół zainteresowań, zajęć wyrównawczych, dostępu do logopedy, bo szkoły nie dostaną na to pieniędzy. Oferta edukacyjna będzie uboższa. Obawiam się, że możemy mieć do czynienia z pokoleniem koronawirusowym, które padnie ofiarą cięć w edukacji – dodaje związkowiec.
@Gospodarz
Problem w tym, że władze wielkich miast (w tym Łodzi i stolicy) preferują MURY przed LUDŹMI! 🙁 I planują, oszczędzając na oświacie akurat, inwestować jeszcze więcej(!) w różne pseudoprestiżowe „piramidy” za MILIARDY. O tym WPROST na temat Łodzi mówiła Zdanowska mediom. W przypadku stolicy to m.in. sobie już w trakcie pandemii Trzaskowski&Co przypomnieli, że kiedyś kiedyś w planie(!) gotowej już nastu lat pierwszej linii metra (M1) były jeszcze w Centrum 2 stacje (p.Konstytucji(nie tej!) i Anielewicza). No postanowili je, za miliardy, teraz dobudować, korkując przy okazji na parę lat całe miasto 🙁 Innym,z wielu(!) przykladem takiej piramidy jest MSN. A są jeszcze różne ssące kasę podatników zaprzyjaźnione fundacje, i fundacyjki, firmy, nagrody typu Literacka W-wy(100 tys. dla jakiegoś literaciny + drugie tyle dla jury, na administrację etc.), im.Kapuścińskiego (to samo + 50 tys. dla tłumacza!) itp.itd. 🙁
Mniejsze klasy to skokowy wzrost kosztów dla samorządów, więc dzisiaj to pomysł z krainy fantazji, w lepszych czasach zdarzało mi się uczyć w 35 osobowych klasach, szkoda czasu na takie fantasmagorie.Dzisiaj najwięcej czasu nauczyciel poświęca na wypełnianie góry papierów, sprawozdania, plany , ewaluacje itd itp.Kto jest dobrym nauczycielem? Ten kto ma dokumentację ok
„Twórzmy mniejsze klasy”
Nie tak dawno pisał pan, źe nie ma komu uczyć. 🙂
@belferxxx
28 kwietnia o godz. 11:46 271639
„…nagrody typu Literacka W-wy(100 tys. dla jakiegoś literaciny + drugie tyle dla jury, na administrację etc.), im.Kapuścińskiego (to samo + 50 tys. dla tłumacza!)”
Bardzo trafna uwaga.
Nagród literackich mamy teraz w naszym kraju więcej niż czytelników książek…
W zasadzie każdy „jakiś literacina” prędzej czy później zostanie nagrodzony.
@Witold
1.Nie ma kto uczyć ( w wielkich miastach!) za TE (nędzne tam i niekonkurencyjne!) pieniądze.
2.Pomysł żeby z braku nauczycieli (a czemu ich brak?) tworzyć coraz większe i większe klasy to pomysł ratowania edukacji DO OSTATNIEGO NAUCZYCIELA – tylko „mało kumaci” mogą mieć takie pomysły … 🙁
W typowych PRL-owskich Szkołach Tysiąclecia z lat sześćdziesiątych klasy były przewidziane na 40 uczniów – szkoła 16-izbowa miała pomieścić 640 uczniów.
W Polsce stoją i działają nadal setki takich budynków szkolnych.
32 to w sam raz na turniej tenisa 🙂
Ale turniej dla elity np Porsche Open w Studgarcie
Mniej liczne klasy – zgoda.I nie z powodu koniecznosci dystansowania zdrowotnego,bo jak to utrzymać na przerwach? W stołówce szkolnej ?Ile musiałoby być przerw obiadowych …? Poza tym nawet przy liczbie 19 uczniów w klasie dystans odpowiedni jest niemozliwy- z uwagi na wielkosc sali.Mniej liczne klasy,aby nauczyciel mógł poswięcic uwagę każdemu uczniowi w trakcie lekcji.Koronawirus nie ma z tym nic wspólnego.
Płynna Rzeczywistość
28 kwietnia o godz. 11:31 271638
Gdzie ten pan Broniarz był, gdzie był ZNP – gdy po 1989 masowo likwidowano szkoły, łączono oddziały, wywalano nauczycieli na bruk? Gdzie był, gdy rządzili: Mazowiecki, Suchocka, Oleksy, Cimoszewicz, Miller, Belka, Buzek, Pawlak, Kaczyński, Marcinkiewicz, Szydło, Kopacz…
W mojej Gminie jest o połowę mniej uczniów i o połowę więcej nauczycieli (w relacji do lat 90-tych), a zarobki o połowę większe.
Gmina – jeszcze tego nie wiemy, na jaką skalę – dostanie mniej forsy z podatków. Zapięty budżet na 2020 będzie znowelizowany. Nie ma innego rozwiązania, jak nowelizacja budżetu, a zatem cięcia. Tylko pytanie, co ciąć? Czy na inwestycję (np. oczyszczalnia ścieków już nie będzie akceptowana przez sanepid, zaciągnęliśmy potężny kredyt na modernizację), czy łączyć oddziały i ciepać na bruk? Podatków nie zwiększymy, bo tego zakazuje prawo. Na pewno trzeba będzie umarzać podatki, bo firmy plajtują (epidemia).
Proszę powiedzieć, jak zapewnić forsę nauczycielom, gdy budżet się rozsypuje w oczach z powodu siły wyższej, obiektywnej (epidemia) i gdy na jednego nauczyciela przypada mniej niż 15 uczniów? Proszę powiedzieć, co pan by zrobił, co państwo by zrobili?
Ze względu na zamkniecie granicy w mojej Gminie bez pracy i środków do życia zostały dziesiątki rodzin (na co dzień dojeżdżali do Niemiec, wręcz masowo, jeśli chodzi o Gminę). Oni nie mają wypłat, nie mają za co robić opłat. A wy biadolicie, biadolicie, biadolicie, biadolicie, macie stałą pensję, że parę groszy wam zabiorą, co – piekło? A jeśli będzie taka konieczność, że Gmina musi wyrzucić na bruk 5 nauczycieli, aby 30 miało pensję? To są decyzje straszne, ale powodowane siłą obiektywną.
Proszę nie biadolić, a zaproponować rozwiązanie… No, ale to za trudne, tylko biadolenie wam zostało…
Czy w ogóle macie pojęcie o tym, co się dzieje, co się stało? Czy wiecie, że z dna na dzień pracę straciły dziesiątki osób (bo zamknięta granica dla pracujących w Niemczech)? Że ludzie w desperacji protestują na granicy, bo nie maja na opłaty? Że więcej osób korzysta z usług OPS, przychodzi po żywność dla dzieci?
Czy wiecie, ile rodzin w waszych gminach żyje poniżej granicy ubóstwa? Ile dzieci w waszych gminach musi korzystać z darmowych posiłków? U mnie to ok. 30 %. Głód i bieda. Czy macie jakieś pojęcie o realiach? Komu Gmina ma pomagać teraz podczas epidemii? Wam, którzy macie pracę, czy tym, którzy z dnia na dzień zostali bez środków do życia…
Po odgórnym nakazie likwidacji gimnazjum (Gmina nic nie miała do powiedzenia, musiała wprowadzić prawo!) udało się połączyć niektóre oddziały i nie zwolnić żadnego nauczyciela. Inaczej 5 – 6 musiałoby pójść na bruk.
To nie jest fair, gdy teraz Gminy mają nóż na gardle, gdy dziesiątki pracowników spoza szkoły z dnia na dzień straciły pracę, proponuje się zwiększanie oddziałów („twórzmy mniejsze klasy”, mniej uczniów klasie właśnie to oznacza), a tym samym zwiększenie zatrudnienia w szkołach i płacenie tyle samo za mniej pracy.
Nie wiem, jaka skala bezrobocia i biedy będzie po epidemii, wiem, że budżet Gminy bardzo straci. Będziemy (samorządowcy) podejmować decyzje, mając ścianę przed sobą. Tu nie będzie pytania, komu dać więcej, ale będzie pytanie, komu zabierać. Mieliśmy zapięty budżet, ale nagle wszystko trafił sz… Nie z naszej winy. Proszę więc tylko o odpowiedź na pytanie, co państwo by zrobili w naszej sytuacji. Na zrozumienie nie mamy co liczyć. Ja wiem, co zrobię, będę pomagać tym, którzy są bez pensji… Trudno, skończyło się bronienie nauczycieli wbrew logice ekonomii, a więc dawanie coraz więcej forsy i utrzymywanie etatów, gdy uczniów drastycznie mniej… Ale nie przesądzam, może się uda coś uratować przynajmniej na dotychczasowym poziomie…
„W typowych PRL-owskich Szkołach Tysiąclecia z lat sześćdziesiątych klasy były przewidziane na 40 uczniów”
Były przeznaczone dla 40 uczniów, a nie dla „uczniów”. Dzisiaj do każdej 40 osobowej klasy musiałby być oddelegowany nauczyciel, dwóch funkcjonariuszy posiadających licencje ochroniarskie i jeden prawnik i jeden psychiatra, żeby zapanować nad „uczniami”.
Osobiście nie przesadzałbym z tą „pandemią”.
Jeśli przyjrzeć się danym okresie dotyczącą zgonów w Polsce w okresie jej panowania to zgony zakwalifikowane jako skutek koronawirusa to mniej niż 1% ogólnej ilości zgonów. 85% zmarłych na koronawirusa to mężczyźni w wieku powyżej 60 lat a kobiety powyżej 70 lat. Zmarli w wieku poniżej 40-tu lat to ok. 2% . Jak świadczą dane z innych krajów ok. 99% zmarłych miało przynajmniej jedną chorobę współistniejąca.
W ciągu tych blisko 50 dni od zgonu pierwszej chorej do dzisiaj zmarła jedna na ponad 63 tys. Polaków a zmarłych w wieku poniżej 40-go roku życia to jeden na ponad 3 miliony !
W wieku szkolnym i przedszkolnym mamy ponad 6 mln dzieci i młodzieży – ile może umrzeć z powodu koronawirusa ?
Wg dotychczasowych danych – kilku, kilkunastu ?
Kilkaset, kilka tysięcy zachoruje ?
Są to ułamki promila !
Można znaleźć wiele chorób powodujących wśród dzieci większą ilość zgonów i jakoś się z ich powodów szkół się nie zamykało !
To po prostu tylko odgórnie sterowana, medialnie napędzana panika!
W ramach oszczędności i w trosce o nauczycieli rząd uchwalił coś takiego:
https://glos.pl/men-zabierze-nauczycielom-czesc-urlopu
Pracujcie na własnych komputerach. Płaćcie za szybkie łącza bo dzieci Was nie widzą. Płaćcie z własnej kieszeni za prąd. W nagrodę dostaniecie po dupie bo i tak nie będziecie głosować!
(….) usiłuję wymyślić stosowne przyzwoite słowo na wyrażenie moich uczuć. Jeszcze się jednak do końca nie obudziłem. Przychodzi mi do głowy tylko „kurwa”. [Wiliam Wharton]
@ontario
Autentycznie współczuję. Naprawdę trudno cokolwiek doradzać. Pocieszać można tylko tym, że jednak w końcu tę granice otworzą. No a co mają zrobić ci gdzieś z dala od granic? Może trzeba wysupłać trochę kasy na jakiegoś prawnika, żeby zbadał możliwości obejścia zakazów opodatkowania. Założenie jakiejś fundacji ?
Na pewno powinniście skrzyknąć się z gminami w podobnej sytuacji i razem ‚iść na Warszawę’. Na razie tylko symbolicznie, jeszce bez przekuwania kos na sztorc.
Tylko jak długo jeszcze?
ontario,
Jak to możliwe, że nauczycieli masowo zwalniano na bruk, a jednocześnie jest ich o 50% więcej?
@ontario
A gdzie płacili podatki ci mieszkańcy pańskiej gminy, którzy masowo do pracy dojeżdżali do Niemiec?
Płynna Rzeczywistość
29 kwietnia o godz. 17:18 271656
Aleś mnie zadźgał! Po prostu, broczę juchą, na szczęście, szaman znalazł zioła…
Ale odpowiem: masowo zwalniali, masowo. Ci nauczyciele odeszli z zawodu. Bardzo wielu też odeszło z powodu podniesienia wieku emerytalnego, korzystali ze starych przepisów. Natomiast, oczywiście, uczelnie masowo wypuszczały i wypuszczają młodych nauczycieli, oni właśnie dają tę nadwyżkę głównie w gimnazjach, których już nie ma, ale młodzi wszak zostali. Pisałem, że nie zwolniliśmy żadnego…
W mojej Gminie nastąpiła potężna rotacja, niewielu jest starych nauczycieli, może jeden…
Czy jeszcze tłumaczyć?
Płacili w Niemczech, płacili w Polsce, w Gminie. W Niemczech – z tytułu pracy. W Polsce – z tytułu zakupów, budowy domów, oszczędzania na zakładanie firm itd.
Co to – zresztą – ma do rzeczy?! Nie z własnej winy nie pracują, w Niemczech czekają na nich. To Polska zamknęła im drogę. Problem dotyczy nie tylko mojej Gminy, ale kilkuset tysięcy ludzi. Pierwszego maja znowu będą protestować. Desperacja!!!
To są pracownicy tzw. przygraniczni: każdego dnia dojeżdżali do pracy w Niemczech. Mają do Niemiec bliżej, niż np. ze Środy do Wrocławia. Polacy w Polsce dojeżdżają do pracy nawet i po 50 km i więcej. np. z Kłodzka do Wrocławia… I mogą się przemieszczać, a ci przygraniczni – czasem mają zaledwie kilkaset metrów do pracy – nie mogą… Ot!
Liczy się to, że stracili z dnia na dzień zarobki, żadnej kuroniówki, nic, zero forsy. Tysiące ludzi.
Gmina potężnie oberwie z powodu plajty niedużych firm. Mniej wpływów z podatków. Niebawem nowelizujemy budżet – przyparci do ściany podejmiemy decyzję o cięciach.
Ze względu na to, że nauczyciele bez przerwy biadolą – obojętniejemy na ich głos. Cokolwiek byśmy nie zrobili: źle. Nie wyrzuciliśmy nikogo na bruk po likwidacji gimnazjum: źle, bo nie ma nadgodzin. Ogromnym kosztem wyremontowaliśmy szkołę: źle, bo nie ma na komputery… itd.
Skoro tak czy siak będzie biadolenie, to traci się wrażliwość na potrzeby tej grupy, to oczywiste…
Płynna Rzeczywistość
29 kwietnia o godz. 17:18 271656
Spróbuję konkretnie odpowiedzieć na to pytanie na przykładzie mojej Gminy, zarazem uwidocznię absurd zmian i marnotrawstwo forsy.
W latach 90-tych ok. 20 nauczycieli uczyło ponad 400 dzieci w dużej szkole, ok. 10 w małej.
Tę małą samorząd zlikwidował mimo buntu rodziców i nauczycieli. Nauczyciele na bruk, tylko chyba dwie panie znalazły pracę w tej dużej szkole. Reszta – na wcześniejszą emeryturę (jakieś pomostówki) i zmiana zawodu. Potężna strata, bo przecież ktoś zapłacił za ich rzekomo darmowe wykształcenie. W skali Gminy wyrzucić na bruk ok. 10 nauczycieli spośród ok. 30-tu toż horror.
Powstało gimnazjum, trzeba było przyjąć nauczycieli, dojeżdżali z pobliskich miast, gdzie także likwidowano szkoły podstawowe. O ile się nie mylę, przez gimnazjum przewinęło się z 15 nauczycieli (młodych). W podstawówce także zostali zatrudnieni (nowe przedmioty: np. język niemiecki, j. angielski, pedagog, psycholog, logopeda).
Ostatecznie przyrost etatów o 50 %, zarazem ubytek dzieci o 50 %.
Po likwidacji gimnazjum ubyło znowu dzieci, ale nie nauczycieli… Zniknęły wszelkie nadgodziny, niektórym zmieniliśmy angaż, np. 16/18 etatu. Aby tylko nie ciepać na bruk.
Teraz z powodu epidemii nie da się już sztukować, leżymy przyparci do ściany.
Generalnie zatem: o 50 % mniej uczniów w relacji do lat 90-tych, 50 % więcej nauczycieli zarabiających o znacznie więcej niż ci nauczyciele z lat 90-tych.
Wydaliśmy krocie na gimnazjum (dobudowa, wyposażenie, zatrudnienie kadry). To wszystko poszło w błoto.
Nauczyciele bez wakacji? Rząd zastrzegł taką możliwość w „tarczy 3.0”
https://wyborcza.pl/7,75398,25907078,nauczyciele-nie-beda-mieli-wakacji-tarcza-3-0-dopuszcza-taka.html#S.main_topic-K.C-B.2-L.3.maly
To, że klasy powinny być mniejsze, to truizm. Z powodów fizjologicznych, pedagogicznych, organizacyjnych… Trzeba się mocno zastanowić, jak to zrobić. Nie z tym rządem, może jeszcze nie z następnym…
@jcp „Były przeznaczone dla 40 uczniów, a nie dla „uczniów”. Dzisiaj do każdej 40 osobowej klasy musiałby być oddelegowany nauczyciel, dwóch funkcjonariuszy posiadających licencje ochroniarskie i jeden prawnik i jeden psychiatra, żeby zapanować nad „uczniami”.” – Czy to prawda, że najstarszy znaleziony tekst publicystyczny zaczyna się słowami „Jaka straszna jest ta dzisiejsza młodzież …”?
@kaesjot „… nie przesadzałbym z tą „pandemią. … Są to ułamki promila !” – ze statystyk publikowanych na mniej lub bardziej naukowych stronach wynika, że śmiertelność wśród osób z potwierdzonym zakażeniem wynosi od 25%-30% dla 90 latków poprzez ok. 7% dla 40-50 latków do 1% dla 10 latków. Przyjmując, że zakażeniu ulegnie 70% populacji, z czego u jednej osoby na pięć czyli u 14% populacji rozwinie się choroba, otrzymujemy średnią śmiertelność wśród dzieci na poziomie dodatkowych 140 zgonów na 100 tys. dzieci (tj. 1,4 promila – obecnie wg tablic umieralności dla osób w wieku 1-20 współczynnik ten wynosi ok. 20 zgonów rocznie na 100 tys. dzieci czyli 0,2 promila). Co daje, przyjmując że w Polsce jest ok. 8 mln dzieci (od 0 do 20 lat), 13 tys. dodatkowych zgonów – wśród dzieci. Oprócz zgonów wśród dzieci czekałyby nas też dodatkowe zgony dorosłych zarażonych od chorych dzieci na poziomie od 1% populacji dla 40-50 latków do 20%-25% populacji dla 90 latków tj. wielokrotnie więcej niż współczynnik umieralności rocznej wg tablic GUS. W ogólności obecna epidemia grozi śmiercią w Polsce dodatkowych ok. 200 tys. ludzi. Studiowałem matematykę. Pracuję w firmie ubezpieczeniowej, gdzie płacą mi za liczenie takich „głupot”. Współczynniki umieralności podawane przez GUS i liczebność populacji wziąłem z pamięci więc mogą się trochę różnić od wartości rzeczywistych, dlatego te dodatkowe 200 tys. należy traktować jako rząd wielkości tj. powiedzmy +/- 50 tys.
@Płynna Rzeczywistość „A gdzie płacili podatki ci mieszkańcy pańskiej gminy, którzy masowo do pracy dojeżdżali do Niemiec?”- Stawiam dolary przeciw orzechom, że VAT, akcyzę na papierosy, akcyzę na alkohol, akcyzę na benzynę, podatek od nieruchomości i parę innych pomniejszych danin publicznych płacili w Polsce, a na dodatek z ich podatków płaconych w Niemczech pochodzi pewna część dotacji Unijnych. Stawiam dolary przeciw orzechom, że korzystali w Polsce z usług fryzjerów, dentystów, sprzedawców, mechaników samochodowych, posadzkarzy itp. i że osoby, które świadczyły im usługi w większości płacą podatki w Polsce. Stawiam dolary przeciw orzechom, że za wodę, wywóz śmieci, ścieki, energię elektryczną, internet, komórkę, ubezpieczenie samochodu lub domu płacili w Polsce. A pracują tam, gdzie jest praca, a nie tam gdzie jej nie ma. Jakby nie pracowali, to już dawno braliby zasiłki z OPS. Nie można powiedzieć, że przez to, że pracowali w Niemczech i mieszkali tu, to nie przyczyniali się do rozwoju ogólnego dobrobytu, więc też mają moralne prawo korzystać z pomocy reszty społeczeństwa gdy popadli w niedostatek na dodatek jeszcze nie z własnej winy.
@Dariusz Chętkowski – W Polsce jest ok. 6 mln dzieci w wieku szkolnym, czyli ok. 200 tys. klas po 30 uczniów. Przeciętna klasa ma ok. 36 godzin zajęć tygodniowo. Pensum/etat nauczyciela to 18 godzin zajęć tygodniowo. Zatem na jedną klasę potrzeba zatrudnić dwóch nauczycieli tj. w skali kraju łącznie ok. 400 tys. nauczycieli. Jeżeli klasy miałyby być mniejsze np. po 20 uczniów wówczas byłoby ich więcej tj. ok. 300 tys. Pomijając kwestie finansowe i architektoniczne trzeba byłoby zatrudnić dodatkowych 200 tys. nauczycieli lub zmniejszyć ilość godzin dla uczniów do ok. 24 godzin tygodniowo, lub zwiększyć pensum do 27 godzin tygodniowo lub trochę zwiększyć zatrudnienie, trochę zmniejszyć ilość godzin i trochę zwiększyć pensum.
@Głupi Jaś
„– Czy to prawda, że najstarszy znaleziony tekst publicystyczny zaczyna się słowami „Jaka straszna jest ta dzisiejsza młodzież …”?”
Nie napisałem, że młodzież dzisiejsza jest straszna. Napisałem, że opanowanie 40 osobowej klasy dzisiaj wymaga : nauczyciela, dwóch ochroniarzy , prawnika i psychiatry. Z taka asystą żadna młodzież nie jest straszna.
Zaś najstarszy tekst publicystyczny brzmiał, cytuję: „hrrrygr ubum hah”. Dzisiejsze Jasie, zwłaszcza głupie powinny takie rzeczy wiedzieć.
Ależ w Polsce SĄ małe klasy – z 4-6 uczniami nawet. Tylko na wsi i w powiecie. I strumień kasy (algorytm subwencji!) to wspiera.To dzięki niemu (i SKĄPSTWU samorządów wielkich a bogatych miast!) w stolicy czy Łodzi są klasy 36 osobowe większe … 🙁 Gdyby był inny to by się trochę wyrównało. Ew. można by w algorytmach płac nauczycieli zawrzeć niezwykle istotna dla ilości pracy LICZBĘ UCZNIÓW.
Głupi Jaś
30 kwietnia o godz. 0:54
Na dzień dzisiejszy wg WP mamy 12 640 zarażonych ( a może chodzi o zakażonych , bo zarażony, czyli miał kontakt z wirusem to jest każdy !). Podziel to przez 38 383 tys. ( liczna ludności Polski na koniec 2019 ).
Wg moich rachunków jest to 0,33 PROMILA czyli 1 ZAKAŻONY na ponad 3000 ludzi. W pierwszym kwartale 2020 na grypę w Polsce zachorowało ok. 1,85 mln czyli prawie 150 razy więcej a z tego powodu szkół nie zamykano !
To zachorowalność a śmiertelność to 1 zgon na 61 511 osób czyli 0,016 PROMILA.
Skąd więc wziąłeś owo 70% ZAKAŻONYCH – to jest ponad 2 000 razy więcej niż wynika z dotychczasowych danych.
@Głupi Jaś
„Przyjmując, że zakażeniu ulegnie 70% populacji, z czego u jednej osoby na pięć”
A nie przyjmując?
Przyjmując, że jeden na dwóch Głupich Jasiów jest rzeczywiście głupi i zakładając, że cytowany tu Jasio nie jest tym jednym, można przyjąć, że jest on jeszcze głupszy. Co do rzędu wielkości oczywiście.
@Głupi Jasio
„i mieszkali tu, to nie przyczyniali się do rozwoju ogólnego dobrobytu, więc też mają moralne prawo korzystać z pomocy reszty społeczeństwa gdy popadli w niedostatek na dodatek jeszcze nie z własnej winy.”
W zasadzie zgoda. Ja bym to ujął prościej: jeżeli pracują w Niemczech legalnie, to na pewno płacą podatki zgodne z międzynarodowymi umowami (np. o unikaniu podwójnego opodatkowania) i uregulowaniami UE. Jak pracuja nielegalnie, to podatków pewnie nie płacą, ale przecież w niczym nie różnią sie pod tym względem od patrioty, który pracuje na czarno siedząc w Ojczyźnie. Czyź nie?