Dla kogo są rekolekcje?
Grzegorz Ryś, arcybiskup łódzki, zadecydował, że rekolekcje dla młodzieży odbędą się w Atlas Arenie 27 i 28 lutego w godzinach 9:00-13:30. Zaproszeni są uczniowie szkół ponadpodstawowych oraz klasy VII i VIII podstawówek. Nauczyciele też. Wszyscy razem. Niestety, jest pewien problem.
To czwartek i piątek, dni pracy i nauki. W moim liceum, podobnie jak w wielu innych w Łodzi, religii jest tyle, co kot napłakał. Uczniowie nie chodzą. Dyrekcja zamierza więc puścić na rekolekcje tylko osoby, które są zapisane na religię, garstkę ludzi, a dla pozostałych zorganizować normalne lekcje. Niestety, tu też jest problem.
Uczniowie, którzy na religię nie chodzą, na rekolekcje chcą iść. Tak było już rok temu. Mieli wielkie pretensje, że im to utrudniano. A przecież chcą duchowo przeżyć ten czas, choć może jedynie szukają okazji, aby nie być w szkole. Bóg jeden wie. Ponieważ nie jestem podejrzliwy, zakładam pierwszą wersję. Podobno łódzki arcybiskup ma charyzmę, nosa do młodzieży, czuje te klimaty, więc może uczniowie chcą przyjść na rekolekcje ze względu na niego. Czy wolno wszystkim?
Pamiętam czasy, że o rekolekcjach decydował kurator. Jeden z nich, tak ze 20 lat temu, rozesłał nawet pismo do szkół, że rekolekcje to ustanowiony prawem czas dla ducha. Każdy, wierzący i niewierzący, ma prawo poświęcić te dni na refleksję duchową i przemyślenia spraw wyższych, dyrektor nie może więc nikomu tego zabraniać ani utrudniać. Po tym piśmie odwołano w czasie rekolekcji wszelkie lekcje, koła zainteresowań, a nawet szkolenia i posiedzenia rad pedagogicznych. Bo nauczyciele też ludzie, może chcieliby także odnowić się duchowo?
Info o rekolekcjach w Łodzi tutaj.
Komentarze
Czy biskup powiadomił władze szkolne o rekolekcjach? Jeśli nie, to oficjalnie szkoła nic o nich nie wie. I dlatego nie ma żadnej potrzeby ustosunkowania się do sprawy.
Lekcje powinny odbyć się normalnie. Moim zdaniem. Uczniowie nieobecni będą mieli nieobecność. W czasie spędzonym poza szkołą szkoła nie ponosi odpowiedzialności za uczniów.
Z kolei jeśli biskup wyśle zawiadomienie o rekolekcjach do dyrektora szkoły, to dyrektor bardzo uprzejmie odpisze z informacją, że w tych dniach i godzinach młodzież ma zajęcia w szkole, niestety. I nie ma zmiłuj, że się utrudnia uczestnictwo, bo rekolekcji jest bez liku, w różnych terminach.
A mówiąc bez ogródek: jeśli biskup rżnie głupa, jawnie wchodząc w konflikt ze szkołą, to dlaczego szkoła rżnąć głupa nie może?
Rekolekcje są dla biskupa.
Duch to spiritus, czasami nawet sanktus, nie można go rozcieńczać jakąś wodą nieświęconą nauk ateistycznych. Rekolekcje za zdrowie wasze, w gardło nasze, niech spirytus rekolekcjonibus odnowi oblicze Ziemi, tej łódzkiej ziemi!
@Gospodarz
Akurat tu bp.Ryś (podobno rodzynek wśród purpuratów!) zachował się w porządku – ZAPROSIŁ i, oczywiście, wszystkich. Zapraszają teatry, kina i różne organizacje i to jest normalne. A co z tym zrobi zaproszony, to jego rzecz i decyzja. Najgłupsze będzie skłonienie młodzieży do walki o rekolekcje zakazem …. 😉
Zniechęcona czekaniem na moderację przeniosłam tę dyskusję na blog Tanaki i pozwolę sobie przekleić jeden z komentarzy – który według mnie trafia w sedno.
Tobermory 2 lutego o godz. 16:41
Zajrzałem na Belferblog, a tam…
Pamiętam czasy, że o rekolekcjach decydował kurator. Jeden z nich, tak ze 20 lat temu, rozesłał nawet pismo do szkół, że rekolekcje to ustanowiony prawem czas dla ducha. Każdy, wierzący i niewierzący, ma prawo poświęcić te dni na refleksję duchową i przemyślenia spraw wyższych, dyrektor nie może więc nikomu tego zabraniać ani utrudniać
Moja pamięć sięga jeszcze dalej i czuję się skrzywdzony
Rekolekcje (pamiętam jedne, misjonarz był długo pod wrażeniem lotu Gagarina) odbywały się pod wieczór, po szkole, nawet akademia na cześć rewolucji październikowej była „po godzinach”, aby rodzice mogli podziwiać swoje pociechy…
Pewnie ci uczniowie, którzy nie chodzą systematycznie na religię, chcą pójść po to, by po prostu wziąć udział w tego typu zgromadzeniu. Może chcą się w czymś utwierdzić, do czegoś przekonać? Może chcą pobyć razem z innymi w takiej atmosferze? Moje dzieci, chowane bez wiary, od czasu do czasu chodziły na lekcje religii (a to katolickiej, a to ewangelickiej), bo chciały wiedzieć, o czym się uczą ich rówieśnicy na tych zajęciach. Owszem, może licealiści chcą się całkiem normalnie zerwać z lekcji, ale wcale nie musi tak być.
Kiedy pracowałam w szkole, nie znosiłam dni, w których były rekolekcje.
Trzy dni wyjęte z programu. W dodatku wiedziałam, że to dni zmarnowane i dla uczniów. Trzy dni po godzinie w kościele, a potem laba.
„Grzegorz Ryś, arcybiskup łódzki, zadecydował, że rekolekcje dla młodzieży odbędą się w Atlas Arenie 27 i 28 lutego w godzinach 9:00-13:30. Zaproszeni są uczniowie szkół ponadpodstawowych oraz klasy VII i VIII podstawówek. Nauczyciele też. Wszyscy razem.”
Czyli Grzegorz biskup Ryś zdecydował, że aby być na rekolekcjach niezbędne jest niebycie w szkole, czyli w systemie edukacyjnym państwa przełożonego na grafik zajęć i tryb nauczania oraz obowiązek przyswajania treści tego nauczania.
Czyli: chodźcie do mnie, więc zwiejcie ze szkoły.
I to zrywanie szkoły biskup Ryś nazywa „zaproszeniem”.
W nieskłamanym języku to się nazywa rozkazem do uczestniczenia w konkurencyjnej imprezie, by rozwalić imprezę pt. państwo i jego edukacja szkolna.
„Podobno łódzki arcybiskup ma charyzmę, nosa do młodzieży, czuje te klimaty, więc może uczniowie chcą przyjść na rekolekcje ze względu na niego.”
Oczywiście, widać to jak na dłoni: biskup „ma nosa” i „czuje te klimaty”, co powyższe potwierdza.
Biskup Ryś zaś nie czuje klimatów grzeczności i uczciwości, bo ich intencjonalnie czuć nie chce – państwową szkołą ma rządzić biskup i jego kościół.
Kto „zaprasza” ten się zgadza, że można zaproszeniu odmowić, zwlaszcza, że jest bardzo poważny powód: jestem w szkole, uczę się, mam obowiązek szkolny. Albo bez powodu – tak samo dobrze: nie, dziękuję.
Kto szczerze zaprasza, nie organizuje swojej imprezy w czasie konkurencyjnym, przymuszając tym samym do porzucenia jednej imprezy (szkoła) na rzecz innej. To nie zaproszenie, to wymuszenie z użyciem sklamanego języka.
„Pamiętam czasy, że o rekolekcjach decydował kurator. Jeden z nich, tak ze 20 lat temu, rozesłał nawet pismo do szkół, że rekolekcje to ustanowiony prawem czas dla ducha. Każdy, wierzący i niewierzący, ma prawo poświęcić te dni na refleksję duchową i przemyślenia spraw wyższych, dyrektor nie może więc nikomu tego zabraniać ani utrudniać”
Duch wieje kędy chce”. W związku z tym „czas dla ducha” jest wtedy kiedy Duch zawieje, a nie kiedy kurator zdecyduje, nie jest on bowiem ani Duchem, ani nie ma jego pełnomocnictw, zaś „prawo” nie ma równie nic do wiania przez Ducha kędy chce, co potwierdza, że prawo jest wymuszone na tzw, obywatelu, ktory nie jest żadnym obywatelem tylko niewolnikiem.
Mówią, że Duchy najczęściej wieją nocą oraz w miejscach odleglych od kościołów. Doświadczenie potwierdza słuszność mówienia.
„Każdy, wierzący i niewierzący ma prawo” – orzeka kurator i nawet niegłupio orzeka, tyle, że oszukuje, jak to w państwie lennym. Jak się ma prawo, to nie ma się obowiązku.
A co uznaje za swoje prawo niewierzący, jest wyłącznie rzeczą niewierzącego, a nie kuratora, o ile nie jest się w państwie niewolniczym. Niewierzący zreszta nie „mają refleksji duchowych”, bo nie mają duszy, a jeśli ją mają, to mogą być mahometanami, hinduistami lub wyznawcami krasnoludka. Biskup Ryś nie jest przygotowany ze swoim kościolem do zaproszenia takich wyznawców, oni zas nie mają ochoty wchodzić do kościoła katolickiego na jakies biskupie rekolekcje, co zapewne byłoby dla nich grzechem śmiertelnej obrazy ich boga.
Biskup Ryś wraz ze swoim kuratorem robią sobie drwiny z państwa i ludzi, a duża część ludzi w Polsce ciągle lubi, gdy się z nich drwi. Taka Polska.
Trochę się dziwię, abp Rysiowi i jego inicjatywie.
Owszem rekolekcje są co rok, ale może właśnie w tym okresie młodzież mogłaby w końcu odetchnąć od tego religijnego smogu, którym zatruwana jest w ciągu roku.
Przecież religia jest wszędzie.
Nie da się spokojnie przejść przez ulicę aby nie być narażonym na religijne formy indoktrynacji.
Religia jest na dworcach kolejowych, autobusowych, linii metra,
w autobusach miejskich, dalekobieżnych tramwajach…
…albo odwrotnie, ale wtedy są to już siostry zakonne.
Księża są w zakładach wodno-kanalizacyjnych.
Widziano ich w introligatorniach i wagonowniach,
w aptekach i dyskotekach,
w szpitalach i przychodniach zdrowia ( również psychicznego)
w scenicznych dialogach i na obywatelskich blogach.
W mlecznych barach i i na ulicznych zegarach ( wisieli na minutowych wskazówkach ).
Na wykładach u Jana Hartmana i u jego kolegi Woleńskiego Jana.
W telewizji śniadaniowej i w skrzynkach poczty pantoflowej,
na szkolnych korytarzach i kinowych ekranach,
w filmach Sekielskiego i Polańskiego,
w kabinie miejskiej toalety i na stronach Wyborczej Gazety.
Wszędzie są księża
służbowo ubrani i zakamuflowani…
I żeby nie przeciągać tej wyliczanki od której bolą uczniów głowy
uważam ,że udział w rekolekcjach powinien być nieobowiązkowy.
I tak wolniutko Polska szkola przestaje byc swiecka[jak zaklada POLSKA KONSTYTUCJA] a staje sie religijna.Pamietam czasy ze religia byla w kosciele i rekolekcje tez[sam w nich uczestniczylem] i bylo to rozsadne i pozyteczne.A moze by tak biskup Rys zorganizowal rekolekcje od godz.14:00 do 18:00 aby nie zaklocac programu w szkolach .
Może dla młodzieży nieuczestniczącej w lekkolekcjach zamiast regularnych lekcji zorganizujcie pokazy DKF-u? Na pierwszy ogień proponuję Żywot Briana.
116av
2 lutego o godz. 22:16
I tak wolniutko Polska szkola przestaje byc swiecka[jak zaklada POLSKA KONSTYTUCJA] a staje sie religijna.Pamietam czasy ze religia byla w kosciele i rekolekcje tez[sam w nich uczestniczylem] i bylo to rozsadne i pozyteczne.A moze by tak biskup Rys zorganizowal rekolekcje od godz.14:00 do 18:00 aby nie zaklocac programu w szkolach .
Szkoła od dawna nie jest świecka. Biskup Ryś by nie zorganizował. Po to „zaprasza” na rekolekcje w czasie zajęć szkolnych, żeby nie zapraszać po tym czasie. Szkoła, uczniowie, nauczyciele, rodzice, czyli Polska cała ma wiedzieć, kto rządzi.
Biskup Ryś „zaprasza” też ze strachu. Po godzinach szkolnych chętnych na „przeżycia duchowe” u biskupa będzie znacznie mniej. Po południu i z wieczora przeżycia duchowe są znacznie słabsze u młodzieży, natomiast możliwe, że u nauczycieli ciągle porządne.
Moje dzieci na czas rekolekcji dostawały zwolnienie wypisane przez rodziców i podwyższone kieszonkowe. – „W związku z nieobecnością, z powodu rekolekcji, znacznej części dzieci oraz nauczycieli, konieczność pójścia do szkoły przez mojego dziecko zostałoby przez nie odebrane jako kara za to, że jest niewierzące. Z tych ważnych względów wychowawczych zdecydowałem, że dziecko nie będzie chodzić na zajęcia w dniach w których odbywaj ą się rekolekcje tj. od dnia … do dnia … .”
Takie spędy robil już w Krakowie, w Tauron Arenie. Jako ciocia 3 dziewczyn, które chodzą do szkoły podst. I nie są religijne, wiem, że chętnie poszły by na takie wydarzenie, zwłaszcza, że w ciągu roku przepada mnóstwo lekcji, z powodu łazenia do kina na jakies bajki i wiele innych bzdurnych rzeczy. Wydaje mi się, że jeśli ktos nie chodzi na religie, a nie zostanie puszczony na rekolekcje to godzi w jego wolnośc 😉
@Płynna Rzeczywistość
a potem „The Meaning of Life”.
Rekolekcje mogłyby odbywać się po lekcjach. Np. godz. 15,30 -18,30. Ciekawe ile wtedy byłoby chętnych do uczestniczenia w tych rekolekcjach.
lusia,
No przecież ja chodziłem na jakieś rekolekcje. Nie pamiętam dobrze, pamięć wypiera okrutną komunę, to niemożliwe, że ja żyłem wtedy, gdy Powstanie Styczniowe i legiony, i premier RP rzucała kamieniami w dinozaury, niemniej świta mi w głowie, że rekolekcje trwały tak z tydzień. To był jedyny czas, gdy ksiądz wchodził na ambonę, tyle z tego zapamiętałem, i że dziwiłem się, że ktoś zbudował, a potem cały rok stoi, czy wisi, nieużywane, w słodkiej woni kadzidła.
No ale tu chodzi o to, żeby teren obejść i obsikać, a w ten sposób wyznaczyć granice, limes imperium, i posiąść go na własność.
Wydaje mi się, że warta głębszej refleksji jest inicjatywa organizacji konkurencyjnych rekolekcji.
Niekoniecznie związanych z inną religią, czy wyznaniem. W tym przypadku odmienność programowa takich rekolekcji nie byłaby wystarczającą zachętą do uczestnictwa w nich łasej na wszystko co różnorodne młodzieży szkolnej,
Mam na myśli oczywiście rekolekcje wybitnie areligijne, bo przecież można sobie wyobrazić, że spełnienie ściśle wymogu genezy religijnej takich przedsięwzięć musiałby skutkować na przykład przystrojeniem głowy prelegenta jakimś spaghetti, a w przypadku kiedy prognozowałem, że mistrzem ceremonii takich konkurencyjnych rekolekcji miałby być profesor Jan Hartman to widok profesora zajeżdżającego quadem przed szczelnie wypełnioną młodzieżą halę z głową upstrzoną spaghetti ( to oznaka wyznawców udzielających się na niejednym blogu Polityki Latającego Potwora Spaghetti) mógłby narazić na szwank reputacje osoby wcielającej się w rolę kaznodziei.
Czyli moja propozycję brzmi: konkurencyjne rekolekcje to jednoznacznie zlaicyzowane przedsięwzięcie, a mentorem – dla wybitnie złaknionej jedynie sprawdzonych programowo i mentalnie osobowości – uczyniłbym osobę Jana Hartmana.
Świat rekolekcyjnych symboli do uzgodnienia.
W naszej szkole jeszcze w tamtym roku było tak, że nie było zajęć dydaktycznych w czasie rekolekcji. Wychowawca musiał całe pięć godzin spędzić ze swoją klasą, w tym na godzinę pójść z młodzieżą do kościoła, gdzie odbywały się rekolekcje właściwe prowadzone przez osobę duchowną. Oczywiście, nawet w kościele, młodzież była pod opieką wychowawcy. Pozostałe 4 godziny poszczególne klasy były z wychowawcą w szkole i miały zorganizowane zajęcia wymyślone przez nauczycieli religii – prace plastyczne na tematy religijne, oglądanie filmów religijnych, itp. I tak przez 2 dni. Uczniowie z rodzin niekatolickich nie przychodzili, bo mieli usprawiedliwienia od rodziców. Nauczyciele nie mający wychowawstwa byli dołączani do poszczególnych klas jako drugi opiekun. Nauczyciele niekatolicy nie mieli tu nic do powiedzenia – są w pracy, więc robią to co zostało im przydzielone. Jakoś minęły te 2 dni. Nikt się na ten tryb działania szkoły oficjalnie nie skarżył. Może wszyscy uznali, że jest, jak jest i nie ma o co kruszyć kopii. Z tego co Pan pisze, coś się jednak zmieniło. Spęd na arenie. A jednocześnie normalne zajęcia dydaktyczne. Władza chyba nie ma pomysłu. Chce pogodzić ogień z wodą. Nie wiem jak to będzie w tym roku w naszej szkole. Zobaczymy.
Rekolekcje zamiast lekcji to granda i czysta hipokryzja. Juz ja widze jak uczniowie caly dzien poswiecaja na zadume nad soba i zalowanie za grzechy.
Sorry, zbuntowaly mi sie w kompie znaki diakrytyczne.
@mag
Zbuntowały, bo nie chodziłaś na rekolekcje zapewne.
Przedmioty martwe też są pamiętliwe.
kwant25,
Czy to duże miasto? Szkoła ponadpodstawowa?
Płynna Rzeczywistość
5 lutego o godz. 0:09 270878
To jedne z największych miast w kraju. Szkoła podstawowa.
W szkole podstawowej łatwiej zdyscyplinować, bo młodzież nie jest pełnoletnia.
@Gospodarz
W szalenie cywilizowanym brytyjskim sądzie sędzia ma do dyspozycji młotek drewniany/dzwonek wydające odpowiednio głośny hałas do uciszania publiki. Może by tak i u nas … 😉