Nauczyciele nie biją, ale krzyczą
Bicie dzieci przez nauczycieli odeszło do lamusa. To już przeszłość. Powinien odejść też krzyk, ale nie chce. Może trzeba pomóc? Bogusław Śliwerski piętnuje zjawisko, mówi o niektórych nauczycielach, co to wydzierają się na uczniów, niszcząc ich zapał do nauki. Czy to wystarczy? Może trzeba bardziej konkretnie, panie profesorze?
Wpis Bogusława Śliwerskiego tutaj.
Pewnie musi się zdarzyć coś widowiskowego, jakiś nauczyciel musi zostać złapany na gorącym uczynku, pokazany w telewizji, aby do całego środowiska dotarło, że dłużej krzyczeć się nie da. Rezygnujmy z tego, póki jeszcze możemy to zrobić z własnej woli. Za chwilę nie będzie innego wyjścia. Kto krzyczy, zostanie potraktowany tak, jakby bił dzieci. Dojrzejmy szybko do zmiany. Czy musi ona do szkół przyjść z zewnątrz, jako nakaz i zakaz? Dlaczego sami się nie przestawimy na „bez krzyku”?
Gdy podjeżdżam pod szkołę samochodem, nieważne, czy do podstawówki mojego dziecka, czy do liceum, gdzie pracuję, słyszę krzyk. Ktoś prowadzi lekcję i krzyczy na uczniów. Słychać jak jasna cholera! Niesie się daleko poza budynek szkolny, bo też niektórzy mają mocny głos. Jak słucham tych krzyków, to uświadamiam sobie, że mnie też może ktoś słuchać, gdy tracę panowanie nad sobą. W ogóle żyjemy w świecie monitorowanym. Obowiązuje zasada, iż robię tylko te rzeczy, których nie będę się wstydził, gdy zobaczę je w internecie – ze sobą w roli głównej.
Ale nic. Pamiętam, jak kolega po fachu, stary belfer, zdzielił zeszytem ucznia przez łeb. Nie za mocno, ale tak, żeby natychmiast uspokoić dziecko. Takie były metody, gdy sam byłem uczniem. Ale gdy zacząłem pracować w szkole, nagle stały się zakazane. Kolega przeoczył zmianę. Nie dostrzegł, że nie ma przyzwolenia. Co się działo dalej, nie muszę opowiadać. Na całą kadrę podziałało to jak zimny prysznic. Całe szczęście – komentowali nauczyciele – że nie na mnie trafiło. Bo też niejednemu zdarzyło się i uderzyć, i wydrzeć się.
Na razie tyle, następnym razem może już być po nazwisku i w TVN. Albo w sądzie.
Komentarze
„Za chwilę nie będzie innego wyjścia. Kto krzyczy, zostanie potraktowany tak, jakby bił dzieci.”
Rozumując w ten sposób ludzkość wyginie szybciej niżby to wynikało z nadciągającej zagłady klimatycznej.
Dawno to było..
Mój nauczyciel, który później był moim dyrektorem, gdy raczkowałem w zawodzie nalewając mi kielicha (mniejsza o okoliczności) powiedział, co dedykuję także innym:
,, Nie krzycz, choćby Ciebie maksymalnie wnerwili, krzyk jest oznaką słabości,,
,, Nigdy nie dotykaj ucznia,,
@Gospodarz
Zdarzyło mi się być być kilka miesięcy w USA z rodziną – córka też była i chodziła do amerykańskiej szkoły. Wiele razy zdarzyło mi się, odbierając córkę (szkoła elementarna) słyszeć nauczycielki dyscyplinujące uczniów krzykiem. Na NIKIM (mam tam też rodzinę) nie robiło to żadnego wrażenia. Tak, że to raczej polska aberracja…
„Kto krzyczy, zostanie potraktowany tak, jakby bił dzieci.”
Za chwile ten, kto nie krzyczy, też tak będzie potraktowany.
No i w ogóle każdy jeszcze żywy nauczyciel też tak będzie potraktowany. Nawet wtedy, kiedy jeszcze żywy będzie krzyczał ćwiartowany przez uczniów edukowanych na grach komputerowych. Cały problem wydaje się zresztą i tak dość sztuczny – niedługo nauczycieli po prostu nie będzie, ani krzyczących, ani nie krzyczących, ani żywych, ani nieżywych. O szkoło, gdy cie wspominam…
Miałam nadzieję, że ustosunkuje się pan do epitetów, jakim pan Śliwerski obdarzył nauczycieli i do tych uogólnień. Nie każdy nauczyciel „ryczy”, a większość raczej nie. Post pana Śliwerskiego z racji uogólniania stawia wszystkich nauczycieli w szeregi tych znęcających się na uczniem. Nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy. Nazywanie nauczycielek nekrofilkami i katami to już naprawdę przesada.
Ja nosiłem listwę długą na metr i w razie potrzeby trzaskałem nią o stół .Nie było dotykania, bicia ani krzyku , a skutkowalo.
Ja nosiłem długą na metr listwę drewnianą i w razie potrzeby trzaskałem nią o stól. Nie było dotykania ani bicia ucznia , a skutkowalo!
Media z troską o nauczycielach:
Lidl daje 3,4 tys. brutto przy kasie. Nauczyciel dostaje 2,6 tys. zł brutto
https://wyborcza.pl/7,155287,25671255,kasjerka-zarabia-wilidll-daje-3400-brutto-na-kasie-nauczyciel.html
Nie krzyczałam na dzieci, kiedy mnie zdenerwowały mój głos robił się coraz wolniejszy i to był znak, że to nie przelewki. Z drugiej strony czasem krzyk jako ostrzeżenie jest potrzebny, krzyk jako „wstrząs”, by coś dotarło do tych łepetyn. Nie notoryczny wrzask. A na przerwie- powiedzcie cichutko „Jasiu uspokój się”. Taaaaaaa….
Sprawy w polskiej tzw. edukacji tak się toczą, a toczą się tak, jak się to czy Polska, że nauczyciel – poza wyjątkami – podejmuje decyzję w ogóle nie mając o tym pojęcia: krzyczeć poza siebie czy w siebie. W pierwszym przypadku słychać, można nagrac, może być nagana i inne sprawy, ale wykrzyczenie ma zaletę: z grubsza – chroni zdrowie.
Jak krzyczy ale nie poza siebie, to krzyczy w siebie. ma to zaletę: nie nagrywa się i można uniknąć nagany, ale ma wadę – samobójczą.
Taka szkoła, takie państwo i jego ludność. Dlatego zarobki w „Biedronce” znacznie wyższe niż w szkole.
Nauczycielu! Bądź miły, grzeczny, uśmiechniety i fachowy. A będziesz żył lat 48 i przez pierwsze pół roku będziesz zadowolony – o ile ssałeś mamusię. Oszczędzisz panstwu na emeryturze, rencie i łóżku w szpitalnej piwnicy oraz na domu pogodnej starości w dawnym magazynie kwasu siarkowego.
Ze wspomnień szkolnego mundurka.
W podstawówce pamiętam jednego nauczyciela. Jego metoda – nie wiem, czy praktykował to w innych klasach – to chwyt za ucho niesfornego ucznia ( ale zrobił to tylko raz) i nie wiedzieliśmy co mu robił, ale widzieliśmy jak chłopak stopniowo robi się czerwony…nauczyciel cały czas trzyma naszego kolegę za ucho… uczeń staje na palcach… nauczyciel trzyma go za ucho…uczeń chce wchodzić na krzesło… nauczyciel trzyma go za ucho…i w końcu puszcza… i następnie przez kilka dni patrzyliśmy na to czerwone ucho naszego kolegi …i później już nauczyciel nikogo nie ciągnął za ucho. Wystarczyło, że spojrzał przenikliwie w twarz delikwenta, zmrużył oczy i …wszystkim nagle stawał przed oczami nasz kolega z czerwonym uchem i to już wystarczyło.
Szkoła średnia.
Największy autorytet miał nauczyciel(ka) który był inteligentny i złośliwy. Błyskotliwe komentarze pod adresem ucznia i śmiech klasy robiły – przynajmniej na mnie – wrażenie i większość odpuszczała sobie wygłupy aby nie być narażonym na docinki klasy.
@Płynna nierzeczywistość
Tyle, że GW tą troską usiłuje zaatakować Piontkowskiego, a powinna – Trzaskowskiego. Bo Warszawa – najbogatsze miasto w Polsce (średnia płaca 2 razy wyższa od krajowej, PKB per capita wyższe niż w … Wiedniu i idące za tym gigantyczne wpływy z podatków i innych opłat!) – NIC nie robi, w przeciwieństwie do LiDLA czy Biedronki uwzględniających realia lokalnego(!) RYNKU PRACY, by coś z tymi dysproporcjami zrobić. W efekcie za 2-3 lata rozsypie się, z braku kadry, stołeczna publiczna oświata, w której JUŻ 1/3 nauczycieli to emeryci, a i tak jest kilka tysięcy(!) wakatów… 🙁 Wtedy do szkół średnich przyjdzie dodatkowy PIĄTY rocznik … 😉 https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,24846094,armagedon-w-stolecznych-szkolach-a-kumulacja-rocznikow-szybko.html
belferxxx
6 lutego o godz. 19:13 270892
„Tyle, że GW tą troską usiłuje zaatakować Piontkowskiego, a powinna – Trzaskowskiego.”
No tak, kowal zawinił, a cygana chcesz wieszać. Wynika z tego, że to dobrze, jak prezes nie daje pieniędzy dla szkół. To dobrze jak zacznie je przejmować jedna po drugiej i staną się wyłącznie zależne od państwa. Co z tego, że Warszawa ma duży budżet, jak w ten sposób i tak na szkoły zabraknie, a jeśli da na szkoły, to na co innego. Prędzej czy później pozbędzie się szkół. Państwo zmusi samorząd Warszawy do pozbycia się szkół siłą. Bo do tego prowadzi ta gra i taki jest cel. Dziwne, że tego nie widzisz i bzdury wypisujesz.
@Gospodarz
W szalenie cywilizowanym brytyjskim sądzie sędzia ma do dyspozycji młotek drewniany/dzwonek wydające odpowiednio głośny hałas do uciszania publiki. Może by tak i u nas …
@kwant25
Problemy kadrowe edukacji Twojego Wrocławia i, w jeszcze większym stopniu(!) , Warszawy wynikają z ich bogactwa (i odpowiednich wpływów podatkowych i innych) – żaden rząd nie zarządzi osobnej stawki dla nauczycieli stolicy 2 razy większej od krajowej (a we Wrocku 1,5 powiedzmy), to może zrobić tylko Trzaskowski czy Sutryk korzystając z bogactwa danego miasta, które ma minusy ale i plusy (albo odwrotnie!). W Polsce gminno-powiatowej i wartość(!) płacy nauczyciela i warunki pracy są dużo lepsze niż w wielkich miastach, a etat nauczyciela – szalenie pożądany … 😉 Co nie znaczy, że nie należy podnieść nauczycielskich płac wszędzie, tyle że podwyżka na wsi przyjęta oklaskami – w miastach (wielkich i bogatych!) przejdzie bez echa … 😉
A co zrobić z panem prezydentem, który krzyczy na obywateli? Gdzie mam się poskarżyć, że nie życzę sobie, żeby na mnie krzyczano? A może Polacy lubią, gdy się na nich krzyczy? W końcu podobno ponad 40% Polaków popiera pana prezydenta. Przyzwyczaili się w szkole, to potem nie robi na nich wrażenia, że się na nich krzyczy.
lusia24
Na mnie robi wrażenie:) Słucham cała oniemiała i z zapartym tchem oczekuję, że jak się już tak zapomni w tym wrzasku, jak się już tak nadmie i sczerwienieje, to w końcu, mówiąc delikatnie, trafi go apopleksja.
Uciekać z pracy z tych szkółek jak najdalej. Tam nic dobrego nie ma oprócz nędznej pensji, bólu głowy i masakrycznej straty czasu na głupoty. Sam wiem, bo uciekłem ze szkoły trzy lata temu. Teraz mając swoją działalność wiem, że żyję pod względem finansów i zdrowia psychicznego. Nigdy więcej do pracy w szkolnym kołchozie nie wrócę. Współczuję tej reszcie nauczycieli co to siedzi dalej w szkołach i narzeka na swoja dolę. Ludzie, zróbcie coś dobrego ze swoim życiem zawodowym. Ale cóż, chyba ta reszta nie ma pomysłu na swój rozwój zawodowy poza oświatą albo nie szanuje swojego wykształcenia albo te ok 2000-2500zł wystarcza niektórym, aby jakoś wegetować. Dramat i marazm tylko. Współczucie.