Gdy szkoła nie dopuszcza do matury

Niektóre licea wyspecjalizowały się w przejmowaniu uczniów na ostatni semestr nauki. Gdy komuś grozi, że nie zostanie dopuszczony do matury, zabiera papiery i przenosi się do bardziej przyjaznej szkoły. Takiej, która każdego przepuści.

Warto wyjaśnić, że niedopuszczenie do matury oznacza dzisiaj coś innego niż jeszcze kilka lat temu. Dawniej nauczyciel umawiał się z uczniem, że postawi mu ocenę pozytywną na świadectwie, jeśli uczeń da słowo honoru, że do egzaminu dojrzałości z tego przedmiotu nie podejdzie. Uczeń był więc absolwentem, ale bez matury (jeśli chodziło o przedmiot obowiązkowy).

Obecnie niedopuszczenie do matury to po prostu jedynka na koniec roku z przedmiotu. Uczeń nie jest absolwentem, zatem nie ma prawa zdawać matury. Musi powtarzać rok. Nauczyciele już się nie umawiają po dżentelmeńsku, że postawią jedynkę, a uczeń nie przyjdzie na egzamin, gdyż jest to bezprawne. Po prostu trzeba dać pałę – to wciąż jest legalne.

Niektórzy uczniowie są świadomi, że taką pałę dostaną, dlatego zmieniają szkołę. Jest klient, jest rynek. W Łodzi całkiem spory. Niektóre szkoły są w stanie przetrwać właśnie dzięki uczniom, którzy przyjdą na końcówkę kształcenia, tuż przed maturą. Tacy uczniowie mają mnóstwo braków, które trzeba błyskawicznie nadrobić. Czasu mało. Okazuje się, że można w trzy miesiące wyprowadzić największego nieuka na prostą. Poprzednia szkoła nie dawała rady przez dwa i pół roku, a nowa potrafi. Uczeń kończy szkołę, zdaje maturę i płaci. Chociaż chyba w odwrotnej kolejności.